lipiec 20, 2025

Rezultaty wyszukiwania dla: Nowa Ba����

niedziela, 17 kwiecień 2016 19:06

Objawienie

Nowojorski policjant Scott Galban bada sprawę związaną z zabójstwem jego wieloletniego partnera. Szybko okazuje się, że nieżyjący policjant miał niemało za uszami i dalsze grzebanie w jego życiorysie może przynieść więcej szkody niż pożytku.  Galban nie potrafi jednak odpuścić i szuka, choć pole manewru ma ograniczone, głównie ze względu na to, że ewentualni świadkowie to Meksykanie, a ci, kierowani szeroko pojętą lojalnością, nie chcą z nim rozmawiać. To jeden wątek.

Równolegle śledzimy losy młodej kobiety, Isabel, która na pozór niczym się nie wyróżnia. To skromna przedszkolanka, żona żołnierza stacjonującego w Iraku, prywatnie kobieta bardzo pobożna. Jedyne co mogłoby ją wyróżniać to właśnie ta pobożność, która być może bierze się z faktu, że Isabel widuje postaci nie z tej ziemi. Kim są? Tego nie wie dokładnie nawet ona sama. Co wspólnego mają ze sobą te dwa wątki? Niestety, przez bardzo długi czas nie dowiemy się tego.

Film zaczyna się dość niewinnie. Isabel razem ze szwagrem i przyszłą bratową bawi się w dyskotece. Zmęczona, postanawia wrócić do domu metrem. Szwagier odprowadza ją do przystanku, a Isabel, po dłuższej chwili i spotkaniu z mężczyzną widocznym tylko dla jej oczu, wraca do domu. Co prawda wcześniej łamie obcas w bucie, ale przecież to się czasem zdarza, prawda?

Fabuła rozwija się bardzo powoli, a poszczególne elementy stopniowo składają się na większą całość. Wbrew temu, co sugeruje opis na okładce filmu, do spotkania dwójki głównych bohaterów dochodzi bardzo późno, co nawet jest ciekawsze, bo pozostawia miejsce na spekulacje.  Historia się kończy, ale życie toczy się dalej i tego, co może się jeszcze wydarzyć, widz sam musi się domyślić.
Szary i smutny wygląd dzielnicy, w której mieszka i pracuje Isabel, dopełnia całości, a wątek małej, prawdopodobnie maltretowanej w domu dziewczynki, uczennicy głównej bohaterki, pozwala zbudować klimat beznadziei i przygnębienia.

Bardzo szybko okazuje się, że ciężar całej historii spoczął tutaj na Isabel, bo detektywa Galbana niestety mamy jak na lekarstwo. To Isabel i jej przeżycia, a jak się potem okaże traumatyczne wspomnienia z wczesnej młodości, są kanwą całej historii. Zaś działania policjanta to tylko tło dla przeżyć bohaterki. Dlatego, jeśli ktoś nastawi się na thriller z Keanu Reevesem w roli głównej trochę się zawiedzie, bo jest to raczej drugo- niż pierwszoplanowa rola. Łudzący jest także opis sugerujący sferę pozazmysłową, która się co prawda pojawia, ale nie jest to wątek główny. Dowiedziałam się, że po zakupie praw do produkcji, firma Lionsgate Premiere, nie biorąc pod uwagę protestów scenarzysty, przemianowała film na thriller policyjny, choć pierwotnie miał się on skupiać na przemocy wobec kobiet i dzieci. I chyba to najmocniej zaszkodziło tej historii. Jeśli bowiem będziemy oglądać film z nastawieniem na kino policyjne i Keanu Reevesa, to faktycznie będziemy zawiedzeni. Jeśli jednak skupimy się na wątku związanym z przemocą domową wobec dzieci oraz kobiet, to cała historia nabiera zupełnie innego wydźwięku i nie jest taka zła. Smutna i przygnębiająca tak, ale nie zła.
Skupiając się na przeżyciach Isabel, próbującej pomóc małej Elisie, stopniowo towarzyszymy jej w odkrywaniu strasznej prawdy, w świetle której początkowe wydarzenia nabierają zupełnie nowego sensu. To dlatego jestem zadowolona z seansu i mogę polecić film widzom, szukającym dla siebie życiowej historii, która daje do myślenia i nie daje o sobie tak szybko zapomnieć.

Dział: Filmy
środa, 13 kwiecień 2016 19:00

Transmisja

Temat postapokalipsy cieszy się niesłabnącą popularnością. Niech za wzór posłuży chociażby świetnie sprzedająca się seria Metro i co rusz powstające jej kolejne odsłony. Jak to jednak mówią, Polacy nie gęsi i także mamy swoich autorów piszących o zagładzie. Całkiem niedawno dołączył do nich Marcin Strzyżewski ze swoją „Transmisją".

Marcin Strzyżewski zadebiutował w 2014 roku powieścią „Dziewiąte życie czarnoksiężnika". Miłośnikom gier komputerowych znany jest być może lepiej, jako redaktor serwisu gry.onet.pl. Absolwent filologii rosyjskiej, wbrew temu co mogłoby się wydawać, nie umieścił akcji swojej nowej książki w Rosji. Za to postanowił przyjrzeć się USA po zagładzie atomowej. Warto dodać, że książka Marcina Strzyżewskiego jest drugą odsłoną cyklu postapokaliptycznego, wydawnictwa Czwarta Strona Fantastyki.

Wyobraźcie sobie, że Stany Zjednoczone zniknęły z powierzchni ziemi, po tym, jak Chiny i Rosja zrzuciły na nie bomby atomowe. Nie trudno się domyślić, że po takim zabiegu niewiele pozostało z dawnego giganta. Ruiny, gruzy, dzicz i coraz bardziej zezwierzęceni mieszkańcy – oto obraz współczesnej Ameryki Północnej. Naszym przewodnikiem, po tym dość nieprzyjaznym świecie będzie Timur Denikin, reporter portalu internetowego. Bohater trudni się pisaniem artykułów na temat stref zakazanych zbombardowanych obszarów. Chociaż są to wycieczki dość interesujące, to trudno nazwać je bezpiecznymi, ostrzelane Stany pełne są bowiem mutacji w różnych odmianach. Mało kogo obchodzą jednak, te odległe dla bezpiecznych mieszkańców pozostałych kontynentów, nowinki. Dlatego w poszukiwaniu nowego środka przekazu Timur wyrusza po to, by nakręcić wideo zza oceanu.

Ciekawym zabiegiem jest zderzenie dwóch światów- Chin – gospodarczo i technologicznie rozwiniętego państwa oraz Stanów Zjednoczonych, stanowiących skupisko najgorszych ludzkich cech. Aby przetrwać w nowej rzeczywistości, celem większości ludzkości stało się przetrwanie za każdą cenę. Dlatego gwałty, morderstwa czy rabunki, są tutaj na porządku dziennym i nikt się tym specjalnie nie przejmuje, uznając prawo silniejszego za coś naturalnego. W świecie wszelkich niedoborów prawdziwy rarytas stanowi ludzkie mięso. Człowiek staje się natomiast siłą roboczą, która będzie eksploatowana, aż do granic możliwości. Z grubsza zaplanowana podróż, staje się z dnia na dzień coraz bardziej niebezpieczna, a sprawy nie układają się po myśli bohatera. Jak można się było spodziewać przebywanie strefach zakazanych obija się również na zachowaniu i charakterze głównego bohatera. Jego kreacja dość dobrze ukazuje jak niewiele pozostaje z człowieka, gdy sprowadzi się jego życie do podstawowych potrzeb fizjologicznych. Obrazu dopełniają również postaci drugoplanowe, zostały one co prawda nakreślone dość pobieżnie, ale to wystarczy byśmy wyłonili spośród nich swoich ulubieńców.

Kreślona piórem Marcina Strzyżewskiego wizja postapokalipsy podana została w sposób lekki. Duża w tym być może zasługa jego profesji. Czytanie urozmaicają również wstawki stylizowane na artykuły prasowe oraz maile. Wszystko to sprawia, że „Transmisja" spodoba się nie tylko fanom gatunku, ale i miłośnikom powieści przygodowych. Świetna propozycja na letnie wieczory i dalekie podróże

Dział: Książki
środa, 13 kwiecień 2016 18:21

NIET: Przedsprzedaż ruszyła

Ruszyła przedsprzedaż gry planszowej NIET!. Wydawnictwo Portal Games informuje, że cena gry w przesprzedaży wynosi 65 złotych.

Dział: Bez prądu
środa, 06 kwiecień 2016 15:28

PYRKON - spotkanie z Robertem Cichowlasem

8 kwietnia rusza tegoroczna edycja Festiwalu Fantastyki Pyrkon. 9 kwietnia na stanowisku wydawnictwa Zysk i S-ka będziecie mogli spotkać się z Robertem Cichowslasem.

Wydawnictwo Techland ogłasza, że już 14 kwietnia na sklepowych półkach pojawi się Grey Goo Definitive Edition - strategia czasu rzeczywistego utrzymana w klimatach science fiction. Gra przywołuje na myśl złotą erę RTS'ów, gdyż założyciele zespołu deweloperskiego, który odpowiada za Grey Goo, to jednocześnie twórcy kultowego Command&Conquer.

Dział: Z prądem
środa, 06 kwiecień 2016 15:09

"Pożar" Brandona Sandersona już w sprzedaży

4 kwietnia na półki sklepowe trafiła druga odsłona cyklu Mściciele, powieść "Pożar" Brandona Sandersona. 

Dział: Książki
wtorek, 05 kwiecień 2016 20:49

Uniwersum Metro 2033: Prawo do użycia siły

W kilku żołnierskich słowach - recenzja „Prawa do użycia siły"

Uniwersum Metro 2033 jest szerokie jak tyłek częstego bywalca w McDonald's*. Wiele książek z tego świata budziło niesmak u Denisa Szabałowa - chciał więcej szczegółów i realizmu. Według niego po zabiciu supermutanta, na skażonej ziemi, nikt nie siada na truchle, nie zdejmuje maski przeciwgazowej i nie odpala papierosa złotą zapalniczką z napisem „ajemfakinsuwajwa!". Heros się nie rodzi, herosa się tworzy, a te przygotowania to wyczerpujący bieg do końca schronu i z powrotem - przez tak długi czas, aby do własnego segmentu wrócić na czworakach.

„Prawo do użycia siły" przenosi czytelników do Sierdobska w Rosji, który również ucierpiał po zagładzie atomowej. Na szczęście pod dworcem znajdował się Schron, a w nim ukryło się sporo ludzi. Narodził się tam także główny bohater dzieła - Daniła Dobrynin. Chłopiec, mając zaledwie kilka lat, wraz z kolegami został wyszkolony przez pułkownika, Rodionycza, dzięki temu stał się stalkerem. Książka opowiada historię jak było przed Początkiem, jak radzono sobie z apokalipsą oraz jak próbowano przeżyć.

Pierwszym ważnym i zarazem ogromnym aspektem pozycji są militaria. Pisarz w części „Od autora" zarzuca innym twórcom, że jeśli ktoś strzela w ich tworach, to raczej z kałacha. Na świecie jest więcej rodzajów broni niż sposobów na walkę z głodem, więc czemu by nie nazywać rzeczy po imieniu? Stąd też bohaterowie książki używają SWD, WSS Wintorieza oraz noszą OP-1. To ogromnie podnosi realistyczność dzieła, przepełnionego przypisami z informacjami o danym karabinie czy granacie. Ozdobienie powieści tak dużą ilością specjalistycznych nazw niesie zagrożenie zawężenia grona potencjalnych odbiorców, jednakże adnotacji nie trzeba czytać na siłę. Z biegiem czasu większość oswoi się z nazewnictwem, które przestanie przytłaczać. Natomiast każdy fan żołnierskich spraw z zachwytem zapozna się z komentarzem u dołu strony, zgoogluje go i dokładnie wyobrazi, co w dłoniach dzierży dana postać.

Tuż po zróżnicowaniu arsenału, w oczy rzuca się realizm. Denis Szabałow jako były żołnierz nie zajmuje się tworzeniem ckliwych historyjek o dwóch kochankach z innych wspólnot, którzy nie mogą być razem, bo rodzice nie każą. Pisarz bez ogródek wykreował historię końca świata oraz Początek. Jeśli ktoś umiera na chorobę popromienną, to nie ginie w salwach śmiechu, gdyż wszystko go łaskocze. Nie wolno bać się śmierci, gorzej, gdy zostanie się postrzelonym w nogę - wtedy na pewno boli. Jest w tym realizm i logiczne myślenie? Jest! Na gromkie brawa zasługują sceny walki, ponieważ podczas nich czytelnik ma wrażenie, że stoi tuż za węgłem. Dynamika i jeszcze raz dynamika! W takich momentach doskonale widać doświadczenie oraz pasję autora. Walkę z siłami wroga uzbrojonymi w karabiny zbudowano w najdrobniejszych szczegółach i robią one wrażenie. Podobnie jest też oczywiście z mutantami, a gdy adwersarze są zmutowanymi psami, wtedy można sobie przypomnieć, że nie jest to poradnik przetrwania po zagładzie atomowej, a powieść science fiction.

W „Prawie do użycia siły" tak mocno postawiono na realizm, że momentami możemy znaleźć nabijanie się z jajogłowych, przez co należy rozumieć innych pisarzy, których zdanie podważa Denis Szabałow. Nie robi tego w sposób wyniosły oraz nieuprzejmy. Ot, taki smaczek. A pogląd bohaterów, że w Moskwie na pewno nikt nie przeżył, jest zdecydowanie prztyczkiem w nos Głuchowskiego.

Wśród zadowolonych odbiorców książki na pewno nie znajdą się feministki. Pozycja kobiet jest bardzo umniejszana, a na powierzchni nie znajdzie się ani jednej. Czyżby te potrafiące o siebie zadbać nie dobiegły do hermetycznych drzwi podczas alarmu? Udało się jedynie delikatnym i płaczliwym? W Schronie, ze względu na zróżnicowaną liczebność obojga płci oraz chęć rozmnażania, zezwala się na poligynię, co początkowo bardzo oburzyło kobiety, jednak zaakceptowały swój los. No bo, co mają do gadania, nie?*** Płeć piękna zajmuje się głównie hodowlą grzybów, innymi lekkimi pracami oraz byciem żonami i paniami domu. Niezbyt perfekcyjnymi paniami domu, gdyż test białej rękawiczki w czasach postapo mógłby przyprawić o zawał. Chodzi po mieszkaniach na powierzchni Małgorzata Rozenek i sunie po meblach dłonią, zgarniając na białą tkaninę radioaktywny pył. Ilu z Was chciałoby to zobaczyć? Wracając do tematu: autor zbudował świat wypełniony samcami alfa, którzy jako jedyni potrafią zapewnić przetrwanie. To wywołuje niesmak. Proszę Pana, a kobieta w demronie sobie nie poradzi? Bo inna będzie mieć taki sam kombinezon i razem nie pójdą na jeden rajd?**** Poważniejąc: płeć piękna radzi sobie z przeziębionym mężczyzną, a więc mutantom też dałaby radę. Wprowadzenie kilku kobiecych stalkerów znacznie ubarwiłoby dzieło oraz wyeliminowało oskarżenia o szowinizm.

„Prawo do użycia siły" zakrawa na poradnik przetrwania po zagładzie atomowej. Zachowanie bohaterów jest logiczne, a realizm życia pod ziemią czy walk przedstawiono na wysokim poziomie. Bitwy z ludzką żywą siłą przeciwnika czy mutantami wykreowano tak, że ma się wrażenie stania za plecami Daniły. Aż chce się krzyknąć znad książki: „Wrzucę mu granat, niech się rozerwie!". Denis Szabałow spełnił swoje zamierzenia i stworzył dzieło odbiegające od innych książek z Uniwersum Metro 2033.

* Uwaga! Lokowanie produktu. Dostaliśmy kupony.**

 

 

** Nie, nie dostaliśmy :(

*** Tak naprawdę, autor tak nie uważa. Chciał jedynie rzucić stereotypowym tekstem samca alfa.

**** Tak, to właśnie było nawiązanie do tego, że dwie kobiety na jednej imprezie nie mogą mieć takiej samej kreacji.

Dział: Książki
wtorek, 05 kwiecień 2016 20:40

Władcy dinozaurów

Kilka ton szczęścia - recenzja „Władców dinozaurów"

Przechadzasz się między półkami w księgarni, w poszukiwaniu nowej książki, niczym głodny Allozaur w poszukiwaniu zdobyczy. Nagle Twój wzrok przykuwa okładka wyglądająca na zrobioną ze skóry gada, a na niej zakuty w zbroję jeździec z chorągwią, siedzący na Tyranozaurze. Tytuł poleca sam George R. R. Martin, pisząc że jest to połączenie „Gry o tron" i „Parku jurajskiego". Intryguje? Przeczytaj pierwszą scenę bitwy dinozaurowych rycerzy - wywoła zachwyt.

Raj jest światem stworzonym przez Stwórców, a dominują w nim nie ludzie, lecz dinozaury. Na szczęście nie są to tylko niebezpieczne bestie, ale wiele z nich udomowiono, gdyż hakorożce czy moriony przydają się w polu oraz walce. Zasiadający na Zębatym Tronie cesarz Felipe nie zrzeknie się władzy w Nueavaropie, przez co wysyła do walki mnóstwo oddziałów, w tym legendarnego już wojownika, Karyla Bogomirsky'ego, jeżdżącego na Allozaurze imieniem Shiraa. Po drugiej stronie stoi najemnik, Rob Korrigan, a losy obojga nieoczekiwanie się splotą.

Spotykając się z książka po raz pierwszy można doznać szoku. Ogromne gady w średniowiecznych czasach? Jedni od razu zakochają się w tym pomyśle, drudzy mogą być zniechęceni, lecz koniecznie powinni dać książce szansę. Skupiając się na wykreowanym miejscu akcji, początkowo trzeba zwrócić uwagę na mapy przedstawiające Głowę Tyrana (kontynent w Nueavaropie) oraz La Merced - tam obecnie przebywa cesarz. Zamieszczono je na pierwszych stronach pozycji. Już one obrazują podejście autora do tworzenia świata przedstawionego. Zrobił to niebywale skrupulatnie, wręcz pedantycznie. Ubiór postaci, ich mowa czy zwyczaje także są cechami nakreślonymi tak, że każdy bez problemu wyobrazi sobie obraz Spanii. Drugim dokładnie wyrzeźbionym aspektem, rzucającym się w oczy jest religia. Ją również zaprezentowano wręcz z pietyzmem i pozytywnie wpływa na klimat dzieła. Zwłaszcza, że na początku każdego rozdziału Victor Milán zamieścił fragment na przykład „Opisania Raju dla doskonalenia umysłów młodzieży", a więc czytelnicy zapoznają się ze światem nie tylko z powieści, ale również poprzez tego typu dodatki. Prócz krótkiej wzmianki o pewnym elemencie świata przedstawionego, znalazły się tam także ilustracje, nie odbiegające poziomem talentu od tej okładkowej. A co z dinusiami? Czytaj dalej, będę zachwalał...

Dzieło podzielono na czterdzieści dziewięć rozdziałów, a ta liczba robi wrażenie jak Tyranozaur zjadający Twojego pupila prawie z budą. Tak intensywne rozczłonkowanie tekstu wynika z częstej zmiany perspektywy opowiadanej historii. Pisarz bez wahania serwuje fragmenty fabuły oczami księżniczki Melodii, Kompaniona Jamuego czy nawet Allozaura Shiraa. Całe szczęście, nie wprowadza to zamieszania, a takie przedstawienie opowieści znacznie ją urozmaica, gdyż każda postać ma inne przemyślenia oraz plany, a przede wszystkim, wielu bohaterów cechuje się wyrazistością, więc chce się z nimi przebywać. Autor doskonale zarysował sylwetki różnych pionków na szachownicy zwanej Nueavoropą. Gra toczy się o wysoką stawkę, a strategii jest mnóstwo. Częste intrygi oraz napięcie wywołane nimi bardzo umila lekturę. Jest to znacząca właściwość książki, ale na pewno ważniejszą rolę odegra w kolejnych tomach.

Warsztat pisarza docenia się także podczas czytania wszelkich nazw własnych, ponieważ jest ich mnóstwo. Ogród Piękna i Prawdy, Zakon Kompanionów Naszej Pani od Lustra czy Uniesiony Palec Triumfu, to jedynie niewielka część ogromnego wachlarza. Ponadto atmosferę doskonale budują wtrącenia z hiszpańskiego. Uniesiony Palec Triumfu jest również doskonałym przykładem poczucia humoru Victora Milána. Wyobrażenie sobie dinozaura wyrażającego dezaprobatę poprzez piernięcie, wielu rozbawi, ale uwaga! - nie myślcie, że komizm jest na poziomie sięgającym bruku. Znaleźć można także górnolotne żarty.

No i najważniejsze: dinozaury. Każdy, kto uwielbia te stwory, z pewnością doceni cześć jaką oddał im pisarz. Na początku wielu rozdziałów można znaleźć fragmenty ksiąg z Nuevaropy opisujące wielkie gady. Prócz fachowych nazw, takich jak Deinonychus antirrhopus, znaleźć można także określenia, pod którymi znane są te stworzenia w Głowie Tyrana. Horror lub ścigacz, to wyżej wymieniony Deinonych. Odzwierciedla to podejście ludzi do tych zwierząt oraz udowadnia, że są one stałym elementem świata. Normalność obecności tych bestii bezustannie zaskakuje. No, bo jak to? Rycerz w pełnej zbroi na Hadrozaurze? Najlepsze jednak są ogromne bitwy, z którymi będzie się mieć do czynienia podczas zagłębiania się we „Władców dinozaurów". Epickość wręcz się z nich wylewa. Autor doskonale wywołuje podekscytowanie poprzez umiejętne rozpędzanie akcji.

Dlaczego pozycję nazwano „Parkiem jurajskim" chyba nie trzeba tłumaczyć, lecz dlaczego „Gra o tron"? Zawiłe knowania, ciekawi bohaterowie, czasy miecza, to jedynie nieliczne podobieństwa. Jaume kochający się ze swoją kuzynką? Otyła głowa państwa kochająca polowania? Zębaty Tron? Brzmi podobnie? Martin oraz Milán znają się z grupy o nazwie Masa Krytyczna, a więc wszelkie oskarżenia o kalkę są bezpodstawne. Należy to traktować jedynie jak nawiązanie czy puszczanie oczka.

„Władcy dinozaurów" są dziełem pełnym takich plusów jak wyraziste postaci, barwne opisy, humor, pieczołowicie wykreowany świat czy niespodziewane zwroty akcji. Wydawnictwo Galeria Książki spisało się na medal, wypuszczając choćby książkę z klimatyczną okładką. Każdy fan dinozaurów czy średniowiecza na pewno będzie zachwycony, a każda inna osoba nie może przejść obojętnie obok tego dzieła. Warto dać mu szansę i pozwolić się wciągnąć (lub zdeptać przez tytana gromu)!

Dział: Książki
wtorek, 05 kwiecień 2016 11:07

"Adept" Adama Przechrzty pod patronatem

14 kwietnia nakładem wydawnictwa Fabryka Słów oraz pod patronatem Secretum ukaże się nowa powieść Adama Przechrzty "Adept". Warszawa początek dwudziestego wieku.W środku miasta pojawia się enklawa, jej rozrost może powstrzymać jedynie mur nabity srebrnymi prętami. Nikt nie wie, skąd się wzięła, dlaczego zmienia się tam układ ulic i wygląd kamienic. Identyczne strefy znajdują się w Moskwie i Petersburgu.

Dział: Patronaty
wtorek, 05 kwiecień 2016 10:03

Patronat: "Grimm City" Jakub Ćwiek

Z przyjemnością informujemy, że 13 kwietnia do sprzedaży trafi najświeższa powieść Jakuba Ćwieka otwierająca zupełnie nową serię. Mowa o Grimm City. Wilk! Za wydanie książki odpowiada Wydawnictwo SQN. Jednocześnie podajemy do wiadomości, że już teraz można składać zamówienia na empik.com.

Grimm City to luźno inspirowany historią kształtowania się przestępczego imperium Ala Capone  kryminał noir w estetyce diesel punk, wzbogacony wplecionymi weń motywami z baśni braci Grimm.

Jakub Ćwiek krótko komentuje prace nad książką:

Dziesięć lat temu, zaraz po premierze pierwszego "Kłamcy", Paweł Deptuch robiący wywiad dla serwisu internetowego Carpe Noctem zapytał mnie o dalsze plany wydawnicze. Wtedy wspomniałem o tym pomyśle po raz pierwszy. Od tamtej pory koncept zmieniał się, ewoluował, dojrzewał, aż wreszcie "Grimm City" trafiło na mój warsztat. Co najzabawniejsze, wydaje go Wydawnictwo SQN, w części złożone z redaktorów wspomnianego wyżej serwisu Carpe Noctem. Tak to się plecie.

Przyznaj, spodziewasz się baśni

Miasto Grimm – ponura, spowita obłokami tłustej czerni metropolia to miejsce, gdzie o sprawiedliwość równie trudno, co o bezchmurne niebo. Zbudowane na ciele olbrzyma, napędzane jego smolistą krwią i odłamkami węglowego serca trwało w dawno ustalonym porządku. Do teraz. Na przestępczą scenę wkracza właśnie bezkompromisowo Nowy Gracz, a oficer policji Wolf zostaje brutalnie zamordowany we własnym domu. Czy te fakty się łączą? I czy czerwony płaszcz z kapturem zaobserwowany u głównej podejrzanej w sprawie zabójstwa czyni ze sprawy zbrodnię na tle religijnym?

Jakub Ćwiek tym razem funduje nam gorzki, brutalny kryminał noir w niezwykłym świecie inspirowanym amerykańskim podziemiem przestępczym lat dwudziestych i trzydziestych. W mieście, w którym rządzi strach i... opowieść.

W tym mieście nie wybacza się żadnych błędów!

Dział: Patronaty