Szmidt, wychodząc od historycznych faktów, przesunął granice zasięgu i zagrożenia epidemią w obszary absurdu – oto wśród izolowanych pacjentów pojawiają się pierwsze przypadki zombie, a nowa zaraza zaczyna się rozprzestrzeniać w błyskawicznym tempie. Komunistyczne władze, skonfrontowane ze zjawiskiem mającym ewidentnie metafizyczny charakter (w końcu zombie to tzw. nieumarli – chodzące trupy), są na początku bezradne; sięgają zatem po najskuteczniejsze do tej pory narzędzie pacyfikacji tłumów – doborowe oddziały ZOMO, NOMO i Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Rozpętuje się istne piekło, Wrocław staje na krawędzi totalnej apokalipsy, a powieść dokumentuje pierwsze 12 godzin największego w historii miasta kryzysu.
Narracja „Szczurów Wrocławia", która wciąga od pierwszych stron, w błyskotliwy, okraszony czarnym humorem sposób, pokazuje komunistycznych aparatczyków, funkcjonariuszy milicji, urzędników, strażaków, pracowników państwowych instytucji, ludzi kościoła, opozycjonistów i najzwyklejszych obywateli w zmaganiach ze śmiertelnym zagrożeniem, którego do tej pory nie doświadczyli, a wszystko to w przesiąkniętej bimbrem, obskurnej peerelowskiej rzeczywistości.
Szmidt, zderzając socrealzim Wrocławia z popkulturowym, apokaliptycznym motywem zombie, wydobywa z fabuły pełen koloryt czasów, do których z jednej strony nikt (nomen omen) trzeźwo myślący nie chciałby wracać, ale które tak bardzo lubimy sobie przypominać, czy to filmami, czy lekturą książek.
Jeśli dodać do tego fakt, że na kartach „Szczurów Wrocławia" giną wylosowane przez autora rzeczywiste osoby, powieść można już teraz określić mianem kultowej. Tym bardziej, że autor właśnie ogłosił nabór postaci literackich do kolejnego tomu „Szczurów", a chętni do uśmiercenia cisną się do niego drzwiami i oknami.
Zapraszamy do obejrzenia krótkiego filmu z Robertem J. Szmidtem, który oprowadzi nas po tych miejscach Wrocławia, gdzie wybuchła zaraza i gdzie zapadały kluczowe dla miasta i jego obywateli decyzje. A wszystko to przy dźwiękach piosenki „ZOMBI!" zespołu Lao Che!