Nate właśnie przeprowadził się z rodzicami do nowego miasta. Nasz bohater jest bardzo nieśmiałym chłopcem, który nie lubi wychodzić ze swojej strefy komfortu, by nawiązywać nowe znajomości. Na szczęście mama wręcz wypycha go z domu, by zapoznał się z nowymi sąsiadami. Tak poznaje Summer, Trevorem i Gołębiem, z którymi zaczyna coraz więcej przebywać. Najbardziej ich wszystkich ciągnie do sklepu pani White o nazwie Słodki ząbek. Właścicielka nowego sklepu jest słodką kobietą. Prosi czwórkę o załatwienie jej kilku spraw. Zapłatą ma być wyjątkowy magiczny cukierek. Jednak w miarę jak sprawy stają się coraz trudniejsze i nawet złowrogie, a magiczne cukierki coraz mniej przyjazne dla jedzących, ta czwórka zaczyna się zastanawiać, czy pracują po dobrej stronie.
Magiczne cukierki wydają się naprawdę fajnym pomysłem. To, co może tu być i zaletą i wadą jest prędkość, z jaką biegnie fabuła. Porozkoszowałabym się nieco księżycowymi skałami czy białymi krówkami, a one dość szybko przemieniają się w wodorowęglanową broń.
Mimo dość ciekawego pomysłu sama fabuła jest dość przewidywalna. Może od początku nic nie wróży złego, ale zdecydowanie czytelnik rozgryza problem wcześniej niż bohaterowie książki. Magia i sposób, w jaki pojawiają się magowie, nigdy nie zostały dobrze wyjaśnione, co sprawia, że i budowanie świata również kuleje.
Brandon Mull podzielił bohaterów na dość stereotypowo widziane role: stratega (Summer), nieustraszonego przywódcę (Nate), mądralę (Gołąb) i pomocnika (Trevor). Żaden z nich jednak się jakoś szczególnie nie wyróżnia i ciężko się utożsamić czytelnikowi z którymkolwiek. Za to takie rozróżnienie prowadzi do jednej konkluzji: żeby współdziałać zawsze trzeba dobrze poznać innych członków grupy, by dobrze zorganizować każdą pracę. A przyjmując jakieś zlecenie nie oczekujmy, że będzie ono zarazem proste, przyjemne i bezpieczne.
Ogólnie rzecz biorąc, „Wojna cukierkowa”, która jest pierwszą częścią cyklu (dwutomowego zaledwie), wydawała mi się nieco mdła i to wcale nie ze względu na ciągłe spożywanie cuksów przez bohaterów. Sam pomysł magicznych cukierków i całego magicznego świata jest świetny, jednak zdecydowanie nie jest to książka dla mnie czy starszych nastolatków, którzy szybko znudzą się fabułą. Za to młodsze dzieci będą zachwycone mogąc czytać książkę o magicznych cukierkach, niczym fasolki wszystkich smaków z Harrego Pottera.