„Na skraju strefy” powinien przeczytać każdy, kto uważa się za maniaka wszystkiego co związane ze Strefą, Zoną i Stalkerami. Dla niego będzie to jak zanurzenie w znanym i uwielbianym świecie. Dla każdego innego czytelnika to będzie jak podróż do świata, w którym po parunastu stronach (o dziwo!) chcieliby się znaleźć.
Zukoteka.blox.pl
"Doskonale koszerna stalkerska historia, wymyślona na spokojnie, rozpracowana z pietyzmem i opowiedziana ze swadą. Dezerter z białoruskiej kompanii karnej, który musi iść w stalkery, bo na Dużej Ziemi nie ma czego szukać? Idealny zalążek mocnego bohatera! Do tego jeszcze dodać autora, z własnego doświadczenia czerpiącego garściami wiedzę o Zonie i... mieszanka wybuchowa!„
Michał Gołkowski
„Zobaczyłem postać biegnącą w kierunku dworca. Człowiek ostrzeliwał się za siebie przystając co chwilę. Odwracał się, puszczał krótką serię i znów zrywał się do biegu.
- Na chwilę was samych zostawić nie można! – Wiera wysiliła się na żart. – Co się dzieje?
Bez słów wskazałem ręką w kierunku człowieka. Był już niecałe dwieście metrów od nas. Za jego plecami zobaczyłem jakiś ciemny kształt, ale księżyc znów skrył się za chmurą zanim zdążyłem się przyjrzeć.
- Biegnie prosto na nas! – Inga rzuciła mi mój plecak i futerał, zdjęła automat z ramienia. – Coś go goni!
Wiera uniosła Pieczeniega, uciekający znów zatrzymał się i strzelił gdzieś w mrok. Na salwę odpowiedział głośny wściekły ryk, miałem też wrażenie, że ziemia lekko zadrżała.
Zapaliłem latarkę, nie było już sensu się kryć. Uciekinier i tak leci w naszą stronę, ściągnie tutaj cokolwiek co go goni.
- Pomagicie! – krzyknął w naszą stronę i choć wydawało się że opada z sił, chyba zdołał jeszcze trochę przyspieszyć.
Srebrna tarcza wychyla się zza obłoku i zalewa okolicę jasnym blaskiem. Stalker jest sto metrów od nas, nie strzela już, skupia się na jak najszybszym przebieraniu nogami. Za nim kołysząc się na boki biegnie nibyolbrzym. Ogromne cielsko nie pozwala mu na sprint, mutant podskakuje w świńskim truchcie. Siedemdziesiąt metrów, wyraźnie czuję już lekkie drgnięcia ziemi towarzyszące jego krokom. Wiera i Inga przykładają broń do ramienia, Piegajew z ociąganiem robi to samo.”