– … i zamknęli ją w wariatkowie. Mówię ci, to mieszkanie jest nawiedzone.
– Bujasz.
– No jak nie, jak tak. Tych pentagramów do tej pory nie udało się im zmyć.
– Byłeś tam? W środku?
Dwunastoletni chłopiec o czarnych włosach i nieprzeniknionym, zagadkowym spojrzeniu uśmiechnął się wymownie.
– A co z innymi? – Dopytywał Adaś – tymi którzy mieszkają obok? Nie boją się?
– Zniknęli. Wyparowali, tak jakby nigdy ich nie było.
– Nie wierzę ci.
– No przecież żartuję. Ci na dolnych piętrach nadal tam mieszkają, a ci na ostatnim to się wyprowadzili. Ponoć w nocy słychać tam jakieś głosy, a duch tego księdza nadal odprawia tam egzorcyzmy.
– Przestań. Jeśli chciałeś mnie nastraszyć to ci się udało.
– No co ty, cykasz?
– Ja nie cykam, ja po prostu…
– No co?
– Nic. – Zawstydził się Adaś. – Wejdźmy tam.
Blok wyglądał jak wszystkie inne w okolicy. Nie wyróżniało go nic szczególnego, oprócz tego, że całe czwarte piętro było niezamieszkałe. Chłopcy wyszli na samą górę i na szczęście, na klatce schodowej nie spotkali nikogo, kto mógłby zastanowić się dlaczego dzieciaki nie siedzą w szkole.
Stanęli przed drzwiami, oklejonymi jeszcze resztkami taśmy policyjnej. Chłopiec, który przyprowadził tutaj Adasia wyciągnął z kieszeni klucze i otworzył zamek.
W środku było ponuro. Pozasuwane, grube zasłony ledwie przepuszczały resztki światła. Mimo to pentagramy na ścianach, suficie i podłodze były doskonale widoczne. Jakby świeciły tajemniczym blaskiem.
– Nie chcę, chodźmy stąd – zawahał się Adaś.
Ale było już za późno. Dwunastolatek pchnął Adama do środka i zatrzasnął drzwi.
Potem podszedł do jednego z pentagramów i dotknął wewnętrznego pięciokąta. Symbol natychmiast zapłonął żywym ogniem, a gdzieś z głębi zmaterializowała się kobieca twarz.
– Cześć mamo, przyniosłem ci coś do jedzenia.