listopad 16, 2024

Rezultaty wyszukiwania dla: Rea

czwartek, 17 czerwiec 2021 00:52

Niewierny

„- Nie boimy się śmierci. Dlatego wygramy.
- Ja też się nie boję. Rób co musisz.”.

Film podejmował zajmujące zagadnienia konfrontacji mentalności religijnych, wkraczał w obszary fanatyzmu napędzającego negatywne emocje. Wszystko w tle rozgrywanych animozji między Stanami Zjednoczonymi Ameryki a Iranem. Zadziwiające, jak ludzie wciąż wykorzystują religie do politycznych celów, usprawiedliwiają nimi ekstremalną działalność, na siłę nawracają na własne prawa boskiego wyobrażenia świata. Skrajność rodzi brutalność, a ta terroryzm, przy czym należy pamiętać, że może on przybrać różne formy. Dramat inspiruje się wydarzeniami z prawdziwego życia, tworzy mieszankę incydentów i ludzkich zachowań typowych dla kontrastowych grup kulturowych. Dedykowany Amerykanom osadzonym w irańskich więzieniach za szpiegostwo, przetrzymywanych z powodu mniej lub bardziej uzasadnionych oskarżeń.

Doug Rawlins, uprawiający blogerskie dziennikarstwo poświęcone chrześcijaństwu, wygłosił na kairskim uniwersytecie odczyt. Użył kontrowersyjnych dla świata muzułmańskiego tez, wywołał ogromne wzburzenie. Członkowie ekstremistycznej grupy porywają go z hotelu i traktują jako pionka w publicznej propagandzie. Jim Caviezel znakomicie odegrał rolę próżnego i zadufanego pseudo mędrca, stereotypowego amerykańskiego zarozumialca, stawiającego się w charakterze wyroczni w nawracaniu muzułmanów. Mężczyzna wzbudzał negatywne odczucia, jednocześnie zastrzegam, że nie popierałam działań tych, którzy go więzili, torturowali, wystawiali na pokazowy proces. Przekonująco wypadł Ramzi, przeciwnik Douga, odgrywany przez Hala Ozsana. Chętnie patrzyłam, jak trafnie ukazywał sprzeczności świata Zachodu i Bliskiego Wschodu. Claudia Carvan jako Liz, żona Douga, urzędniczka amerykańskiej administracji, starała się za wszelką cenę wydostać męża z irańskiego piekła, nie zachwyciła kreacją postaci, mogło być lepiej.

Twórcy filmu nawiązali do zabójstw honorowych, czegoś, co człowiek wychowany na zachodnich wzorcach nie jest w stanie zrozumieć. Szkoda jednak, że nie znalazło się więcej miejsca na rozwinięcie tematu. Ciekawie ukazano perfidię i fałszywość pozornej przyjaźni. Wiele można było wychwycić charakterystycznych akcentów w relacji Rawlinsów i Javida. Scenariusz zdarzeń obfitował w absurdalne elementy, choćby postawa zbędnej uległości więźnia wobec strażników, bezmyślne zachowanie żony na ulicach miasta, zaskakująca łatwość szyfrowania wiadomości, improwizowana ucieczka z więzienia. Większość z nich służyła podkreśleniu amerykańskiej ignorancji i niezrozumienia wobec odmiennej kultury. Ogólnie rzecz biorąc, film łączył wiele czarno-białych i zero-jedynkowych incydentów i postaw. Zastanawiam się, w jakim stopniu było to zamierzone działanie, a w jakim wymknęło się spod kontroli w doborze bezpośrednich obrazów dla widza. Dramatyczne nuty stopniowo intensyfikowały się w sensacji. Dobrze wypadła scena egzekucji, lecz na sali sądowej już niekoniecznie. Film nie wzbudził we mnie zachwytu od strony bohaterów, ich wewnętrznych rozterek i podgrzewania napięcia, za to frapująco nawiązał do religijnej manipulacji opinią, tego, jak wiele kuriozalnie łączy stojących po przeciwnych stronach wiary.

Dział: Filmy
wtorek, 15 czerwiec 2021 11:16

Wyleczeni

Świat już dawno rozczarował niejednego z nas. Los doświadczył każdego, dał i odebrał cień szczęścia. Teraz już pewnie wiesz, że sprawiedliwość to puste słowa, a kara nigdy nie jest adekwatna do popełnionych czynów. Gdy tych dobrych dotykają choroby i cierpienie, odczuwamy żal, smutek i poczucie niesprawiedliwości. A co gdy to samo dosięga tych złych? Czy my sami jesteśmy bez skazy?

Marta Wolska pracuje jako lekarz w znanym warszawskim szpitalu klinicznym im. Wandy Błeńskiej. Świeżo rozwiedziona singielka, która na powrót zamieszkała w mieszkaniu po babci i próbuje ułożyć sobie życie. Każdego dnia walczy z samotnością, pracą w ciężkich warunkach i koszmarami, które nawiedzają ją coraz częściej i są jej nieodrywalną częścią, podobnie jak trauma z dzieciństwa. Gdyby nocnych mar było zbyt mało, życie zaskakuje ją każdego dnia. W mieście szaleje seryjny morderca pieszczotliwie zwany Bestią z Mokotowa. W szpitalu, w którym pracuje Marta, dochodzi do morderstwa zastępcy ordynatora, doktora Szymańskiego. Kto zabił? Czy to ktoś z jego współpracowników? To dopiero początek zdarzeń, które łączy szpital na Błeńskiej, co jeszcze skrywają mury, które przesiąknięte są ludzkimi dramatami?

 

Wyleczeni

 
Dopiero skończona lektura uświadomiła mi, jak trafny jest to tytuł i ile w nim prostoty i zawirowań zarazem. Wyleczeni, to jedyne słowo, które znałam przed sięgnięciem po tę książkę. O czym jest, czego się spodziewać? Czasem ryzyko się opłaca i pozwala na wejście w historię bez żadnych uprzedzeń czy oczekiwań. Tak było i teraz. Od pierwszych stron pochłonęła mnie lekkość zmieszana z niepewnością, całą masą niedopowiedzeń, wszak wkraczałam do nieznanego mi świata, który z każdą stroną nabierał mroczniejszych barw. Od razu zawładnął mną niepokój i chęć poznania wszystkich tajemnic skrywających się za murami Błeńskiej.

Każde wydarzenie, pozornie niezwiązane ze sobą wątki i jakże przypadkowe spotkania mieszają w głowie i wciąż zmuszają nas do myślenia, analizowania oraz oceny pobudek, winy, wyborów. Im dalej w las, a raczej w szpitalne mury, tym poszlak, strachów i ofiar coraz więcej. Wielowarstwowa fabuła nie pozwala się zagubić, a stopniowo rosnące tempo akcji wciągnie nawet oporniejszych miłośników dobrze skrojonych thrillerów. Wyleczeni to nie tylko główna nic fabularna, ale i subtelne tło, które mimochodem wpływa na czytelnika. Zmusza go do wewnętrznych refleksji. Zawiera sporo obserwacji społecznej rzeczywistości, które okazują się równie trafne, co przerażające.


Wśród bohaterów

 
Autorce świetnie udała się ta niezwykła mieszanka emocji, gonitwa myśli i wciąż rodzących się pytań. Czy istnieje prawo ranienia bliskich nam osób? Jak i czy w ogóle mścić się za zło, które nas dotknęło? Czy istnieje kara adekwatna do każdego przewinienia? To tylko kilka pytań, które pojawiły się podczas lektury. Z pewnością jest to zasługa dobrze skrojonej fabuły, wydarzeń, których odpowiednie tempo nie pozwalało na odpoczynek, ale dawało miejsce na rozważania. Jedno jest pewne, nawet krótkie oddechy nie sprawiały, że opowieść traciła swe barwy i nutkę mroku, niepewności, które budowały klimat niemalże od pierwszej do ostatniej strony.

Alicja Horn z lekkością i w porywającym stylu wciągnęła nas do świata, który nam przygotowała z ogromną wręcz chirurgiczną precyzją. Mieszała, wodziła za nos, dawała nadzieje i odbierała ją chwilę później. To niesamowita przygoda pełna emocji, której nie byłoby, gdyby nie bohaterowie. Ich wybory, tajemnice, poglądy składały się w niesamowicie złożoną i niejednoznaczną całość, którą poznawałam z ogromnym zacięciem. Postaci są wielowymiarowe, zaskakujące, a równocześnie zwyczajne i realne. Popełniają błędy, dokonują wyborów i podejmują decyzje w zgodzie ze sobą i choć nie zawsze czytelnik wybrałby podobnie, to tu każda z dróg ma swoje wyjaśnienie. Czy słuszne? Cóż to już trzeba ocenić samemu.


Podsumowanie

 
Mogłabym godzinami gdybać o świetnie skrojonej, klimatycznej i nieprzewidywalnej fabule oraz postaciach, które zaskakują, przykuwają uwagę i dają się lubić. Nie wiem, co bym zrobiła na ich miejscu. Szanuje ich decyzje, sposób bycia. Doceniam pracę autorki, którą czuć w czasie czytania. Wyleczeni to początek, opowieść, która wywołała masę emocji, ale wciąż w zanadrzu ma kilka zagadek. Przyjaźnie, uczucia, przypadki i mroczne tajemnice, tak idealnie wtłoczone w miejsce i czas. Bez wahania czekam na więcej i polecam, każdemu, kto lubi, gdy powieść nie jest oczywista i rozrywkowa.

Dział: Książki
poniedziałek, 14 czerwiec 2021 16:31

Wiedźma opiekunka

Często tak jest, że kiedy pochłonie cię jakaś historia, chcesz przeczytać ją od razu w całości. Dobrze jest, kiedy mamy taką możliwość, najgorzej, jednak kiedy musimy czekać. Na szczęście w przypadku tej historii możemy od razu zanurzyć się po sam czubek głowy. Wszystko dzięki temu, że wydawnictwo Papierowy Księżyc wznowiło serię o W.Rednej wiedźmie.

„Wiedźma opiekunka” to drugi tom z serii Kroniki Belorskich. Cykl ten opowiada o rudowłosej wiedźmie Wolhie Rednej, która przez swój płomienny temperament, trudny charakter i magiczny dar, ciągle pakuje się w kłopoty. Tym razem główna bohaterka ma jeszcze trudniejsze zadanie niż poprzednio. Musi przestać być sobą, a stać się kimś w granicach normy. Oczywiście nie normy uznawaną przez Wolhe. Rudowłosa wiedźma zdaje egzaminy końcowe, teraz tylko staż u króla Nauma i może ruszać w świat. Jednak plany trochę się komplikują, a mówiąc trochę mam na myśli to, że Wolha najpierw musi ocalić swoich przyjaciół (i najczęściej przy okazji nie stracić przez przypadek własnego życia), żeby potem móc robić cokolwiek innego. Nie ma wyjścia, musisz ruszać na odsiecz, za jedyną broń mając... swój trudny charakter.

Każdy, kto miał okazję poznać twórczość Olgi Gromyko, wie, że w jej powieściach nie brakuje dobrego humoru i wartkiej akcji. Kreacja bohaterów pozwala na zaangażowanie emocjonalnie w ich przygody. Od samego początku czujemy do nich sympatię, zwłaszcza do głównej bohaterki.

Wolha Redna bardzo kojarzy mi się z Liną Inverse z anime Slayers. Taki typ postaci nie jest czymś nowym. Jednak popularność zarówno Kronik Belorskich, jak i japońskiej animacji pozwala stwierdzić, że tacy bohaterowie są bardzo potrzebni do tworzenia zabawnych i wciągających historii.

Olga Gromyko w „Wiedźma opiekunka” pokazała, że ma pomysł na tę serię. Drugi tom w niczym nie ustępuję pierwszemu. Fabuła porywa od pierwszych stron, a ilość gagów i żartów sprawia, że ta historia pomimo ciężkich atrybutów magicznie unosi się w powietrzu. To magia, którą po prostu trzeba poznać.

Dział: Książki
środa, 09 czerwiec 2021 18:33

Opowiadania prawie wszystkie

„... Człowiek podlega aniołom czy ugina się przed śmiercią jeno przez słabość swojej wątłej woli”. Joseph Glanvill

Wracanie do klasycznych utworów literatury grozy sprawia ogromną przyjemność, zwłaszcza kiedy podane są one w bardzo atrakcyjnej formie. Edgar Allan Poe wyśmienicie potrafił wykreować klimat bazujący na bojaźni, lękach i niewiadomych, wprowadzić czytelnika w swoisty trans zmierzenia się z ciemną stroną niezidentyfikowanych mocy, przeprowadzić przez granicę między światem realnym a mistycznym. Nie potrzebował do tego bezpośredniości i krwawych opisów scen, a sugestywnie podsuwał elementy obrazów, z wyczuciem zapalał iskrę imaginacji, rozniecał żar poznawania, a potem pozostawiał odbiorcy przestrzeń do ukształtowania całości we własnych wyobrażeniach. Czasem prowadził delikatnie, z lekkim drżeniem napięcia, subtelnym powiewem mroku, kiedy indziej od razu zaczynał od górnego poziomu niepokojących emocji, aby prowadzić postaci na krawędź rozpaczy, szaleństwa, obłędu. Gdzieniegdzie dodawał szczyptę humoru albo wplatał złowieszcze myśli. Stawiał na moc słowa, dokładność znaczeń, poetyckie zgranie. Stopień intensyfikacji z przeżyciami narratorów zależał w dużym stopniu od wrażliwości i elastyczności myślenia odbiorcy, głębi zainteresowań śmiercią i nieśmiertelnością.

Edgar Allan Poe wykorzystał naturalną ciekawość człowieka, odwieczne zadawanie pytań, czy istnieje życie po śmierci, jaką przybiera formę, jak komunikować się z nieuchwytnymi bytami. Wchodząc w taką tematykę, podgrzewał demoniczną atmosferę, irracjonalną pułapkę karuzeli strachu. Idea ponownych wcieleń duszy stała się pretekstem do kreślenia opowieści łączących świat realny z nierealnym. Wyskakujący z obrazu koń, wchodzenie w ciało umierającej osoby, znaki obecności nieziemskich dowodów, zamglone zjawy wykazujące własną wolę, głosy zza grobu, przepowiednie na łożu śmierci. Zadziwiające, jak wielu bohaterów popadało we władzę przesądów i nocnych majaków. Ponurość odnajdywała się także w plastycznie opisywanych miejscach, choćby zamkowej scenerii ze strzelistą wieżą, osobliwych posiadłościach, zakładzie dla obłąkanych, strefach pogrzebania żywcem. Wplątał romantyczne nuty, uczucia pokonujące śmierć, wystawiające na próbę rozum, przywołujące fantastyczne wizje, złe przeczucia, natrętne urojenia dziwnych bytów, wielkie tajemnice i spekulacje metafizyczne. „Berenika” to fantastyczne narodziny gatunku horror, w którym wybujałe marzenia stały się wyłączną egzystencją. Jak wiele sekretów zapisuje nikczemne serce? Czy obłęd nie jest najwznioślejszym przejawem inteligencji?

Niewątpliwie Edgar Allon Poe potrafił dotrzeć do najmroczniejszej części ludzkich osobowości, osadzić w niezwykłych historiach, wywołujących dreszcze, stawiających rozum do konfrontacji ze skrajnymi emocjami, co najlepiej było widać w „Williamie Wilsonie". Fenomenalnie żonglował dowodami egzystencji. Pomysł na przeniesienia życia z człowieka na przedmiot, zaprezentowany w „Owalnym portrecie”, zaliczyłam do kreatywnych. Obecnie takie koncepcje nie zaskakują, oswoiła nas z nimi masowa kultura, ale to właśnie ona czerpie garściami z dorobku pisarza, powiela wzorce jego mrocznych opowieści. „Czarny kot” stał się pierwowzorem wielu historii zaglądających w najmroczniejszą część duszy człowieka, rodzenia się i intensyfikacji zła. Obraz zgnilizny w „Prawdziwym opisie przypadku p. Valdemara” zachwyca kapitalnym zakończeniem. Poe lubił stawiać czytelnika przed przewrotnymi i zaskakującymi finalnymi odsłonami opowiadań. Trzeba wspomnieć o kryminalnych opowieściach, z udziałem pierwszej w literaturze postaci detektywa, C. Auguste'a Dupina. „Zabójstwa przy Rue Morgue” wyznaczyły trendy promowania w mrocznej literaturze siły dedukcji, psychoanalizy, wchodzenia w osobowość i doświadczenia zabójcy. Do czego mogą doprowadzić wyrzuty sumienia związane z popełnioną zbrodnią?

Trzydzieści dziewięć opowiadań przemyślanie uporządkowano, zapewniono zgrabne przejścia między nimi, uwzględniając zbieżne kierunki klimatów.

Dział: Książki

Czy pamiętacie książki, od których rozpoczęła się Wasza przygoda z samodzielnym czytaniem? Te pierwsze, które wciągnęły Was i zaraziły bakcylem, za którego sprawą odkryliście zupełnie nowy, niesamowity świat ukryty wśród szeleszczących kartek? Większość moli książkowych pokochała czytanie już w dzieciństwie za sprawą baśni i ilustrowanych opowiadań, które poruszyły ich wyobraźnię i nie pozwalały na nudę nawet w deszczowe dni.

Dział: Felietony

Dzień Dziecka z Radiem 357 

  • Prawie 50 osób z zespołu Radia 357 nagrało „Szkołę Latania”
  • Powstał też film odsłaniający kulisy produkcji
  • Radio przeprowadzi ze Słuchaczami licytację na stypendia dla dzieci
  • Pojawią się specjalne rozmowy z dziećmi oraz z dorosłymi o ich sekretach z dzieciństwa
  • Tego dnia radio zagra specjalną playlistę „Top Junior” z popularnymi piosenkami dla dzieci
  • Redakcja muzyczna zaprezentuje utwory, których słuchała w dzieciństwie
  • Patroni z ponad 4 tysięcy propozycji wybiorą najciekawsze dziecięce słowo
Dział: Prasa
czwartek, 03 czerwiec 2021 10:33

Kurs na Śmierć

Są pewne grupy zawodowe, dla których praca nie jest zwykłym zajęciem przynoszącym dochód. Jest, a przynajmniej powinna być, swego rodzaju misją, służbą ku chwale ojczyzny i dla społeczeństwa. A w takim ujęciu pracy nie liczą się gloryfikacje i sława, tylko poczucie dobrze wykonanej pracy oraz świadomość, że zrobiło się wszystko, co tylko zrobić się mogło. Taka praca kojarzy się też z mocnym kręgosłupem moralnym i postawą, która nie pozwala na wszelkiego rodzaju wieloznaczności czy wątpliwości co do właściwego zachowania.
 
Mogłoby się wydawać, że komendant Cezary Majchrzak jest właśnie takim człowiekiem. Szczególnie że niedawno na oczach wszystkich uratował niedoszłą, nastoletnią samobójczynię. Nikt by nie pomyślał, że miesiąc później również trafi na czołówki gazet, tyle tylko, że... sam będzie martwy. Do zdarzenia doszło na terenie Akademii Szkolenia Policji, największej takiej szkoły w kraju. W dzień obchodów Święta Policji, kiedy w Akademii znajdowało się całe kierownictwo policji, Majchrzak został znaleziony martwy przez jedną z kursantek. Początkowo wszystko wskazywało na samobójstwo, ale szybko obalono tę hipotezę. Pewne elementy, łącznie z torem pocisku wskazują, że do jego śmierci przyczyniły się osoby trzecie. Kto mógł go zabić?
 
Do wyjaśnienia tej zagadki zostaje powołany specjalny zespół, do którego zostaje włączony Paweł Łukasik – jeden z najlepszych policjantów komendy głównej, przed trzema laty przeniesiony dyscyplinarnie na prowincję za pobicie kolegi. Warto dodać, że Łukasik był pod wpływem alkoholu i poszło o kobietę. Z uwagi na jego zasługi sprawę niejako wyciszono, co nie zmienia faktu, że jego powrót jest problematyczny z uwagi na to, że pracować będzie z pobitym kochankiem ówczesnej dziewczyny, a ona sama również jest w szeregach policji. Jednak profesjonalizm musi wygrać, szczególnie że sprawa jest mocno medialna, a także nieoczywista.
 
Co więcej, łączy się z innym rzekomym samobójstwem – nauczycielki akademickiej, Olgi Burzyńskiej. Prywatnie kochanki Majchrzaka, przynajmniej tak by wynikało z maili, które do niego wysyłała. Kobieta wypadła z okna swojego apartamentowca, a wieczorna pora oraz ślady podduszania wskazują na to, że raczej nie wieszała firanek i jej śmierć nie była przypadkowa. W sprawę zamieszana zostaje również kursantka, która znalazła ciało Majchrzaka, Agnieszka Jamróz. Mimo starań dziewczyna jest dość nieporadna, ciężko jej także nawiązać bliskie relacje w grupie kursantów, dlatego jest swego rodzaju outsiderem. W przeciwnym razie wiedziałaby, jakie plotki krążą o Majchrzaku i nie wskazałaby tak prędko policji pokoju, który zajmował. Pokoju, który był ponoć miejscem tajemnych schadzek.
 
O co tak naprawdę chodzi w tej sprawie? Czego bał się Majchrzak i co działo się na terenie szkoły policyjnej? Przekonamy się o tym, sięgając po kryminalną powieść autorstwa Wojciecha Wójcika, pt. „Kurs na śmierć”. Opublikowana nakładem Wydawnictwa Zysk i S-ka książka, choć liczy blisko siedemset stron, jest tak naprawdę lekturą na jedną noc. Bezsenną, gdyż kiedy już zaczniemy czytać, to trudno się od niej oderwać, szczególnie że zarówno plastyczne opisy, jak i napięcie, które autor stale podsyca, zachęcają nas do niemal osobistego udziału w śledztwie, a przynajmniej do formułowania hipotez i przedstawiania możliwych wersji zdarzeń. Dlatego też po książkę sięgnąć mogą wszyscy miłośnicy kryminalnych opowieści, a także zagadek i spiskowych teorii dziejów. Przy okazji lektury podziwiać możemy mistrzowską konstrukcję fabuły, dajemy się porwać wartkiej akcji czy doskonale nakreślonym bohaterom, którym daleko od wyidealizowanych (i nierealnych) postaci. To wszystko sprawia też, że zaczynamy nieco bardziej nieufnie patrzeć na otaczającą nas rzeczywistość i redefiniować określenie moralności. Po lekturze kryminału pozostajemy w głębokiej zadumie, ale też w oczekiwaniu na kolejną książkę Wójcika. Bo że powinna się pojawić, nie mamy żadnych wątpliwości.
Dział: Książki
środa, 02 czerwiec 2021 21:15

Wiedma

 
Biwa ma właśnie rozpocząć swoje nowe życie. Przybywa na wyspę, która położona jest nad jeziorem Lędo. Mieszka na niej Wiedma, której okoliczni mieszkańcy jednocześnie się boją, ale jednocześnie poważają, bo wzywają kobietę do chorych czy też proszą o odprawienie czarów. Biwa rozpoczyna naukę, aby kiedyś zająć miejsce starej Wiedmy. Poznaje tajniki magii, leczniczych ziół, a niedługo wyruszy w najważniejszą podróż swojego życia. Musi odnaleźć swojego brata, który zaginął w Noc Świętojańską.
 
Słowiańskość aż bije z tej książki. Otula czytelnika niczym lekki koc, otumania i przenosi w przeszłość. Gdy rozpoczniecie książkę i odetchniecie głęboko piersią, przeniesiecie się do przeszłości, kiedy ta granica pomiędzy chrześcijaństwem a starą wiarą była wyraźna; kiedy ludzie, po tym, jak oprawili niedzielny rytuał, nadal chodzili do lasu i czcili swoich starych opiekunów. Chrzest nie przegnał dawnych tradycji jednak wielka szkoda, że nie zostały nam dokładne źródła. Słowiańska mitologia intryguje, ale to nadal wielka niewiadoma, a ta niewiedza przyciąga. Już od pierwszych stron można dostrzec, że autorka solennie odrobiła pracę domową. Rozpoczynając lekturę, przenosimy się do przeszłości – zapominamy o zdobyczach technologicznych, postępie i poznajemy stare bóstwa czy mityczne stworzenia. Głodni wiedzy znajdą w „Wiedmie” ogrom informacji, bo książka jest pełna opisów starych wierzeń czy rytuałów.
 
Wspomniałam o słowiańskiej mitologii, a teraz przyszła pora na fabułę. Ta rozkręca się powoli i nie od razu przyciąga – z początku autorka serwuje nam niedopowiedzenia, które z czasem wyjaśnia, a wątki rozwija. „Wiedma” jest napisana ciekawie i atrakcyjnie, jednak dopiero, gdy akcja się rozkręci, nie można się od książki oderwać ani na moment. Przygoda Biwy intryguje, jest pełna niebezpieczeństw i przeszkód, które dziewczyna musi pokonać.
 
„Wiedma” to opowieść o dawnych wierzeniach, mitologii, miłości, o poszukiwaniu i rodzinie. Napisana bardzo dobrze, z niezwykłą starannością i dbałością o szczegóły, dzięki czemu lektura to prawdziwa przyjemność. Autorka potrafi malować słowem i uwieść nim czytelnika. Chociaż akcja rozkręca się powoli, to czytając, miałam wrażenie, że każde słowo znajduje się na swoim miejscu; że nie ma w książce miejsca na coś niezaplanowanego. Monika Maciewicz udowodniła, że nie niezwykłą wyobraźnię i poczytne pióro.
 
Warto przeczytać „Wiedmę”, bo ta historia przenosi nas do innego świata, gdzie to, co realne miesza się z magią i bóstwami; gdzie uczucia się sto razy mocniejsze, a słowa mogą zdziałać o wiele więcej.
Dział: Książki

Niedawno mieliśmy okazję zadać kilka pytań Autorowi świetnej książki, która ukazała się nakładem wydawnictwa AlterNatywne, "Dwuświat". W oczekiwaniu na kolejną część serii, zapraszamy do lektury wywiadu. 

Dział: Wywiady
czwartek, 27 maj 2021 17:52

Zawód wiedźma

O wiedźmach można powiedzieć wiele. Znają się na czarach, ziołach, fazach księżyca, lubią zwierzęta (w różnych stanach skupienia) i często mają bardzo trudny charakter w kontaktach społecznych. Co tu dużo mówić, są po prostu WREDNYMI BABAMI. Dlatego tak dobrze się o nich czyta.

O twórczości Olgi Gromyko słyszałam wiele dobrego. Zawsze, kiedy szukałam jakiejś niezobowiązującej historii osadzonej w świecie fantasy pełnej akcji i humoru, jej nazwisko gdzieś się pojawiało. Teraz z całą stanowczością i pewnością mogę stwierdzić, że odkładanie książek tej białoruskiej pisarki na później było poważnym ciosem w moje zamiłowanie do dobrej fantastyki.

Wolha Redna (W. Redna) jest wiedźmą uczącą się w Wyższej Szkole Magii, Wróżbiarstwa i Zielarstwa. Jest niesamowicie inteligentna i uzdolniona magicznie. Jej gorący temperament, cięty język i rude włosy sprawiają, że wszędzie gdzie się pojawi, dzieci zaczynają głośniej płakać, koty i psy chowają się w najciemniejsze miejsca, a ptaki milkną. Każdy czuje respekt przed tą początkującą wiedźmą. Pewnie dlatego, że to W. Redna. A tak na poważnie. Wolha jest dobrze zapowiadającą się adeptką magii. Trochę zbyt pewna siebie często pakuje się w nieliche kłopoty.

W pierwszym tomie rozpoczynającym cykl Kronik Belorskich możemy przekonać się, że wygląd głównej bohaterki (rude włosy) idzie w parze z jej charakterem. Olga Gromyko w mistrzowski sposób prowadzi fabułę. Na początku główna bohaterka jeszcze jako adeptka zostaje wysłana na bardzo trudną misję do Dogewia, krainy zamieszkanej przez wampiry. Sprawa, którą ma rozwikłać główna bohaterka, pochłonęła już 13 ofiar. Dlaczego więc mistrz wybrał uczennicę do rozwiązania tej tajemnicy? Może kryje się za tym coś więcej niż…

Specjalnie zdradzam Wam tylko zarys fabuły w wielki skrócie. Z cyklem Kronik Belorskich jest tak, że kiedy zaczynie się go czytać, nie można skończyć. To już nie jest „jeszcze jeden rozdział i idę spać” to przechodzi w „jeszcze jeden tom”. Na szczęście jest ich aż sześć. Nie dziwi też fakt, że Papierowy Księżyc zdecydował się na wznowienie tej serii.

Myślałam, że nic nie dorówna twórczości sir Terryego Pratchetta. Jednak Olga Gromyko ze swoją W. Redną sprostała temu wyzwaniu. Akcja toczy się na bardzo szybkich obrotach i kiedy emocje sięgają zenitu, główna bohaterka rzuca takim tekstem, że cała powaga sytuacji rozsypuje się w drobny mak, chociaż zagrożenie wcale nie mija. Dzięki temu śledzimy losy rudowłosej wiedźmy, po prostu przewracając kolejne strony. Nie ma tu miejsca na dłużyzny. Dodatkowo autorka na każdym kroku zaskakuje nas kreacją świata. Niby są w nim utarte schematy - wiedźmy, wampiry, smoki, a z drugiej przedstawia to wszystko w tak pokrętny i zabawny sposób, że powstaje coś zupełnie nowego i niespodziewanego.
To, co dzieje się w pierwszym tomie przygód Wolhy Rednej to po prostu magia. Tym razem internet mnie nie oszukał, a nawet powiedział prawdę. Jeśli macie ochotę na solidną dawkę porządnej fantastyki, okraszonej jak pierogi skwarkami, dużą dawką humoru oraz wrednych bohaterów, to zdecydowanie musicie sięgnąć po ten tytuł i to jak najszybciej!

Dział: Książki