Albus Severus Potter to młodszy syn Harrego, który zmuszony jest żyć w cieniu sławy ojca. Gdy osiąga odpowiedni wiek by trafić do Hogwartu, wcale nie jest pewien czy znajdzie tam dla siebie miejsce. Gdy już w pociągu zaprzyjaźnia się ze Scorpiusem, synem samego Malfoya Draco, a Tiara Przydziału ogłasza go ślizgonem, odwraca się od niego nawet Rose, jedyna córka Rona i Hermiony. Czy życie Albusa w szkole magii już zawsze będzie nieznośnym koszmarem?
„Harry Potter i Przeklęte Dziecko” to dramat, przez co zapewne wielu osobom naprawdę dziwnie się go czyta. Ja osobiście nie miałam takich uprzedzeń, gdyż jedną z moich ulubionych książek jest „Pigmalion”, również napisany w formie scenariusza. Nie zmienia to jednak faktu, że zabrakło pewnych elementów do których J.K. Rowling przyzwyczaiła już czytelników. W świecie magii i niezwykłych istot plastyczne opisy odgrywają naprawdę ogromną rolę i historia, która została z nich okrojona wydaje się być nieco zbyt zwyczajna i prosta.
Fabuła „Przeklętego Dziecka” została zgrabnie wymyślona, ale jest niezwykle prosta. Tym razem J.K. Rowling i towarzyszący jej zespół nie skupili się na zawiłych, wymyślnych przygodach i niezwykłości magicznego świata, a zamiast tego stworzyli nieskomplikowaną, lekką, prorodzinną historię dla młodszych czytelników, którzy stęsknili się za przygodami Harrego Pottera. Scenariusz wygląda tak, jakby trójka przyjaciół spotkała się przy kawie i w czasie tego spotkania wymyśliła nową opowieść, całkiem dobrze się przy tym bawiąc.
Właściwie przygoda Albusa jest w książce rzeczą drugorzędną. Ważniejsze są tutaj jego relacje z przyjacielem, ojcem, z rówieśnikami. Chociaż oczywiście pozytywnie, że mają one fantastyczne, pełne magii tło. Wydaje mi się, że odbiór scenariusza w znacznym stopniu zależał będzie od nastawienia czytelnika. Bo jeżeli spodziewacie się powrotu Harrego Pottera, to cóż… możecie się srodze zawieść.
Przyznam, że jestem zadowolona z lektury i faktu, że tak naprawdę nie ingeruje ona w żaden sposób w zamknięty już rozdział siedmiotomowej sagi. Czytając scenariusz naprawdę dobrze się bawiłam. Myślę, że „Harry Potter i Przeklęte Dziecko” to całkiem przyjemne uzupełnienie cyklu, a sztukę chętnie obejrzałabym w teatrze lub na ekranie kina.