Natura nie powinna być świadkiem ludzkiej gwałtowności, a jednak... jednak jest inaczej. W miejskim lasku zostają odnalezione zmasakrowane zwłoki kobiety. Początkowo nie można nawet ustalić, jak ofiara wyglądała. Od razu było wiadomo, że śledztwo nie będzie należało do najłatwiejszych. Może właśnie dlatego przejął je komisarz Jan Bury, mający na swoim koncie kilku odnalezionych sprawców. A jednak czy osobiste problemy nie staną na drodze do złapania mordercy? Jedynym tropem policji jest odnaleziona przy ciele karteczka z rozmazanym napisem. Wszyscy wierzą, że ten mały świstek może naprowadzić ich na trop zabójcy.
Czym jest prawdziwa, głęboka nienawiść? Dowiecie się tego już wkrótce. I pamiętajcie, że wiele osób zapamiętuje krzywdy, jakie im wyrządzono. Nawet wiele, wiele lat temu. A gdy przyjdzie czas zemsty... uważajcie na siebie.
Nie ma nic bardziej intrygującego, jak zmasakrowane zwłoki, na które ktoś natrafił przypadkiem. Sprawca nawet nie starał się ukryć ciała, jakby wystawieniem go na światło dzienne chciał zamanifestować swoją władzę- w końcu sam dla siebie stanowił kogoś w rodzaju boga, czyż nie? Decydował o życiu i śmierci, o tym, kto następny stanie się jego celem. Podróż wgłąb psychiki psychopaty jest dla mnie jednym z najciekawszych elementów thrillerów czy kryminałów. W końcu nigdy nie wiemy, na co natrafimy, prawda? Tym razem wraz z komisarzem Janem Bury ruszamy tropem mordercy, który przy ciele zostawił jedno słowo- ODIUM.
Akcja toczy się dwutorowo, w przeszłości i teraźniejszości; poznajemy Joannę (jak się później okazuje- ofiarę), co daje nam pierwszy trop: kat związany jest z jej osobą. Trzeba więc wysilić wszystkie zmysły, gdyż dostaliśmy poszlakę nieznaną początkowo Buremu. Drugi wątek to oczywiście śledztwo prowadzone przez wspomnianego komisarza. Sam mężczyzna nie jest przedstawiony jako ponadprzeciętny stróż prawa, ot, zwykły człowiek, pracujący w ten a nie w inny sposób. I w sumie to bardzo dobrze, że pani Grzegrzółka nie wykreowała go na jakiegoś polskiego superbohatera.
Powiem tak; książka zapowiadała się bardzo dobrze, choć już w opisie można zauważyć pewne elementy zbliżone do tego, co przez rynek literacki przewijało się wielokrotnie. Ale opis to nie wszystko, treść może nieść ze sobą zupełnie coś innego,niż przekazuje nam ta skrócona forma. A jednak... czegoś tej historii zabrakło. Owszem, czytało się dobrze oraz szybko, nie nudziłam się przy niej, ale mam wrażenie, że autorka nie wykorzystała do końca potencjału historii, której przecież sama dała życie. Do tego można wyłapać pewne drobne nieścisłości- ofiara ponoć miała tak pokiereszowaną twarz, że w żaden sposób nie można jej było zidentyfikować bez pomocy współczesnej technologii, a i tak pracujący nad jej rysopisem policjanci natrafili na wiele trudności. A mimo to przyjaciółka denatki zidentyfikowała ją bez problemu dzięki... niewielkiej bliźnie na czole.
Nie czułam tutaj charakterystycznego "ducha" thrillerów, a zmasakrowanie ciała Joanny nijak nie wpłynęło na moje emocje. Było trochę...sztucznie? Ponadto zakończenie również nie przynosi nam żadnego zaskoczenia, a wręcz można się spodziewać takiego rozwiązania. Rozumiem, że prawdopodobnie przesłaniem autorki była siła emocji- to, jak długo dana osoba może kryć w sobie nienawiść, która w końcu wybucha, pozostawiając popioły. Nikt przecież nie wie, kiedy zostanie przekroczona granica i jaki będzie to miało wpływ na dalsze losy. Mimo wszystko nie odnalazłam w Odium niczego nowego; niczego, co na dłużej zatrzymałoby mnie przy tym thrillerze. Niestety, niektórzy zapominają, że oparcie wątku wyłącznie na zmasakrowanych zwłokach nie przynosi od razu sukcesu. Ważna jest intryga, dobry powód, emocje. A mimo to wierzę, że nasza polska autorka może tworzyć bardzo dobre książki, ponieważ styl pisania ma bardzo ciekawy. Teraz pozostaje jedynie odnaleźć swoją własną ścieżkę twórczą.
Odium zdecydowanie polecam tym czytelnikom, którzy rzadko sięgają po ów gatunek. "Zjadacze" thrillerów mogą się lekko na niej rozczarować.