Rezultaty wyszukiwania dla: 2
Tajemnicza historia w Styles
Pod koniec września światło dzienne ujrzał kolejny komiks z serii wydawanej z okazji stulecia powieści Agathy Christie. Tym razem jest to adaptacja graficzna tytułu „Tajemnicza historia w Styles”, w którym po raz pierwszy pojawia się słynny, belgijski detektyw Herkules Poirot.
Kapitan Hastings, z powodu otrzymanej rany, wraca z frontu do domu. Na miejscu spotyka starego przyjaciela Johna Cavendisha, który zaprasza go do posiadłości swojej matki. Kiedy jednak przebywa w gościnie, starsza pani Cavendish zostaje zamordowana, a wszystkie ślady wskazują na strychninę. W okolicy jednak przebywa niejaki Herkules Poirot, który niegdyś pracował jako policyjny detektyw. Hastings, jako dawny przyjaciel detektywa, prosi go o pomoc w rozwikłaniu sprawy. Podczas śledztwa jednak zupełnie nie jest w stanie nadążyć za rozumowaniem niewysokiego, ale niezwykle inteligentnego Belga.
Komiks narysowany został przez Gleyse Romuald, a jego scenariusz opracował Vivier Jean-Francoise. Wszystko wykonane zostało starannie i z dbałością o najdrobniejsze szczegóły. Historia bardzo wciąga, niemalże tak samo, jak jej książkowy pierwowzór. Wydanie „Tajemniczej historii w Styles” jest jednak broszurowe. Ma miękką okładkę i format A4, nieco elegancji nadaje mu jedynie kredowy papier i fakt, że komiks został wydrukowany w pełnym kolorze. Ciężko powiedzieć, by było to wydanie kolekcjonerskie. Zeszyt łatwo może ulec zniszczeniu i chyba najłatwiej traktować go tak, jak traktowalibyśmy gazetkę. Oczywiście nie odbiera to przyjemności z lektury. Zawarta w nim historia jest świetna i nic jej tego nie odbierze. Szczególnie że tym razem tłumaczenie zostało znacznie lepiej dopracowane niż w poprzednich częściach komiksowej serii.
Spotkania z Herkulesem Poirot zawsze należą do niezwykle udanych. Tak było i w przypadku adaptacji graficznej powieści „Tajemnicza historia w Styles”. Mimo że książki spod pióra Agathy Christie nie są mi obce, to jednak z pewnością nie pamiętam każdej ze spraw. Dlatego z przyjemnością śledzę przebieg akcji i wraz z bohaterami historii domyślam się powoli, kto jest mordercą. Szczególnie gdy umilają to świetnie dopracowane ilustracje.
„Tajemnicza historia w Styles” to pierwsze spotkanie czytelników ze sławnych Herkulesem Poirot. Jestem jednak przekonana, że dla nikogo nie będzie ostatnim. Lekturę serdecznie polecam, zarówno książki, jak i graficznej adaptacji, która ukazała się nakładem wydawnictwa Egmont.
Śmierć na Nilu
„Śmierć na Nilu” to piąty komiks, który ukazał się z okazji świętowania stulecia książek Agathy Christie. Jest on oczywiście graficzną adaptacją słynnej na całym świecie powieści, z detektywem Herkulesem Poirot w roli głównej.
Akcja dzieje się w Egipcie, podczas podróży statkiem wycieczkowym po Nilu. Młoda pani Doyle zostaje zamordowana we śnie, a niemalże każdy z pasażerów ma motyw, by się jej pozbyć. Wraz z Herkulesem Poirot krok po kroku odkrywamy szczegóły tej zagadkowej zbrodni. Główna podejrzana, czyli zazdrosna była narzeczona męża pani Doyle, ma niepodważalne alibi.
„Śmierć na Nilu” była jedną z pierwszych powieści spod pióra Agathy Christie, jakie w życiu przeczytałam i bardzo mocno zapadła mi w pamięć. Fabuła komiksu nie była więc dla mnie niespodzianką. Mimo tego przeczytałam go z przyjemnością. Miło było oglądać interpretację, którą przedstawili czytelnikom scenarzystka Isabelle Bottier i ilustrator Damien Callixte. Artyści zadbali o najdrobniejsze szczegóły, zachowując przy tym niezwykły klimat książki i dostosowując się pod względem graficznym do pozostałych komiksów z serii, które tworzone są przez innych artystów. Jestem dla nich pełna podziwu.
Komiks ma broszurowe wydanie i format A4. Został wydrukowany w pełnym kolorze. Jak już wspomniałam wcześniej, pod względem szaty graficznej, jest spójny z pozostałymi tomami serii, mimo że każdy narysowany jest przez innego artystę. Mimo że wszystkie komiksy tłumaczył pan Paweł Łapiński, to jednak „Śmierć na Nilu” oraz „Tajemnicza historia w Styles” są tłumaczone znacznie lepiej od pierwszych trzech tomów. Komiksowe dymki stały się zgrabne i nabrały prawdziwego wdzięku, podczas gdy tłumaczenie pierwszych trzech tomów wydaje się po prostu toporne.
Agatha Christie tworzyła historie ponadczasowe, które bez trudu potrafią wciągnąć nawet wymagającego czytelnika. Do tej pory nie znalazłam żadnej innej autorki lub autora, który dorównałby jej pomysłami na fabułę i nietypowym urokiem osobistym bohaterów. Jej książki po prostu trzeba przeczytać, nawet jeżeli nie lubi się kryminałów.
„Śmierć na Nilu” to udana adaptacja graficzna świetnej powieści. Komiks przeczytałam z prawdziwą przyjemnością i niecierpliwie czekam na kolejne tytuły. Mam nadzieję, że jakieś zeszyty ukażą się jeszcze w tym roku, a ja również będę miała okazję po nie sięgnąć. Polecam! Zdecydowanie warto!
Saturnin
Jakub Małecki ma już od dawna ugruntowaną pozycję w polskiej literaturze, a jednak Saturnin to pierwsza powieść jego autorstwa, jaką dane mi było przeczytać. Z pewnością nie będzie też ostatnią. Odłożyłam ją na półkę już kilka dni temu, ale nadal siedzi we mnie bardzo głęboko, wywołała mnóstwo emocji, a jednocześnie jest tak trudna do przedstawienia bez zbędnego spoilerowania, że będzie to wyjątkowo krótka recenzja.
Zaczyna się dosyć niepozornie. Tytułowy Saturnin to stosunkowo młody mężczyzna, pod trzydziestkę. Pracuje jako przedstawiciel handlowy, walczy z kompleksami, nadmiernym apetytem na słodycze i nieśmiałością wobec kobiet. Pewnego dnia dostaje telefon od matki, która informuje go, że zniknął jego dziadek. Satek wyrusza więc w podróż w rodzinne strony na poszukiwania, nie zdając sobie przy okazji sprawy, jak wiele podróż ta zmieni w jego postrzeganiu własnej rodziny.
Małecki oddaje głos Saturninowi, ale też jego matce i samemu dziadkowi. Czytamy listy, słuchamy opowieści i wspomnień. Do głosu dochodzą też osoby, których nie ma już dawno wśród żywych. Każda z przedstawionych historii to opowieść podszyta do pewnego stopnia lękiem bądź też pokazująca, jak łatwo można zaprzepaścić szansę na szczęście i coś dobrego. Jak łatwo możemy utracić to, co naprawdę cenne i jak kruche jest nasze życie. Jak wiele osób nosi maski, by dostosować się do wymogów społeczeństwa i jak wiele skrywa za nimi bólu, strachu przed życiem i poczucia winy.
Saturnin to opowieść zupełnie współczesna, ale mająca swoje główne źródło w czasach II Wojny Światowej. Jest to również historia bardzo osobista, o czym autor zdradza w posłowiu, które zmienia postrzeganie zarówno samej powieści, jak i poszczególnych jej elementów.
Mówiąc krótko, lektura Saturnina porusza bardzo głęboko. Wywołuje mnóstwo emocji, od wzruszenia i współczucia aż po poczucie ogromnej niesprawiedliwości i bezsilności. Nie pozwala na łatwą ani jednoznaczną ocenę wydarzeń i ludzi, co tak często jesteśmy skłonni robić.
Gorąco polecam. Na pewno nie pozostawi Was obojętnymi.
Waleczny. Zainiona Flota. Tom 4
Dowodzona przez Johna "Black Jacka" Geary'ego flota Sojuszu przedziera się przez światy Syndykatu. Wybudzony po 100-letniej hibernacji legendarny dowódca prowadzi ją od zwycięstwa do zwycięstwa zyskując szacunek u wroga, ale budząc też zazdrość wśród swoich oficerów.
Star Trek – kultowe wydanie encyklopedii gwiezdnej floty
Nakładem HarperCollins Polska 14 października br. do sprzedaży trafił „Star Trek. Statki Gwiezdnej Floty od 2294 do przyszłości”.
„Nadpłomień" III tom serii „Zaginione Miasta" Shannon Messenger
Sophie jest gotowa stanąć do walki. Jej zdolności nabierają coraz większej mocy, a jako że nieuchwytny Czarny Łabędź ignoruje prośby o pomoc, Sophie jest zdeterminowana, by znaleźć swoich porywaczy – nim oni znajda ją i ponownie uprowadzą.
„Realny świat” najnowszy tytuł Sary Pennypacker bestsellerowej powieści „Pax"
Pewnego lata dwoje dzieci odkrywa pośrodku miejskiego zgiełku zaczarowaną krainę…
Ware nie może się doczekać wakacji, kiedy będzie wreszcie mógł do woli bujać w obłokach i rozmyślać o średniowiecznych rycerzach.
Złowrogie niebo
[…] przeżywa całą masę wewnętrznych burz. A niektóre z nich potrafią rozerwać człowieka od środka.*
Cały czas coś robimy, gdzieś pędzimy i coś planujemy. Nigdy jednak nie zastanawiamy się, co może zdarzyć się za chwilę i jak wpłynie to na naszą przyszłość. W pewnych sytuacjach naprawdę lepiej by było, gdybyśmy nie dotarli do celu...
Zarys fabuły
Frankie odbiera video rozmowę od swojego współpracownika, który przekazuje jej swoje najnowsze odkrycie. Znany koncern spożywczy używa w swoich produktach składnika zagrażającemu życiu - przez niego wzrasta prawdopodobieństwo zachorowań na raka. Komuś jednak bardzo zależy na tym, by prawda nie wyszła na jaw i na oczach kobiety zabija jej kolegę. Pech chce, że Frankie dokładnie widzi postać mężczyzny, przez co i ona staje się celem mordercy. Przerażona prosi o pomoc przyjaciółkę z dawnych lat, która ma znajomości i umawia Frankie na spotkanie z agentką FBI - Maggie O'Dell. Podążając na spotkanie, nie jest świadoma tego, że nie powinna bać się tylko mordercy, ale również nieprzewidywalnej siły natury. Nad Alabamą szaleje tornado, które niszczy wszystko, co napotka na swej drodze.
Swego czasu bardzo często sięgałam po książki Alex Kavy i zawsze spędzałam z nimi kilka ciekawych godzin. Szczególnie upodobałam sobie cykl o Maggie, ale wiadomo, że nie da się tworzyć tylko jednego. Powstała nowa seria, a ja… jak to ja, zaczęłam czytać gdzieś od środka. Czy zabieranie się za Złowrogie niebo bez znajomości poprzednich części było dobrym krokiem?
Moje przemyślenia
Nie da się odmówić autorce, że w dalszym ciągu potrafi pisać, tak, by zaciekawić czytelnika. Od pierwszych stron Złowrogie niebo mnie zainteresowało i byłam ciekawa, jaki będzie rozwój wydarzeń. Alex Kava ma swój styl pisania i to nadal widać. Skupia się na wybranym wątku i jemu poświęca większość historii. Tym razem pokazuje, jak bezsilni jesteśmy w starciu z naturą, ale porusza również wątki kryminalne. Muszę jednak przyznać, że czuję lekki zawód. Motyw kryminalny był dość słabo opisany i praktycznie sam się rozwiązał. Drugim minusem było dla mnie powtarzanie bez przerwy różnych kwestii. To wygląda, jakby czytelnik nie był w stanie zrozumieć czemu jakaś rzecz dzieje się tak, a nie inaczej. I trzeba mu to za każdym razem tłumaczyć. No i chociaż dzieje się sporo w tej książce, to jednak brakuje mi w niej napięcia, niepewności i zagadek.
Słów kilka o bohaterach
Trudno mi tym razem stwierdzić, co myślę o postaciach, bo naprawdę mało się o nich dowiedziałam. Nie mogłam za bardzo się połapać w tym, kto jest kim. W głównych postaciach zrzucam to na krab braku znajomości poprzednich części. Czuć, że autorka tutaj kontynuuje odkrywanie tego, jacy są, jak postępują i co czują. Ja tutaj czułam się rzucona w sam środek. Nie są jednak źle wykreowani. Różne charaktery widać mimo wszystko. Ot, za mało o nich wiedziałam i tyle.
Na zakończenie
Złowrogie niebo to dobra książka, ale nieco słabsza w całym dorobku autorki. Czytało mi się ją szybko i dość przyjemnie, ale nie do końca dostałam to, czego oczekiwałam. Nawet sceny z tornadem były nijakie. Brak emocji oraz lepszej intrygi kryminalnej. To mój główny zarzut wobec tej książki. Nie czułam nic w trakcie czytania. Miło było na nowo spotkać Maggie i z nią „działać”, ale jednak było mi za mało. Nie jest źle, bo to nadal stara Alex Kava, ale jednak wiem, że stać ją na o wiele więcej.
Dla kogoś, kto dopiero zaczyna przygodę z kryminałami, to Złowrogie niebo może być dobrym wyborem. Polecam jednak zacząć od pierwszego tomu - Mrocznego tropu. Niby każda książka, to inna sprawa, ale postacie łączące je też mają sporo do powiedzenia i dobrze jest je poznać.
Śmierć w Błękitnej Lagunie
Śmierć w błękitnej lagunie obiecuje dość sporo i rozpoczyna się z przytupem. Jednak na obietnicach się kończy, a najciekawszym fragmentem tej powieści jest niestety początek. Cała historia oscyluje wokół wycieczki grupy przyjaciół. Islandia ma być dla nich spełnieniem marzeń, jednak jeden z nich znajdzie tam śmierć (o tym, kto ginie dowiadujemy się niestety z opisu na IV stronie okładki, choć w treści jest to przez jakiś czas tajemnicą), a inni poznają prawdę o sobie. Za to czytelnicy mieli poznać tajemnicę, poczuć dreszcz emocji, a przede wszystkim poczuć zaciekawienie. Jednak nic takiego się nie stało…
Powieść stworzył duet pisarski: Edyta Szudrowicz i Witold Dębczyński (który niestety zmarł, zanim powieść ujrzała światło dzienne). O tym, że współpraca ta była raczej zgodna świadczyć może fakt, że pod względem warsztatowym powieść jest jednolita i nie ma w niej żadnych sprzeczności, choć finał całej historii jest dość pogmatwany i chaotyczny – ma też zupełnie inne tempo niż poprzednie rozdziały. Uznałam jednak, że to raczej problem przekombinowania fabularnego aniżeli niemożność porozumienia się między autorami.
W zasadzie trudno mi znaleźć cokolwiek co uznałabym za mocny element powieści. Ani zagadka kryminalna nie jest jakoś szczególnie wciągająca, ani bohaterowie nie są zbyt charakterystyczni (za to wszystkich można z powodzeniem nie polubić), fabuła nie porywa, a zakończenie rozczarowuje. Wracając do bohaterów, muszę przyznać, że niektóre ich motywacje były dla mnie niejasne oraz nielogiczne, bardzo nie podobało mi się również to, że postacie kobiecie zostały przedstawione stereotypowo (próżno szukać tu prawdziwych uczuć w relacjach). Dialogi między bohaterami zostały rozpisane dość nienaturalnie – niektóre były kiczowate, inne śmieszyły. Problemem było dla mnie również naszpikowanie fabuły wątkami, które miały wprowadzać fałszywe tropy, a jednak moim zdaniem po prostu wybijały z rytmu i irytowały. Trudno było nie odnieść wrażenia, że treść jest naszpikowana mnóstwem niepotrzebnych informacji, przez co książkę tę zaklasyfikowałabym bardziej do gatunku powieści obyczajowej, gdyż kryminalny jest tu jedynie początek i koniec.
Niestety muszę przyznać, że dawno nie czytałam tak bezbarwnej i pozbawionej życia lektury. Nie napiszę tutaj, że jest to dziełko koszmarne, ponieważ zdarzyło mi się w przeszłości czytać naprawdę złe książki, ale Śmierć w błękitne lagunie to po prostu bardzo, ale to bardzo słaby przeciętniak. Na pewno nie jest to tytuł godny polecenia.
Ostatni lot
Napisanie thrillera psychologicznego nie jest prostym zadaniem. Trzeba umieć odpowiednio wyważyć wszystkie składniki, aby wzbudzić u czytelnika konkretne emocje – strach, lęk, niepokój i wielką ciekawość, która nie pozwala oderwać się od książki. Intryga musi elektryzować, otumaniać i wzbudzać wielkie zainteresowanie. Czy Ostatni lot to dobry thriller?
Clarie Cook powinna czuć się najszczęśliwszą kobietą na świecie. Powinna, ale nie jest. Wszystko przez agresję i ataki przemocy męża, Rory’ego Cooka. Niestety, Clarie nie może po prostu odejść, a wszystko z powodu obrazu małżeństwa, jaki buduje jej partner w przed całym narodem. Kobieta chce się uwolnić i opracowuje plan, który ma pomóc jej zniknąć. Niestety, w wyniku jednej decyzji Rory’ego jej misternie planowana intryga, wali się jak domek z kart przy podmuchu mocniejszego wiatru. Zdesperowana kobieta na lotnisku poznaję Evę – pogrążoną w żałobie żonę, która chcę zniknąć. Kobiety postanawiają zamienić się miejscami i lotami. Eva leci do Portoryko, a Clarie do Berkeley. Obie stawiają wszystko na jedną kartę. Czy kobietom uda się zniknąć? I która z nich kłamie?
Nie czytajcie blurba, bo on za wiele zdradza i odbiera niemal całą radość z poznawania fabuły. Ostatni los to świetny materiał na film – przy wszystkich dodatkach może zachwycić. Jednak w tej wersji ma kilka wad. Akcja jest prowadzona nierówno – przyśpiesza, aby za chwilę zwolnić. W niektórych fragmentach wszystko było zawieszone, co osłabiało mój zapał i ciekawość. Autorka zdecydowała się na dwutorowe prowadzenie akcji. Jedną perspektywę, teraźniejszą, oddała Clarie, a w retrospekcjach poznawałam prawdziwe życie Evy. Obie kobiety niosły ze sobą bagaż doświadczeń i uciekały. Obie chciały lepszego, innego życia. W postaci Eve coś mi nie zagrało – nie wszystko było spójne.
Ostatni lot to historia, przy której można się dobrze bawić, bo pomimo kilku wad, to przyjemna książka. Fabuła i intryga wywołuje dreszczyk, a jedno pytanie wciąż nie daje spokoju. Żeby poznać odpowiedź, musimy przeczytać książkę do końca. Alternatywne scenariusze układałam w głowie niemal przez cały Ostatni lot i byłam zaskoczona ostateczną wersją.