Rezultaty wyszukiwania dla: opowiadania
Cud Miód Malina
Bo wiek to tylko liczba, a jeśli coś nas zgubi, to grawitacja i skleroza!*
Chociaż czasami bardzo by się chciało, nie możemy wybrać sobie rodziny. Trzeba przyjąć swoją z tym wszystkim, co nas raduje i przeraża. Wiadomo, że fajnie jest, gdy mamy na kogo liczyć i gdy są ludzie gotowi ruszyć za nami nawet w ogień. Jednak niezwykle trudno jest też żyć z kimś, kto sprawia, że każdy dzień jest wielką niewiadomą i może doprowadzić do załamania nerwowego.
Zarys fabuły
Wraz z Maliną i jej szaloną rodziną składającą się w większości z kobiet wybieramy się do Zielonego Jaru. To tam obok siebie żyją zwykli ludzie oraz wiedźmy i od bardzo dawna wszystkim to pasuje. Chociaż Koźlaczki znają się na czarach, nawet niektóre zasmakowały w czarnej magii, to rodzina jest dla nich najważniejsza. Co prawda ich wywołuje wśród jej członków osobliwe emocje, to zgodnie muszą przyznać, że nuda im niestraszna. Czasem pojawi się trup, ktoś kogoś zamieni w kozę, komuś będzie zależało na uratowaniu dręczonych dzieci i ich mamy, a jeszcze komuś przyjdzie zdecydować, kto jest prawowitym opiekunem pewnej uroczej dziewczynki.
Jeśli chodzi o książki Anety Jadowskiej, biorę w ciemno wszystko, co wyjdzie spod jej palców. Nawet jeśli są to opowiadania, czyli formy nadal do mnie zbyt mocno nieprzemawiające. Po Cud Miód Malina sięgnęłam jednak bez obaw, bo kto jak kto, ale ta autorka potrafi w krótkie treści rewelacyjnie.
Moje wrażenia
Cud Miód Malina to zbiór ośmiu opowiadań, ich narratorem jest głównie Malina, ale przykładowo w jednym cofamy się również do młodości Narcyzy. Każdy z tekstów, to osobne historie, ale czuć, że łączy je duża rodzina. Na wskroś wyjątkowa i niemożliwa do podrobienia. Ich losy bawią do łez, wzruszają, a nawet trochę uczą. Autorka nie boi się poruszać po różnych tematach, tych błahych, tych składających się na prozę życia, a nawet chwytających za serce. Wszystko podane tak, by zadowolić najbardziej wymagającego czytelnika - z dużą dawką emocji oraz wrażeń.
Słów kilka o bohaterach
Panie Koźlaczek, to tak indywidualne i różnorodne osobowości, że trudno napisać o nich w zaledwie kilku słowach. Chociaż są rodziną, mają wspólne geny i pewne cechy, to jednocześnie nie przeszkadza im to w byciu sobą. Co też sprawia, że poprzez to, jak wyglądają, mówią, czy czym się zajmują łatwo odgadnąć, kto kim jest. Trudno nie polubić Maliny, Narcyzy i całej reszty. Mają wady, potrafią irytować (głównie Malinę), ale są szalenie pozytywne i niezawodne.
Na zakończenie
Dawkowałam sobie te opowiadania, bo były tak dobre, że szkoda mi było rozstawać się z Koźlaczkami. Chyba nie potrafię wybrać jednego ulubionego opowiadania, każde miało w sobie coś wyjątkowego. Śmiałam się tak często, że nie jestem w stanie tego zliczyć. Aneta Jadowska idealnie łączy magię z rzeczywistością, doprawia to garścią wyborowego humoru i dużą chochlą emocji. Strasznie lubię u autorki, że nawet w krótkich formach potrafi przekazać wszystko, co trzeba i nie mam poczucia, że brakuje mi czegoś istotnego. Cud Miód Malina nie zawiodła mnie niczym, no może tym, że miała tak mało stron i zbyt szybko musiałam się pożegnać z Zielonym Jarem.
Jestem pewna, że Cud Miód Malina przypadnie niemalże każdemu miłośnikowi wiedźm oraz sporej dawki poczucia humoru. Dodajmy do tego magię, dość specyficzną rodzinę oraz moc kobiecej siły. Taka mieszanka rozproszy każde smutki i zapewni sporo niezapomnianych wrażeń.
Zapowiedź: Nakręcana Dziewczyna. Pompa Numer Sześć
„Te opowiadania, drapieżne, inteligentne i precyzyjnie odmalowane, zaliczają się do moich ulubionych „okrutnych historii" i dydaktycznych przypowieści XXI wieku. Paolo Bacigalupi ewidentnie jest piątym jeźdźcem Apokalipsy, no wiecie, tym, co w wolnym czasie pisuje fantastykę". – Kelly Link, autorka „Magii dla początkujących"
Witajcie w Rosji
„W naszym Kraju (Rosji) polecenia z góry nadają tylko prawny kształt zbiorowej nieświadomości”.
Ciekawy zbiór opowiadań, nie wszystkie najwyższych lotów, ale kilka prawdziwych perełek. Zwłaszcza przy „Protezie” znakomicie bawiłam się, chociaż płynęły szalenie gorzkie przesłania. Zgadzałam się ze spostrzeżeniami autora, jakbym patrzyła na otaczającą mnie rzeczywistość, konsumpcjonizmem na pokaz, ślepą pogonią za nowinkami w branży technologicznej i kosmetycznej. Nie trzeba wyjechać do Rosji, żeby takie trendy znaleźć, są obecne także w polskich realiach. Rewelacyjne zakończenie, dosadnie podsumowujące to, co dzieje się w wielu umysłach młodych ludzi, choć zdarza się i w starszych, przesadnie nabitych reklamowymi przekazami bazującymi na uzyskaniu efektu poczucia wyjątkowości u odbiorcy. Najlepszy utwór w „Witajcie w Rosji”, dlatego na początku zwracam na niego uwagę.
Opowiadania poruszały się po współczesnych rosyjskich klimatach, z różnych ujęć i przybliżeń. Bazowały na opisie rzeczywistości z uwzględnieniem politycznych, społecznych, ekonomicznych i medialnych aspektów funkcjonowania w przestrzeni Rosji. Kraj oficjalnie osadzony na filarach historycznej dyktatury, współczesnego autokratyzmu, z wysokimi piętrami zakłamania i korupcji, z podziemnymi podkopami oligarchicznych ambicji i ograbiania ludności. Dmitry Glukhovsky atrakcyjnie wprowadził elementy prawdziwych zdarzeń, miejsc, osób i idei do fantastyki. W dużej mierze zdał się na skojarzenia, symbolikę, ironię i karykaturę. Zupełnie jakby jedynie satyra mogła ogarnąć ogrom tandety i ohydztwa z lotu ptaka i w zbliżeniu na grupę społeczną lub jednostkę. Czasem science fiction wkradało się na początku utworu, kiedy indziej dopiero w zaskakujące zakończenie. Nie było przekombinowanych tekstów. Proste i czytelne przekazy zapakowane w gorzką prześmiewczą zabawę, z ponurymi i niezbyt budującymi przesłaniami.
„From Hell” wypełniał świetnie skrojony absurd i jakże wymowna myśl przewodnia. Fatum unosiło się nad syberyjską ekspedycją i jej odkryciami. „Co i po ile” przerażało wydźwiękiem tego, co działo się za szybami eleganckiego szklanego wieżowca. Za omamami nowoczesności kryła się niby nowa Rosja, a po staremu przegniła rządzą władzy i pieniędzy. „Panspermia” nie w pełni przekonywała. Dwujęzyczna narracja przeszkadzała, ale znakomicie oddawała klimat panujący na kosmicznej wyprawie. Natomiast finalna odsłona dawała pole do popisu dla wyobraźni. Rewelacyjnie bawiłam się przy „Nim ucichnie wiatr”, opowiadanie dobitnie pokazało kondycję współczesnych programów telewizyjnych, jak ogłupiają masową publikę, schodzą do pierwotnych tematów, wykluczają inteligencję i refleksję. I jeszcze symboliczne wianie wiatru z Zachodu. Także „Główne wiadomości” zwracały uwagę na miałkość i bzdurność emitowanych informacji.
Kapitalne rozwiązanie zaproponował „Szczytny cel”. Dziwaczne i kuriozalne, ale większość polityków uwzględniało. „Każdemu według potrzeb” przyglądało się osobie, która mając wszystko, co tylko mogła sobie wymarzyć, stanęła przed murem braku dalszego uzasadnienia istnienia. Wycinka drzew natychmiast przywoływała niezbyt wesołe refleksje. Króciutkie „Oni czasem wracają” a jakże silne w przekazie, z katastroficznym wydźwiękiem dialogu prowadzonym przez Pierwszego i Drugiego, skontrastowanym z wakacyjną scenerią. „Utopia” ukazywała dwustronność pojmowania wolności jednostki, „Jedna dla wszystkich” kulisy podtrzymywania dumy z ojczyzny, „Objawienie” demograficzne połączenie narodowego lidera i kościoła prawosławnego. Uśmiałam się przy „Na dnie”, opowieści o pijaczkach, telewizyjnej propagandzie i sprzeniewierzeniu środków państwowych. Lekkie w formie, ale z wnikliwym spojrzeniem na rosyjską rzeczywistość.
„Deus ex Machina” sięgnęło do mechanizmów przeprowadzania pozornych wyborów, interpretacji czynnika ludzkiego, martwych dusz, ingerencji według wskazań, podziemnego rynku głosowania. I kolejny udział kosmitów, w „Nie z tego świata” zestawiało owieczki z elektoratem, duchowieństwo z deputowanymi, a w tle gigantyczny głaz mający staranować Ziemię. „Przed i po” weszło w zapomniane rosyjskie osady, gdzie posiadanie działającego odbiornika telewizyjnego jawiło się jako szczyt marzeń i wyróżnienie. Jednak bez względu na to, co pokazywał, lub nie, szklany ekran, nic w wioskowych i sąsiedzkich realiach nie zmieniło się, gdyż „Rosji nie da się objąć rozumem...”.
Wiedźmin. Ziarno prawdy
W każdej baśni jest ziarno prawdy. Miłość i krew. Obie mają potężną moc. Magowie i uczeni łamią sobie nad tym głowy od lat, ale nie doszli do niczego, poza tym, że… miłość musi być prawdziwa.
Gdy dobrą książkę lub opowiadanie czytałam jakiś czas temu, zawsze bardzo cieszy mnie, gdy otrzymuje ona swoją adaptację graficzną. To doskonały sposób na odświeżenie sobie świetnej historii. Dlatego z ogromnym entuzjazmem sięgnęłam po pierwszy tom komiksu o przygodach Wiedźmina, noszący tytuł „Ziarno prawdy”.
Zarys fabuły
Geralt nie potrafi przejść obojętnie obok martwych, zakrwawionych ciał, na które natyka się w lesie. Idąc tropem tego, co zabiło podróżnych, trafia do na pozór opuszczonego zamczyska. Tylko że posiadłość okazuje się jednak mieć swojego mieszkańca, a jest nim zaklęty w bestię szlachcic. Wiedźmin szybko odkrywa, że to nie on odpowiada za śmierć podróżnych, nie wyklucza to jednak, że zabójcą okaże się inny, zupełnie niespodziewany mieszkaniec tajemniczych włości.
Strona wizualna
Komiks ma wydanie zeszytowe, jest cienki i ma miękką oprawę. Jego niewielki format sprawia, że bardzo wygodnie się go czyta, a i cena nie zniechęci nikogo do zakupu. Ilustracje w tomie są szczegółowe i świetnie oddają nastrój. Całość wypełniają stonowane barwy, które wprowadzają czytelnika w odpowiedni klimat.
Moja opinia i przemyślenia
„Ziarno prawdy. Wiedźmin” to komiksowa adaptacja opowiadania Andrzeja Sapkowskiego, więc drodzy czytelnicy nie dziwcie się, że nie zgadza się z najnowszą, serialową adaptacją, która została zrealizowana w wierze licentia poetica jedynie na motywach książek. Powieść graficzna jest zgodna z pierwowzorem. Autorem scenariusza komiksu jest Jacek Rembiś, a rysunki stworzył Jonas Scharf. Obydwu należą się wielkie brawa, bo zeszyt jest rewelacyjny!
Przyznam szczerze, że to najlepsza komiksowa adaptacja opowiadań Andrzeja Sapkowskiego, jaką do tej pory czytałam, a było ich już kilka. Jestem nią zachwycona i z niecierpliwością czekam na kolejny tom. To nie lada gratka dla wszystkich fanów Wiedźmina.
Podsumowanie
„Ziarno prawdy. Wiedźmin” to niezwykle udany, świetnie narysowany komiks z dobrze zinterpretowaną i cudownie oddaną historią. Ma swój niepowtarzalny klimat i wciąga od pierwszej do ostatniej strony. Żałuję tylko, że jest taki krótki, bo po lekturze nie pozostaje mi nic innego, jak cierpliwe wyczekiwanie na kolejny tom.
Wydawnictwo Egmont na 33. Międzynarodowym Festiwalu Komiksu i Gier w Łodzi
Międzynarodowy Festiwal Komiksu i Gier to największa tego typu impreza w Polsce oraz Europie Środkowo-Wschodniej. Tegoroczna edycja odbędzie się w dniach 24-25 września br. w łódzkiej Atlas Arenie. Główni organizatorzy MFKiG: EC1 Łódź – Miasto Kultury oraz Stowarzyszenie Twórców „Contur” przygotowali bogaty program spotkań, prelekcji, paneli dyskusyjnych i warsztatów, a także strefy: targową, gier, cosplay, Star Wars i Manga Corner oraz dwie wystawy.
Ostatnia misja Gwendy
Zapowiedź: Duchy Nocy Kupały
Opowieść o duchach, upiorach, wiedźmakach i demonach pod patronatem Secretum.
Antologii patronują obrzędy nocy świętojańskiej zwanej też kupałą. Część pierwszą stanowią opowiadania polskich autorów: Romana Zmorskiego, Jana Barszczewskiego oraz Zygmunta Krasińskiego. Duchy i demony, wiedźmy i wiedźmaki, leśniaki i rusałki przewijają się w opowieściach rozgrywających się od Pomorza, Mazowsza i Śląska po Białoruś.
Wizje
Zapowiedź: Ścieżka sztyletów. Koło czasu. Tom 8
Porównywany do "Władcy Pierścieni" monumentalny cykl fantasy, który pokochało ponad 40 milionów czytelników na całym świecie.
Seanchańscy najeźdźcy opanowują Ebou Dar. Nynaeve, Elayne i Aviendha jadą do Caemlyn, gdzie Elayne ma zasiąść na tronie. Po drodze natrafiają jednak na wroga o wiele groźniejszego niż Seanchanie...
Zapowiedź: Wampiry nie starzeją się nigdy. Opowiadania na ząb
Mroczny humor i przerażające historie dla fanów wampirów w każdej możliwej odsłonie.
Wyśmienity zbiór mrożących krew w żyłach opowieści, napisanych przez najpopularniejszych autorów literatury dla młodzieży.