listopad 22, 2024

Rezultaty wyszukiwania dla: Znak

poniedziałek, 18 styczeń 2021 10:36

Sin City. Ten żółty drań

„Ten żółty drań” to kolejna brutalna opowieść Franka Millera z uniwersum Miasta Grzechu. Tym razem podążamy za policjantem śledczym, Johnem Hartiganem. Ostatniego dnia przed przejściem na emeryturę Hartigan odbiera telefon w sprawie 11-letniej dziewczyny, która została porwana. Tę sprawę musi zakończyć przed odejściem w stan spoczynku. Nie potrafi ot, tak zawiesić odznaki na kołek. Jednak uratowanie małej Nancy Callahan to najłatwiejsza część zadania. Hartigan odkrył coś naprawdę złego, coś, co będzie mu ciążyło nawet po zamknięciu sprawy uprowadzenia, co nie ustanie, dopóki go nie dogoni.
 
John Hartigan mocno przypomina znanego z poprzednich części serii Sin City Marva. Obydwoje są nie tylko wizualnie, ale i charakterologicznymi bliźniakami. Choć stoją po różnych stronach barykady, to każdy z nich uważa, że niektóre rzeczy są po prostu nie do przyjęcia, nawet w przesiąkniętym przestępczością i korupcją Basin City. Dla Hartigana jest to obrona dziewczynki przed złoczyńcami czyhającymi na jej niewinność i życie. I podobnie jak było w przypadku Marva – zamiast otrzymać podziękowanie, dostaje kopniaka. Bo okazuje się, że dziewczynka została uprowadzona przez synalka wysoko postawionej szychy w mieście, senatora Roarka. W tym mieście moc nie pochodzi z odznaki ani z pistoletu. Moc wychodzi z kłamstwa i sprawiania, że cały cholerny świat gra podług tych fałszywych nut. Senator przysięga osobistą zemstę na człowieka, który zniszczył jego jedynego syna. Nie zdradzę dalszej części historii — jest to trochę prostsza niż w innych albumach Sin City, ale to oraz umieszczenie dziecka jako pokrzywdzonego, właśnie sprawia, że jest mocniejszy.
 
W „Tym żółtym draniu” czwartej powieści graficznej czarno-białego uniwersum Sin City, Frank Miller znowu eksperymentuje z dodaniem jakiegoś koloru. Tym razem jest to żółty i, jak głosi tytuł, łączy się z postacią antagonisty – żółtego drania. Symbolika jest dość prosta: czerwony we wcześniejszych opowieściach o krwi, teraz żółty o korupcji, tchórzostwie, moralnej zgniliźnie, truciźnie kłamstwa. Dodanie koloru wzmacnia to, co do tej pory było bezkompromisowo dwukolorowe. Dla mnie jeszcze bardziej podkręca mistrzostwo w operowaniu cieniami, jakie serwuje nam w tym albumie autor.
 
Jak w kilku słowach opisać, co znajdziemy w tej historii? Przede wszystkim akcję, intrygi, naprawdę złych. Dla niektórych może to być nawet trochę za dużo. Jeśli jesteś gotowy na poważną korupcję i krwawą zemstę, to jest to książka dla ciebie. Dodam tylko, że album czwarty jest chronologicznie ustalony na kilka lat wcześniej niż poprzednie. Można go łatwo czytać poza kolejnością, jako samodzielny.
 
Dział: Komiksy
środa, 06 styczeń 2021 12:19

Parafil

Współczesne kryminały i thrillery często epatują taką dawką okrucieństwa, że coraz trudniej jest zaszokować czytelnika. Niemniej zdarzają się i takie powieści, które nadal przyprawiają o gęsią skórkę przedstawioną w nich brutalnością, a zawarte w nich sceny na długo pozostają wyryte w pamięci. Taki jest właśnie debiutancki Parafil Bartka Rojnego. 

W Bytomiu zostają odnalezione zwłoki pewnego małżeństwa. Kobietę zamordowano zadając jej ciosy nożem, natomiast mężczyznę znaleziono powieszonego. W pierwszej chwili wygląda na to, że mąż zabił żonę, a następnie popełnił samobójstwo. Jednak sprawa nie jest taka oczywista. Po bliższych oględzinach okazuje się, że śmierć mężczyzny była wypadkiem, gdy podduszał się podczas masturbacji. Śledczy odkrywają także inne ślady, które sprawiają, że do śledztwa zostaje zaangażowany konsultant – Witek Weiner, specjalista od dewiacji seksualnych. 

Bartek Rojny odsłania przed czytelnikiem świat seksualnych doświadczeń, teorii i parafilii, których istnienia prawdopodobnie znaczna część społeczeństwa jest nieświadoma. Kluby dla swingersów, wymyślne akcesoria do stymulacji i wykłady na temat różnorodnych zagadnień dotyczących potrzeb i zaburzeń seksualnych można potraktować jako neutralne w gruncie rzeczy ciekawostki. To jednak ta jedna strona, drugą znacznie mroczniejszą jest wątek prostytutek, narkotyków, więziennych gwałtów, BDSM i tytułowego parafila, człowieka zdegenerowanego, zepsutego, czerpiącego przyjemność tylko poprzez zadawanie bólu i wywoływanie strachu w ofierze. A strach ów wywołuje niezmiennie, stosując metody, które wywołują w samym czytelniku dreszcze obrzydzenia.  

Autor porusza się po tej strefie przestępczości, o której właściwie nie pisze się zbyt często i nie mówi głośno. Za to należy się plus, chociaż mnogość poruszonych wątków związanych z seksem zdaje się w pewnym momencie przesadzona. Kolejnym atutem jest dynamiczna akcja – od pierwszych stron dzieje się tu wiele, a częste zwroty wydarzeń nie pozwalają być pewnym w zasadzie niczego. 

Problematyczna jest za to kwestia kreacji głównego bohatera. Dobrze, że nie mamy do czynienia z kolejnym śledczym. Weiner ukończył wprawdzie kryminologię, krótko pracował nawet jako technik, ale ze względu na fobie wywołane wypadkiem, który wywrócił jego życie do góry nogami, musiał zrezygnować z tej pracy. Zamiast tego skupił się na zagłębianiu się w zwichrowane umysły seksualnych dewiantów. Weiner jest człowiekiem trudnym w codziennym współżyciu, skupionym mocno na sobie, często odpychającym. Sprawia to, że czytelnikowi trudno zapałać do niego sympatią, ciężko mu współczuć, nawet gdy sam pada ofiarą niesprawiedliwości. 

Podobnie sprawa przedstawia się z innymi bohaterami, w tym podkomisarz Sawicką, która jest tak antypatycznym babskiem, że człowiekowi nóż się w kieszeni otwiera. Chociaż ostatecznie można ją do pewnego stopnia zrozumieć.  

Mimo wszystko jest to debiut dobry i obiecujący. Z pewnością nie dla osób, które nie przepadają za brutalnością, ale fanom mocnych wrażeń powinien się spodobać.  

Dział: Książki
niedziela, 20 grudzień 2020 01:35

Z duchami przy wigilijnym stole

" [...] Tak mi ciężko zaznajamiać się z mogiłą, Tak się nie chce być czymś innym, niż się było!"
Bolesław Leśmian
 
Zajmująco było sięgnąć po klasykę grozy, aby zerknąć w materiał, który wywoływał dreszcze emocji wśród ówczesnych czytelników. Kiedyś rodziny częściej zbierały się, aby wspólnymi rozmowami, opowieściami i pogaduszkami, wypełnić wolny czas, najczęściej przy kominku i po świątecznej strawie. Właśnie słowo, gawędziarski styl, wspaniale niosło rozrywkę dla umysłów spragnionych lekkiej sensacji i zadziwiających osobliwości. Mistrzowie pióra wybornie zachęcali czytelników do wysłuchania pasjonujących historii, ale też do skupienia i zadumy. Subtelniej i finezyjniej niż obecnie autorzy drażnili wyobraźnię odbiorców, sprawiając, by nabierała niecierpliwych rumieńców i szybowała w głąb ukrytych w każdym człowieku lęków. Strachu przed nieuniknioną śmiercią i zupełną niewiedzą, co dzieje się z duszą, kiedy oderwie się już od ciała w finale egzystencji.
 
Wspomniane elementy doskonale wypływają z zaprezentowanego nastrojowego zbioru opowiadań i wierszy. Oddają klimat delikatnej niepewności, w niewielkim stopniu zaskakują, jednakże potrafią przykuć uwagę nawiązaniami do odwiecznych obaw przed upiornymi zjawami, nieuchwytnymi zjawiskami, paranormalną obecnością, nawiedzającą esencją. Zajmująco jest zagłębiać się w to, co powstało jeszcze w szesnastym wieku, olśniewało w dziewiętnastym, przyciągało na początku dwudziestego. Okazuje się, że nawet dzieła, które odległe są od ery telewizyjnej i informatycznej, sprawiają radość i przyjemność. A przecież, trudno zawrzeć w krótkiej formie literackiej składniki niezbędne do atrakcyjnego zainteresowania. Zatem warto czytać, w kameralnym gronie i na głos, opowieści z duchami, zapraszać w świąteczne dni odwołania do nadprzyrodzonych pierwiastków.
 
Moją sympatię zdobyły zwłaszcza "Ja gorę" z duchem poczucia winy, "Duch z Hollow Field" z obrazem zmarłej kobiety, podobny utwór "Tajemniczy gość", z obrazem zmarłego mężczyzny, "Wolverden Tower" z presją wywieraną przez zjawy, "Ostatni z rodu Valerio" z pogańskim rysem, "Wigilia w Beach House" z kryminalną nutą. Bardzo podobała mi się "Ścieżka Szlachetnej Damy" z duchem opiekunem rodu, "Ślepy tor" z przybliżeniem ku fantastyce. Natomiast "Gobelinowa komnata albo Dama w sukni z trenem" wdzięcznie przywiodła w okolice horroru. Atrakcyjności antologii dodały wiersze, które jako przerywnik między opowiadaniami, znakomicie sprawdzały się, podtrzymywały nastrój, a jednocześnie same stanowiły pożywkę dla czytelniczej duszy.
Dział: Książki
"Niektóre bitwy wygrywają miecze i włócznie, a inne gęsie pióra i kruki."
 
Wydawnictwo Zysk i S-ka sprawiło mi ogromny prezent urodzinowy, to właśnie dziesiątego listopada ukazała się ilustrowana edycja trzeciej dwutomowej części ukochanego cyklu "Pieśń lodu i ognia". Wisienką na torcie była zbieżność premier z wydaniem "Aforyzmów i mądrości Tyriona Lannistera", książkowego gadżetu dla miłośników brzmień dwóch przeciwstawnych żywiołów. Jakże mogłabym odmówić sobie znakomitych przygód. Od dwudziestu lat jestem w nich bezgranicznie zakochana i z niecierpliwością wyczekują kolejnych odsłon. Nic dziwnego, ta gałąź twórczości George R.R. Martina rozpala serca czytelników na całym świecie, staje się prototypem dla produkcji telewizyjnych, gier komputerowych, planszowych, karcianych, komiksowych opowieści.
 
Nieustannie urzeka mnie cudownie realistycznie odmalowany świat, nie chodzi bynajmniej o sugestywne szczegóły opisywanych miejsc, liczne wyjątkowe stworzenia, ale o konsekwentne tworzenie rozbudowanej siatki bohaterów, różnorodnych, odmiennych i przeciwstawnych, a przez to arcyciekawych. Każdy przekazuje coś szczególnego, ubarwia historię, wnosi niepowtarzalną atmosferę do scenariusza zdarzeń. Magiczne, baśniowe i tajemne nuty solidnie spajają brzmienie wątków, niosą refleksyjne przesłania i przekazy. Autor nie oszczędza bohaterów, stawia w trudnych, wymagających i niebezpiecznych sytuacjach, czasem okrasza radością i miłością, kiedy indziej uczy znosić ból i upokorzenie. Niesamowicie zgodne z duchem tego, co proponuje prawdziwe życie, wodząc od jednej do drugiej strony blasków i cieni, słodyczy i goryczy. Cudownie zagłębiać się w powieść, w której odnajdujemy cząstkę nas samych, naszych bliskich, przyjaciół, znajomych, a także wielostronnych zasad funkcjonowania otaczającego nas świata.
 
Do perfekcji opracowane społeczne relacje. Bezkompromisowa, wymagająca poświęceń i ofiar, walka o władzę, prestiż, pieniądze i wolność, uciekanie się do ostatecznych środków w imię wydarcia wygranej, bronienia pozycji i udowadniania własnej użyteczności. Czyste i fałszywe ideały, wielowarstwowe spiski, podstępne knowania, perfidne manipulacje, wachlarz morderstw, kłamstw i oszustw. A w tle honor, prawość, wierność, oddanie, posłuszeństwo, miłość i przyjaźń. Siedem królestw wypełnionych racjami, prawdami i potrzebami. Misterne plany potykają się o zwykłe przypadki, ruiny wzniosłych idei świadczą o sile mrocznych uderzeń, niecodzienne losy przypadają, wydawałoby się zwykłym obywatelom. We wszystkim więcej niż szczypta magii, na tyle, aby obudzić drzemiące w nas dziecko złaknione niesamowitych opowieści, efektów niczym nieograniczonej wyobraźni, wspaniałej ucieczki od trosk codzienności w kolorystykę fantasy, jakże emocjonującej i wciągającej. Wsłuchajcie się w to, co mają do powiedzenia Jaime, Catelyn, Arya, Tyrion, Davos, Sansa, Jon, Daenerys, Bran i Samwell.
Dział: Książki
poniedziałek, 23 listopad 2020 18:31

Zbigniew Kasprzak "Kas" w rozmowie z Secretum

Zbigniew Kasprzak − polski rysownik komiksów. Od początku lat 90. XX w. mieszka w Belgii, gdzie tworzy pod pseudonimem Kas. Jest współautorem serii komiksowych Yans oraz Halloween Blues, obecnie współpracuje z wydawnictwem Le Lombard.

Dział: Wywiady
piątek, 13 listopad 2020 22:54

Dziedzictwo von Schindlerów

Chyba wszystkie stare domy mają przynajmniej jedną ciekawą historię do opowiedzenia. Są milczącymi świadkami narodzin i śmierci, miłości i rozstań, zdrady, kłamstwa, a gdyby umiały mówić, wówczas moglibyśmy rozwiązać niejedną zagadkę. Im dłużej dany dom pozostaje w rękach właścicieli, im bardziej burzliwe są losy rodziny, tym więcej w domu gromadzi się energii, więcej tajemnic mógłby zdradzić. Prawdziwie mrożące krew w żyłach historie mają jednak do opowiadania zamki i wielkie rodowe posiadłości, które na przestrzeni wieków niekiedy nie zmieniały swoich właścicieli lub zmiana ta była podyktowana mariażami oraz decyzjami danej władzy.
 
Burzliwa jest też historia starego dworu na Mazurach i jego dawnych właścicieli, von Schindlerów. Jakie sekrety ma do opowiedzenia ten dom? Przez lata pozwolono mu niszczeć, adaptując zabudowania gospodarcze na potrzeby państwa i biernie obserwując upadek budynku. Dopiero ekscentryczny wnuk ostatniego dziedzica, Johann von Schindler zdecydował się uratować rodową siedzibę, za sprawą swojej żony kupując dwór, a następnie pragnąc przekształcić go w luksusowy pensjonat. Biorąc pod uwagę upadający ośrodek wczasowy zlokalizowany po sąsiedzku, jest to dość ryzykowny biznes, choć właściciel od razu postanowił zadbać o promocję „Gościńca von Schindlerów”, i to w wyjątkowym stylu.
 
Dom ma bowiem stać się tłem wydarzeń dla ośmiu historii spisanych przez ośmiu pisarzy. A właściwie siedmiu, bowiem ostatnią historię planuje napisać sam właściciel. Dlatego też w Gościńcu zjawia się prawdziwa elita literackiego świata i gorące nazwiska pisarzy znanych z pierwszych stron gazet oraz oczywiście z bestsellerowych kryminałów. Miesięczny pobyt, gdyż taki jest okres umowy, zaowocować ma opowiadaniami o treści tematycznie powiązanej z dziejami dworku. Opowiadania te mają być wydane w formie antologii, i to również na niemieckim rynku.
 
Jednym z zaproszonych do realizacji tego projektu autorów kryminalnych opowieści, jest Monika Łasicka, nauczycielka i przy okazji autorka dwóch książek. Ona sama jest niezwykle zaskoczona zaproszeniem, ponieważ znalazła się wśród najlepszych, a na dodatek za swoją miesięczną pracę, połączoną z wypoczynkiem w Wierutkach, otrzymać ma całe sto tysięcy złotych. Okazuje się, że jej wątpliwości co do wyboru właśnie jej osoby są słuszne - znalazła się w dworku niejako przez przypadek i w ramach zastępstwa. Na dodatek zastępstwa za autora, Zygmunta Grodzickiego, który w niejasnych okolicznościach zginął w Wierutkach, rzekomo spadając z wieży widokowej nad Łuknajnem. Tyle tylko, że sprawa jest mocno podejrzana, choć jednym, który wyraża sprzeciw wobec takiej kwalifikacji tego zgonu, jest Jacek Ligęza, były policjant, a obecnie stróż nocny w ośrodku wypoczynkowym. To właśnie on znalazł ciało mężczyzny i doskonale wie, że o żadnym upadku nie mogło być mowy, zatem chce wiedzieć, na jakiej podstawie policja uznała śmierć za wypadek i szybko zakończyła sprawę.
 
Nie zmienia to faktu, że Monika otrzymuje „w spadku” po zmarłym pisarzu temat, którym ma się zająć, przedstawiając zbeletryzowaną wersję wydarzeń. Z dworkiem związane są pewne dziwne wydarzenia, o których wśród miejscowych krąży legenda. Przed wybuchem wojny, kiedy rodzina von Schindlerów postanowiła po raz pierwszy otworzyć pensjonat, w tajemniczych okolicznościach zniknęła z niego młoda kelnerka. Sześćdziesiąt lat później, kiedy postanowiono reaktywować pensjonat, historia się powtórzyła. Zaginioną znów jest kelnerka, którą widziano ponoć odpływającą żaglówką o nazwie „Bö” - jachtem von Schindlerów z przedwojennych czasów.
 
Co tak naprawdę kryje się w tej historii i jakie tajemnice przyjdzie rozwikłać Monice? Czy praca nad tematem jest dla niej bezpieczna, biorąc pod uwagę nagłą śmierć Grodzickiego? O co tak naprawdę chodzi w tej historii i jakie sekrety kryje sam dom i jego właściciele? To pytania, które nasuwają się w trakcie lektury znakomitej, porywającej powieści pt. „Dziedzictwo von Schindlerów”. Opublikowana nakładem Wydawnictwa Zysk i S-ka książka, to licząca sobie blisko siedemset stron przygoda, osadzona na różnych planach czasowych, sięgająca wojennych czasów. Lektura jest prawdziwą gratką nie tylko dla miłośników twórczości autora, ale dla wszystkich lubiących skomplikowane historie rodzinne, klimat tajemnic i pieczołowicie skrywanych sekretów z przeszłości.
 
Atutem książki jest nie tylko frapująca fabuła czy niezwykły klimat książki, która wręcz przesycona jest mazurskim klimatem i znikającymi we mgle taflami jezior, ale przede wszystkim jej bohaterowie. Grupa mniej lub bardziej zmanierowanych autorów, relacje pomiędzy nimi, podejście do pracy i do życia – z wielką ciekawością obserwujemy interakcje pomiędzy członkami grupy, śledząc jednocześnie ich styl pracy. Wisienką na torcie jest tajemnica, i to niejedna, którą w trakcie lektury należy rozwiązań, a także gwałtowne zwroty akcji sprawiające, że czytelnik nieustannie drży z niepewności, co jeszcze może się wydarzyć. Te emocje nie pozwalają zakończyć powieści w jej trakcie, a po jej odłożeniu, zmuszają do sięgnięcia po poprzednie książki autora. Jeśli oczywiście nie zrobiliśmy tego wcześniej.

 

Dział: Książki
niedziela, 01 listopad 2020 17:51

ESCAPE QUEST - ekscytujące gry książkowe

Tych tomów nie czyta się w klasyczny sposób, od deski do deski. By w pełni cieszyć się fabułą, należy wykazać się spostrzegawczością, pomysłowością i sprytem podczas rozwiązywania zadań ukrytych na kartach książki. To wszystko po to, by przeżyć niesamowitą przygodę i przy okazji potrenować logiczne myślenie i kreatywność. 

Dział: Komiksy
niedziela, 01 listopad 2020 17:36

Maria Skłodowska-Curie Światło w ciemności

 

Życie i praca badawcza Marii Skłodowskiej-Curie zmieniły świat. 

 

O słynnej Marii Skłodowskiej-Curie słyszą już dzieci w szkole podstawowej, nawet te, które jeszcze nie zaczęły uczyć się chemii. Nie każdy jednak zdaje sobie sprawę z tego, jak ważna to była postać i jak mocno wyryła swoje nazwisko na kartach historii. Nie tylko dla nauki, ale również dla kobiet i ich praw. 

 

Komiks, który niedawno ukazał się nakładem wydawnictwa Media Rodzina, jest bardzo mroczny. Cechują go ciemne, stonowane barwy. Idealnie odpowiada to smutnym czasom, w których żyła jego bohaterka. Publikacja ma dwóch autorów, są nimi Anja C. Andersen i Frances Andreasen Osterfelt, treść przetłumaczona została natomiast z języka duńskiego. Ilustratorką komiksu jest Anna Błaszczyk. Całość ma format A4 i wydrukowana została na sztywnym, doskonałej jakości papierze. Prezentuje się znakomicie. Jedynym, drobnym mankamentem wydania jest miękka okładka. Przy tym formacie po prostu się nie sprawdza. Twarda oprawa jednak zapewne mocno podniosłaby cenę komiksu. 

 

Jak każda Polka znałam historię Marii Skłodowskiej-Curie, komiks jednak przedstawia ją w bardzo przystępny, a jednocześnie szczegółowy sposób. Nie wszyscy zdają sobie sprawę, że Maria Skłodowska-Curie otrzymała nie jedną, a dwie Nagrody Nobla. Wraz z mężem postanowili też nie patentować swojego odkrycia, przez co zrezygnowali z naprawdę dużych pieniędzy. 

 

Komiks wygląda znakomicie i myślę, że bez trudu trafi do młodszego pokolenia. Mam jednak autorom odrobinę za złe, że tak bardzo idealizują postać Marie Curie-Skłodowskiej, nie wspominając w ogóle o negatywnych skutkach jej odkryć. Jak powszechnie wiadomo, skutki promieniowania odczuła sama Skłodowska i w wieku 67 lat zmarła na białaczkę. Z pewnością jednak miała ogromny wkład w rozwój nauki, a zostając jedyną żeńską wykładowczynią na paryskim uniwersytecie, udowodniła, że kobiety zdolne są do wszystkiego. 

 

„Maria Skłodowska-Curie Światło w ciemności” to doskonale ilustrowana, graficzna biografia. Jest jednocześnie przystępna i szczegółowa. Świetnie nada się dla dzieci ze starszych klas szkoły podstawowej, a być może nawet dla licealistów. Lektura komiksu to bardzo pozytywny sposób przyswajania sobie nowej wiedzy. Sama przeczytałam ten tytuł z prawdziwą przyjemnością. Autorzy publikacji wykonali kawał doskonałej roboty. Polecam! Warto mieć ten tytuł w domowej biblioteczce. 

Dział: Komiksy
sobota, 24 październik 2020 15:28

Jaskółki z Czarnobyla

Czarnobyl. Miejsce, o którym słyszał każdy. Kojarzone głównie z wybuchem w elektrowni jądrowej, wielką katastrofą środowiska, wielką katastrofą dla ludzi. Miasto, które kiedyś umarło. To właśnie tam Morgan Audic postanowił umieścić akcję swojego thrillera „Jaskółki z Czarnobyla”.
 
Podczas jednej z popularnych wycieczek do Czarnobyla, grupa turystów odkrywa makabryczne znalezisko – ukrzyżowane drutem zwłoki, wywieszone na fasadzie jednego z opuszczonych budynków miasta duchów. Do akcji wkraczają stary wyjadacz, kapitan Josif Melnyk i młodziutka, jeszcze zielona oficer Galina Nowak. Jako że ciało było wystawione na promieniowanie i może być niebezpieczne, sekcja zwłok stoi pod znakiem zapytania, co na pewno nie ułatwi pracy bohaterom. Ojciec ofiary, nieprzebierający w metodach działania i chętnie korzystający ze swoich wpływów, zatrudnia Aleksandra Rybałko, aby ten przeprowadził niezależne śledztwo. Szybko wychodzi na jaw, że ofiara jest również synem jednej z dwóch kobiet zamordowanych w dzień wybuchu reaktora numer 4. Czy to przypadek? A może morderca powrócił po latach? Czy bohaterom uda się rozwikłać zagadkę okrutnej śmierci Leonida Sokołowa?
 
„Zawinęli go do plastikowego worka, włożyli do drewnianej trumny, a potem do jeszcze jednej – cynkowej. Całość została zalana betonem i zakopana na głębokości kilkunastu metrów, jak odpad atomowy”.
 
Akcja książki rozgrywa się głównie na Ukrainie. Autor przedstawia nędzny obraz życia ludzi, na których miał wpływ wybuch w 1986 roku. Ich smutna rzeczywistość, codzienna walka, często też rezygnacja. Przedstawia na przykład, jak wyglądała ewakuacja prawie 50 tysięcy ludzi oczami małego dziecka. Dodatkowo szokuje czytelnika obrazem wojny w Donbasie czy pracą w kostnicy, w której ciała są poupychane po kątach, jedno na drugim. Zgrabnie łączy obraz rzeczywistości z historią, przybliża pierwsze chwile po katastrofie, wspomina bohaterów poświęcających swoje życie. Wszystko to może przytłoczyć czytelnika, jednak nie przyćmiewa głównego wątku w najmniejszym stopniu.
 
Czarnobyl i okolice, cała skażona strefa ma moc przyciągania. Wymarłe miasta są mroczne, bywają niebezpieczne. Napromieniowane ruiny i pola, radioaktywny pył na ulicach, trójkątne, żółto czerwone tablice wskazujące miejsca wysokiego skażenia, wariujące dozymetry. Wszystko to daje świetną scenerię do ciężkiego kryminału, dodaje niesamowitego klimatu.
 
Bohaterowie „Jaskółek” są wyraziści i prawdziwi. Poznajemy ich z różnych perspektyw i sami decydujemy czy ich polubimy, czy nie. Audic nie narzuca nam nic, nie przedstawia ich jako jednoznacznie dobrych czy złych. Tutaj nic nie jest takie proste. Każdy na swoją przeszłość, swoje obawy i swoje motywy działania. Ambitna Nowak ma mała tajemnice, Szczycący się uczciwością Melnyk zostaje poddany próbom, zapijaczony Rybałko nie ma nic do stracenia, jednak walczy, ale nie dla siebie.
 
Okrutny pomysł na zbrodnię, zaskakujące zwroty akcji, niesamowity klimat, trochę taki post – apo, ciekawi bohaterowie – wszystko tu się zgadza. Prywatne śledztwo kontra oficjalne dochodzenie, pieniądze kontra - no cóż - ich brak. Władza, układy, trochę polityki. Taki obraz serwuje nam Morgan Audic. Autor przypomina, że Czarnobyl to nie tylko dawny wybuch. Smaczku dodają ponure, szare strony dzielące rozdziały w książce i posępna okładka (tak, wiem, nie ocenia się książki po wyglądzie, ale cóż poradzę?). No i co chodzi z tymi jaskółkami? Przekonajcie się sami.
Dział: Książki
czwartek, 22 październik 2020 16:16

Bogowie z Gwiazdozbioru Aquariusa

 
Pewne komiksy bywają jak wino: nie starzeją się z biegiem czasu. Czy „Bogowie z Gwiazdozbioru Aquariusa” autorstwa Zbigniewa „Kasa” Kasprzaka też bronią się po latach? Czy mają szansę powielić nakłady z jego najlepszych lat?
 
Zacznijmy technicznie: „Bogowie z Gwiazdozbioru Aquariusa” to wydane po prawie 40 latach zbiorcze wydanie sześciu dość różnorodnych historii wydane przez Egmont. Te komiksy powstawały w latach wesołego i niezasobnego w dobry jakościowo papier czasach PRL-u, dzięki Wydawnictwu Sport i Turystyka czy Krajowej Agencji Wydawniczej, a nawet na łamach Fantastyki. Stąd niektóre historie czasem mają zmienione kolory, co udało się zniwelować w wydaniu zbiorczym. Dużym plusem jest obecne wydanie: duży format, dobry papier, twarda oprawa. Smaczku dodaje wstęp Adama Ruska, znakomitego badacza polskiego komiksu oraz całkiem pokaźna kolekcja grafik koncepcyjnych i szkiców na końcu książki.
 
Cóż odnajdziemy w publikacji z 2020 roku? Przede wszystkim tytułową historię, czyli „Bogowie z Gwiazdozbioru Aquariusa”. To opowieść o dość niecodziennym zjawisku, jakim jest awaryjne lądowanie człekopodobnych przedstawicieli lepiej rozwiniętej cywilizacji na naszej planecie w czasach, kiedy ludzie raczej bali się nowego i odziewali w skórzany przyodziewek. Kasprzak idealnie manipuluje mitami i biblijnymi przekazami, wmontowując w nie dość spiskowe teorie o powstaniu wielkiej cywilizacji mezopotamskiej. Lądowanie tubylcom wydaje się ingerencją boską, co doskonale bawi nie tylko samych lądujących, ale i czytelnika. Pomysły autora fabuły są nader ciekawe. Weźmy choćby tłumaczenie zmiany trybu koczowniczo-łowieckiego na osiadły i rolniczy dzięki kosmicznie modyfikowanej żywności.
 
W liczącym 264 strony albumie znajdziemy jednak nie tylko dylogię o przybyszach z innego wszechświata, dzięki którym ludzkość dokonała cywilizacyjnego skoku. Kolejnym dwu zeszytowym dziełem jest seria „Gość z kosmosu” i „Zbuntowana”. Tu ludzkość w niedalekiej, choć zaawansowanej technologicznie przyszłości czeka na niezidentyfikowany obiekt. Trwają spekulacje, czy jest to asteroida, czy jednak sonda obcej cywilizacji. Drugi wariant szybko podchwytują media, robiąc z niego sensację i rozpalając wyobraźnię i strach. Kiedy jednak po zderzeniu z oceanem tegoż obiektu dochodzi do dziwnych wypadków morskich jednostek, do akcji musi wkroczyć najnowocześniejszy sprzęt i najlepsi ludzie z Sekcji Badań Podwodnych Instytutu Geologii Międzyplanetarnej.
 
Trzecią dłuższą historią jest także osadzona w morskich odmętach historia katastrofy Atlantydy, czyli „Hipotezy – Zagłada Atlantydy”. Tym razem zahaczymy trochę bardziej o historię niż kosmiczne spiski. Oto starożytni Egipcjanie proszą króla Aten o zbrojną interwencję, gdyż nie mogą sobie poradzić z grasującymi na południu koczowniczymi barbarzyńskimi plemionami. Grecy posiadają wielką flotę, dobre wojsko i przede wszystkim przeświadczenie, że żaden kraj nie może być zniewolony. Dla wolności zapragną wsiąść na pokłady statków i przebyć morze. Po drodze muszą jednak przepłynąć przez posiadłości Atlantydów, którzy kontrolują morze. Są oni sprzymierzeńcami Hellenów jednak… czy nadal nimi będą, jeśli zobaczą dumną flotę ateńską? I czy miłość ateńskiego dowódcy Agatoklesa do Amaris, kapłanki Altei poświęconej Minotaurowi, uda się przetrzymać niesprzyjające warunki? Zdrada w tym przypadku ma naprawdę zgubne skutki.
 
Te dłuższe historie przeplatane są krótkimi komiksami. „Regenerit”, „Człowiek bez twarzy”, „Eksponat AX” to ledwo kilkustronicowe nowele.
 
Choć większość zamieszczonych tu komiksów może być przeznaczona dla młodszego pokolenia fanów komiksu, to jedna z nich, „Człowiek bez twarzy”, zdecydowanie celuje do dorosłego czytelnika. Choć to opowieść o pościgu za nieuchwytnym dobrym bandytą, to jej warstwa graficzna pokazuje, jak bardzo rysownik może puścić wodze fantazji. Kadry pełne są fallicznych kształtów czy domów w kształcie kobiecych piersi, sprawiając wrażenie raczej futurystycznego pisma dla mężczyzn. Choć nie powiem – takie fantazjowanie moim zdaniem najmniej z wszystkich prezentowanych w tym wydaniu zbiorczym komiksów się zestarzało.
 
Zapytacie zapewne, komu można polecić czytanie komiksów pod wspólnym tytułem „Bogowie z gwiazdozbioru Aquariusa” Zbigniewa Kasprzaka. Przede wszystkim nostalgicznie nastawionym fanom takich magazynów jak „Relax” czy czytelników „Fantastyki”. Czy spodobają się młodym? Ciężko powiedzieć, bo fabuła bywa dość toporna, często naiwna, kreska nieczytelna. Jej konwencja też trąci myszką dla rzeszy czytelników przyzwyczajonych do marvelowskiego superbohaterstwa czy estetyki mang. Jedno jednak trzeba przyznać: wartości oraz teorie spiskowe nic a nic się nie zestarzały.
Dział: Komiksy