Rezultaty wyszukiwania dla: Rea
Królestwo dusz
Ta książka jest inna, zadziwiająca, przepełniona odmienną kulturą, zapachami, emocjami, wierzeniami. Królestwo dusz to opowieść, różniąca się od historii, które czytałam do tej pory. To zadziwiająca, nieco mroczna lektura, którą warto wpisać do swojej listy must read.
Arrah pragnie magii. Ma nadzieję, że ta w końcu do niej przyjdzie. Dodatkowo, ciążą na niej rodzinne oczekiwania, szczególnie ze strony matki. Niestety, czas mija, a Arrah nie przejawia żadnych, magicznych skłonności. Pewnego razu odkrywa, że jej okrutna matka ma straszny plan. Tworzy jej siostrę bliźniaczkę, której moc ma za zadanie obudzić Króla Demonów, które okrucieństwo owiane jest legendami. Gdy on powróci, nikt nie będzie bezpieczny. Niestety, matka Arrah nie pozwala jej ostrzec innych i powstrzymać złej siostry. Czy dziewczyna poświęci wszystko, aby uratować świat? I czy jej się to uda.
Ta książka przesiąknięta jest magią. Mroczną, egzotyczną, z bogami, tak zadziwiającymi i intrygującymi, że aż chce się dowiedzieć o nich wszystkiego. Rena Barron to autorka, która stworzyła fantastyczny, magiczny świat, który zachwyca od pierwszych stron Królestwa Dusz. Kraina, w której zamieszkują bohaterowie, jest wielowarstwowa, pełna tajemnic i sekretów. Jednak Rena Barron, pomimo mojego zachwytu nad kreacją świata teraz, trochę mnie zraziła do swojej powieści na początku lektury. Dlaczego? Autorka rzuca czytelnika w sam środek wydarzeń i kilkanaście stron to błądzenie we mgle. Nowe nazwy, miejsca, ogrom bohaterów, przedziwnych obrzędów jest dla czytelnika bardzo mylące, a brak konkretnego wprowadzenia czy też wyjaśnienia, powoduje, że trudno się wczytać w lekturę i docenić jej złożoność. Nie wiem, czy to wina tłumacza, czy też autorka w oryginale nie umieściła żadnych wyjaśnień, ale przez całą lekturę napotykałam się na nowe słowa, które niewiele mówią. Z jednej strony mamy piękny, zadziwiający świat, który chcę się odkrywać, bo jest przesiąknięty Afryką, a z drugiej jego złożoność i brak odpowiedniego wprowadzenia trochę zniechęca do lektury.
Bardzo podobała mi się fabuła, chociaż , że opis na okładce zdarza zdecydowanie zbyt dużo i odbiera prawdziwą frajdę z lektury. Akcja rozkręca się bardzo powoli, wręcz wlecze się ślimaczym tempie, jednak są momenty, które czyta się z rosnącą ekscytacją, a krew zaczyna szybciej krążyć w żyłach. Niestety, po zakończonej lekturze nadal mam w głowie mętlik i chociaż próbuje sobie wszystko poukładać, to czuje, że nie będzie t łatwe. Królestwo Dusz jest książką dobrą, ale sporo jej brakuje do tego, aby stać się powieścią fenomenalną; taką, która pochłonie czytelnika i cały otaczający go świat; taką, która oczaruje odbiorcę, uwiedzie go i nie da o sobie zapomnieć.
Misja Greyhound
Nie jestem wielką fanką marynistycznych powieści. Chociaż kocham morze i mogłabym nad nim mieszkać, a przynajmniej przebywać przynajmniej 360 dni w roku, to jednak rzadko sięgam po powieści, których akcja dzieje się nad wodą, na morzu. Powieści marynistyczne kojarzą mi się z dobrym kolegą, który ongi miał etap w życiu, że pochłaniał takie książki, zamiast uczyć się do kolokwiów. Przyznam się, że nie widziałam jeszcze filmu, ale w sumie wojna na morzu, zabójcze łodzie podwodne, to może mieć swój urok. Czy oglądnę film? Czy dzieło reklamowane twarzą Toma Hanksa może być złe? I czy trzeba być historycznym freakiem, żeby taka książka nam przypadła do gustu?
Przenosimy się na północny Atlantyk, gdzie trwa wojna o panowanie na morzu pomiędzy Aliantami a państwami osi. Nie jest to bardzo powszechnie znany epizod tej krwawej wojny. Jeśli myślimy - II wojna światowa na morzu - zaczynamy od Pearl Harbour po inne operacje na Pacyfiku. Niby wiedziałam, że na Atlantyku też się działo, ale już łatwiej bym pomyślała o bitwie jutlandzkiej z czasów Wielkiej Wojny, II wojna byłaby dla mnie białą plamą. Tymczasem poznajemy komandora Ernesta Krausego, który ma eskortować statki z zapasami. Aprowizacja walczącej Europy była bardzo ważna, zresztą w poprzedniej wojnie również dużą rolę odgrywało panowanie na morzu w kontekście swobodnego dostarczania towarów. Krause ma za zadanie neutralizować U-Booty, które są trudne do wyśledzenia, wystawiają peryskopy na niewielką wysokość i to na ułamek chwili, wypatrywanie ich w bezkresie wody jest trudne. Wymaga ciągłej czujności, której brak można przypłacić życiem. Akcja kręci się wokół komandora, który jest niezwykle wierzący człowiekiem, a podczas misji na Atlantyku będzie walczył nie tylko z wrogiem, ale także z sumieniem i demonami przeszłości.
Co ja sądzę o tej książce? Ciekawie i szybko się ją czyta. Mnie zawsze zaskakuje, że na Zachodzie potrafią pisać o byciu religijnym, wierzącym człowiekiem w naturalny sposób. U nas zwykle wierzący jest dewotem z zaburzonym postrzeganiem świata i np. straszy piekłem kobiety za in vitro. Mniej w Polsce skupiamy się na relacji człowieka z Bogiem, a bardziej na tej zaściankowości kojarzonej często z wiarą. Więc ten duchowy wątek bardzo mnie zainteresował. No i ta atmosfera bycia na pełnym morzu, dookoła zagrożenie, nie ma ucieczki, jak coś pójdzie źle to już nieodwołalnie. Podziała na mnie jak klimatyzacja. Polecam na upalne lato!
Peaky Blinders. Prawdziwa historia
Pierwszy odcinek Peaky Blinders zawitał na ekrany w 2013 roku i od pierwszej sceny zyskał ogromne rzesze fanów. Fabuła toczy się wokół Thomasa Shelby'ego oraz jego braci, którzy dowodzą gangiem Peaky Blinders. Zawsze eleganccy, w trzyrzędowym garniturze z charakterystycznymi czapkami, w których wszyte są żyletki, by podczas walki oślepiać wrogów. Taki obraz gangów z Birminghamu przedstawia nam serial. Jak było naprawdę? Ile elegancji miały w sobie tamtejsze gangi? Tego wszystkiego oraz wielu innych rzeczy dowiecie się z powyższej książki.
Zaznaczę na początku, że książka Carla Chinna to nie powieść sensacyjna, czego mogło się wielu spodziewać, a solidnie napisana praca historyczna na temat realnej historii gangów. Jego pradziadek sam udzielał się w jednym z nich, co zdecydowanie realistycznie przybliża nam całą sprawę. Jest to owoc dwudziestu lat badań, napisany na podstawie źródeł historycznych i wywiadów z samymi potomkami Peaky Blinders, wzbogacano o ilustracje z ubiegłej epoki.
Nie byłem zdziwiony, kiedy prawda historyczna znacznie odbiegała od tej przedstawionej w serialu. To jak z idealizowaniem włoskiej mafii w Ojcu Chrzestnym. Zdecydowania większość członków gangu była brutalna, zdecydowanie nieelegancka oraz mało kto okazywał im szacunek. Do ich niesławnych akcji można zaliczyć obrzucanie cegłówkami sklepów w mieście dla zabawy, czy napadanie na policjantów. Autor donosi, że Peaky Blinders zostali zniszczeni przez policję około 1914 roku. Na ich miejsce pojawił się Birmingham Gang pod kierunkiem Billy’ego Kimbera, który w 1921 r. stoczył krwawą wojnę z sojuszem londyńskich gangów pod dowództwem Darby’ego Sabiniego. Wojna dotyczyła oczywiście nielegalnych przychodów z hazardu oraz wymuszeń na drobnych przedsiębiorcach.
Całość przedstawia ogromny rys historyczny miasta i jego podziemia przestępczego. Znajdziemy tu historię pierwszych gangów, które rodziły się już w latach dziecięcych wśród klasy robotniczej. Całość opiera się na policyjnych archiwach, artykułach z gazet i zeznaniach świadków. Wraz z twórcą zanurzamy się w brutalny świat klasy robotniczej, gdzie nikt nie nosił czapek z żyletkami, a najczęściej używaną bronią były kamienie, pałki i buty.
Całość czyta się zapartym tchem i chłonie się realizm tamtej epoki tak dokładnie opisanej przez autora. Nie jest to powieść gangsterska, a suche przedstawienie faktów. Jeżeli jesteście zainteresowani prawdziwej historii przestępców z Birmingham oraz tym jak wyglądała rzeczywistość ponad 100 lat temu, polecam tę książkę całym sercem.
Wrona
Fe żyje w świecie, gdzie społeczeństwo podzielone jest na kasty. W tej, której się urodziłeś, w tej umierasz. Nie można się wypisać czy przepisać do innej, lepszej kasty. Każda z nich symbolizuje co innego, a jej członkowie wyróżniają się pewnymi mocami. Fe należy do Wron. Kasty najbardziej niedocenianej i najbardziej krzywdzonej. A to dziewczyna i jej „rodzina” odpowiadają za to, aby zabrać ofiarę moru z wioski. Fe przygotowuje się do roli wodza stada, żeby zastąpić swojego tatkę. Gdy okazuje się, że dwóch zabranych z pałacu królewskiego młodzieńców żyje i odpowiedzialni są za los całego królestwa, dziewczyna zawiązuje z nimi Przymierze. Teraz życie jej, jak i stada Wron, znalazło się w niezwykłym niebezpieczeństwie. Fe będzie musiała wyruszyć w podróż usianą pułapkami, pełną trudnych podejść i ciągłego wysiłku. Czy jej i paniczom, którzy jej towarzyszą, uda się ocalić całe królestwo?
Nie jest to książka fenomenalna. Ma wady, które trochę mi przeszkadzały w trakcie lektury, ale … zakochałam się. To jedna z tych lektur, których wady widzę, ale pomimo to, uwielbiam bohaterów, świat stworzony przez autorkę i magię, która aż emanuje z kart powieści. Wiem, że inni wytykają jej bezlitośnie wady, nie patrząc na wszystkie pozytywne aspekty, ale ja postaram się przekonać was, że czas spędzony z Wroną nie będzie stracony. Opowiem wam o serii, którą można pokochać całym serduchem i wyczekiwać z niecierpliwością na kolejny tom.
Wrona jest książką dość oryginalną. Jeszcze nigdy nie spotkałam się z takim podziałem kastowym, jak w powieści Margaret Owen. Trochę to przypomina system w Indiach, a przeniesienie go do świata fantastycznego to wielki plus. Fe jest Wroną. Należy do najgorszych z kast. Ludzie nimi gardzą, ale gdy tylko mor pojawia się w ich wiosce/mieście wzywają je, aby uporali się z grzesznikiem. Wrony nigdy nie mogą czuć się bezpiecznie. Świat stworzony przez Owen oraz zasady, jakie w nim panują, wydają się z początku mętne, ale im dalej w lekturę, tym autorka coraz więcej wyjaśnia i rozgania mgłę. Jeden wątek, który wydaje się być osią napędową serii jest tutaj ledwie zaznaczony, a główny złoczyńca wspominany i pojawia się raz. We Wronach obserwujmy drogę jaką pokonuje Fe i jej towarzysze. Ludzie z innych kast, inaczej wychowani, inaczej patrzący na świat. Owen wyraźnie zaznaczyła, jak różne są ich światy. Później, gdy wędrówka stawała się coraz cięższa, można było zauważyć zmianę w tym, jak bohaterowie patrzyli na kasty. Zauważali, że świat nie jest czarno-biały.
Nie brakuje tutaj wątku miłosnego, ale ledwie o nim wspomnę, bo zdradzenie czegokolwiek więcej, będzie dla Was dym spoilerem. Bardzo podobała mi się kreacja zarówno Fe, która nie da sobie w kaszę dmuchać, jak i paniczów. Spotkanie tych dwóch światów było… zadziwiające. Każdy z bohaterów to odrębna, wyrazista postać, a jeszcze nie wszystko widzieliśmy. Mam nadzieję, że w kolejnych częściach Margaret Owen mnie zaskoczy!
Droga Szamana. Etap trzeci: Tajemnica Mrocznego Lasu
Trzecia część w ramach wyjątkowej serii fantasy nowego gatunku LitRPG. Zanurz się w niezwykłym świecie Barliony i poznaj dalsze losy Machana.
Upiór w ruderze
Proza Andrzeja Pilipiuka różni się znacznie od innych polskich treści. Nie da się jej z niczym pomylić. Przesiąknięta jest czarnym humorem, tonie w oparach absurdu, a przy tym świetnie oddaje polskie realia ukazując je w mocno wykrzywionym zwierciadle. Sięgając po nowa powieść Pilipiuka „Upiór w ruderze” wiedziałam, że nie będę się nudzić.
Akcja utworu Pilipiuka rozgrywa się na przestrzeni 200 lat, choć epilog zahacza o przyszłość i stanowi swojego rodzaju dopełnienie całości. Głównym bohaterem powieści jest... pałac, siedziba rodu Liszkowskich i to jego losy ukazane są na tle kilku stuleci, ale główna akcja przypada na niezwykle bogaty w wydarzenia wiek XX. Stare dworzyszcze w ciągu tego wieku przechodzi z rąk do rąk, stając się na przemian siedzibą Niemców, Rosjan, Polaków. Kolejni gospodarze, a raczej uzurpatorzy przyczyniają się do upadku pałacu, ale przychodzi im to z większym trudem niż gdzie indziej. Dlaczego? I tu dochodzimy do sedna, czyli tytułowego upiora, a raczej trzech. I wcale nie upiorów, a nadobnych białych dam, które nawiedzają niszczejący pałac od swej tragicznej śmierci w czasach napoleońskich. To wtedy trzy panny Liszkowskie: Kornelia, Lukrecja i Marcysia (ta ostatnia z nieprawego łoża) postanowiły wypróbować starą szwedzką armatę, by dać salwę na cześć Napoleona. Próba udała się nad wyraz: wysadziły w powietrze nie tylko szopę i siebie, ale także pół wsi. Z panienek niewiele zostało, a w ramach czyśćca zostały zesłane do pilnowania swojego dziedzictwa.
Panny duchy mają niesamowite pomysły i z prawdziwą przyjemnością uprzykrzają życie każdemu, kto pomieszkuje w pałacu. Jedynie stary kamerdyner, a później także młody hrabia Liszkowski, którego poznajemy jako partyzanta, zda się żyć z pannami w pełnej komitywie, wiedząc, że działają w słusznej sprawie i mają wspólny cel: ocalić siedzibę Liszkowskich.
Jak przystało na prozę Pilipiuka nie brakuje w powieści zabawnych sytuacji, bimber leje się szerokim strumieniem (kto czytał cykl o Kubie Wędrowyczu, ten wie, że bez gorzałki się da), a kolejni niefortunni mieszkańcy pałacu opuszczają go w mniej lub bardziej zaskakujący sposób.
Czytając powieść bawiłam się świetnie, choć przyznam, że cykl Pilipiuka „Kuzynki Kruszewskie” podobał mi się bardziej.
Super Naukoledzy: 2099
Komiks Super Naukoledzy:2099 jest projektem crowdfoundingowym. Pomysł na komiks powstał, kiedy serial animowany pod tym samym tytułem już zdobywał popularność na YouTube, Cranchyrollu i w amerykańskim serwisie streamingowym VRV. To kilkuodcinkowa opowieść o skupionej przez Churchilla grupie naukowców, którzy dzięki podróżom w czasie mogą wspólnie działać w imieniu dobra. Co ciekawe w roli złoczyńców występują także niektórzy naukowcy np. Edison jest wrogiem Tesli, papież Darwina, a Jung Freuda (tu kolejna ciekawostka: rysowniczka i scenarzystka serii, Brett Jubinville, dubbingowała tą postać w języku angielskim). W rzeczy samej trochę w tym zestawieniu prawdy. Warto zanim sięgnie się po komiks zobaczyć ten serial, by wyłapać wszystkie te niuanse.
Bohaterką komiksu jest Ada Lovelance. Może niektórzy znają ją jako genialną matematyczkę i twórczynię pierwszego algorytmu komputerowego w czasach, gdy o komputerach naukowcom się nie śniło, a także poetkę, córkę lorda Byron. Czytelnicy komiksu poznają jako genialną hakerkę. To kobieta, która nie tylko włamie się do każdego komputera, ale i przemierzy czasoprzestrzeń, by zapobiec tragedii.
W 2099 roku Ada żyje u boku tyrana. Czuje, że wieczne śledzenie i szerzący się kult jednostki pozbawia ją nadziei. To dlatego Ada Lovelance opuszcza wygodne życie i szuka miejsca, który wymknąłby się spod postnazistowskich macek robota jakim jest Z3. Poszukuje znaku, który zaprowadzi ją do pewnej organizacji. Kiedy go dostrzega, w wyniku dziwnego zbiegu okolicznosći i linii czasoprzestrzeni buntowniczka znika, ale nie jest już sama – wspierają ją członkowie oryginalnej grupy Super Naukolegów.
Kim są Naukoledzy? To najwięksi wynalazcy, naukowcy i myśliciele w historii świata. Każdy z nich posiada charakterystyczny z własnymi zainteresowaniami naukowymi dar. I tak Alberta Einsteina dzięki względności czasu porusza się niewiarygodnie szybko, Nikola Tesla włada elektrycznością, Maria Skłodowska-Curie promieniowaniem jonizującym, Karol Darwin może przeistoczyć się w dowolne zwierzę – wszak jesteśmy przodkami każdego z nich, Zygmunt Freud potrafi zawładnąć umysłem, a Tapputi wytworzyć niesamowicie realistyczne iluzje.
Jednak Z3 nie próżnuje. Przy pomocy swoich naukowców i szpiegów, Joule’a, Kelvina i Mata Hari, pragnie odzyskać swój stracony skarb: Adę. Dochodzi do walki pomiędzy siłami zła i dobra. W całej tej międzyczasowej bitwie, gdzieś na uboczu, dostrzec możemy jakieś zalążki uczucia pomiędzy Adą a młodym Einsteinem. Wszystko kończy się dość niespodziewaną śmiercią, która będzie możliwa jedynie dzięki międzywymiarowej interwencji z zewnątrz.
Od strony graficznej komiks mocno nawiązuje do serialu. Jedynym wyjątkiem jest niebieskawa paleta barw komiksu. Marcin Surma zachwyca designem postaci, jednak nie zawraca sobie zbytnio głowy tłami, przez co często są one całkowicie puste. Same postacie są także raczej pozbawione szczegółów. Na uwagę za to zasługują dodatki, gdzie znajdziemy m.in. projekty postaci, proces tworzenia komiksu na podstawie przesyłanych przez Brett Jubinville elementów scenariusza.
Ze względu na niewielką objętość – sam komiks to niecałe 50 stron – komiks jest pełen akcji. Nie spotkamy w nim dłużyzn, spowolnień akcji czy naukowych dygresji. Czasem jednak mam wrażenie, że przydałyby się odrobinkę więcej wiedzy naukowej. Ale może to tylko ja nie wiedziałam, że Taputti to pierwsza chemiczka w historii, która pozostawiła po sobie pierwsze przepisy na perfumy...
Lato z książką reaktywowane!
Pierwsza odsłona już w dniach 1-4 sierpnia w Ośrodku Temar w Dąbiu.
Lato z Książką organizowane jest od 2012 roku. Pomysłodawcą i inicjatorem wydarzenia był dyrektor marketingu Zysk i S-ka Wydawnictwo, Adam Zysk.
Zapowiedź: Krew Kamienia
Najgłębsza ciemność drzemie w nas
Koniec wielkiej wojny nie oznacza końca rozlewu krwi. Gdy cichnie bitewny zgiełk dawni towarzysze broni stają się nowymi wrogami, a zemsta sensem istnienia. Nira, zwiadowczyni z korpusu ekspedycyjnego armii Maeid i weteranka brutalnego konfliktu, zostaje zdradzona przez najbliższych jej ludzi. Od śmierci ratuje ją Harlan - skazaniec, który na obliczu nosi symbole wszystkich popełnionych zbrodni. Razem ruszają szlakiem krwawej zemsty, która zaprowadzi ich do starożytnego królestwa, a nawet dalej - głęboko pod jego powierzchnię. Tylko w głębokim mroku znajdą światło i ukojenie.
Wielbiciel
Mężczyzna wie, że musi dać z siebie wszystko, aby wygrać wybory prezydenckie- nie po to cały sztab ludzi pracował nad każdym detalem jego kampanii, by teraz wszystko poszło na marne. Wierzy, że ma realną szansę wygrać i tej rosnącej nadziei się trzyma.
Do czasu, aż jedna z jego kontrkandydatek zostaje odnaleziona w swoim mieszkaniu martwa, a wszystko wskazuje na samobójstwo.
Do czasu, aż nieznany sprawca porywa jego małą córeczkę, żądając od niego niemożliwego.
Posiadanie wielbicieli, wiernych słuchaczy, fanów to całkiem dobra sprawa; chyba, że ktoś zapragnie wejść w Twoją skórę i rozpanoszyć się po Twoim życiu, siejąc zniszczenie w każdym jego zakątku. On PRAGNIE być Tobą. Nie tylko zająć Twoje miejsce, ale być Tobą. Zwykła fascynacja, która wyrwała się logice? A może to już obsesja, prowadząca do katastrofy... ?
Jeszcze niedawno piałam z zachwytu nad nową książką pana Czornyja, Zjawą, a już miałam okazję przeczytać jeszcze nowszą pozycję- Wielbiciela. Uch, jak ja uwielbiam tematy stalkerstwa wszelakiego rodzaju i do tego niezdrowych obsesji! A w dodatku historia miała zostać przedstawiona przez jednego z pisarzy, którzy dotąd mnie nie zawiedli. Czegóż chcieć więcej? No cóż... nowość od wydawnictwa Filia to niestety pierwsza -i mam nadzieję ostatnia- książka autorstwa naszego polskiego pisarza, która mnie rozczarowała.
Zacznijmy od tego, że polityki nie toleruję w żadnym wydaniu- telewizyjnym, książkowym, w rozmowach z innymi ludźmi. Po prostu nie mogę jej znieść, więc wyobraźcie sobie, co przeżywałam w ostatnim czasie. Ale do rzeczy. Ta tematyka po prostu mnie mocno nudzi, ale i irytuje. Nie po to sięgam po kulturalną rozrywkę, by ponownie zagłębiać się w bezsensowne spory polityczne. Oczywiście, w przypadku Wielbiciela zaledwie ocieramy się o prawdziwą politykę, raczej patrzymy na przebieg kampanii prezydenckiej od wewnątrz. Ale to wystarczy, by ktoś mógł poczuć się zniechęcony. Na szczęście akcja nie ogranicza się jedynie do kandydata na prezydenta i porwania jego córeczki, bowiem pan Czornyj stworzył jeszcze dwoje bohaterów: młodą, żądną sensacji dziennikarkę oraz policjanta z licznymi problemami. Cała trójka, choć nie spotkała się twarzą w twarz, w jakiś sposób jest powiązana z szantażystą.
To nie tak, że Wielbiciel nie może się podobać- owszem, jeżeli komuś nie przeszkadzają tematy polityczne, to może. W tej pozycji odnajdą święty spokój czytelnicy, dotychczas narzekający na brutalność w opisach autora. Jest spokojnie, bezkrwawo, niemalże sielankowo (jak na pana Czornyja). Oczywiście osobiście zatęskniłam za jakimś mocnym akcentem, ale przecież nie zawsze jest tak, jak chcemy. Najbardziej przypadły mi do gustu fragmenty związane z policjantem, który pragnął w spokoju dochrapać się emerytury. Dlaczego? Ów gnuśny jegomość, lubujący się w napojach wysokoprocentowych, jest w sumie takim poniekąd antybohaterem. Bez zastanowienia można określić sytuację w jego domu jako patologiczną, mężczyzna bowiem zachowywał się agresywnie wobec żony i nastoletniego syna. Automatycznie powinnam go znienawidzić, ale... było w nim coś takiego, coś tak głęboko ukrytego, jakaś taka iskra, która na to nie pozwalała. To nie znaczy, że szanuję owego policjanta, bo tak nie jest. Po prostu należąca do jego osoby część książki była dla mnie najciekawsza, a on sam był o wiele głębszą postacią, niż moglibyśmy sądzić na początku.
Gdyby nie znakomite pióro pana Maxa, to pewnie lektura Wielbiciela dłużyłaby mi się po dwakroć; a tak, choć historia nie trafiła w moje gusta, przepłynęłam przez nią na fali podziwu do umiejętności pisarskich naszego rodaka. Jedyne, co mnie naprawdę zaszokowało, to zakończenie- w życiu bym się tego nie spodziewała! Brakowało mi tylko pogłębienia profilu sprawcy, przez co określenie najnowszej książki pana Czornyja jako thriller psychologiczny trochę kuleje.
Wielbiciel to nie jest książka tragiczna, lecz do ideału jej daleko. Zapewne ktoś znajdzie w niej coś ciekawego dla siebie, jednak nie liczcie na emocje podobne do tych związanych z serią o komisarzu Deryło.