listopad 22, 2024

Rezultaty wyszukiwania dla: Echo

środa, 30 wrzesień 2020 13:33

Kronika. Tom 2

Pamiętam swoje pierwsze doświadczenia z Blizzardem. Był rok 2001, a ja dostałem właśnie Diablo 1 z 1996 roku. Już samo pudełko robiło piorunujące wrażenie. W środku tkwiła mała książeczka, w której opisany został cały świat gry od momentu jego powstania. Później poznałem Starcraft i serię Warcraft. I tym sposobem wsiąkłem w produkcje studia z Anaheim. Podobnie jak zapewne wielu z Was zacząłem swoją przygodę od "Warcrafta 3 Reign of Chaos z dodatkiem Frozen Throne". Gra była bogata pod względem fabularnym, wyposażona w wiele ciekawych historii, i miała wiele do zaoferowania. Zresztą już pierwsza część, zatytułowana "Warcraft: Orcs and Human" wydawała się żywa. Dzięki wspaniałym opowieściom Chrisa Metzena gracze byli świadkami inwazji Orków na Azeroth z ich ojczystej planety Draenor. Mogli obserwować pierwszą, drugą i trzecią wojnę, a także śledzić kształtowanie się Przymierza przeciw Hordzie. Ciekawe dla oka były potężne smocze aspekty i same smoki oraz rycerze śmierci tworzone przez orczych czarnoksiężników. Gracze mogli również przyjrzeć się, co zostało z Draenoru, gdy przez Mroczny Portal wyruszała ekspedycja. A w końcu mogli też przypatrywać się walce przeciw największemu złu, jakim był Płonący Legion. Tak w skrócie przedstawiała się historia RTS-ów, których kontynuacją jest wydana w 2004 roku gra World of Warcraft. Jej treść stanowi uzupełnienie świata, który znamy z wcześniejszych gier oraz wydawanych od wielu lat książek. Historia ta warta była usystematyzowania i wzbogacenia o dodatkowe wątki, które rozjaśniłyby pewne niuanse, co do których nigdy żaden gracz nie miał pewności. Tak też się stało, ponieważ ojciec Warcrafta, Chris Metzen, postanowił stworzyć "Kronikę. World of Warcraft".

 

Aktualnie na język polski zostały przetłumaczone dwa z trzech tomów. Pierwszy opowiada o kosmogonii, stworzeniu całego wszechświata i misji potężnych tytanów. Czytelnik poznaje tajemnice stworzenia Azeroth, jego kształtowania, powstawania pierwotnych ras i pierwszego kontaktu z Płonącą Krucjatą. 

 

Drugi tom, podobnie jak pierwszy, podzielony jest na dwie główne historie. Pierwsza część dotyczy odnalezienia przez jednego z Tytanów świata, który w przyszłości mieszkańcy nazwą Draenor. Opisuje proces kształtowania się życia na tej planecie, porządek na niej panujący i sposób jego wprowadzenia. Na poszczególnych stronach odbiorca może odkrywać kolejne cywilizacje wznoszące się i upadające aż do dnia zagłady. Obserwować, w jaki sposób Sargeras dotarł do orków, a także jak splugawił mieszkańców oraz ich ojczystą planetę magią spaczenia. Druga część ukazuje elementy doskonale znane fanom gry "Warcraft: Orcs and Human", "Warcraft II: Tides of Darkness" i "Warcraft II: Through the Dark Portal". Pierwszą i drugą wojnę ludzi z orkami, a także historię ekspedycji wysłanej poza Mroczny Portal. Poza znaną już fabułą odbiorca otrzymuje szereg innych cennych informacji i uzyskuje odpowiedzi na nurtujące go pytania. Chociażby takie, w jaki sposób orkowie odkryli możliwość tworzenia Rycerzy Śmierci i jak nazywał się pierwszy z nich. Tego wszystkiego można dowiedzieć się z książki. Od siebie powiem, że jest to jeden z bossów w Black Temple. 

 

Przechodząc do podsumowania, powiem, że "Kronika" w chronologicznym porządku podaje czytelnikowi fakty dotyczące światów serii Warcraft, odkrywając przed nim wiele nieznanych dotąd wydarzeń. Warta jest przeczytania choćby ze względu na fabułę, chociaż zamieszczone w niej ilustracje również są niesamowite. Są one niezwykle bogate i przekonują o prawdziwości uniwersum stworzonego przez Metzena, wręcz proszą, by czytelnik w nie uwierzył, w tę magię zaklętą w poszczególnych stronicach kronik.

Dział: Książki
czwartek, 17 wrzesień 2020 12:25

Nieważne, kto przegra, zło zawsze zwycięży!

Jak przeżyć niesamowitą przygodę w świecie DC Comics i pokonać Superbohaterów? Wystarczy wcielić się w LEXA LUTHORA™, SINESTRO™ lub innego Superłotra. Już 7 października premiera gry „Wieczne zło”, kolejnej propozycji z serii DC Deck Buliding Game, która pozwoli stanąć do pojedynku z największymi Superbohaterami DC. Tego samego dnia ukaże się też dodatek crossover „Łotrzy”.

Dział: Bez prądu
sobota, 12 wrzesień 2020 10:37

Zimny chirurg

Cisza, czas od czasu przerywana stłumionym pokasływaniem gdzieś z oddali. Cichy syk odpalanego znicza, zapach roztapiającego się wosku mieszający się z tą ciężką, charakterystyczną wonią cmentarzy- kwiatów i ziemi. Pierwsze wspomnienie małego Edmunda wiąże się z jego starszym bratem Andrzejem; pamięta, jak kilkulatek delikatnie dotykał jego pulchnej, niemowlęcej rączki, uśmiechając się. Teraz, na tym zimnym i opustoszałym cmentarzu, Edmund nie poświęca już za wiele uwagi bratu, spoczywającemu pod ziemią, choć matka wymusza na nim bardzo częste odwiedziny grobu. Młodego Kolanowskiego intryguje świeży nagrobek kilka metrów dalej- szczególnie, że wygląda na łatwy do spenetrowania. Jakie tajemnice może kryć kupka ziemi, nieudolnie starająca się ochronić ciało zmarłej przed oczami świata? Czy ma do zaoferowania jemu, Edmundowi, coś więcej niż podekscytowanie związane z odkryciem kolejnej tajemnicy... ?

Jak ja uwielbiam prawdziwe historie o seryjnych mordercach, ubrane w literackość! Nie przedzieram się już przez suche biografie i opisy czynów sprawców, lecz razem z nimi wyruszam na łowy, jesteśmy tu i teraz, razem (choć oczywiście w prawdziwym życiu wolałabym jednak nie natrafić na żadnego psychopatę). A najlepsze jest to, że ów swoisty "prezent" podarował mi jeden z moich ulubionych, polskich autorów- pan Max Czornyj. Czy można chcieć więcej? 

Edmund Kolanowski- mężczyzna, który od wielu lat rozkopywał świeże groby kobiet, wycinał ich narządy kobiece, po czym przyszywał do stworzonej przez siebie kukły i wykorzystywał. W ten sposób zdewastował kilkadziesiąt grobów, doprowadzając rodziny zmarłych do rozpaczy. A jednak ów mężczyzna nie tylko był nekrofilem, ale jego żądze ostatecznie doprowadziły go do morderstwa na młodziutkiej dziewczynce. Jeden z najbardziej znanych sprawców w Polsce.

Zło nas intryguje, to prawda stara jak świat. Ludzie są ciekawskim gatunkiem, wtykamy nos wszędzie tam, gdzie nie powinniśmy. Żądni sensacji podglądamy idących schodami sąsiadów, zasłuchujemy się w odgłosy dochodzące zza ściany, z lubością wysłuchujemy plotek wszelkiego rodzaju. A prawdziwą strawę dla rozpalonego żółcią zazdrości ciała mamy wtedy, gdy bliźniemu przydarzy się coś niedobrego. To co prawda jest zło mniejszego kalibru, ale jasno pokazuje, do czego nasz gatunek jest zdolny. Czy powinien więc nas dziwić fakt, iż po ziemi chodzą ludzie, którzy szczęście odnajdują w krzywdzeniu innych?

Zawsze podczas lektury książek o seryjnych mordercach zastanawiam się, co na nich wpłynęło- wychowanie, a może źli już się urodzili? Czy mamy w sobie pierwiastek zła, który dojrzewa wraz z nami, jeśli tylko mu na to pozwolimy? Tajemnica, której rozwiązanie wciąż jest dla nas nieosiągalne. I właśnie dlatego lubię thrillery bazujące na prawdziwych historiach, ponieważ choć przez krótką chwilę czuję, iż odpowiedzi na wszystkie moje pytania mam w zasięgu ręki. Oczywiście, zdaję sobie sprawę, że opis uczuć i zachowań Edmunda Kolanowskiego został "stworzony" przez pana Maxa, a w rzeczywistości powiązane z jego nekrofilskimi działaniami uczucia mogą różnić się od opisanych w ogromnym stopniu, lecz mimo to mam poczucie, że w jakiś sposób "poznałam" Kolanowskiego.

Zimny chirurg to kolejna książka potwierdzająca, iż to właśnie życie pisze najmroczniejsze scenariusze. Czytuję całkiem sporo thrillerów, w których to autorzy wciąż starają się stworzyć jak najbardziej psychopatycznego mordercę, przerażającego czytelnika do szpiku kości. A jednak to właśnie po przeczytaniu lektury opartej na faktach człowieka przechodzi dreszcz grozy. Na podstawie zachowania społecznego Edmunda Kolanowskiego możemy zauważyć, iż nikt nie zwrócił nigdy na niego uwagi. Dla otaczających go ludzi był zwykłym mężczyzną- pracującym, posiadającym żonę i dzieci. Nikt nie zauważył ognia, który wciąż w nim płonął. Żaden z sąsiadów w życiu nie oskarżyłby go o okaleczanie kobiecych zwłok. I to właśnie dlatego przez tak długi czas był nieuchwytny. Przy historii Kolanowskiego wszyscy literaccy psychopaci zdają się być po prostu... sztuczni. 

Chyba nie muszę Was już namawiać do przeczytania najnowszej książki naszego polskiego autora? Myślę, że Zimny chirurg to gratka dla fanów mocnych opowieści, które wydarzyły się naprawdę.

Dział: Książki
czwartek, 03 wrzesień 2020 20:51

Zapowiedź: Zjadaczka grzechów

W tej niezwykłej i poruszającej historii "Opowieść podręcznej" spotyka się z "Alicją w krainie czarów". Za kradzież bochenka chleba czternastoletnia May zostaje skazana dożywotnio na straszną karę: zostaje Zjadaczką Grzechów – kobietą społecznie wyklętą, brutalnie napiętnowaną, która musi wysłuchiwać wyznań umierających, i w ramach pogrzebowego obrządku spożywać rytualne pokarmy, symbolizujące ich grzechy, aby w ten sposób wziąć na siebie winę za ich występki. Niespodziewanie zostaje wplątana w spisek z morderstwem w tle na królewskim dworze w XVI wiecznej Anglii i aby ocalić życie, musi znaleźć w sobie siłę i pomścić śmierć poprzedniczki, mimo społecznego odrzucenia.

Dział: Książki
poniedziałek, 24 sierpień 2020 14:04

Ucieczka z Pretorii

Daniel Radcliffe powraca w historii o ucieczce z najlepiej strzeżonego więzienia w południowej Afryce. Tak przynajmniej chcą nam wmówić twórcy. Prawda jest nieco inna. Fakt, bohaterowie zwiali z więzienia. Reszta niekoniecznie ma odniesienie do rzeczywistości. W więzieniu „politycznym” dla białych w Pretorii dozór jest kiepski. Uciekinierzy są terrorystami należącymi do organizacji finansowanej przez ZSRR. Przechodzili szkolenia w obozach prowadzonych przez KGB oraz Kubańczyków w Angoli i innych krajach. Tyle na temat realizmu. A jak wrażenia po seansie?

„Ucieczka z Pretorii” to miła, ciekawa historia, ale zdecydowanie zbyt czarno-biała. Od razu widać, kto jest dobry, a kto zły. Więźniowie stoją po tej jasnej stronie, zaś strażnicy to czarne charaktery, a system, który reprezentują, zasługuje na potępienie. Widz nie uświadczy tutaj bohaterów o bardziej złożonej osobowości, wszystko przedstawiono niczym w tanim westernie – za pomocą czarnych i białych kapeluszy. Reżyser nie pokazuje dobrych klawiszy, wszyscy oni są ludźmi gardzącymi więźniami. Z kolei osadzeni to osoby, które skazano za niewinność. Tak schematyczne podejście, pełne przejaskrawień, sprawia, że aż oczy bolą.

Największą gwiazdą filmu jest Daniel Radcliffe, ciężko jednak dostrzec tu jego kunszt aktorski, bo postać, w jaką się wcielił, jest na wskroś przewidywalna i bez polotu. Odtwórcy ról drugoplanowych nie wnoszą zbyt wiele do całej produkcji. Ich gra stoi na niskim poziomie, zupełnie jakby mieli służyć po prostu za ruchome tło. Na tle całej obsady wyróżnia się jedynie Mark Leonard Winter, który swoją grą przypomina mi trochę młodego Daniela Day-Lewisa.

Film został nakręcony przy użyciu małych nakładów finansowych. Postawiono na realizm całej produkcji kosztem efektów specjalnych. Może i słusznie, bo więzienie, życie osadzonych, praca strażników ukazane zostały na tyle dobrze, że stanowią największy atut tego filmu.

Podsumowując, film wypada po prostu przeciętnie. Sama historia więźniów ma potencjał i stanowi doskonały materiał na dobrze opowiedzianą, chociaż nieco naciąganą historię. Jednak brak jakiejkolwiek głębi aktorskiej, sztampowość oraz widoczny gołym okiem podział na dobrych i złych zwyczajnie psują odbiór. To stereotypowe i nieco moralizatorskie podejście do tematu siłę artystyczną całej produkcji. Na seansie widz nie zaśnie ze znużenia, ale też nie czeka go moc niezapomnianych doznań. Mogło być lepiej, a wyszło jak wyszło.

Plusy:
– dobry potencjał na świetną historię;
– Daniel Radcliffe w roli głównej;
– realność.

Minusy:
– nudni bohaterowie;
– schematyczne podejście do tematu;
– słaba gra aktorska odtwórców ról drugoplanowych.

Dział: Filmy
środa, 19 sierpień 2020 12:39

Konkurs: Mistral

Fascynująca gra psychologiczna, w której nic nie jest oczywiste

Hubert i Rita są małżeństwem od kilkunastu lat. Hubert zarządza firmą założoną przez teścia, a Rita zajmuje się tym, co najbardziej kocha – sztuką. Prowadzą wygodne życie i wydaje się, że mają wszystko, ale ich związek przechodzi kryzys.

Dział: Zakończone
piątek, 31 lipiec 2020 15:44

Zapowiedź: Doga Szamana

Droga Szamana – jedna z najlepszych serii LitRPG – nowa część, nowa szata graficzna, mega promocja!

Na tę wiadomość czekało wielu czytelników – już 12 do sieci księgarskiej Empik trafi nowa część rewelacyjnej serii Wasilija Machanienki „Droga Szamana”, czyli „Etap trzeci: Tajemnica Mrocznego Lasu”. 

Dział: Książki
czwartek, 30 lipiec 2020 23:39

Upiór w ruderze

Proza Andrzeja Pilipiuka różni się znacznie od innych polskich treści. Nie da się jej z niczym pomylić. Przesiąknięta jest czarnym humorem, tonie w oparach absurdu, a przy tym świetnie oddaje polskie realia ukazując je w mocno wykrzywionym zwierciadle. Sięgając po nowa powieść Pilipiuka „Upiór w ruderze” wiedziałam, że nie będę się nudzić.

Akcja utworu Pilipiuka rozgrywa się na przestrzeni 200 lat, choć epilog zahacza o przyszłość i stanowi swojego rodzaju dopełnienie całości. Głównym bohaterem powieści jest... pałac, siedziba rodu Liszkowskich i to jego losy ukazane są na tle kilku stuleci, ale główna akcja przypada na niezwykle bogaty w wydarzenia wiek XX. Stare dworzyszcze w ciągu tego wieku przechodzi z rąk do rąk, stając się na przemian siedzibą Niemców, Rosjan, Polaków. Kolejni gospodarze, a raczej uzurpatorzy przyczyniają się do upadku pałacu, ale przychodzi im to z większym trudem niż gdzie indziej. Dlaczego? I tu dochodzimy do sedna, czyli tytułowego upiora, a raczej trzech. I wcale nie upiorów, a nadobnych białych dam, które nawiedzają niszczejący pałac od swej tragicznej śmierci w czasach napoleońskich. To wtedy trzy panny Liszkowskie: Kornelia, Lukrecja i Marcysia (ta ostatnia z nieprawego łoża) postanowiły wypróbować starą szwedzką armatę, by dać salwę na cześć Napoleona. Próba udała się nad wyraz: wysadziły w powietrze nie tylko szopę i siebie, ale także pół wsi. Z panienek niewiele zostało, a w ramach czyśćca zostały zesłane do pilnowania swojego dziedzictwa.

Panny duchy mają niesamowite pomysły i z prawdziwą przyjemnością uprzykrzają życie każdemu, kto pomieszkuje w pałacu. Jedynie stary kamerdyner, a później także młody hrabia Liszkowski, którego poznajemy jako partyzanta, zda się żyć z pannami w pełnej komitywie, wiedząc, że działają w słusznej sprawie i mają wspólny cel: ocalić siedzibę Liszkowskich.

Jak przystało na prozę Pilipiuka nie brakuje w powieści zabawnych sytuacji, bimber leje się szerokim strumieniem (kto czytał cykl o Kubie Wędrowyczu, ten wie, że bez gorzałki się da), a kolejni niefortunni mieszkańcy pałacu opuszczają go w mniej lub bardziej zaskakujący sposób.

Czytając powieść bawiłam się świetnie, choć przyznam, że cykl Pilipiuka „Kuzynki Kruszewskie” podobał mi się bardziej.

Dział: Książki
poniedziałek, 27 lipiec 2020 08:00

Deadpool #06: Deadpool w czasach zarazy

Czas na kolejny, szósty już tom przygód naszego ulubionego najemnika. Na wstępie okładka albumu informuje, iż będziemy mieć do czynienia z powrotem największego w tej serii antagonisty Deadpoola – Madcapem.

Zanim jednak przejdziemy do głównego wątku, zaczynamy od one-shota, który otwiera ten album. Jest to niewielka, ale jakże pouczająca historia, w której Wade Wilson przypadkowo trafia na dziewczynę planującą popełnić samobójstwo poprzez skok z dachu. Z jednej strony opowieść ta jest pełna charakterystycznego dla Dedpoola czarnego humoru lub licznych odniesień do popkultury czy innych bohaterów Marvela (np. namawianie na skok z siedziby Parker Industries). Z drugiej strony ukazuje nam drugą, mniej znaną stronę bohatera, pełną empatii i zrozumienia. Udowadnia nam, że nawet najbardziej nietypowa i ekstremalna terapia, nadal jest terapią i potrafi przynieść pozytywne efekty. Nieważne czy prowadzi ją psycholog, psychiatra czy samozwańczy terapeuta w czerwono-czarnym stroju.

Następnie przechodzimy do głównego wątku, który jest bezpośrednią kontynuacją fabuły z poprzedniego tomu. Madcap znalazł świeżego nosiciela i opracował nowy plan zemsty na Deadpoolu. Wiedząc, że nie pozbawi najemnika życia, postanowił mu je jednak uprzykrzyć, zabijając wszystkich, których on kocha. Zrobił to w bardzo perfidny sposób, czyniąc z Wilsona nieświadomego nosiciela śmiertelnego wirusa i podstępem zwabiając go na świąteczną kolację u Preston. Rozpoczyna się wyścig z czasem, a Wade wraz z agentką przekraczają wszelkie granice, aby uratować umierających bliskich. Deadpool ostatecznie zmuszony zostaje sięgnąć po ostatnią deskę ratunku i zawiązuje śmiertelny pakt ze starym znajomym z przyszłości.

Ostatni zeszyt albumu to tradycyjnie opowieść z przyszłości, czyli przygody Deadpoola w 2099 roku. Wilson wraz z córką Ellie  oraz z pomocą Holo-Preston i Iron Fista ostatecznie mierzą się z Wardą, jego córką ze Shiklią. Wcześniejsze odsłony tego wątku krytykowałem m.in. za chaotyczność. Finał tej rodzinnej bitwy wyszedł jednak bardzo dobrze, a zaskakujący koniec zamknął (choć na razie) ten rozdział w życiu najemnika.

„Deadpool w czasach zarazy” to kolejny tom z rzędu, który udowadnia fakt, iż Garry Duggan złapał w końcu wiatr w żagle. Czuć wreszcie progres w tej serii i z zeszytu na zeszyt jest coraz lepiej. Scenarzysta pozbył się niepotrzebnych, pobocznych wątków, a w prostej historii dostarczył czytelnikowi jednocześnie dramaturgię i charakterystyczny styl Deadpoola. Mamy dynamiczną, pełną zwrotów akcję. Mamy cięty język Najemnika z nawijką, choć tym razem żarty są bardziej stonowane, ale jednocześnie bardziej trafione. Zapewne ma to związek z powagą sytuacji, w jakiej znalazł się tym razem Wade. Nie mogło również zabraknąć tradycyjnych żartów ze Spider-Mana. Duggan dopracował każdy szczegół i ku zaskoczeniu stworzył z kimś takim jak Madcap naprawdę ciekawą fabułę. Chyba pierwszy raz w tej serii nie ma do czego się przyczepić.

Za oprawę wizualną kolejny raz w głównej mierze odpowiadał Matteo Lolli, a część w 2099 roku to tradycyjnie robota Scotta Koblisha. Rysownik z Włoch kolejny raz (po historii z Sabretoothem) udowodnił nam, że potrafi tworzyć sceny pełne dynamiki oraz sporej ilości detali. Lubuje się w dużych kadrach, których w tym albumie jest sporo i  w jego wykonaniu wypadają świetnie.

Podsumowując, szósty tom przygód Deadpoola na tle wcześniejszych prezentuje się najlepiej. Nadal jednak skierowany jest on przede wszystkim do stałych i zagorzałych fanów tego bohatera, gdyż wymaga znajomości poprzednich zeszytów. Dla chcących rozpocząć swoją przygodę z najemnikiem tradycyjnie proponuje zapoznanie się najpierw z serią „Deadpool Classic”, która również ukazuje się na naszym rynku nakładem wydawnictwa Egmont. Tymczasem czekam na dalsze przygody Wilsona, w których będzie „leciał Szekspirem”.

Dział: Komiksy
niedziela, 24 maj 2020 09:41

Oczy ciemności

Tylko matka wie, jak ogromny ból trawi codzienność po utracie dziecka- istoty, którą dziewięć miesięcy nosiło się pod sercem, pielęgnowało po urodzeniu, wychowywało. Cieszyło się z większych, ale i tych mniejszych sukcesów. I nagle pustka; nie ma go, nie ma go, tak boleśnie go nie ma...

Tina Evans rok temu straciła w tragicznym wypadku syna, Danny'ego. Chłopiec wraz z grupą kolegów i dwóch opiekunów ruszyli w podróż do serca lasu, by tam przeżyć przygodę życia. Niestety, autobus nigdy nie dojechał na wyznaczone miejsce, a zrozpaczeni rodzice dostali wyłącznie informację, że coś poszło nie tak. Tinie oraz jej ówczesnemu małżonkowi odradzano patrzenie na szczątki chłopca, prowadzący sprawę nie potrzebowali ich potwierdzenia, kim jest zmarły. Teraz, po roku czasu, kobieta nadal czuje dogłębny ból; wie jednak, że nie może zadręczać się do końca swoich dni. Powoli wychodzi na prostą, skupiając całą swą uwagę na pracy, którą kocha- tworzenie spektakli. I gdy już wydaje się, że cierpienie nie promieniuje tak mocno na całe ciało, że bohaterka z dnia na dzień coraz bardziej przyzwyczaja się do myśli, że Danny'ego już nie ma, wchodzi do jego pokoju. A tam, na tablicy, widnieje jedno zdanie: NIE UMARŁ. 

Może i kobieta -choć przerażona- zignorowałaby dziwne słowa, tłumacząc je zapomnieniem. Ale to, co pojawiło się w pokoju jej syna, było dopiero początkiem dziwnych wydarzeń. Serce matki zaczyna bić szybciej. A co, jeśli jej chłopiec naprawdę żyje? Co, jeżeli nie zginął w tamtym wypadku, a trumna zawiera obce ciało... ? I gdzie w tym momencie znajduje się Danny?

Tina Evans jeszcze nie zdaje sobie sprawy, w jak misterną sieć kłamstw owinięty jest wypadek sprzed roku. Za wszelką cenę chce poznać prawdę i być może odzyskać syna. 

Twórczość Dean'a Koontz'a poznałam baaardzo dawno temu, za sprawą mojej ulubionej pani bibliotekarki. Wiedziała, że zaczytuję się w książkach Graham'a Masterton'a, więc gdy biblioteczne półki z horrorami (a było ich początkowo bardzo niewiele) opustoszały, skierowała moją uwagę na Koontz'a właśnie. I tak rozpoczął się mój kolejny wieloletni "związek", w którym oczywiście razem z autorem mamy raz wzloty, raz upadki, aczkolwiek mimo wszystko wiernie przy nim trwam. I choć Oczy ciemności jest wznowionym wydaniem, to dla mnie jest jak nowość- dotychczas nie miałam okazji czytać tej pozycji. 

Przed lekturą zastanawiałam się, dlaczego po różnych literackich stronach wyświetlają się komentarze typu: "bardzo aktualna historia". Oczywiście od razu pomyślałam o toczącej świat pandemii, aczkolwiek opis książki nie wskazywał, jakoby autor umieścił w niej cokolwiek dotyczącego tematu. A jednak byłam w błędzie, o czym oczywiście przekonałam się przy końcu lektury. 

Nie wyobrażam sobie, co muszą czuć rodzice, którzy utracili swoje dziecko; to na pewno ogromny ból, którego nie zrozumie nikt o podobnych, przykrych doświadczeniach. I mam cichą nadzieję, że nigdy nie będę musiała przechodzić przez podobną katorgę. Tina Evans jednak po roku radzi sobie coraz lepiej, co oczywiście nie znaczy, że ból po śmierci Danny'ego zniknął. Gdy w jej domu, a także miejscu pracy doszło wielokrotnie do dziwnych przejawów tajemniczej, nadnaturalnej siły, obie zrozumiałyśmy, że dzieje się coś, co wykracza poza ludzkie pojęcie. Oczywiście zakładałam jakiś typowy scenariusz- duch zmarłego dziecka próbuje skontaktować się z matką, aby przynieść jej ukojenie i móc spokojnie opuścić ziemski padół po rocznej tułaczce. Ale nie, jak się okazało, zamysł autora był zupełnie inny.

To, co początkowo brałam za thriller z nutką paranormalności, po pewnym czasie przeobraziło się niemalże w powieść sensacyjną. Autor bawi się nami, wprowadzając nas w świat matki, której delikatna konstrukcja psychiczna wciąż chwieje się za każdym razem, gdy wspomni syna, by później przedstawić ją jako superbohaterkę, gotową zrobić wszystko, by poznać prawdziwy los dziecka. Matki zwykłej, zajętej codziennymi obowiązkami, która dla potomka jest w stanie wykrzesać z siebie multum odwagi. Kobiety, która dopnie swego wbrew temu, co próbuje jej wmówić cały świat.

Tak, Oczy ciemności nawiązują do obecnej sytuacji na świecie. Ale nie jest to wątek, który zawładnął całą lekturą- na pierwszym planie nieustannie jest dążenie Tiny do poznania prawdy o losie Danny'ego. Pan Koontz postarał się, byśmy z łatwością mogli wślizgnąć się w jej uczucia, patrząc na świat jej oczami. Doceniam jego pracę, a Wam polecam skierowanie swojej uwagi na to wznowienie. Warto!

Dział: Książki