We wrześniu 2018 roku, a pod patronatem Secretum.pl, ukazał się nakładem Wydawnictwa Fabryka Słów drugi tom nadzoru pod tytułem "Paradoks. Z tej okazji nasza redaktorka Agnieszka Pyra przeprowadziła wywiad z autorem.
Dzień dobry,
nazywam się Agnieszka Pyra i w imieniu swoim oraz czytelników portalu Secretum.pl serdecznie dziękuję za poświęcony mi czas.
Witam i pozdrawiam!
Agnieszka Pyra: W jednym z wywiadów wymieniłeś swojego nauczyciela angielskiego, jako tego, który zainspirował cię do pisania na poważnie. Kto w twoim życiu miał jeszcze wpływ, wyciągnął pomocną dłoń lub wspierał cię w tym kreatywnym, aczkolwiek żmudnym i wymagającym zawodzie?
Charlie Fletcher: Kiedy byłem dzieckiem, podstawą zaciekawienia mnie opowieścią było czytanie na głos, więc winą obarczam tutaj rodziców! Sam piszę w zasadzie dla własnych dzieci, więc dlatego zacząłem od takiej właśnie trylogii, z biegiem lat przeprowadziłem moje pociechy przez literaturę dla młodzieży, no a teraz, jak już dorosły, piszę dla dorosłych właśnie. Zawsze przesuwam punkt docelowy wraz z nimi...
A.P.: „Nadzór” osadzony jest w wiktoriańskiej Anglii, ale dzięki współczesnemu językowi dociera bez problemu do czytelników. W odbiorze przypomina urban fantasy czasów wiktoriańskich z domieszką krwi muszkieterowskiej. A jakbyś sam opisał swoją powieść?
Ch.F.: Nie cierpię opisywania swoich książek. Nawet nieźle się czuję pisząc je, ale jeśli muszę potem podsumować... No dobra, podeprę się dwiema opiniami które mi się spodobały: “Wczesnowiktoriańscy X-Meni” (to od mojej żony) oraz “Taką książkę napisaliby Charles Dickens i Jonathan Strange, gdyby oczywiście Strange naprawdę istniał i się z tym pierwszym dogadał” (od mojego wydawcy w Anglii).
A.P.: Czytając „Nadzór”, odniosłam wrażenie, że bliżej twoim powieściom do muszkieterów Dumasa niż do bohaterów Dickensa. Czy powieści awanturnicze z gatunku „płaszcza i szpady” miały wpływ na twoje pisarstwo?
Ch.F.: Nie powiem, lubię sobie trochę poszpadopłaszczyć – faktycznie lubiłem kiedyś „Trzech Muszkieterów”, zarówno za ten lekko trącący myszką etos, patos i Aramis, jak i za piękne pokazanie przyjaźni i braterstwa broni, ale... Nie byłem świadom tego, że aż tak mocno widać wpływ. Brawo, trafna uwaga!
A.P.: Twoje postacie reprezentują różne środowiska, są bowiem i cyrkowcy, i kowal, i panna z dobrego domu, i oczywiście ulicznicy. Jak zbierałeś materiały do książki, aby ci wszyscy bohaterowie byli, a przecież są, wiarygodni?
Ch.F.: Tak szczerze to czytam wszystko, na co tylko znajdę czas, ale konkretnie pod katem tych książek? Dickensowskie artykuły w magazynie “Household Words” - nie gorsze od jego książek – oraz “70 years a Showman” autorstwa Lorda George Sangera – cudowne wspomnienia świata podróżnych jarmarków i wędrownych artystów XIX wieku...
A.P.: Zgodnie z zamieszczoną informacją w książce wiemy, że postać Kowala była wzorowana na twoim Ojcu. Czy w powieści znajdziemy więcej elementów przeniesionych z twojego życia lub otoczenia?
Ch.F.: Psy to tak naprawdę moje psy z reala, zaś Templebane to ja, tylko jeszcze zanim się zdążę ogolić rano.
A.P.: Na twoim blogu można odszukać stwierdzenie, że lubisz zapomniane książki („likes forgotten books”). Jakie książki, według ciebie, należą do tych zapomnianych?
Ch.F.: O rany, za dużo ich jest! Chociażby „Jerusalem Poker” Edwarda Whittemore. Lekko szalona, mocno trąci myszką, ale w większości czyste złoto.
A.P.: W 2014 roku jako ostatnio przeczytane książki, które przypadły ci do gustu, wymieniałeś „Deathless” Catherynne Valente i „Old Man’s War” Johna Scalziego, przyznaję, że oscyluję w podobnych kręgach literackich, a powieść Valente, to istny majstersztyk. A jakie teraz książki poleciłbyś naszym czytelnikom, oczywiście poza publikowanym w sierpniu „Paradoksem”, którego przeczytanie rozumie się samo przez się.
Ch.F.: No cóż, „Space Opera” Catherynne Valente, bez dwóch zdań. Co się tyczy literatury non-fiction, to “The New Dark Age: Technology and the End of the Future” Jamesa Bridle jest mocno sugestywne, to absolutnie pozycja obowiązkowa o potrzebie umiejętności radzenia sobie z technologią.
A.P.: Teraz padnie pytanie, które w zależności od planów pisarskich autorzy lubią lub nienawidzą. Po zakończeniu dwóch trylogii, jakie dalsze plany twórcze ma przed sobą Charlie Fletcher?
Ch.F.: Niespodzianka niefantastyczna, przysłościówka, wychodzi już wiosną!
A.P.: Teraz trochę z innej beczki. Ostatnio w Poznaniu, gościliśmy Dave’a Hutchinsona, który wypowiadał się zdecydowanie przeciwko Brexitowi. Przeglądając twojego Twittera, widać, że Wielka Brytania żyje Brexitem. Jakie jest twoje stanowisko? I jak widzisz przyszłość Europy (może nie tylko realistycznie, poważnie i politycznie, ale też z fantazją i polotem pisarskim)?
Ch.F.: Jeśli przeczytać cały „Nadzór”, to chyba od razu widać, po której stronie leży moje serce i umysł. Albo, inaczej rzecz ujmując – Mountfellon pewnie by popierał Brexit, a co do Nadzoru... No chyba nie do końca.
A.P.: Czy byłeś kiedyś w Polsce, a może masz w planach odwiedzić nasz kraj?
Ch.F.: Tylko przejazdem, nigdy na dłużej. Jeszcze. ????
A.P: Kończą się co prawda wakacje, a kalendarzowe lato zbliża się ku końcowi, ale przecież wypoczywać można zawsze, a jak właśnie wypoczywa Charlie Fletcher?
Ch.F.: Malutka wysepka na samym krańcu Hebrydów. Przyjaciele, dzieci, psy, gotowanie. Plaże tak piękne i puste, że aż uwierzyć trudno. No i kąpiele w zimnej wodzie.
Wywiad został przetłumaczony na i z języka angielskiejgo przez Michała Gołkowskiego.