Rezultaty wyszukiwania dla: sci fi
Nowoczesna czarodziejka
Jeżeli istnieje magia to jak wyglądają współcześni czarodzieje? Czy posiadają kociołki, czarne koty i miotły? Noszą długie szaty i odprawiają rytuały w świetle księżyca? Może zamiast tego tworzą gry komputerowe i rozmawiają na czacie internetowym, dodając do kodu programowania nieco nowoczesnych czarów? „Nowoczesna czarodziejka" Debory Geary pozwala spojrzeć na magię pod nieco innym niż dotychczas kątem.
Lauren ma 28 lat i nigdy nie sądziła, że mogłoby istnieć coś takiego jak czary. Natomiast to, że ona sama włada jakąś magią wydaje jej się już zupełnym absurdem. Pewnego dnia, gdy robi zakupy w sklepie spożywczym on-line, zostaje w tajemniczy sposób wciągnięta na zamknięty czat. Okazuje się, że to miejsce stworzone przez czarodziejkę by odszukać w sieci inne, władające mocą osoby. Kiedy Lauren okazuje się kompletnym laikiem w sprawach magii siedzące na czacie kobiety postanawiają otoczyć ją swoją opieką. Nell, założycielka czatu, wysyła do Chicago swojego przystojnego brata by ten wziął pod swoje skrzydła nowo odkrytą czarodziejkę i przekazał jej przynajmniej podstawy magicznej wiedzy. Chodzi tu nie tylko o samą naukę, ale przede wszystkim o jej własne bezpieczeństwo.
Powieść jest niezwykle oryginalna i pełna humoru. Naprawdę pozytywnie mnie zaskoczyła. Mimo braku jakiejkolwiek większej akcji (nie pojawia się tutaj zło, z którym trzeba walczyć, nikt nie chce przejąć panowania nad światem) książkę czyta się rewelacyjnie szybko i ciężko oderwać się od kolejnych słów, zdań i stron. Zwłaszcza wówczas gdy opisywane są sceny z udziałem najmłodszych, psotnych czarodziejątek.
Przedstawiony świat został po brzegi wypełniony najrozmaitszymi postaciami, ich upodobaniami, pracą, prywatnym życiem oraz rodzinnym ciepłem. Trojaczki to mistrzynie programowania (w wieku 8 lat), Jamie jest zabawny i czarujący, mały Aervyn to element zapalny całej powieści, Nat dodaje atmosfery spokoju i zrozumienia. Sama Lauren natomiast ma silny, nieco buntowniczy charakter, ale jest sympatyczną i dobrą osobą. To przede wszystkim dzięki niej książka jest tak zabawna i wciągająca.
Przyznam szczerze, że nie tego się po „Nowoczesnej czarodziejce" spodziewałam i jestem bardzo mile zaskoczona. To świetnie napisana, pełna uroku i magii powieść. W zwyczajnym świecie żyją niezwykli czarodzieje, dla których jednak priorytetową sprawą są przyjaciele i rodzina. Lekturę powieści jak najbardziej wszystkim polecam, a sama niecierpliwie czekam na kolejny tom.
Przedrzeźniacz - Walter Tevis
Już 15 lipca nakładem wydawnictwa MAG ukaże się powieść Waltera Travisa - "Przedrzeźniacz". Powieść o świecie, który znacząco różni się od tego dobrze nam znanego. Bez szeroko pojętej kultury i narodzin nowych pokoleń...
Metro Uniwersum "Otchłań"
Za miesiąc, 27 sierpnia do księgarń trafi druga polska powieść serii Uniwersum Metro 2033 Dmitrija Glukhovsky'ego - "Otchłań" Roberta J.Szmidta. Już dziś prezentujemy jej okładkę, przygotowaną przez ilustratora oryginalnego cyklu, Ilję Jackiewicza.
Zapowiedź: Skradzione morderstwo
Bardzo prawdopodobne, że jeszcze w lipcu nakładem wydawnictwa Jaguar ukaże się książka Jamesa Oswalda - "Skradzione morderstwo". Kryminał z niezwykle ciekawym blurbem zapowiadający powieść z dreszczykiem emocji.
Konkurs - "Sztywny"
Zapraszamy do udziału w konkursie, w którym do wygrania są dwa egzemplarze powieści Michała Gołkowskiego "Sztywny". Konkurs organizowany jest dzięki uprzejmości wydawnictwa Fabryka Słów.
Legenda o Sally Jones
„Ta opowieść ma swój początek w tropikalną burzową noc przed stu laty. Wtedy to, głęboko w afrykańskiej dżungli, urodziła się gorylica. Tamtej nocy nie świeciły ani gwiazdy, ani księżyc. Dlatego nestor stada wywróżył, że małpę dotknie w przyszłości wiele nieszczęść". [1]
Tak, tak - znowu bajka, tylko tym razem trochę odmienna od tych, które dotychczas czytałam. Mniej baśniowa i „łagodna", a przecież do takich lubię najbardziej wracać. Czemu więc akurat „Legenda o Sally Jones"? Uwielbiam legendy, to w jaki sposób są snute, jak fascynują i zawarty w nich morał. Czy Jakob Wegelius sprostał temu zadaniu?
Przepowiednia nestora stada okazała się prawdziwa, pewnego dnia małpa została złapana przez łowców zwierząt i sprzedana tureckiemu kupcowi, który uważał iż będzie ona idealnym prezentem dla przyszłej narzeczonej. Pragnąc oszczędzić na transporcie do Stambułu przebiera ją z niemowlę i przewozi pod fałszywym imieniem Sally Jones. Tak zaczyna się przygoda gorylicy, która wiele zobaczy i przeżyje. Co takiego przeżyje? O tym przekonajcie się sami...
Czasami pierwsze wrażenie bywa bardzo mylne, tak właśnie było ze mną i tym razem. Początkowo poczułam lekki zawód tym co zastałam po otworzeniu książeczki, ale z czasem zaczęłam doceniać zarówno historię, jak i oprawę graficzną. Jakob Wegelius poprzez opowieść o dość burzliwym życiu gorylicy mówi o zagubieniu, samotności i potrzebie przyjaźni, poczuciu, że komuś na nas zależy, że ktoś nas kocha. Gorylica poczuła smak zdrady, odrzucenia, wykorzystania, przemocy, ale za każdym razem udawało się jej iść do przodu. Autor wspaniale poradził sobie z przedstawieniem legendy, można odnieść wrażenie jakby z nami przebywał jakiś starszy człowiek i ją opowiadał.
Co może zachwycić czytelników, przynajmniej starszych, bo młodszy skupi się bardziej na dalszych aspektach, to bardzo ładna twarda okładka z płóciennym szytym grzbietem oraz niestandardowy ale poręczny format książki. Dalej jest jeszcze lepiej, duży druk, tekst w ramkach i na każdej stronie ilustracje Jacoba Wegeliusa. Rysunki dość specyficzne, realistyczne z całą masą szczegółów. Idealnie współgrają z tekstem i mogę nawet rzec, że go uzupełniają ukazując detale, których zabrakło w treści.
Przyznaję, że dopiero po jakimś czasie od zakończenia zaczęłam dostrzegać plusy powieści. Jest napisana prostym i przystępnym językiem, który bez problemu przyswoi sobie czytelnik. Osobiście książeczkę przeczytałam bardzo szybko i z dość dużym zainteresowaniem. Uważam jednak, że dzieci w wieku 6+ (w moim odczuciu pozycja jest bardziej dla pociech 7-8+) spędzą przy niej czas pełen wrażeń, tym bardziej, że znajduje się w niej mnóstwo przygód i wywołuje współczucie oraz sympatię do gorylicy. Co ważniejsze książka niesie sobą uniwersalne przesłanie oraz przekazuje wiedzę o świecie i zwierzętach.
Reasumując, oczywiście polecam. Książeczka jest dopracowana i przemyślana, myślę, że oprócz zajęcia dziecka losami małpy dodatkowo pozwala przyswoić trochę wiedzy na różne tematy. Oraz może być wstępem do rozmowy o niektórych zachowaniach czy też uczuciach.
[1] Jakob Wegelius, „Legenda o Sally Jones", s. 5
X Dni Jakuba Wędrowycza
Lubelskie Stowarzyszenie Fantastyki "Cytadela Syriusza" ma zaszczyt zaprosić na X edycję Dni Jakuba Wędrowycza, która odbędzie się 17-19 lipca 2015 roku.
Sny bogów i potworów
Tego lata wydawnictwo AMBER zrobiło czytelnikom wspaniałą niespodziankę i wydało trzecią część intrygującej trylogii o serafinach i chimerach. Co prawda finałowa część została rozbita na dwie mniejsze, ale myślę, że za cenę poznania zakończenia tej historii można przymknąć na to oko.
Akcja powieści zaczyna się w momencie, w którym skończyła się część druga. Wielowiekowa wojna między serafinami a chimerami wchodzi w nowy etap.
Nowy Imperator, szalony Jael pragnie większej władzy nad światem. Chcąc zdobyć skuteczniejszą broń, wraz ze swoją armią udaje się do świata ludzi, a wydane tam przez niego oświadczenie budzi panikę w naszym świecie.
Tymczasem zbuntowani Bastardzi zawierają sojusz z pozostałymi przy życiu chimerami. Wszystko to oczywiście dzieje się za sprawą Karou i Akivy, którzy nauczeni doświadczeniem, postanawiają skierować swoje działania na zupełnie inne tory. Wykorzystując fakt, że obie strony są już mocno wyczerpane wojną, proponują połączenie sił przeciwko Jaelowi, w którym upatrują źródło wszelkiego zła, jakiego doznali.
W części trzeciej autorka znowu poszerza perspektywę fabularną i trudno nie docenić jej konsekwencji. Wojna zbliża się wielkimi krokami i wiadomo, że już nic tego nie zmieni, zanim jednak dojdzie do ostatecznego starcia, czytelnik ma szansę przyjrzeć się, jak przegrupowują się siły i jak to wszystko wpłynie na świat ludzi. Obserwujemy więc reakcje ludzi na przybycie aniołów i widzimy dosłownie paletę zachowań. Jedni wpadają w panikę, inni w ekstazę, jeszcze inni przybierają pozę żyj i użyj, natomiast władze traktują to jak inwazję obcych i próbują rozwiązać problem od strony badań naukowych.
Bardzo realistycznie przedstawiono rodzące się porozumienie między dwiema rasami, które w obliczu wspólnego zagrożenia musiały się zjednoczyć. Oczywiście nie byłoby to możliwe, gdyby nie pewien podstęp Karou, która jako wskrzesicielka, mogła w ciałach liczących się wśród chimer żołnierzy, umieścić przyjazne sobie dusze. Mimo to serafini i chimery, przez bardzo długi czas uczą się wspólnej egzystencji. Na przeszkodzie stoi tu nie tylko inność, ale też dzieląca ich długa i krwawa historia. Wielu z nich ma na rękach krew współbraci przeciwników, trudno zatem uniknąć drobnych złośliwości, zaczepek, a nawet poważnych prób samosądu. Na ziemiach Kirinów, gdzie schronią się niedobitki, będzie aż kipieć. Bohaterowie będą się mierzyć z uprzedzeniami, wyrzutami sumienia, które wcześniej lub później nadejdą, goryczą i bólem straty oraz nadzieją, że być może to co robią, otworzy im lub przyszłym pokoleniom zupełnie inny świat nienaznaczony wojną i krwią. Dzięki temu lepiej poznamy dumną i wyniosłą Liraz, dzielnego i wrażliwego Ziriego, a także głębię uczuć Karou i Akivy.
Finałowa część została także wzbogacona o nowych bohaterów, z którymi idą nowe wątki. Poznajemy Elizę, na co dzień zwykłą doktorantkę, od dzieciństwa dręczoną koszmarami o potworach; tajemniczego Morgana, który z pewnością nie jest tym, za kogo się podaje oraz młodziutką królową Stelian, pobratymców Akivy. Z pewnością te osoby wywrą duży wpływ na losy finałowego starcia.
Powieść czyta się naprawdę przyjemnie i choć póki co aż tak wiele się nie dzieje, bo część wątków musiała się przecież zawiązać, to i tak trudno się od lektury oderwać. Jestem bardzo ciekawa, co też zaserwuje czytelnikom prawdziwy finał, którego premiera już niebawem. Czekam niecierpliwie.
Jack Black w "Gęsiej skórce"
"Gęsia skórka" to film oparty na podstawie bestsellerowej serii książek pod tym samym tytułem, autorstwa R.L. Stine'a. Wcześniej w latach 90. emitowany był również popularny seriali grozy dla dzieci i młodzieży. W najnowszej, pełnometrażowej produkcji, w rolę głównego bohatera, pisarza Stine'a, wcielił się Jack Black, aktor znany z głównie komediowych ról. O czym opowiadać będzie film?
Diablo. Wojna Grzechu: Smocze łuski
Pierwszy tom „Wojny Grzechu" z serii „Diablo" nie do końca spełnił moje oczekiwania. Rozczarowana odwlekałam literackie spotkanie z drugą częścią tej historii, „Smoczymi łuskami", bojąc się, że nadzieje na wzrost wartości tej fabuły okażą się płonne. Tymczasem potencjał, który dostrzegłam w opisywanej przez Richarda A. Knaaka historii – pomimo jej niewątpliwych wad, minusów i niedociągnięć – rozwinął się i ukazał w zadziwiająco pozytywnym świetle.
Zmiany zaczynają się już w warstwie wizualnej „Smoczych łusek", bo chociaż – zgodnie z oryginałem – obwolutę wypełnia cała seria różnorodnych tekstów, wypisanych nadmierną ilością czcionek, to ogólnie dużo bardziej oddaje mroczny charakter uniwersum „Diablo", niż ilustracja z poprzedniej okładki. Kolorystyka utrzymana została według najdawniejszego schematu logo gry – ognista czerwień, pomarańcz płomieni i nieprzenikniona czerń. To zdecydowanie zwiastun zagęszczenia się akcji.
Uldyzjan nie poddaje się i wraz ze swoimi poplecznikami, wśród których najważniejszymi wydają się jego brat Mendeln oraz Serentia, wyrusza na podbój Świątyni Trójcy. Nefalemowie wciąż zyskują na liczebności, a ich moc na sile, jednak to wszystko może okazać się niewystarczające w obliczu przebiegłości Lilith i ślepemu wypełnianiu rozkazów zmanipulowanych przez nią kapłanów. Szalę zwycięstwa przechylić może niespodziewany sojusznik i wewnętrzne zrozumienie historii posiadanej przez bohaterów mocy. Tylko, czy to właśnie Lilith stanowi największe zagrożenie dla ludzkości? A może gdzieś czai się coś dużo bardziej potężnego?
Od pierwszych stron czytelnik zostaje wrzucony w wir akcji. Nie ma już miejsca na romanse i biadolenie Uldyzjana, na zagubienie i brak świadomości. Wszystko dzieje się brutalnie, szybko i bez półśrodków. Trup ścieli się gęsto, zło knuje, a dobro – jak zwykle w takich historiach – znajduje się w stanie zagrożenia. Autorowi udało się wykreować kilka wartych uwagi zwrotów akcji oraz garść zaskoczeń. Nie da się ukryć, zresztą nie ma i po co tego robić, że „Smocze łuski" prezentują poziom o niebo lepszy od „Prawa krwi".
Oczywiście nie obeszło się bez odrobiny starych oraz nowych błędów bądź irytujących rozwiązań. Fabuła opiera się na swoistego rodzaju zapętleniu – bohaterowie zmierzają do celu, walczą (w potyczce, która pod wieloma względami wydaje się skazana na porażkę), odnoszą pyrrusowe zwycięstwo, uzupełniają braki w armii i wyruszają do kolejnego punktu. W między czasie wpadają w kolejne zasadzki ZŁA, których oczywiście się nie spodziewają. Innymi słowy – bohaterowie ani odrobinkę nie odczuwają potrzeby uczenia się na własnych błędach.
Uldyzjan niestety wciąż irytuje, chociaż zdecydowanie mniej, niż poprzednio. Nie mogę powiedzieć, że zupełnie stracił swoje tendencje do marudzenia i wpadania w filozoficzne stany o bezsensie podejmowanych działań, albo konieczności samotnego wypełnienia misji, jednak widać poprawę. W dużej mierze jest to z pewnością zasługą Mendelna i Serentii. Ten pierwszy przestał skrywać posiadane moce, a dziewczyna stała się waleczną Amazonką, a nie jedynie głupiutką, acz śliczną wieśniaczką, zakochaną w swoim Mistrzu.
W „Smoczych łuskach" odnaleźć można znacznie więcej splotów łączących autorskie pomysły Knaaka z elementami znanymi z gier. Pojawiają się w książce jedne z najbardziej tajemniczych postaci, a sama akcja zyskuje na wymiarowości – zmieniają się przestrzenie, światy i czasy. Nagle ważne nie jest jedynie tu i teraz, ale to, co było i co być może.
Językowo także wydaje się być nieco lepiej. Niekiedy Knaak wciąż wpada w oratorskie popisy, ale dzięki zwiększeniu tempa akcji, nie przeszkadza to już tak dalece. Udało się także autorowi pozytywnie zaskoczyć mnie i w tej warstwie powieści. Tytułowe smocze łuski to jeden z najpiękniejszych obrazów i wyobrażeniowy majstersztyk, który gotowa jestem pochwalić w kontekście nie tylko samej serii, ale i literatury fantastycznej.
Jeżeli ktokolwiek miał wątpliwości (jak ja) po pierwszej części „Wojny Grzechu", czy jej obecność na literackim rynku jest uzasadniona w jakikolwiek inny sposób, niż chęć zarobienia na sukcesie gry, to teraz powinny nieco się rozrzedzić. „Smocze łuski" chociaż nie reprezentują najwyższego poziomu w powieściowym świecie, to podnoszą własną poprzeczkę i oferują przyjemną, pełną napięcia rozrywkę. Nie tylko fani „Diablo" poczują się zaspokojeni.