Rezultaty wyszukiwania dla: własne
Posłaniec
W świecie, gdzie nie ma kolorów i uczuć, nie ma też miejsca dla ludzi chromych, kalekich i brzydkich.
Pochodzący z ubogiej rodziny Matty dobrze to wie i ma wiele szczęścia, że trafił do osady, która przyjmuje takich właśnie ludzi w swoje progi.
W tej osadzie, mimo zewnętrznych niedoskonałości, ludzie żyją w zgodzie i miłości. Jedni dbają o drugich i opiekują się sobą nawzajem. Każdy ma dostęp do wiedzy, edukacji i może się realizować zgodnie z pragnieniami i umiejętnościami. Ludzie tutaj są może i zwyczajni, ale mają czyste serca i nikt nikogo nie poniża ani nie wykorzystuje. Osada od innych ludzkich osiedli jest oddzielona gęstym, nieprzyjaznym i niebezpiecznym lasem. Kto raz go przebył, aby tu dotrzeć, już stąd nie wyjdzie, gdyż złowrogi las mu na to nie pozwoli. Jedyną osobą, która może przez niego wędrować, jest Matty.
Bohater nie jest już tamtym łobuziakiem, który kłamał i oszukiwał, by przeżyć. Teraz Matty jest niemal dorosły, podkochuje się w jednej dziewczynie i marzy, by niebawem, na ceremonii nadawania imienia, nazwano go Posłańcem.
Któregoś dnia, w spokojnej i przyjaźnie nastawionej dotąd wiosce, zaczyna się coś zmieniać. Ludzie stają się opryskliwi i mówią o zbudowaniu muru, który nie wpuściłby do osady więcej przybyszów.
Matty będzie musiał odbyć jeszcze jedną podróż przez las, by sprowadzić do osady swoją przyjaciółkę i córkę jego mentora. Czy mu się to uda? A może okaże się, że jest to podróż tylko w jedną stronę?
Po rewelacyjnym Dawcy i nieco słabszych Skrawkach błękitu, przyszedł czas na Posłańca i widać, że forma autorki znowu uległa poprawie. Historia, którą nam serwuje w Posłańcu, jest nie tylko ciekawa, ale też mądra i bardzo wzruszająca.
Pod płaszczykiem drobnych wydarzeń i opisów pozornie zwykłych sytuacji, autorka w prosty, ale bardzo sugestywny sposób pokazuje, co może się stać z człowiekiem, gdy za kilka przysłowiowych szklanych paciorków, przehandluje własne ja. Czy warto dla kilku chwil pustej rozrywki i taniej przyjemności oddalać się od bliskich i zapominać o tym, co w życiu naprawdę ważne? Poczucie wspólnoty i bezpieczeństwa w gronie najbliższych jest cenniejsze od wszystkich skarbów świata.
Część pierwsza cyklu Dawca podobała mi się bardzo, ale dopiero Posłaniec chwycił mnie za serce. To bardzo prosta historia, a kryje się w niej tyle głębi. Każde wydarzenie czy sytuację można zrozumieć dosłownie, ale i metaforycznie. W tej książce nic nie jest tylko takie, jak je opisuje słowo. Las to nie tylko gęstwina drzew i pnączy, a targowisko nie jest tylko miejscem, gdzie kupuje się produkty żywnościowe.
Trzecia część cyklu jest też ciekawa z tego powodu, że poznajemy dalsze losy Jonasza z części pierwszej. Teraz jest on dorosłym człowiekiem i występuje w zupełnie nowej, niezwykłej roli.
Tetralogia Dawcy to książki warte, by je przeczytać i o nich trochę porozmyślać. To niesamowite, ile treści mogą w sobie kryć tak niewielkie objętościowo powieści.
Polecam wszystkim szukającym mądrej lektury, o głębokiej treści. Sama natomiast niecierpliwie czekam na finałową część cyklu zatytułowaną Syn. Oby do października!
Co lata 70. przyniosły dzisiejszemu kinu Science-Fiction?
Film fantastycznonaukowy jako kino gatunku
Pierwsze produkcje o charakterze fantastycznonaukowym pojawiły się już na początku stulecia, a więc niedługo po powstaniu kina, niemniej wciąż trudno sprecyzować ich cechy reprezentatywne. Być może powodem tego problemu jest brak wyraźnego zarysu i twardo określonych zasad – kino fantastycznonaukowe nie posiada schematu narracji, który sam w sobie określałby przynależność gatunkową; brakuje mu też bohatera, stanowiącego skonkretyzowany zarys dla większej ilości produkcji; kwestia scenerii ograniczona jest jedynie kreatywnością twórcy. Nie zaprzeczam, że ten gatunek filmowy wykazuje pewną powtarzalność motywów i najczęściej stosowanych chwytów – jednostki przejawiające cechy nadprzyrodzone, tragedie rozgrywające się w przestrzeni kosmicznej, degeneracja ziemskiego środowiska (fauny i flory), różnorodne mutacje, bunt zaawansowanej technologii – są to, jednakże własności, które nie pozwalają stworzyć spójnej i klarownej definicji, a jedynie taką, która opierałaby się na systemie wyliczeń i opisów.
Współczesność i pionierstwo. „Frankenstein” Mary Shelley jako stała inspiracja Tima Burtona.
Timothy Walter Burton, bo tak brzmi pełne nazwisko reżysera, urodził się 25 sierpnia 1955 roku. Wychował się w Burbank w stanie Kalifornia, tuż obok Hollywood. Od najmłodszych lat fascynował się kulturą popularną i największym uczuciem darzył filmy science fiction oraz horrory. Szczególny wpływ na jego późniejszą twórczość wywarł na tej płaszczyźnie Vincent Price – amerykański aktor filmowy znany przede wszystkim z filmów grozy.
"Adventurers!" za darmo oraz konkurs!
"Adventurers!" to kompletna gra fabularna autorstwa Umberto Pignatelliego, znanego również z settingu "Bestie i Barbarzyńcy" do systemu "Savage Worlds". Jej polskie wydanie zostało ufundowane przez fanów, za pośrednictwem serwisu PolakPotrafi 14 marca 2014. Od tamtej chwili wydawnictwo FajneRPG opublikowało cztery pozycje w serii. Z okazji drugiej rocznicy opracowania systemu wydawnictwo przygotowało specjalny konkurs oraz udostępniło za darmo plik z mechaniką gry.
Kot Kameleon
Świat jest przepełniony magią, trzeba tylko umieć ją odnaleźć, a nic nie pomaga w tym w tak cudowny sposób jak dziecięca wyobraźnia. Kolorowe szkiełko i fantazyjne kapelusze w zupełności wystarczą by podczas weekendu mieć godziny cudownej zabawy. Gdy dodamy do tego jeszcze produkcję własnych mydełek, sukces gwarantowany, a weekend, który miał być stracony, okaże się piękną bajką.
Rodzice zostawiają Natalię u babci na wsi, mimo że dziewczynka znacznie bardziej wolałaby zostać u drugiej, modnej babci z miasta. Tam jednak poznaje smutną historię domowego, dręczonego niegdyś przez małe dziewczynki kota, który wydaje się jej nie lubić oraz odkrywa zupełnie nową, pełną magii rzeczywistość. Wtedy cała jej perspektywa się zmienia, a wydarzenia najbliższych dni spowodują nie tylko to, że Natalia odkryje jak bardzo kocha babcię i, że chciałaby jak najszybciej wrócić na wieś, ale również poważną zmianę w podejściu do życia rodziców dziewczynki. Zmianę zdecydowanie na lepsze.
Historia jest sympatyczna i urokliwa, przemawia do małych dzieci. W naszym przypadku testowana była na „prawie" sześciolatce i dziewczynka słuchała jej z przyjemnością. Może nie ma w niej porywającej akcji czy zaskakujących wydarzeń, ale „Kot kameleon" posiada swój specyficzny klimat i z łatwością potrafi oczarować czy wzruszyć. Dodatkowo zwraca uwagę czytelników (nie tylko tych najmłodszych) na dość istotne, wartościowe sprawy, które niejednokrotnie po prostu pomijamy w ferworze szarej codzienności. Niekiedy warto zatrzymać się na chwilę i pomyśleć nad nimi, bo niedługo może już być za późno.
Książeczka została naprawdę ładnie wydana. Posiada twardą oprawę i wiele, ciekawych, nieco tajemniczych ilustracji. Tekst i rozdziały dzielą się w wygodny sposób. Całą historię śledzi się z prawdziwą przyjemnością. Jestem zadowolona, że trafiła w moje ręce i miałam okazję przeczytać ją dziecku.
„Kota kameleona" serdecznie wszystkim polecam. To przyjemna, ciepła opowieść, która nadaje się idealnie (nie tylko) dla najmłodszych. Sprawia, że czytelnikowi robi się lżej na sercu i zaczyna myśleć, jak może poradzić sobie z własnymi, rodzinnymi problemami i czy nie może zrobić czegoś, by jego własne życie stało się radośniejsze. Może autorka nie podaje gotowego przepisu na szczęście, ale z pewnością wskazuje ku niemu bardzo dobrą, wcale nie taką trudną i wyboistą drogę.
Opal
„Opal" to już trzeci tom serii „Lux", opowiadającej o zamieszkujących Ziemię, świetlistych przybyszach z kosmosu. I chociaż cykl zdecydowanie nie zmierza jeszcze ku końcowi, w tej części dzieje się jeszcze więcej niż w poprzednich.
Katy i Daemon są razem i żadne z nich nie zamierza się przed tym już dłużej bronić. Powrócił zaginiony brat Dee i Daemona - Dawson, ale nie zamierza zaprzestać walki dopóki nie uratuje swojej ukochanej Bethany. Znika coraz więcej osób i nikt nie wie co dzieje się z, oficjalnie uznanymi za zaginionych, nastolatkami. Czy życie Katy jeszcze kiedykolwiek będzie mogło być normalne?
W powieści nie tylko akcja nabiera tempa, ale również pojawia się kilku nowych, interesujących bohaterów, którzy zostali przedstawieni w bardzo udany, pobudzający wyobraźnię sposób. Ani jednak motywy postaci ani sam rozkład wydarzeń nie są stworzone prosto i logicznie. Jeżeli pisarka ma jakiś głębszy zamysł i uzasadnienie całej fabuły i niektórych poczynań, przedstawi swoją wizję w którejś z kolejnych książek, to należą się jej wielkie brawa, jeżeli jednak zostawi wszystko tak niewyjaśnione i podarte na strzępy jak jest w chwili obecnej, poczuję się mocno zawiedziona.
Katy jest bohaterką (ogólnie rzecz biorąc) bardzo pozytywną, ale irytuje mnie z książki na książkę coraz bardziej. Dla własnego widzimisię lub może dowartościowania swojego ego pcha się w każde, możliwe tarapaty i nikt nie potrafi jej powstrzymać, chociaż inne postacie płci żeńskiej w powieści (co ciekawe) zachowują się całkiem rozsądnie. Ktoś powinien jej kiedyś powiedzieć, żeby siedziała na tyłku w domu, bo najczęściej zwyczajnie przeszkadza - nawet gdy bardzo chce pomóc. Jeżeli coś się jej natomiast udaje, to tylko i wyłącznie przypadkiem, a nie dzięki wrodzonym zdolnością czy nadzwyczajnej inteligencji.
Seria „Lux" jest zabawna i wciągająca, tego zdecydowanie nie można jej odmówić, chociaż w „Opalu" zabrakło atmosfery pierwszych dwóch tomów (w końcu Daemon i Katy są wreszcie razem, to nie mogą sobie już na dużą skalę „wrzucać"...). Właściwie książką wywołała we mnie bardzo mieszane uczucia, bo z jednej strony przyjemnie się ją czytało, a z drugiej kompletnie nie widzę w niej sensu, a stworzona przez Jennifer L. Armentrout historia, z punktu widzenia wielbicielki Science Fiction, w ogóle nie trzyma się kupy.
Myślę jednak, że wszystkim wielbicielom gatunku „paranormal romance" i tego typu pozycji, serię „Lux" polecić mogę jako przyjemną odskocznię od dobrze znanych tematów. Przez „Opal" bez trudu przebrnąć można w jedną noc i to z, bezustannie towarzyszącym czytaniu, uśmiechem na twarzy.
Losing Hope
„Losing Hope" to kontynuacja powieści „Hopeless", spod pióra Colleen Hoover, opowiadającej dramatyczną historię dwojga młodych ludzi oraz tego jak bardzo są sobie nawzajem potrzebni by po tragicznych przeżyciach móc normalnie żyć.
Myślałam, że „Losing Hope" będzie opowiadało dalsze losy poznanych w pierwszej części bohaterów, nic jednak bardziej mylnego. Powieść okazała się dość specyficzna, a autorka wpadła na innowacyjny pomysł. Książka przedstawia dokładnie te same wydarzenia, tylko tym razem z punktu widzenia Holdera, dzięki czemu możemy go znacznie lepiej zrozumieć.
Po samobójstwie siostry Dean już nie jest tą samą osobą. Kolejny raz czuje, że zawiódł. Kiedyś, gdy pozwolił by porwano jego przyjaciółkę z dzieciństwa Hope, a teraz bo nie potrafił rozwiązać problemów swojej bliźniaczki, Less. Chłopak zaczyna ponownie żyć dopiero gdy przypadkiem poznaje śliczną, nieco złośliwą i zupełnie oderwaną od rzeczywistości dziewczynę o imieniu Sky.
Nigdy nie przepadałam za dramatami, zawsze za to lubiłam romanse (zwłaszcza te młodzieżowe). W swoich powieściach Colleen Hoover w niezwykły sposób łączy ze sobą zawiłości różnych gatunków. Czytaniu niejednokrotnie towarzyszy wesoły uśmiech, ale pojawiają się także złość i łzy. Od samej powieści natomiast nie sposób się oderwać. To jedna z tych lektur, o której można powiedzieć, że praktycznie uzależnia.
Nie tylko Sky oraz Holder są ciekawymi bohaterami, również ich otoczenie zostało stworzone w bardzo realistyczny, a jednocześnie nie zawsze przyjemny sposób. Oni się jednak nie poddają i na przekór losowi (i nieprzyjaznym im duszom) naprawdę są ze sobą szczęśliwi. Posiadają również kilku wiernych, oddanych przyjaciół, takich na których nie sposób się zawieść.
Samo wydanie jest bliźniaczo podobne do tego pierwszej części. Oprócz łagodnych, stonowanych okładek książki cechuje również dobra jakość druku, edycja tekstu oraz tłumaczenie. Tekst czyta się przyjemnie, a jego znaczenie niejednokrotnie zmusza do refleksji. W powieść autorka tchnęła skrawek swojej własnej duszy.
Historia napisana została bardzo dobrze i w doskonały sposób odkryła przed czytelnikami głębię wydarzeń, ja jednak czuję się nieco zawiedziona. Chciałam poznać dalsze losy bohaterów, a nie przeczytać tą samą powieść tylko z nieco innego punktu widzenia. Na osłodę jednak wydawnictwo Otwarte przygotowało dla czytelników sympatyczną niespodziankę – darmowego e-booka pod tytułem „Szukając Kopciuszka", w którym pisarka powraca do naszych ulubionych bohaterów, także ogólnie rzecz biorąc jestem bardzo zadowolona.
Tramwaj do Nibylandii
Od kilku lat podczas poznańskich Targów Książki dla Dzieci i Młodzieży po Poznaniu kursuje Bajkowy Tramwaj dowożący rodziców z dziećmi na targi. Dotychczas zamieniony był m.in. w rekina z historii o Pinokiu, egzotyczną dżunglę z „Księgi dżungli" lub domek Baby Jagi z „Jasia i Małgosi". W tym roku zaprosimy małych poznaniaków do Nibylandii – mitycznej krainy z „Piotrusia Pana", w której wszystko jest możliwe. Najnowsze wydanie nieśmiertelnej opowieści o przygodach Piotrusia i trójki dzieci państwa Darlingów w serii Klasyka w nowych szatach – w znakomitym tłumaczeniu mistrza słowa Andrzeja Polkowskiego i z pięknymi ilustracjami Quentina Grébana – będzie miało swoją premierę właśnie na marcowych Targach.
Spotkanie z Magdaleną Kozak z okazji premiery Łez Diabła – najnowszej powieści Autorki
Zapraszamy na spotkanie z Magdaleną Kozak – niezwykle popularną polską pisarką SF/fantasy, autorką bestsellerowej trylogii Nocarz, Renegat, Nikt. Spotkanie, które odbędzie się w Empiku Arkadia (Warszawa, al. Jana Pawła II 82) 24 marca 2015 o godz. 18.00, skupi się wokół najnowszej, długo wyczekiwanej i pisanej aż cztery lata powieści Łzy Diabła – niezwykle oryginalnej próby przeniesienia doświadczeń Autorki z odbytych przez nią misji wojskowych w Afganistanie do odległego, fantastycznego świata – na planetę Dżahan.
Mechaniczne pająki
Kocham steampunk. Uwielbiam klimat szeleszczących sukien, szum machin parowych i turkot kół zębatych. Połączenie wiktoriańskiej Anglii z wynalazkami inspirowanymi pomysłami Tesli czy Edisona, polane sosem intrygi przeciw koronie, jest pomysłem genialnym, który jeśli tylko dobrze wykorzystać, daje super efekt.
Londyn 1888 rok.
Nastoletnia Violet zamiast swoim towarzyskim debiutem, który pozwoliłby jej znaleźć bogatego kandydata na męża, bardziej interesuje się wynalazkami współczesnej techniki i projektowaniem bardziej wydajnej zmywarki, czy kopuły z błyskawicami. Jej rodzice oczywiście nie mają o tym bladego pojęcia i żyją w błogiej nieświadomości, że ich córka spokojnie śpi, podczas gdy Violet pod baczną opieką majordomusa Alfreda, pokonuje drogę przez kolejne dzielnice miasta, by w zaciszu od ciekawskich oczu prowadzić badania i ulepszać własne projekty.
Tym optymistycznym akcentem rozpoczyna się powieść Coriny Bomann; na samym wstępie otrzymujemy sympatyczną bohaterkę, która jest nie tylko bystra i wścibska, ale też pomysłowa, a w duecie z wiernym majordomusem Alfredem nie ma sobie równych.
W trakcie urządzanego przez rodziców Violet balu na oczach gości umiera jeden z członków parlamentu i to w dość drastyczny sposób. Wydarzenie to nie tylko kładzie się cieniem na reputacji rodziny dziewczyny, ale też budzi jej wątpliwości i ciekawość. Zdecydowana, by uratować dobre imię rodu Adair, a także zwyczajnie ciekawa co takiego się stało, Violet trafia na ślad spisku, zagrażającego samej koronie.
Znalezienie egzotycznego pająka w ciele zmarłego to zaledwie początek góry lodowej. Młoda badaczka szybko zdaje sobie sprawę, że celem tajemniczego zamachowca może być także jej ojciec, a czas umyka.
Fabuła powieści Coriny Bomann umiejętnie lawiruje między pełnym blichtru i przepychu życiem arystokracji, a ukazaniem, jak technicyzacja na to życie wpływa. Niekiedy ma to nawet wydźwięk humorystyczny, gdy na przykład mówi się o pracujących w domu wynalazkach, które są tak głośne, że mimo niewątpliwej wydajności przez tę głośność trudne do zniesienia.
Technicyzacja nie tylko ułatwiła życie i prace związane z domem. Pod względem medycznym też jest lepiej. Utracone w wyniku wypadku kończyny, można zastąpić mechanicznymi protezami, a nawet istnieje możliwość połączenia ze sobą części ciała człowieka i zwierzęcia, czego dowodem jest ukochana dyrektora cyrku dziwadeł, lady Siberia, a prywatnie lady Ośmiornica.
Świat stworzony przez autorkę jest ciekawy i barwny, co głównie jest zasługą postaci. Sympatię budzi nie tylko Violet, która na szczęście nie jest ckliwą pannicą, co to tylko umie wzdychać. Nie się nie lubić gotowego spełnić każde jej życzenie Alfreda, którego przeszłość jest daleka od kryształowej, generała Blacka, który skrywa bolesną tajemnicę oraz członków trupy cyrkowej.
Zagadka, którą skrywa fabuła, nie jest trudna do rozwiązania; gdy na scenę wchodzi jedna z postaci, już wiadomo, kto stoi za całym spiskiem, ale i tak nie psuje to przyjemności czytania.
Powieść jest zabawna, pomysłowa i lekka w odbiorze. Przyznam, że jestem mile zaskoczona lekturą Mechanicznych pająków i chętnie poczytałabym o kolejnych przygodach Violet i jej przyjaciół, gdyby takie miały powstać. Gdyby utrzymać poziom, a nawet nieco go podnieść, mogłoby z tego wyjść naprawdę coś fajnego, tym bardziej, że finał powieści daje niezłą pozycję wyjściową, zarówno jeśli idzie o postaci, jak i możliwości wydarzeń.
Tak czy siak, naprawdę jestem bardzo zadowolona z lektury.
Polecam Mechaniczne pająki, czytelnikom lubiącym pełen przygody steampunk.