lipiec 17, 2025

Rezultaty wyszukiwania dla: Nowa Ba����

piątek, 05 grudzień 2014 02:38

Magdalena Geraga - Felek

Wujek Felek był najprzystojniejszym więźniem, jakiego znałam. No dobrze, był jedynym znanym mi więźniem. Należał go kategorii „aresztantów" politycznych, choć sam nigdy się za takiego nie uważał, traktując to jako nadmierną nobilitację jego poczynań, które doprowadziły go do tego pozbawionego zieleni i słońca miejsca.

Na łódzkiej ulicy Smutnej spędził ponad dwa lata, podczas których zbliżył się ze swą narzeczoną, Teresą, i ojcem, Eugeniuszem. Więzi te wzmacniane były częstymi spotkaniami i dyskusjami na tematy wszelakie. Rzecz w tym, że ojciec wuja, mój stryjeczny dziadek, nie żył był od szesnastu lat.
Pierwszy raz Eugeniusz odwiedził swojego syna w nocy; wydawało mu się, że jest to pora adekwatna do tego typu inicjacji. Może i miał rację, jednak Felkowi wydawało się, że śni i niewiele wyniósł ze spotkania. Kolejne nie było zresztą bardziej udane; Gienek wpadł na chwilę i zastał mojego wujka w intymnej sytuacji z Teresą. Speszyło go to i przez chwilę przypatrywał się bezmyślnie narzeczeńskiemu widzeniu. Felek kątem oka zobaczył ojca i tak się wystraszył, że rzucił w niego ciotką. Przez ten incydent uznany został za niebezpiecznego więźnia politycznego i trafił do izolatki. Tkwił tam dwa miesiące, podczas których ojciec nie miał śmiałości doń przychodzić, a Felek nabrał pewności, że stanowi rzeczywisty problem dla społeczeństwa. Postanowił przeto zerwać kontakty z ukochaną – dla dobra jej i nienarodzonych z tego związku dzieci. Takimi genami lepiej nie szastać!
Po wyjściu z karceru Felek źle sypiał; źle sypiałby także – z powodu wyrzutów sumienia – również Gienek, gdyby ten problem i jego dotyczył. Nie dotyczył: stryjeczny dziadek nie sypiał od szesnastu lat. Co do sumienia – jego status był dla Eugeniusza wątpliwy.
Teresa, choć połamana i załamana (rzucona w stronę ducha, trafiła na kratę), postanowiła dać Felkowi jeszcze jedną szansę, incydent sprzed dwóch miesięcy przypisując więziennej nerwicy, a może i nawet depresji. Uzbrojona w uspokajające ziółka, wkroczyła do celi i zastała Felka w stanie stuporu. Gienek był duchem, ale nie wróżem, skąd miał wiedzieć, że jego wizyta będzie skorelowana z odwiedzinami ukochanej syna?
- Ożeż ty! W mordę! Tylko nie rzucaj Teresą!
Wujek nie był w stanie niczym i nikim rzucić, nieskładnie próbował odpowiedzieć sobie na pytanie, czy śpi, czy też zwariował.
- Młody, nie śpisz i raczej nie jesteś wariatem. Musimy porozmawiać, ale mogę przyjść później. Albo stanę w kąciku i udawajmy, że mnie tu nie ma.
Ciotka, która widziała tylko Felka, był poważnie zaniepokojona jego stanem. Cóż, obawiała się też o swoje życie i zdrowie, wszak już raz stała się bronią w rękach tego niezrównoważonego człowieka. Z drugiej strony przeżyła z narzeczonym tyle ważnych chwil, że nie mogła porzucić go ot tak, raz na zawsze, bez słowa wyjaśnienia.
- Felek...
- Czy ty śmiesz czytać w moich myślach?
- Ja...
- Nie do ciebie mówię, a do niego. Nie dość, że nie żyje, to jeszcze węszy w moim mózgu.
- O, Boże...
Teresa nabrała przekonania, że z Felkiem nie jest dobrze. Wybiegła z celi i – roztrzęsiona – wpadła w ramiona strażnika. Eugeniusz, oceniając trzeźwo sytuację, uznał, że przystojny i szarmancki klawisz ma spore szanse u narzeczonej syna i postanowił się zmaterializować. Na chwilę. Na użytek owego strażnika właśnie. Efekt był zadowalający, Eugeniusz bowiem zadbał o szczegóły. Odciął, a właściwie odpiął sobie głowę (nie wymagało to wielkiego zachodu), chwycił prawą ręką za swoje włosy, wyciągnął język i łypnął białkami. Dodał do tego lewitację, która zawsze się sprawdzała. Strażnik zawył, zemdlał, a wcześniej zmoczył spodnie.
Teresa, bliska histerii, udała się do domu, przemyśleć własne życie, które nagle wydało jej się jałowe. Straciła nie tylko narzeczonego, ale i potencjalnego pocieszyciela. To jak na jedną kobietę zdecydowanie za dużo.
Tymczasem Felek, podejrzewając, że to jednak świat oszalał, postanowił doprowadzić swoje życie do jako takiego porządku. Zaczął od włosów, skończył na ojcu.
- Widzę cię. Poczekaj, muszę się uczesać. Nie było cię szesnaście lat, pięć minut cię nie zbawi. A właśnie, skoro jesteś tu, to znaczy, że ze zbawienia nici? – wujkowi wróciło jego poczucie humoru, które zawsze doprowadzało mnie do konsternacji.
- To nie jest takie proste, synu. – Eugeniusz postanowił się bronić. – Kiedyś to zrozumiesz. A tymczasem chciałem ci powiedzieć, że jestem z ciebie dumny.
- Niewiarygodne, rujnujesz mi związek, żeby mi powiedzieć o swojej dumie? Cały ty...
Spór, toczony w więziennej celi, trwał dobre pół godziny, podczas których strażnik zbudził się dwukrotnie, tyleż razy zmoczył spodnie i zapadał w niebyt. Eugeniusz zapomniał o ponownej dematerializacji, a ponieważ Felek nie zaproponował mu siedziska, lewitował.
Strażnik zatem mdlał permanentnie, dyskusja nie prowadziła do żadnych konstruktywnych wniosków, a Teresa łkała w domowym zaciszu. Nie był to dobry czas dla mojej rodziny. Ani dla więziennictwa.
Eugeniusz, zirytowany nieco zachowaniem swego syna, odwrócił się (metaforycznie) na pięcie i odszedł (również metaforycznie) chwilowo z jego życia. Innymi słowy – rozpłynął się, notabene dość teatralnie, pojawiając się jednocześnie w domu Teresy i natykając się na jej matkę.
- Piękna jak zwykle. I samotna. I ja samotny.
- I martwy – dokończyła Monika.
- Ty mnie słyszysz?
- Oczywiście. I widzę takich jak ty. Próbowałam ci to kiedyś powiedzieć, ale uznałeś, że jestem wariatką i zerwałeś ze mną. Mam nadzieję, że jest ci teraz choć trochę głupio.
- Szalenie. I jeśli to nie za późno, proszę o wybaczenie.
- Teraz najważniejsze jest to, że zostaniemy dziadkami. Teresa jeszcze o niczym nie wie, twój Felek też, o ile intelekt odziedziczył po tobie, raczej nie.
- Jesteś pewna?
- Nie zaczynaj i wracaj do celi, gdzie twoje miejsce. Powiedz synowi, żeby się ogarnął. Przyjdziemy tam za jakiś czas. We trójkę.
Eugeniusz zaiste wrócił do więzienia; okazało się, że strażnik złożył dymisję i zajął się wypiekiem chleba. Gienek przez jakiś czas walczył sam z sobą w chwilach nudy: miał ochotę spłatać piekarzowi-neoficie figla, zawsze się jednak powstrzymywał, pomny karcącego spojrzenia Moniki.
Sam wujek, kiedy już nieco ochłonął i nabrał dystansu do swego niecodziennego gościa, właściwie cieszył się z jego obecności. Cóż, może była ona nieco niewygodna, ale powoli jakoś się dotarli. Pewnego dnia, kiedy omawiali to, co się dzieje za kratami, Eugeniusz, zapowiadając wizytę Moniki i Teresy, rzekł:
- Porozmawiajmy jak ojciec z ojcem...
- Jak tam żadnym ojcem nie będę. – Felkowi przypomniało się, dlaczego narzeczona go opuściła i dodał z tłumioną złością: – Przez ciebie zresztą.
- Nijakiego udziału w tym nie miałem, niestety zresztą, ale faktem jest, że zostanę dziadkiem.
- Teresa...?
Matka i córka weszły na dźwięk wiadomego imienia do celi i ujrzały Felka, który znów, ku rozpaczy Teresy, wpadł w stupor. Pół godziny wcześniej tak samo zareagował na jej widok pewien piekarz, którego skądś znała, choć nie potrafiła sobie przypomnieć, skąd.
- A teraz na kolana – zaordynowała Monika – i wybuchnęła śmiechem, gdyż i Felek, i Gienek potulnie padli na kolana.
Tak, wujek oświadczył się ciotce i do dziś zarzeka się, że i tak by to uczynił, nawet gdyby nie interweniowała siła nieczysta, jak pieszczotliwie nazywał swojego ojca.
Ciotka Teresa została żoną i matką jeszcze za czasów pobytu wujka Felka na ul. Smutnej. Ich stosunki od chwili oświadczyn były niemalże idealne. Teresa – chcąc nie chcąc – zaakceptowała nie tylko fakt istnienia teścia-ducha, który mógł być dosłownie wszędzie (brrr!), ale i ojczyma-ducha. Trzeba bowiem dodać, że Monika zdecydowała się na ten dość trudny związek pomiędzy światami. Do dziś są szczęśliwi. Zdaje się, że Monika umarła w 1991 roku, ale nie chce się do tego przyznać. Nadal prowadzi życie wystawne i bujne oraz sprawuje kontrolę nad całą rodziną.

 


* opowiadanie bierze udział w konkursie http://secretum.pl/konkursy/item/282-konkurs-na-fantastyczne-opowiadanie

Dział: Opowiadania
czwartek, 04 grudzień 2014 05:01

"Atak Zombie" już w sprzedaży!

Przygotuj się na atak zombie! Nowa gra planszowa od wydawnictwa FoxGames jest już dostępna!

Dział: Bez prądu
środa, 03 grudzień 2014 11:32

Komiksofon 15 już 10 grudnia

Komiksowo-muzyczny projekt Komiksofon po raz 15 odbędzie 10 grudnia we Wrocławiu. Będzie to ostatnia w tym roku edycja. Gośćmi spotkania będą: Nikodem Cabała oraz Luca Montagliani (Laca de la Vega) - włoski rysownik i ilustrator. Patronem medialnym projektu Komiksofon jest serwis Secretum. Więcej informacji w rozszerzeniu.

środa, 03 grudzień 2014 04:52

Nigdziebądź

Już od pewnego czasu, nakładem wydawnictwa Mag, ukazują się wznowienia powieści spod pióra Neila Gaimana. Chociaż "Nigdziebądź" doczekało się swojego siódmego wydania, to jednak chyba nigdy jeszcze nie wyglądało tak okazale. Twarda oprawa, obwoluta, stonowane, eleganckie barwy. Tak właśnie powinna wyglądać ukochana klasyka, która nie tylko wpływa na wyobraźnię, ale również wspaniale prezentuje się na półce.

Pod ulicami Londynu toczy się zupełnie inne życie. Istnieje pełen tajemnic, niebezpieczny, rządzący sie własnymi prawami świat. Richard Mayhew, który toczy dość nudną i przewidywalną egzystencję, pewnego dnia pomaga na ulicy nieznajomej, rannej dziewczynie. Od tej pory nic już nie będzie takie samo. Właściwie to mężczyzna nie może mieć pewności czy dożyje następnego dnia.

Powieść przepełniona jest ironicznym humorem. Choć nic właściwie nie zostało przedstawione na poważnie, nie da się uniknąć wrażenia, że w treści zawarte zostało wiele prawd na temat życia. Cała reszta jest po prostu szalona i igra z naszą wyobraźnią. Neil Gaiman znany jest z tego, że potrafi kreować niezwykłe, wspaniałe i bardzo szczegółowo opisane światy. Moim zdaniem "Nigdziebądź" jest jednym z najlepszych.

Londyn został przedstawiony w książce w naprawdę niesamowity sposób. Mieszkałam w nim przez jakiś czas i przez lekturę "Nigdziebądź" znowu szczerze zatęskniłam za tym miastem. Również występujące w fabule postacie są intrygujące i niezwykłe - nawet te zupełnie epizodyczne. Cała historia jest utkana z barwnych nici przeplatanych drobinkami niesamowitej wyobraźni jej autora.

Powieść posiada swój własny, unikalny czar, a pod wciągającą fabułą kryje wiele, ciekawych rozważań. Jak niemalże każda inna książka spod pióra Neila Gaimana pozostawia czytelnikowi wiele do myślenia. Pod pewnymi względami jest jednak jeszcze bardziej wyjątkowa - powstała na podstawie scenariusza serialu telewizyjnego o tym samym tytule, który został zrealizowany w 1996 roku przez BBC.

Choć tegoroczne wydanie powieści nie jest pierwszym, które trzymam w rękach, a książka oczarowała mnie już jakiś czas temu, to jestem szczęśliwa, że to właśnie tom w tak ładnej i starannej oprawie stanie na mojej półce. Czasami jednak myślę, że nie lubię ojczystego języka, bo czy imię "Door" nie brzmi znacznie ładniej, od polskich, ostrych i nieco zgrzytliwych "Drzwi"?

Pod Londynem wszystko toczy się jak we śnie, jest jednocześnie przerażające, nierzeczywiste i fantastyczne. "Nigdziebądź" to książka dla każdego, kto ma ochotę przeżyć niezwykłą przygodę i spojrzeć pod nieco innym kątem na własne, niekoniecznie zwyczajne życie.

Dział: Książki
wtorek, 02 grudzień 2014 23:47

Fartowny pech

„– O Jezusicku kochany, o w kurwę jebane, panie milicjancie kochany, to nasienie diabelskie zatruło mi wszystkie pomidory! Uschły jak nic! Wszyściutkie!".*

Pecha miewa każdy, czasem są to jednorazowe sytuacje, a chwilami jeden ciąg niefortunnych wypadków. Tak czy inaczej, w końcu ta zła passa się kończy i wszystko wraca na właściwe tory. Zazwyczaj tak bywa, jest jednak ktoś, kogo te złe licho nie opuszcza i nigdy nie wie czy w danej chwili nie wydarzy się coś strasznego lub ośmieszającego.

Porucznik Filip Nadziany ma już dość swojego pecha, tego, że cały czas z niego żartują i go wyśmiewają oraz pracy w mieście. Przeprowadza się do małej osady – Paszczy – gdzie odziedziczył dom po krewnym i tam zaczyna służbę w policji. W tym samym czasie do kraju zjeżdża Gianni, będący zabójcą na zamówienie, ma do wykonania pewne zlecenie i przy okazji chce odwiedzić swojego brata, Krystiana Dzianego, mundurowego rozpoczynającego na własny rachunek karierę detektywa. Losy tej trójki się plączą i sprawy przybieraj niespodziewany obrót. Walka między gangami, ucieczki, poszukiwania i... a przekonajcie się sami.

Z twórczością Olgi Rudnickiej pierwszy raz spotkałam się przy okazji czytania „Natalii5", co ja się naśmiałam, to moje, następnie był „Cichy wielbiciel" – już nie zabawny, a wywołujący dreszcze i ciarki na plecach. Następnie zaś powrót do sióstr Sucharskich w „Drugim przekręcie Natalii". Wszystkie trzy tytuły mnie zachwyciły i wiedziałam, że Rudnicka stanie się jedną z moich ulubionych pisarek.

Po zapoznaniu się, jak dotąd, z czterema książkami autorki śmiało mogę napisać, że tym co cechuje styl pisania autorki jest dynamiczność prowadzenia fabuły, w jej historiach zawsze dzieje się dużo, szybko i intensywnie. Nie ma nawet chwili by się nudzić czy chociaż czuć chęć odłożenia powieści na bok. Nie ma takiej możliwości, bo jak najszybciej chce się poznać zakończenie. Co jeszcze wyróżnia twórczość powieściopisarki, to niebywałe poczucie humoru, w „Fartownym pechu", jak i innych tytułach nie ma chyba nawet jednego momentu gdzie nie chce się chociażby uśmiechnąć. Rudnicka bardzo umiejętnie plącze komedię z kryminałem, tworząc historię w sposób, spójny logiczny, a także pod każdym względem dopracowany. Akcja, jak już wspominałam, toczy się szybko i zawile. Taki właśnie jest „Fartowny pech" – prze zabawny, intrygujący, przezabawny, pełen akcji i przezabawny.

Dziany, Nadziany, Gianni są postaciami niezwykle barwnymi i nieprzewidywalnymi. Zaskakują na każdym kroku i za nic nie można ich rozgryźć. Różnią się od siebie jak tylko jest to możliwe. Nadziany zdobył chyba moją największą sympatię, bo częstotliwość z jaką spotykały go pechowe sytuacje oraz to, co mu się przytrafiało, było... rozbrajające. Nie mniej interesującą postacią był Gianni, zabójca z zasadami, których zawsze przestrzega. Z jednej strony facet, którego wszyscy się boją, a z drugiej facet, który nie da skrzywdzić niewinnej osoby. Muszę przyznać, że z miejsca zdobył moją sympatię.

Cóż mogę napisać. Miałam, co do tej książki, pewne oczekiwania i nie zawiodłam się. Liczyłam na dużą dawkę śmiechu, chociaż trochę zawiłą historię i nutkę niebezpieczeństwa. I wszystko to dostałam, ubawiłam się do łez, przy niektórych scenach wręcz nie mogłam się uspokoić i co spoglądałam z powrotem na czytnik wszystko zaczynało się od nowa. Fabuła wciągnęła mnie od pierwszych stron i trzymała w napięciu do samego końca. Wczułam się w akcję, zżyłam z bohaterami i z prawdziwym zainteresowaniem śledziłam ich losy. Fakt, że nie są to Natalie, ale wyśmienicie się bawiłam przy „Fartownym pechu" i już czekam na kolejną książkę autorki.

Komu mogę polecić książkę? Zdecydowanie fanom twórczości Olgi Rudnickiej, zwolennikom mieszanek gatunkowych, w tym przypadku komedii i kryminału oraz sympatykom czarnego humoru. Co prawda nie leje się tu krew strumieniami, ale dreszczyk emocji i mnóstwo zabawnych sytuacji jest. Polecam z czystym sumieniem i ogromnym entuzjazmem.

„Kryś przebiegł przez podwórze, rozglądając się czujnie, czy nie pędzi za nim przebrzydłe białe ptaszysko, łopoczące skrzydłami i gęgające straszliwie. Jego gospodyni twierdziła, że to tylko nieszkodliwa gęś, ale nie był co do tego przekonany. To znaczy, wierzył, że to gęś, miał tylko wątpliwości co do owej nieszkodliwości. Uszczypnęła go wczoraj w tyłek i nie dał sobie wmówić, że to z sympatii. W dodatku goniła go po podwórku i syczała jak bazyliszek. A ta wiedźma z piekła rodem śmiała się do łez".**

*Olga Rudnicka, „Fartowny pech", s. 39
**Tamże., s. 125-126

Dział: Książki

Druga część cyklu o współcześnie żyjących czarownicach z rodu Hohenstauf. Powieść jest już dostępna w księgarniach

Dział: Patronaty
piątek, 28 listopad 2014 21:31

Skrawki Błękitu

Po spektakularnym sukcesie "Dawcy" czytelnicy nareszcie doczekali się jego kontynuacji, noszącej tytuł "Skrawki Błękitu". Jest to zupełnie inna historia, osadzona jednak w równie okrutnych i konserwatywnych realiach, a jej bohaterką jest, jeszcze wcale nie dorosła, kaleka dziewczynka.

Mama Kiry umiera na tajemniczą chorobę, a ona zostaje zupełnie sama. Zapewne zaopiekowałaby się nią inna rodzina, ale dziewczynka ma od urodzenia chorą nogę, co czyni ją bezwartościową dla społeczeństwa. Dlatego właśnie kobiety z wioski chcą ją wygnać na pole, gdzie miałaby zostać pożarta przez bestie - tak dzieje się z wszystkimi niedoskonałymi lub chorymi osobami od pokoleń. Kira przeżyła jako niemowlę tylko dlatego, że jej matka była uparta, a dziadek należał do rady wioski. Dziewczynka jednak okazuje się mieć pewien talent - w niemalże magiczny sposób potrafi posługiwać się różnobarwnymi nićmi, z których tworzy cudowne wzory. Umiejętność okazuje się bardzo przydatna i na zawsze odmienia los Kiry.

W "Skrawkach Błękitu" akcja nie toczy się wartkim nurtem, fabuła nie porywa thrillerowymi wydarzeniami, a jednak, mimo wszystko, książka już od pierwszych stron wciąga i do ostatnich kartek trzyma czytelnika w napięciu. Losy Kiry nie są nam obojętne, martwimy się także o jej przyjaciół i mieszkańców całej wioski. Zastanawiamy się co działo się przedtem i jak będzie wyglądała przyszłość przedstawionego świata. To zdecydowanie jedna z tych historii, które zmuszają do myślenia, a sposób w jaki została napisana nie pozwala się przy niej nudzić.

Kira, choć sprawia wrażenie nieco samotnej, w gruncie rzeczy nie jest sama. Istnieją osoby, które się o nią troszczą, nawet w przypominającym spartańskie społeczeństwie. Przędące nici kobiety lubią ją i szanują jej pracowitość. Dzieci lgną do niej, uwielbiając słuchać niezwykłych opowieści. Thomas, rzeźbiarz którego poznała w budynku rady, choć jako postać wydaje się być nieco "nijaki", stał się jej przyjacielem, a i starszy maluch o imieniu Matt skoczyłby za dziewczyną w ogień. Pod każdym względem panuje równowaga - w najbliższym otoczeniu znajdą się zarówno wrogowie jak i przyjaciele.

Tak jak w "Dawcy" i w "Skrawkach Błekitu" nie zabrakło otaczającej całą historię tajemnicy. Niektóre motywy przypominają fragmenty filmu "Osada", inne w ogóle się nie rozwiązują. W niewyjaśniony sposób giną ludzie, a Lois Lowry jedynie odrobinę naprowadza czytelników na trop tej zagadki. Realia zostały przedstawione bardzo starannie, jednak są tylko małym wycinkiem całego, ogromnego świata. Poznajemy życie wioski, skrawek historii ludzkości, kilka opowieści spoza osady i to wszystko. Na temat tego jak wygląda "tło" możemy jedynie snuć domysły.

"Skrawki Błekitu" to ciekawa i niezwykle wciągająca powieść. Jest świetnie napisana i ma doskonałą konstrukcję. To jedna z tych książek, które czyta się z prawdziwą przyjemnością i właściwie niewiadomo kiedy trafia się z pierwszej na ostatnią stronę. Przyznam, że już nie mogę doczekać się kolejnej części.

Dział: Książki

Nowy epizod Gwiezdnych Wojen zaplanowany został na grudzień 2015, już dziś jednak można zobaczyć pierwszy, oficjalny trailer filmu.

Dział: Kino

Już 5 grudnia nakładem wydawnictwa Papierowy Księżyc ukaże się nowa powieść Olgi Gromyko. "Widząca" jest początkiem  trzytomowej serii "Rok szczura", opowiadającej losy Ryski – wiejskiej dziewczyny wykazującej pewne zdolności jasnowidzenia.

Dział: Książki
środa, 26 listopad 2014 03:31

Nocny Patrol

Współczesna Moskwa, walka między siłami Światła i Ciemności, magowie, wampiry i zmiennokształtni. Taką mieszankę wybuchową serwuje nam Siergiej Łukjanienko w „Nocnym Patrolu", pierwszym tomie swojego najsłynniejszego cyklu urban fantasy.

Anton Gorodecki, pracownik Nocnego Patrolu, szlifuje swoje umiejętności pracy w terenie. Dotąd zajmował posadkę za biurkiem, teraz kierownictwo zleciło mu pilnowanie, czy nocą na ulicach Moskwy nie dochodzi do napaści na ludzi ze strony sił Ciemności. I choć trwa rozejm między jasną a ciemną stroną mocy, już na początku służby Antonowi przyjdzie zmierzyć się z nielicencjonowanym wampirem oraz przekleństwem, które może zmieść z powierzchni ziemi całe miasto.

Książka podzielona została na trzy opowieści, których narratorem jest wspomniany Anton. Opowiadają o różnych, luźno powiązanych ze sobą akcji przeprowadzanych przez Nocny Patrol, a każda z nich coraz bardziej wciąga czytelnika w rzeczywistość Zmroku. Magia nie polega tu na machaniu różdżką i szeptaniu sekretnych formuł, magowie nie biegają w pelerynach, a wampiry i zmiennokształtni nie przypominają tych znanych z większości powieści tego typu. Wszystko ma znacznie zwyczajniejszy wymiar, a przez to bardziej przemawia do wyobraźni czytającego.

Łukjanienko stworzył fascynującą wizję świata, w którym magia żyje i ma się doskonale, mimo że przeciętni ludzie jej nie dostrzegają. Niektórzy zostają obdarzeni mocą, która budząc się czyni ich Innymi. Każdy dostaje wtedy możliwość opowiedzenia się po jednej ze stron – Światła lub Ciemności, decyzja ta ukierunkowuje całe ich przyszłe życie. Dzięki zawartemu przed setkami lat Traktatowi siły Dobra i Zła już się nie zwalczają, wypracowały trudny, ale realny kompromis, którego głównym celem jest zachowanie równowagi sił.

Okazuje się jednak, że znany i pozornie oczywisty podział nie istnieje, Jasność nie zawsze równa się dobru, a Ciemność złu. Szlachetny uczynek może wywołać lawinę nieszczęść, a niejeden pozornie zły występek podyktowany jest uczciwymi zamiarami. Światło może kierować się egoizmem i niezamierzonym okrucieństwem, a podążanie drogą miłości może okazać się krokiem w Ciemność. Żaden z bohaterów nie jest tu jednoznacznie dobry lub zły, każdym targają sprzeczne uczucia i emocje, a ich pobudki nie zawsze pokrywają się ze stroną mocy, po której oficjalnie stoją.

Łukjanienko posiada niezwykły dar snucia wciągających opowieści, przynajmniej jeśli chodzi o pierwsze tomy rozpoczynanych przez niego cykli, bo z kontynuacjami bywa już różnie. Zaczarował mnie „Brudnopisem", a dzięki „Nocnemu Patrolowi" utwierdził mnie w przekonaniu, że należy do grona najlepszych współczesnych rosyjskich pisarzy fantasy.

Bieżące wydanie to najnowsze wznowienie książki nakładem Wydawnictwa MAG. Seria rozrosła się już do pięciu tomów, z których ostatni dopiero teraz ma swoją premierę. Całość prezentuje się więc bardziej niż apetycznie. Pozostaje mieć nadzieję, że w przypadku tego cyklu autor zakończy równie dobrze, co zaczął. A póki co serdecznie polecam Wam lekturę „Nocnego Patrolu", żaden fan fantasy nie poczuje się nim zawiedziony.

Dział: Książki