listopad 25, 2024

Rezultaty wyszukiwania dla: Mięta

sobota, 21 styczeń 2023 16:22

Nieobliczalna

 

Choć wydaje się, że przyjaźniąc się tyle lat wiedzą o sobie niemal wszystko, to jednak w przypadku Alicji i Martyny rzecz ma się zgoła inaczej. Przyjaźnią się, owszem, wiedzą o sobie wiele, acz zazdroszczą sobie wzajemnie życia. A przy tym nie zdają sobie sprawy z tego, jak ono naprawdę wygląda. Alicja to samotna matka dorosłego syna, a Martyna tkwi w nieszczęśliwym małżeństwie z kontrolującym każdy jej krok mężem, łączy ich jedynie kilkuletnia córeczka. Nic dziwnego, że reaguje na oczywisty podryw syna przyjaciółki, Daniela.

Daniel już niedługo ma wyjechać na stypendium do Włoch, co podłamało jego matkę. Chłopak nie zamierza jednak zwracać szczególnej uwagi na humory rodzicielki; za tym wyjazdem kryje się o wiele więcej niż chęć nauki w innym kraju. W międzyczasie poznaje Adelinę, dziewczynę z trudną sytuacją domową. Ta relacja jest jednak oparta tylko na jednym.

Gdy sprawy między pozornie niepowiązanymi ze sobą osobami zaczynają się komplikować, a pod blokiem zostaje znalezione ciało kobiety, nic już nie jest takie, jak wcześniej. Komu ufać, skoro nawet najbliżsi mogą wbić Ci nóż w plecy...? I czy pośród małej społeczności blokowisk kryje się ktoś, kto zna prawdę?

Twórczość Magdy Stachuli znam od dawna, od jej pierwszej książki. Od naszego pierwszego „spotkania” wiem, że sięgając po jej literackie dzieci, gwarantuję sobie świetnie spędzony czas. Nie inaczej rzecz się miała z „Nieobliczalną”. Wsiąkłam w tę historię na tyle głęboko, że musiałam od razu poznać zakończenie.

Rozgrywa się tutaj kilka mniejszych lub większych dramatów. Alicja nie może narzekać na swoje życie, jej kariera bowiem z miesiąca na miesiąc kwitnie, a jednak na samą myśl o wyjeździe syna dostaje palpitacji. Kocha go ponad wszystko, jest jej oczkiem w głowie i nie wyobraża sobie takiego rozstania. Zazdrości Martynie stabilizacji uczuciowej, jakie daje jej małżeństwo i tego, że jeszcze przez długi czas będzie miała przy sobie ukochaną córeczkę. Nie wie jednak, jak wygląda codzienność przyjaciółki - kobieta spowiada się mężowi z każdego kroku, a jeżeli zrobi coś nie po jego myśli, obrywa. Martyna chciałaby się od niego uwolnić, ale doskonale wie, że nie jest to możliwe. Dlatego romans z młodszym od niej Danielem daje jej swoiste poczucie wolności i satysfakcję, że jest coś, o czym nie wie jej wszechwiedzący mąż. Walczy jednak z ogromnymi wyrzutami sumienia względem przyjaciółki. Daniel za to planuje korzystać z życia, ile może; niedawno poznał Adelinę, piękną dziewczynę, acz - jego zdaniem - nie łączy ich nic poza seksem. I Adelina właśnie wychowała się z matką pogrążoną w depresji, która nie zauważa córki. Ojca nigdy nie poznała. W Danielu upatruje kogoś, kto mógłby jej zaoferować to, czego nigdy nie zaznała. Wszystkie trzy bohaterki - w różnym natężeniu - skupiają swoje uczucia na Danielu. Pytanie, która z nich jest najbardziej nieobliczalna w swoich uczuciach.

„Nieobliczalna” to nie tylko historia o pokręconych relacjach międzyludzkich, lecz także doskonale skonstruowany thriller. Na podstawie tej książki można swobodnie rzec, iż świat jest naprawdę maleńki, a my nigdy dokładnie nie poznamy motywacji bliźnich wobec nas. Pamiętajmy, że w tej historii nie pojawia się tylko miłość w różnej wersji, lecz także martwe ciało, spoczywające na chodniku pod jednym z bloków. Pytanie, kim jest denatka i czy jej zgon można określić jako samobójstwo, czy morderstwo.

Dokopywanie się do rozwikłania tej i kilku innych zagadek z książki było dokładnie tym, czego potrzebowałam po stercie lektur słabszych. Magda Stachula po raz kolejny porwała mnie stworzoną przez siebie opowieścią, zmuszając do jak najszybszego dotarcia do finiszu. Jej dokładna analiza ludzkich zachowań, bardzo dobre przedstawienie nam bohaterów i przede wszystkim umiejętność tworzenia intryg sprawiła, że od tej książki nie sposób się oderwać.

Jeżeli jeszcze nie znacie twórczości naszej polskiej autorki, to radzę Wam jak najszybciej to zmienić. Będzie warto!

Dział: Książki
wtorek, 17 styczeń 2023 07:54

Księżniczka debiutuje

 

Przed nami drugi tom serii, która miała być słodka i cukierkowa, a okazała się mroczniejsza, niż można by przypuszczać, a mimo to cudownie rozkoszna. Jeśli ktoś nie czytał poprzedniego, niech szybko nadrabia i nie czyta recenzji. Jeśli tylko macie ochotę dowiedzieć się, czy warto sięgać po drugi tom, zapraszam.

 

Nadszedł czas urodzin Lottie i Ellie. Obchodzą je niedługo po sobie, ale wiadomo, że to urodziny księżniczki są huczniej obchodzone. Portmanka zaczyna gubić się pomiędzy obowiązkiem a własnymi pragnieniami. Jednak nadal największym pragnieniem jest ochrona Ellie. Czy Jamie w końcu uwierzy, że dziewczyna da radę? Czy dany im będzie kolejny rok szkolny? I w końcu, czy Lewiatan osiągnie sukces, czy młodym bohaterom uda się przechwycić formułę zatruwającą czekoladę firmy Tompkins i umysły przed nimi?

 

To ciężki rok. Dziewczyny nie wiedzą, komu ufać, wszak bliźnięta mogą być zamieszane w zatruwanie czekolady, która ewidentnie szkodzi uczniom. A jeśli nie one, to kto? Nie do końca wiadomo też, jak traktować Anastacię, ze względu na Saskię, a współlokator Jamiego też nie jest zwyczajnym chłopakiem. Jak widać, akcja się zagęszcza, nie wiadomo, kto jest kim i gdzie czai się zagrożenie. To dobrze. Dzięki temu książkę czyta się szybko i z ogromnym zaciekawieniem, co przy młodym czytelniku jest szalenie ważne. Znudzony czytelnik to odłożona książka. A tu odkładać się nie chce, wręcz przeciwnie. Do tego bajkowy świat, zaczątek miłości i sukces gwarantowany.

 

Właśnie, miłość. To jest dla mnie najtrudniejsza rzecz w tej książce. O ile w pierwszym tomie wątek zauroczenia między głównymi bohaterkami jest delikatny i raczej bardziej w sferze domysłów, tu robi się bardziej wyraźny. I nie umiem sobie tego poukładać. Nie chodzi o brak tolerancji, ale o fakt, że książka skierowana jest do młodszych nastolatków, u których tożsamość płciowa i seksualna dopiero się kształtuje. Taka lektura może zaburzyć odbiór siebie, niepotrzebnie skłonić do eksperymentów, bo coś jest fajne w książce i mocno namieszać w głowie. Ja wiem, że seriale dla młodzieży też są pełne wątków homoseksualnych, ale jednak mnie to razi. Nie w takim natężeniu, nie w tak młodym wieku.

 

Wiek bohaterów już poruszałam w poprzedniej recenzji. Za młodzi, za wiele się dzieje. Po takiej akcji, jaka ma miejsce w książce, powinni siedzieć u psychologa i dochodzić do siebie, a nie radośnie hasać po szkole. No ale cóż, taka formuła tej książki, niektóre postacie specjalnie są tak opisane i mają taką historię, żeby ją do takiego, a nie innego zachowania dopasować. Ja tego nie kupuję, moje dziecko też nie. No ale w trakcie czytania najczęściej się o tym wieku nie pamięta i można czytać z prawdziwą przyjemnością.

 

Dla fanów autorka przygotowała ściągę, jakimi cechami charakteryzuje się uczeń któregoś z akademików Rosewood Hall. Dzięki temu każdy może się jeszcze bardziej wczuć w temat i identyfikować z ulubionym bohaterem, a jest w czym wybierać.

Dział: Książki
czwartek, 15 grudzień 2022 21:51

Wujek Sknerus. Pamiętniki Sknerusa McKwacza

 

 

Od obieżyświata do milionera!

„Dzioby w górę, zgodnym chórem Kaczki! Raz na wozie, raz pod wozem Kaczki!” — pamiętasz tekst tej piosenki? Czy „Kacze opowieści” wciąż wzbudzają u ciebie nostalgię? Chcesz, żeby poznały i polubiły je twoje dzieci? Niedawno nakładem wydawnictwa Egmont ukazał się komiks „Wujek Sknerus. Pamiętniki Sknerusa McKwacza”, który opowiada o tym, jak zaczęły się te wszystkie przygody.

Zarys fabuły

Sknerus McKwacz urodził się w ubogiej rodzinie, a fortuny dorobił się poprzez lata ciężkiej pracy i niebezpiecznych przygód. Po drodze do bogactwa jednak utracił najcenniejsze wartości życiowe. „Pamiętniki Sknerusa McKwacza” opowiadają o początkach jego przygód, podróży do Ameryki i uczestnictwie w historycznej gorączce złota. Sławny kaczor będzie ciężko pracował, pomagał innym i mierzył się z podążającymi jego tropem czarnymi charakterami. Szkocja, Egipt, Klondike? Jak wyglądała droga, która zaprowadziła Sknerusa do Kaczogrodu?

Moja opinia i przemyślenia

Komiks jest ładnie wydany, ma twardą oprawę i świetne ilustracje fińskiego rysownika Kari Korhonena. Jest przejrzysty i łatwy do ogarnięcia. Jego akcja toczy się wartko, a przygody zostały ciekawie opisane i oczywiście narysowane. Tym razem poznajemy Sknerusa McKwacza z zupełnie innej strony. W ciekawy sposób udało się w tej historii ocieplić jego wizerunek. 

Tak naprawdę wydaje mi się, że w komiksie spełnia się tak zwany amerykański sen, o tym, by ciężką pracą czegoś się dorobić, co niestety w dzisiejszych czasach wydaje się po prostu niemożliwe. Przynajmniej nie bez konkretnych umiejętności i solidnych podstaw. Historia jest zabawna i wciągająca. Zarówno fabułą, jak i kreską idealnie wpasowuje się w klimat starszych, Disney’owskich produkcji. To przyjemna lektura dla osób, które chcą lepiej zrozumieć postać, która przecież niejednokrotnie obsadzana była w roli czarnego charakteru. 

Podsumowanie

„Wujek Sknerus. Pamiętniki Sknerusa McKwacza” to interesująca, pełna dobrego humoru i wartkiej akcji lektura, która przeniosła mnie do czasów dzieciństwa, gdy w każdy weekend oglądałam ulubioną animację. To również historia, która przynosi ze sobą powiew świeżości i wnosi coś nowego do wiedzy czytelnika na temat kaczego uniwersum. Przyznam szczerze, że tej strony Sknerusa McKwacza jeszcze nigdy nie miałam okazji poznać. 

 

Dział: Komiksy
wtorek, 06 grudzień 2022 20:39

Wysłuchaj mnie


Nie pamiętam już, czy o Tess Gerritsen dowiedziałam się z blogów, czy przypadkiem trafiłam na nią w bibliotece, ale na pewno pamiętam, że gdy poznałam serię z Rizzoli i Isles, to nie mogłam się od niej oderwać i szukałam kolejnych części po różnych filiach w mieście. „Wysłuchaj mnie” to już 13. tom tej serii, miałam kilka lat przerwy i nie jestem pewna, czy czytałam dwie poprzednie, ale zupełnie mi to nie przeszkadzało w lekturze.
 
Co łączy potrącenie młodej kobiety na pasach i morderstwo lubianej pielęgniarki? Czy to przypadek, że one się znały? I czy nowi sąsiedzi Angeli Rizzoli na pewno ukrywają coś złego? Matka Jane uznaje ich zachowanie za niepokojące, ale policji nie interesują jej przeczucia, a córka błaga ją o to, by się nie wtrącała w nic i się nie narażała, i nie traktuje na poważnie jej próśb o przyjrzenie się sąsiadom. Czy ktoś wysłucha Angelę, czy będzie traktowana tylko jako wścibska sąsiadka?
 
Zazwyczaj dominującymi bohaterkami serii były detektyw Jane Rizzoli i patolog Maura Isles, z ich perspektywy była prowadzona narracja, jednak w tej książce sporą rolę dostała także Angela, matka Jane. Zresztą to była opowieść o matkach, ich uczuciach, ich lękach i potrzebie chronienia swojego dziecka. A także o błędach, które mogły dużo kosztować. I choć te wątki stanowiły interesujące tło, to wolałabym właśnie, by pozostały tłem, a żeby Jane i Maury było więcej, więcej szczegółów prowadzenia przez nie śledztwa.
 
Jednak mimo wszystko był to lekki kryminał, który świetnie się czytało. Tess Gerritsen nie dążyła do tego, by szokować czytelnika opisami, choć nie brakowało dramatycznych wydarzeń, a sekcja przeprowadzona przez Maurę Isles była opisana ze szczegółami. Wiele wątków toczyło się jednocześnie, wątki kryminalne przeplatały się z obyczajowymi, a one w pewnym momencie stawały się mocno sensacyjne. Dzięki urywaniu relacji w odpowiednich momentach i przenoszeniu się do innej akcji autorce udało się stopniowo budować napięcie, szykując pełen emocji finał.
 
Choć „Wysłuchaj mnie" to przyjemna książka i dobrze spędziłam czas przy niej czas, to jednak w moich wspomnieniach książki z tej serii miały w sobie więcej akcji i emocji. Tym razem, za sprawą przeniesienia sporej części narracji w stronę Angeli, ta historia miała w sobie więcej z thrillera. Nie była to zła powieść, jednak miałam nadzieję na klasyczny kryminał z serii Rizzoli&Isles i trochę mi tego zabrakło.

 

Dział: Książki
piątek, 01 lipiec 2022 10:00

Bazyl i Licho

 

Bazyl i Licho powracają w cyklu opowiadań pełnych humoru, słowiańskich stworów oraz najpyszniejszych słodyczy ilustrowanym fantastyczną kreską Marcina Minora. 

Kim jest Małe Licho i jak wygląda jego codzienne życie? Marta Kisiel stworzyła wspaniały, fantastyczny świat, po którym w podróż najpierw zabrała dorosłych czytelników, a potem zmieniła go w taki sposób, by podróżować po nim mogły również dzieci. To cudowna, niezapomniana przygoda, która wywoła uśmiech na twarzach nawet największych malkontentów. 

Zarys fabuły

„Bazyl i Licho” to książka, w której na przemian pojawiają się krótkie opowiadania o tytułowych Bazylu i Małym Lichu. Jak zawsze czeka ich cała masa przeróżnych przygód, jak chociażby spotkanie z niezupełnie Wielkanocnym Zającem, zachwyty nad grającą, brokatową książeczką, czy zdobycie wiedzy o tym, dlaczego nie należy śmiecić w lesie. Przy nich nie można się nudzić. W odróżnieniu jednak do innych powieści dla dzieci spod pióra Marty Kisiel, tym razem są to krótkie, zabawne historie, bez dłuższej linii fabularnej. 

Moja opinia i przemyślenia

Książeczka „Bazyl i Licho” jest wspaniale wydana. Ma twardą oprawę, cudowną szatę graficzną, a na jej stronach można znaleźć świetne ilustracje, których autorem jest Marcin Minor. Znalazło się w niej osiem krótkich historii, które na przemian opowiadają raz o Małym Lichu, a raz o (równie małym) Bazylu. Teksty oczywiście, jak zawsze są niezwykle pogodne, pełne humoru i niosą ze sobą ważne przesłanie. Obok przekazywanych wartości pojawia się oczywiście fantastyczna historia, a może raczej te wartości i celne uwagi owinięte są czułym kokonem niesamowitej, pełnej humoru opowieści. Jestem pewna, że młodzi czytelnicy znacznie więcej wyniosą z tej lektury, niż z czytania książeczek, w których treści są czysto moralizatorskie. Zresztą chyba od zawsze tak było. Ponownie spotkamy nie tylko Licho i Bazyla, ale także innych mieszkańców niezwykłego, starego domu i leśnych ostępów.

Podsumowanie

Stworzonym przez Martę Kisiel fantastycznym światem niezmiennie pozostaję zachwycona i oczarowana. Małe Licho to seria książeczek, które od dawna już polecam, jako najlepsze, współczesne tytuły dla młodych czytelników. Moja młodsza córka również jest ich gorliwą fanką, a tytuł „Bazyl i Licho” podobał nam się równie mocno, co pozostałe. Niecierpliwie czekamy na kolejne książeczki. 

Dział: Książki
niedziela, 23 październik 2022 11:01

Sypiając z psychopatą

 

Być może nie przyznajemy się do tego przed światem i samym sobą, ale większość z nas pragnie miłości - szczerej, wiernej. Jedni z nas mają to szczęście, że odnajdują ją już na początku swej drogi, inni z kolei, mimo szeroko zakrojonych poszukiwań, wciąż nie mogą trafić na tę jedyną/ tego jedynego. Mówi się, że miłość jest ślepa. Że człowiek, który pokocha drugiego, jest totalnie zaślepiony i często nie widzi jego wad. Gdzie przebiega granica między prawdziwym uczuciem a zaślepieniem?

To było spotkanie prawie jak z bajki; jakby złośliwy Los, który doprowadził do rozpadu poprzedniego małżeństwa Carolyn, wreszcie chciał w zamian podarować jej coś lepszego. Dla niej to był dzień jak co dzień- pracując w butiku z odzieżą, miała do czynienia głównie z paniami, choć i męskiego asortymentu nie brakowało. Dla Carolyn jednakszukanie miłości nie było najważniejszą rzeczą na świecie: miała swój przytulny dom, ukochane córki, grono przyjaciół i stabilną, lubianą przez nią pracę. To prawda, że czasem brakowało jej męskiego ramienia, na którym mogłaby się wypłakać; tej specyficznej relacji, która może połączyć tylko zakochane w sobie osoby. Nie narzekała jednak - dobrze było tak, jak było. A wtedy, przekraczając próg butiku, pojawił się on - Mark. Mężczyzna, który od pierwszej chwili wpadł jej w oko i ona jemu również, co okazało się bardzo szybko. Szarmancki, przystojny i inteligentny, a do tego bogaty (do czego sam zresztą się przyznał). Czy to ten wyczekiwany rycerz na białym koniu?

Miłość - w części przypadków - naprawdę jest ślepa. Pamiętajcie o tym, zawsze.

W dzisiejszych czasach na rynku literackim gdzie się nie obrócimy, tam możemy znaleźć historię o psychopatach. I nie mówię tu tylko o seryjnych mordercach, to nie tylko oni noszą w sobie ów gen - każdy z nas może być jego nosicielem. Kojarzenie psychopatii wyłącznie z zabójcami jest błędem, który może kosztować nas w późniejszym życiu bardzo wiele. Psychopaci to osoby czarujące, inteligentne, mające w sobie swoisty magnetyzm. Przyciągają do siebie ludzi z łatwością, admirują, uzależniają. Są też perfekcyjnymi manipulatorami, a nawet najdziwniejsze i najmniej prawdopodobne historie z ich ust brzmią jak prawda. Oto, z czym musiała mierzyć się autorka, Carolyn Woods.

Czytając „Sypiając z psychopatą”, byłam pełna niedowierzania dla naiwności autorki i głównej bohaterki zarazem, gdybym nie czytała wcześniej licznych pozycji dotyczących psychopatów. Na szczęście nie miałam do czynienia z przedstawicielem tej grupy, dlatego nie wiem, jak to wygląda w praktyce - znam tylko teorię. Przykład pani Woods pokazuje nam, jak łatwo z kobiety samowystarczalnej przeistoczyć się w zastraszoną, samotną osobę. I to wszystko za sprawą słów oraz manipulacji - należy zaznaczyć, iż Mark nie stosował wobec niej przemocy fizycznej, wyłącznie psychiczną. Zadziwiające, jak wiele potrafimy znieść czy wybaczyć w imię miłości. Jak wiele kłamstw jesteśmy w stanie przyjąć za prawdę, wierząc, że druga strona darzy nas równie silnym uczuciem. Zakochując się, tracimy wszelkie bariery obronne i tylko od partnera czy partnerki zależy, czy i jak bardzo to wykorzysta.

Książka autorstwa pani Woods jest po prostu przerażająca. Przerażająca, bo choć nikt nikogo nie maltretuje ani nie morduje, niszczy tak naprawdę drugiego człowieka w o wiele bardziej skomplikowany i makabryczny sposób. Niszczy wiarę, ufność i samoocenę. Z jakiego powodu? Dla własnej wygody, widzimisię, nierzadko dla przyjemności. Przykro było czytać o tym wszystkim, co przeszła Carolyn. Z jednej strony czytelnik zastanawia się, dlaczego w jej głowie nie zapaliła się żadna czerwona lampka (nawet podczas opowieści Marka o jego niemożliwych wręcz zajęciach), z drugiej - niewiele istnieje osób, które potrafią przeciwstawić się prawdziwemu psychopacie. Nie mamy w tym przypadku prawa naśmiewać się z jej naiwności, ona stanęła twarzą w twarz z czymś, z czym (mam nadzieję) niewielu z nas będzie musiało się mierzyć. To nadal wykracza poza moje pojmowanie - jak można z taką przyjemnością niszczyć drugiego człowieka? I to kogoś, kogo obiecało się kochać?

Wielość lektur tego typu jest dla nas niezbędną pomocą; dobrze, że jest ich tak dużo, że są ogólnie dostępne i przede wszystkim, że wiele osób po nie sięga. Mam nadzieję, że to buduje w nas pewnego rodzaju strefę obronną, dzięki której nie damy się wciągnąć w chorą grę psychopaty. Przede wszystkim należy jednak podziękować wielu autorom poruszającym ów temat, jak i samej Carolyn Woods, że postanowiła podzielić się ze światem tak straszną i traumatyczną historią z własnego życia. A mi nie pozostaje nic innego, jak z jeszcze większą mocą namawiać Was do sięgnięcia po „Sypiając z psychopatą". To nie tylko dobra lektura, ale i przestroga.

Dział: Książki
wtorek, 11 październik 2022 13:32

Zapowiedź: Hanabi. Wielki pokaz

Skuteczna współpraca jest kluczem do sukcesu. Ale co w przypadku, gdy sami nie wiecie, jakie karty posiadacie?
Hanabi: Wielki pokaz ? to gra kooperacyjna, w której wspólnie pracujecie nad tym, by z pomieszanych lontów, rakiet i prochu poskładać odpowiednie zestawy...

Dział: Bez prądu
wtorek, 27 wrzesień 2022 11:07

Krzyk 5

Samantha wiedzie w miarę spokojne życie u boku swojego chłopaka, Richie'go. Oddalona od domu rodzinnego, czuje się wreszcie wolna od tragicznych wydarzeń, którymi przesiąknięte jest Woodsboro. I choć pozostawiła tam matkę i siostrę, nie zamierza wracać. Daleko od domu nie może krzywdzić bliskich. Wszystko zmienia się jednak w ułamku sekundy, gdy odbiera telefon od Tary- siostra informuje ją o ataku człowieka ubranego w maskę Ghostface'a. Ktoś znowu postanowił ożywić legendę Woodsboro, przywdziewając jego przebranie i chwytając za nóż. Wszyscy myśleli, że po ostatnim ataku historia wreszcie odnalazła zakończenie, a jednak legenda wciąż żyje. Sam musi stawić czoła temu, co pozostawiła w rodzinnym miasteczku. Musi obronić siostrę przed psychopatą.


Niewielu spośród nas, grozomaniaków, nie kojarzy kultowej już serii filmów pt. "Krzyk". Szczególnie, że dorobiła się również i komediowej wersji- w jednej z części "Strasznego filmu" odnajdujemy nawiązania do powyższej produkcji. Niektórzy twierdzą, że pewne dzieła kinematografi powinny zakończyć się po dwóch lub trzech częściach, ponieważ rozciągany pomysł zazwyczaj przynosi odwrotne od zamierzonych efekty- historia w nim zawarta jest już tak naciągana, że zazwyczaj bawi zamiast przerażać. Prezentowany dziś film to piąta część, pozostaje więc jedno pytanie- czy podczas seansu dał się odczuć efekt zwany "odgrzewanym kotletem"?


Na wstępie zaznaczę jeszcze, że pierwsze filmy z serii oglądałam wiele lat temu, jeszcze w czasach, gdy można je było znaleźć w telewizji. Nie uważam ich za jakieś mega ambitne, aczkolwiek mają w sobie coś, co potrafi przyciągnąć do siebie odbiorcę. I choć nie pamiętałam szczegółów poprzednich produkcji (nie wiem, kiedy przeleciał ten czas od stworzenia jedynki aż do piątki), to miałam nadzieję, że historia nie ewoluowała tak, bym bez znajomości poprzedników nie mogła połapać się w całości. Jedno mogę rzec- zamysł jest ten sam.


Część mieszkańców Woodsboro pragnie jak najszybciej zapomnieć o morderczych wydarzeniach sprzed lat, inni wręcz napawają się krwawą historią miasteczka. Ghostface bowiem -jak każdy seryjny morderca- ma wielu fanów. Ich spokój był tylko tymczasowy, atak na Tarę był tym, który zapowiadał nadejście kolejnego psychopaty. Początkowo wydaje się, że sprawca wybiera ofiary bez żadnego klucza. Szybko jednak okazuje się, że Sam i osoby, z którymi połączyła siły, są w błędzie. Morderca ma plan. I listę osób, które chce pozbawić życia.
"Krzyk" to tego rodzaju film, który ogląda się dla przyjemności poznania kontynuacji poprzednich historii, ale nie nastawia się na przerażającą fabułę. Mamy tutaj następcę Ghostface'a, który przywdziewa jego strój i psychopatyczne ciągoty, siejąc postrach wśród mieszkańców przy pomocy noża. To coś, co przerażałoby nas w prawdziwym życiu, acz na filmie niekoniecznie, więc uważam, że to dobra produkcja dla każdego (prócz dzieci, oczywiście). Jeżeli jednak ktoś jest bardzo przeczulony na widok krwi (nawet tej filmowej), to radziłabym chwilami zamykać oczy. Nie są to co prawda hektolitry płynów i wnętrzności jak, dajmy na to, w "Pile", lecz i tutaj ich ilość może lekko obrzydzić.


Czy któryś spośród licznych bohaterów zapada w pamięć? Raczej nie- oczywiście naszą uwagę przykuwa w późniejszym czasie pojawienie się na scenie dwóch aktorek znanych nam z poprzednich części: Courtney Cox (Gale Weathers) i Neve Campbell (Sidney Prescott), jak również byłego szeryfa Dwight'a, granego przez Davida Arquette'a. I to nie tak, że pozostali aktorzy grają w zły sposób i przez to nie zapadają w pamięć- raczej wszyscy trzymają jeden poziom, acz nikt nie wyróżnia się na tle pozostałych. Fabuła tej historii znana nam jest już od kilku części, tak więc w tym temacie również nie liczcie na jakieś zaskoczenie (jeżeli znacie poprzedników, oczywiście). Plot twist na zakończenie ma dwie twarze: zaskoczy tych, którzy zazwyczaj wybierają inny gatunek filmu do obejrzenia, a tych, którzy taki sposób mieszania w historii już znają, raczej nie ruszy.


Podsumowując, "Krzyk 5" udał się wytwórcom, bowiem nie odstaje od poprzedników, wciąż trzyma poziom. Mimo dość dużej schematyczności ogląda się go dobrze i przez czas jego trwania nie mamy poczucia, że coś tutaj jednak nie do końca gra. I przede wszystkim, podczas seansu nie ma się chęci zrobić tzw. "facepalm'a", co samo w sobie już wiele znaczy. Czas z nim spędzony jest przyjemny dla fanów mocniejszego kina, acz nie porywa z mocą huraganu. Dobre na spokojny wieczór- choć wiem, że w przypadku tego gatunku wydaje się to dość dziwnym określeniem. Myślę, że nie będziecie zawiedzeni.

Dział: Filmy
poniedziałek, 26 wrzesień 2022 20:22

Zapowiedź: Klany księżyca Alfy

Dick (…) próbował pogodzić wartką akcję i tanie atrybuty literatury science fiction z problemem głębszej natury: jak powinniśmy traktować chorych psychicznie? Co taka choroba właściwie oznacza? Jaką prawdę, jakie wartości niesie ze sobą taki chory? Te pytania wybrzmiewają w tle fabuły, ale na odpowiedzi musimy zdobyć się sami. Klany księżyca Alfy są mocną, poczytną powieścią, ale też głosem cierpiącego humanisty w sprawie mu bliskiej. Philip K. Dick, mistyk, dziwak, geniusz, potwór i wizjoner, naprawdę wiedział, co pisze” - z przedmowy Łukasza Orbitowskiego

Dział: Książki
czwartek, 25 sierpień 2022 01:26

Czarodzieje i ich dzieje. Tom 2

 

„Czarodzieje i ich dzieje” (oryg. „Wizards of Mickey”) to włoski cykl komiksowy, publikowany od 2006 roku w słynnym tygodniku „Topolino” („Myszka Miki”). 

Niedługo przyszło nam czekać na drugi tom przygód Myszki Miki i jej dzielnej (ale oczywiście nieudolnej) drużyny, która żyje w magicznym świecie, do którego wrzuceni zostali nie tylko wrzuceni zostają Myszka Miki, Kaczor Donald i Goofy, ale też wielu ich przyjaciół i wrogów.  

Zarys fabuły 

W tomie drugim główni bohaterowie wciąż zbierają elementy wielkiej zbroi, która pozwoli ocalić Minnie i położyć kres mrocznej erze. Ale nawet powodzenie tej misji nie oznacza końca kłopotów, w głębi podziemnych jaskiń drzemie bowiem groźna pradawna istota. Jeśli się przebudzi, Miki i przyjaciele będą musieli podróżować do innych wymiarów w czasie i przestrzeni, żeby się jej przeciwstawić. A taka walka może nie do poznania odmienić oblicze świata…

Moja opinia i przemyślenia

Przygody znanych disnejowskich bohaterów wrzuconych w wir pełnego magii, fantastycznego świata, to świetny pomysł na historię familijną. Postacie jak zawsze bawią i sprawiają, że czytelnik z przyjemnością śledzi ich losy. Myślę, że żaden miłośnik Disney’owskich produkcji nie poczuje się zawiedziony, szczególnie jeżeli bliższe są mu te nieco starsze koncepcje. 

Wydanie komiksu jest kolorowe, ma twardą oprawę i prostą, ale solidną kreskę. Historia wydrukowana została na doskonałej jakości, kredowy papierze. Format zeszytu nie jest zbyt duży, dzięki czemu wygodnie się go czyta. Tom jest bezpośrednią kontynuacją przygód rozgrywających się w pierwszej części.

Pamiętam czasy, gdy zaczytywałam się w komiksach Kaczora Donalda. Przez przeszło rok kupowałam w kioskach każdy, papierowy numer pisemka. „Czarodzieje i ich dzieje” to taki przyjemny, niezwykle nostalgiczny powrót do przeszłości. Przyznam, że mam nadzieję na to, że spodoba się również moim dzieciom.  

Podsumowanie

Jeżeli, drogi Czytelniku, lubisz Myszkę Miki i Kaczora Donalda, to serdecznie polecam Ci lekturę komiksu „Czarodzieje i ich dzieje”. Zeszyt jest pięknie wydany, a historie w nim zawarte ciekawe i pełne dobrego humoru. Dla mnie komiks był przyjemną, niezwykle nostalgiczną podróżą do czasów dzieciństwa, ale myślę, że przygody czarodziejskich drużyn znajdą swoich zwolenników również wśród obecnego, młodego pokolenia. Polecam! To seria komiksowa warta uwagi w eleganckim wydaniu, które po lekturze z przyjemnością stawia się na półce domowej biblioteczki. 

Dział: Komiksy