kwiecień 25, 2024

Rezultaty wyszukiwania dla: Postapo

środa, 05 sierpień 2020 19:34

SybirPunk Vol.2

Sasza Khudovec, znany też jako Chudy, wraca do gry. I to w wielkim, choć nietypowym dla siebie stylu, bowiem jako prezes zakładu przemysłowego i szef ochrony jednego z najbardziej wpływowych oligarchów. Czy jednak ta dobra passa będzie długo trwała? Niekoniecznie. Nie w Neosybirsku. 

Dobrze było znowu spotkać Chudego, Mykołę i jego Psa oraz pozostałych bohaterów tworzących barwną mozaikę w kolejnej wizji przyszłości, jaką serwuje czytelnikom Michał Gołkowski. Niniejsza pozycja to drugi tom, będący bezpośrednią kontynuacją wydarzeń opisanych w poprzedniej części, więc osobom, które mają jeszcze przed sobą tę lekturę, mogę tylko podpowiedzieć - jeśli lubicie styl autora, macie słabość do rosyjskich klimatów i szukacie lekkiej, aczkolwiek brutalnej, niekoniecznie wymagającej, ale wciągającej postapokaliptycznej powieści, sięgnijcie po pierwszy tom, a potem wróćcie do tej recenzji. 

Jeśli natomiast pierwsze spotkanie z Saszą jest już za Wami, spieszę zapewnić, że drugi tom jest utrzymuje poziom pierwszego, zarówno z jego zaletami, jak i niedoróbkami (chociaż tych pierwszych jest jednak więcej). 

Fabuła to, tak jak wspomniałam, kontynuacja wcześniejszych wydarzeń. Chudy i towarzysząca mu grupka oddanych dresików spod bloku przejmuje zakład w Baryszewie. Okazuje się jednak, że nie jest to taka żyła złota, na jaką liczył Sasza, a prezesowanie wiąże się z masą obowiązków, których nie przewidział. Jakby tego było mało, ścigają go kolejni wrogowie, których lista wydłuża się i to niemalże każdego dnia. Daniłow też go nie oszczędza, a związek z Olgą wchodzi na kolejny etap, przez co życie Chudego niepokojąco szybko wymyka my się z rąk. Nie ma jednak takich problemów, by nie mogły na nie zaradzić porządna spluwa i synta w żyłach, prawda? 

Akcja rozkręca się stosunkowo powoli, a kiedy w końcu nabiera już pełnego tempa, dzieje się, oj dzieje. Na brak wrażeń, strzelanin, pościgów i mniej lub bardziej udanych zasadzek na pewno nie można narzekać. Trochę szkoda tylko w tym wszystkim, że to co prawdopodobnie miało być największym twistem na koniec powieści, dla trochę bardziej uważnego czytelnika było oczywiste już w pierwszym tomie.... A może autor zrobił to celowo i jedynym nieświadomym miał być Chudy? Z Gołkowskim nigdy nie wiadomo, więc kto wie? 

Nie ma co się oszukiwać - to nie jest ambitna lektura, ale za to zapewnia masę przyjemnej rozrywki, zwłaszcza jeśli na niektóre kwestie przymkniemy oko (jak na fakt, że szczęście Khudovca zdaje się nieograniczone). Mamy tu przyszłość z całym wachlarzem technologicznych bajerów, modyfikacji ciała, wszczepów i innych cudów, lecz jednocześnie jest to przyszłość raczej swojska, zabarwiona dobrze nam znaną mentalnością. 

Mówiąc krótko, jeśli poznaliście już Chudego i przypadł Wam do gustu w pierwszym tomie, bez wahania sięgnijcie także po drugi. 

Dział: Książki
piątek, 31 lipiec 2020 19:27

Więzy Zony

"Zona żyła własnym życiem, uczyła się i ewoluowała... A ludzie to najgorsza z anomalii Zony."

Dawno nie buszowałam w rosyjskiej fantastyce, dlatego ochoczo sięgnęłam po "Więzy zony", tym bardziej, że powieść utrzymana w ulubionym przeze mnie klimacie postapokaliptycznym. Wybrzmiewa przerażającymi echami eksplozji elektrowni jądrowej w Czarnobylu. Tragedia z kwietnia tysiąc dziewięćset osiemdziesiątego szóstego roku naznaczyła szczególnym rysem moją wczesną młodość - strachem, niedowierzaniem, obawą o zdrowie i spiskowymi teoriami. Dlatego z zainteresowaniem wyszukuję książek poświęconych tej tematyce lub uwzględniających elementy faktów w literackiej fikcji.

Roman Kulikow przedstawia zmieniony po wybuchu obraz strefy wokół Czarnobyla, proponuje intrygującą historię, alternatywną do odbywających się tam obecnie badań naukowych, czy wycieczek turystycznych do Prypeci. Fantastyka ma to do siebie, że można w niej ciekawie pofolgować wyobraźni i autor chętnie korzysta z tego przywileju. W mrocznej Zonie dominują dwie wzmacniające się siły. Jedna należy do mniejszych lub większych pułapek zwanych anomaliami, liczne są ich skupiska i swoiste prawa nimi rządzące. Druga do budzących grozę różnorodnych mutantów, podporządkowanych jedynie bezlitosnym prawom dżungli. W wyniku promieniowa trudnej do zrozumienia transformacji ulegli nie tylko ludzie, zwierzęta, rośliny, lecz także gleba. 

Zona to diabelnie niebezpieczne miejsce, o wyjątkowej wrogości, nie oszczędzające nikogo i niczego. A jednak są śmiałkowie, którzy wkraczają na teren ekstremalnie zabójczej strefy, jak ekipy naukowe, poszukiwacze artefaktów, wojskowi zawodowcy, miłośnicy mocnych wrażeń, przestępcy z nielegalnym biznesem, goście z przypadkowo wplecionymi w życiorysy nićmi nietypowych fenomenów natury. Wśród nich Krzemień, ratujący chorego syna, Krogulec, szef bandy, Leonid, agent służb specjalnych, Anton, młody poszukiwacz przygód. Interesy mężczyzn zazębiają się, trochę z woli, trochę z przymusu, działają razem. Odbywają wędrówkę wypełnioną niecodziennymi okolicznościami, spektakularnymi akcjami, widowiskowymi incydentami, zaskakującymi obrotami spraw. W każdej chwili balansują na krawędzi życia i śmierci.

Szybko wciągnęłam się w scenariusz zdarzeń, nieustannie coś się dzieje, narracja ani na chwilę nie zwalnia dynamicznego tempa. Walki, podchody, zasadzki, bezpośrednie kontakty z czymś niewytłumaczalnym i złym, a w środku tego wszystkiego zakazane miejsca, zagadkowy nukleonit i kajdany losu. Przyznam, że mocno nasyciłam się klimatem ekstremalnej walki o przetrwanie. Zajmująco rozpisane dialogi, podszyte bezpośredniością. Zwięzłe opisy, tworzące szczególną atmosferę. Różnorodne postaci, każda wnosi coś atrakcyjnego do fabuły. Oprócz zbieżnego celu przez jakiś czas, bohaterów nie łączy nic, ani osobowości, ani wykształcenie, ani pochodzenie. Jednak w chwilach próby stanowią zespół, osobliwy i poszarpany, ale sprawnie funkcjonujący w niesprzyjającym środowisku. Intrygująco spędziłam czas w świecie powieści, dobrze się w nim odnalazłam, zatem chętnie wyczekiwać będę kolejnego tomu. Teraz książkę przekazuję synowi, jestem przekonana, że stanie się dla niego porywającą lekturą, na mocne męskie czytanie.

Dział: Książki
poniedziałek, 13 kwiecień 2020 16:29

SybirPunk Vol.1

Michał Gołkowski serwował swoim czytelnikom różne wersje końca świata i alternatywnych rzeczywistości. Ma na swoim sumieniu apokalipsę biblijną, według niektórych wręcz obrazoburczą i zaliczył kilka powrotów do klasycznej, napromieniowanej Zony. Teraz nadeszła pora na przyszłość, niezbyt piękną, ale przemawiającą do wyobraźni. I okraszonym porządnym mordobiciem, rozbryzgami krwi i używkami, przy których stara, dobra wódka niewinna jest i... czysta. 

NeoSybirsk, niezbyt daleka, ale mocno okraszona elektroniką i technologią przyszłość. Sasza Khudovec, dla znajomych Chudy, to dawny wojskowy, a obecnie człowiek do wynajęcia w sprawach beznadziejnych. Właśnie szykuje się do wykonania zlecenia, które ma go ustawić na resztę życia. Robota pozornie wydaje się prosta – ma odzyskać pieniądze, które ukradł jednemu z oligarchów nieuczciwy współpracownik. Kwota przyprawia o zawrót głowy, prowizja również. Podobnie jak konsekwencje niewykonania zadania. Szybko jednak okazuje się, że nic w tej sprawie nie jest takie, jak się wydaje, a afera sięga głębiej i zatacza znacznie szersze kręgi. Trzeba więc wyciągnąć sprawdzoną broń, odkurzyć dawne znajomości i nie dać sumieniu dojść do głosu. W grze o takie pieniądze wszystkie chwyty są dozwolone i konieczne. 

O ile uwielbiam samego autora, o tyle z jego twórczością nie zawsze jest mi po drodze. Obok świetnego Siedmioksięgu grzechu, którego każdy kolejny tom jest czystą, skondensowaną przyjemnością, mamy takiego Komornika, którego dobry jest właściwie tylko pierwszy tom (trzeciego nie warto nawet stawiać na półce, by nie zajmował miejsca dla lepszych pozycji). SybirPunk plasuje się pomiędzy nimi, z tendencją na plus. Mniej więcej do połowy miałam problem z wciągnięciem się w wykreowany świat, potem jednak zaiskrzyło, zaskoczyło i ostatnią jedną trzecią książki przeczytałam na raz. 

Wizja przyszłości zaserwowana przez autora jest z jednej strony ziszczeniem snu o nieskończonych możliwościach człowieka, a z drugiej strony koszmarem, w który ludzkość wpakowała się na własne życzenie. Na wyciągnięcie ręki jest cybernetyczny raj, implanty i protezy bez ograniczeń, doskonałe zespolenie z technologicznymi nowinkami. Ciało można dowolnie modyfikować i zmieniać, dorównując wyśrubowanym kanonom piękna, bądź też zmieniając się w żywą, chodzącą broń. Ceną za rozwój jest niewyobrażalne skażenie środowiska i jeszcze silniejsze rozwarstwienie społeczeństwa. Sam NeoSybirsk to w znacznej mierze cuchnące, brudne ulice pełne uzbrojonych zbirów i naszprycowanej dopalaczami młodzieży szukającej coraz silniejszych bodźców i uciech.  

Sam Saszka to bohater dosyć typowy dla Gołkowskiego. Badass z ciemną przeszłością i gdzieś nadal tlącymi się resztkami sumienia, na tyle jednak słabymi, że nie ma oporów przed skasowaniem paru mord czy niskim szantażem. Byle osiagnąć to, co trzeba. Nie da się jednak skurczybyka nie lubić i kibicujemy mu od pierwszych stron. Nawet gdy na widok pewnej słodkiej buźki ponad czterdziestoletni drab zmienia się czasem mentalnie w nastolatka na haju. Nie będzie jednak przesadą, gdy zdradzę, że prawdziwą - chociaż póki co drugoplanową - gwiazdą jest uroczo uśmiechnięty Mykoła. Za jego postać już opinia skacze o kilka oczek w górę. 

Mam tylko jedno "ale" - takich kwiatków, jak "chodzenie po najmniejszej linii oporu" (strona 184), to jednak nie powinno być. I trochę wstyd, że nikt tego nie wyłapał. 

Nie oszukujmy się, SybirPunk nie jest powieścią przesadnie ambitną, ale za to czyta się szybko i z przyjemnością sympatycznie rosnącą już po kilku rozdziałach. To dopiero pierwszy tom, ale skutecznie nęci do sięgnięcia po kolejne. Fanów autora zapewne szalenie mocno nie trzeba namawiać do sięgnięcia, ale i tak zachęcam. Podobnie jak miłośników cyberpunku, tutaj zaserwowanego w dawce przystępnej nawet dla laika. 

Dział: Książki
piątek, 07 luty 2020 23:18

Wywiad z Marcinem Mortką

Dzień dobry, nazywam się Katarzyna Abramova i w imieniu swoim oraz czytelników portalu Secretum.pl serdecznie dziękuję za poświęcony mi czas.

Dział: Wywiady
czwartek, 23 styczeń 2020 13:12

Milczenie

Gdy jedno z najbardziej fascynujących odkryć geograficznych staje się przekleństwem dla całego świata...

Wysyłamy rakiety i sondy w kosmos, aby poznać jego tajemnice, a jednak nadal istnieją miejsca na naszej własnej planecie, które pozostają nieznane. Mimo że człowiek zbadał niemal każdą piędź ziemi, jej wnętrze - podobnie jak głębiny oceanów - zazdrośnie strzeże swych sekretów. Co naprawdę kryje się w labiryntach podziemnych jaskiń? Czy czyha tam coś, co mogłoby nam zagrozić? Tim Lebbon puścił wodze wyobraźni i uznał, że ludzka ciekawość to pierwszy stopień do piekła. Dosłownie.

Wszystko zaczyna się od odkrycia nieznanego dotąd systemu jaskiń na terenie Mołdawii. Odizolowane od reszty świata przez miliony lat, wykształciły własny biosystem. Doniesienia na żywo z pierwszej eksploracji jaskiń śledzą widzowie Discovery Channel. I to oni jako pierwsi są świadkami tego, jak z jaskini wydostają się nietoperzopodobne stworzenia, które w kilka minut zabijają całą ekipę speleologów, naukowców i reporterów. I ruszają dalej, na podbój nowego świata.

Mordercza fala ogarnia stopniowo całą Europę, zbliżając się w błyskawicznym tempie do jej wybrzeży i Wielkiej Brytanii, gdzie żyje rodzina głównych bohaterów. Obserwujemy ich oczami kolejne doniesienia medialne oraz narastający powszechnie niepokój, który przeradza w panikę i wywołuje masowe ucieczki z miast. Żadna broń nie może sobie poradzić ze stworzeniami, które atakują błyskawicznie i jeszcze szybciej się mnożą. Wiadome jest tylko jedno - są ślepe i przyciąga je najlżejszy hałas, dlatego ludzie starają się ukryć wśród lasów i innych ostępów, z dala od hałaśliwych zdobyczy cywilizacji.

Do życia w ciszy lepiej od innych zdają się przygotowani główni bohaterowie. W wyniku wypadku, w którym przed pięcioma laty zginęli jej dziadowie, nastoletnia obecnie Ally straciła słuch, dlatego cała rodzina siłą rzeczy musiała opanować język migowy. Obserwując coraz bardziej dramatyczne doniesienia w mediach i zbliżającej się w stronę Wielkiej Brytanii śmiercionośnej fali, bohaterowie postanawiają wyjechać na północ. Szybko przekonują się, że w nowej rzeczywistości ludziom puszczają hamulce, a zwykłe ludzkie odruchy tracą na znaczeniu. Wkrótce też okazuje się, że równie poważnym zagrożeniem, co latające potwory, są dla nich inni ludzie.

Milczenie nie jest może przykładem literatury najwyższych lotów, ale to naprawdę niezła mieszanka ekologicznego postapo i literatury grozy. Lebbon bardzo dobrze pokazał różne reakcje ludzi na nadciągające zagrożenie - od podświadomych prób wyparcia i zdania się na to, co ogłasza rząd (nawet jeśli logika każe podejść do wygłaszanych komunikatów z dużą dozą sceptycyzmu), poprzez panikę aż do porzucenia cywilizowanej otoczki i walki o przetrwanie za każdą cenę.

Sama koncepcja jest pomysłowa, zwłaszcza że naprawdę nie wiadomo, co skrywa się w niezbadanych czeluściach Ziemi. Jednocześnie, niektóre jej elementy mogą budzić pewne wątpliwości. Jeśli jednak przymkniemy oko na niektóre niedociągnięcia, otrzymamy naprawdę dobrą, wciągającą lekturę.

W 2019 roku na podstawie książki został nakręcony film, w Polsce wypuszczony pod tytułem Cisza. Tu jedna bardzo istotna uwaga - fragmenty opisu na okładce wprowadza w błąd. Według niego Milczenie jest “książkową adaptacją filmu”, a naprawdę jest odwrotnie – to produkcja Netflixa jest adaptacją powieści Lebbona. I to adaptacją tak kiepskiej jakości, że książka wydaje się przy niej niemal genialna. Jeśli więc widzieliście już film, nie zrażajcie się i sięgnijcie po powieść.

Podsumowując, Milczenie to całkiem dobra, trzymająca w napięciu opowieść o świecie, który pogrąża się w chaosie. I to tylko dlatego, że ludzka ciekawość okazała się nieposkromiona.

Dział: Książki
środa, 08 styczeń 2020 11:31

Ostatni

W 2020 rok weszłam z przytupem, ponieważ rozpoczęłam go od „Ostatniego”. Powieść Hanny Jameson to niesamowity thriller w klimacie postapo, który fascynuje, przeraża i… zmusza do refleksji. Autorka stworzyła po prostu ciekawą wizję końca świata oraz fenomenalnie zobrazowała nieludzką-ludzką naturę w krytycznych chwilach…

W powieści zatraciłam się od pierwszych stron. Styl pisarki jest zachwycający, a emocje miotające bohaterami wydawały mi się przedziwnie realne. Nie mam pojęcia, jak ja bym zachowała się w takiej sytuacji, ale – jak przypuszczam – wpadłabym w paranoję, podobnie jak Jon, główny bohater „Ostatniego”. Zresztą, ciężko mu się dziwić – jest jednym z dwudziestu ocalałych, a wkrótce dowiaduje się, że wśród jego towarzyszy niedoli jest zabójca i to dopiero zalążek nieszczęść. Samobójstwa, paranormalne zjawiska, zaginięcia, akty kanibalizmu – straszliwych wydarzeń tutaj nie brakuje. Przerażający obraz tego do czego człowiek może być zdolny w skrajnej rozpaczy i zagubieniu…

„Ostatni” dopracowany jest nie tylko pod względem psychologicznym. Jak nie trudno się domyślić, kreacja bohaterów tutaj również jest na naprawdę wysokim poziomie, ale na większą uwagę zasługuje tutaj mistrzowskie budowanie napięcia. Hanna Jamenson po mistrzowsku wprowadza nagłe zwroty akcji, karmi nas tajemnicami oraz silnymi emocjami, a także wprowadza w treść nutkę… humoru. Miejscami jest on dość specyficzny, jednakże idealnie wpasowuje się w nietypową walkę o przetrwanie. Nie zabrakło tutaj miejsca również dla wątku kryminalnego (próba odnalezienia mordercy), choć – jak się pewnie domyślacie – groza wiedzie tutaj główny prym. Można tu nawet wyczuć drobne nawiązania do „Lśnienia” Stephena Kinga, co było dla mnie dodatkowym smaczkiem i zaowocowało jeszcze większą przyjemnością czytania.

Hanna Jameson nabałaganiła mi swoją powieścią w głowie. „Ostatni” to mroczny pamiętnik, który zdaje się kryć w sobie to, co w człowieku najgorsze, choć znalazło się w nim i kilka pozytywnych akcentów. Jeśli chodzi o wady książki, to można się tutaj przyczepić jedynie do literówek w tekście (o zgrozo) oraz mało spektakularnego zakończenia, jednakże radioaktywne tło, dramatyzm wylewający się ze stron i bardzo dobry warsztat pisarski autorki wynagradza to wszystko z nawiązką. Mam nadzieję, że wydawnictwo Czarna Owca pokusi się i o wydanie innych tworów popełnionych przez autorkę, bowiem kapitalnie połączyła thriller psychologiczny z klimatem postapo i – co tu dużo mówić – czytelniczo zadurzyłam się w niej od pierwszej książki. Polecam z całego serca, lektura idealna dla miłośników mocnych wrażeń!

Dział: Książki
sobota, 04 styczeń 2020 19:43

Ziemia nie do życia

Podobno jest znacznie gorzej niż nam się wydaje… Chociaż tyle się mówi o globalnym ociepleniu, o skutkach, jakie ono ze sobą niesie, o wielkim wymieraniu gatunków, to jednak wciąż odnoszę wrażenie, że ludzie nic sobie z tego nie robią. Narzekają na wszystko, ale nie dostrzegają przyczyn. Pożary w Amazonii, susza, zmiany klimatyczne – niby się o tym mówi, a jednak nigdy nie jest to temat numer jeden. Czy ludziom wydaje się, że ich to nie dotyczy? Czy nie przebudzimy się na dobre, zanim już będzie za późno?

Nie da się ukryć, że rasa ludzka wzięła Ziemię w całkowite posiadanie. Ta eksploatacja owej planety niestety nie bardzo się jej przysłużyła. Obecnie jesteśmy na tym etapie, że sami dążymy do własnej zagłady, chociaż świadomość tego faktu jest znikoma. I gdzie w tym wszystkim ten motyw z człowiekiem rozumnym? Bo odnoszę wrażenie, że rozumu zabrakło nam już jakiś czas temu i ceni się obecnie zupełnie inne wartości. Dlatego cieszę się, że powstają takie książki jak ta, którą napisał David Wallace-Wells. Książki, o których powinno być znacznie głośniej niż w rzeczywistości jest.

Co ciekawe, autor wcale nie jest ekspertem czy naukowcem, a jednak jakiś czas temu mocniej zainteresował się tematyką globalnego ocieplenia. Przez lata zbierał różne informacje na ten temat, analizował artykuły, zapoznawał się z prognozami, sięgał do wielu źródeł i w ten oto sposób całą zebraną przez siebie wiedzę postanowił skumulować w książce. Podzielić się tym wszystkim z innymi ludźmi, aby dotarło do nich, że sytuacja jest poważna. W bardzo przekonujący sposób pokazuje, jak globalne ocieplenie wpływa na wszystkie aspekty naszego życia, jak to wszystko się ze sobą łączy, aż w końcu można dostrzec, że to po prostu efekt domino lub coś w stylu błędnego koła, z którego ciężko znaleźć drogę ucieczki.

Tak naprawdę tematyka ta nie skupia się już tylko na zmianach klimatycznych czy klęskach żywiołowych, bo przecież każdy myślący człowiek zrozumie, że te dwa aspekty wpływają na całą resztę. Powodują niedobory żywności i niedostatek wody, wielkie migracje, epidemie, a co za tym wszystkim idzie – kryzysy ekonomiczne i gospodarcze. A ludzkość dalej uważa, że wszystko jej się należy i że można czerpać z natury bez granic. Wallace-Wells pokazuje jednak, że może to przynieść ze sobą fatalne skutki. Naprawdę, jesteśmy już tak blisko przekroczenia granicy, że to ostatnie chwile, żeby przejrzeć na oczy. A potencjalne scenariusze są naprawdę przerażające – autor śmiało je tutaj prezentuje, uświadamiając czytelnikowi, że wkrótce te wszystkie powieści czy filmy postapokaliptyczne mogą stać się naszą rzeczywistością.

Książka ta powstała w oparciu o naprawdę szeroką bibliografię, którą można znaleźć na jej końcu – chylę czoła przed autorem, bowiem widać, że naprawdę w konkretny sposób podszedł do tematu. Zrobił mocny research i porządną selekcję, aby pokazać w swojej publikacji to, co najważniejsze, to, co przerażające, co powinno nam dać najbardziej do myślenia. Nie owija w bawełnę, skupia się na faktach, a jeżeli ktoś poczuje się bardziej zainteresowany pewnymi doniesieniami, to z pewnością znajdzie do nich odniesienia w bibliografii. Jego styl może nie jest wyjątkowo przystępny, ale też weźmy pod uwagę, że jest to książka poważna i ma być konkretna sama w sobie.

Zdecydowanie jest to taki tytuł, po który powinien sięgnąć każdy mieszkaniec naszej planety. Nawet jeżeli podejdzie do niej w sposób prześmiewczy, bo będzie miał gdzieś „te pierdoły o ekologii” i tym podobne, to może jednak gdzieś tam w głębinach umysłu zapali się czerwona lampka. Szkoda, że w tym temacie, jak i w wielu innych, panuje taka ignorancja. Dobrze jednak, że wciąż są tacy ludzie, którzy dostrzegają problem, szerzą prawdę i skłaniają innych do myślenia, chociażby za pomocą tego typu publikacji.

Dział: Książki
piątek, 22 listopad 2019 06:09

Mutant

Tworząc przed laty postapokaliptyczną wizję świata po wojnie nuklearnej, Dmitry Glukhovsky raczej nie spodziewał się, jak bardzo poruszy ona wyobraźnię czytelników i innych twórców. Prawdopodobnie nie przypuszczał nawet, do jakich rozmiarów rozrośnie się wykreowane przez niego Uniwersum. W jego ramach wydano już ponad 110 książek! Wprawdzie w Polsce jak dotąd ukazało się około 20 z nich, ale pewnie w końcu nadrobimy i resztę.

Mutant Andrieja Buttorina to powieść, która wyróżnia się na tle pozostałych pod kilkoma istotnymi aspektami. Kwestią dyskusyjną jest, czy wprowadzone zmiany czynią ją lepszą od innych historii w serii (to już zależy od osobistych preferencji czytelnika), ale z pewnością nie można autorowi odmówić świeżego podejścia.

Przede wszystkim akcja powieści nie toczy się w zaułkach metra, bunkrach czy innych konstrukcjach, które umożliwiłyby ludziom w miarę bezpieczne przetrwanie trzech dekad radiacji. Wręcz przeciwnie, niemal wszystkie wydarzenia rozgrywają się na powierzchni, w lasach na północy Rosji. Czyżby więc nie dotarło tu promieniowanie? A skąd! Dotarło jak najbardziej i nadal jest wszechobecne. W związku z tym autor postawił też na zupełnie inny typ bohatera niż jego poprzednicy. Zamiast kolejnego stalkera, kluczową postacią jest tu bowiem... tytułowy mutant, Gleb. Mężczyzna o wyglądzie tak odstręczającym, że inni biorą go za zwierzę, a dodatkowo obdarzony kilkoma zdolnościami, które czynią go wyjątkowo niebezpiecznym dla otoczenia.

O samym mutancie wiemy właściwie niewiele. Podobnie zresztą jak on sam. Poznajemy go w chwili, gdy odzyskuje przytomność w głębi lasu, ale okazuje się, że nie pamięta ani kim jest, ani skąd pochodzi. Nie wie na swój temat praktycznie nic, jakby ktoś całkowicie wyczyścił mu pamięć. Pewne jest jedno – jest zaskakująco inteligentny, a jego porządne ubranie i leżący przy nim dobrze wyposażony ekwipunek wskazują, że nie jest zwykłym zmutowanym stworem. Aby odzyskać utraconą pamięć, Gleb postanawia chwycić się każdego sposobu. Nawet jeżeli wlicza się w to wizyta u... Baby Jagi i Dziadka Mroza. Tak, ta odsłona Metra ma w sobie pewną baśniowość inspirowaną rosyjskim folklorem.

Na drodze Gleba stają różne postaci, w większości będące mutantami. Są wśród nich czyhające na ofiarę drapieżniki, ale też ludzie, na których radiacja miała przeróżny wpływ. Niektórzy chcą mu pomóc, inni są otwarcie wrodzy. Jeszcze inni okazują się zupełnie kimś innym, niż można by oczekiwać, chociaż w przypadku jednej postaci od początku było oczywiste, że nie jest tym, za kogo dosyć nieudolnie się podaje.

Fabuła nie jest może bardzo skomplikowana, ale całą historię czyta się dobrze i szybko. Najbardziej kontrowersyjną kwestią pozostają według mnie dialogi toczone między głównym bohaterem, a jednym z jego towarzyszy. Prawdopodobnie w założeniu miały być zabawne, tak też odebrała je część czytelników (przynajmniej wnioskuję tak po przeczytaniu garści internetowych recenzji). Osobiście ten rodzaj humoru osobiście mnie drażnił, zamiast wywoływać salwy śmiechu. Zwłaszcza, że co za dużo, to niezdrowo.

Niemniej, cieszę się, że po długiej przerwie wróciłam do Uniwersum Metro 2033. Wizja świata po zagładzie nuklearnej ma w sobie coś przyciągającego, dlatego fanów serii zapewne nie trzeba zapewne zbyt mocno przekonywać, by na własnej skórze przekonali się, co z uniwersum wycisnął Andriej Butorin.

Dział: Książki
piątek, 20 wrzesień 2019 09:36

Aleja potępienia

Roger Zelazny jest dla mnie absolutnym mistrzem science fiction i nie ma lepszego pisarza w tym gatunku niż on. Gdy tylko wydawnictwo Rebis rozpoczęło wydawanie cyklu Wehikuł Czasu, to od razu wiedziałam, że jego dzieł w nim nie zabraknie, bo – najzwyczajniej w świecie – nie może zabraknąć! Moją radość na tę wiadomość pomnożył również fakt, że choć „Aleja potępienia” to kultowa powieść autora, tak nie miałam z nią dotychczas szansy się zapoznać.

„Aleja potępienia” ma zaledwie dwieście stron, jednakże jest niewielka jedynie rozmiarem. Ta książka to postapokaliptyczna bomba, od której nie można się oderwać! Powieść przepełniona jest akcją, napięcie nie opada, bowiem bohater stale walczy z czasem. Co więcej, przechodzi nietuzinkową zmianę, bowiem z najprawdziwszego dupka (to naprawdę łagodne określenie Hella, zresztą nie bez powodu nosi takie imię) przepoczwarkowuje się w… bohatera. Bohatera, który pragnie uratować to, co zostało z Ziemi oraz liczne życia. Muszę przyznać, że miejscami to przeistoczenie zdawało mi się nieco naiwne, jednakże nie przeszkadzało mi w lekturze, a tym bardziej nie było złe – po prostu… było zbyt nagłe? Zabrakło mi nieco głębszej psychologii postaci, niemniej cała reszta wynagrodziła mi to niedopracowanie.

Świat wykreowany przez Rogera Zelaznego jest mało subtelny – to niebezpieczne miejsce, pełne paskudnych i zmutowanych form życia, które stają na drodze głównego bohatera. Tytułowa aleja nie bez powodu nosi miano potępionej. Na szczęście Hell ma swojego Harleya, którego kocha nad życie. Nie opuszcza go również czarny humor, którymi autor sypie niczym czarodziej z rękawa. Uwielbiam dowcipy, przez które czasem można poczuć wstyd, gdy się zaśmieje, a… tych tu nie brakuje. Niesamowita jest również atmosfera książki, bo choć można się przy niej zaśmiać, tak przez większość lektury atmosfera jest duszna, wręcz dusząca, bowiem nie brakuje w niej śmierci, a liczy się jedynie przetrwanie…

„Aleja potępienia” to mała książka, która robi na czytelniku ogromne wrażenie swoją treścią. Jeśli lubicie ścielące się trupy, zmutowane stwory i fenomenalny klimat grozy – jest to lektura stworzona dla Was. Poza oryginalnym bohaterem, miejscami chamskim humorem oraz całą resztą, niesie ze sobą również wiele refleksji – na temat ludzkości oraz tego, do czego w przyszłości może doprowadzić Ziemię w przyszłości. Mocna lektura, która daje popalić i szybko nie opuszcza. Polecam serdecznie.

Dział: Książki
środa, 28 sierpień 2019 17:51

Łowca

„Zapomniana księga” to zdecydowanie jeden z najbardziej intrygujących cyklów dla młodzieży, z jakimi miałam przyjemność. Trylogia ta jest nie tylko fantastycznie wydana, ale i przedstawia niesamowitą historię, pełną niebezpieczeństw, mitycznych stworów i barwnych postaci. „Łowca” jest zwieńczeniem przygody i – ku mojej radości – zakończenie serii wypadło bardzo dobrze!

Historia w „Łowcy” zdaje się zataczać koło, co było dla mnie dość zaskakującym i dziwnym zabiegiem. Miałam wrażenie, że czytam ponownie „Strażnika”, jednakże szybko zaczęłam zauważać różnice i – poza bohaterami – nic nie było takie samo. A bohaterów wykreowanych przez Paulinę Hendel nie da się nie lubić – szczególnie Huberta, który jest sympatycznym i pomysłowym gościem (mimo swoistego „postarzenia”). Po prostu go uwielbiam i nawet w gorszych chwilach czułam bardziej zmartwienie niż złość na niego. Ogromnym atutem jest tutaj również rozmaitość stworów – zarówno pod względem rodzaju, jak i nastawienia do ludzi. Cieszę się, że autorka tak fantastycznie ukazała tutaj naszą rodzimą demonologią i mam nadzieję, że stworzy coś jeszcze w tych klimatach!

„Łowca” - poza Hubertem i demonami – ma również wiele innych zalet. Jest nią przede wszystkim intrygujący postapokaliptyczny świat, szybsza akcja (choć i tutaj miejscami się niestety nieco ciągnie, ale w tym jakoś mi to już nie przeszkadzało – byłam po prostu chyba na to nastawiona) i – oczywiście – sporo humoru. Oczywiście, nie zabrakło tutaj absurdów – m.in. Huberta biegającego z nożem, którym nic tak naprawdę by nie zdziałał czy naprawdę irytujących postaw Izy. Mam stale jednak na uwadze fakt, że jest to debiut autorki, a zakończenie trylogii jest – jak wspominałam wcześniej – naprawdę dobre, a bardzo się go obawiałam. Raczej nikt nie lubi kończyć serii czując niedosyt.

Paulina Hendel stworzyła fascynujący i niebanalną wizję świata, która z pewnością mile zaskoczy każdego fascynata mitologii słowiańskiej i nie tylko. Seria zdaje się być nastawiona bardziej na nastoletniego czytelnika, jednak jestem przekonana, że i dorosły znajdzie w niej coś dla siebie. Jeśli lubicie lekką fantastykę z niecodziennymi nawiązaniami i rozwiązaniami – to pozycja zdecydowanie dla Was! To również znakomity pomysł na prezent – wszak jest przecudownie wydana! Polecam z całego serducha!

Dział: Książki