Rezultaty wyszukiwania dla: 12
Premiera: "Takeshi 2. Taniec Tygrysa"
Festiwal Komiksu i Kultury Popularnej DWUTAKT 2015
Już 30 maja w Młodzieżowym Domu Kultury w Toruniu ul. Przedzamcze 11/15 (toruńska starówka) odbędzie się Festiwal Komiksu i Kultury Popularnej DWUTAKT. Impreza trwa od godz. 10.00 do 20.00 Zapraszamy!
Książka, która pozwala dzieciom spojrzeć na świat oczami innych ludzi
Rafał Kosik - najbardziej popularny w Polsce pisarz dla dzieci - wydał nową książkę pt. „Amelia i Kuba. Kuba i Amelia - Nowa szkoła", która przedstawia wydarzenia raz z punktu widzenia dziewczynki, a raz chłopca. Podpowiada tym samym małym czytelnikom, że ludzie mogą odmiennie myśleć i inaczej postrzegać te same rzeczy. "Nowa szkoła" pojawiła się właśnie w księgarniach. Opowiada o burzliwym wejściu bohaterów w nowe środowisko, zwyczaje i relacje. Powieść skierowana jest do dzieci w wieku 7-12 lat, a także do rodziców i nauczycieli.
Patronat: "Miasteczko"
Powieść "Miasteczko" autorstwa Roberta Cichowlasa oraz Łukasza Radeckiego już dostępna w księgarniach, a my zapraszamy do lektury krótkiego fragmentu książki.
Assassin's Creed w komiksowej wersji powraca!
Już 18 maja 2012 roku, wydawnictwo SQN zaprezentuje kolejną część komiksu Assassin's Creed pod tytułem „Aquilus." Jest to drugi tom z serii trzech komiksów o przygodach Desmonda - pierwszy pojawił się w listopadzie 2011. Tom ukaże się pod patronatem Secretum.
Tajemnice Zatoki Delfinów, Tajemnice Świstakowej Polany
Obecnie na rynku wydawniczym jest naprawdę mnóstwo publikacji skierowanych do małego czytelnika trudno jest wybrać najlepsze spośród tylu tytułów. Niektóre są tylko po to by móc dostarczyć naszym pociechom odrobinę rozrywki, a jeszcze inne łączą przyjemne z pożytecznym i poprzez z pozoru zwykłe historyjki czegoś uczą. Sama nie mam dzieci, ale w moim otoczeniu są szkraby bliskie mojemu sercu, którym chce zaszczepić miłość do słowa pisanego dlatego też sprawdzam co w trawie piszczy jeśli chodzi o literaturę dziecięcą. Dzięki temu trafiłam na twórczość Magdy Podbylskiej, o której wcześniej nie miałam w ogóle pojęcia.
Bezimienną narratorką obu książeczek jest mała dziewczynka, która wraz z ciocią Ellie i kuzynką Jo spędza wspólnie lato w Zatoce Delfinów oraz ferie w Świstakowej Polanie. Zarówno w jednym, jak i w drugim miejscu małe detektywki spotykają na swojej drodze ogrom zagadek i niewyjaśnionych sytuacji, którymi postanawiają się zająć. I tak musiały między innymi rozwiązać sprawy takie jak: zniszczenie ogródka, złapanie złodzieja, odkrycie czemu z sklepu znikają jabłka lub kto mógł zniszczyć podwórka mieszkańców Świstakowej Polany. Śledztwo za każdym razem jest prowadzone dokładnie i nawet najmniejsza poszlaka nie zostaje pominięta, a wszystko czego się dziewczynki dowiedzą skrupulatnie zapisane.
Ponieważ obie książeczki przeczytałam w krótkim odstępie czasu moje opinie o nich są bardzo zbliżone dlatego też aby się nie powtarzać opisze je razem. Magda Podbylska może nie napisała niczego nowego, ale zrobiła to niezwykle ciekawie i z polotem. Opowiadania są przemyślane, dopracowane i zrozumiałe nawet dla młodego czytelnika. Niektóre zagadki są łatwiejsze, inne trudniejsze, ale najważniejsze, że czytelnik wraz z bohaterkami może dociekać rozwiązania kolejnej sprawy. Nieraz można się przy czytaniu pośmiać czegoś dowiedzieć, a najważniejsze, że autorka kładzie nacisk na to by być dobrym i pomagać, dokarmiać zwierzęta w zimie, zaopiekować się zbłąkanym kotem, a w lato pamiętać, że w czasie dużych upałów szczególnie trzeba dbać o zwierzęta i wystawiać im coś do picia – nie tylko psom i kotkom, ale na przykład też ptaszkom.
Jako że to pozycje skierowane do młodszego czytelnika nie można nie zwrócić uwagi na wydanie oraz ilustracje, w tym wypadku autorstwa Katarzyny Bajerowicz, które są równie ważne, co treść. Twarde okładki utrzymane w klimacie lata i zimy, a na nich nie tylko główne bohaterki, ale i mała zapowiedź tego co czeka nas po zajrzeniu do wnętrza. I przyznać muszę, że zawartość jest równie kolorowa jak okładka. Niemal na każdej stronie są obrazki wierne tekstowi, które przyciągają oko paletą barw i „zwariowaną" – że tak powiem – kreską, ilustratorka rzetelnie odwzorowała wygląd bohaterów czy też emocje im towarzyszące. Mnie osobiście one oczarowały i nie byłam wstanie oderwać od nich wzroku. Ogromnym plusem jest również duży druk oraz krótkie rozdziały, dzięki czemu maluchy nie stracą zainteresowania treścią w środku opowiadania
Jestem jak najbardziej na tak dla bajek w wykonaniu Magdy Podbylskiej, są ciekawe i nie nużą – nawet starszego odbiorcy – a co najważniejsze, bawią i sprawiają, że dziecko może zacząć zadawać pytania, co jest fajnym wstępem do rozpoczęcia rozmowy. Opis postaci jest minimalny, ale dopracowany i doprawdy nie sposób nie polubić tych głównych, jak i pobocznych. Całość jest przemyślana i doszlifowana, z pewnością sięgnę po inne pozycje autorki jeśli tylko ujrzą światło dzienne.
Myślę, że książeczki przypadną do gustu zarówno chłopcom, jak i dziewczynkom w wieku 6-12 lat (starszym także) ponieważ każda historyjka nowa przygoda i kolejna tajemnica do rozwikłania. Ładnie wydane, kolorowe, interesująco napisane – idealne na prezent czy nawet bez okazji dla każdego dziecka.
Konkurs na Fantastyczne Opowiadanie - Lista opowiadań
Poniżej prezentujemy listę opowiadań, które zostały zgłoszone do udziału w Konkursie na Fantastyczne Opowiadanie, oraz opublikowane w dziale Opowiadania na Secretum. Lista została ułożona w kolejności publikowania tekstów na Secretum.
"Sense8" - nowy serial od Wachowskich
W sieci pojawił się pierwszy trailer serialu "Sense8", przygotowanego przez rodzeństwo Wachowskich dla kanału Nefliks. Jego fabuła skupia się na perypetiach ośmiu bohaterów zamieszkujących różne części świata. Każdy z stracił kogoś bliskiego w przeszłości. Związany ze śmiercią ból psychiczny jaki doświadczyli, sprawił, iż bohaterowie są w stanie odczuwać siebie nawzajem emocjonalnie i mentalnie.
Agata Beker - Pierwszy wpis do pamiętnika
Jestem Tina i jestem mondrom i inteligenentnom blondynkom i jestem bardzo wyskoka... Znaczy wysoka i uadna. Mam uadne i durze niebiezkie oka, a znajomii muwiom, że mam jakieś ajkju ponirzej zera, co chyba jest komplemenentem. Wyszyscy muwiom mi, że jestem barydzo uadna i hóda jak... eee... chiba jak sztacheta, co chyba też komplemenentem było...
No dobra... Jaja jajami, ale teraz tak na serio... Siedzę w jakimś ciemnym pomieszczeniu w nieznanym mi miejscu. Mimo, że jestem jako tako uzbrojona to co z tego, jak wokół jest pełno czegoś, co z wyglądu przypomina ludzi, ale zachowuje się jak zwierzęta. Jestem tu sama, ponieważ mojego przyjaciela rozszarpały te stwory. Fakt faktem mam tu trochę jedzenia, znalazłam jakiś pusty zeszyt i latarkę, a że siedzę tu już trochę, zaczęło mi się nudzić, więc zaczęłam opisywać to co mi się przytrafiło, wyobrażając sobie, że tak na serio jest to opowiadanie, książka, czy coś w tym stylu, więc nie będzie to przypominać wpisów do pamiętnika.
Chyba zacznę od przedstawienia się. Nie, nie mam na imię Tina, ani nie mam IQ poniżej zera. Mam na imię Ambrellia, ale znajomi mówią mi Ambrella (tak, wiem że Umbrella to parasol), albo Amb. Jestem niską dziewczyną (156 cm), która ma krótkie brązowe włosy, brązowe oczy i jest strasznie blada. Mam 19 lat, a IQ mam chyba w miarę wysokie (o ile pamiętam, to dostawałam dość dobre oceny w szkole i nie wygadywałam jakichś szczególnych głupot). Niestety przez mój wzrost ludzie mają tendencję do zaniżania mi wieku (znaczna część znajomych mówi mi, że wyglądam na 14 lat...). Lubię rock, rock średniowieczny, gotyk, metal i punk. Mam skłonności sadystyczne (ale tylko w niektórych sytuacjach, więc tym bym się zbytnio nie przejmowała). Uwielbiam fantasy, science-fiction i Johnnego Deppa. Jestem uzależniona od gier komputerowych i książek. Potrafię kręcić kulami (tymi na łańcuchu... Tak dla jasności), rzucać nożami i strzelać z różnorodnej broni palnej.
No... To chyba na tyle jeśli o mnie chodzi. Teraz może opiszę moją rodzinkę.
Matka jest kucharką (bardzo lubi eksperymentować z przyprawami. Nie powiem, jak na razie wszystko jej wychodzi). Często woła mnie do pomocy przy gotowaniu i uczy mnie coraz to nowych rzeczy. To właśnie po niej mam oczy (jeśli chodzi o włosy, to szczerze powiem, że nie wiem po kim mam kolor. Rodzice mają ciemne, a ja mam w miarę jasne). Ojciec jest informatykiem (po nim mam charakterek, plus, minus niektóre cechy). Gdy ojciec miał naście lat, dziadek nauczył go strzelać (dziadek był wojskowym. Nic więcej nie mogę o nim napisać i to nie dlatego, że nie chcę. Zmarł przed moimi narodzinami z niewyjaśnionych przyczyn, więc mało o nim wiem), a ojciec z kolei nauczył tego mnie. Aktualnie mamy w domu mały „arsenał". Często jeździmy razem na strzelnicę. Mam jeszcze siostrę Anitę i szwagra Damiana. Anita aktualnie studiuje psychologię. Zapewne jest to rzadkością między rodzeństwem, ale bardzo dobrze się rozumiemy. Anita jest starsza o 10 lat i wyższa o jakieś 20 cm. Uwielbia rzucać nożami. Gdy miałam jakieś 12 lat, zaczęła mnie tego uczyć. Damian natomiast woli kule, choć też potrafi rzucać nożami. Często bierze udział w fireshowach. Ostatnio namówił mnie, żebym też wzięła w tym udział i ja głupia oczywiście musiałam się zgodzić. Teraz tego żałuję...
I to tyle. Zastanawiam się, czy ktoś jeszcze przeżył. Mam nadzieję, że tak. Bo przecież życie z samymi zombiakami jest taaakie nudne... Tiaa... To może teraz opowiem co się wydarzyło...
Było to bodajże miesiąc temu. Przyjechali Anita i Damian. Trochę dziwnie się zachowywali. Po przywitaniu się Damian powiedział, że ma pewną propozycję. Opowiedział mi, że organizują festiwal, na którym występują kapele rockowe, metalowe i punkowe. Można tam też posłuchać i potańczyć do dubstepu i oglądać fireshow. Powiedział, że odbywa się to w Mroczkach i że potrzebują jeszcze jednej osoby do fireshowu - kręcenia płonącymi kulami, plucia ogniem, itd. Byłam zachwycona, ale musiałam przekonać rodziców, żeby pozwolili mi jechać, bo do wakacji pozostało jeszcze trochę czasu, a ja miałam szkołę.
Po tym jak wszyscy już pojechali, zadzwoniłam do przyjaciela - Alexa z zapytaniem, czy nie chciałby ze mną jechać, kiedy już rodzice się zgodzą. Był jak najbardziej chętny do tego. Poszłam więc zapytać, czy mogę iść na imprezę. Ku mojemu zdziwieniu, otrzymałam zgodę na wyjazd.
Jakieś 15 min po rozmowie z rodzicami zadzwoniłam do Alexa i przekazałam mu dobre nowiny. Uzgodniliśmy, że wyjazd ma być w piątek po szkole. Gdy skończyliśmy wszystko omawiać coś mi się przypomniało. Po chwili zapytałam Alexa czy zauważył, że ostatnio ludzie są bardzo chorowici. Odpowiedział, że tak i że większość ludzi z naszej szkoły albo zostaje w domu, albo chodzi po szkole, wyglądając jak żywe trupy (w przenośni oczywiście... jak na razie przynajmniej). Opowiedziałam mu wtedy o mojej przyjaciółce Basi. Też zachorowała. Alex pocieszał mnie mówiąc, że za kilka dni pewnie będzie zdrowa. Nie wiem czemu, ale nie wierzyłam w to i dalej w to nie wierzę. Tego samego dnia zadzwoniłam też do mamy Basi. Dowiedziałam się, że przyjaciółka czuje się coraz gorzej.
***
Wczoraj zadzwoniła moja siostra. Już po jej pierwszym słowie wiedziałam, że chce powiedzieć mi coś, co mi się nie spodoba. Nie myliłam się... Powiedziała, że ona i Damian nie mogą przyjechać na festiwal, bo szwagier już od jakiegoś czasu źle się czuje. Nie zbyt ciekawie się zapowiadało...
Tej nocy nie mogłam zasnąć. Nie wiedziałam dlaczego, ale czułam dziwny niepokój za każdym razem, kiedy choć przez chwilę myślałam o wyjeździe. Na przekór moim przeczuciom postanowiłam jednak zadzwonić do Alexa. Było ok 1:00 w nocy, ale on, tak samo jak ja jeszcze nie spał. Zapytałam, czy chciałby już w czwartek przed szkołą pojechać do Mroczków. Zgodził się bez namysłu. Ustaliliśmy, że będzie kierowcą.
Wstałam dzisiaj po 6:00, żeby przygotować wszystko, co było mi potrzebne na wyjazd. Godzinę później przyjechał Alex. Po wpakowaniu wszystkiego do auta, pojechaliśmy. Dotarliśmy tam około 10:00 (wszystko działo się na jakiejś polanie). Nie mając nic innego do roboty zaczęliśmy wszystko rozkładać. Czas mijał i pojawiało się coraz więcej ludzi do pomocy. Niektórzy przyjechali nawet z bardzo daleka, żeby móc spotkać się ze starymi znajomymi, ale też żeby się zabawić. Sama spotkałam wielu znajomych. Poznałam nawet pewną Patrycję. Strasznie dobrze się rozumiałyśmy. Alex stracił mi się z oczu, kiedy zaczęliśmy ustawiać ze znajomymi ogrodzenie. Było ono nam potrzebne, żeby ludzie nie wjeżdżali nam na polanę samochodami.
Dziwne rzeczy zaczęły dziać się dopiero po 16:00. Właśnie rozmawiałam z Patrycją, gdy zauważyłam przy ogrodzeniu jakiegoś faceta sięgającego ręką w stronę Ani - córki znajomych. Widząc to, od razy ruszyłam w tamtą stronę biegiem nawołując, żeby Ania odsunęła się od ogrodzenia. Posłuchała mnie. Kiedy tylko tam dotarłam, powiedziałam jej, żeby poszukała Alexa i z nim została. Gdy odeszła zwróciłam się do mężczyzny przy ogrodzeniu. Zaczęłam mówić, żeby sobie poszedł, ponieważ niepokoi innych. Przerwałam jednak w pół zdania i zaczęłam się mu przyglądać. Wyglądał na chorego i miał czymś poplamione ubranie. Plama była dość duża i miała czerwony kolor. Gdy spojrzałam mu w oczy, sparaliżował mnie strach. W tych oczach nie było żadnej emocji. Idealna pustka. Tak, jakby mógł do mnie podejść, rozszarpać mi gardło i odejść, jak gdyby nigdy nic. Przez dobre pół minuty tylko się na niego gapiłam. Gdy odzyskałam głos, powiedziałam mu, żeby odszedł, bo zawołam ochronę, a sama poszłam zająć się swoimi sprawami. Po drodze zorientowałam się, że nie tylko jego oczy były dziwne. Miał też tak jakby... No nie wiem... Wygłodniały wyraz twarzy... Jak gdyby miał ochotę mnie zjeść... Wtedy myślałam, że to absurd. Niestety teraz myślę inaczej...
Godzinę po tym wydarzeniu całkowicie o nim zapomniałam. Pomagałyśmy z Patrycją postawić namiot nad sceną, a było to dość czasochłonne. W pewnym momencie przyszedł Alex z Anią i zapytał co sądzę o ludziach, którzy poustawiali się wokół ogrodzenia. Powiedział, że są bardzo dziwni i wydają bliżej nieokreślone odgłosy. Gdy się rozejrzałam, zobaczyłam ich. Napierali na ogrodzenie tak, że lada moment mogło się wszystko przewrócić. Wyciągali ręce w stronę przechodzących wewnątrz ludzi. W tej chwili byłam bardzo zadowolona z tego, że postanowiliśmy ogrodzić cały plac, a nie tylko jego część. Ci na zewnątrz wyglądali tak samo jak mężczyzna, którego wcześniej spotkałam. Mieli tak samo pusty wzrok i wygłodniały wyraz twarzy. Nie miałam zielonego pojęcia co się dzieje, ale wiedziałam, że nie powinniśmy podchodzić do tych osób.
W pewnym momencie usłyszeliśmy rozdzierający krzyk. Gdy spojrzeliśmy w kierunku z którego dochodził, zobaczyliśmy, że pewna kobieta ma odgryziony wielki kawał mięsa z lewego ramienia. Patrzyliśmy na to w osłupieniu, jakbyśmy byli w transie. W międzyczasie drugie coś - coś, bo nie umiem sobie wyobrazić, by człowiek był zdolny do czegoś tak okrutnego - wgryzło jej się w kark i odgryzło następny kawał mięsa. Zdaliśmy sobie sprawę, że kobieta była przyciśnięta do szpary w ogrodzeniu i że właśnie dlatego jednemu z nich udało się sięgnąć jej szyi. Trwało to mniej niż minutę. Krzyki kobiety szybko ucichły, a my oprzytomnieliśmy w momencie, w którym rozpętało się piekło...
Ogrodzenie nie wytrzymało i w końcu się przewróciło, wpuszczając te stwory. W naszą stronę ruszyły więc hordy tych istot. Alex wspomniał wcześniej, że wydają one dziwne odgłosy. Zdałam sobie sprawę, że tymi odgłosami są warczenia i pojękiwania. Pojękiwanie ok, ale warczenie?! Żadna istota ludzka nie jest zdolna do takiego warczenia! Przypominało ono bardziej warczenie zwierzęcia, choć też nie do końca. Gdy Alex mną potrząsnął zdałam sobie sprawę z tego, że stoję i wpatruję się w to wszystko (czyli rozrywanie ludzi żywcem przez bliżej nieokreślone istoty) jak zaklęta. Tak się składało, że stała tu pewna chatka, w której zostawiliśmy wszelkie narzędzia, rekwizyty, itd. Było tam więc coś czego mogliśmy użyć jako broń, jak np. moje noże i kule. Alex pociągnął mnie w tamtą stronę. Biegliśmy najszybciej jak mogliśmy. Nie wiedzieliśmy, gdzie podziała się Ania. Nie mogliśmy jej znaleźć w tym tłumie.
Przeglądając za nią tłum, zauważyłam Patrycję. To coś dopadło ją tak samo, jak większość tutejszej ludności. Widziałam jak jest zjadana żywcem. Patrząc na to potknęłam się i upadłam. Alex chciał mi pomóc i gdy już mnie podnosił, to coś rzuciło się na niego i wgryzło się w bark. Za nim przyszły inne, przyciągnięte zapachem świeżej krwi. Alex krzyczał bym się ukryła, że nie mogę mu pomóc. Było ich zbyt dużo. Widziałam jeszcze jak go rozszarpują. Rozszarpywali go żywcem. Wyszarpywali kończyny. Widziałam jego twarz gdy to robili. Wdać było, że przeżywał niewyobrażalne katusze, a trwało to około kilku minut. Nie wiem dokładnie, bo jak tylko oprzytomniałam, ruszyłam się z miejsca i pobiegłam do chatki. Gdy tam dotarłam, zatrzasnęłam za sobą drzwi. Stwory próbowały dostać się do środka, ale po pewnym czasie chyba o mnie zapomniały. Nie mogę uwierzyć w to, że to wszystko trwało zaledwie kilkanaście minut. Wydawało mi się, że trwało to kilka godzin. Może, gdybym powiedziała komuś o tym mężczyźnie, to sprawy potoczyłyby się inaczej. A jeśli to naprawdę wszystko tylko i wyłącznie moja wina? Nie wiem i nie wiem czy chcę wiedzieć...
Gdy wszystko się skończyło zaczęłam przeszukiwać chatkę. Znalazłam jedzenie, latarkę, zeszyt i inne mniej lub bardziej przydatne rzeczy. Później nie wiedziałam co z sobą zrobić, więc zaczęłam słuchać muzyki... Przez słuchawki... Na fulla... Jeśli coś weszłoby do chatki, byłoby po mnie. Jak widać, nic się jednak nie stało. Po jakimś czasie zaczęłam pisać ten tu pamiętnik w stylu opowiadania.
I oto jestem... Cała i zdrowa... Niezbyt wiem czy mam się z tego powodu cieszyć...
* opowiadanie bierze udział w konkursie http://secretum.pl/konkursy/item/282-konkurs-na-fantastyczne-opowiadanie
Fantastyczny weekend w Lublinie
W najbliższy weekend Lubelskie Stowarzyszenie Fantastyki „Cytadela Syriusza" zaprasza na swoje imprezy, które odbędą się w Lublinie: