Wyczułam obok siebie jakiś ruch, jednak moje ciało było tak ociężałe, że nie mogłam nawet drgnąć. Spróbowałam odwrócić się na drugi bok. Wtedy natychmiast odkryłam, że moje ręce, opuszczone wzdłuż ciała, są przypięte do łóżka. Błyskawicznie otworzyłam oczy. Nade mną pochyliła się jakaś twarz. Krzyknęłam, a wówczas czyjaś dłoń zakryła mi usta.
– Ciiii... panno Barstow – szepnął Roger. – Chyba nie chcemy ściągnąć tu nieproszonych gości, prawda?
Spróbowałam wyswobodzić ręce, ale Roger musiał mnie solidnie skrępować. Wiedziałam, że wciąż mogę się bronić – mogłam ugryźć napastnika w rękę albo wołać o pomoc. Tylko co dalej? Zostałabym przeniesiona do innego ośrodka i musiałabym rozpocząć terapię od nowa. A pracownicy tej placówki dopilnowaliby, żebym nie zachowała żadnego niebezpiecznego wspomnienia z pobytu w tym miejscu.
Potrząsnęłam gwałtownie głową, uwalniając się od jego dłoni.
– Czego chcesz? – wysyczałam. Na usta Rogera zakradł się obrzydliwy uśmiech, a jego spojrzenie prześlizgnęło się po moim ciele nakrytym kołdrą.
– Obawiam się, że stałaś się zbyt agresywna, by uprawiać z tobą seks – oznajmił. – Nasz układ przestaje obowiązywać.
– A zatem o co ci chodzi? – spytałam, marszcząc brwi.
– Muszę się pozbyć stąd Michaela Realma. Ale najpierw chcę zobaczyć, jak się wije z bólu. Nagle z przerażeniem uświadomiłam sobie, jak bardzo bezbronna się stałam.
– Co zamierzasz zrobić?
– Michael zapałał do ciebie nieco zbyt wielkim afektem – wyjaśnił agent obojętnym tonem. – Wydaje mi się, że wystarczy, by ujrzał tę scenę, a nie wytrzyma i zrobi coś głupiego. Uśmiechając się obleśnie, Roger nachylił się nade mną i pocałował mnie w obojczyk. Ani na chwilę nie zaryzykował znalezienia się w zasięgu moich zębów. Poczułam, jak jego język sunie po mojej skórze.
– Szkoda – wyszeptał, składając następny pocałunek – Moglibyśmy naprawdę dobrze się zabawić we dwoje.
– Jasne – warknęłam. – Z wielką ochotą poczęstowałabym cię drugi raz kopniakiem w krocze.
Roger odsunął się i uważnie mi się przyjrzał.
– Czyżbyś jeszcze sądziła, że o czymkolwiek decydujesz? – spytał, a ja poczułam na twarzy jego woniejący miętą oddech.
– Myślisz, że uda ci się przechytrzyć Program? Sloane, kiedyś kogoś kochałaś, pamiętasz?
Jego słowa uderzyły mnie z większą siłą, niż gdyby wymierzył mi fizyczny cios. Poczułam mdłości, ukłucie w sercu. Kochałam? Miłość? Faktycznie... darzyłam kogoś takim uczuciem. Chyba...
– Chyba już pójdę – oświadczył z uśmiechem Roger, na jego twarzy odmalowała się wielka satysfakcja. – Michael powinien lada moment skończyć swoją terapię.
Ruszył ku drzwiom, po chwili jednak zawrócił.
– Byłbym zapomniał – powiedział, sięgając do kieszeni.
Wydobył z niej strzykawkę i wbił mi igłę w udo. Krzyknęłam, ale zakrył mi usta dłonią, a po chwili wszystko oblekła mgła i świat przed moimi oczami stracił ostrość. Roger odsunął kołdrę, żeby dostać się do moich ubrań. Rozwiązał troczki moich spodni i zadarł mi koszulę, odkrywając brzuch. Wyglądałam teraz, jakbym zajadle z kimś walczyła.
Moja głowa opadła bezwładnie na poduszkę. Agent jednak nie odchodził. Stał przy łóżku, czekając, aż stracę przytomność. W pewnym momencie poczułam na twarzy łaskotanie – w kącikach moich oczu zbierały się łzy i spływały powoli po skroniach.
– Przykro mi, Sloane, że musiałem cię związać, ale mogłaś sobie zrobić krzywdę – wyjaśnił, po czym, jakby dla pocieszenia, poklepał mnie po ramieniu i wyszedł z pokoju.
* * *
Obudziło mnie delikatne uderzenie w policzek.
– Sloane, kochanie, obudź się.
Po kolejnym uderzeniu z trudem otworzyłam oczy.
– Dzięki Bogu – wyszeptał Realm, odpinając krępujące mnie pasy. – Co się stało?
– To Roger – odezwałam się zachrypniętym głosem. – On...
Na dźwięk tego imienia Realm zamarł w pół ruchu i wpatrzył się we mnie nieprzytomnym wzrokiem.
– Roger ci to zrobił?
Jego oddech wyraźnie przyspieszył, a policzki nabiegły krwią.
– Było inaczej, niż sądzisz– zapewniłam, domyślając się, że Realm wyobraża sobie scenę gwałtu. – Próbuje cię sprowokować i wciągnąć w zasadzkę. Chce się ciebie pozbyć z ośrodka. Realm zaciskał tak mocno szczęki, że rysy jego twarzy nabrały wyjątkowej ostrości. Przysiadł na brzegu łóżka, po czym odpiął drugi z krępujących mnie pasów i delikatnie pomasował zaczerwienione miejsce na nadgarstku.
– Sloane – odezwał się cichym głosem – na kilka dni muszę zniknąć, ale nic złego cię przez ten czas nie spotka. Potem po ciebie wrócę.
– Co takiego? Jak to?
– Musisz być silna. Wytrzymaj do mojego powrotu.
Wstał z łóżka i patrzył na mnie w taki sposób, jakby wcale nie chciał odchodzić. W końcu jednak pożegnał się i wyszedł na korytarz, zamykając za sobą drzwi.
Nadal byłam półprzytomna, ale zwlokłam się jakoś z pościeli. Kiedy postawiłam stopy na podłodze, przywitał mnie lodowaty chłód płytek. Przez chwilę niezdarnie majstrowałam przy klamce, a kiedy w końcu drzwi ustąpiły, wyjrzałam na korytarz. Zobaczyłam Realma zmierzającego w stronę dyżurki pielęgniarek. Dojrzałam też Rogera, pochłoniętego wesołą rozmową z jedną z sióstr. Chciałam zawołać Realma, jednak nim zdołałam otworzyć usta, dopadł agenta, zamachnął się i uderzył z taką siłą, że Roger przeleciał nad kontuarem dyżurki.
– Michael! – wrzasnęła pielęgniarka, on jednak chyba nawet jej nie słyszał.
Doskoczył do powalonego i chwycił go za szyję.
– Która to była ręka? – warknął Realm, unosząc gotową do uderzenia pięść.
Roger spojrzał napastnikowi prosto w oczy. Trafiona przez Realma część agenta zaczynała już puchnąć. Obserwując całą scenę, zachwiałam się na nogach i musiałam oprzeć o framugę. – Nie radzę – odezwał się Roger. – Wszyscy na tym stracimy.
Realm uderzył jeszcze raz. Mimo woli skrzywiłam się, widząc, jak potężny cios spada na twarz mojego prześladowcy. Musiał mu złamać nos. Pielęgniarka bez przerwy krzyczała, jednak nie śmiała interweniować. Realm wpadł w szał i nikt nie chciał mieć z nim teraz do czynienia.
– Którą ręką jej dotknąłeś? – powtórzył Realm, nachylając się nad zakrwawioną twarzą agenta.
Roger uparcie milczał. W pewnym momencie zobaczyłam, jak Realm chwyta prawe ramię Rogera i wygina je pod dziwnym kątem. Rozległ się donośny trzask łamanej kości. Zachwiałam się i osunęłam na kolana. Roger zawył nieludzko, a Realm pozwolił mu paść na podłogę i odstąpił od znieruchomiałego ciała. Poniżej łokcia ramię Rogera zwisało bezwładnie, wykrzywione w nienaturalny sposób. Widok był tak przerażający, że z trudem łapałam oddech. W następnej chwili na korytarzu rozległy się kroki strażników, a we mnie zrodziła się obawa o dalsze losy Realma.
Ochroniarze nie wyciągnęli jednak paralizatorów, dobiegli tylko do miejsca zdarzenia i zatrzymali się. Jeden pomógł wstać Rogerowi, a drugi chwycił Realma i poprowadził go korytarzem, szepcząc mu coś, czego nie mogłam dosłyszeć. O dziwo Realm poddał się bez walki, nagle w jednej chwili powróciło jego opanowanie. Nie przypominał już pałającego żądzą zemsty mężczyzny, który właśnie złamał komuś rękę i któremu grozi zesłanie Bóg wie dokąd.
– Realm? – zawołałam łamiącym się głosem, gdy oddalał się korytarzem.
Nie miałam pojęcia, co mu zrobią. W pewnym momencie obrócił się przez ramię, a gdy mnie dojrzał, uniósł ze zdziwienia brwi. Nie odezwał się jednak ani słowem. Skinął tylko głową, jakby w ten sposób potwierdzał zawarty między nami układ.
A już w następnej chwili pozwolił, by zabrał go dokądś przydzielony mu ochroniarz.
Książkę można zamówić już przedpremierowo na stronie księgarni Empik.