Rezultaty wyszukiwania dla: powie���� grozy
Czerwony hotel
Któż mógł się spodziewać, że jeden koszmarny sen na zawsze zmieni życie T-Yon, Everetta i Sissy Sawyer, przewidującej przyszłość z kart. Kto uwierzy, że życie to nie tylko szara codzienność, a parapsychiczne zdolności i duchy żądne zemsty, które nie spoczną, póki nie dopną swego. Nikt nie mógł przypuszczać, że w przeddzień oficjalnego i uroczystego otwarcia Czerwonego Hotelu, ściany budynku zaczną żyć własnym życiem. Dobrze, że w pobliżu była Sissy, która nie spocznie, dopóki nie rozwikła tej makabrycznej zagadki.
Wszystko zaczęło się pewnego zwyczajnego dnia, kiedy do domu Sissy zawitał jej bratanek Billy z prześliczną dziewczyną u boku. Sissy od początku wiedziała, że coś dręczy T-Yon. Okazało się, że medium miała rację, a dziewczynę od dłuższego już czasu nawiedza ten sam, wciąż powracający koszmar. T-Yon boi się, że coś jest nie tak z jej psychiką, ale zanim uda się do lekarza, chce porozmawiać z Sissy, mającą doświadczenie w dziedzinie niewiarygodnych i niemożliwych zjawisk, a ponadto potrafi interpretować sny.
Dzięki swoim umiejętnościom, Sissy wraz z T-Yon odkrywają przerażającą prawdę, która ma bezpośredni związek z dziewczyną, jej bratem i hotelem, który Everett na dniach ma uroczyście oddać do użytku. Sissy widzi w kartach krew. Everett widzi ją również, gdy pokojówka zgłasza mu problem w jednym z pokoi. Później jest już tylko gorzej. Coraz więcej krwi, coraz więcej wątpliwości. Znikający ludzie, a wszystko bez żadnego logicznego wytłumaczenia. W tym momencie przychodzi czas na Sissy Sawyer, w której umiejętności nikt nie chce wierzyć. Ale wystarczy, że ona sama ma wystarczająco wiary i siły, by uporać się z makabrycznymi duchami żądnymi zemsty, które nawiedziły Czerwony Hotel.
Czy uda jej się ocalić T-Yon i Everetta przed zranionym duchem, który pragnie tylko jednej rzeczy – zemsty? Czy rozwikła tę niesamowitą zagadkę, w którą nikt nie chce uwierzyć?
„Czerwony Hotel" to moje pierwsze spotkanie z twórczością Grahama Mastertona i główną bohaterką jego powieści, Sissy Sawyer, która pojawiła się też w innych książkach wydanych przez Wydawnictwo Rebis (Zła przepowiednia, Czerwona maska). Masterton znany jest ze swoich powieści grozy, mnie natomiast był kompletnie obcy. Z tym większą ciekawością sięgnęłam po jego najnowsze dzieło czyli „Czerwony Hotel".
Od razu przyznam, że mam dosyć mieszane uczucia, gdyż książka nie rzuciła mnie na kolana. Niemniej jednak uważam, że jest to naprawdę dobry horror, w którym nie brakuje akcji i suspensu. Bardzo spodobał mi się pomysł na fabułę, nawet mimo faktu, że nie przepadam za historiami o duchach. Tutaj jednak nie brakowało emocji, które rekompensowały mi obecność nawiedzających hotel zjaw. Wielokrotnie na mej skórze pojawiały się ciarki, gdy przychodził moment przyglądania się krwawym i makabrycznym obrazom, jakie zaserwował nam autor.
Spodobała mi się również postać głównej bohaterki, Sissy Sawyer, która niewierzącym w nadprzyrodzone zjawiska kojarzyła się z czarownicą. Sissy jest nieco ekscentryczna, ale również niesamowicie charyzmatyczna i barwna. Nie można jej odmówić uroku osobistego. Jedyne, co mnie nagminnie irytowało w tej postaci, to jej imię, które kompletnie nie pasowało do starszej, przepowiadającej przyszłość z kart, kobiety. Mam wrażenie, że imię Sissy dużo bardziej pasuje do małej dziewczynki aniżeli do dojrzałej pani.
Tak czy inaczej, nie mogę pozbyć się wrażenia, że czegoś mi w „Czerwonym Hotelu" brakowało. Przeczytałam tę książkę bardzo szybko i nie bez przyjemności, ale mimo wszystko sądzę, że nie zapamiętam jej na dłuższy czas. Widać w tym wypadku nie zadziałała chemia czytelnik-książka.
Trzeba jednak przyznać, że Masterton to mistrz w swoim fachu, który potrafi stworzyć wokół czytelnika atmosferę niepokoju, otaczając go nadprzyrodzoną mgiełką horroru. Choć mnie nie rzucił na kolana, to myślę, że „Czerwony Hotel" znajdzie swoich fanów i zwolenników, którzy docenią niewątpliwy talent znanego na całym świecie pisarza.
"Kraina Martwej Ziemi" Tom 1
Debiutancka powieść Jacka Łukawskiego - Krew i stal, czyli pierwszy tom cyklu Kraina Martwej Ziemi - trafi do księgarń już 17 lutego. Informujemy, że właśnie ruszyła przedsprzedaż powieści.
Zapowiedź: "Łabędzi śpiew", ks. I i II, Robert McCammon
Już 17 lutego do księgarń trafi wznowienie fenomenalnej dwuksięgowej powieści Łabędzi śpiew Roberta McCammona!
Wiedźmin. Dom ze szkła
„Wiedźmin" to fikcyjna postać stworzona przez polskiego pisarza fantasy Andrzeja Sapkowskiego. Wiedźmini zrzeszeni są w bractwie i zajmują się odpłatnym zabijaniem potworów zagrażających bezpieczeństwu ludzi. Na podstawie książek, których głównym bohaterem jest wiedźmin Geralt z Rivii powstał film, gry komputerowe oraz komiksy. Między innymi właśnie wydany przez Egmont „Dom ze szkła", który przedstawia świetnie nam znaną postać w amerykańskiej interpretacji.
Fabuła komiksu powraca do słynnego bohatera - Geralta z Rivii. Podczas jednej ze swoich wypraw, na skraju Czarnego Lasu, łowca potworów spotyka owdowiałego rybaka. Żona mężczyzny, uznana za martwą, stała się żądnym krwi monstrum i gnieździ się w posiadłości zwanej Domem ze Szkła. Po raz kolejny wiedźmin będzie musiał zmierzyć się z groźnymi przeciwnikami i rozwiązać zagadkę Marty i Jakuba. Czy i tym razem uda mu się przeżyć?
Komiks o Wiedźminie niewiele wspólnego ma z oryginalną historią spod pióra Andrzeja Sapkowskiego. Scenariusz napisał zdobywca Nagrody Eisnera - Paul Tobin, a rysunki wykonał Joe Querio. Grafika klimatem pasuje idealnie, ale sama przedstawiona w komiksie historia kończy się zanim jeszcze zdążyła się na dobre rozwinąć. Komiks za zadanie miał rozszerzyć znane z książek i gier uniwersum o kolejną, emocjonującą opowieść. Owszem, wykonał swoje zadanie, ale niekoniecznie na odpowiednio wysokim poziomie. Rysunki są dobre, ale nie aż tak, żeby miały być zachwycające. Na ich korzyść przemawia to, że są mroczne, zdecydowanym minusem natomiast jest brak szczegółów. Scenariusz wypadł jeszcze gorzej. Chyba Autor zapomniał, że „Wiedźmin" to nie tylko powieść grozy, a przepełniona czarnym humorem, wielowątkowa historia z pogranicza różnych gatunków fantastyki. Wydaje mi się, że panowie Paul Tobin i Joe Querio stworzyli po prostu typowe fanfiction.
Podsumowując - myślę, że gdyby komiks nie miał tytułu „Wiedźmin" to mało kto by się nim zainteresował. Jego fabuła nie jest specjalnie rozbudowana, za to jest dość przewidywalna. Niedopracowane zostały również dialogi. Całość ratuje mroczny klimat, dobre wydanie i słuchowisko radiowe, które opowiada tą samą historię jednak w znacznie lepszy sposób. Zagorzali fani wiedźmina z pewnością chętnie do komiksu zajrzą i może nawet nie będą zbyt mocno rozczarowani, jednak osoby, które po prostu lubią czytać sagę lub grać w gry o wiedźminie mogą się nieco zawieść.
Wywiad z Jakubem Ćwiekiem
Na spotkanie autorskie z Jakubem Ćwiekiem w Empiku w łódzkiej Manufakturze przychodzę niemal spóźniona. Poza brakiem wolnych krzeseł nie mam się jednak czym martwić, bo – jak pocieszają mnie zebrani, kiedy w panice próbuję wydostać się z szalika – „Kuba zawsze się spóźnia". Chwilę później żartuje już z tego także prowadzący. Przytulam się do skrawka miejsca między filarem a regałem i czekam. Ludzi wciąż przybywa.
Upadek
Wydawać by się mogło, że o wampirach napisano już wszystko i że każda nowa historia będzie wtórna i nudna. A jednak.
Powieść Wirus, efekt współpracy Guillerma del Toro i Chucka Hogana, udowadnia, że ostatnie słowo jeszcze nie padło i że pisarska wyobraźnia może stworzyć obrazy zapierające dech w piersiach.
Dla przypomnienia.
Zaczęło się niewinnie. Na lotnisku JFK wylądował samolot pasażerski. W chwili lądowania z dwustu dziesięciu pasażerów, żywych było tylko czterech. Potem nadeszło zaćmienie Słońca, a zmarli powstali, by w dręczącym ich pragnieniu krwi i zarażania, przemieniać kolejne osoby w żądne pożywienia kreatury. Mimo że problem z dnia na dzień się nasilał, władze miasta ignorowały go i bagatelizowały ostrzeżenia nielicznych trzeźwo myślących ludzi, którzy dość szybko zorientowali się w ogromie zagrożenia. Z czasem pierwszoplanowi bohaterowie: Eph, Nora, Setriakin i Fet, stają się wrogiem publicznym numer jeden, a głoszone przez nich poglądy zyskują miano nieprawdopodobnych.
Druga część trylogii pt. Upadek kontynuuje wątki z tomu poprzedniego. Wizja, którą pisarski duet kreśli przed oczami czytelnika, jest zatrważająca i nakreślona z takim rozmachem, że nie da się od książki oderwać.
Oto na naszych oczach spełnia się Apokalipsa. Nie jest ona co prawda taka, jak zapowiadała ją Biblia, ale gdyby się dokładniej przyjrzeć, niewiele brakuje. Epidemia wirusa zatacza coraz szersze kręgi, liczba zarażonych, a co za tym idzie zarażających, rośnie w niespotykanym tempie. Na ulicach miast panuje chaos i zniszczenie. Ustały dostawy prądu, nieliczne media podają sprzeczne informacje, a ślepy i głuchy na wielkość zagrożenia rząd nie potrafi podjąć żadnych kroków, właściwie nie potrafi zrobić nic.
Zbuntowany, ostatni z siedmiu Pradawnych, Mistrz przy współpracy z milionerem Eldritchem Palmera, konsekwentnie realizuje swój plan. Nie tylko rośnie w siłę i pychę, wygląda też na to, że nie ma słabych punktów, a więc nie wiadomo, jak go pokonać. Przed jego przeciwnikami z Abrahamem Setriakinem na czele, stoi naprawdę trudne, żeby nie powiedzieć beznadziejne zadanie.
Eph i Nora starają się przede wszystkim chronić syna Epha, Zacka. Fet, szczurołap, skupia się na walce z wampirami, tak, jak kiedyś ze szkodnikami. Tymczasem Setriakin usilnie stara się dotrzeć do pewnej cennej księgi, która zawiera ważne informacje na temat Pradawnych. To jednak nie wszystko.
Uprowadzony przez pozostałych Pradawnych Meksykanin Gus, urasta do rangi mściciela, który mając niesamowite środki, może walczyć z epidemią na zupełnie nowym poziomie. To jednak zaledwie drobny ułamek tego, co dzieje się w drugiej części trylogii.
Muszę przyznać, że przeczytanie Upadku akurat w Nowy Rok uważam za bardzo dobry znak. Życzyłabym sobie, aby każda kolejna lektura tak mocno wciągała, a ukończona budziła tak głębokie pragnienie części kolejnej, oczywiście celem poznania finału, który będzie, podejrzewam, spektakularny. Sprawy zaszły bowiem bardzo daleko i teraz pytanie, czy da się jeszcze cokolwiek uratować? Czy też może era ludzkości się skończyła, a panowanie nad Ziemią przejął nowy, potworny gatunek?
Upadek jest w moim odczuciu jeszcze lepszy niż Wirus. W części pierwszej wątki musiały się rozwinąć, co trochę trwało. W części drugiej mamy już konkretne działania bohaterów, wzbogacone o bardzo interesujące szczegóły z przeszłości Setriakina i Pradawnych. Autorzy nie oszczędzają swoich bohaterów, każąc im wciąż iść naprzód, często w paszczę grozy i śmierci. Jestem oczarowana i naprawdę nie mogę się doczekać części trzeciej.
Na motywach trylogii telewizyjna stacja FX, pod bacznym okiem del Toro i Hogana stworzyła serial, którego trzecia finałowa seria ma pojawić się w tym roku. Myślę, że po przeczytaniu całej trylogii, chętnie zapoznam się z serialem, co będzie idealnym dopełnieniem lektury i moich czytelniczych wyobrażeń.
Polecam Wirus i Upadek wielbicielom grozy wszelkiej maści i tym od wampirów i tym od twórczości G. del Toro. Ten człowiek to wizjoner i czytelniczym grzechem byłoby z jego wizjami się nie zapoznać.
Siódma dusza
Marcin wraz z rodzicami mieszka w starym, ogromnym domostwie, otrzymanym w spadku po wuju Antonim. Otoczony lasem budynek w niejednym może budzić grozę... dlatego gdy rodzice chłopaka muszą ruszyć w kilkudniową podróż, ten decyduje się na zaproszenie do siebie grupki najlepszych przyjaciół- Tymka, Majki i Adama. Alkohol, jedzenie i dobra zabawa to wszystko, co niezbędne w tak ponurym miejscu. Tymoteusz przyprowadza również swoją nową dziewczynę, Nadię, blondwłosą piękność o specyficznych zainteresowaniach. To, co w starym domu dzieje się przez kolejne kilka godzin... nie jest zabawą. Nie jest nawet wielką, grupową, wywołaną alkoholem czy innymi używkami halucynacją, majakiem. To zło w najczystszej postaci.
Na Siódmą duszę czekałam z niecierpliwością, odkąd tylko się o niej dowiedziałam. W naszym kraju wydaje się raczej niewielką ilość powieści grozy (w porównaniu do obyczajówek), więc staram się chwytać każdą okazję by sprawdzić, jak nasi rodacy radzą sobie z tego typu historiami. Przyznaję, że równie pomocną w podjęciu decyzji odnośnie "czytać czy nie czytać?" była... okładka. Nie mogłam (i nie mogę!) się jej oprzeć, a ilekroć mój wzrok skierował się w stronę półki, na której na mnie czekała, spoczywał na niej. Jest mrok, krew i zapowiedź tego, co czeka na nas wewnątrz.
Piątka nastolatków w starym domu gdzieś pośrodku niczego... brzmi znajomo? Oczywiście, że tak! Właściwie większa część horrorów zaczyna się w ten sposób, zmieniają się tylko miejsca przeznaczenia- pusta droga, las czy pustkowie, gdzie grupka bohaterów musi walczyć o życie z siłami nieczystymi. Im więcej postaci, tym więcej sposobów na zaprezentowanie umiejętności oryginalnej eliminacji papierowych ludzi. Opis z tyłu zbił mnie nieco z tropu, do najoryginalniejszych nie należał. I choć już po przeczytaniu literackiego dziecka pana Wardziaka nadal uważam, że otarto się o schemat, to i tak było warto.
Cztery obce osoby, zaintrygowane, co też może skrywać w sobie tak stary dom? Wiadomo, od razu ruszą na poszukiwania. Marcin jako gospodarz chętnie oprowadził przyjaciół po swym nowym miejscu zamieszkania. Jednak... coś złego wisi w powietrzu. Czuje to. Przed oczami przesuwa mu się obraz zmasakrowanych rodziców, lecz po chwili znika. A dobra zabawa dopiero ma się rozpocząć. Z całej grupy najbardziej polubiłam Nadię, nie tylko przez wzgląd na jej ukryte talenty, lecz także przez to, iż to na nią spadł obowiązek uratowania tylu, ile zdoła. A przy okazji jeszcze, jako ta obca i spoza grupy, została najbardziej narażona na niebezpieczeństwo, zewnętrzne czy wewnętrzne.
Podobał mi się fakt, iż to nie jest kolejna historia, powstała wyłącznie po to, by "zatłuc jak najwięcej bohaterów". Nie, to nie krwawa jatka wyłącznie dla "uciechy mordowania". Ludzie giną, lecz ich zgon ma jeden, konkretny cel. Aby odkryć tajemnicę, należałoby sięgnąć głębiej, do młodości właściciela domu. Intrygowało mnie, co też wpuścił do naszego świata wuj Antoni i dlaczego? Czy był po prostu szalonym starcem, opętanym pragnieniem władzy, czy może przyświecał mu jakiś wyższy cel? Spokojnie, wszystko się rozwiązuje. Każda tajemnica ma swój finał, na szczęście. Na uwagę zasługują również fragmenty z policjantem, na 240 stronach jest ich kilka, ale są bardzo ciekawym rozwiązaniem. Ostatecznie już sama nie wiedziałam, co jest jawą, a co makabrycznym snem. Policjant wydawał się taki realny i pasujący do sytuacji...
Siódma dusza to książka dobra, acz nie do końca oryginalna. Można się przy niej bać, ale nie sądzę, by horroromaniak nie mógł po niej zasnąć. Jest to propozycja dobra dla osób o słabszych nerwach, które dopiero zaczynają swoją przygodę z powieściami grozy. Historia może nie powala na kolana, lecz czyta się ją bardzo szybko, wciąga- chciałam jak najszybciej wiedzieć, co wydarzy się na kolejnych stronach. Był nawet moment, gdy autorowi udało się mnie obrzydzić, co też poczytuję jako plus. Sami sprawdźcie!
Patronat: "Siódma dusza" Andrzej Wardziak
Pod patronatem Secretum oraz nakładem wydawnictwa Videograf ukazała się powieść grozy Andrzeja Wardziaka "Siódma dusza". Kilkoro przyjaciół spotyka się w wiekowej, położonej na odludziu posiadłości. Jej poprzedni właściciel odszedł w niewyjaśnionych okolicznościach, pozostawiając cały swój dobytek w spadku. Lecz to, co w pierwszej chwili wydaje się być spełnieniem marzeń, szybko zamienia się w ponury, absurdalny koszmar.
Syn
„Syn" to już czwarty tom cyklu spod pióra Lois Lowry. Autorka stworzyła pełen grozy, brutalny świat, w którym ludzie sami pozbawili się uczuć. Nie każdy jednak pragnie żyć w takiej rzeczywistości i niektórzy zrobią wszystko, by od niej uciec.
Klara miała zaledwie czternaście lat, gdy stała się rodzicielką. To mało zaszczytna, ale niezwykle potrzebna w społeczeństwie funkcja. Niczego nieświadoma, poprzez cięcie cesarskie, urodziła syna, z którym, wbrew obowiązującym zasadom, poczuła silną więź macierzyńską. Coś jednak poszło nie tak i przez jakieś przeoczenie zapomniano o Klarze. Nie zaczęła ponownie otrzymywać pigułek, które pozbawiają ludzi uczuć. Dziewczyna powoli zaczyna uświadamiać sobie jak przerażający i pusty jest świat w którym żyje. Staje się zdeterminowana. Zrobi wszystko by móc być z własnym synem.
Podczas lektury „Syna" powracamy do akcji z „Dawcy". Fabuły pokrywają się wzajemnie, uzupełniając o drobne szczegóły. Akcja niestrudzenie dąży do spotkania Klary z Jonaszem. Przy okazji poznajemy również dalsze losy ludzi z wioski, która stała się bezpiecznym sanktuarium dla kalekich, chorych i odrzuconych ze swoich społeczności. Obserwujemy przyszłość nie tylko Jonasza i Gabriela, ale także Kiry, jej dzieci i innych mieszkańców. Brakuje jednak obrazu tego co stało się w społecznościach, które opuścili bohaterowie, a szkoda, gdyż mogłoby to być niezwykle ciekawe.
Powieść jest porywająca. Chociaż trudno by tu było mówić o wartkiej akcji to jednak historia niezwykle wciąga. Została napisana lekkim piórem, jest mądra, pouczająca i pełna ciepła. Niejednokrotnie budzi grozę i protesty przeciwko niesprawiedliwości. W żadnym razie nie chciałabym znaleźć się w zamieszkanym przez bohaterów świecie, za to z przyjemnością spotkałabym ich samych.
Cykl Lois Lowry wywiera na czytelniku ogromne wrażenie. Wydaje się być niesamowity. Jestem pod ogromnym wrażeniem pomysłowości i niezwykłej wyobraźni Autorki. Nic dziwnego, że pisarka otrzymała tak wiele wyróżnień w dziedzinie literatury. W plastyczny sposób połączyła ze sobą dwa różne światy ukazując w jak odmienny sposób mogą żyć różni ludzie i że nie każdy musi godzić się na przydzielony mu los.
„Syna", tak jak i pozostałe książki spod pióra Lois Lowry, serdecznie wszystkim polecam. To niezwykła powieść, która daje wiele do myślenia, pozostaje w pamięci i zmienia spojrzenie na świat. To lektura, którą naprawdę warto przeczytać.
"Gałęziste" Artura Urbanowicza - pod patronatem medialnym
Lubicie się czasem bać? Poczuć nutkę grozy? Interesują was demony, stare domy i jeziora z czymś mrocznym w głębinach? Tak? W takim razie polecamy "Gałęziste" autorstwa Artura Urbanowicza. Thriller/horor ukazał się nakładem wydawnictwa Novae Res 11 grudnia.