listopad 24, 2024

Rezultaty wyszukiwania dla: DC

sobota, 07 listopad 2015 16:27

Krwawa kampania

Dobrych książek fantastycznych nigdy dość. Rozpoczynając recenzję truizmem, zapytam jednocześnie – kto zechce mu się przeciwstawić? Osobiście ciągle czuję się laikiem w tym gatunku. Jednak laikiem, który stara się orientować, co w trawie piszczy. Nie inaczej było w przypadku Trylogii Magów Prochowych. O istnieniu tej serii usłyszałam zaraz po premierze pierwszego tomu. Los jednak chciał, że udało mi się z nimi zapoznać dopiero przy okazji drugiego tomu. Dlatego „Krwawą Kampanię" będę recenzowała z pozycji osoby, która z pierwszym tomem miała styczność praktycznie zerową.

Z racji wcześniej wspomnianych przyczyn, nieco czasu zajęło mi samo wejście w świat opowieści, zapoznanie się z bohaterami książki i ułożenie ich relacji w sensowną całość. Jak również poznanie realiów panujących w świecie przedstawionym. Nie trzeba było jednak czekać długo, aby zaprezentowana rzeczywistość wciągnęła mnie doszczętnie. Z kartki na kartkę, wpadałam coraz głębiej. Przyjdzie nam poznać trzy historie. Jednym z bohaterów jest Marszałek polny Tamas, który znalazł się w ogniu walki z kezańską armią. Mężczyzna postrzegany jest jako świetny dowódca, któremu nie pierwszy raz przyjdzie zmierzyć się z przeważającymi siłami wroga. Swoje miejsce w wojennej rzeczywistości próbuje znaleźć również jego syn Taniel Dwa Strzały, którego wielu pragnie wykorzystać do własnych celów. Trzeciemu z bohaterów, detektywowi Adamatowi, przyjdzie natomiast stoczyć walkę o swoją rodzinę. W taki właśnie świat wpadamy, pełen walki, intryg, ale i uczuć, które jeszcze przetrwały.

Narracja „Krwawej kampanii" prowadzona jest z punktu widzenia wcześniej wspomnianych bohaterów, dzięki czemu przedstawiają nam oni w różny sposób wydarzenia, które bardzo często dzieją się w tym samym czasie. Zabieg ten jest dość ciekawy, choć może on przeszkadzać. Niekiedy bowiem momenty kulminacyjne zostają przegrodzone przygodami innej postaci. Przestajemy się jednak złościć z tego powodu, gdy okazuje się, że zaprezentowana historia jest zazwyczaj równie ciekawa. Szybka akcja to niejedyna zaleta tej powieści. Równą wartość stanowią jej bohaterowie. Poprzez liczne perturbacje poznajemy ich zachowania i osobowość. Nie raz być może, będziemy także chcieli dokonać oceny moralnej ich czynów. Innym razem odnajdziemy w nich część siebie. Jednym będziemy kibicować, innym wprost przeciwnie. Na koniec ostatni ze składników tej znakomitej książki, czyli świat przedstawiony złożony z małych walk o to, na czym bohaterom zależy i wielkich intryg politycznych oraz krwawych bitew. Dość często przyjdzie nam stanąć razem z postaciami w pierwszym szeregu lub też wszcząć bójkę.

Koniecznie należy w tym miejscu wspomnieć o magach prochowych. Czyli ludziach obdarzonych szczególnymi zdolnościami, które objawiają się po zażyciu przez nich prochu. Pozwala on im stać się szybszymi, czy lepiej widzieć. Może taki koncept brzmi absurdalnie, ale absolutnie nie przeszkadzało mi to w trakcie czytania książki. Ta innowacja to jedno. To jednak czym broni się ta pozycja, to przede wszystkim tempo akcji. Rozkręca się ona praktycznie już na samym początku. Dosłownie od pierwszej strony zostajemy wrzuceni na głęboką wodę i śledzimy poczynania bohaterów z zapartym tchem przez cały czas, czyli przez blisko 700 stron. Dzieje się wiele, a szanse na odpoczynek mamy tylko czasami, za sprawą opisów otaczającej nas rzeczywistości. Zaraz jednak pędzimy znowu i zupełnie nie chcemy się zatrzymywać, wprost prosimy o jeszcze. Ta książka to idealny przykład paradoksu, kiedy to pragniemy, jak najszybciej dotrzeć do jej końca, po to, by dowiedzieć się, jak się to wszystko skończy, a jednocześnie po jej ukończeniu nie wiemy co ze sobą zrobić. Brakuje nam bowiem zaprezentowanej rzeczywistości i jej bohaterów.

Jeżeli macie za sobą lekturę „Obietnicy krwi", to pewnie nie muszę Was zachęcać do sięgnięcia po kontynuację. Jeżeli natomiast nie czytaliście pierwszej części, to również się nie obawiacie. Jak wspomniałam wcześniej, zaczęłam od drugiego tomu, jednak moje zagubienie nie trwało długo. A swoje braki zamierzam jak najszybciej nadrobić.

Dział: Książki
sobota, 07 listopad 2015 14:20

Kochanka śmierci

W Moskwie nie dzieje się najlepiej. Coraz więcej osób -nie wiedzieć czemu- popenienia samobójstwo. Czy to przez trudną sytuację materialną, wżerający się w duszę smutek, a może powodem jest złamane serce? Prawda jest niestety bardziej przyziemna. W mieście zawiązało się tajne stowarzyszenie, zrzeszające przyszłych samobójców, którzy chlubnie mianowali się Kochankami Śmierci. W ich szeregi trafia młoda dziewczyna z prowincji, marząca o niezwykłym, pełnym namiętności życiu, Masza Mironowa. Przybierając imię Kolombiny, wychodzi naprzeciw miastowemu życiu i... wpada w kłopoty.

Wszyscy kiedyś umrzemy- to fakt. Niezaprzeczalny. Gdyby chociaż termin naszej śmierci zależał od nas... ale tak nie jest. Codziennie ktoś opuszcza ziemski padół, nieważne, ile spędził tu czasu. Niemowlę, nastolatek, mężczyzna w kwiecie wieku? Długa choroba, śmiertelny wypadek, a może coś, co ludzkość zwie naturalnym zgonem? Nasze życie jest zaledwie pyłkiem dla sił wyższych. Patrząc, jak życie gaśnie w bliskiej mi osobie zastanawiałam się nad pewną kwestią- dlaczego ktoś chce dobrowolnie pozbawić się życia? Jak bardzo nienawidzą świata samobójcy, co nimi kieruje? Niestety, to wciąż pytania bez odpowiedzi.

Nigdy wcześniej nie słyszałam o czymś, co nazywane było klubem "kochanków śmierci". Po prostu jakoś nie mogę sobie wyobrazić, że istniały ugrupowania zrzeszające przyszłych samobójców. Wiem, że takim mianem można określić człowieka dopiero po owym ciosie, ale jak inaczej nazwać kogoś, kto w swym zgonie upatruje najwyższego szczęścia? Intrygowało mnie, co też ludzie czują, że decydują się na taki krok. Tym chętniej sięgnęłam po Kochankę śmierci.

Nietuzinkowi, ciekawi bohaterowie, wychodzący poza sztywne ramy- to, co pierwsze rzuciło mi się w oczy podczas lektury. Polubiłam Maszę mimo, iż ze wszystkich sił starała się upozować na tajemniczą i wyzwoloną Kolombinę. Było w niej coś urzekającego- może właśnie tak skrzętnie skrywana pod chłodem miasta  prowincjonalność dziewczyny. Choć próbowała być zimna i nieprzystępna, to pewnych zachowań czy uczuć nie można się ot, tak, pozbyć. Również nasz Erast Pietrowicz Nameless, w tajemnym klubie zwany księciem Gendzi bądź Jąkałą (nieoficjalnie) był bardzo ciekawą postacią. Do tej pory zastanawiam się, czy to niebywale spostrzegawczy mężczyzna, czy może ukrywa przed światem jakiś talent...?

Książka jest -powiedziałabym- średnich rozmiarów, ale historia została doprowadzona do końca. Brak niedomówień, czegoś, do czego czytelnik musiałby dojść sam. Erast rozwiązuje tajemnicę, wszystko nagle staje się jasne i klarowne. Jak już wspominałam, szczególnie przyciągnął mnie wątek samobójców, skupiłam się więc (na tyle, na ile umożliwił mi to autor) na postaciach skarżących się na swą marną egzystencję. I doszłam do jednego wniosku- ludzie XIX wieku to dziwne osobistości. Dla nich ta ostateczna decyzja to nic innego jak zapobieganie toczącej ich ciała... nudzie. Nudzie! Nawet nie staram się tego zrozumieć.

To już dziewiąty tom serii o Eraście; wiedziona czystą ciekawością przejrzałam opinie innych czytelników i (co odrobinę mnie zdziwiło) zdania były mocno podzielone. Wahali się, od najniższej oceny aż po najwyższą. Określano Kochankę śmierci jako najgorszą część, ale i jako utrzymującą bardzo dobry poziom. Pomieszane, prawda? Osobiście książka przypadła mi do gustu i szczerze żałuję, że "spotkałam się" z Erastem dopiero przy tak odległym tomie. Cóż, nie pozostaje mi nic więcej, tylko nadrobić. Bo skoro dla niektórych ta część jest, krótko mówiąc, słaba (mimo tego, że mnie wciągnęła i nie chciała wypuścić), to jak dobre muszą być poprzednie? Lepszej zachęty chyba nie potrzebuję, a i Was kieruję ku twórczości Borisa Akunina.

Dział: Książki
piątek, 06 listopad 2015 13:59

Łowca czarownic

„Łowca czarownic" nie został ciepło przyjęty przez krytykę. Vin Diesel, miałka fabuła, słabe efekty specjalne – to główne zarzuty większości recenzentów. Ja jednak tych wad nie odnalazłam podczas seansu. Znalazłam za to ciekawą wizualnie produkcję, wykorzystującą niebanalne spojrzenie na świat przedstawiony, z aktorem, który stworzył sympatycznego bohatera i bardzo zaangażował się w swoją rolę.

Kilkaset lat temu wybuchła wojna pomiędzy czarownicami, które chciały pogrążyć Ziemię w chaosie, a ludźmi. Dzięki jednej walce udało się unicestwić zły sabat. Kaulder (VIn Diesel), Łowca Czarownic, zdołał zabić ich królową. Jednak tuż przed śmiercią rzuciła na niego klątwę nieśmiertelności. Kaulder żyje już 800 lat i od tylu też tropi czarownice, które łamią pakt pomiędzy ludźmi a magicznymi stworzeniami. Pomaga mu w tym Dolan (Michael Caine/Elijah Wood), którą to funkcję od samego początku istnienia Łowcy Czarownic pełnią członkowie Zakonu. Gdy jeden Dolan odchodzi na emeryturę i ma go zastąpić kolejny, dochodzi do tragedii. Wrogi sabat staje się zagrożeniem dla istnienia ludzkości. Czy Łowcy Czarownic po raz kolejny uda się go uratować?

W filmie magia przeplata się z naszą rzeczywistością w bardzo konsekwentny sposób. Czarownice żyją obok ludzi, lecz na nich nie wpływają. Niektórzy balansują na granicy tego, co nielegalne, z tym co legalne, pomagając za sprawą magii osiągnąć sukces. Oczywiście wszystko jest w cenie. Twórcy bardzo interesująco przedstawiają w produkcji iluzję. Wchodzenie w sny innych bohaterów, przeplatanie się dwóch światów, a nawet walka w dwóch... czasach, które wzajemnie się przenikają. Sięgnięto również do elementów baśniowych, których najmocniejszym wyrazem jest dziecko, które odkrywa drzewo, na którym rosną żelki.

Twórcy nie decydują się na to, aby wyjaśniać widzom świat przedstawiony od podstaw lub nawet w podstawowym zakresie. Odbiorca zostaje w niego po prostu wrzucony. Cieszy to, że nie zostajemy obarczeni tuzinem wytłumaczeń na temat funkcjonowania świata czarownic, jakiego rodzaju mają moce, jak mogą rzucać zaklęcia, co jest dozwolone w związku z paktem, a co nie. Otrzymujemy garść informacji ze zdarzeń, w których uczestniczy Łowca, z kilku scen – dokładnie tyle, ile potrzeba, aby zrozumieć fabułę.

Vin Diesel znacząco przyłożył się do efektowności obrazu. Nieważne, w czym gra, w jakiego bohatera się wciela, zawsze zaangażowany jest w stworzenie swojej kreacji; ma w sobie także sporo z typowego geeka. Tym razem odgrywa postać, która jest niezwykle sympatyczna, a przy tym samotna, nieco znudzona swoją nieśmiertelnością. Co ciekawe, „Łowca czarownic" jest pewną wariacją na temat „Dungeons & Dragons", w którą to grę amerykański aktor uwielbia grać. Tym bardziej nie dziwi więc, że dał z siebie wszystko. Mimo, że nie jest aktorem oscarowym (choć nikt nie wie, co przyniesie przyszłość), to jeden z tych artystów, którzy zasługują na szacunek odbiorców swoją postawą oraz zaangażowaniem. Na ekranie towarzyszy mu Rose Leslie, która wciela się w czarownicę Chloe. Pomimo, że aż czekamy na pocałunek, na to, aż się w sobie zakochają czy padną między nimi jakieś pompatyczne deklaracje, nic takiego się nie dzieje. W tym aspekcie twórcy trafili w dziesiątkę. Elijah Wood pasuje do roli adepta i wydaje mi się, że został stworzony do wcielania się w takie postaci – początkujących, dopiero się uczących młodych ludzi. Michael Caine po raz kolejny wciela się w swego rodzaju mentora – aktorsko najlepiej prezentując się z całej obsady. Właściwie wszystkie postaci budzą sympatię oraz ciepłe uczucia.

„Łowca czarownic" to także obraz atrakcyjny wizualnie. Najbardziej utkwił mi w pamięci obraz drzewa czarownic prezentowany z dalszej perspektywy, a także jego wnętrze. Ciekawość budzi nawet płonący miecz, który jest główną bronią Łowcy. Dodajmy do tego jeszcze na przykład chmarę owadów zwiastujących zarazę. A to tylko te, które zapamiętałam. Takich elementów, dobrego wykorzystania efektów specjalnych oraz ujęć można w tym obrazie znaleźć całe mnóstwo.

Nie rozumiem, czemu ten film został tak negatywnie odebrany przez krytykę. To rozrywka na przyzwoitym poziomie, zawierająca w sobie wszystko, co zawierać powinno porządne fantasy. „Łowca czarownic" zaskakuje nie tylko zdjęciami oraz efektami specjalnymi, ale także podejściem do wprowadzenia odbiorcy w świat przedstawiony. Warto więc go obejrzeć z kilku powodów, a jak i one nie są dla Was wystarczające to poświęćcie mu nieco czasu chociażby po to, aby się przekonać, czy zawsze należy słuchać opinii większości.

Dział: Filmy
piątek, 06 listopad 2015 10:27

Premiera "Stacji Jedenaście" coraz bliżej!

Jedno z największych literackich wydarzeń roku! Obsypana nagrodami powieść, która wzrusza i zmusza do zastanowienia nad ulotnym pięknem tego świata.
Zdobywca nagrody Arthura C. Clarke'a za najlepszą powieść roku.
Finalista National Book Award i PEN/Faulkner Award.
Notowana na liście bestsellerów New York Timesa, w wielu prestiżowych podsumowaniach uznawana za jedną z najlepszych powieści roku.

Dział: Książki
czwartek, 05 listopad 2015 13:25

Stigmata

Jak dobrze znamy swoich bliskich i czy aby na pewno wiemy o nich tyle, ile myślimy? W końcu nie jesteśmy ze sobą od zawsze, więc trudno znać każdy aspekt życia bliskiej nam osoby, czy to rodziców, czy rodzeństwa.
Emma sądziła, że wie o swojej mamie wszystko, że jest ona przeciętną, nudną pielęgniarką z kompleksem Matki Teresy, gotową pomagać każdemu, kto o to poprosi. Kiedy jednak mama niespodziewanie ginie w wypadku, Emma dowiaduje się o rzeczach, które stawiają przeszłość jej rodziny w zupełnie nowym świetle.

Załamana odejściem matki, której, jak sama mówi, nigdy nie doceniała, Emma znajduje się w życiowym impasie. Gdy pewnego dnia otrzymuje tajemniczą przesyłkę, w której między innymi znajduje się zaproszenie na obóz dla młodzieży prowadzony przez tajemniczą fundację, postanawia wziąć w tym udział, w nadziei, że dowie się czegoś więcej o swojej mamie. Wraz z grupą innych młodych ludzi trafia do starego ośrodka w górach. Opuszczony budynek nosi ślady dawnego użytkowania oraz kryje w sobie bolesne tajemnice tych, którzy mieli tu nieszczęście dorastać. Niespodziewanie dla siebie Emma znajduje tu stare fotografie, które wyraźnie mają związek z jej mamą. Ktoś prowadzi z uczestnikami obozu okrutną grę, w której celem jest, no właśnie, co lub kto?

Fabułę poznajemy nie tylko z perspektywy Emmy. W niektórych rozdziałach okrutną rzeczywistość sierocińca obserwujemy też oczami dorastającej Agnes, dziewczyny samotnej i wyjątkowo wierzącej, która jest celem okrutnych i wymyślnych kar siostry Gertrudy.
Stopniowo te dwie, pozornie oddzielne historie, łączą się w większą całość, odsłaniając straszną tajemnicę sprzed ponad ćwierćwiecza.

Książkę można by potraktować jak kolejny thriller z wielu, gdyby nie jej niezwykły klimat, który do samego końca każe czytelnikowi pozostać czujnym na to, co się dzieje dookoła. Nie ma pewności, czy uczestnicy obozu są tymi, za których się podają, kto ma dobre, a kto niecne zamiary, a także czy to co się dzieje, jest prawdziwe, czy zgnębiona tym wszystkim Emma zaczyna już popadać w szaleństwo.
Odcięty od cywilizacji ośrodek, tajemnicze, nieco makabryczne zdjęcia, które w różnych miejscach znajduje Emma, poddawanie uczestników obozu dziwnym eksperymentom, to wszystko sprawia, że atmosfera gęstnieje ze strony na stronę, a czytelnik już sam zaczyna się gubić w domysłach. Oczywiście osobą odpowiedzialną za to wszystko okazuje się ktoś, kogo podejrzewałam najmniej.
Jakby tego wszystkiego było mało, atmosferę dodatkowo podgrzewają tytułowe stygmaty. Co mają wspólnego z Emmą i pozostałymi?

Stigmata dobrze by się oglądało na wielkim ekranie, gdyż tego typu historie równie dobrze stymulują wyobraźnię, gdy zadziała się obrazem. Mimo to lektura powieści Stigmata zapewniła mi kilka mile spędzonych wieczorów i czytałam ją z prawdziwą przyjemnością.

Polecam tę powieść czytelnikom, którzy lubią się bać i gubić w domysłach. Stigmata zapewnią Wam chwilę przyjemnej rozrywki.

Dział: Książki
czwartek, 05 listopad 2015 00:24

Dzień 21

„Dzień 21" to druga część cyklu SF „Misja 100" spod pióra Kass Morgan. Pisarka studiowała na Brown University, a następnie zdobyła tytuł magistra na Oksfordzie. Obecnie mieszka w Nowym Jorku gdzie pisze i pracuje jako redaktorka.

Setka skazanych za różne zbrodnie nastolatków zostaje zesłana z kosmicznej kolonii na Ziemię by sprawdzić czy poziom promieniowania opadł na tyle, że da się tam żyć. Udało im się przetrwać 21 dni. Okazuje się jednak, że nie tylko promieniowanie jest im wrogie. Na opuszczonej lata wcześniej planecie nie są sami, a Ziemianie wcale nie muszą być przyjaźnie nastawieni do przybyłej z kosmosu młodzieży. Wszystko świadczy również o tym, że w kolonii ukrywano przed wszystkimi skrzętnie nie jedną ogromnej wagi tajemnicę.

Powieść jest kontynuacją cyklu „Misja 100" nie należy jej jednak łączyć z brawurowym serialem, który powstał na jej podstawie. Owszem, założenia fabularne są do siebie podobne, sama jednak akcja toczy się w odmiennych kierunkach. Również serialowi bohaterowie przypominają swoje pierwowzory przede wszystkim z imion. Producenci chcieli by serial miał mocny i mało wiarygodny akcent. Kass Morgan natomiast postawiła na „fantastyczny realizm" oraz wiarygodne postacie i za to jej książkę oceniam znacznie wyżej od ekranizacji.

Historia opowiedziana została z punktu widzenia czwórki bohaterów - syna kanclerza Wellsa; Bellamiego, który jako jedyny na statku posiadał rodzeństwo; córki naukowców, która uczyła się medycyny, Clarke; oraz Glass, która uciekła z pokładu lądownika by ostatni raz zobaczyć się z ukochanym. Są to ciekawe, dobrze wykreowane postacie, a ich rzeczywistość jest barwna i obfita zarówno w emocje jak i w przeróżne, pełne wartkiej akcji wydarzenia.

Wykreowany przez Kass Morgan świat jest okrutny. Ludzie są zmuszeni walczyć w nim o przetrwanie, a wówczas ujawnia się ich zwierzęca natura. Jak wielu będzie musiało zginąć by udało się przeżyć chociaż garstce „szczęśliwców"? Co człowiek gotowy jest poświęcić by ocalić najbliższych? Czy warto zupełnie pozbyć się człowieczeństwa? Na trudne pytania nie ma prostych odpowiedzi. Jest natomiast niezwykle barwna i realistyczna opowieść.

„Dzień 21" to książka nieco naiwna, a miejscami dość niekonsekwentna. Nie da się jednak ukryć faktu, że niesamowicie wręcz wciąga. To 262 strony cudownie spędzonego czasu. Fantastyczna przygoda od której nie sposób się oderwać. Z niecierpliwością wyczekuję kolejnej części - z pewnością znajdzie się na mojej liście „muszę przeczytać".

Dział: Książki
środa, 04 listopad 2015 18:06

Fragment: "Rozkaz zagłady" - James Dashner

Już 17 listopada swoją polską premierę będzie miał prequel trylogii Więzień labiryntu autorstwa Jamesa Dashnera – "Rozkaz zagłady".

Dział: Książki

Literacki fenomen, o którym pisały największe amerykańskie gazety. „New York Times" porównywał go do „Igrzysk śmierci", „Harry'ego Pottera" i „Gry o tron". Na pięć gwiazdek oceniły go dziesiątki tysięcy użytkowników Amazona i Goodreads. Książkę gorąco przyjęli czytelnicy na całym świecie. Bijąca rekordy popularności powieść Saby Tahir doczekała się polskiej premiery. „Ember in the Ashes. Imperium ognia" na długie godziny przygwoździ do foteli wszystkich fanów powieści z gatunku young adult i fantasy.

Dział: Książki

Naostrzcie czerwone kredki. Polska premiera pierwszej książki do kolorowania dla miłośników „Gry o tron" już 4 listopada. Już od pewnego czasu zestaw kredek i książeczka do kolorowania na stole to niekoniecznie sygnał, że w mieszkaniu są małoletni. Odkąd kolorowanki dla dorosłych wydaje Penguin Random House, a we Francji sprzedają się lepiej niż książki kucharskie, proste szablony są zastępowane przez coraz bardziej wyrafinowane obrazy.

Dział: Książki
wtorek, 03 listopad 2015 13:50

Eperu

„Miłość jest jak herbaciane liście. Nawet gdy z czasem odparuje z nich woda i pokryją się kurzem, wrzucone do wrzątku z powrotem odzyskują barwę, zapach i smak. Zasuszone uczucie pod wpływem gorącego wspomnienia też nabiera kolorów". *

Mówi się, że miłość potrafi przenosić góry, że gdy kochamy nic nam nie jest straszne. Bo jeśli kochamy szczerze, do szaleństwa i bez ograniczeń wszystkie przeciwności, bariery są niczym w porównaniu do łączącej dwoje osób więzi, która pokona wszystko. Miłość jak z bajki, ale jednak realna.

Dziewiętnastoletnia Anna Wilk jest Polką, ale od kilku lat wraz z mamą, swoją przyjaciółką Eiką i jej mamą mieszka za granicą. Dziewczyny właśnie ukończyły szkołę i z tej okazji ich matki zaplanowały wyjazd do Francji. W tym czasie w Cannes ma się odbyć festiwal filmowy, na który Wika chce bardzo się udać by na własne oczy zobaczyć słynnego Leo Blacka, po wielu namowach udaje jej się namówić Annę by wybrała się wraz z nią. W momencie gdy pojawia się Leo i zaczyna rozdawać autografy dzieje się coś nieprawdopodobnego, z morza osób mężczyzna zauważa właśnie Annę i zaprasza ją w dość nietypowy sposób na spotkanie. Dlaczego właśnie ona, co nim kierowało i czy ich historia będzie miała ciąg dalszy?

Augusta Docher swoją debiutancką powieścią weszła na nasz rynek czytelniczy z dość dużym przytupem, zdobywając sympatię czytelników nie tylko poprzez książkę, ale i swój sposób bycia: sympatyczna, otwarta na wszelkie uwagi, dzielnie przyjmująca konstruktywną krytykę. Eperu zbiera różne, czasem nawet dość skrajne opinie, a jak będzie w moim przypadku?

Po opisie może się wydawać, że to romans jakich wiele, ale to tylko pozory. Docher stworzyła fabułę z wątkiem paranormalnym – bez obaw, nie ma tu wilków, wampirów, zmiennokształtnych lub elfów – który idealnie łączy się z tym romansowym. Podoba mi się zamysł autorki, to w jakim kierunku poszła pisząc o Wędrowcach, widać, że ma pomysł i go realizuje, przemyca w treści informacje o nich (czasami dość szczątkowe, co pewnie jest zamierzone przez Augustę i w kolejnym tomie ujawni więcej), mówi o pochodzeniu, ich umiejętnościach a raczej talentach, wyjaśnia na czym polega ich wyjątkowość. Pod tym względem się wyróżnia, bo nie poszła utartą drogą. Jeśli chodzi o temat romansu i on nie jest taki zwykły, autorka plącze i daje popalić bohaterom, gmatwa ich losy nie tylko przez wzgląd na pochodzenie Leo, ale i zwykłe codzienne problemy, przy czym pozwala im zobaczyć jak mocne może być prawdziwe uczucie.

Treść Eperu w moim odczuciu jest dopracowana i przemyślana. W przypadku tego tytułu nie ma mowy o nudzie czy też znużeniu, cały czas coś się dzieje, na ile to możliwe poznajemy coraz to nowsze fakty, a wszelkie niewiadome pobudzają tylko ciekawość. Podoba mi się styl pisania autorki, jej spojrzenie na różne sprawy, pomysłowość no i oczywiście, to jak opisuje rodzące się uczucie.

Plusem są też bohaterowie, a raczej ich charakterystyka. Docher nadała im szereg przeróżnych cech, indywidualność i osobowość, co sprawia, że w książce na próżno szukać dwóch identycznych postaci. Wyróżniają się na tle pozostałych a co ważniejsze swoim zachowaniem, kierowaniem się rozsądkiem oraz emocjami sprawiają, że są bardziej rzeczywiści, realni. Prym oczywiście wiedzie nieśmiała i urocza Anna oraz Leo ze swoją romantyczną duszą. Wiele ich różni, ale pomimo tego wspólnie się uzupełniają.

Obawiałam się gabarytów tej publikacji, ale gdy tylko zaczęłam czytać i wsiąkłam w poznawaną historię wszystko przestało mieć znaczenie. Losy Anny i Leo absorbują, sprawiły, że bezwiednie się z nimi zżyłam i z zapartym tchem śledziłam bieg wydarzeń. Kibicowałam im, wraz z nimi przeżywałam wzloty i upadki. Zafascynowana czytałam fragmenty o Wędrowcach, denerwując się przy tym dlaczego tak mało gdy ja chcę więcej i więcej. I zastanawiając się nad tematem reinkarnacji, jakby to było odradzać się i pamiętać poprzednie wcielenia. Augusta Docher na kilka godzin odcięła mnie od rzeczywistości, przeniosła do świata bohaterów i wywoływała przeróżne emocje, dostarczyła mi niesamowitych wrażeń i pozostawiła z wielkim znakiem zapytania co dalej?!, takie zakończenia powinny być zakazane, jak żyć pozostawionym w takim zawieszeniu? Skoro to jest debiut, to już nie mogę doczekać się kolejnych jej książek.

Oczywiście polecam, jeśli ktoś lubi połączenie fantastyki i romansu, do tego debiuty, to z pewnością nie zawiedzie się na Eperu. Augusta Docher dba o detale, o opisy i przekaz emocji. Ponadto finałem wywołuje szok i konsternacje, niepewność tego co będzie dalej. Czytajcie, zapewniam, że nie pożałujecie!

„Czasami życie musi człowieka przeczołgać, aby go wzmocnić, aby dać mu siły do dalszych zmagań z rzeczywistością, z tym wszystkim, co jeszcze go spotka". *

*Augusta Docher, Eperu

Dział: Książki