październik 05, 2024

Rezultaty wyszukiwania dla: historia

piątek, 14 lipiec 2017 20:31

Czerwony Żółw

„Czerwony Żółw” (tytuł oryg. La tortue rouge, ang. The Red Turtle) to pełnometrażowe anime holenderskiego reżysera Michaela Dudok de Wita, który w 2000 roku zdobył Oscara w kategorii Najlepszy Krótkometrażowy Film Animowany za animację „Father and Daughter”. Jednak to nie Nagroda Akademii Filmowej skusiła mnie do obejrzenia tego filmu, tylko współpraca pomiędzy francuskim Wild Bunch, a japońskim Studiem Ghibli.

„Czerwony żółw” to historia mężczyzny wyrzuconego podczas sztormu na bezludną wyspę. Z jednej strony dopisało mu szczęście, ponieważ przeżył, z drugiej strony utkwił sam na maleńkiej wysepce. Początkowo bohater zmaga się z losem, i jak rasowy przedstawiciel Zachodu, choć tego nie wiemy, bierze się z życiem za bary próbując czmychnąć z wysepki. Przyznaję się, prawie oczekiwałam w napięciu na Wilsona, towarzysza niedoli Toma Hanksa w „Cast Away”. Jednak to nie kino amerykańskie, tylko europejskie i w dodatku w duchu studia Ghibli, innymi słowy na los bohatera musiał mieć wpływ element baśniowy i wszystko się w jednym momencie zmienia.

Animacja Dudok de Wita jest wyjątkowo i estetycznie odmienne od tego, do czego przyzwyczaiło nas Studio Ghibli. Przede wszystkim jest to film, podczas którego nie wypowiadane są żadne słowa, nie znaczy to, że jest to kino nieme. Reżyser przejął od japońskich współpracowników ducha animistycznego, tutaj przyroda jest na równi bohaterem, co człowiek. Jest to przewijający się wielokrotnie motyw chociażby u Miyazakiego; harmonii i dysharmonii człowieka z naturą. Koniecznie należy wybrać się do kina studyjnego, w którym nie będzie jedzących popcorn tuwimowskich kinochamów, aby w pełni odczuć piękno wyspiarskiej natury; szum morza, skrzeki mew, szelest liści, chlupot wody. To niesamowite, jak reżyserowi udało się przenieść skrawek przyrody do zamkniętego pomieszczenia. Jednak ma to swoją cenę. Nie jest to animacja dla każdego, wymaga ona cierpliwości, kontemplacji, umiejętności cieszenia się z samego piękna przekazu, pomimo że jest on wyjątkowo prosty. Czy współczesny energiczny człowiek umie odłożyć komórkę i usiąść w kinie na 80 minut bez przekąsek, wsłuchać się w szum fal i skrzek mew, doświadczając czegoś tak prostego jak pogodzone z naturą życie?

Jeżeli zastanawiacie się nadal, czy jest to animacja dla Was, nie róbcie tego. „Czerwony żółw”, to film, który się przeżywa i doświadcza, bez względu na to, czy zostanie on z nami później na pięć minut, czy do końca życia. Jeśli zastanawiacie się, czy jest to animacja dla dzieci? Tak, jest to również baśń dla dzieci, każdy ją odbiera na innym poziomie; ja byłam z dziesięciolatką, a były też dzieci sześcioletnie. Wszyscy przeżyli, a nadmienię tylko, że rewelacyjnym równoważnikiem dla poetyckiej narracji, są humorystyczne krabiki, które towarzyszą bohaterowi i widzowi przez całą opowieść o Czerwonym Żółwiu.

Strona główna filmu: http://latortuerouge-lefilm.com/
Strona polskiego dystrybutora: http://gutekfilm.pl/film/czerwony-zolw/ (m.in. wywiad z reżyserem w j. pol.).

Dział: Filmy
czwartek, 13 lipiec 2017 15:28

Konkurs - "Skrzywiona litera"

Tom Franklin, zdobywca nagrody imienia Edgara Allana Poe, powraca z kolejną przejmującą powieścią, której akcja rozgrywa się w stanie Mississippi.

Silas Jones jest jedynym stróżem prawa w małym, cichym miasteczku Amos. Ostatni skandal, który poruszył miejscową społecznością, miał miejsce dwadzieścia lat temu – kiedy nastoletnia dziewczyna zniknęła po randce z Larrym Ott, dawnym przyjacielem Silasa. Nigdy nie orzeczono winy Larry’ego, ale mieszkańcy sami go osądzili i wykluczyli ze społeczności.

Niespodziewanie spokój miasteczka zostaje zburzony. Larry zostaje zaatakowany, ginie kolejna nastolatka, a miejscowy handlarz narkotyków zostaje zamordowany. Nad pełną napięcia historią o morderstwie wisi też pewna tajemnica łączącą dwóch mężczyzn – jednego czarnego, drugiego białego.

Skrzywiona litera jest doskonałym kryminałem, naznaczonym pełnym grozy klimatem amerykańskiego południa i wyróżniającym się genialną narracją oraz niezapomnianym postaciami.

Dział: Zakończone
czwartek, 06 lipiec 2017 16:12

Sekretna kolacja

Czterech przyjaciół i świat pełen możliwości. Niestety dość szybko przygniata ich brutalna rzeczywistość i zmuszeni są podjąć radykalne kroki. Decydują się na założenie nietypowego biznesu. Organizują kolacje, na których serwuje się dania stojące w ostrej sprzeczności z przyjętymi zasadami moralnymi.

Twór autora Dziewczyny w walizce jest książką dość nietuzinkową, ponieważ zapisana została w formie relacji głównego bohatera. Dante opowiada swoją historię i już na początku informuje czytelnika, jak kończy się jego przygoda. Dzięki temu uważnie śledzić można wszystkie poczynania bohaterów, ich decyzje i zachowanie, nie skupiając się na rozważaniach dotyczących zakończenia tej opowieści.

Raphael Montes stworzył niebywale wiarygodnych bohaterów, z którymi można się utożsamić. Każdy z nich ma swoje wady i zalety, wzloty i upadki, preferencje i ekscentryczne zwyczaje. Autor niesamowicie lekko operuje słowem i nie zanudza nieciekawymi wywodami, przez co książkę czyta się naprawdę szybko i przyjemnie.

Historia obfituje w ciekawe i nadzwyczaj naturalne dialogi. Główni bohaterowie są studentami, przez co Sekretna kolacja naszpikowana jest charakterystycznym młodzieżowym slangiem. Warto tu wspomnieć również o samej konstrukcji książki. Wydawnictwo pokusiło się o wydrukowanie charakterystycznego okienka z dymkami wiadomości popularnego komunikatora internetowego, strony z przepisem na danie z zastosowaniem ludzkiego mięsa i wielu innych dodatków, które uprzyjemniają lekturę.

Raphael Montes z wielkim rozmachem napisał swego rodzaju czarną komedię. W swojej powieści porusza bardzo trudne i ogromnie kontrowersyjne tematy, lecz robi to z lekkim przymrużeniem oka. Sekretna kolacja zdecydowanie daje do myślenia i zmusza czytelnika do głębszych refleksji. Nad przyjętymi powszechnie zasadami etycznymi czy nad problemem głodu na świecie.

Momentów, które mogą zniesmaczyć czytelnika jest stosunkowo niewiele, choć Brazylijczyk wplótł do swej opowieści kilka wstrząsających zdarzeń i przemyśleń. Autor sprawnie żongluje emocjami i wciąż zaskakuje nowymi rozwiązaniami. Zadziwiające zakończenie jest naprawdę satysfakcjonującym zwieńczeniem ciekawej historii. Brak tu rozterek sercowych i nudnawych monologów. Sekretna kolacja to powiew świeżości, coś zupełnie nowego, zabawnego i przede wszystkim inteligentnego.

Dział: Książki
wtorek, 04 lipiec 2017 12:16

Hardkorowi bibliotekarze z Timbuktu

Współczesna historia książki o miejscu na mapie świata, o którym nadal niewiele wiadomo, a gdyby nie wysiłek jednego człowieka, moglibyśmy wiedzieć jeszcze mniej.

Joshua Hammer to amerykański dziennikarz aktualnie piszący dla „The New York Review of Books”, „The New Yorker”, czy „Smithsonian”, ale był również przez wiele lat niezależnym korespondentem, a także szefem „Newsweeka” w Europie, Nairobi, Południowej Ameryce, Los Angeles, Berlinie i Jerozolimie. Wydał cztery książki, z czego czwartą w 2016 r. byli właśnie „Hardcorowi bibliotekarze z Timbuktu” (The Bad-Ass Librarians of Timbuktu). Bardzo się cieszę, że Wydawnictwo Agora wydało tę książkę. Po pierwsze mam jeszcze z czasów studiów bibliotekarskich sentyment do literatury z zakresu historii książki, a tym bardziej do tak rzadko spotykanej współczesnej historii książki. Po drugie jest to przystępnie napisana literatura faktu z zakresu działań wojskowych, która potrafi przybliżyć tematykę z zakresu działań antyterrorystycznych laikowi.
W Afryce Zachodniej istnieje sobie śródlądowe państwo Mali, o którym mało kto wie, i o którym rzadko się słyszy. Niektórzy fascynaci podróży i historii słyszeli zapewne o tajemniczym Timbuktu wpisanym na listę dziedzictwa UNESCO, które bardzo długo było niedostępne dla podróżników, o legendarnych budowlach z gliny wyrastających nagle na środku pustynnego krajobrazu. Starsze pokolenie pamięta zapewne odzyskanie niepodległości przez Mali od Francji 22 września 1960 r., a ci, co śledzą uważnie wiadomości ze świata, wiedzą, że wybuchła tam w latach 2012-2014 wojna domowa. Jednak niewiele osób wie, a zaryzykowałabym nawet, że prawie nikt, o niesamowitej spuściźnie kulturalnej, jaka zachowała się w Timbuktu, a mianowicie o 377 tysiącach woluminach manuskryptów. Jeśli myślimy o pięknych iluminowanych księgach, z krajów afrykańskich, to w pierwszej kolejności myślimy o egipskich papirusach i bibliotece aleksandryjskiej, ale piaski pustyni zachodniej Afryki i koczowniczy tryb życia tuareskich plemion, nie kojarzy się raczej ze skrybami i iluminatorstwem.
Joshua Hammer i bohater jego książki, a mianowicie Abdel Kader Haidara udowadniają, że w Mali, po wioskach, domach rozproszone zostało wielkie bogactwo kulturalne arabskiego świata. Książka „Hardcorowi bibliotekarze z Timbuktu” opowiada o mozolnej pracy Haidry celem pozyskania bezcennych rękopisów z rąk prywatnych, by je ocalić przed zgubnym suchym powietrzem pustyni, o pozyskaniu funduszy, by ocalić piękne rękopisy od zapomnienia i utworzyć Bibliotekę Pamięci Mammy Haidry. Jest to jednak również opowieść o tym jak o mały włos doszłoby do, jak to nazywa Waldemar Jan Dziak, „błędu historycznego zaniechania” i dziewięć miesięcy zniewolenia Timbuktu i dwa lata malijskiej wojny domowej, mogłoby się przekształcić w kolejny kalifat, gdyby nie interwencja wojsk francusko-amerykańskich. Jest to w końcu opowieść o tym, że poza wielkim dramatem ludzkim, czasem w tle rozgrywa się również wielki dramat i walka o przetrwanie od zapomnienia dóbr kulturalnych, które w przyszłości mogą stanowić o tym, kim naród tak naprawdę jest.
Abdela Kadera Haidarę można by oceniać różnie, że bardziej kochał księgi niż ludzi, że czuł się bardziej odpowiedzialny za rękopisy, które mu powierzono, niż za rodzinę, ale z drugiej strony, gdyby nie tacy ludzie jak on, lub jak nasz ksiądz Antoni Liedtke, który ratował Biblię Gutenberga, nie pozostałoby dziedzictwo, z którym można by po wielu zawieruchach wojennych się identyfikować.
„Hardcorowi bibliotekarze z Timbuktu” to ciekawa pozycja, nie tylko dla tych, którzy lubią politykę wojskową lub historię książki, ale dla tych, którzy docenią książkę, z której można dowiedzieć się wielu rzeczy, o których nie miało się pojęcia, od osoby, która doskonale zna się na tym, o czym pisze.

O tej niesamowitej walce o każdy manuskrypt można również przeczytać w języku angielskim w National Geographic

Polecam też posłuchać muzyki zespołu Tinariwen, którego toż muzyka jest podczas lektury książki wspominana, a który to zespół występował podczas słynnego Pustynnego Festiwalu razem z U2 w 2012, a także w Polsce podczas Heineken Open'er Festival w 2010.

Dział: Książki
niedziela, 02 lipiec 2017 16:37

Poszukiwana

Budzisz się pewnego dnia i nic nie wskazuje na to, by twoje życie za chwilę diametralnie się zmieniło. Dzień jak co dzień. W głowie masz mnóstwo planów, cieszysz się poranną kawą i smacznym śniadaniem. Nagle czujesz smak jakby zjełczałego tłuszczu, tracisz apetyt. Na dodatek spostrzegasz, że twoja lewa ręka jakby nie do końca słuchała twoich poleceń, a po chwili całkowicie tracisz czucie w lewej części ciała. Twój poranny spokój zaczyna zmieniać się w narastające przerażenie. Tego samego dnia lekarz wydaje wyrok – pozostał ci rok życia. To właśnie początek historii bohaterki „Poszukiwanej”, najnowszej powieści Deana Koontza.

Bibi Blair to inteligentna, piękna i ambitna pisarka o intuicji i wyobraźni, której mogą jej pozazdrościć najlepsi autorzy u szczytu kariery. Ma dopiero 22 lat, jest pełna energii i wydawałoby się, że ma przed sobą całe życie. Niespodziewanie otrzymuje diagnozę - glejakowatość mózgu. Doktor prognozuje rok życia, jednak odpowiedź Bibi brzmi „Zobaczymy”. Jako dzielna dziewczyna, od dziecka ceniąca odwagę, nie zamierza bezczynnie czekać, aż rak odbierze jej życie. Ku zaskoczeniu wszystkich, następnego dnia nowotwór po prostu znika. Jednak cena za wyzdrowienie jest wysoka, młoda pisarka zostaje cudownie ocalona, ponieważ sama ma ocalić inne życie. Bibi wyrusza więc na niebezpieczną misję odnalezienia i uratowania tajemniczej Ashley Bell a Niewłaściwi Ludzie nieustannie depczą jej po piętach.

Kim jest Ashley Bell? Kto tu jest naprawdę poszukiwany? Kto tu kogo szuka? Na te pytania nie ma jednej odpowiedzi. Historia jest złożona, akcja toczy się na wielu płaszczyznach. Autor nie spieszy się, powoli podaje czytelnikowi kolejne informacje. Nie jest to jednak uciążliwe, wręcz przeciwnie, nasila to uczucie niepewności i oczekiwania na dalsze wydarzenia. Koontz wyśmienicie dawkuje nam napięcie. Otrzymujemy strzępki informacji zarówno teraźniejszych wydarzeń jak ich tych sprzed lat. Poznajemy Bibi w wieku 5, 10 i 16 lat. Wiemy, że wtedy w jej życiu wydarzyło się coś, co miało na nią znaczący wpływ, coś, o czym chciała zapomnieć. Elementy układanki, które czytelnik mozolnie zbiera, wskakują na swoje miejsce dopiero w finalnej części historii.

Pisarz podzielił powieść na krótkie rozdziały łączące się w osiem większych części. Dodatkowo zadał sobie trud zatytułowania każdego, nawet najkrótszego rozdziału, co jest dość ciekawym i nietypowym rozwiązaniem. Czytanie uprzyjemniają liczne barwne opisy pobudzające wyobraźnię. Świat rzeczywisty nieustannie przeplata się z tu nadprzyrodzonym, zaciera się granica między snem a jawą. Bohaterka zmaga się z duchami w różnym tego słowa znaczeniu. Powieść ma zatem cechy thrillera psychologicznego, jak i horroru.

Czytając „Poszukiwaną”, niezmiennie towarzyszyło mi przyjemnie uczucie napięcia, niepewności a momentami nawet strachu. Z niecierpliwością przerzucałam kolejne strony w poszukiwaniu odpowiedzi. Walka o przetrwanie, różnorodne postacie, nagła groźba śmierci skłaniająca do refleksji, a nawet antysemityzm. Po prostu mieszanka wybuchowa. Niestety jednak zakończenie troszkę mnie rozczarowało. Myślę, że oczekiwałam mocniejszego uderzenia, chociaż nie ukrywam, że pewne wydarzenie wywołało u mnie spore zaskoczenie. Pomijając koniec historii, oceniam książkę jako bardzo dobrą i zachęcam do przeczytania.

Dział: Książki
piątek, 30 czerwiec 2017 11:55

"Wilcze leże" nowość od Fabryki Słów

Od 28 czerwca dostepna jest nowa antologia opowiadań Andrzeja Pilipiuka "Wilcze leże".

Od A jak Anubis do W jak wilkołactwo.
Zanurz się w świat opowieści, w których granica między tym co realne a tym co fikcyjne niebezpiecznie się zaciera...
W życiu Roberta Storma nadchodzi wielka zmiana. Gdy na horyzoncie pojawi się dziewczyna, która ma szanse zostać kobietą jego życia, Robert pozna smak porażki i narazi się wpływowym przeciwnikom. A jedynym wyjściem będzie ucieczka...

Dział: Książki

"Płomienna korona" Elżbiety Cherezińskiej, wieńcząca cykl "Odrodzone Królestwo", to najgorętsza premiera tych wakacji.

Książę Władysław powrócił z banicji i Kraków otworzył przed nim swe bramy. Ale Królestwo wciąż jest podzielone, w Starszej Polsce władają książęta Głogowa, w Czechach trwają zawirowania tronowe, a na północy Krzyżacy zaczynają swą grę o Pomorze. Grę, która rozpętała gdańskie piekło.

Dział: Książki
piątek, 30 czerwiec 2017 08:47

Pies Baskerville'ów

Zapewne każdy miłośnik kryminałów sięgnął przynajmniej po jedno dzieło Arthura Conan Doyle'a. Sherlocka Holmesa przedstawiać nikomu nie trzeba, a jednak ja do tej pory nie przeczytałam żadnej książki z udziałem tego słynnego detektywa. Tym bardziej lektura „Psa Baskerville'ów” była dla mnie zagadką, a to od niej zależało, czy zdecyduję się sięgnąć po resztę twórczości szkockiego pisarza.

Charles Baskerville umiera w niejasnych okolicznościach — jego ciało zostaje znalezione przy moczarach, a nieopodal widać ślady łap zwierzęcia. Przywodzi to na myśl legendę krążącą po rodzie Baskerville'ów — o ogromnym psie, który prześladuje tę rodzinę. Kiedy sprawa trafia do Sherlocka, ten postanawia, że rozwiąże zagadkę. Niedługo do posiadłości Baskerville Hall ma przyjechać Henry, a za radą detektywa będzie mu towarzyszyć jego pomocnik, doktor Watson.

To właśnie ten ostatni jest narratorem powieści i relacjonuje nam wszystkie wydarzenia, które towarzyszyły mu od początku przejęcia sprawy śmierci Charlesa Baskerville'a. Przez sporą część powieści to właśnie jego poczynania śledzimy, tym samym spycha on postać Sherlocka Holmesa na bok. Nie sposób jednak nadmienić, że Holmes pomimo nieobecności przez pewną część utworu nadal jest znaczącą postacią, gdyż to on stał się pomysłodawcą poprowadzenia śledztwa, jak i ostatecznie rozwiązał zagadkę.

Początkowo akcja toczy się w Londynie, jednak później wraz z bohaterami przenosimy się do posiadłości Baskerville Hall. Tam poznajemy pozostałych bohaterów powieści wraz z krótką ich charakterystyką. Tym samym każda postać nabiera znaczenia dla historii, a czytelnik o każdej z nich potrafi powiedzieć coś charakterystycznego, bowiem kreacja poczyniona przez Doyle'a pozwala na zapamiętanie istotnych cech konkretnych osób.

Chociaż akcja mknie do przodu i nie ma miejsca na nudę, nie sposób pogubić się w historii dzięki uczynieniu narratorem Watsona. Jest to o tyle istotne, że gdyby narratorem był sam Sherlock Holmes, nie bylibyśmy w stanie nadążyć za jego tokiem myślenia. Jego przyjaciel zaś, choć oczywiście również stara się łączyć fakt i wysuwać odpowiednie wnioski, popełnia błędy i tak jak czytelnik nieraz nie rozumie poczynań Sherlocka.

Sama historia jest nie tylko ciekawa, ale również intrygująca i tajemnicza. Przerażające odgłosy, ślady łap i nadal niewyjaśniona śmierć Charlesa potrafią wywołać u czytelnika niepokój, a nawet strach. Obecne intrygi i rodzinna legenda dodają dreszczyku emocji, a poznawanie przeszłości bohaterów urozmaica całą historię.

„Pies Baskerville'ów” to niewątpliwie klasyka kryminału, więc oczywiste jest, że polecam ją miłośnikom tego gatunku. Jeśli zaś zastanawiacie się, czy jest to dobra pozycja do rozpoczęcia przygody z Sherlockiem, to nadmienię, że mnie zachęciła, by więcej poczytać o jego perypetiach.

Dział: Książki
czwartek, 29 czerwiec 2017 08:37

Nowy dom na wyrębach

Dom na wyrębach to debiutancka i jak dotąd prawdopodobnie najlepsza książka w dorobku Stefana Dardy, jednego z czołowych polskich autorów powieści grozy. Po dziewięciu latach od premiery i kilku innych wydanych pozycjach, pisarz zaskoczył czytelników drugim tomem, wzbudzając tym samym zarówno podekscytowanie, jak i dreszcz niepokoju, czy historia ta nie okaże się jedynie odgrzewaniem starego kotleta.

Nowy dom na wyrębach to bezpośrednia kontynuacja wydarzeń z poprzedniej części, dlatego powinny sięgnąć po niego jedynie osoby, które mają już za sobą jej lekturę. Tym razem jego głównym bohaterem jest Hubert Kosmala, w którego ręce trafia pamiętnik pisany przez Marka Leśniewskiego. Mężczyźnie, ateiście do bólu wręcz twardo stąpającemu po ziemi, trudno jest uwierzyć w opisywane przez przyjaciela zjawiska i wydarzenia, a tym bardziej w niebezpieczeństwo grożące jego najbliższym. Niemniej każda wyprawa do domu w Wyrębach wzbudza w nim coraz większe wątpliwości, zaczynają też prześladować go koszmarne sny. Czy groza, która zalęgła się w starym domu z bali dosięgnie Kosmalę i jego rodzinę?

Drugą główną bohaterką, której wątek przeplata się z narracją poświęconą Hubertowi, jest Ewa Firlej, dawniej zauroczona Leśniewskim i nadal przeżywająca to, co go spotkało. Z czasem uczucie żalu i tęsknoty za Markiem przycicha, między innymi za sprawą nowego znajomego. Czy jednak na pewno jest on tym za kogo się podaje?

Z przyjemnością mogę stwierdzić, że czytelnicy dobrze wspominający stary Dom na wyrębach nie powinni być rozczarowani. Nowa odsłona jego historii nadal zapewnia dreszczyk niepokoju, miejscami przeradzający się w poczucie zagrożenia i grozy. Cieszy fakt, że autor nie wykorzystuje do zdarcia pomysłu na źródło owego horroru znanego z pierwszego tomu, a tworzy nowe na kanwie tego poprzedniego. I to w sposób logiczny (na miarę zjawisk nadnaturalnych oczywiście) i przemyślany.

Mimo że już pierwsze strony niosą atmosferę nieokreślonego do końca zagrożenia, akcja powieści toczy się raczej powoli. Wraz z Kosmalą wracamy do Wyrębów, które po wydarzeniach, jakie miały tam miejsce, straciły bezpowrotnie status sielskiej oazy spokoju. Pojawiają się nowe postaci, wcześniej pojawiające się gdzieś w tle, teraz zaś zyskujące na znaczeniu. Z kolei ci, którzy wcześniej odgrywali znaczące role, teraz pojawiają się epizodycznie. Taki zabieg to ciekawy eksperyment pozwalający spojrzeć na bohaterów z innej perspektywy.

Książkę kończą słowa, które potrafią czasem wyprowadzić z równowagi nawet najspokojniejszego czytającego. Okazuje się, że jest to zaledwie koniec części pierwszej, która dobiega końca w chwili, gdy właściwa akcja zaczyna nareszcie nabierać tempa. Przez niemal całą powieść autor podrzuca kolejne wątki i powoli rozwija je, rozbudzając ciekawość i pobudzając wyobraźnię, lecz nie doprowadza do kulminacji. W rezultacie, książkę można odebrać jako preludium przed kolejną częścią, na który – miejmy nadzieję – nie będziemy musieli zbyt długo czekać.

Darda dba o to, by czytelnik poczuł specyficzny klimat lat 90. Nie ma mowy o powszechnie dostępnych telefonach komórkowych, a jeśli główny bohater potrzebuje do kogoś zadzwonić (co zdarza się dosyć często), używa żetonów i budek telefonicznych. Popija piwo EB i słucha kaset Grzegorza Turnaua, a policjanci jeżdżą wysłużonym poldkiem. Ma to swój urok i osoby pamiętającym dobrze tamte czasy z pewnością niejeden raz uśmiechną się pod nosem z nostalgią. Czasem autor pozwala sobie też na innego rodzaju puszczanie oka do czytelnika, jak choćby zmuszając niektórych bohaterów do snucia planów pobytu na Manhattanie akurat w czasie ataku na WTC, mającego nastąpić pięć lat później.

Podsumowując, wbrew obawom, że Nowy dom na Wyrębach będzie jedynie bazował na sukcesie poprzedniego tomu, Darda stworzył przemyślaną i wciągającą, lecz nadal nieskończoną historię, po którą powinni sięgnąć wszyscy, którym spodobał się historia Marka Leśniewskiego. Powieść zachowała niepokojącą atmosferę, w którą warto ponownie się zanurzyć. Oby tylko jej kontynuacja ukazała się już wkrótce!

Dział: Książki
poniedziałek, 12 czerwiec 2017 23:09

"Skrzywiona litera" - PATRONAT

Tom Franklin, zdobywca nagrody imienia Edgara Allana Poe, powraca z kolejną przejmującą powieścią, której akcja rozgrywa się w stanie Mississippi.

Dział: Patronaty