marzec 28, 2024

piątek, 08 sierpień 2014 08:36

Gacie na wierzchu vs gumiaki, czyli wizerunek superbohatera

By 
Oceń ten artykuł
(0 głosów)

Heros - idol młodzieży, obiekt westchnień płci pięknej, wzór męskości dla innych facetów i ostatnie tchnienie nadziei dla osób starszych. Tors gladiatora (mięśnie brzucha takie, że można marchew trzeć na surówkę), jedwabiste, modnie zaczesane włosy, skóra tak gładka jakby żywcem zdjęta z pupci niemowlęcia, i te oczy... Ach, te oczy! Kobiety toną w nich, zostawiając swoich mężów i kochanków, a mężczyźni czują na plecach ciarki ze strachu. Nie jakieś tam pijackie spojrzenie menela, który wygląda jak przez okno. Czy społeczeństwo dostało udaru, że lubuje się w lalusiach? Otóż nie, bo superherosów mamy na pęczki i każdy znajdzie coś dla siebie.

Jeśli chodzi o bohaterów książek czy filmów, to jedni wolą zniewieściałych chłopców upapranych mąką, którzy smakują w trunkach o czerwonej barwie, a drudzy wybiorą coś, co nie odciśnie piętna na postrzeganiu ich orientacji seksualnej. Leonidas, Bruce Wayne lub Vincent Sztejer, to postacie, które zawsze chętnie polecę, ale jest jeszcze jedna...

Ten, którego gardło wytrzyma żar większy, niż smoczy ogień. Ten, który maskowanie swych zalet opanował do tego stopnia, że zna je tyle osób, co było na ostatnim koncercie Ich Troje (przypuszczalnie niewiele, ale tak naprawdę, to 1/4 Polski). Ten, który posiada taką wiedzę, jakby przeczytał cały Internet. Ten, którego siła wywołuje strach nawet na obliczu Chucka Norrisa. Ten, który zajmuje się taką produkcją eliksirów, że niejeden czarodziej czy farmaceuta pozazdrości mu umiejętności. Ten, który ma takie pojęcie o modzie, że na jego widok Giorgio Armani został piekarzem. Ten, który przewyższa wiedźminów swoją znajomością potworów mieszczących się w starych zamczyskach, dworcach PKP, lasach i innych strasznych miejscach.

Panie i Panowie! Elfy i elfki! Zombie i zombie! Zamknijcie swe barki na cztery spusty. Zróbcie rachunek sumienia, jeśli weszliście mu w drogę. Zdradźcie receptę na bimber z trocin póki macie szansę na łaskę. Pilnujcie swoje ukochane pieski, bo nazwa Hot-Dog może być rozumiana dość dosłownie. A co najważniejsze pomyślcie, ile jesteście gotowi zapłacić za rozwiązanie swoich problemów, gdyż nadchodzi ON! Terminator napędzany samogonem. Pierwsza wątroba Rzeczpospolitej! JAKUB WĘDROWYCZ! Pamiętajcie, że jeśli pijecie „za tych, co nie mogą", to na pewno nie za niego!

Dlaczego heros z Wojsławic zyskał taką sławę i uznanie wśród czytelników? Po pierwsze, powstał pod „Znakiem Jakości Pilipiuk", a to już zobowiązuje. Trudno mi uwierzyć, aby inna osoba potrafiła wykreować takiego superwieśniaka. Drogą do sukcesu jest przede wszystkim oryginalność. Fenomen Jakuba Wędrowycza opiera się na braku pompatycznych tekstów wygłaszanych przed pokonaniem każdego wroga i wyjątkowym ubiorze oraz sposobie życia. Można ratować świat, pędzić bimber i polować na psy jednocześnie? A jakże, i żadne z tych zajęć wcale nie musi gorzej nam wychodzić. Persona zamieszkująca chałupę mieszczącą się w Starych Majdanach nie wyciska z nas łez poprzez walki o ideały, niosące piękne przesłanie słowa i chwalebne czyny. Nasze policzki mokną ze śmiechu. Autor bezustannie nas zaskakuje, wplatając losy swej postaci w powstałe już filmy czy wydarzenia historyczne.

Każdy ma inny gust i każdy ma prawo do własnego zdania. Poczucie humoru też macie swoje. Ja to wszystko rozumiem, ale nie mogę pojąć jednej rzeczy - jak można nie lubić Jakuba Wędrowycza? I tu z pokorą zwieszam głowę, gdyż sam kiedyś odłożyłem „Czarownika Iwanowa", ale dorosłem i zmądrzałem. Tego też Wam życzę. Liczę na to, że wkrótce wszyscy poznają naszego swojskiego superbohatera.