Rezultaty wyszukiwania dla: historia
Fantastyczny Dzień Kobiet
PRZYSTAŃ WIATRÓW
Mieszkańcy Przystani Wiatrów odkryli, że na ich planecie możliwe jest realizowanie odwiecznego marzenia ludzi.
Wspomagani przez słabą grawitację i gęstą atmosferę, na skrzydłach wykutych z metalu uzyskanego z porzuconego statku - zaczęli latać!
Na planecie małych wysepek, trapionych przez potwory mórz i rozdzierające powietrze sztormy, Lotnicy pełnili funkcję wysłanników i zazdrośnie strzegli prawa do dziedziczenia skrzydeł. Jednak Maris z Amberly, która ponad wszystko pragnęła latać, rzuciła im wyzwanie i wywalczyła skrzydła dla siebie. Wkrótce przekonała się, że toczy bój nie tylko o własne przetrwanie, ale także o dalsze istnienie Przystani Wiatrów.
Powieść jest rozwinięciem wielkokrotnie nagradzanego opowiadania "Planeta burz", znanego polskiemu czytelnikowi z łam miesięcznika "Fantastyka".
CENA SZCZĘŚCIA
Zdumiewająca opowieść o pozaziemskiej interwencji.
Najnowsza powieść jednego z najbardziej poczytnych pisarzy fantastyki.
Ruchliwa ulica w kanadyjskim mieście. W promieniu światła, najwyraźniej wystrzelonego przez UFO, znika Samantha August, autorka książek science fiction. Podczas gdy nagrane telefonami filmy, ukazujące moment porwania, rozchodzą się w Internecie, Samantha budzi się w małym pomieszczeniu. Tam wita ją głos Adama, który wyjaśnia, że znajdują się na orbicie, a on sam jest obdarzonym sztuczną inteligencją rzecznikiem Delegacji Interwencyjnej, triumwiratu obcych cywilizacji. Celem Delegacji jest ochrona i ewolucja ziemskich ekosystemów…
Tak oto rozpoczyna się zdumiewająca, prowokacyjna, świetnie napisana i niepokojąco wizjonerska historia pierwszego kontaktu.
NAGRODA W KONKURSIE
2 x pakiet “Przystań wiatrów” + “Cena szczęścia”
ZADANIE KONKURSOWE
Jaką cenę zapłacilibyście za to, by być szczęśliwym w wybranym przez siebie świecie fantastycznym?
REGULAMIN
1. Konkurs przeznaczony jest tylko dla zarejestrowanych użytkowników Secretum, z adresem korespondencyjnym na terenie Polski.
2. Każdy użytkownik może wysłać tylko jedno zgłoszenie.
3. Zgłoszenia należy przesyłać na adres: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript. w temacie pisząc: DZIEŃ KOBIET
4. W zgłoszeniu należy podać: odpowiedź na zadanie konkursowe i login użytkownika.
5. Na odpowiedzi czekamy do 12 marca 2019 r., do godziny 23:59.
6. Wyniki oraz lista zwycięzców zostaną podane w ciągu 10 dni od zakończenia konkursu.
7. Nagrody zostaną wysłane w ciągu 2 tygodni od otrzymania danych adresowych zwycięzców. W przypadku, gdy nie podadzą ich w ciągu dwóch tygodni, nagroda przepada.
8. Wysłanie zgłoszenia konkursowego wiąże się z akceptacją warunków przetwarzania danych osobowych określonych w polityce prywatności.
Sponsorem nagrody jest Wydawnictwo Zysk i S-ka
Życzymy powodzenia!
Nagrody otrzymują:
malinka97
mva
Serdecznie gratulujemy!
Dwór Szronu i Blasku Gwiazd
Sarah J. Maas powraca i po raz kolejny powoduje u czytelnika szybsze bicie serca. Tej kobiecie nigdy nie wolno ufać. Namiesza w głowie, podrzuci fałszywe tropy, a na końcu pozostawi fanów historii Feyry i Rhysanda oraz ich dworu w niecierpliwym oczekiwaniu na kolejne fragmenty. ,,Dwór Szronu i Blasku Gwiazd" to idealny dodatek do całej serii. Mając do czynienia w głównych tomach z szybką, dynamiczną akcją myślałam, że ta część również taka będzie, a tymczasem dostałam przyjemną, ogrzewającą serce historię pokazującą normalne życie bohaterów. Czy ten dodatek był potrzebny? Poznacie odpowiedź na to pytanie, zapoznając się z dalszą częścią recenzji. Zapraszam!
Wietrzne Katedry. Tom 2
Historia niczym powiew wiatru omiata ponownie czytelnika, pozwalając mu na powrót w znajome strony, w szeregi dawno niewidzianych znajomych. Nadal nic nie jest pewne, misja nie jawi się choćby odrobiną możliwego sukcesu. Czy odnajdziesz w sobie siłę, by pokonać kolejne przeszkody?
Pamiętacie wolnego strzelca Richarda? Chciał odmienić swój los, zgodził się na wykonanie misji, która z pozoru wydawała się prostym zadaniem. Odnalezienie czterech klepsydr miało mu zapewnić to czego pragnął. Gdy pięć elementów mapy zostało scalonych, marzenie o Wietrznych Katedrach nabrało realnego wymiaru. Przed Richardem i jego kompanami jawi się wyprawa do pilnie strzeżonego Instytutu Medycznego, gdzie mogą trafić na tego, kogo pomoc jest nieoceniona. Wystarczy odnaleźć elfa czystej krwi, który spokrewniony jest z księciem. Nic prostszego, prawda? Chyba że po piętach depczą wam konstable i viverny tropiące. Jak zakończy się ta szalona przygoda?
Kolejny tom Wietrznych Katedr za mną. Czy tym razem autorce udało się skupić moją uwagę na dłużej i zaskoczyć pomysłem na dalsze przygody swoich bohaterów?
Drugi tom o wiele więcej wnosi do historii. Niemalże czuje się niepewność i nutę przygody w powietrzu oplatającą postaci. Każda z nich wnosi więcej do całości fabuły, czyniąc ją niezwykle ciekawą i mniej przewidywalną. Autorka dość dobrze poradziła sobie z poprawieniem niedoskonałości z pierwszego tomu. Jej styl nabrał przyjemnego wymiaru, serwując czytelnikom niezwykłą przygodę. Płynnie poprowadzona akcja porywa z siłą ogromnego wodospadu.
Nie obyło się bez nowych postaci, które nie ustępują charakterem tym dobrze już nam znanym z poprzedniej odsłony opowieści. Każda z nich na swój własny sposób przykuwa uwagę. Choć momentami niektóre opisy mogły przytłoczyć, a tajemnice wręcz wołały o szybkie czytanie, całość jest bardzo lekka i przystępna. Autorka pokazała, że ciekawy pomysł, plus dobre wykonanie mogą przyciągnąć czytelnika i dać mu radość z poznawania nowej, momentami nieprzystępnej krainy.
Drugi tom Wietrznych katedr pochłonęłam o wiele szybciej, choć sam finał tej części mnie nie zaskoczył. Tajemnice, akcja i ciekawi bohaterowie tworzą niezwykłą historię, w której sam musisz odkryć, kto jest twoim sprzymierzeńcem i komu można ufać. Od tego, czy jesteś gotowy, naprawdę zależy twój dalszy los.
Nie do każdego może trafić, powieść Alice Rosalie Reystone, ale myślę, że drugi tom podobnie jak cała seria znajdzie swoich zwolenników. Ja jestem pod wrażeniem pomysłu na fabułę i kreacji bohaterów. Na pewno sięgnę po kolejne tomy i z przyjemnością przekonam się, kto okaże się ty złym i co kryją Wietrzne Katedry.
Deadpool #01: Nuworysz z nawijką
Jeden z najpopularniejszych w ostatnim czasie bohaterów komiksowych – Deadpool, powrócił w zresetowanym po Tajnych Wojnach uniwersum Marvela. Twórcy związani z tą postacią od dłuższego czasu: Gerry Duggan i Mike Hawthorne, postanowili pokazać Wilsona w trochę innym świetle i przede wszystkim w nowej roli.
Nowa seria przygód Deadpoola wydawana jest pod szyldem Marvel Now 2.0 z dopiskiem „Najlepszy komiks świata” (w oryg. „The World’s Greatest Comic Magazine!”). Ile prawdy w tym lekko ironicznym haśle? Czy nie zostało ono rzucone za bardzo na wyrost? Przed nami pierwszy tom pt. „Nuworysz w Nawijką”.
Po Tajnych Wojnach Deadpool stał się najbardziej rozpoznawalnym superbohaterem na świecie. Sława przyniosła mu wielkie pieniądze, które spożytkował finansując pod nieobecność Starka działalność Avengers. Sam również dołączył do grupy Mścicieli. Zleceń od zwykłych ludzi przybyło tak dużo, że pyskaty najemnik poszedł jeszcze jeden krok dalej. Postanowił uczciwie zarabiać na życie i założył swoją własną grupę o jakże oryginalnej (choć podkradzionej od Luke’a Cage’a i Iron Fista) nazwie „Bohaterowie do wynajęcia”.
Do swojej drużyny Wade zwerbował samych pokręconych, dziwacznych byłych przestępców i najemników. Wszystkim dał czerwono-czarne kostiumy i wysłał na ulice, aby pomagali potrzebującym. W końcu sam nie mógł być wszędzie jednocześnie, a fani wymagali jego obecności na różnych galach i uroczystościach. Na pierwsze problemy jednak nie trzeba było długo czekać. Nowa działalność nie jest łatwa w utrzymaniu i nie przynosi zysków. Jednak prawdziwe kłopoty pojawiają się teraz. Okazuje się, że ktoś niszczy reputację Wilsonowi i szarga jego dobrą opinią. Wszystkie tropy prowadzą do deadpoolowej drużyny, w której ukrył się zdrajca. Konfrontacja z bezwzględnym złoczyńcą nie będzie łatwa, dlatego najemnik z nawijką nieoczekiwanie przystępuje do współpracy z herosem-legendą – emerytowanym już Kapitanem Ameryką.
Pierwszy numer serii obfituje w akcję. Szczerze to dzieje się dużo i można odnieść wrażenie, że aż za dużo. Czytelnik praktycznie zostaje rzucony w wir różnych akcji prowadzonych przez członków drużyny Wilsona. Łatwo się w tym pogubić. Wszystko z powodu nagromadzenia na łamach kart jednego komiksu tylu deadpoolowych postaci. Wbrew pozorom wcale nie jest śmieszniej.
Jeśli chodzi o poczucie humoru – Deadpool już nie jest tym samym bohaterem co wcześniej. To chyba największy problem. Czytelnicy, którzy mają w pamięci przygody najemnika z poprzedniej serii Duggana i Hawthorne’a lub z albumów wydanych w ramach Deadpool Classic mogą czuć lekkie rozgoryczenie. Wade wraz z założeniem garnituru biznesmena na swój kostium przestał tak rzucać żartami. Szczcególnie odczuwalne jest to w pierwszych zeszytach albumu. Idąc dalej, jest lepiej. Pojawiają się różne absurdalne teksty czy śmieszne akcje, ale czuć niedosyt.
Graficznie album kontynuuje klimat znany nam z poprzedniej serii wydanej w ramach Marvel Now. Kreska Mike’a Hawthorne’a jest lekka i humorystyczna oraz pasuje do fabuły. Bardzo fajnie prezentują się całostronicowe kadry czy zabawy układem ramek. Dynamizm akcji jest również fajnie oddany.
Podsumowując, „Nuworysz z Nawijką” to prosta historia z lekką intrygą. Aktualnie jednak nie do końca jednak wypalił pomysł z ukazaniem Deadpoola w nowym świetle i trochę innej roli. Czuć niedosyt. Pozostaje nadzieja, że kolejne tomy będą jednak stały już na wyższym poziomie, szczególnie jeśli rozwiną ciekawe wątki rozpoczęte w tym numerze.
Ku twej wieczności #5
Jak rozpoznać dobre wydawnictwo, które troszczy się o swojego czytelnika? Chociażby po tym, że regularnie wydaje kolejne tomy rozpoczętego cyklu i nie każe na nie czekać zbyt długo. Tak jest w przypadku świetnej mangi Ku twej wieczności, której poszczególne odsłony ukazują się średnio co dwa miesiące. Bardzo mnie to cieszy, bo każdy tomik pochłania się przy jednym podejściu i każdy kończy się potężnym cliffhangerem.
[UWAGA NA SPOILERY, o ile nie znasz poprzednich części, od razu przeskocz do kolejnego akapitu]
Na skutek intryg swoich wrogów Niesio trafia na wyspę będącą miejscem zsyłki dla morderców i degeneratów. Traci tu kontakt z Pioran, która zostaje uwięziona w celi dla szczególnie niebezpiecznych przestępców. Aby ją uwolnić i uciec z wyspy Niesio zgadza się na udział w walkach na arenie, gdzie wszystkie chwyty są dozwolone, a zwyciężą ten, kto przeżył. Poznaje także grupę dzieciaków i nastolatków, dla których wyspa stała się upiornym domem i którzy za wszelką cenę chcą ją opuścić.
Mimo że jest to pierwsza manga, jaką przyszło mi czytać, Yoshitoki Oima oczarowała mnie już od pierwszy stron pierwszego tomu. Z każdym kolejnym historia rozwijała się w coraz bardziej zaskakującym kierunku, jednocześnie utrzymując bardzo wysoki poziom. Tak dotarłam już do jej piątej odsłony i mam ochotę na więcej.
Historia Niesia, tajemniczego stworzenia, które przyjmuje postać napotkanych przez siebie istot, to jednocześnie opowieść bogato wypełniona elementami fantastycznymi oraz uniwersalna historia o przyjaźni, dorastaniu i odpowiedzialności. Są tu sceny chwytające za serce i wyciskające łzy z oczu, zwłaszcza gdy autorka nie ma skrupułów w pozbywaniu się bohaterów, którzy zdążyli już zaskarbić sobie sympatię czytelnika, ale są także fragmenty wypełnione humorem, czasem dosyć absurdalnym.
Nieodmiennie też Oima zachwyca prostymi, lecz pełnymi szczegółów i oddziałującymi na wyobraźnię ilustracjami. Wnętrze jest czarno-białe, co początkowo niezbyt przypadło mi do gustu, ale już po chwili zupełnie nie zwraca się uwagi na brak barw.
Mówiąc krótko, Ku twej wieczności to świetny tytuł zarówno dla wyjadaczy gatunku, jak i tych, którzy dopiero chcieliby rozpocząć przygodę z mangą. Zgrabnie łączy w sobie przygodę i mądre przesłanie. I co tu dużo kryć, po prostu świetnie się ją czyta.
Twarzą w twarz
Czy zastanawialiście się kiedyś, jak to jest być nieśmiertelnym i czy rzeczywiście to takie fascynujące? Lektura i film „Wywiad z wampirem” pokazała, że niekoniecznie życie wieczne na ziemi jest atrakcyjne, w pewnym bowiem momencie przychodzi znudzenie, z upływem lat coraz trudniej też ukrywać brak widocznych oznak starzenia. Współczesnym nieśmiertelnym również musi być trudno- rewolucja technologiczna przyniosła wiele zmian i trudno sobie nawet wyobrazić, co musi czuć ktoś wychowany na przykładna plantacji w Luizjanie, kiedy musi obsługiwać portale społecznościowe, a każdy jego krok jest śledzony.
Z tą presją, ze zmieniającymi się czasami, nie poradził sobie Armagnac, decydując się na drastyczny krok – popełnia samobójstwo przez wystawienie ciała na palące słońce. Lotharowi Mintze zostaje po mentorze i kochanku zaledwie sygnet, z którym muzyk nie rozstawał się od półtora wieku, leżący w garści popiołu. Jak Lothar poradzi sobie z tym nieznośnym bólem, z uczuciem pustki w sercu, a także świadomością, że tak często odtrącał Armagnaca, nie rozumiejąc jego wątpliwości, rozterek, problemów. Dawno już nie kochali się ze sobą, a puste łóżko oraz wspomnienie lekceważenia, jakie okazywał wobec pasji kochanka, nie daje Lotharowi spokoju. Nie pomaga nawet ostry seks i ramiona kochanki, równie wiecznej jak on, ponętnej Salomei, ani racjonalizm Estelli.
Mężczyzna miota się, nie wiedząc, co teraz ma robić, jak wyglądać ma jego życie. Przemierza Europę, a wspomnieniem odwiedzonych przez niego miejsc są kolejne morderstwa – Lothar tak zatracił się w zabijaniu, że teraz boi się, iż będzie poszukiwany przez policję, jako seryjny zabójca. Postanawia jechać zatem do Ameryki, gdzie ma nadzieję znaleźć odpowiedzi na dręczące go wątpliwości. Przede wszystkim pragnie odpowiedzi na pytanie, gdzie się podział Huntington i czy jest choć nikła szansa, że nie żyje? Mimo sceptycyzmu wszystkich, Bracia Koty, czyli mieszkający na południu Stanów Zjednoczonych bliźniacy, zafascynowani swoją morderczą naturą, są w stanie pomóc Lotharowi i wskazać mu miejsce pobytu Huntingtona. Czy to możliwe, żeby odzyskał on rodzinną posiadłość Armagnaca i właśnie tam się zaszył?
Zagadka wkrótce się wyjaśnia – podążając tropem Huntingtona, Lothar poznaje młodego muzyka jazzowego, Thomasa Greenbourgha, który do złudzenia kogoś mu przypomina. Czy to możliwe, by był potomkiem Armagnaca? Jeśli tak, to grozi mu śmiertelne niebezpieczeństwo, jest bowiem narażony na chorą, obsesyjną miłość Huntingtona. Czy Lothar zdoła go ocalić? Jak zakończy się ta historia?
Przekonamy się o tym dzięki lekturze kolejnego już tomu powieści Agaty Suchockiej, pt. „Twarzą w twarz”. Opublikowana nakładem Wydawnictwa Initium książka, to brawurowo napisana opowieść o łowcach, targanych pasją, namiętnościami, ale także borykających się z problemami, jakich nie doświadcza śmiertelnik. Frapująca fabuła, dynamicznie rozwijająca się akcja, czynią książkę idealną lekturą dla wszystkich, którzy lubią pełne wrażeń historie, i nieszablonowych bohaterów, a wszystko to doprawione nutką pikanterii!
Cienie Nowego Orealnu
-Cthulhu, Katulu, a niech i nawet mu będzie Burek. – Machnął ręką od niechcenia Ducote. – Zmierzam do tego, że proste kultury, kultury magiczne bez względu na miejsce występowania, wiążą religię, obrzędy z reprodukcją warunków bytowych. Kontekst. – Ponownie trącił palcem mackowate oblicze bożka. – Tawaret, egipska bogini chimera: po części hipopotam, lwica oraz Suchos: mężczyzna o łbie krokodyla. W Egipcie nie ma bogów o gębach bizonów, bo bizonów na pustyni brak.
„Cienie Nowego Orealnu” Macieja Lewandowskiego to pozycja łącząca w sobie elementy grozy, horroru i kryminału. Gdzie magia miesza się z ludzkimi sprawami, a bestialskie morderstwa mogą prowadzić do jeszcze większej, bo apokaliptycznej katastrofy. Na pierwszy rzut oka brzmi jak kawał dobrej fabuły, której się spodziewałam i którą tak właściwie dostałam. Ale nie wszystko było takie piękne, jak mi się na początku wydawało, a przyjemność z czytania, pomimo zachwycającej historii była tak naprawdę nikła. Ale o tym później.
Książka zaczyna się w momencie nalotu nowoorleańskiej policji na kryjówkę przemytników, w której niestety oprócz przemytników znajdują również ciało zmasakrowanej czarnoskórej dziewczyny. Sprawą zajmuje się John Legrasse, który jakiś czas temu prowadził podobne śledztwo podczas, którego rozbił szajkę okultystycznych morderców. A przynajmniej tak mu się wydawało, bo teraz, kiedy ponownie znajdowane są ciała wręcz zaszlachtowanych kobiet, okazuje się, że tamta sprawa mogła być tylko wierzchołkiem góry lodowej o nazwie „pradawna magia i okultyzm”. John wkłada w rozwiązanie śledztwa całe swoje „serce” – czyli ogromne pokłady nienawiści i gniewu do okrutnych oprawców. Wszystko utrudnia fakt, że ktoś wyżej chce ukręcić sprawie łeb jak najszybciej. Jak widać fabuła naprawdę ciekawa. Wartka akcja, świetnie poprowadzony opisy miejsc, walk i wszelkich pojawiających się w książce postaci sprawiają, że historia jest naprawdę wciągająca.
Czy polubiłam głównego bohatera? A i owszem, choć może z tego powodu, że mam słabość do zniszczonych przez życie starszych jegomości. Jednak nie można odebrać Legressowi charyzmy, przenikliwego umysłu i wytrwałości w dążeniu do celu – w tym wypadku znalezienie tego szaleńca, który ubzdurał sobie, że ściągnie do naszego świata jakieś wielkie, złe bóstwo za pomocą kilkunastu martwych czarnoskórych kobiet. Smaczku całej jego kreacji nadają skłonności do agresji, które czasem musi wyżyć na szmacianej lalce.
Kolejnym naprawdę świetnie wykreowanym bohaterem jest sierżant Stuglik – Polak, z którym John walczył na froncie. Chyba jako jedyny w całej komendzie nie boi się powiedzieć swojemu przełożonemu, co myśli o jego poczynaniach . Posiada cięty język oraz naprawdę genialne poczucie humoru, które rozjaśniają od czasu do czasu ponurą aurę, jaka emanuje ze stron książki.
I wszystko wydaje się naprawdę fajne – fabuła, bohaterzy, wątek okultystyczny. Daje szanse na naprawdę świetną książkę, którą powinnam połknąć w jeden wieczór. Niestety Pan Maciej stylizuje całość języka na lata 20 XX wieku, co jest jak najbardziej zasadne, bo fabuła osadzona jest właśnie w tych latach. Ale za sprawą tego książka jest dla mnie tak trudna w odbiorze, że nie byłam w stanie przeczytać na raz więcej niż 50 stron, żeby mój mózg nie stwierdził że ma dość. Dialogi są strasznie ciężkie. Opisy, które jak wcześniej wspomniałam są naprawdę świetne, ale czasem wręcz robią się przytłaczające. A to niestety psuje przyjemność z czytania i to na tyle mocno, że wcześniej wymienione zalety tracą znacznie na sile.
Czy polecam „Cienie Nowego Orleanu”? Mimo wszystko tak, ale nie będzie to książka dla każdego. Odnajdą się w niej fani naprawdę mrocznych klimatów, Ci którzy lubują się w przytłaczających treściach. Ale niestety nie jest to książka dla mnie, pomimo naprawdę dobrej fabuły i świetnej kreacji głównego bohatera, przytłaczający język sprawia, że umiera we mnie radość z czytania.
Gra w kłamstwa
Nie każdy potrafi kłamać. Jedni rumienią się na samą myśl, co zdradza ich na starcie. Inni plączą się w zeznaniach lub są za mało wytrwali. Jeszcze inni zwyczajnie się tym brzydzą, bo są prawdomówni z natury. Są jednak i tacy, dla których kłamstwo jest jak oddychanie i potrafią to robić bez mrugnięcia okiem, bo im się to opłaca, bo sytuacja tego od nich wymaga, albo zwyczajnie ich to bawi. Ten ostatni powód sprawił, że główne bohaterki zaczęły kłamać dla zabawy, czyniąc z oszukiwania innych mistrzowską grę.
Kłamstwo uczyniła głównym motywem swojej powieści Ruth Ware, brytyjska pisarka, autorka takich powieści jak W ciemnym, mrocznym lesie i Dziewczyna z kabiny nr 7. Gra w kłamstwa to jej trzecia powieść wydana w Polsce.
Akcja powieści toczy się po części w Londynie, ale przeważnie w małej nadmorskiej wiosce o nazwie Salten. To tam w szkole z internatem poznały się bohaterki powieści: Thea z tendencjami do samoagresji, Fatima opuszczona przez rodziców przebywających na drugim końcu świata, Isa osierocona przez matkę i jedyna miejscowa, Kate. Trudne przeżycia i wzajemne różnice sprawiły, że dziewczęta zbliżyły się do siebie i stworzyły klikę szkolnych zołz. Ich główną rozrywką było kłamanie na potęgę; im bardziej oryginalne i wiarygodne kłamstwo udało się im wymyślić i sprawić, by w nie uwierzono, tym więcej punktów się za nie zdobywało. Nie muszę mówić, że taka postawa nie przysporzyła im przyjaciół i sympatii miejscowych. Póki nikomu nie dzieje się realna krzywda, póty kłamstwa jeszcze mogą uchodzić płazem. Jednak prędzej lub później ktoś poczuje się dotknięty na tyle mocno, że zapragnie odwetu, a wtedy biada autorowi rozpuszczonego bezmyślnie łgarstwa.
W pewnym momencie kłamstwa przestają być zabawą, a bohaterki zdają sobie sprawę, że muszą kłamać dalej, by ocalić własną skórę. By przetrwać. Co więcej ich dalsze życie już na zawsze będzie naznaczone obawą, że kiedyś prawda wyjdzie na jaw, a wtedy wszystko co przez lata budowały będzie zagrożone.
Dorosłe już Isa, Thea i Fatima otrzymują od Kate wiadomość o treści: Potrzebuję Was. Ten krótki komunikat wywraca życie bohaterek do góry nogami. Oczami narratorki powieści, Isy, świeżo upieczonej matki, zawodowo prawniczki, śledzimy kryminalną historię znalezionych na moczarach ludzkich szczątków. Najgorszy jest fakt, że kobiety zdają sobie sprawę, że będą musiały dalej kłamać. Tym razem mają jednak dużo więcej do stracenia. I chyba któraś z nich nie mówi przyjaciółkom całej prawdy...
Powieść jest ciekawie napisana. Isa, narratorka, wraca wspomnieniami do czasów, gdy była nastolatką i gdy potrzeba akceptacji i bliskości była dla niej i jej koleżanek czymś najważniejszym. Z ogromnym sentymentem przypomina sobie chwile spędzone w domu Kate i stwierdza, że tylko tam była naprawdę szczęśliwa. Konfrontacja z obecną rzeczywistością wyzwala w Isie skrywane przez 17 lat obawy, teraz tylko dodatkowo wzmożone przez więź z nowo narodzoną córeczką Freyą. Kobieta zdaje sobie sprawę, jak wiele ma do stracenia i jak trudne było jej codzienne życie, gdy musiała pewne sprawy utrzymywać w zamknięciu. Rzutowało to na jej kontakty z ludźmi, a zwłaszcza na relację z partnerem i ojcem Freyi, Owenem.
W pewnym momencie bohaterki z bólem stwierdzają, że muszą dotrzeć do prawdy, w przeciwnym razie pożrą je ich własne kłamstwa.
Gra w kłamstwa to dobra, klimatyczna historia. Atmosfera nadmorskiej mieścinki, krzywe spojrzenia miejscowych i sekrety na każdym kroku. Kłamstwa mają to do siebie, że powtarzane przez wiele ust stają się pozorem prawdy. W takim przypadku bardzo trudno między nimi manewrować i sama skrucha nic tu nie zmieni. Jedynie prawda może człowieka wyzwolić. Ale czy na pewno?
Siostry
Twórczość Bernarda Miniera pokochałam już lata temu, gdy w Polsce pojawiła się jego pierwsza książka, „Bielszy odcień śmierci”. Ta powieść tak mocno mnie urzekła, że potem z utęsknieniem wyczekiwałam każdej kolejnej pozycji tego autora, a podczas targów książki byłam jedną z pierwszych osób w kolejce po autograf. Mojej radości nie było końca, gdy ujrzałam zapowiedź jego kolejnego dzieła – „Siostry”. Byłam przekonana, że Minier mnie nie zawiedzie. Tak też się stało.
Oto kolejna przygoda i kolejne śledztwo Martina Servaza, ale w nieco innym wydaniu. Dzięki najnowszej powieści Bernarda Miniera mamy okazję poznać początki jego kariery, gdy jako dwudziestoczteroletni chłopak stawiał pierwsze kroki w policji. Nie było mu łatwo – koledzy po fachu za nim nie przepadali, mieli go za przemądrzałego i uznali, że tylko dzięki znajomościom udało mu się tak szybko dostać w ich szeregi. Choć wykazywał się sporą inteligencją, sprytem i dobrze sobie radził w prowadzonym śledztwie, to mimo wszystko wiecie jak się traktuje świeżaków, prawda? Mimo wszystko Servaz się nie poddał, co udowodniły nam inne książki Miniera, ale ta również, bowiem mamy tutaj do czynienia z różnymi czasami akcji.
Akcja pierwszej części książki rozgrywa się w 1993 roku. Policja prowadzi śledztwo w sprawie dwóch sióstr, które zostały znalezione martwe na brzegu Garonny. Były ubrane w pierwszokomunijne sukienki i zostały przywiązane do drzew… Szybko wychodzi na jaw, że młode dziewczyny były fankami słynnego pisarza, Erika Langa, a morderca najwyraźniej również, bowiem w trakcie popełniania zbrodni inspirował się jego twórczością. 25 lat później Erik Lang znajduje zwłoki swojej żony, a śledztwo po raz kolejny przypada w udziale Servazowi. Czy te dwie sprawy, które dzieli ćwierć wieku, są ze sobą w jakikolwiek sposób połączone? Coś z przeszłości nie daje mu spokoju, nie jest pewien, czy jedyną kwestią łączącą te dwie sprawy jest tylko i wyłącznie postać pisarza oraz jego twórczość.
W książkach Bernarda Miniera nic nie jest oczywiste, bowiem największe zaskoczenia spadają na czytelnika znienacka. Autor po raz kolejny w znakomity sposób skonstruował całą historię, równie dobrze poprowadził śledztwo, umożliwiając nam zagłębienie się w pracę policji. Osobiście przepadam za postacią Servaza i cieszę się, że miałam okazję zobaczyć początki jego kariery i to w tak ciekawym i intrygującym śledztwie! Ciężko stwierdzić, która zbrodnia jest tutaj ciekawsza, bowiem mimo wszystko łatwo jest zrozumieć, że są one ze sobą powiązane. Ciężko jednak zrozumieć, w jaki sposób. Chociaż wydaje nam się, że zyskujemy pewność co do pewnych faktów, to mimo wszystko Minier potrafi namieszać w głowie. Rozwiązania są nieoczywiste, bowiem jesteśmy w stanie dostrzec tylko kawałek góry lodowej, a to, co spoczywa dalej, pozostaje tajemnicą do samego końca.
Nie wiem jak wy, ale uwielbiam, gdy w literaturze pojawia się motyw… pisarzy. Erik Lang jest naprawdę interesującym człowiekiem, podobnie jak jego twórczość, której zarys mamy okazję tutaj poznać. Minier naprawdę świetnie skonstruował jego postać, a także całą jego historię. Czy był oprawcą, czy może jednak ofiarą? Kto tutaj popełnił tak naprawdę największą zbrodnię i był w stanie się dla niej całkowicie poświęcić? Fakty, które Minier stopniowo ujawnia potrafią naprawdę zbić człowieka z pantałyku, a momentami sprawić, że aż zaniemówi z wrażenia. Choć z początku niektóre z nich mogą się wydać absurdalne, to jednak jak się temu wszystkiemu bliżej przyjrzymy, to widzimy tutaj spójność i logikę. Dodatkowo nie można narzekać na tempo akcji, jest jak najbardziej odpowiednie, podobnie jak i atmosfera, która w powieściach Miniera zawsze jest nieco gęsta i mroczna.
„Siostry” to kolejna bardzo dobra powieść w dorobku autora, która w pełni mnie usatysfakcjonowała, chociaż „Bielszy odcień śmierci” wciąż chyba pozostaje moim ulubionym dziełem Miniera. Trzeba jednak przyznać, że historia, którą nam tutaj zaoferował, jest wciągająca i angażuje czytelnika, dlatego zdecydowanie warto się z nią zapoznać, niezależnie od tego, czy będzie to wasze pierwsze spotkanie z tym pisarzem, czy kolejne.
Kryminalne przypadki Matyldy
Co zwykle robi kobieta porzucona przed ołtarzem kobieta? Może wyruszyć samotnie albo z przyjaciółkami w podróż poślubną? Ma złorzeczyć narzeczonemu i szukać dróg zemsty? A może powinna pogrążyć się w odmętach depresji i już nigdy nawet nie próbować szukać szczęścia? Zapewne każda z nas odpowie na to pytanie inaczej, w zależności od typu osobowości, temperamentu czy życiowych doświadczeń.
Oczywiście proponowane odpowiedzi nie wyczerpują też szeregu możliwości stojących przez porzuconą narzeczoną. Możemy się o tym przekonać śledząc losy Matyldy Dominik, autorki poczytnych kryminałów i malarki, bohaterki fascynującej powieści pt. „Kryminalne przypadki Matyldy”. Opublikowana nakładem Wydawnictwa Zysk i S-ka książka autorstwa Bożeny Mazalik, to frapująca zagadka godna Sherlocka Holmesa, która wciąga nas bez reszty. Po lekturę sięgnąć mogą zarówno wielbiciele kryminalnych historii, jak i czytelnicy, potrafiący docenić zarówno doskonale skonstruowaną fabułę, jak i wspaniałą kreację bohaterów, ze wspomnianą Matyldą na czele.
Po sromotnej porażce, jaką kobieta poniosła na polu związków, Matylda decyduje się skorzystać z oferty starego znajomego, niejakiego Włodka Zbierackiego i osiąść w jego rodzinnym domu – starym, zrujnowanym zamku zwanym Sarnim Dworem. Ów kolega przebywać ma w tym czasie w Irlandii, zbierając fundusze niezbędne do renowacji i utrzymania budowli, w tym czasie zaś Matylda doglądać ma domu, oddając się twórczej wenie i malowaniu obrazów na nadchodzący wernisaż. Tyle tylko, że jak tu skupić się na artystycznej działalności, kiedy w domu nieustannie coś trzeszczy, skrzypi, rozlega się tajemnicze stukanie, a ktoś bezczelnie wyjada z szafki morele? Na dodatek ów tajemniczy ktoś miał czelność zaatakować zajmującego się oporządzaniem zwierząt parobka, a następnie najlepszą przyjaciółkę Matyldy, panią doktor psychiatrii, Ildefonsę? Co prawda akurat Ilka miała tyle szczęścia, że przeżyła (czego nie można powiedzieć o pierwszej ofierze ataku), ale i tak to, co się dzieje wokół Sarniego Dworu i w jego wnętrzu, jest wielce niepokojące.
W miejscu, gdzie dwie osoby zostały zaatakowane, pod początkowo podejrzewaną o napaść jałówką, Matylda znajduje wejście do starego korytarza kopalni srebra, w zamku pojawia się znienawidzona przez Ilkę i Matyldę Halina vel Wredna, znana jeszcze ze szkolnych czasów, a na dodatek na podwórku pojawia się … trup Seweryna, niedoszłego męża Matyldy.
Sprawę prowadzi przystojny Marek Mleczko, obdarzony anielską wprost cierpliwością, nieustannie wystawianą na próbę przez Matyldę i Ilkę. Jak zakończy się ta historia? Kto grasuje na zamku i kro zaatakował dwie niewinne ofiary w obórce, jedną pozbawiając życia? Kto zasztyletował Seweryna? Czy Seweryn i Wredna się znali? Czy właściciel obiektu, Zbieracki, ma coś do ukrycia? A może w korytarzach zamku ukrywa się morderca, który w sąsiedniej wsi zamordował swoją narzeczoną? Na te wszystkie pytania (i kolejne, pojawiające się w trakcie lektury), znaleźć musimy odpowiedź w fenomenalnej powieści Mazalik, stylem zbliżonej nieco do niezapomnianych powieści Chmielewskiej, budzącej zarówno przerażenie, jak i salwy niepohamowanego śmiechu.
Doskonale skonstruowana fabuła, cała plejada mistrzowsko zbudowanych postaci, niezwykły klimat książki – to wszystko sprawia, że powieść „Kryminalne przypadki Matyldy” pochłaniamy łapczywie będąc przekonanym, że z autorką spotkamy się jeszcze nie raz i żałując, że ta mroczna przygoda tak szybko się kończy.