Rezultaty wyszukiwania dla: fantasy

sobota, 27 wrzesień 2014 03:48

Morderstwo wron

"Morderstwo wron" to drugi tom cyklu "Inni" autorstwa dobrze już znanej pisarki Anne Bishop. Choć do tej pory jej literatura obfitowała w cudowne romanse, tym razem książka jest nieco inna, a jej fabuła porusza przeróżne struny, tworząc niesamowity świat i gamę niecodziennych wydarzeń.

Meg Corbyn bezustannie dręczą koszmary - zakrwawione wrony na śniegu. Czy są to sny prorocze? Ludzie coraz częściej bywają agresywni w stosunku do zmiennokształtnych. Czym jest to spowodowane? Czy rasy stoją na granicy wojny? Mimo że Meg znalazła swoje miejsce na świecie, w dalszym ciągu ani ona, ani jej bliscy nie mogą czuć się bezpiecznie.

W drugim tomie fabuła powieści wykracza trochę poza granice Lakeside. Główna bohaterka nieco się zmienia, dostosowując do realiów, w których się znalazła, a wraz z nią przemianę przechodzą również inni. Choć jest to drugi tom, pisarka zadbała o przypomnienie czytelnikom wydarzeń z części pierwszej. Także mimo tego, że książki ukazują się w dość długich odstępach czasu, łatwo sobie wszystko przypomnieć.

Meg i Simon przyjaźnią się coraz bardziej. Łączące ich więzi są coraz silniejsze. Żadne z nich jednak nie potrafi jeszcze określić pojawiających się między nimi uczuć. Zdziwiło mnie jak powoli rozwija ten wątek. W końcu autorka jest dość znana z ognistych romansów. Odczytuję to jednak zdecydowanie jako pozytywną rzecz w fabule - myślę, że dzięki takiemu rozwiązaniu książka przemówi do znacznie szerszego grona czytelników.

Świat oraz bohaterowie, których stworzyła Anne Bishop są opisani niezwykle szczegółowo. To realistyczna, barwna i rozbudowana wizja. Dzięki lekturze możemy także w zupełnie nowy sposób spojrzeć na dobrze znane nam sprawy. Pisarka wyobraźnię ma niesamowitą i doskonale wykorzystuje pomysły, które przyjdą jej do głowy. Kreacja świata jest realistyczna, a czytelnik z przyjemnością i zapartym tchem śledzi losy bohaterów. W tej książce nie ma miejsca na nudę - ani przez chwilę.

Jak zawsze dzieło spod pióra Anne Bishop jest niezwykłe i wciągające. Jej styl jest lekki, przyjemny i pełen humoru. Od stron książki nie sposób się oderwać. Z niecierpliwością czekam na kolejną część, gdyż "Morderstwo wron" wcale nie zaspokoiło mojego apetytu - wręcz przeciwnie, powieści udało się go zaostrzyć. Jedno jest pewne - w dalszym ciągu pozostaję wierną fanką literatury, którą tworzy Anne Bishop i zamierzam sięgać po każdą, kolejną jej książkę.

Dział: Książki
poniedziałek, 01 wrzesień 2014 21:38

John Scalzi - Czerwone koszule

Już na początku września, nakładem wydawnictwa Akurat oraz pod patronatem Secretum, ukaże się powieść sci-fi Johna Scalzi - "Czerwone koszule". John Scalzi stworzył brawurową powieść przełamującą znane konwencje. „Czerwone koszule" mają wiele z klasycznej powieści science-fiction nawiązującej do słynnego serialu „Star Trek". Scalzi traktuje jednak tę dość oczywistą inspirację jedynie jako punkt wyjścia; rozwinięcie tematu zaskoczy najbardziej wybrednych czytelników. Jego powieść jest przewrotna: zabawna, ale jednocześnie gorzka, pełna absurdów.

Dział: Patronaty
czwartek, 25 wrzesień 2014 08:03

Noe #1: Za niegodziwość ludzi

Na podstawie Biblii powstało naprawdę bardzo wiele historii. Tym razem jest to komiks z rysunkami Niko Henrichon, noszący tytuł „Noe, za niegodziwość ludzi". Oczywiście nie jest to ilustrowana opowieść biblijna, raczej luźna interpretacja, a nawiązania do religii chrześcijańskiej są w nim niewielkie. To raczej fantastyczna przygoda, dziejąca się w czasach przed naszą erą.

Bóg odwrócił się od ludzi z powodu ich nikczemności, którą udowadniają na każdym kroku. Pewnego dnia Noe doświadcza ich niegodziwości na własnej skórze. Jego rodzina cudem uchodzi z życiem. On sam natomiast ma wizje, w których Bóg zsyła na ludzi masową zagładę. Wraz z żoną i dziećmi wyrusza w podróż, by zrozumieć, co one oznaczają.

Ciekawym wątkiem, który stworzyli Darren Aronofsky i Ari Handel są spadające z nieba spalone anioły, które postanowiły „zejść na dół", by pomóc ludziom. Nauczyli oni człowieka wszystkiego, co uznali za niezbędne, ale on otrzymane umiejętności zaczął wykorzystywać, by rozpoczynać wojny, siać zniszczenie, śmierć i zagładę.

Wydanie komiksu jest naprawdę solidne. Twarda oprawa, dobry papier, kolorowe ilustracje. Zarówno pod względem graficznym, jak i fabularnym został stworzony w bardzo ciekawy i staranny sposób. Co prawda opiera się na znanych źródłach, historię jednak przedstawia na swój własny, oryginalny sposób, a czytelnika kusi sięgnięcie po kolejny tom. Zwłaszcza, że w pierwszej części niewiele się dzieje i zapewne reszta opowieści rozwinie się w następnym komiksie.

Po tom warto sięgnąć przede wszystkim dla cudownej oprawy graficznej. Ilustracje są żywe i niezwykłe. W genialny sposób oddają mroczny klimat historii. Oprócz budowli i ruin, Niko Henrichon stworzył wiele ciekawych postaci, z których twarzy bez problemu można wyczytać najróżniejsze emocje. Gdy dodamy do tego oryginalne wykorzystanie pomysłu na scenariusz, powstanie nam maleńkie dzieło sztuki, które przyjemnie będzie postawić na swojej komiksowej półce.

Chyba wszyscy znamy dalszy ciąg i zakończenie tej historii – pytanie jednak, jak potoczy się ona w wersji komiksowej. Czym tym razem zaskoczą nas scenarzyści? Jakie wizje roztoczy przed czytelnikami rysownik? Grafika jest tak wymowna i efektowna, że na długi czas po obejrzeniu pozostaje jeszcze w umyśle. Mimo tematyki, za którą osobiście niespecjalnie przepadam, komiks wywarł na mnie ogromnie pozytywne wrażenie. Z przyjemnością zapoznam się z kolejnymi pracami Niko Henrichon'a i jego niesamowitą wyobraźnią. Dla każdego miłośnika historii graficznych „Noe, za niegodziwość ludzi" będzie nie lada gratką.

Dział: Komiksy
czwartek, 25 wrzesień 2014 07:59

Basement

„Basement" to jednotomowa manga z gatunku horroru, stworzona przez polskie studio Yumemori. Szczerze przyznam, że lubię sięgać po historie, przy których wiem, że poznam zakończenie. Już nieco irytowały mnie komiksy mające po osiemnaście tomów, których kolejne części wydawane są raz na pół roku. Dlatego też do czytania tego tytułu od razu byłam bardzo pozytywnie nastawiona.

Redlon, Anglia, XVIII wiek. Mary Hatlington zmarła przy porodzie, co załamało jej męża. Mężczyzna najpierw zabił trójkę swoich dzieci, a później popełnił samobójstwo. Z jakiejś przyczyny z całej rodziny ocalał jedynie noworodek. Minęło piętnaście lat od tej historii. Christine, nieszczęśliwa, osierocona nastolatka, by popisać się przed kolegami, zgodziła się spędzić godzinę w opuszczonym domu Hatlingtonów. Wpada jednak do piwnicy, z której w magiczny sposób przenosi się do zupełnie innego, fantastycznego świata, w którym poznaje niezwykłych przyjaciół.

Komiks ma swoje wesołe momenty, ale zapewniam, że nie posiada on szczęśliwego zakończenia. Za to pełne uroku sceny ze słodkimi, krwiożerczymi potworkami - jak najbardziej. Poznajemy losy biednej, osieroconej dziewczynki, która nie cofnie się przed niczym, by być akceptowana i szczęśliwa. Fabuła mangi jak na swoją długość jest niezwykle pomysłowa i intrygująca – choć muszę przyznać, że również mocno skondensowana. Akcja toczy się wartko, a tomik wertuje się z przyjemnością, ani na moment nie odkładając na bok.

Rysunki Studia Yumemori są świetne. Bardzo podobają mi się postacie i senne, angielskie miasteczko. Innym ilustracjom również nie mam nic do zarzucenia. Za to nieszczególnie podobały mi się dialogi, zwłaszcza te w wykonaniu męskiej wróżki. Wydawały mi się zbyt slangowe i rażące. Kto jednak wie – być może to ja mam swoje własne, specyficzne poczucie humoru. W każdym razie te sentencje zdecydowanie nie przypadły mi do gustu. Przyznaję jednak, że jest to właściwie jedyna rzecz, która w tytule „Basement" mi się nie spodobała. Reszta była ciekawa, zgrabna i urzekająca.

Bać się po przeczytaniu mangi z pewnością nie będziemy. Pozostanie za to na pewno uczucie smutku. Tomik jest mimo tego dobry i warty polecenia. Staranne, urzekające ilustracje, ciekawa fabuła i wartko tocząca się akcja. Taka przyjemna historia do szybkiego przeczytania. Jestem niezwykle zadowolona, że należę do grona jej szczęśliwych posiadaczy. Polecam!

Dział: Komiksy
wtorek, 23 wrzesień 2014 12:36

Czekając na odkupienie

Gdy w życiu człowieka los stawia na drodze siły nieczyste, walka z nimi jest na porządku dziennym. Czy człowiek w tej potyczce ma jakąkolwiek szansę? Jedno jest pewne, gdy w życiu chodzi o zemstę, trudno jest obejść się bez ofiar. Gdy ponadto jedna osoba ma stoczyć walkę ze Śmiercią i Królową Piekła, walka ta ma tragiczny skutek. Lecz czy uczucie inne niż nienawiść potrafi przerodzić się w coś zupełnie przeciwnego?

Cassandra ma burzliwą osobowość. Całe życie czuje, że jej wysoko postawiona społecznie rodzina wstydzi się jej istnienia. Wraz z dojrzewaniem dziewczyna przejmuje inicjatywę. Zaczyna coraz częściej uczęszczać na zakrapiane imprezy i stosować używki. Los pokazuje, że jedna z takich imprez kończy się dla niej tragicznie. Zgwałcona przez mężczyznę o zielonych oczach, długo nie potrafi się pozbierać. Z braku oparcia w ramionach rodziców, postanawia ich porzucić. Wyjeżdża do Nowego Orleanu, gdzie rozpoczyna nowe życie. Niestety przeszłość nie daje o sobie zapomnieć.

Wkrótce anioły zemsty „ukazują się" nad głową dziewczyny. Cassandra musi podjąć walkę z mężczyzną, który niegdyś wyrządził jej wielkie zło. To jednak nie koniec przygód. Dziewczyna przenosi się w czasie do V wieku, gdzie życie kobiety wcale nie jest łatwe. Mężczyźni bowiem mają je za nic. Jak poradzi sobie w takim otoczeniu dziewczyna, której jedyną bronią jest cięty język? Dlaczego Królowa Piekieł będzie czyhać na jej życie? Kto będzie pełnił w piekle rolę Śmierci i kim ona będzie dla Cass? Czy życie zgotuje dziewczynie jedynie piekło?

Po raz pierwszy miałam przyjemność przeczytać pozycję, która zabiera mnie do piekła. Przygoda ta, powiem szczerze, jest jak najbardziej udana. Zauważyłam nawet, że podziemie jest bardzo pociągające. „Czekając na odkupienie" jest utworem, gdzie dominuje przede wszystkim siła zemsty. Dostrzegamy w niej też, jak ona iskrzy się i dojrzewa, pomimo upływu lat. Niestety dla głównej bohaterki, wędrówka w czasie nie jest czymś dobrym. Czyhające na nią wciąż nowe niebezpieczeństwa dają szybko o sobie znać.

Książka jest bardzo przychylną pozycją, ukazującą wielki potencjał autorki. Katarzyna Łochowska, ma bardzo dobry styl pisania, który dobrze odbierany jest w tej lekturze. Jest to lekki i bardzo potoczny język, nadużywający niekiedy wulgaryzmów. Jednakże muszę powiedzieć, że książka jest dzięki temu, bardziej przyswajalna. Przede wszystkim właśnie dzięki ciętemu językowi bohaterów, nadużywania słów wulgarnych, lektura ta przywodzi na twarz uśmiech i chęć do dalszego zagłębiania się w nią. To, co jeszcze chcę powiedzieć, jeśli chodzi o samą autorkę, to fakt, że ma ona bardzo pozytywnie rozwiniętą wyobraźnię. Taką przygodę mogą wymyślić tylko nieliczni!

Książka ta pochłania od pierwszych stron. Osobiście bardzo cenię sobie, gdy w pozycji akcja szybko posuwa się naprzód, jak i gdy mamy do czynienia z wędrówką w czasie. To wszystko ta lektura posiada, co mnie bardzo cieszy. Czytałam ją z wielkim entuzjazmem od samego początku aż do końca. Nie czułam przy niej nudy ani tego, że mogłabym ją porzucić niedoczytaną. Gdy już zaczęłam się w nią dogłębnie wczytywać, nie potrafiłam się od niej oderwać. Jedyne czego żałuję to fakt, że nie jest ona zbyt objętościowo wielka.

Muszę też nadmienić, że pozycja ta posiada minusy ze strony wydawnictwa. Po pierwsze, chciałabym zwrócić uwagę na samą czcionkę. Niestety ja, jako osoba która ma problemy ze wzrokiem, bardzo nad nią ubolewam - zbyt mała czcionka utrudnia czytanie. Musiałam książkę trzymać bardzo blisko moich oczu, by litery się nie zlewały. Taki właśnie mankament odnalazłam w książce od początku. Niestety, musiałam o tym napisać, gdyż w tym właśnie Wydawnictwo się nie popisało.

Podsumowując, stwierdzam, że przygoda głównej bohaterki jest jak najbardziej godna polecenia. Wszystko, co zawarte w tej pozycji, daje bardzo wiele przyjemności. Istnieje w niej bowiem połączenie kilku gatunków literackich, dzięki czemu pozycję tę odczytać możemy, jak tylko chcemy. Romans, niekiedy erotyk, do tego też pewnego rodzaju akcja i strategia to tylko wyjątki, które rzucają się w oczy od początku. Niewyobrażalnie cieszę się, że tę pozycję polubiłam, ponieważ często pragnę do niej wracać. Pozostaje mi jedynie dodać, że bardzo ją polecam.

Dział: Książki
poniedziałek, 22 wrzesień 2014 10:05

Retrowizja odc. 4 - "Nosferatu" (1922)

Miło mi, że znów tu jesteście żeby przeczytać kolejny odcinek Retrowizji. Tych, którzy już mieli okazję czytać jeden z odcinków, instruować nie trzeba, ale mam nadzieję, że czytają to również nowi czytelnicy. Należy im się słowo wyjaśnienia, czym mam przyjemność zajmować się w tych tekstach. Otóż dotyczą one starych, a ostatnio właściwie bardzo starych filmów science-fiction, fantasy oraz horrorów. Czemu tak? A czemu nie! Nowości w kinie pod dostatkiem, a myślę, że czasem warto zrobić parę kroków wstecz, bo z odległości lepiej widać wszystkie nawiązania i wpływy. Z resztą stali czytelnicy dobrze wiedzą, że przykładam do tego sporą wagę.

Dział: Retrowizja
poniedziałek, 22 wrzesień 2014 08:13

Retrowizja odc. 3 - "Gabinet doktora Caligari" (1920)

Witam Was w kolejnym odcinku „Retrowizji", w której zajmujemy się już nieco zakurzonymi filmami fantasy, science-fiction oraz horrorami. Dzisiaj zajmiemy się szerzej tym ostatnim gatunkiem. Cofniemy się do początków kina grozy aż do roku 1920, w którym twórcy nie wiedzieli jeszcze jak połączyć głos aktora z obrazem, ale już umieli sprawić, by widzom przechodziły ciarki po plecach. I nawet nie potrzeba było do tego potworów, zjaw czy dużej ilości krwi i okrucieństwa. Wystarczył odpowiedni człowiek na odpowiednim miejscu.

Dział: Retrowizja
poniedziałek, 22 wrzesień 2014 08:10

Retrowizja odc. 2 - "Metropolis" (1927)

Witam Was z drugim odcinku cyklu „Retrowizja". Ci, którzy czytali mój poprzedni tekst już wiedzą o co chodzi, a tym, którzy trafili na ten tu po raz pierwszy wyjaśniam – mam zamiar pisać dla Was kilka słów od siebie na temat starych, a czasami bardzo starych filmów S-F, fantasy. Co jakiś czas zdarzy się też horror. Redaktorzy „Secretum" dwoją się i troją, by przekazywać Wam jak najświeższe informacje ze świata filmu, a ja odnoszę się do może już nieco zakurzonego archiwum. Tak jak napisałem dzieła, które mam zamiar tutaj opisywać są stare lub bardzo stare. „Podróż na księżyc" z odcinka pierwszego i dzisiejsze „Metropolis" kwalifikują się do tej drugiej kategorii.

Dział: Retrowizja
poniedziałek, 22 wrzesień 2014 08:00

Retrowizja odc. 1 - "Podróż na księżyc" (1902)

Chciałbym powitać Was w nowym cyklu, jaki będę miał przyjemność prowadzić na serwisie Secretum.pl, czyli Retrowizja. Będzie to cotygodniowy cykl tekstów, w których opisywał będę stare, a często nawet bardzo stare, filmy z gatunku science-fiction oraz fantasy. Prawdopodobnie zdarzy się też odrobina horroru. Zauważyłem, że pojawia się tutaj masa świetnych tekstów na temat filmów „współczesnych" oraz nowości filmowych ale do staroci bardzo rzadko ktoś zagląda. Postaram się zająć tę niszę i wypełnić ją tekstami, które mam nadzieję, że przypadną Wam do gustu. Co rozumiem pod pojęciem „staroć"? Oczywiście nie ma dla mnie zabarwienia pejoratywnego, a jest jedynie skrótem myślowym. Przyjmijmy jednak „operacyjnie", że za staroć, czyli film retro, będę uważał taki, który mieści się w jednym z powyższych gatunków oraz który ukazał się od początku XX wieku do końca lat 80-tych. Przy czym w miarę możliwości będę się starał nie zapuszczać w tę ostatnią dekadę, bo sądzę, że spora część czytelników „Secretum.pl" jest całkiem dobrze obeznana z filmami tamtego okresu.

Dział: Retrowizja
niedziela, 21 wrzesień 2014 16:56

Obsydian

„- Co... się stało?
Och, no wiesz, strzeliłem czystą energią, a ty zwiędłaś jak delikatny kwiat u mych stóp. A potem niosłem cię z powrotem jak prawdziwy dżentelmen i siedziałem tu Bóg wie jak długo i po prostu na ciebie patrzyłem. Taa, mowy nie ma. Odsunąłem rękę.
-Zemdlałaś."*

Kiedy zapadła decyzja o waszej przeprowadzce na pewno nie podejrzewałaś, że w nowym miejscu poznasz najlepszą przyjaciółkę oraz faceta, którego będziesz nie cierpieć, a zarazem czuć dziwne przyciąganie. O ile to jeszcze jest w gruncie rzeczy normalne, o tyle nigdy nie przewidziałabyś, że nowi sąsiedzi nie są ludźmi, a przebywanie z nimi może być niebezpieczne dla obu stron. Cóż, nikt nie mówił, że życie będzie proste...

Siedemnastoletnia Katy Swartz wraz ze swoją mamą przeprowadziła się właśnie do Zachodniej Wirgini. Dziewczyna ma rozpocząć tu ostatni rok szkoły, a bycie nową na tym etapie nie jest fajne, szczególnie kiedy nikogo się nie zna. Na szczęście ma swoją pasję – czytanie książek oraz prowadzenie bloga o nich. I pewnie ten czas w końcu by jakoś minął, zawarłaby jakieś znajomości i żyła sobie spokojnie gdyby nie sąsiedzi. Dee jest sympatyczna i bardzo łatwo ją polubić, ale już jej brat bliźniak – Daemon – okazuje się być w większości czasu zwykłym dupkiem. Zazwyczaj, ale nie zawsze, co jest trudne do zrozumienia, tak samo jak niechęć do Katy...

Były wampiry, wilki, elfy, wróżki, zmiennokształtni, ale o kosmitach do tej pory chyba jeszcze nie było, przynajmniej nie w taki wydaniu. Jennifer L. Armentrout postanowiła z tego skorzystać i tak powstała seria Lux. Początkowo do „Obsydiana" podchodziłam bardzo nieufnie, ale w momencie przeczytania fragmentu coś się zmieniło, stwierdziłam, że warto jednak dać autorce szansę. I jak się okazało to był jeden z lepszych czytelniczych wyborów tego roku.

Jennifer L. Armentrout co prawda nie odchodzi od schematów, a jej powieść rzeczywiście trąci trochę „Zmierzchem", ale nie zmienia to faktu, że bardzo dawno nie czytałam tak dobrego paranormal romance. Naprawdę! Nie ma tu motywu miłości aż po grób po zaledwie paru spotkaniach, owszem jest napięcie między bohaterami, ale oprócz miłosnego przeważa to z brakiem sympatii ponieważ cały czas sobie docinają, wyzywają się, wzajemnie denerwują, nie potrafią przebywać obok siebie przez pięć minut i nie doprowadzić do szewskiej pasji. Co za emocje! Dzieje się dużo, szybko i czasami zaskakująco, bo nigdy nie wiadomo, w którym momencie postacie zaczną się denerwować, a kiedy będzie trwał między nimi rozejm.

Autorka miała świetny pomysł na fabułę i go wykorzystała, stworzyła wątek miłosny, który nie nuży i nie irytuje swoją beznadziejnością, a do tego wykazała się też pomysłowością z tematem paranormalnym. Stworzona przez nią rasa jest bardzo dobrze wykreowana, a co najważniejsze Armentrout pozwala ją poznać praktycznie w całości, dzięki czemu mogłam zaspokoić swoją ciekawość. Ponadto posługuje się typowo młodzieżowym językiem i nie boi się używać przezwisk, co w brew pozorom, szalenie mnie bawiło. Ogólnie w całości utworu nie brakuje scen napisanych z humorem oraz ironią, ale taką rozbrajającą.

Bohaterowie. O nich mogłabym pisać i pisać ponieważ zarówno Katyy, jak i Daemon zdobyli moje serce szturmem i zajęli w nim już swój kącik. Nie można ich nie pokochać, są po prostu wspaniali. Katy to dziewczyna zarazem silna, ale i podatna na zranienia, skromna wygadana, odważna, ale również zagubiona. Podoba mi się w niej miłość do książek oraz to, że ma poukładane w głowie. Zaimponowała mi swoją nie idealnością, podejściem do życia, ciętym językiem oraz tym, że nie waha się działać by ratować przyjaciółkę. No i Daemon – pomimo swojej złośliwości, arogancji, wredności oraz chamskości nie sposób go nie polubić i wyczuć w nim tego czegoś, co sprawia, że jednak jest kochany. Ta dwójka to ogień i woda, a sceny z nimi są niesamowite.

Czytałam o tej publikacji dużo pozytywnych opinii, ale nie sądziłam, że aż tak mną zawładnie. Wystarczył mi zaledwie jeden dzień na to, by pochłonąć te około czterysta pięćdziesiąt stron i muszę przyznać, że był to czas pełen wrażeń. Armentrout stworzyła historię od której nie idzie się oderwać, bo pomimo małych mankamentów – absolutnie nie odbierających przyjemności z czytania - całość jest dopracowana i przemyślana. Od samego początku wczułam się w fabułę i wraz z bohaterami przeżywałam wszystko co się działo, a trochę tego było. Fakt, nie jest to nic ambitnego, ale w swoim gatunku to coś bardzo, bardzo dobrego – właśnie takie, moim zdaniem, powinny być romanse paranormalne. Jestem absolutnie zachwycona tą publikacją i już tupie niecierpliwie na myśl o kontynuacji.

„Obsydian" jest początkiem dobrze zapowiadającej się serii i jeśli Jennifer L. Armentrout w pozostałych tomach utrzyma poziom pierwszego, to z czystym sumieniem uznam ją za jedną z lepszych młodzieżówek po które naprawdę warto sięgnąć. Ten tytuł szczerze polecam miłośnikom paranormal romance - wartka akcja, wyraziści bohaterowie, ciekawa fabuła, mnóstwo emocji, no i, co jest bardzo ważne, brak w niej sztuczności.

„Zawsze uważałem, że najpiękniejsi ludzie, naprawdę piękni w środku i na zewnątrz, to tacy, którzy nie są świadomi swojego wpływu.[..] Ci, którzy rozprzestrzeniają swoje piękno, chwalą się, marnują to, co mają. Ich piękno jest ulotne. to tylko skorupa, ukrywająca ciemność i pustkę."*

*cytaty pochodzą z książki

Dział: Książki