Rezultaty wyszukiwania dla: sci fi
Zapowiedź: Miasteczko Rotherweird
Rok 1558: Dwanaścioro dzieci o talentach niewiarygodnych jak na ich wiek zostaje wygnanych przez królową do miasta Rotherweird. Niektórzy uważają je za wyjątkowe, inni za pomiot szatana. Jednak wszyscy zgodnie uznają, że trzeba je traktować z respektem i… obawą.
Przeciwnik
W 1996 roku całą Francją wstrząsnęła tak zwana “sprawa Romanda”. Szanowany lekarz i naukowiec z zimną krwią zamordował swoją żonę, dwoje małych dzieci oraz rodziców. Następnie podpalił swój dom i próbował popełnić samobójstwo. Uratowano go, a przeprowadzone śledztwo błyskawicznie ujawniło zaskakującą prawdę - całe życie Jeana-Claude'a Romanda było wyssanym z palca kłamstwem.
Mężczyzna przez blisko dwadzieścia lat codziennie wychodził z domu, twierdząc, że udaje się do siedziby WHO, gdzie prowadził ważne badania. Wyjeżdżał w delegacje odbywające się w różnych zakątkach świata. Znał osobistości z wyższych sfer i zarabiał całkiem niezłe pieniądze, ale nie obnosił się ani z majątkiem, ani koneksjami. Był skromnym, cichym, trochę oderwanym od rzeczywistości typem naukowca. Jednocześnie był także dobrym ojcem, mężem i synem, który mimo licznych obowiązków zawsze znajdował czas, by odwiedzić starzejących się rodziców, mieszkających w niewielkiej, górskiej wiosce. Takiego Jeana-Claude'a znali wszyscy. Prawda okazała się szokująca.
Okazało się, że Romand nie tylko nigdzie nie pracował. Nie był lekarzem, nigdy nawet nie skończył studiów. Codziennie wychodził z domu i spędzał ten czas spacerując po okolicznych lasach, bądź przesiadując w kawiarniach lub na parkingach samochodowych. Przez dwadzieścia lat! Pieniądze czerpał z kont rodziców, teściów i kochanki, którzy powierzyli mu swoje oszczędności ufając, że z korzyścią je zainwestuje. A gdy jego kłamstwa miały wyjść na jaw, postanowił wszystkich zabić...
Sprawa Romanda zaintrygowała Emmanuela Carrere, który postanowił nie tyle przedstawić sam toczący się proces, ale przeanalizować, co doprowadziło do takiego rozwoju wypadków. Jak jest możliwe zbudować całe życie na kłamstwie szytym tak grubymi nićmi? I to z takim powodzeniem, że nie owe kłamstwa nie wzbudzały podejrzeń u nikogo, nawet najbliższej rodziny i przyjaciół.
Pisarz śledził proces, którym żył cały kraj, nawiązał korespondencję z Romandem, rozmawiał z jego obrońcą i niektórymi świadkami, odwiedzał miejsca związane z mordercą. Swoje odkrycia i przemyślenia zawarł w reportażu z elementami autobiograficznymi, którego tytuł odnosi się do wewnętrznego “przeciwnika”, czającego się we wnętrzu człowieka i ciągnącego go w stronę czystego zła. Nie bez powodu stanowi on również nawiązanie do biblijnego określenia Szatana, bowiem działania Romanda były w prasie określane mianem diabelskich, a on sam nazywany diabłem w ludzkiej skórze. A może jedynie był zabawką w rękach prawdziwego Zła?
Przeciwnik to krótka książka, licząca niecałe dwieście stron. Pokazuje obraz człowieka zdegenerowanego, prawdopodobnie głęboko chorego, pozbawionego całkowicie empatii. Stanowi też dowód na to, ze zło może przybierać różne postaci, a najgorszą jest prawdopodobnie ta, która ma twarz bliskiej nam osoby, której w pełni ufamy.
Wróżka Prawdomówka
Czytam dosłownie wszystko. Na moje nieszczęście chyba nie ma gatunku, który by mnie nie interesował. Dziś padło na… bajki dla dzieci. Zaintrygował mnie tytuł, piękna okładka i historia „Wróżki Prawdomówki”. Bo mówienie prawdy nie może być chyba aż takie złe?
Tak, jak sugeruje imię wróżki, nasza bohaterka nie potrafi kłamać. Na domiar złego, prawdę mówi prosto w twarz, bez żadnych ogródek. I to niestety… boli. Dlatego z czasem każdy stara się uniknąć jej towarzystwa. Wróżka staje się bardzo samotna i doskonale wie, że winić za to może tylko siebie. Czy na przekór wszystkiemu uda jej się znaleźć przyjaciół? Czy na zawsze pozostanie sama jak palec?
Książka zwraca uwagę już samym wydaniem. Jej format jest niestandardowy, a okładka wręcz przepiękna. Mieni się na złoto i srebrno, ma urocze kolory i grafikę. Ta sama kreska, co na okładce, czeka nas również w środku książki. Ilustracje w niej zamieszczone są śliczne, bajkowe i bardzo dobrze obrazują treść. Co jakiś czas pewne fragmenty tekstu są ilustrowane niczym motto, ładnie się to prezentuje i zwiększa przyjemność czytania.
Na okładce zamieszczono też bardzo ciekawą deklarację „100% bez bujania” i coś w tym jest. Przygody wróżki Pradomówki nie są słodką historyjką. Dziewczyna mówi prawdę tak dosadną, że nie raz włos się jeży na głowie. Nie ma tu owijania w bawełnę, trudne i smutne sytuacje opisywane są bezpośrednio.
Dość długo miałam wrażenie, że opowieść nie będzie miała głębszego morału. Jeśli spodziewacie się górnolotnych „prawda wyzwala” albo „mów prawdę, ale ładnymi słowami” to nic z tych rzeczy. Ostatecznie książeczka uderza w jeszcze mocniejszy przekaz, który zarówno wyciśnie łzy, jak i sprowadzi uśmiech na twarz malucha.
Od strony narracji historia napisana została w całości rymowanym wierszem. Fajnie się to czyta, jest przystępne w odbiorze, a niektóre rymowanki rozbawiają do łez. Reasumując, jest to naprawdę fajna książeczka, która sprawi przyjemność nie tylko maluchom, ale też dorosłemu czytelnikowi. Lekka, zabawna, momentami dosadna i z wartościowym przekazem. Mnie zauroczyła, a wy jak sądzicie, przypadłaby wam do gustu?
Dziedziczka jeziora
Idealnie przystrzyżony trawnik, rodziny i życia bez skazy bywają złudnym poczuciem bezpieczeństwa i doskonałą pożywką dla tajemnic. To one są w stanie zniszczyć niemal każdego. Tylko czy da się ochronić, przed czymś, czego się nie spodziewamy?
Herod Hall to miasteczko jak ze snu. Tu mężowie są idealnymi mężami, żony to znakomite gospodynie a dzieci stanowią marzenie każdego rodzica. Sielska atmosfera i nieskazitelne otoczenie sprawiają wrażenie miejsca pełnego szczęścia. Tylko wszędzie rozsiane kamery, które chronią miasteczko niczym mur obronny, nie pasują do tego wizerunku.
To właśnie tu splatają się losy dwóch kobiet i ich synów. Willa Herot nie miała łatwego dzieciństwa, ale po wielu perturbacjach stała się żoną spadkobiercy Herot Hall-Roberta Herota, przykładną panią domu i matką. Jej sielskie życie może być obiektem zazdrości i smutku zarazem.
Poza granicami miasta, w jaskini żyje Dana, weteranka wojenna, wraz ze swoim synem Grenem. Kobieta żyje w cieniu, by świat się o nich nie dowiedział.
Gren od zawsze wiedział, że nie może wychodzić i pokazywać się ludziom. Ale jak powstrzymać się przed zabawą, gdy nagle widzisz kogoś w swoim wieku.
Jedna chwila i szybkie spojrzenie na opis wystarczyły, by Dziedziczka jeziora trafiła w moje ręce. Retelling powieści często jest ryzykownym podejściem, a jak jest w tym przypadku?
Maria Dahvana Headley zaskoczyła mnie pomysłem na powieść. Obawiałam się znanych motywów w innym wydaniu. Dziedziczka jeziora okazała się niebanalną i nietuzinkową lekturą, która zaskakuje od początku w każdym aspekcie. Od pierwszego słowa czytelnik wpada w moc aury, jaką roztacza przed nim autorka za pomocą słowa. Powieściopisarka lekko miesza losami obu pań, by po chwili wprowadzić nas w historię, która porwie w swój niespotykany sposób.
Pochłonęłam tę opowieść w szybkim tempie. Zachwycona stylem powieściopisarki i tym jak umiejętnie przedstawiła świat biednych i bogatych, udowadniając, że wyznacznikiem szczęścia nie są pieniądze, a miłość do bliskich. Kreacja bohaterów niezwykle sugestywnie wyznacza drogę, którą należy podążać. Jednak to postać Grendela kusi i wciąga skrawkami informacji rzucanymi pod nogi.
Właściwa fascynacja rozpoczyna się wraz z przejęciem przez niego głównej nici fabuły. Na nowo poznawaliśmy, z czego został ulepiony, o czym myśli. Nagle wszystko nabrało tempa i nie pozwalało uspokoić emocji do ostatniej kropki.
Autorka poradziła sobie świetnie, choć balansowała na granicy. Wiele elementów mogła przerysować lub nie udźwignąć poziomu, jaki sobie narzuciła. Nie każdy odkryje tę atmosferę, zrozumie postawy bohaterów. Dziedziczka jeziora z pewnością odkryje przed wami dziwny, choć fascynujący świat, w którym zło nie jest oczywiste, a bezpieczeństwo niezwykle złudne. Ja jestem pod wrażeniem i na długo pozostanę w mocy tejże powieści.
Rotmistrz Polonia
Historia lubi zataczać koło. Dzięki temu możemy cieszyć się czymś, co dawniej radość sprawiało naszym przodkom. Można zastanawiać się, czy dawne zwyczaje i sposób myślenia lub postrzegania czegoś sprawdzi się teraz. Warto jednak działać i spróbować połączyć stare z nowym. Czy Rotmistrz Polonia odnajdzie się w nowej rzeczywistości?
Kiedyś był legendą. Jego siły obawiał się każdy, kto choć raz miał styczność z opowieściami o wyczynach rotmistrza. Złamało go życie, a z najlepszego żołnierza stał się pijakiem, który na nowo musi odnaleźć w sobie siłę, która była kwintesencją jego dawnych działań. Nadchodzą Reptilianie, a czasu, by odkryć, kto jest w szeregach wroga, jest niewiele. Jego legenda przygasa, a ojczyzna wzywa na kolejną bitwę. Pora na sukces dawnych zdolności, a może koniec pewnej epoki?
Postać, jego historia i cała układanka składająca się na świat, w którym całość zdawać się będzie na rzeczywistą. Tak rozpoczyna się niemal każda przygoda z tworzeniem historii, którą potem czytają tysiące, a nawet miliony. A gdyby tak zamieszać im w głowach i zrobić wszystko, by uwierzyli, że bohater już istniał, a oni patrzą na odświeżone przygody?
Takim sposobem narodził się Rotmistrz Polonia, który jest świetnie spreparowanym żartem, mogącym zmylić niemalże każdego. Artykuł o samej postaci i jego domniemanym twórcy- Janie Marwickim to początek niezwykle dokładnie spreparowanej całości. Autor zachwyca i balansuje na krawędzi między żartem a śmiesznością. Całość pełna jest szczegółów uwierzytelniających przedsięwzięcie.
Tło historyczne, prawdopodobne losy bohatera dawnych lat i ilustracje, które różnią się stylem, wskazującym na faktyczne datowanie w latach, których miały dotyczyć. Niemalże wszystko pasowało jak ulał, a czytelnik czuł klimat miejsc, wydarzeń i potrafił się utożsamić z rotmistrzem. Kogóż nie ruszyłaby historia, która powstała z miłości do postaci z dzieciństwa? Jakież było więc moje zaskoczenie, gdy prawda okazała się bardziej złożona.
Nie zmienia to jednak faktu, że niczym urzeczona przyglądałam się każdej kresce i fascynowałam mnogością szczegółów. Kupiła mnie historia i sposób, w jaki została stworzona. Trzeba przyznać twórcom, że znają się na rzeczy i mają niezwykłe wyczucie w tworzeniu słowem i obrazem. Album z pewnością zainteresuje każdego fana powieści graficznych oraz miłośników historii. Świetnie sprawdza się jako tło przygód dla niejednego bohatera o silnym charakterze.
Zapowiedź: Dziesięć tysięcy drzwi
W tej zniewalającej, pełnej liryzmu debiutanckiej powieści, której akcja rozgrywa się na początku XX wieku, młoda kobieta odnajduje tajemniczą księgę i wyrusza w fantastyczną podróż ku samopoznaniu.
Fragment III: Żółte Ślepia
Palce Gosławy, silne niczym obcęgi, wbijały się w ramię Medvida. Otworzył z trudem oczy, zamrugał, wciągnął ostro powietrze, gdy dostrzegł twarz wiedźmy, wykrzywioną grozą. Jej oczy, szkliste i szalone, wpatrywały się to w niego, to w dal, a drżące usta szeptały słowa, których nie rozumiał.
Fragment II: Żółte Ślepia
Przytulił ją mocno, a wiedźma wsunęła miękkie dłonie w rękawy jego koszuli, wysoko, niepotrzebnie wysoko. Trwali w uścisku długą chwilę, również niepotrzebnie długą. Na tyle długą, by Medvid mógł odtworzyć sobie rozmiar piersi Gosławy, prześwitujących pod cienką, lnianą suknią i przypomnieć sobie zapach jej włosów.
Wszystko, co wiemy o UFO
Mick Jagger, Will Smith, Victoria Beckham, Tom Cruise, Robbie Williams. Co łączy te nazwiska? Otóż oni wszyscy wierzą w UFO!
Już jutro, 12 marca, spotkanie z Martą Kisiel
Jedna z najpopularniejszych dolnośląskich pisarek powraca z kolejną książką, tym razem dedykowaną nieco starszym czytelnikom. „Płacz” (Wyd. Uroboros) to powieść zamykająca tak zwaną serię wrocławską, na którą składają się także, takie dzieła autorki jak: „Toń” i „Nomen omen”. Główne bohaterki - Panny Stern, tym razem muszą zmierzyć się z pewnymi niewygodnymi wydarzeniami z przeszłości, które okażą się sprawdzianem siły łączących ich więzi. Marta Kisiel w mistrzowskim dla siebie stylu prowadzi czytelnika między rzeczywistością, a światem wyimaginowanym, a wszystko to na tle z malowniczych Gór Sowich.