Nie ma roku, by wakacje – teoretycznie czas odpoczynku dobrej zabawy – dla niektórych nie zamieniły się w prawdziwy koszmar. Niestety, niekiedy beztroska, której się oddajemy, źle się kończy zarówno dla nas samych, jak i dla naszego otoczenia. Zbyt często wyjazd z dala od naszego miejsca zamieszkania, od rodziny, pracy, codziennych kłopotów, budzi w nas skłonność do ryzyka, a także do brawury. Stąd właśnie zwiększona ilość wypadków samochodowych, utonięć, upadków z klifów, a nawet … z balkonu.
Tak zwany balkoning, jak się okazuje, zyskuje coraz większe grono zwolenników. Nie wystarczy im już skok na bungee czy z trampoliny do wody, nawet urwiska straciły już swój urok. Teraz turysta przeżywa przygodę życia skacząc… z balkonu do hotelowego basenu. Tyle tylko, że w tym przypadku szanse przeżycia są minimalne. Przekonał się o tym jeden z turystów wypoczywających na Majorce, partner niejakiej Vanessy. Dla niego ta osobliwa rozrywka skończyła się tragicznie, choć tak naprawdę największą traumę przeżyły te osoby, które były świadkami tego skoku i widziały jego roztrzaskaną głowę wraz z zawartością na okalających basen płytach.
Jednym ze świadków tego dramatycznego w skutkach skoku był gość hotelu, Janusz Kastrat. Splot różnych okoliczności, a także filmik, który umieścił w sieci, w którym parodiuje detektywa sprawiają, że rzeczywiście zostaje za detektywa uznany. Tym samym to jemu powierzono zadanie odnalezienia mordercy turysty zamieszkującego w hotelu Maria Verde – jedna z teorii głosi bowiem, że owe skoki z balkonu nie są dobrowolne i istnieje … czynnik zewnętrzny w osobie mordercy. Kastrat będzie musiał odpowiedzieć zatem na pytanie, czy to był wypadek, a jeśli nie – znaleźć osobę odpowiedzialną za te tragedię.
Nie można powiedzieć, by robił to z chęcią. Tak naprawdę zjawił się na Majorce zupełnie w innym celu niż turystyczny, a tym bardziej nie jest mu na rękę rozwiązywanie kryminalnych zagadek. Co nie znaczy, że nie stanie na wysokości zadania … Jak zakończy się ta historia? Czy Kastrat znajdzie mordercę i czy w ogóle sprawca istnieje? Co tak naprawdę Janusz robi na Majorce i dlaczego zależy mu na skorzystaniu z jednej z wycieczek? To tylko kilka z wielu pytań, na które odpowiedzi oszukiwać będziemy na stronach kryminalnej opowieści autorstwa Pawła Olearczyka pt. „Popchnij mnie”. Opublikowana nakładem Wydawnictwa Novae Res książka to propozycja zarówno dla miłośników rozgrzanej słońcem Majorki, jak i wielbicieli zbrodni oraz poznawania jej natury. Pod warunkiem jednak, że przez książkę przebrną, co niestety może być trudne.
Teoretycznie książka powinna być prawdziwym bestsellerem, ma bowiem ku temu warunki. Rewelacyjny pomysł, frapująca fabuła to zwykle gwarancja sukcesu powieści. Tym razem jednak nie udało się wykorzystać tych atutów. Brak tu spójności, głębi postaci, brak określonego celu dialogów i scen. Infantylność bohaterów nie rozczula, a raczej irytuje, podobnie zresztą jak ich rozmowy (szczególnie Kastrata z rezydentką). Mimo iż plastyczność scen pobudza wyobraźnię, to zrażając się po lekturze pierwszych stron, ciężko już wciągnąć się w akcję. Szczególnie, że Olearczyk nie zrobił nic, by nas do siebie (a właściwie powieści) przekonać. Szkoda…