kwiecień 01, 2025

Rezultaty wyszukiwania dla: Fantasy

Co sprawia, że Śródziemie i jego mieszkańcy zawładnęli wyobraźnią milionów na całym świecie? I dlaczego wizjonerskie dzieła Tolkiena wciąż fascynują i inspirują tak wiele lat po ich premierze? Tolkien w XXI wieku. Co dziś znaczy dla nas Śródziemie nakreśli odpowiedzi na te pytania już 23 kwietnia!

Dział: Książki
piątek, 14 marzec 2025 13:39

Premiera: Potępione

Cztery Medaliony, mityczna Granica i przerażające dziedzictwo…

Marysia Chotecka mieszka w podwarszawskiej Podkowie i wiedzie pozornie normalne życie.

Dział: Patronaty

Mrok gęstnieje, czarna magia rośnie w siłę. Oto kontynuacja uwielbianego przez czytelników cyklu fantasy.

Kiedy Elloren Gardner wraz z przyjaciółmi ratowała Selkie i uwalniała wojskowego smoka, chciała tylko naprawić krzywdę, którą wyrządziła. Ostatnią rzeczą, jakiej się spodziewała, było to, że stanie się częścią podziemnego ruchu oporu.

Dział: Książki
sobota, 19 październik 2024 17:10

Czarna wiedźma

 

Magia, uprzedzenia i walka o własną tożsamość. Fantastyka z przesłaniem. Jak dla mnie brzmi wspaniale i z przyjemnością zabrałam się za lekturę powieści „Czarna Wiedźma”. Czy książka mnie nie zawiodła?

Zarys fabuły

Elloren Gardner, wnuczka legendarnej Carnissy Gardner, Czarnej Wiedźmy z przepowiedni, powinna budzić podziw i lęk. Powinna – ale nie budzi. Bo choć wygląda dokładnie jak jej babka, nie odziedziczyła po niej najmniejszej magicznej iskry. W świecie, w którym potęga oznacza wszystko, Elloren jest nikim. Gdy dostaje szansę spełnienia swojego marzenia o zostaniu aptekarką i zaczyna naukę na Uniwersytecie Verpax, odkrywa, że szkoła nie jest bezpiecznym miejscem dla kogoś z jej nazwiskiem. Wśród studentów są przedstawiciele różnych ras i nacji – w tym ikaryci, władający ogniem czy inni przedstawiciele „wrogich” ludów, od dziecka przedstawianych jej jako zagrożenie. Wśród narastających konfliktów, politycznych intryg i własnych wątpliwości Elloren będzie musiała odkryć, kim naprawdę jest i czy znajdzie w sobie siłę, by zawalczyć o sprawiedliwość.

Moja opinia i przemyślenia

„Czarna Wiedźma” to powieść, która zaczyna się niczym klasyczna fantastyka młodzieżowa. Jednakże szybko ujawnia swoją głębię. To historia pełna magii, ale opowiada również o uprzedzeniach, indoktrynacji i dojrzewaniu do własnych decyzji. Początkowo Elloren irytuje swoją naiwnością, ale właśnie ta ewolucja – od osoby przekonanej o jedynej słusznej racji do kogoś, kto zaczyna dostrzegać szarości w czarno-białym świecie – czyni książkę tak ciekawą i wartościową. Bo często takiej głębi we współczesnej fantastyce brakuje. 

Autorka nie boi się trudnych tematów. Tworzy świat, który boleśnie przypomina naszą rzeczywistość. Podziały, dyskryminacja, ukryte mechanizmy władzy, które wykorzystują strach do kontrolowania społeczeństwa. Mimo to książka nie przytłacza. Dzięki wartkiej akcji, emocjonującym zwrotom i intrygującemu tłu politycznemu trudno się od niej oderwać. Podoba mi się również, jak różnorodni są bohaterowie. Od zimnego, tajemniczego Lukasa Greya, przez ekscentrycznych buntowników, aż po niezwykle charyzmatycznych przedstawicieli innych ras. Każdy wnosi coś unikalnego do opowieści. Zostali wykreowani naprawdę barwnie. Jestem bardzo ciekawa jak historia rozwinie się w kolejnych tomach. 

Podsumowanie

„Czarna Wiedźma” fantastyka młodzieżowa, ale taka z głębszym przesłaniem. To historia o tym, jak trudno wyrwać się ze schematów. O tym, jak bolesne bywa odkrywanie prawdy i jak wiele trzeba odwagi, by sprzeciwić się temu, co wpajano nam od dziecka. Jeśli lubicie beletrystykę, która oprócz tego, że zapewnia rozrywkę, to zmusza też do refleksji, koniecznie sięgnijcie po tę powieść. Ja już czekam na kontynuację! I to bardzo niecierpliwie. 

Dział: Książki
czwartek, 27 luty 2025 15:02

Tłuste thrillery i książki fantasy

Nie macie ochotę na pączka? Wolicie poczytać, ale uważacie, że to dziwne? Wcale nie, ale żeby uczcić trochę Tłusty Czwartek mamy dla Was kilka propozycji grubych książek z gatunku fantasy i thrillerów.

Dział: Miszmasz

Miłość, rock i pelargonie! Pierwsza część przygód wiedźmy balkonowej Anieli Jasnej i jej kota Grażyny. Zapnijcie pasy i ruszajcie na spotkanie z urban fantasy, jakiego jeszcze nie było!

Dział: Książki
czwartek, 06 luty 2025 14:11

Utracona droga i inne pisma

 

Syn J.R.R Tolkiena z całego serca kochał stworzony przez ojca świat. Znał go doskonale. Na tyle dobrze, by napisać na jego temat całą serię książek — swojego rodzaju przewodników. Piękne wydanie i obszerny zasób wiedzy. „Utracona droga i inne pisma”, piąty tom cyklu „Historia Śródziemia”, to kolejna odsłona zapisków i notatek mistrza fantasy, zebrana i opracowana przez jego syna. To prawdziwe kompendium wiedzy o świecie wykreowanym przez J.R.R. Tolkiena, pełne mitów, legend i językowych analiz. Książka jest wymagająca, ale daje ogrom satysfakcji każdemu, kto pragnie zgłębić tajemnice Śródziemia.

O czym jest książka?

To podróż w głąb tolkienowskiego uniwersum. Do czasów, gdy Silmarillion nie był jeszcze ukończony, a Władca Pierścieni dopiero powstawał. Znajdziemy tutaj legendy Valinoru i Beleriandu. Pojawia się też rozwinięta wersja mitu o Muzyce Ainurów, a także wczesna forma opowieści o upadku Númenoru. Jednym z najciekawszych fragmentów jest niedokończona historia „Utracona droga”, łącząca świat Śródziemia z motywem podróży w czasie. To także tutaj znajdziemy słownik etymologiczny, który rzuca światło na pochodzenie elfickich nazw i imion. To naprawdę obszerna i bardzo ciekawa encyklopedia. 

Moja opinia i przemyślenia

Nie ma co ukrywać – „Utracona droga i inne pisma” to lektura dla wytrwałych. Nie jest to powieść, którą można przeczytać w jeden wieczór. To raczej zbiór dokumentów, analiz i mitów, które wymagają skupienia i głębszej analizy. W zamian oferują pełną wizję Śródziemia i lepsze zrozumienie twórczości J.R.R. Tolkiena, a przecież na każdą stronę w swojej książce, na każde zdanie, miał jakiś plan. 

Christopher Tolkien wykonał ogromną pracę, układając chaos notatek swojego ojca w spójną całość, nie dodając od siebie zbędnych interpretacji. Dzięki temu mamy okazję prześledzić ewolucję Śródziemia, zobaczyć, jak powstawały kluczowe idee i dostrzec, ile szczegółów kryło się w pierwotnych wersjach legendarium.

Warto docenić również językowy aspekt książki – analiza elfickich nazw i koncepcji językowych pokazuje, jak bardzo Tolkien dbał o spójność swojego świata. Dla fanów lingwistyki i mitologii to prawdziwy skarb. Uważam, że J.R.R. Tolkiena jest za co podziwiać. 

Podsumowanie

„Utracona droga i inne pisma” to wymagające, ale niezwykle wartościowe uzupełnienie wiedzy o Śródziemiu. Nie jest to jednak książka dla każdego. Jeśli dopiero zaczynasz swoją przygodę z Tolkienem, lepiej sięgnąć po „Hobbita” lub trylogię. Naprawdę trudną lekturą jest już sam sławny „Silmarillion”. Seria „Historii Śródziemia” jest lekturą dla osób prawdziwie zafascynowanych Tolkienowskim światem. 

Dział: Książki
niedziela, 02 luty 2025 10:09

Życzliwość

 

Wyobraź sobie, że żyjesz w małym, cichym i spokojnym miasteczku, jakich wiele na świecie. Praktycznie wszyscy mieszkańcy się znają, nie dochodzi tam do napaści, gwałtów czy kradzieży. Sielanka, nieprawdaż? Więc co zrobisz, gdy nagle coś ów spokój zburzy? Czy zainterweniujesz, jeśli zobaczysz spór wyglądający na groźny?

To właśnie wydarzyło się w Norrtällje; pełne życzliwości miasteczko powolnym krokiem zamieniało się w miejsce zionące nienawiścią. Przemiana, choć początkowo jeszcze nie przez wszystkich zauważana, rozpoczęła się od chwili, w której na nabrzeżu dostrzeżono jaskrawożółty kontener. Jego zawartość tylko czekała na to, by zakazić nienawiścią miasteczko.

Piątka bohaterów - Siw, Anna, Johan, Max i Marko - jako pierwsi zauważają, że kontener przyniósł do Norrtällje nie tylko rzeczywistą zawartość, lecz również coś metafizycznego, niewidocznego gołym okiem. I fakt, że to tajemnicze, złowrogie COŚ tak wpływa na mieszkańców, zupełnie im się nie podoba.

Czy piątka normalnych obywateli jest w stanie stawić czoła czemuś, czego sami do końca nie rozumieją?

Patrząc na objętość książki, wiedziałam na pewno, że wątki będą dokładnie rozwinięte. Miałam też nadzieję, że podobnie rzecz się będzie miała z bohaterami - ich historią, uczuciami, etc. Zresztą, grupa głównych postaci liczy sobie pięć osób, nie wspomnę o bohaterach pobocznych, którzy również mieli swoje pięć minut. I rzeczywiście, nadzieje się spełniły, a w gratisie dostałam jeszcze to, co uwielbiam - wątki fantastyczne, paranormalne. I jak tu nie czuć ekscytacji na myśl o rozpoczęciu przygody z tomiszczem, które ma prawie osiemset stron?

Siw i Anna przyjaźnią się od czasów szkolnych, mimo że różnią się od siebie jak ogień i woda. Siw to ta spokojniejsza, na ten moment mająca na celu wychowanie swojej córki i być może znalezienie w przyszłości partnera. Anna zaś uwielbia zakrapiane alkoholem rozmowy i zdobywanie facetów. Nawet jeżeli to znajomość na jedną noc. Pomimo różnic ufają sobie wzajemnie; Anna wie o wizjach przyjaciółki, w których ta widzi rzeczy mające się wydarzyć. Siw nie spodziewa się jednak, że w Norrtällje przebywa ktoś z podobnymi zdolnościami. I ten ktoś pamięta ją ze swojej wizji.

„Życzliwość” rozkręca się powoli; autor dozuje nam informacje, początkowo opisując po prostu życie w małym miasteczku, gdzie wszyscy są uprzejmi oraz pomocni dla siebie nawzajem. Oczywiście pan Lindqvist rzuca nam gdzieś w pierwszych rozdziałach okruch informacji o zdolnościach Siw i Maksa, jednak na rozwinięcie tematu musimy poczekać troszkę dłużej. Mnie to tylko zaostrzyło apetyt, więc z entuzjazmem powitałam rozdział, w którym jaskrawożółty kontener pojawił się na nabrzeżu. Tutaj od razu zaznaczę, że jego przybycie do miasteczka stanowiło swego rodzaju punkt zapalny dla późniejszych wydarzeń, jednak bezpośrednio w całej książce jest o nim niewiele wspominków. Ot, czas od czasu, tak dla przypomnienia.

Jak już wspomniałam, Autor dokładnie opisuje piątkę głównych postaci, jednakże poświęca również czas dla bohaterów pobocznych - do tej grupy należy na pewno siostra Marko, Maria. Ponadto rozdziały związane z Siw czy resztą przeplatane są krótszymi, w których mamy okazję być świadkami kolejnych agresywnych zachowań mieszkańców, ale również umożliwia nam chwilowe zaglądnięcie do ich głów. To, na co czasami można tam trafić, jest... cóż, szokujące.

„Życzliwość” nie jest wyłącznie książką z pogranicza fantastyki i thrillera, w której grupka bohaterów walczy z siłami zła (w tym przypadku przybyłymi w kontenerze). To również dogłębna analiza ludzkich zachowań, naszych reakcji na pewne wydarzenia czy radzenia sobie z problemami z perspektywy jednostki. To poniekąd także wizja tego, jak wyglądałby świat, gdyby zabrakło w nim... życzliwości właśnie. Tych odruchów dobra, które ma każdy z nas. Bez nich czekałby na nas wyłącznie chaos.

Jak dla mnie książka Lindqvist'a jak najbardziej na plus. Żałowałam jedynie, że tych dodatków nadnaturalnych było tak niewiele. Bądź co bądź i tak spędziłam z tą pozycją wspaniały czas. Polecam nie tylko fanom Autora, lecz również tym, którzy szukają w literaturze czegoś więcej, a przy tym lubią, gdy dużo się dzieje.

Dział: Książki

 

 

Jeśli kiedykolwiek zastanawialiście się, jak wyglądałby duet dwóch kompletnie różnych bohaterów Marvela, to „Spider-Man/Deadpool: Czyż to nie bromantyczne?” rozwiewa wszelkie wątpliwości. Deadpool – mistrz sarkazmu i chaosu, oraz Spider-Man – wzór moralności z odrobiną ciętego humoru, tworzą mieszankę wybuchową, która bawi, zaskakuje i… czasem irytuje. To komiks, który warto przeczytać, choćby po to, żeby zobaczyć, jak dwóch bohaterów o kompletnie odmiennych podejściach do życia radzi sobie w jednym uniwersum.

Bromans w akcji

Główna siła tego komiksu tkwi w relacji między Deadpoolem a Spider-Manem. Deadpool z typowym dla siebie brakiem granic stara się wkupić w łaski swojego „idola”, Petera Parkera. Spidey z kolei, choć pełen dobrych intencji, nie potrafi do końca poradzić sobie z chaosem, który Wade wprowadza na każdym kroku. Ich relacja jest niezwykle dynamiczna, a irytująca przyjaźń niesie ze sobą wiele dobrego humoru. Nie zabraknie tu też absurdalnych fabuł, jak wątek morderczej „córki” Spideya i Deadpoola, czy próba uratowania Bożego Narodzenia. Humor jest zróżnicowany – od błyskotliwych żartów, które wywołują szczery śmiech, po momenty tak przerysowane, że ocierają się o „cringe”. Deadpool jest Deadpoolem, więc jeśli lubicie jego specyficzny styl bycia, znajdziecie tu dużo dla siebie.

Pełna niespodzianek fabuła

Joe Kelly, Ed McGuinness i reszta ekipy scenarzystów i rysowników oddali w ręce czytelników komiks, który jest pełen zwrotów akcji. Niektóre wątki, jak cel Deadpoola związany z Peterem Parkerem, naprawdę wciągają, podczas gdy inne – zwłaszcza te bardziej absurdalne – mogą wydawać się nieco rozwleczone. Niemniej jednak każdy znajdzie tu coś dla siebie: trochę akcji, szczyptę dramatu i sporo niekonwencjonalnego humoru.

Oprawa wizualna

Ilustracje autorstwa Eda McGuinnessa i jego współpracowników świetnie pasują do charakteru tej opowieści. Wyraziste, dynamiczne rysunki oddają akcję i komediowy styl całej historii. Szczególnie dobrze wypadają sceny, gdzie bohaterowie wchodzą w absurdalne potyczki – kreska jest wyrazista i pełna energii.

Dla kogo jest ten komiks?

„Spider-Man/Deadpool: Czyż to nie bromantyczne?” to propozycja przede wszystkim dla fanów Deadpoola i jego nieprzewidywalnego stylu bycia. Spider-Man, choć obecny, bywa nieco przyćmiony przez swojego gadatliwego towarzysza. Jeśli lubicie absurdalne fabuły, specyficzny humor i dynamiczną akcję, ten komiks na pewno dostarczy Wam całą masę rozrywki. Jednak dla tych, którzy oczekują bardziej zbalansowanej opowieści z równym udziałem obu bohaterów, może się okazać lekkim rozczarowaniem.

Podsumowanie

„Spider-Man/Deadpool: Czyż to nie bromantyczne?” to komiks, który bawi, zaskakuje i momentami każe z politowaniem kręcić głową. Dynamiczna relacja między bohaterami i absurdalne pomysły fabularne grają pierwsze skrzypce w albumie. Nie jest to może dzieło idealne – humor bywa nierówny, a fabuła czasem zbyt rozciągnięta – ale jeśli szukacie lekkiej, zabawnej lektury to warto dać temu duetowi szansę. W końcu kto nie chciałby zobaczyć Deadpoola i Spider-Mana ratujących Boże Narodzenie? Od razu na myśl nasuwa się „Nightmare Before Christmass”, czyli to, co Tygryski lubią najbardziej. 

Dział: Komiksy
czwartek, 16 styczeń 2025 09:13

Koniec końców. Seria Niefortunnych Zdarzeń

 

„Koniec końców” to ostatni tom znanej i cenionej „Serii niefortunnych zdarzeń” spod pióra Lemony’ego Snicketa (pseudonim). Już sam tytuł brzmi jak przestroga, a wstępne słowa autora nie pozostawiają złudzeń. Jeśli dotarłeś do tego momentu, lepiej się zastanów, czy na pewno chcesz wiedzieć, jak ta historia się kończy. A jednak, mimo ostrzeżeń, czytelnik brnie dalej. Bo przecież chce się dowiedzieć, co los przygotował dla rodzeństwa Baudelaire. I jak zawsze u Snicketa – nic nie jest takie, jak się wydaje, a książka porywa coraz bardziej z każdą, kolejną stroną.

Zarys fabuły

Historia zaczyna się tam, gdzie skończył się poprzedni tom. To znaczy w uszkodzonej łódce, dryfującej po bezkresnym morzu. Wioletka, Klaus i Słoneczko są w towarzystwie swojego odwiecznego prześladowcy, Hrabiego Olafa. Ich rozpaczliwa sytuacja zmienia się, gdy sztorm wyrzuca ich na brzeg wyspy zamieszkanej przez grupę kolonistów. Pozorna utopia szybko okazuje się kolejnym miejscem pełnym pułapek.

Wyspa, rządzona przez tajemniczego i despotycznego przywódcę, to mikrokosmos społecznych problemów. Z jednej strony mamy obietnicę równości i harmonii, z drugiej – subtelną manipulację, która zmusza mieszkańców do podporządkowania się, ograniczając ich wolność wyboru. Narrator celnie pokazuje, jak łatwo jednostki mogą ulec presji grupy i jak cienka granica dzieli porządek od tyranii.

Moja opinia i przemyślenia

Mimo że seria jest skierowana do młodszych czytelników, to brak w niej uproszczeń. Autor nie boi się trudnych tematów. Od utraty bliskich, przez moralne dylematy, brnie aż po niewygodne prawdy o naturze człowieka. W „Końcu końców” pojawia się także refleksja nad przeszłością rodziców Baudelaire’ów. Idea, że nawet ci, których kochamy i idealizujemy, mogą mieć swoje sekrety, nie zawsze moralne. Co więcej, Snicket nie daje prostych odpowiedzi. Zakończenie jest otwarte, pozostawiając miejsce na interpretację. Czy Baudelairowie w końcu znaleźli spokój? Czy można mówić o szczęśliwym zakończeniu, jeśli życie toczy się dalej? Na dodatek z nowymi wyzwaniami i niewiadomymi?

Czarny humor i groteska są w książkach na najwyższym poziomie. Jak przystało na całą serię, „Koniec końców” obfituje w ironiczne spostrzeżenia i przerysowane postacie. Narrator, Lemony Snicket, jak zwykle wtrąca się do historii, serwując czytelnikowi dygresje, które bawią, ale też dają do myślenia. Styl autora jest niepodrabialny – proza, która płynie, nie tracąc przy tym głębi.

Rysunki Breta Helquista, które towarzyszą tekstowi, idealnie oddają nastrój książki. Proste, a jednocześnie pełne szczegółów ilustracje dodają klimatu, podkreślając groteskę i tragizm historii.

Podsumowanie

„Koniec końców” to niezwykłe zakończenie serii, które pozostawia czytelnika z mnóstwem pytań. Nie jest to typowy finał, w którym wszystkie wątki zostają rozwiązane, a bohaterowie znajdują spokój. To raczej opowieść o akceptacji niepewności i trudnych prawd życia.

Jeśli lubicie książki, które wymagają zaangażowania, zaskakują i oferują coś więcej, „Koniec końców” to lektura obowiązkowa. Lemony Snicket po raz kolejny udowadnia, że opowieści dla dzieci mogą być równie złożone i znaczące, co literatura dla dorosłych. Polecam z całego serca – choć ostrzegam, że to nie jest historia dla tych, którzy szukają happy endu. 

Dział: Książki