kwiecień 20, 2025

Rezultaty wyszukiwania dla: Świat Książki

środa, 22 sierpień 2018 11:20

Najpierw mnie pocałuj

Leila od zawsze żyła gdzieś na granicy towarzyskiej, ale miała przecież matkę; jednak gdy kobieta po długiej chorobie umiera, bohaterka musi stanąć na nogi o własnych siłach. Pomaga jej w tym specyficzne forum -Czerwona Pigułka- gdzie użytkownicy mogą swobodnie porozmawiać na wszelkie nurtujące ich tematy. Tam poznaje Adriana, założyciela, a potem... Tess. Kobietę, która chciałaby się "wymeldować", lecz nie chce tym samym sprawiać przykrości najbliższym. Leila dostaje więc zadanie- ma wcielić się w wirtualne życie dopiero co poznanej kobiety na tyle dobrze, by nikt nie odkrył, iż z Tess dzieje się coś złego. Czy Leila, nie nawykła do innych ludzi, poradzi sobie z zadaniem... ?

Gdybym trafiła na tę pozycję w bibliotece, zapewne odrzuciłabym ją po jednym spojrzeniu na okładkę. Front kojarzy mi się ze screenem z jakiejś gry, nie jest zbyt przyciągający. Wiem, wiem- okładka nie musi być piękna, żeby treść wciągnęła w fabułę. Nierzadko zdarza się przecież, że piękne fronty kryją w sobie dość marną historię. W tym przypadku nie mogę powiedzieć, że tak było. Mam bowiem mieszane uczucia co do Najpierw mnie pocałuj.

Na świat patrzymy oczami Leili, poniekąd samotnicy z wyboru. Jej codzienność stanowiła opieka nad chorą matką oraz przesiadywanie przy komputerze. Po śmierci rodzicielki niewiele się zmieniło- dziewczyna musiała znaleźć pracę, lecz i ona wiązała się z pracą przed elektronicznym pudełkiem. Zero bliskich przyjaciół, zero kontaktów z kimkolwiek "w realu". Tylko ona i komputer. Dlatego tak łatwo wciągnęła się w Czerwoną Pigułkę, forum, gdzie użytkownicy mogli snuć przeróżne refleksje do woli. Pewnie i dlatego tak łatwo przystała na propozycję Adriana, moderatora oraz założyciela, który był dla niej swoistym idolem. 

Czytając, ciągle miałam wrażenie, że Leilato  przez brak własnego życia prywatnego tak łatwo wcieliła się w Tess. Co więcej, bohaterka w swych działaniach jest niezwykle metodyczna, ani razu nie wahając się nad moralnością przydzielonego jej zadania. Po prostu zbierała informacje od kobiety po drugiej stronie szklanego ekranu, a gdy przyszedł czas, wykorzystywała je. Wiedziała, co i w jaki sposób napisać do konkretnej osoby, jak stworzyć całą otoczkę realności wokół "projektu". Czy to jednak tak do końca źle o niej świadczy... ? Nie była mózgiem całej tej operacji "wymeldowania się", a jedynie pionkiem w chorej grze Adriana- bo jeżeli jemu dałaś znak, że chcesz się zabić, nie było już odwrotu. 

Moim zdaniem nie jest to tak do końca thriller psychologiczny; nie ma tego charakterystycznego uczucia napięcia pod tytułem "co dalej zrobi bohaterka?". Podczas lektury raczej czułam się tak, jakbym czytała pamiętnik Leili lub brała udział w swoistym procesie wydostawania się dziewczyny z jej skorupy. Tak, jakby wcielenie się w inną, bardziej rozrywkową kobietę, w jakiś tajemniczy sposób wpłynęło na zamkniętą w sobie Leilę. Jakby łatwiej jej było być kimś innym, niż nią samą.

Mam wrażenie, że cała "nagabująca" działalność Adriana jest troszeczkę mało rozwinięta, wręcz odsunięta na boczny tor. A przecież to od niego wszystko się zaczęło i chętnie poczytałabym coś więcej na ten temat. Czytelnik nie ma szansy wczuć się w pełni w sytuację- ani z perspektywy osoby, która ponoć marzy o śmierci, ani tym bardziej z wcielającego się. Leila działa niczym zaprogramowany robot, a emocje związane z -bądź co bądź- bardzo poważną decyzją, są nikłe. Ot, dzień jak co dzień. Tak jakby główna bohaterka cały czas wcielała się w osobę pragnącą popełnić samobójstwo, a jedyny stres wiązał się z mailem od osoby, o której "wymeldowująca się" kompanka nigdy nie wspomniała.

Stąd też moje mieszane uczucia co do książki Najpierw mnie pocałuj. Jeżeli sami chcecie się przekonać, jak to jest z "robotyzmem" Leili, zachęcam do lektury. 

Dział: Książki
środa, 22 sierpień 2018 10:38

Rycerz kielichów

Niektórzy twierdzą, że sny są sposobem na opuszczenie szarej rzeczywistości i wejście do zupełnie innego świata- świata tak realnego, jak ten, który nas otacza. I może czasami rzeczywiście chcielibyśmy zostać jak najdłużej w tej sennej ułudzie...

Główny bohater jest jak każdy z nas. Jego codzienność pozbawiona jest marzeń, a dnie mijają mu na pracy zarobkowej, a następnie odpoczynku. Nic nie budzi w nim zachwytu, żadnych głębszych emocji, wzruszeń. Żyje, by żyć. I nic więcej. Ale... jednej nocy śnił, iż podróżuje w przestworzach na ogromnym smoku. Później jego rutynową egzystencję przerywa tajemnicza kobieta, która szeptem obiecuje, że może śnić dla niego. W jednej sekundzie z poukładanego życia szarego obywatela tworzy się rzeczywistość, w której Lanne Lloch l'Annah może zostać albo wielkim przegranym, albo bohaterem.

Pana Piekary nikomu nie trzeba przedstawiać; dotychczas fantastyka była na szarym końcu gatunków, po które sięgałam, a jednak poznanie twórczości pana Jacka diametralnie to odmieniło. Nie powiem, literackiego wsparcia udzieliły również inne książki tej kategorii, równie dobre, lecz to do utworów naszego polskiego pisarza mam przedziwny sentyment. 

W świecie realnym nie poznajemy jego imienia, zaś w sennej rzeczywistości społeczeństwo zwie go Lanne Lloch l'Annah. Tak i nasz bohater, jak i reszta owego świata są zdziwieni jego powrotem; byli przekonani, że mężczyzna przestraszył się wizją małżeństwa z ukochaną Kordelią i zwyczajnie uciekł, porzucając narzeczoną tuż przed zaślubinami. Lanne ma jednak zbyt wiele dziur w pamięci, aby znaleźć odpowiedź na niezadane pytania, widniejące na twarzach dawnych kompanów. No i jest jeszcze gniew władczyni, wspomnianej Kordelii, który musi nieco ułagodzić... choć nie do końca pewien, bohater ma przeczucie, że nie trafił do owej rzeczywistości przypadkiem. Czuje, że zostanie przelane wiele krwi niewinnych, a granice państw zostaną naruszone. Mimo że nienauczony walki, musi stawić czoła wrogim wojskom. Ale od czego jest wiedza militarna, poznana w życiu realnym... ?

Autor wprowadza nas tym razem w świat snów, który dla głównego bohatera chwilami zdaje się bardziej realny, niż ten, w którym przyszło mu żyć. Dotąd prowadził dość nudne i poukładane życie, a tu taka diametralna zmiana. Powiem szczerze, że aż strach pomyśleć, że i nas mogło by przenieść w świat mar sennych... szczególnie, jeśli nie śni się nic przyjemnego. 

Rycerza kielichów się nie czyta, jego się pochłania. Liczne przeskoki z jednego świata w drugi sprawiają, iż akcja wartko rwie przed siebie, nie zostawiając nam ani sekundy na znudzenie lekturą. Do tego dochodzi również fakt, że od momentu, w którym Lanne rozpoczął swoją senną przygodę, także jego życie ziemskie znacznie się zmieniło. Jest bowiem ktoś, kto czyha na jego życie. I nie chce, aby ponownie dostał się do wyśnionego przez niego i Annę, tajemniczą kobietę będącą swego rodzaju "wzmacniaczem" snów, świata. 

Intrygi, intrygi i jeszcze raz intrygi. To także znak charakterystyczny tejże książki. Choć w wyśnionym świecie mężczyzna pozostawił swych wiernych druhów, po jego powrocie nierzadko ciężko stwierdzić, kto tak naprawdę jest mu przychylny. Ostatecznie są ludzie idący za tym, kto obieca im więcej. Jak wyczytałam, Rycerz kielichów wydany przez Fabrykę Słów, jest wznowieniem książki wydrukowanej kilka lat temu. Tym samym rodzi się pytanie, czy pan Piekara planuje wydać kolejne części?

Tak czy owak, Rycerz kielichów zasługuje na polecenie tym, którzy rozkochani są w twórczości Jacka Piekary. Sięgnijcie, gdyż tuż za rogiem czeka na Was przygoda... i przejażdżka na pewnym oswojonym smoku. 

Dział: Książki
poniedziałek, 13 sierpień 2018 11:55

Dziedzictwo Posłańca

22 sierpnia nakładem Fabryki Słów ukaże się książka ze świata cyklu Demonicznego Petera V. Bretta.

O KSIĄŻCE:

Historia walki o ocalenie ludzkości została opowiedziana do końca. Wypełniło się przeznaczenie, bardowie mogą opiewać w pieśniach odwagę bohaterów. Ale to tylko część opowieści.
Poznaj historię Briara, dziwnego chłopca, który nie walczy z demonami a jednak przeżywa spotkania z nimi. Zanim odegrał wielką rolę w czasie krasjańskiej inwazji był tylko dzieckiem, które przeszło przez piekło.
Dowiedz się, jak wiele zmieniło się w Potoku Tibetta po wizycie Wyzwoliciela.
Poczuj nadzieję przepełniającą strwożone serca na dźwięk rogu Opiekuna Harrala.

Za plecami bohaterów zawsze stoją dzielni ludzie, których imiona nie rozbrzmiewają w pieśniach. „Dziedzictwo posłańca” to ich historia.

FRAGMENT KSIĄŻKI --> TUTAJ 

O AUTORZE:

  • Autor najbardziej błyskotliwego fantastycznego debiutu ostatnich lat. Powieścią „The Painted Man” rozpoczął inwazję na księgarskie rynki całego świata. Ledwie się ukazała, a prawa do wydania książki mają już m.in. kraje Ameryki Północnej, Wielka Brytania, Niemcy, Francja, Grecja, Japonia, Rosja, Polska, Czechy i Hiszpania. W toku negocjacji są Chiny, Węgry, Serbia, Włochy i Turcja.
  • Podkreśla, że jego pierwszą znaczącą lekturą – pozaszkolną i bez obrazków – był „Hobbit”. Po starszym bracie odziedziczył też komiksy X-man. Pisarz uważa, że te dwa, z pozoru mało znaczące fakty, ukształtowały jego dorosłe życie.
  • Studiował na uniwersytecie w Buffalo.
  • Zdobył licencjat z j. angielskiego, krótko zgłębiał historię sztuki.
    Prowadził sklep z komiksami.
    Następnie pracował w wydawnictwie medycznym, gdzie, jak dziś ocenia, siedząc
    w biurowym boksie roztrwonił 10 najlepszych lat swego życia.
    Pisał książki, z których nie miał nadziei żyć.

Tłumaczenie: Marcin Mortka
Premiera: 22 sierpnia 2018
ISBN: 978-83-7964-344-8
Oprawa: broszurowa
Liczba stron: 338

Dział: Książki

"Bękarty wojny" dla nastolatków. "Wredne dziewczyny" w nazistowskich realiach. Media Rodzina już 19 września wyda "Sierota, bestia, szpieg" Matta Killeena.

Dział: Książki
piątek, 10 sierpień 2018 20:38

Władca cieni

Wielu fanów świata Nocnych Łowców marzyło i niecierpliwie czekało aż ich ulubiona pisarka wyda kolejną książkę. „Władca Cieni” to drugi tom serii „Mroczne Intrygi”, w której Cassandra Clare opowiada zupełnie nowe historie z uniwersum, w którym swoje przygody mieli Clary i Jace.

„Pani Noc” rozpoczyna się pięć lat po wydarzeniach przedstawionych w „Mieście Niebiańskiego Ognia”, po których Nocni Łowcy znaleźli się na skraju zagłady. Ich świat wyraźnie nigdy nie zazna spokoju i zawsze będzie się w nim coś działo. W pierwszej części ,,Mrocznych Intryg'' podstawą fabuły było odnalezienie tajemniczego nekromanty. We „Władcy Cieni” jednak sytuacja znacznie bardziej się komplikuje, pojawia się wiele nowych wątków, tajemnic i intryg. Na tym fantastycznym tle rozgrywały się będą sceny związane z przyjaźnią, miłością i różnego rodzaju tragediami. Pisarka pokazała, jak wielkim uczuciem darzy swoich bohaterów i to ich postawiła tutaj na pierwszym planie.

Po raz kolejny wkraczamy do pełnego magii świata, z którego nie sposób uciec. „Władca Cieni” to zdecydowanie udana kontynuacja serii, która rozpoczęła się tomem „Pani Noc”. Jednak poza tym, że Cassandra Clare ponownie pozwoliła nam przeżyć niezwykłe przygody i zwiedzić krainę swojej wyobraźni, to zrobiła czytelnikom kolejny prezent. W powieści, mimo że nie są oni głównymi bohaterami, spotykamy się z Clary i Jace’m, a to nie wszystko. Na czytelników czeka jeszcze więcej fantastycznych niespodzianek.

Na podstawie serii „Dary Anioła” spod pióra Cassandry Clare powstał najpierw pełnometrażowy film fabularny, a potem kilkusezonowy serial. Jej książki są niezwykle popularne i poczytne, a ona, jako pisarka, wciąż się rozwija. Przyznam szczerze, że „Miasto Kości” (pierwszy tom cyklu „Dary Anioła”) było dość naiwną, lekko infantylną powieścią. W serii „Diabelskie Maszyny” widać już lekką poprawę, ale dopiero „Mroczne Intrygi” niosą ze sobą prawdziwą rewolucję. Bardzo przyjemnie jest obserwować, jak dobra pisarka staje się jeszcze lepsza.

Żeby nie było zbyt różowo, w mojej opinii na temat książki nie ma samych „ochów” i „achów”. Cassandra Clare pokazała, jak barwnie potrafi przedstawić świat, jego niezwykłości, potwory, walki Nocnych Łowców. Wciąż jednak najbardziej lubi sceny romantyczne i czasami wręcz na siłę prezentuje je czytelnikom. I tym razem romans (a może nawet nie jeden) wypchnął się w fabule na pierwszy plan.

Lubię świat Nocnych Łowców, bardzo podoba mi się styl, w jakim pisze Cassandra Clare, doceniam również jej wyobraźnię. Z pewnością sięgnę po każdą, kolejną książkę spod jej pióra i już nie mogę doczekać się trzeciego tomu „Mrocznych Intryg”. Mam nadzieję, że wydawnictwu Mag uda się oddać w ręce czytelników „Królową powietrza i ciemności” (tytuł roboczy) już w przyszłym roku. Oby tak się stało!

Dział: Książki
czwartek, 09 sierpień 2018 10:18

World of Warcraft: Cisza przed burzą

Z “Ciszą przed burzą” Christie Golden tracę podwójne dziewictwo - jest to pierwsza książka na podstawie jakiekolwiek gry, jaką czytam i jest to książka o World of Warcraft. WoWie, w którego nigdy nie grałam - jako jedno z niewielu mmo omijałam je szerokim łukiem ze względu na płacenie co miesiąc całkiem sporego abonamentu. Osobiście wolę mmo z worka f2p - free to play, z system item mall, gdzie sama decyduję na co moje ciężko zarobione pieniążki idą i czy idą w ogóle. Do tego docierały do mnie wstrząsające urban legends krążące po sieci, o ludziach którzy zapomnieli, że studiują, że mają dom i rodzinę, a nawet, że należy się myć... bo kolejny rajd i przygotowania do niego były ważniejsze. WoW zawsze więc kojarzył mi się z grą społecznie, finansowo i higienicznie niebezpieczną, zwłaszcza przy łatwości z jaką uzależniam się od gier.

Postanowiłam więc do tej recenzji podejść dwubiegunowo i lekko eksperymentalnie, bo to, że ja nigdy nie grałam w WoWa, nie oznacza wcale, że większości moim znajomym ta gra jest obca. I tak, do wspólnego czytania zaprosiłam więc WoWca znającego tę grę od podszewki, co by tłumaczył mi zawiłości i niuanse fabuły (sic! - źle wybrałam, ale o tym za chwilę) oraz ocenił “Ciszę przed burzą” razem ze mną - totalnym newbie w tej tematyce - z perspektywy gracza/użytkownika. Co prawda mój wybór towarzysza nie był do końca trafny, bo się okazało, że to ten typ, co idzie ubić moby na spocie nie zwracając uwagi po co tylko co i gdzie, ale razem przedzieraliśmy się przez kolejne strony komentując na bieżąco, poczyniając stosowne notatki oraz sprawdzając na necie co ciekawsze kwestie. Z resztą jestem chyba ostatnią osobą, która może rzucać kamieniem o brak czytania dokładnie questów - bo tak naprawdę co mnie obchodzi, że z mobów, z których dropię itemki np. oczka ma być napój dla ciężko chorej córki kuzynki drugiej żony ojca wieśniaka z sąsiedniej wsi, co to zraniła się w nogę ratując z bagna konika sąsiadki, tej o tam pod lasem za studnią. Dawaj expa autochtonie, kasiora i next one. No chyba że to jest “Wiedźmin”, ale o tej grze wieść gminna mówi, że najpierw był chyba jakiś serial, a dopiero potem gry i książki ;) ...

Jak się okazało ku mojemu zdziwieniu sama Christie Golden nie jest mi także całkowicie obca, bo jest to pisarka, która lubuje się w tworzeniu powieści transmedialnych - a więc w jej dorobku jest prawie 50 książek z uniwersum Star Wars/Trek/Craft, Assassin's Creed czy D&D. No i oczywiście kilkanaście pozycji związanych z World of Warcraft. Ja miałam okazję czytać wcześniej “Wampira z mgieł” osadzonego w Ravenloft - czyli jednym ze światów z D&D - i wspominam tę książkę jako przyjemne czytadło w gotycko wampirycznym klimacie.

Sama “Cisza przed burzą” to tak naprawdę prolog do siódmego już dodatku do World of Warcraft - “Battle for Azeroth”, który premierę swoją będzie miał 14 sierpnia. Po dwóch stronach barykady naprzeciw siebie stoją Sylwana Bieżywiatr - aktualny wódz Hordy oraz młody Anduin Wrynn, bardzo naiwnie-idealistyczny król Wichrogrodu. I jako, że młodość rządzi się swoimi prawami, Anduin wierzy i dąży do pokoju z Hordą, a pierwszym krokiem ma być spotkanie między Porzuconymi, a ich ludzkimi żywymi rodzinami. I jak to się mówi, i to bardzo mądrze - dobrymi chęciami piekło jest wybrukowane, a kobiecie nigdy się ufać nie powinno. Książka, więc traktuje o uprzedzeniach, dyskryminacji, nienawiści i strachu przed odmiennością oraz bólu odrzucenia i niezrozumienia. To ważne i ciężkie tematy, więc każda pozycja, która o nich mówi mądrze i z różnych punktów widzenia, jest na pewno lekturą wartościową. Na pewno nie spodziewałam się czegoś takiego po książce dotyczącej gry, więc jak najbardziej w trakcie czytania byłam pozytywnie zaskoczona. Choć język jest raczej prosty i nieskomplikowany, a niektóre zdania brzmią lekko trywialne, to jednak dzięki poruszeniu takiej tematyki książka na pewno bardzo zyskała w moich oczach jak i w odbiorze.
Głównym jednak wątkiem “Ciszy” jest tajemnicza substancja - Azeryt o zadziwiających właściwościach i właśnie o niego będzie się walczyć na nowo wprowadzonych battlegroundach w dodatku. W powieści poznajemy jego pochodzenie i dowiadujemy się dlaczego żadna z frakcji nie chce, by ten materiał dostał się w ręce opozycji. A jest o co walczyć - uwierzcie mi. Wiele wskazuje także na to, że Horda i Przymierze w niedługim czasie będą musiały znowu współpracować.
Minusem tej książki, co zauważyliśmy oboje, jest na pewno to, że występują w niej albo dobre, albo złe postacie, zabrakło nam tej “szarej strefy”, niejednoznaczności i jakichś poważniejszych intryg. Książka jest zdecydowanie przeznaczona dla dość młodych czytelników i w większości, niestety moim osobistym zdaniem, zbyt “przegadana”, ale swoje zadanie, jako prologu, jak najbardziej spełnia w 100%.

O WoWie, jak wspominałam już na początku, wiem niewiele, ale praktycznie bez większych problemów i bardzo gładko zostałam wprowadzona w całą historię i poza kilkoma początkowymi wątpliwościami szybko udało mi się w niej odnaleźć. Książkę może więc bez problemu czytać ktoś, kto z WoWem, tak jak ja, nie miał nic wspólnego, ale myślę że jest to głównie pozycja skierowana dla grających fanów. Jedyne co, to mój czytelniczy towarzysz nie mógł zrozumieć dlaczego oryginalne anglojęzyczne nazwy uległy spolszczeniu zwłaszcza, że WoW nie ma przecież nakładki w języku polskim. Ja za to ze zdziwieniem odkryłam, że nawet z ciekawości mam ochotę sięgnąć po kolejne książki tej autorki - nie tylko, by uzupełnić sobie bardziej chronologicznie całą historię ze świata World of Warcraft, ale i po inne pozycje związane z uniwersum Star Wars.

Dział: Książki
poniedziałek, 06 sierpień 2018 10:00

Zaparkuj w Lubelskiej Zonie - Spotkanie premierowe

Stalkerzy i Stalkerki!

29 sierpnia będziemy mieli kolejną, wspaniałą okazję do spotkania!
Tym razem parkujemy w LUBELSKIEJ ZONIE ;)

Kiedy? 29 sierpnia w godzinach 17:30 - 20:30

Gdzie? Księgarnia Świat Książki, ul. Staszica 2, Lublin

sobota, 04 sierpień 2018 13:48

Magia krwawi

 

Żyjemy w niebezpiecznym świecie. Jeśli ujrzysz szansę na szczęście, walcz o nie,żebyś potem nie zalewała. *

Rodziny się nie wybiera, nie poradzimy nic na to, z kim nas łączą więzy krwi. Możemy jednak zdecydować czy chcemy być tacy jak oni, czy też pójdziemy własną drogą, nieraz trudniejszą, ale zgodną z naszymi poglądami. Nie pochodzenie o nas świadczy, a czyny. Co jednak gdy nie chcą o tobie zapomnieć dać odejść, a wręcz pragną twojej śmierci?

Zbyt piękne byłoby, gdyby Kate długo miała spokój. Na Atlantę spada siedem plag. Jad, Potop, Huragan, Wstrząs, Bestia, Pożoga i Mrok zesłane przez boginie chorób pustoszą miasto, ale ich działanie ma też inny cel. Oprócz siania paniki pragną zdobyć władzę, a Kate robi wszystko, by do tego nie doszło. Tylko czy wygra z silniejszą przedstawicielką swojej rodziny? Czy fakt, że zaczęła mieć przyjaciół i w ogóle przestała być samotna nie okaże się jej słabym punktem, porażką?

Jeśli miałabym wskazać swoją ulubioną serię z gatunku urban fantasy, to bez chwili wahania wymieniłabym między innymi Kate Daniels. Przed chwilą zamknęłam czwarty tom serii - Magia krwawi i... cóż, ponownie się nie zawiodłam na Ilonie Andrews.

Mogłoby się wydawać, że kolejne tomy powinny być słabsze i często tak jest, ale ten duet pisarski pokazuje, że z każdą kolejną częścią może być tylko lepiej. Magia krwawi to jeszcze więcej akcji, walki, krwi, mitologii oraz poczucia humoru. Ilona Andrews dba, by niczego nie było ani za dużo, ani za mało, miesza ze sobą wszystko i oddaje w ręce czytelników powieść, która bawi, fascynuje i nie pozwala o sobie zapomnieć. Mitologiczne postacie, magia, nadnaturalne istoty, walka dobra ze złem, zacierające się granice - wszystko to sprawia, że nie da się narzekać na brak wydarzeń, niepewność oraz nagłe zwroty akcji. Co ważniejsze w tym tytule wiele wątków nabiera rozpędu i ujawniają się nowe informacje, jest co analizować i myśleć nad tym, jak poukładać to w całość.

Co się tyczy postaci, to z każdą częścią pojawiają się nowi bohaterowie, którzy nie tylko wnoszą coś do historii, ale i plączą. Niemniej nie można odmówić Ilonie Andrews, że każda postać ma swoją osobowość i potrafi zaskoczyć nie jeden raz. Nie da się ich nie lubić i im nie kibicować. Niezwykle realni i pełnowymiarowi, z wadami i zaletami. Uwielbiam Kate i Jego Futrzastość, ale muszę przyznać, że na początku irytowali mnie swoim dziecinnym zachowaniem i boję się kolejnych dramacików miłosnych, chociaż w dalszej części książki odzyskali rozum i mam nadzieję, że to się utrzyma.

Dobry tydzień zajęło mi czytanie, ale nie dlatego, że Magia krwawi była nudna czy coś innego. Gdybym tylko mogła, pochłonęłabym ją na raz. Książka wciąga od pierwszych stron i trzyma w napięciu do samego końca, dostarcza wielu wrażeń i zachwyca wielowątkowością, wplecioną mitologią oraz przedstawionym światem, gdzie technika i magia toczą ze sobą boje. Nie zliczę, ile razy śmiałam się, zgrzytałam zębami i z zapartym tchem obserwowałam bieg wydarzeń. Poza tym małym minusem, jakim było zachowanie Kate i Currana nie mam do czego się przyczepić i jeszcze nie raz będę wracać do tego tomu, jak i całej serii.

Magia krwawi trzyma poziom swoich poprzedniczek i daje pewność, że to jeszcze nie koniec. Jeśli znacie poprzednie tomy, to ten was nie zawiedzie. Z kolei jeśli macie serię przed sobą, a lubicie dobre urban fantasy, to możecie być pewni, że Kate Daniels jest odpowiednim wyborem.

Dział: Książki
piątek, 03 sierpień 2018 20:45

Początek

Nory Roberts, amerykańskiej pisarki, autorki ponad 225 romansów, wielokrotnej zdobywczyni RITA Award i wielu innych nagród, nie trzeba przedstawiać. A recenzje książek z cyklu Oblicza śmierci, pisane pod pseudonimem J. D. Robb , futurystycznych romansów kryminalnych, pojawiały się kilkakrotnie na łamach Secretum.pl. Nora Roberts jest poniekąd gwarantem, lekkiej, ale nie infantylnej, przyjemnej i wciągającej lektury. Dlatego, gdy pojawił się Początek, tom pierwszy nowego cyklu Kroniki tej jedynej, z przykuwającą wzrok okładką, sięgnęłam po nią bez wahania, licząc na przyjemną odmianę w bądź co bądź, dość ciężkim kanonie moich lektur. A powieść swoim opisem zaintrygowała mnie, tym bardziej, że pisarka podjęła się nowej, jak dla siebie tematyki - postapokaliptycznej.

Akcja powieści rozpoczyna się w Dumfries w Szkocji, gdzie rodzina MacLeodów spotyka się, by uczcić koniec roku. Przypadkowe polowanie, rodzinne spotkanie wieńczące rok, zamienia się w ogólnoświatową pandemię. Tajemniczy wirus przyniesiony przez jednego z członków rodziny MacLeodów, przyczynia się do śmierci większości ludzkości. Ci, co nie ulegli chorobie muszą przetrwać w nowej rzeczywistości, w której grasują Najeźdźcy i Wojownicy Czystości, a pomiędzy zwykłymi śmiertelnikami zaczynają pojawiać się magiczne istoty, osoby obdarzone mocami, a także czarownicy. Świat musi, jak feniks z popiołów ponownie się odrodzić, a od ludzi zależy, w jakiej postaci.

Postapokalipsa, gdyby nie fakt, że traktuje o zagładzie, jest tematem romantycznym. Uwodzi, bowiem czytelnika swym czarem tworzenia świata na nowo, ma coś w sobie z robinsionady, a że współczesny świat odarty jest już z tajemnic, bo nawet jeśli nie stać nas na podróż w odległe krainy, to wystarczy włączyć Internet, Instagram, Google Earth i wszystko jest, powiedzmy, że na wyciągnięcie ręki. Nic nie pozostało do odkrycia, a zatem też nie ma miejsc, gdzie można by coś tworzyć na nowo. Dlatego też postapokalipsy są tak uwodzicielskie dla czytelników, a jak widać na przykładzie pani Roberts, również dla pisarzy.

A jak poradziła sobie pani od romansów i kryminałów ze zgładzeniem znakomitej większości ludzkości? No cóż, nie należy spodziewać się cudów. Jest to taka apokalipsa w wersji soft. Owszem pisarka opisuje od czasu do czasu okrucieństwa i bestialską naturę człowieka, ale wszystko wydaje się być złagodzone, powierzchowne i nie sięga głębiej. Bohaterowie są świadkami tragedii, brutalnych napaści, niesprawiedliwości, które dotykają ich również osobiście, a jednak relacje z ich przeżyć odbiera się, jak przesuwające się kadry z filmu, bez większej refleksji, ot, takie scenki rodzajowe akcentujące wynaturzenie ludzi. Poza tym zdecydowanie bardziej Nora Roberts skupia się na indywidualnych postaciach i ich perypetiach, niż nad samym światem i tym, co się z nim dzieje w trakcie pandemii. Fabuła Początku rozgrywa się dokładnie tak, jak spore gro książek tego gatunku; tajemnicza epidemia dziesiątkuje ludzkość, która popada w chaos i dzieli się na obozy DOBRA i ZŁA. Czytelnicy, którzy mają za sobą lekturę Bastionu Stephena Kinga mogliby rzec wręcz, że jest to skrócona, uproszczona i ubaśniowiona wersja, a nawet, że jest kalką powieści Kinga. Tworzenie się obozów DOBRA i ZŁA, dziwne moce, zakładanie nowego osiedla dla tych, co przetrwali, to wszystko już zostało napisane w Bastionie. Czym więc różni się Początek pod względem fabularnym od Bastionu? Po pierwsze proweniencją wirusa i magicznych mocy. U Kinga wirus “uciekł” z wojskowego laboratorium, a siły DOBRA i ZŁA mają raczej swe biblijne źródło, u Nory Roberts zarówno wirus, jak i siły nadnaturalne odwołują się do Tuatha Dé Danann.

Początek niestety rozczarowuje. Po pierwsze został najprawdopodobniej źle przetłumaczony, a z pewnością nie włożono odpowiedniej ilości czasu na prace redakcyjne. Czytałam książki Nory Roberts i nie pamiętam tak topornych dialogów, jakie niestety pojawiają się w tej pozycji. Pierwszą połowę książki czyta się z wielkim bólem, śledząc sztuczne rozmowy pomiędzy bohaterami. Możliwe, że autorka nie czuje się jeszcze zbyt pewnie w tym gatunku, ale jednak raczej skłaniam się ku teorii słabego tłumaczenia. Po drugie fabuła, która przewidywalna jest do bólu, a wielu będzie kojarzyła się po prostu z Bastionem.

Czy zatem warto sięgnąć po tę powieść? Jeżeli czytelnicy przymkną oko na niedoróbki redakcyjne i należą do tej grupy osób, która nie miała styczności z postapokalipsą lub twórczością Kinga, to jak najbardziej. Pomimo siermiężności dialogów można przywiązać się do bohaterów, a czar, jaki rzuca na czytelnika podróż ludzi, zdanych na własne siły, pomysłowość i zaradność w trudnych warunkach, zawsze uwodzi mocno. Jest również nadzieja, że mityczna tajemnica o dziecku, tej Jedynej, w następnych tomach pchnie fabułę na nowe tory i Nora Roberts wybije się na niepodległość literacką. Może z większym pietyzmem też Wydawnictwo przyłoży się w następnych tomach do tłumaczenia i redakcji, dzięki czemu większe grono czytelników będzie usatysfakcjonowane.

Dział: Książki
piątek, 27 lipiec 2018 10:17

Magia zabija

Atlanta, nękana przez wojny między magią i technologią, nigdy nie była tak zabójczo niebezpieczna.
Kate Daniels opuszcza Zakon Rycerzy Miłosiernej Pomocy, ale wciąż siedzi po uszy w paranormalnych problemach. A raczej będzie, jeśli przekona kogoś, aby ją zatrudnił. Rozkręcenie własnej działalności jest trudniejsze, niż myślała. Dodatkowo Zakon szarga jej dobre imię, a wielu potencjalnych zleceniodawców boi się narazić Władcy Bestii, który jest towarzyszem Kate. Kiedy więc najpotężniejszy w Atlancie Pan Umarłych prosi o pomoc, dziewczyna natychmiast chwyta okazję, aby zarobić. Okazuje się jednak, że nie będzie to łatwe zadanie. Kate musi poradzić sobie z nim szybko,
inaczej miasto i jej najbliżsi zapłacą najwyższą cenę ...

Dział: Patronaty