kwiecień 10, 2025

Rezultaty wyszukiwania dla: własne

środa, 25 sierpień 2021 12:42

Konkurs: Dwa Mutanty

Godzina próby minęła, nadszedł czas wytchnienia. Czas leczenia ran i błogosławionej, spokojnej codzienności.
 
Jednak sielankowy piknik nad jeziorem nie potrwa długo. Kret powinien był pamiętać, że żaden dobry uczynek nie pozostanie bez kary. I właśnie nadszedł czas kary, zemsty i ostatnich szans.
Towarzysze, którzy wynieśli cało głowy z niejednej awantury, będą musieli stawić czoła atakowi, którego siła nie daje zbyt wielkich szans na przetrwanie. A gdyby jednak im się udało, Zona przygotowała jeszcze jedną niespodziankę.
Dział: Zakończone
poniedziałek, 23 sierpień 2021 18:51

Pamiętaj o mnie

„Największym błędem, jaki można popełnić w Littleport, jest założenie, że można być niewidzialnym. Że nikt cię nie widzi”.

Bardzo dobra propozycja czytelnicza, warto zwrócić na nią uwagę. Wciąga błyskawicznie, dostarcza wielu emocji, podsuwa fantastyczny materiał do snucia domysłów i interpretacji zachowań bohaterów. Naprzemiennie wkraczamy w dwie osie czasowe. Jedna obejmuje teraźniejszość, wiele się w niej dzieje, druga wraca do przeszłości obarczonej potężnym ładunkiem tajemnic. Różnica czasu to zaledwie rok, jednak od jednego lata do drugiego rzeczywistość ulega na tyle diametralnej zmianie, że wydaje się, jakby minęły lata. Avery Greer nie może pogodzić się z samobójstwem przyjaciółki i prowadzi prywatne śledztwo. Wiele aspektów oficjalnej wersji zdarzeń za nic jej nie pasuje, intuicyjnie wyczuwa, że nie wszystkie sekrety odkryto. Kładzie wszystko na jedną szalę i za wszelką cenę pragnie dotrzeć do prawdy.

Megan fenomenalnie rozgrzewa wyobraźnię czytelnika, natychmiast wrzuca go w wir osobliwych zdarzeń, oprawia w podejrzliwość, niepewność i niejednoznaczność. Podsuwa kilka tropów, wydają się prawdopodobne, lecz wiadomo, że nie mogą zaistnieć równocześnie. Wielokrotnie łapiemy się na tym, że musimy zmieniać zdanie o postaciach, obwiniamy je o coś, a za chwilę zwalniamy z przypisywanej winy. Nawet główna bohaterka nie wzbudza zaufania, często właśnie ją typujemy jako czarny charakter. Im więcej dowiadujemy się o okolicznościach beztroskiej imprezy kończącej wakacyjny sezon, tym bardziej czujemy się skołowani i zdezorientowani. Dopiero pod koniec powieści wyczuwamy, w którym kierunku pójdzie, aby otrzymać potwierdzenie faktów. Właśnie liczne niedomówienia i niewiadome, sprytnie podsuwane przez autorkę, czasem mocno zaciemniane, kiedy indziej ukazywane w migotliwym blasku, przyciągają najbardziej.

Zgrabnie wpasowany styl i rytm narracji do klimatu małego miasteczka, liczącego zaledwie trzy tysiące mieszkańców, ale w sezonie letnim obleganego przez turystów. Littleport w stanie Maine, niepozorna mieścina, przyciąga bezpretensjonalnością dostępną tylko dla wybranych. Wydaje się, że to skrawek ziemi wydarty z dziczy, otoczony górami i oceanem. Społeczność doskonale się zna, a zwłaszcza własne sekrety, wie o sobie wszystko, żyje rozsiewaniem plotek, nawet jeśli cechuje je absurdalność. Ile masek trzeba przybrać, aby funkcjonować w takim środowisku, mieć szansę zachowania wolnej przestrzeni tylko dla siebie? Czy oszukując innych, tak naprawdę nie omamia się samego siebie? Dlaczego tak łatwo wówczas umyka coś ważnego, co powinno być zauważone dużo wcześniej? Jak można trwać z ogromnym ciężarem duszy, funkcjonować w pozornym szczęściu i spokoju, nie poddać się nasilającym się wyrzutom sumienia i poczuciu winy?

Dział: Książki
sobota, 21 sierpień 2021 07:12

Łzy diabła

 

„Obcy sami nie wynaleźli Strumienia Gwiazd, a ponoć odkryli go tylko, jakby od zawsze czekał na nich niezbadanym wyrokiem Jedynego, splatającym ze sobą dwa równoległe światy.”

Obszerna powieść zapewnia dłuższe przebywanie w wyimaginowanym świecie, przeżywanie przygód bohaterów, przyglądanie się postawom, śledzenie zmiennych kolei losów. Wychodzę poza Ziemię, udaję się na inną planetę, a jednak zabieram na nią efekty ziemskiej skłonności do konfliktów. Ziemianie pragną uwolnić się od ciemnej strony ludzkiego gatunku, pchającej w stronę walki o władzę i bogactwo, importują czars służący do produkcji narkotyku łzy diabła. Tłumi on w ludziach dążność do zbrojnych konfrontacji, przytępia niepożądane upodobania, intensyfikuje oczekiwane zachowania. Wszelka nadwyżka wyposażenia wojennego eksportowana jest na Dżahan, gdzie znajduje szerokie zastosowanie, jej mieszkańcy toczą między sobą spór o przywileje, wpływy i fortuny. Jak bardzo przypomina to współczesną nam sytuację na Bliskim Wschodzie, w który pompowana jest broń w zamian za dostęp do ropy. Przy podżeganiu do destabilizacji łatwiej pozbywać się starego uzbrojenia. Idea cennego narkotyku dla mas, wyłączności miejsca upraw, nie jest nowa w literaturze, może dlatego, że niedawno odświeżałam znajomość z powieściową i komiksową „Diuną”, natychmiast podążyłam ze skojarzeniem jej tropem.

Na czele rodziny królewskiej Farji stoi Sakawat Szamar Trzydziesty Szósty. Jego następca to syn królewicz Izzat Szamar, Honor Smoka, którego wraz z kuzynami Amniatem i Malikiem wysłano ze specjalną misją wojenną, a przy okazji zdobyciem obycia żołnierskiego służącemu pozytywnemu wizerunkowi przyszłego władcy. Jako północnego sąsiada dynastia Smoków ma wojownicze i dzikie plemiona Wysokich. Zamieszkują górskie tereny Loe Sar i z determinacją bronią swoich terenów. Właśnie na wojnę z Wysokimi udaje się Izzat, ma odwrócić uwagę od potajemnych działań prowadzących ku wyznaczeniu nowego szlaku handlowego czarsu, doprowadzenia do zmiany układu sił, odwrócenia ról płacących i zbierających haracz. Swoista mistyfikacja, na tyle realna, aby wróg w nią uwierzył, i na tyle ostrożna, aby następcy tronu nie przytrafiło się nic złego. A Izzat to ambitny młody człowiek, który pragnie czegoś więcej. Trzeba jeszcze wspomnieć o Znajdzie, chłopcu uratowanym z rzeki Maklawi, mocno okaleczonym, lecz nie pamiętającym nic z własnej przeszłości i tożsamości, teraz przygarniętym jako pastuch na nowo układa sobie życie. Szybko okazuje się, że Izzat i Znajda to reprezentanci skrajnie definiowanych sił, lecz w miarę rozwoju akcji ich kontrastowość wymyka się jednoznaczności.

Nie przepadam za arabskimi klimatami, jednak w takim wydaniu dobrze się w nich odnajduję. Autorka potrafi przykuć uwagę czytelnika, uwzględnić w scenariuszu zdarzeń bogatą paletę bohaterów, nadać im charakterystyczne cechy, przeprowadzić zwroty akcji, choć przewidywalne. Nie przekonują zachowania i dialogi kluczowych postaci, wkradają się w nie drobne nielogiczności sytuacyjne, zbytnia unifikacja języka, niedojrzałość w wypowiedziach. Styl wypowiedzi bohaterów ma uzasadnienie, nakreśla stan wyjściowy psychiki i infantylnych wyobrażeń młodych, jednakże po dobrze wykształconych młodzieńcach oczekuje się czegoś więcej.

Ciekawym i znaczącym zabiegiem jest nazwanie Ziemian Obcymi, podkreśla charakterystyczne w kulturze arabskiej stawianie muru przed nie swoimi, podziwianie ich osiągnięć technologicznych, korzystanie z militarnych rozwiązań, ale jedynie w kategoriach interesów i zysków. Wyczuwa się wpływ zawodowych doświadczeń Magdaleny Kozak na powieść, dzięki nim fabuła zyskuje ciekawe barwy, przyzywa skojarzenia, łączy realność z fantastyką, podsuwa materiał do refleksji.

Dział: Książki
czwartek, 19 sierpień 2021 13:24

Zapowiedź: Skaza na niebie

Ludzkość prowadzi wojny odkąd pierwsi ludzie weszli do jaskiń. I będzie prowadzić je tak długo, jak długo żyć będzie przynajmniej jeden człowiek. A gdy już wymrzemy - nasze miejsce zajmą inne gatunki, przybyłe z niezmierzonych głębi kosmosu. Bo i tam, na krańcach nieznanego jeszcze wszechświata, żyją istoty, które od początku dziejów aż po ich kres, toczyć będą własne bitwy.

Dział: Książki
środa, 18 sierpień 2021 19:07

Zaplanuj sobie śmierć

Z komedią kryminalną bywa różnie, raz trafi w stu procentach w nasz gust, a w innym przypadku sprawi jedynie, że będziemy zniesmaczeni. Zagadki kryminalne nie są zwykle jakoś szczególnie skomplikowane – w tym gatunku chodzi przede wszystkim o humor, a jak wiadomo, każdego z nas śmieszy zupełnie coś innego.

Czy piątek trzynastego to dobra data na morderstwo?
Gdy główny planista kończy martwy, cała produkcja stoi pod znakiem zapytania, a firma nieuchronnie pogrąża się w chaosie. Zarząd blednie na myśl o przestoju, policję bardziej interesuje, kto zabił Mirka Biernackiego. Wszyscy są podejrzani, zwłaszcza Stella, bo do inspektora Chętka szybko docierają wieści o jej zatargach z ofiarą.
Pracownicy podejmują własne śledztwo, wymagają tego sprawiedliwość, wiszące nad głowami terminy dostaw i spragniony najświeższych plotek kierownik jakości.

~Opis pochodzi od wydawcy

„Zaplanuj sobie śmierć” to przede wszystkim dobrze napisana książka. Patrząc jedynie na styl autorki, uważam, że to naprawdę dobra robota. Fakt faktem – Milena Wójtowicz ma już na swoim koncie kilka książek, więc doświadczenie w pisaniu ma, jednak jeśli się nie mylę, to jest to jej pierwsza komedia kryminalna. I jeśli oceniać tę książkę jako debiut gatunkowy, to jest ona świetna, ale jeżeli brać pod uwagę to, jak wiele takich pozycji jest już za mną, to mogę powiedzieć jedynie, że jest to pozycja więcej niż dobra.

Lubię, gdy autorzy tego typu książek nie hamują się z żartami. Tutaj miałam wrażenie, że pani Milena odrobinę się powstrzymuje, żeby coś nie poszło w złą stronę, a jednak z kilku momentów można było wycisnąć więcej. Nie zmienia to jednak faktu, że udało mi się zaśmiać w głos w niektórych momentach, jednakże nie popłakałam się ze śmiechu, jak to już nieraz bywało. Autorka ostrożnie podchodziła do czarnego dowcipu, co wydaje się zrozumiałe, jak na pierwszy raz. Zresztą... Każdy ma inne poczucie humoru, więc komuś mogłoby się podobać to wszystko jeszcze bardziej niż mnie.

Jeśli miałabym się do czegoś przyczepić, to są to bohaterowie. Moim zdaniem odrobinę ich za dużo i są mało wyraziści. Na dobrą sprawę zapamiętałam może dwie, trzy postacie (i tylko jedna z nich jest pierwszoplanowa!), a było ich znacznie więcej. Być może coś przeoczyłam, ale wydaje mi się, że bohaterom brakowało charakteru i cech szczególnych, które pomogłyby mi ich rozróżnić.

Sama fabuła jak najbardziej mi się podobała. Farsa, jaka rozegrała się w tej firmie, po dokonaniu odkrycia zwłok była nakreślona po mistrzowsku. Tylko czym tak dokładnie zajmowała się ta spółka? Dotąd nie mam zielonego pojęcia. No ale to nie jest ważne dla wydarzeń, więc przymykam na to oko.

Poza małymi mankamentami książka naprawdę przypadła mi do gustu. Świetnie sprawdzi się jako lekka, wakacyjna lektura na raz. Szczególnie poleciłabym ją kobietom, ponieważ wątek „okołomiłosny” gra odrobinę na emocjach, ale nie ma żadnych przeciwwskazań, żeby po „Zaplanuj sobie śmierć” sięgnęli również panowie. Jeśli szukacie czegoś lekkiego, ta książka sprawdzi się idealnie.

Dział: Książki
środa, 11 sierpień 2021 14:25

Hellblazer

„Hellblazer” to opowieść o Johnie Constantine. Kim jest John Constantine? To człowiek, który ma pecha, choć przy okazji ma dar. To właśnie on jest jego pechem. Wszak widzi on istoty z innego wymiaru: duchy, potwory, demony. Nie dziwota, że robi za maga, egzorcystę, choć z siłami Nieba nie ma zbyt wiele wspólnego. Ot, czasami się nimi wysłuży. John to też człowiek czynu, głębokiej myśli i złośliwego humoru. Mogę też powiedzieć, że ma w sobie urok, więc nie dziwota, że kobiety (no, może nie wszystkie) za nim przepadają. Idealne zestawienie cech dla detektywa.
 
Właściwie Johna poznajemy w „Sadze o potworze z bagien” Alana Moore’a, stąd dwa zeszyty tychże przygód w tym zestawieniu (kolejno „Swamp thing” nr 76 scenariusza Ricka Veitcha i 77 Jamie Delano). Jednak jest na tyle charakterystyczną postacią, że doczekał się pokaźnej serii.
 
Jest jedna rzecz, na którą muszą cierpieć zbiory takie jak ten. Jest nią problem związany z ciągłością świata przedstawionego. Można to zauważyć właśnie w crossoverze z Potworem z Bagien, gdzie Rick Veitch dopiero po skończeniu zeszytu zauważył, że Constantine ma już własną serię (!). Na szczęście udało się na tyle zgrać mu z Jamie Delano, że nie ma w tej historii zgrzytów. Jednak czasami może dojść do nieporozumień, jak choćby jak z paczki papierosów wyrósł potwór. Na szczęście w komiksie poza tłumaczącym takie rzeczy wstępem, spotkamy się także z przypisami, gdzie czytelnik powinien szukać ewentualnego rozwinięcia tematu.
 
Oczywiście poza dwoma zeszytami z Potworem z Bagien, w tym tomie znajdziemy przede wszystkim osobne historie blond detektywa. Będą to zeszyty 1-9, czyli seria „Grzechy pierworodne” oraz 10-13, czyli „Zło, które znamy”. To początki działalności Johna. Poznajemy więc nie tylko pierwsze przyzwanie demona, ale także pierwsze błędy. A błędów Constantine w swoim życiu ma wiele. Niestety większość kończy się dla jego przyjaciół tragicznie. Może dlatego John jest ryzykantem i nie stroni od butelki. Ogólnie dla postronnego obserwatora mógłby się wydawać pijaczyną w delirium: gada do siebie, biegnie w owczym pędzie, niby coś goniąc, robi głupie rzeczy. Wszystko dlatego, że on widzi zjawy, demony i duchy, a inni nie.
 
Podróż Johna w tym tomie była wypełniona mentalną udręką i poczuciem winy. Jego bagaż to ogromny ból i za każdym razem, gdy pozwala nam zajrzeć do jego uszkodzonej psychiki, nie jesteśmy przygotowani na ilość cierpienia, którą nosił przez cały ten czas. Nie jest nam jednak do końca żal, ponieważ większość strat została spowodowana przez niego na własne życzenie. Jest zbyt arogancki, pewny siebie, impulsywny - takiego Constantine nie kochamy, takim gardzimy, bo zagrażał ludziom, których spotkał na swojej drodze.
 
Zamieszczone tu zeszyty pokazują coś jeszcze: świat lat 70-80-tych widziany oczyma rysownika i scenarzysty. To czasy wyborów w Wielkiej Brytanii, w których przewidywano, że Margaret Thatcher i Partia Konserwatywna przegra wybory. Dla ówczesnych było szokiem, że tak się nie stało. W komiksie sporo miejsca dla polityki i dyskusji o niej. Mamy też pierwsze zachwyty nad dopiero co raczkującą siecią komputerową i Internetem. Już wtedy Delano zauważył, że można w się w niej zatracić, zgubić tożsamość, wreszcie uprzeć podłączonym do komputera. Do tego to świat Zimnej Wojny, strachu przed energią atomową, co tak dobrze widać w śnie Constantine. Ogólnie Delano uwielbia metafizyczne i senne powiązania. Są one naprawdę świetnie uchwycone pod względem graficznym.
 
Zwykle komiksy czyta się szybciej niż powieść. W przypadku „Hellblazera” to nie jest właściwie możliwe. To naprawdę złożony świat, pełen cierpienia, filozofii, widowiskowości ocierającej się o epickość, symboliki, subtelności i satyry. Świat, który doceni chyba każdy.

 

Dział: Komiksy
środa, 11 sierpień 2021 11:16

Matnia

Zuza nigdy nie miała łatwego życia, jako wychowanka domu dziecka mogła liczyć tylko na siebie i swoją przyjaciółkę Agatę, również wychowankę ośrodka. Teraz jest w bliźniaczej ciąży z mężczyzną, który oszukał ją na dwa miliony złotych i znikł. Zuza nie widzi żadnego wyjścia z tej ciężkiej sytuacji, ale nieoczekiwanie pojawia się tak długo oczekiwany rycerz na białym koniu. Marek zakochuje się w kobiecie, obiecuje kochać nienarodzone jeszcze dziewczynki jak własne córki i proponuje Zuzie przeprowadzkę do domu po rodzicach, znajdującego się w wiosce zwanej Toporzycami. Zakochana kobieta szybko się zgadza; cieszy się, że może wreszcie z nadzieją patrzeć w przyszłość. Być może wykorzystała już swój limit nieszczęść.
 
I choć wioska jest bardzo malownicza, to jej mieszkańcy wzbudzają pewne zastrzeżenia przyszłej matki. Nie wie, jakie intencje kryją się za pośpiesznie rzucanymi spojrzeniami. I dlaczego w Toporzycach nie ma żadnych dzieci prócz opóźnionego w rozwoju Janka i jego siostry Basi. Do tego dochodzi sprawa zaginięć trzech Ukrainek, które podobno również mieszkały w owej wiosce.
 
A może to tylko teorie spiskowe, stworzone w zalewanej ciążowymi hormonami głowie?
 
Wciąż pamiętam emocje, jakie towarzyszyły mi podczas pierwszej lektury książki Przemysława Piotrowskiego, pt. „Piętno". Wiedziona dobrymi przeczuciami i nadzieją na kolejną, mocną pozycję, sięgnęłam więc po „Matnię". Szczególnie że ma ona wysokie noty na portalach literackich, opis zaś brzmiał bardzo mrocznie, a tym samym zachęcająco. Niestety, w przypadku najnowszej książki autora towarzyszyła mi przez większość czasu, no cóż, nuda.
 
Toporzyce - mała wioska gdzieś na końcu świata, w której przyjezdnego witają piękne krajobrazy, ale również obraz rozwalających się chałup i ludzi niekoniecznie przyjaźnie nastawionych do przyjezdnych. To zupełnie inny obraz polskiej wsi niż przedstawiany jest w serialach. Takie pierwsze skojarzenie towarzyszyło naszej głównej bohaterce. Nie przeprowadziła się tam jednak dla miłego sąsiedztwa, tylko dla siebie i swoich dziewczynek. I oczywiście dla Marka, którego obdarzyła szczerym uczuciem. Jej wybranek jest oczywiście idealny w każdym centymetrze - przystojny, zadbany, opiekuńczy. I wyratował ją z trudnej sytuacji, co też ma ogromne znaczenie. Chociaż praktycznie się nie znają, Zuza bez oporów porzuciła dotychczasowe życie dla niego. A jednak nie jest tak kolorowo, jak wymarzyła sobie kobieta.
 
Nie da się przeoczyć tego, jak idealny jest Marek - Zuzanna praktycznie od początku zalewa nas swoimi „ochami” i „achami”, które ja odbierałam jako odrobinę na wyrost przez wzgląd na to, że znali się za krótko, by mogła być go stuprocentowo pewna. No ale cóż, w życiu bywa przecież różnie. Nie ukrywam, że nieco mnie to jednak bawiło. Bohaterka zarysowała nam obraz Toporzyc jako prawdziwej wsi, zamieszkanej przez prawdziwych wieśniaków - patologia, przekleństwa, brak stałej pracy. Ekstremalny obraz, rzekłabym. Ciekawe, czy gdzieś jeszcze rzeczywiście tak jest.
 
Od początku ma nam towarzyszyć mroczna atmosfera tego miejsca, a jednak wieje nudą. Przez ponad trzysta stron nie dzieje się nic godnego uwagi. Owszem, Zuzannie naprzykrza się upośledzony Janek, który ewidentnie stara się jej coś przekazać, a mieszkańcy są dość specyficzni, ale to tyle. Oczywiście kobieta dowiaduje się od pewnego policjanta o trwających poszukiwaniach trzech zaginionych Ukrainek i wraz z Agatą rozpoczynają swoje prywatne śledztwo, ale... cóż. Więcej czasu kobieta spędza na kanapie, mnożąc teorie spiskowe w głowie niż na rzeczywistym działaniu.
 
Nie wymagałam od niej oczywiście wszelakich czynów wymagających nadmiernego ruchu i stresu (w końcu jest w bliźniaczej ciąży!), ale rozmyślanie nad wszystkim też raczej nie przynosiło pożytku. Ani jej, ani mnie. Faktem jest, że z chęcią obstawiłabym, co też dzieje się w Toporzycach, ale miałam do tego zbyt mało informacji. Tak jak wspomniałam, przez większą część lektury towarzyszymy Zuzannie w oglądaniu Netfliksa albo czytaniu książki. Dopiero na ostatnich stronach wreszcie coś się ruszyło, wszystkie sekrety wioski wyszły na jaw, ale to zdecydowanie za mało, by „Matnia” zasłużyła na wyższą notę niż słaba trójka.
 
Jestem rozczarowana. Co prawda to nie pierwszy raz, gdy jakaś książka zbiera wysokie oceny, a później okazuje się klopsem, aczkolwiek poznałam już trochę wyobraźnię tego autora i spodziewałam się czegoś więcej. A tak dostałam nudną główną bohaterkę, która wydaje się taka trzpiotowata. Więcej stękania i narzekań niż czegokolwiek innego. Nawet mocne zakończenie nie sprawiło, że poczułam coś głębszego do tej pozycji. Myślę, że jest to najsłabsza pozycja w dorobku Przemysława Piotrowskiego.
Dział: Książki

"Pakt Królowej" to kolejna część bestsellerowej sagi fantasy docenionej przez „New York Timesa” i czytelników na całym świecie – nowa odsłona mrocznego, zmysłowego i okrutnego świata Czarnych Kamieni. 

Potęga ma swoją cenę – miłość również.

Dział: Książki
piątek, 06 sierpień 2021 15:18

Rick i Morty Przedstawiają. Tom 1

 

Poznaj sekretne historie i ukrytą przeszłość ulubionych postaci!

 

Na podstawie komiksów często powstają adaptacje filmowe. Tym razem jednak było na odwrót. „Rick i Morty przedstawiają” to komiks, który powstał na podstawie popularnego serialu animowanego studia Adult Swim. Co znalazło się w publikacji?

Zarys fabuły 

Komiks opowiada o przygodach ekscentrycznego, uzależnionego od alkoholu naukowca Ricka Sancheza, któremu w przeróżnych, zwariowanych przygodach (niejednokrotnie wbrew własnej woli) towarzyszy jego wnuk Morty. Bohaterowie podróżują po odległych galaktykach oraz alternatywnych rzeczywistościach. Zdarza im się również przyłączać do akcji superbohaterów. 

Strona graficzna

Komiks pod względem graficznym jest wierny swojej animowanej wersji. Wydany został w miękkiej oprawie, ale na dobrej jakości papierze i w pełnym kolorze. Zeszyt ma rozmiar większy od A5, ale mniejszy od A4, idealny, by wygodnie go czytać. 

Moja opinia i przemyślenia

Pierwsza część serii komiksowej „Rick i Morty przedstawiają” to cztery zeszyty zebrane w jeden tom. To ostatnio częsta praktyka wydawnicza i nie da się ukryć, że również wśród czytelników zyskuje spore uznanie. Znacznie wygodniej jest postawić na półce takie wydanie zbiorcze niż pojedyncze, cieniutkie zeszyty. 

Fabuła komiksu jest czysto komediowa, chociaż najczęściej pojawia się w niej czarny humor. Gdybym miała do czegoś porównać zamysł całej historii, myślę, że najbliżej by mu było do owianych złą sławą, rewelacyjnie napisanych „Kronik Jakuba Wędrowycza”. W komiksie wiele się dzieje i można doskonale się przy nim bawić.

Podobnie jak „South Park”, „Rick i Morty” to jednak nie tylko czysty humor. Twórcy starają się w prześmiewczy sposób pokazać również wiele nieco poważniejszych problemów. Bez trudu można je wyłapać pośród fantastyki i czystej abstrakcji. 

Podsumowanie

„Rick i Morty przedstawiają” to ciekawy, zabawny i świetnie narysowany komiks, który spełni oczekiwania wszystkich amatorów animacji. Przyznam szczerze, że to właśnie on zachęcił mnie do poznania całej serii. Przed jego lekturą produkcję znałam jedynie ze słyszenia. Myślę jednak, że dzięki Netflixowi i wydawnictwu Egmont szybko stanie się popularna również w Polsce. Jeżeli nie boisz się humoru bez cenzury (oczywiście najczęściej czarnego), to śmiało sięgaj po przygody dwójki niecodziennych bohaterów. Nie spodziewaj się jednak pozytywnego przesłania czy altruizmu w żadnej postaci! 

Dział: Komiksy
wtorek, 27 lipiec 2021 08:40

Pieśń o Achillesie

Achillesa zna chyba każdy. Jego sylwetka przewija się przez niemal całą edukację, a mit o walecznym woju, którego słabym punktem była pięta, stał się już czymś wpisanym w naszą świadomość. Heros doczekał się nawet własnego przysłowia. Jednak czy zastanawialiście się kiedykolwiek jaki był naprawdę? Kogo kochał, co lubił robić w wolnych chwilach i czy chciał walczyć w wojnie o kobietę, której nie widział nigdy na oczy?

„Pieśń o Achillesie” Madeline Miller to opowieść trudna. Historia herosa przedstawiona jest przez kogoś, kto stał się najważniejszą osoba w jego życiu. Razem się wychowywali, dorastali, dzielili codzienne trudny i znoje. Chociaż Tetyda, matka Achillesa, chciała ich rozdzielić, oni trwali przy sobie, pomimo wszystkich przeciwności losu. On-grecki heros, który ma zostać półbogiem. On-wygnany syn króla, który nie cechuje się niczym szczególnym.

Już od pierwszych stron Madeline Miller zabiera czytelnika w podróż do Grecji. Tej starej, z przedziwnymi (i momentami zatrważającymi) normami moralnymi; gdzie rządzili bogowie z Olimpu i chociaż nie pojawiają się na stronach tej książki, to wyraźnie czuć ich obecność. To opowieść o miłości, poświeceniu i przeznaczeniu. Achilles był postacią tragiczna, a przynajmniej na takiego kreuje go autorka. Chciał innego życia, ale bogowie, matka Tetyda i Mojry zadecydowali inaczej. Bogini pragnęła syna wojownika jak Herakles, ale jeszcze znamienitszego. Chociaż Achilles uchodził za wojownika bezwzględnego, co udowodnił, zabijając Hektora podczas oblężenia Troi, miał miękkie serce. Kochał i chciał być kochany.

Jednak tuż obok niego, zawsze, od pierwszej strony stał ktoś jeszcze. Patrokles. Wygnany młodzieniec, który dorastał wraz z Achillesem. To on opowiada historię herosa, od początku do samego końca. Więź między nimi jest zadziwiająca. Rzadko trafiam na książki, w których autorka lub autor skupia się na przedstawieniu miłości pomiędzy dwoma mężczyznami. Madelaine Miller zrobiła to przepięknie. Opisywała miłość tak pięknie, że poruszało to najczulsze struny w moim sercu. Powiedzieć, że kibicowałam bohaterom, chociaż znałam historię Achillesa, to tak, jakby nie powiedzieć nic. Gdzieś we mnie siedziała kropelka nadziei, która chciała, aby Miller inaczej zakończyła swoją opowieść.

„Pieśń o Achillesie” to nie jest opowieść dla wszystkich. Trudna, piękna, ale i tragiczna. Napisana tak, że czyta się ją jednym tchem. Autorka przeniosła mnie do starożytnej Grecji i pokazała inny świat.

Dział: Książki