czerwiec 09, 2025

Rezultaty wyszukiwania dla: Sci fi

niedziela, 20 wrzesień 2015 00:20

Konkurs - "Agenda 21"

Zapraszamy do udziału w konkursie, w którym do wygrania są 3 egzemplarze książki "Agenda 21". Wstrząsająca wizja Ameryki w niedalekiej przyszłości, w której przyroda stała się ważniejsza od wolności Jedno pokolenie wcześniej miejsce to nazywało się Ameryką. Teraz, po wprowadzeniu na całym świecie sterowanego przez ONZ programu pod nazwą Agenda 21, jest to po prostu Republika. Bez prezydenta. Bez Kongresu. Bez Sądu Najwyższego. I bez wolności.

Dział: Zakończone
sobota, 19 wrzesień 2015 09:42

Kryptonim U.N.C.L.E.

Zimna wojna w skrócie? Stosując porównanie do znanych z dzieciństwa licytacji: walka o to, by udowodnić, kto ma lepsze zabawki. Gdy połączyć tę uproszczoną wersję wydarzeń z klasycznym kinem szpiegowskim oraz reżyserem, który ma niesamowity dryg do dynamicznych, nieco przerysowanych historii z nieprzeciętnymi bohaterami; powstaje wybuchowe kino atrakcji. Brzmi zbyt dobrze? A więc poznajcie „Kryptonim U.N.C.L.E" Guy'a Ritchiego.

Lata 60., sam środek zimnej wojny. Napoleon Solo (Henry Cavill), agent CIA, zostaje wysłany do Berlina w celu odnalezienia córki sławnego niemieckiego profesora, posiadającego wiedzę i umiejętności, by stworzyć bombę atomową. Tę samą misję realizuje Illya Kuryakin (Armie Hammer), agent KGB. Ostatecznie Gaby Teller (Alicia Vikander) trafia pod opiekę Amerykanina, jednak okazuje się, że to dopiero początek. W obliczu zagrożenia CIA i KGB zamierzają połączyć siły, a z Solo i Kuryakina uczynić współpracowników. Wkrótce, niedobrany duet, pod nowymi przykrywkami, udaje się do Włoch. Czy można zrealizować nawet najważniejszą misję, gdy jedyna osoba, na której możesz polegać, jest jednocześnie Twoim największym wrogiem?

Nie widziałam niestety serialu, który stanowi podstawę dla „Kryptonimu U.N.C.L.E.", a szkoda, bo jeżeli jest choć w połowie tak zabawny, jak jego kinowa wersja, to do tego momentu miałabym już może zmarszczki ze śmiechu. Guy Ritchie nie wychodzi z formy i serwuje widzom dokładnie to, za co go kochają – charakterystycznych bohaterów, cięty dowcip, dynamiczne tempo i natłok zwrotów akcji; a przy tym wszystkim jeszcze gatunkową świadomość oraz umiejętność odświeżania chwytów dawno już wyeksploatowanych.

Nie da się ukryć, że „Kryptonim U.N.C.L.E." krok po kroku realizuje punkty z przepisu na szpiegowską produkcję. Dwóch agentów o zbieżnych celach, ale działających dla innych organizacji; piękna, nie tak bezbronna jak mogłoby się wydawać, kobieta oraz misja, od której zależą losy świata. To wszystko skrywa się pod serią typowych dla stereotypowego pojęciach agencji wywiadowczych rekwizytów – przebieranek, uwodzenia, drobnych kradzieży i włamań, nowoczesnej techniki oraz wypracowanych, minimalistycznych ciosów. Brzmi jak przepis na banał, jednak Ritchie wypolerował na błysk cały ten schemat, używając niezawodnej broni – przerysowania oraz kampowego charakteru.

Kamp kampem, zabawa zabawą, ale nawet peleryna niewidka ma swoje ograniczenia. Chociaż widz świetnie się bawi, to nie umyka mu cała gama niedopracowań scenariusza. Liczne dziury logiczne rzucają się w oczy. „Kryptonim U.N.C.L.E." to ewidentnie produkcja pomyślana na kino atrakcji, niemniej większość potknięć fabularnych, na które pozwala sobie Ritchie u innych reżyserów byłyby podstawą do solidnego zmycia głowy. Co więcej, reżyser nawet nie próbuje ulogicznić swojej historii. Tam, gdzie nie ma sensownego wyjaśnienia, zostawia dziurę dającą sygnał, by widz sam sobie dopowiedział, co też się wydarzyło.

Nie zdziwiłabym się jednak, gdyby części żeńskiej połowy widowni wszystko to umknęło. Jakkolwiek narodowościowo nic się tu nie trzyma kupy – Amerykanin to w realnym życiu Anglik, Rosjanin jest Amerykaninem, z kolei w rolę Niemki wcieliła się Szwedka – to aktorów dobrano i poprowadzono perfekcyjnie. Ritchie w typowy dla siebie sposób wykorzystuje grę akcentami, uwodząc widza swoją obsadą już na samym poziomie dźwiękowym. Na nic by się to jednak zdało, gdyby nie wyraźnie iskrzący duet – panowie najwyraźniej świetnie się podczas pracy bawili. Mam nadzieję, że otwarte zakończenie filmu, to realna obietnica powrotu do tegoż świata.

Jeżeli jednak o dźwięku mowa, to trzeba zaznaczyć, że warstwa muzyczna niemal zmusza – raz, że do wczucia się w klimat lat 60.; dwa, że do zakotwiczenia się w wrażeniach kina szpiegowskiego; trzy, do rytmicznego przytupu, kiwania głową lub stukania palcem. Z technicznych spraw na uwagę zasługuje również przemyślany montaż, oparty na nieco odświeżonej wersji znanych z kina akcji oraz komiksów „klatek". Serie najazdów, dynamiczne (ale nie zbyt szybkie) zestawy ujęć i samo wypełnienie kadrów – dopracowana, barwna scenografia oraz kostiumy.

Idąc do kina nie miałam w zasadzie żadnych większych oczekiwań. „Kryptonim U.N.C.L.E." okazał się jednak – choć nie do końca logiczną – rozrywką najwyższego lotu. Gromkie wybuchy śmiechu, klimatyczne scenerie i fantastycznie dopracowane postacie zmusiły mnie do wewnętrznego skandowania „jeszcze, jeszcze!" na długo po zakończeniu seansu. Poproszę o dokładkę, panie Ritchie.

Dział: Filmy

Otoczone dzikim oceanem Samotne Miasto podzielone jest na pięć położonych koncentrycznie dzielnic. Najbiedniejszy, zewnętrzny krąg to Bagno. Centralny, zamieszkały przez elitę, nosi dumną nazwę Klejnot. Premiera już 23 września!

Dział: Książki
piątek, 18 wrzesień 2015 22:24

Czy boisz się ciemności?

„Czy boisz się ciemności?" to jeden z pierwszych młodzieżowych seriali (zainspirowany najpewniej „Opowieściami z krypty"), który łączył w sobie gatunki science fiction, fantasy oraz horroru. Kanadyjska produkcja swoją premierę miała w 1991 roku w Halloween. W Polsce serię emitowała stacja RTL 7, później, kilkakrotnie, produkcja pojawiała się w całości lub fragmentach na wielu innych programach.

Każdy z epizodów programu opowiadał inną mrożącą krew w żyłach historię (dostosowaną do wieku odbiorców, co wcale nie czyniło ich dlań mniej upiornymi). Całość spięto jednak swoistą klamrą młodzieżowej grupy - "Stowarzyszenia ciemności" – spotykającego się każdego tygodnia w pogrążonym w mroku lesie. Podczas owych schadzek, uczestnicy wydarzenia opowiadali sobie straszne historie, prezentowane widzom.

Obok „Opowieści z krypty" i „Gęsiej skórki" jest to najbardziej rozpoznawalny przedstawiciel gatunku, wciąż mający wielu fanów na całym świecie. Niestety, program nie jest obecnie emitowany.

piątek, 18 wrzesień 2015 13:31

Plaga samobójców

Zaczęło się od młodej osoby, który postanowiła się zabić. Nie była jednak wyjątkiem- jej śladem ruszyli inni, przyjaciele, ukochani i całkiem nieznajome osoby. Wskaźnik samobójstw wśród młodzieży rósł w zastraszającym tempie, aż przerażone głosy zaczęły mówić o... epidemii. Pladze samobójców. Strach padł na cały świat, zaś rodzice w trosce o swoje ukochane pociechy poczęli pilnie przyglądać się ich gestom, relacjom z innymi, przysłuchiwać słowom. Jedynym właściwym wyjściem był Program. Młodzi, którzy załamywali się, zostali wysyłani do specjalnego ośrodka, gdzie w całkowitej izolacji od świata zewnętrznego usuwano im zagrażające ich spokojnej egzystencji wspomnienia. Byli puści, wydrążeni, ponoć bezpieczni. A nie wszyscy chcieli pozbyć się tego, co dla nich najważniejsze...

Sloane każdego dnia walczy, by utrzymać na twarzy maskę, chroniącą ją przed troską rodziców. Od czasu samobójstwa jej brata, Brady'ego, dziewczyna musi kryć prawdziwe uczucia za fasadą kłamstwa. Nie chce zostać odesłana, nie chce zostawić ukochanego Jamesa samego. Tylko wsparcie chłopaka pomaga jej przetrwać każdy kolejny dzień. Do czasu...

Jakiś czas temu po raz pierwszy o moje uszy obił się intrygujący tytuł Plaga samobójców. Można by rzec, iż depresja, a często w następstwie także odbieranie sobie życia stało się chorobą współczesności, dotykającą coraz liczniejsze grupy, niezależnie, czy chodzi o młodzież, czy osoby starsze. Temat więc jak najbardziej aktualny, pozostało tylko jedno pytanie- jak poradzi sobie autorka?

Wiecie, przeraził mnie świat tak skrzętnie nakreślony przez panią Young. Z jednej strony nikt nie może być pewien, że następnego dnia w szkole spotka swojego przyjaciela (w każdej chwili może albo się zabić, albo zostać oznakowany przez agentów jako osoba zarażona, co skutkuje natychmiastowym odesłaniem do ośrodka), z drugiej zaś ochrona jest tak intensywna, młodzież musi tak bardzo starać się nic po sobie nie pokazać, że to musi być niezwykle bolesne. Każda łza może zaprowadzić ich prostą drogą ku Programowi, nawet, jeśli to tylko krótki wyraz smutku. Życie zamienia się w egzystencję, gdy nie możesz znaleźć ujścia dla emocji. Może to właśnie odgórny nacisk cudownego Programu sprawił, że krwawa fala nadal zbierała żniwo? Kto wie...

A życie bez wspomnień? Wykasowanie wszelkich złych, a nawet dobrych momentów to dopiero okrutne rozwiązanie. I nie dziwi już to, jak często Sloane zastanawia się, kim była PRZED. Wyleczeni zamieniają się w armię na siłę uszczęśliwionych robotów. Jeden plus całej sytuacji- wciąż żyją. W tym akurat leczenie zyskuje pozytywne efekty.

Oczywiście spotykamy się także z wątkiem miłosnym, ba, uczuciowym trójkątem. Czy główna bohaterka wybierze dawną miłość, Jamesa, czy może da się skusić mrocznemu spojrzeniu niejakiego Realma? Choć takie miłosne trio już mi się przejadło, to w tym wypadku zupełnie mi nie przeszkadzało. Pewnie dlatego, że Sloane jest osobą pewną tego, co czuje. Nie kokietuje każdego napotkanego na swej drodze mężczyzny. Dzięki tej damskiej postaci możemy poczuć całą gamę uczuć- począwszy od rozpaczy, poprzez miłość, aż do niekontrolowanej wściekłości. Sloane żyje, a za jej sprawą żyje cała książka. Ciężko oderwać się od tej historii, los rzuca bohaterom coraz to większe kłody pod nogi, a oni niczym niezrażeni, trzymający się mocno za ręce, twardo kroczą przed siebie. Chcą wolności, chcą znowu czuć, a tylko zbuntowanie się przeciwko nowym prawom może pomóc im uwolnić się z siatki kłamstw, oplątanej wokół społeczeństwa.

Z niecierpliwością czekam na kolejne tomy i mam nadzieję, że dowiem się, co obudziło do życia plagę samobójców. Sięgnijcie, bo warto!

 

Dział: Książki
piątek, 18 wrzesień 2015 13:14

"Dzień 21" już niebawem!

Druga część Misji 100, która zainspirowała twórców popularnego serialu The 100. Premiera już 7 października!

Dział: Książki
czwartek, 17 wrzesień 2015 16:13

Drażliwe tematy

Od pewnego czasu, nakładem wydawnictwa MAG, ukazują się pięknie wydane wznowienia twórczości Neila Gaimana. Tym razem przyszła kolej na zbiór opowiadań zatytułowany „Drażliwe tematy. Krótkie formy i punkty zapalne".

Antologia opowiadań zawiera twory z gatunku szeroko pojętej fantastyki. Znajdzie się w niej coś zarówno dla miłośników SF, grozy, jak i typowej fantasy. Każda natomiast historia napisana została z wyobraźnią i posiada swój własny, niezwykły, magiczny klimat. Z pewnością Neilowi Gaimanowi nie można zarzucić braku oryginalności. Chociaż to co tworzy niekiedy bywa dziwaczne, z pewnością nie można się przy tym nudzić.

Jak to bywa w zbiorach opowiadań jedne trafią do gustu danego czytelnika bardziej, inne nieco mniej. W tym wypadku jednak nie ma takich naprawdę kiepskich. Każda historia jest intrygująca i trzyma w napięciu od pierwszych do ostatnich słów. Również wstęp, w którym pisarz zdradza swoje inspiracje, jest jak najbardziej godny uwagi i szkoda byłoby go pominąć.

Napięcie, groza, czarny humor, groteska i nieco absurdu - to mieszanka wybuchowa, z której składają się „Drażliwe tematy". Opowiadania są naprawdę krótkie, ale każde z nich zawiera swoistą puentę i jakieś konkretne przesłanie, obok którego nie sposób przejść obojętnie. Mistrz pióra po raz kolejny udowodnił, że zasłużył na miano mistrza.

Cały zbiór zawiera w sobie dwadzieścia cztery krótkie formy literackie (zgodnie z opisem drażniące, działające na wyobraźnię i nie dające spokoju). Przyznam szczerze, że uwielbiam te nowe wydania twórczości Neila Gaimana. Intrygująca grafika okładek, twarde oprawy, dobra edycja tekstu (w przypadku „Drażliwych tematów" nieco przeszkadzają mi zbyt małe marginesy, nie jest to jednak rzecz aż tak bardzo istotna). Książka nie zniszczy się nawet od częstego czytania i wciąż będzie perfekcyjnie wyglądała na wyeksponowanej półce z ulubionymi tytułami.

Oczywiście „Drażliwe tematy" wszystkim serdecznie polecam - przede wszystkim wielbicielom szeroko pojętej fantastyki, ale nie tylko. Myślę, że w antologii krótkich form każdy czytelnik będzie potrafił znaleźć coś dla siebie. Neil Gaiman ma lekkie pióro i wciągający sposób pisania, a jego wyobraźnia nie zna granic. Tu nie ma tematów tabu i żadna barwa nie jest zakazana. To po prostu cudowna, wszechstronna zabawa słowem, a jeżeli ktoś wyniesie z niej jakieś przesłanie, to może sprawić, że z jego życia zniknie kolejny, szary fragment - nieodwracalnie zastąpiony szaloną paletą barw.

Dział: Książki
czwartek, 17 wrzesień 2015 14:04

Zwieńczenie trylogii o Sowim Magu

Przyszłość Valdemaru leży w rękach Sowiego Maga. Ile poświęci dla tych, których najbardziej kocha? Powieść już dostępna w księgarniach!

W odległym świecie Valdemaru został przywrócony spokój i porządek. Prawdziwą władzę w Zagajniku Errolda zaczęła sprawować Rada Wiejska. Tymczasem Dolinie przydzielono nowego maga herolda, który wraz z czeladnikiem już wkrótce ma zaszczycić jej progi.

Dział: Książki
czwartek, 17 wrzesień 2015 13:31

Trylogia Śiwy. Tom 1. "Nieśmiertelni z Meluhy"

Pierwszy tom "Trylogii Śiwy" ukaże się nakładem wydawnictwa Czwarta Stona już 7 października. Rok 1900 p.n.e. Kraina, którą w dzisiejszych Indiach nazywa się cywilizacją doliny Indusu. Ówcześni mieszkańcy zwali ją Meluhą. To idealne państwo stworzył przed wieloma stuleciami Pan Rama, jeden z największych władców w dziejach.

Dział: Patronaty
czwartek, 17 wrzesień 2015 12:52

"Restart" - niebawem premiera!

Nakładem wydawnictwa MAG już 23 września ukaże się "Restart" autorstwa Amy Tintery. O to kolejna mroczna i zarazem fascynująca wizja świata...

Dział: Książki