kwiecień 26, 2024

Rezultaty wyszukiwania dla: Program

czwartek, 06 kwiecień 2017 22:11

Ukryta czarodziejka

„Ukryta czarodziejka” to drugi tom fantastycznej serii „Nowoczesna czarodziejka”. Jeżeli istnieje magia to jak wyglądają współcześni czarodzieje? Czy posiadają kociołki, czarne koty i miotły? Noszą długie szaty i odprawiają rytuały w świetle księżyca? Może zamiast tego tworzą gry komputerowe i rozmawiają na czacie internetowym, dodając do kodu programowania nieco nowoczesnych czarów?

„Nowoczesna czarodziejka” Debory Geary pozwoliła mi spojrzeć na magię z nieco innej perspektywy. Czy druga część serii, „Ukryta czarodziejka”, równie mocno przypadła mi do gustu?

Mimo że książki nierozerwalnie łączą się ze sobą, to tym razem pojawia się nowa główna bohaterka - Elorie Shaw, która mimo że wychowuje się w czarodziejskiej rodzinie, sama nie jest czarodziejką. Tak przynajmniej twierdzą osoby z jej najbliższego otoczenia. Elorie nie potrafi pogodzić się z brakiem nadprzyrodzonych umiejętności. Wciąż nie potrafi porzucić marzeń o tym, że pewnego dnia odkryje swoją moc. Gdy jakimś cudem trafia na Czarodziejski Czat nikt nie chce uwierzyć, że to jej własna zasługa, a nie wina na przykład błędów w oprogramowaniu…

Powieść w cudowny sposób łączy w sobie magię, nowoczesność oraz tradycję. Tym razem również nie zabrakło w niej oryginalności i dobrego humoru. Książka jest świetnie napisana i czyta się ją rewelacyjnie szybko (tak samo zresztą jak i pierwszy tom). Świat, który stworzyła pisarka jest kompletny, wypełniony ludźmi i ich sprawami. Chociaż czasami absurdalne, wszystko wydaje się być ogromnie realistyczne.

Dużym plusem historii jest fakt, że pojawiają się w niej bohaterowie poznani w pierwszym tomie. Pisarka nie zrezygnowała również z pełnych uroku dialogów prowadzonych na czarodziejskim czacie. Elorie w zdecydowany sposób różni się od Lauren (bohaterki poprzedniej części) i znacznie trudniej byłoby mi się z nią utożsamiać, ale również udało jej się zdobyć moje serce.

Przyznam szczerze, że „Nowoczesną czarodziejką” byłam bardzo mile zaskoczona. Tym razem jednak już wiedziałam co czeka mnie na kartach „Ukrytej czarodziejki” i pisarka ani trochę mnie nie zawiodła. To świetnie napisana, pełna uroku i magii historia. Lekturę powieści jak najbardziej wszystkim polecam, i sama liczę na to, że pojawi się kolejny tom (chociaż powoli już tracę na to nadzieję).

O autorce słów kilka

Debora Geary to amerykańska pisarka, autorka kilkunastu książek o czarodziejach i nie tylko. Pracuje nad kolejnymi, które ujrzą światło dzienne, gdy tylko dzieci przestaną zalewać wodą jej laptop…

Dział: Książki
czwartek, 22 grudzień 2016 12:04

Wyprawa na Biegun

Choć wielu z nas nie lubi zimy, prawie nikt nie wyobraża sobie Świąt bez śniegu. Piały puch spadający z nieba nie tylko buduje klimat, ale również sprawia, że świat wygląda inaczej – bajkowo. Co jednak jeśli kolejny rok z rzędu okres świąteczny pozbawiony będzie śnieżnej aury? Proponuję udać się na Biegun Północny np. z drużyną Świętego Mikołaja. Taka okazja czeka nas, jeśli zasiądziemy do wyjątkowej gry planszowej „Wyprawa na Biegun”, która ukazała się w polskiej wersji językowej nakładem wydawnictwa FoxGames.

Ta przygodowa gra to debiut fińskiego duetu: Jouni Jussila i Tomi Vainikka. Jej pierwsza edycja ukazała się w 2015 roku, zaś pierwsza polska wersja ukazała się w październiku tego roku. Przeznaczona jest dla 2-4 osób w wieku od 7 lat.

Strona wizualna

Gra spakowana jest w duże, solidne pudełko. Pierwsze co przykuwa wzrok, to duża ilość elementów oraz niestandardowa, bo obrotowa plansza do złożenia. Tworzą ją kwadratowa, nieruchoma podstawa oraz okrągła nakładka, która obraca się wokół własnej osi – w tym przypadku wokół bieguna północnego. Jakby tego było mało, w obrotowej planszy znajdują się puste pola, w które umieszczamy przezroczyste kafelki. To one wraz z możliwością obracania planszy, sprawiają, że plansza nieustannie zmienia swój wygląd w trakcie rozgrywki.

Ponadto w pudełku znajdziemy plansze graczy - poszczególnych ekspedycji. Do wyboru mamy np. drużynę Kanadyjczyków, Szkotów, Inuitów, Świętego Mikołaja czy … pingwinów (chyba z Madagaskaru). Pozostałe elementy gry to żetony ekwipunku, drewniane pionki, dużo kart. Wszystko zostało wykonane solidnie, w przyjemnej dla oka grafice.

Kolejny bardzo fajny pomysł w grze to dołączenie pustych elementów. Do dyspozycji mamy m.in. plansze graczy, żetony ekwipunku, karty. Dzięki nim możemy stworzyć swoje własne dodatkowe zasady gry, wątki fabularne itd. Ogranicza nas tylko własna wyobraźnia.

Warto również wspomnieć o instrukcji. W odróżnieniu do tych, do których przyzwyczaiły nas inne tytuły, ta jest napisana w formie komiksu. Te bardzo fajne i nowatorskie podejście sprawia, że zapoznanie się z zasadami jest bardzo przyjemne. Wszystko zostało przejrzyście opisane i wyjaśnione przykładami.

wyprawa na biegun2

Cel i przebieg rozgrywki

Celem gry jest przeprowadzenie wszystkich członków naszej drużyny na środek planszy czyli tytułowy Biegun Północny. Do pokonania jest labirynt ze szczelin w pokrywie lodowej, który zmienia się po każdej burzy śnieżnej. Ilość członków drużyny zależna jest od ilości graczy. W grze dwuosobowej nasza ekspedycja będzie się składała z czterech członków, zaś w grze czteroosobowej – z dwóch.

Tura każdego z graczy składa się z czterech faz. W pierwszej naszym zadaniem jest sprowadzenie ze statku jednego członka drużyny do bazy na planszy. Oczywiście jeśli nasz statek jest już pusty, pomijamy tą fazę i przechodzimy do drugiej.

Druga faza to czas na przeprowadzenie akcji. Z maksymalnie trzech dostępnych kart akcji, które leżą przed nami wybieramy jedną. Do wyboru mamy ruch (w różnych kierunkach na wprost lub na boki lub po przekątnej), ruch z zasadzką lub samą zasadzkę. Akcje samych ruchów umożliwiają nam poruszanie się w labiryncie szczelin. Ruch z zasadzką umożliwia nam odesłanie członka ekipy przeciwnika na statek po tym jak staniemy na tym samym polu co on. Podobny efekt uzyskuje wykonanie samej zasadzki, z tą różnicą iż działa ona na odległość (bez ruszania się z miejsca eliminujemy konkurencję). Nagrodą za wykonanie zasadzek jest dodatkowy ekwipunek, który pomaga w wyprawie.

Trzecia faza gry to sprawdzenie pogody. Wszystkie karty akcji posiadają symbol burzy z różną ilością punktów. Każdorazowo bo zakończonej drugiej fazie, sprawdzamy ile punktów się uzbierało na użytych od poprzedniej zmiany pogody kartach akcji. Jeśli ilość punktów przekroczy odpowiedni próg zależny od ilości graczy, nadchodzi burza. Górna plansza przekręcana jest wtedy zgodnie z tym co wskazuje pierwsza karta ze stosu kart akcji. Możemy np. obrócić planszę o ¼ obrotu zgodnie z ruchem wskazówek zegara. Podstawowym efektem burzy jest całkowita zmiana układu labiryntu szczelin. Dodatkowo każdemu z graczy zmieniają się możliwe do wykorzystania w następnej turze karty akcji. Na koniec tej fazy odrzucane są wcześniej użyte karty akcji, przez co od początku zaczyna się liczenie punktów zmiany pogody.

Ostatnia, czwarta faza tury gracza to dociągnięcie do trzech kart akcji. Mając na uwadze efekt burzy, może zdarzyć się tak, że inni gracze będę posiadać mniej niż trzy karty na początek kolejnej tury.

Gra trwa do momentu, aż wszystkie pionki gracza wejdą na Biegun Północny. Dodam, iż wejście możliwe jest tylko z jednej strony. Dodatkowo aby jeszcze bardziej to utrudnić, każda burza zmienia lokalizację tego wejścia.

Czas na wrażenia

Jak zauważyliście czytając powyższy opis pojedynczej tury, gra nie jest trudna do opanowania. Zasady nowym graczom można wytłumaczyć w kilka minut, a rozegranie pierwszej gry nie wymaga zerkania do instrukcji co chwilę.

Gra mocno stawia na negatywną interakcję. Z jednej strony mając na uwadze, iż jest to familijny tytuł, zabieg ten może trochę dziwić, ale jeśli weźmiemy pod uwagę mechanikę, jest ona praktycznie nieodzowna. Do wykonywania zasadzek na innych graczy zmusza wręcz chęć zdobycia nagród pod postacią tzw. Lodowych Masek. Żetony te bardzo urozmaicają i ułatwiają rozgrywkę. Wśród nich odnajdziemy pomocne ekwipunki. Dla przykładu pies husky to dodatkowy ruch, raki zaś pozwalają przebrnąć przez szczeliny, a jeden z lepszych – czekan, umożliwia wejście na biegun od dowolnej strony. Jednak nie zawsze jest tak kolorowo. Za wykonany atak na przeciwnika możemy być również ukarani. Jeśli wśród Lodowych Masek wylosujemy np. dziurę w lodzie, czeka nas powrót na statek.

Negatywna interakcja praktycznie kończy się wraz z wyczerpaniem żetonów Lodowych Masek. Wtedy to na planszy obowiązuje zakaz przeprowadzania zasadzek. Szczerze to w grze 2-osobowej nie mieliśmy takiej sytuacji, ale już przy większej liczbie graczy, zdarza się to dość często. Gra wtedy zaczyna być trochę nudna i każdemu bardzo doskwiera brak interakcji. Zaczyna się wyścig i rozgrywka zaczyna przypominać trochę grę w Chińczyka.

Choć gra jest bardzo losowa, w znacznym stopniu stawia również na taktyczne przemyślenia. Możemy starać się dostosować nasze ruchy widząc, że zaraz nadejdzie burza śnieżna. Jesteśmy również w stanie wcześniej zaplanować nasze akcje wiedząc jakie mniej więcej karty do nas się obrócą. Pod kątem planowania czasami tytuł ten przypomina szachy. Szczególnie w grze 2-osobowej. Mając do dyspozycji kilka pionków, możemy tak poprowadzić turę, iż zabezpieczymy swoją drużynę przed atakami. Osłaniamy nawzajem nasze pionki tak, że zniechęcamy przeciwnika do przeprowadzenia zasadzek, gdyż jego atak będzie wiązał się z utratą pionka w następnej turze. Oczywiście niejednokrotnie takie planowanie bierze w łeb, gdyż przeciwnik nagle wywołuje burzę i cała plansza zmienia swój wygląd.

Na koniec chciałbym jeszcze zwrócić uwagę bardzo fajną rzecz, dzięki której twórcy gry urozmaicili nam rozgrywkę. „Wyprawa na Biegun” współpracuje z aplikacją multimedialną Dized. Dostępna ona jest za darmo na urządzenia z systemem Android i iOS. Pierwszą ważną zaletą tego programu to interaktywny tutorial (aktualnie dostępny w języku angielskim i niemieckim). Krok po kroku pomoże nam przebrnąć przez pierwszą rozgrywkę. Kolejną zaletą Dized to wprowadzenie nowych wariantów gry. Wraz z aplikacją możemy np. rozegrać tury na czas, losowo wywoływać burze, kupować ekwipunek (za punkty otrzymywane zamiast tradycyjnego ciągnięcia żetonów). Aplikacja zgodnie z obietnicą autorów ma być nieustannie rozwijana więc zapewne czekają nas kolejne nowe warianty wzorowane na pomysłach graczy.

Podsumowując

„Wyprawa na Biegun” to idealna gra familijna i zabawa w rodzinny wyścig. Jednak w rozgrywce z dziećmi należy być trochę ostrożnym. Efektem negatywnej interakcji może być niezła frustracja i zniechęcenie do tytułu. Dlatego w takim towarzystwie czasami lepiej się zastanowić czy warto zbijać pionki za wszelką cenę. Odpowiednim wariantem do rozegrania z najmłodszymi może okazać się gra drużynowa, szczególnie jeśli pomieszamy wiekowo jej członków.

Za tytułem tym przemawiają nie tylko proste zasady i duża regrywalność, ale szczególnie ładna oprawa graficzna oraz solidne i pomysłowe wykonanie. Osobom kreatywnym umożliwia rozbudowanie zasad, mechanizmów i wprowadzenie nowych wariantów z wykorzystaniem specjalnych elementów do własnej edycji.

„Wyprawę na Biegun” polecam wszystkim, którzy lubią interesujące i nowoczesne gry.


Za przekazanie gry do recenzji dziękujemy wydawnictwu FoxGames.

Ilustracja w tekście pochodzi z materiałów wydawcy.

Dział: Gry bez prądu

MEDIA RODZINA ogłosiła, że w ramach nowego programu wydawniczego obejmującego książki J.K. Rowling ze świata czarodziejów wyda polską edycję książkową oryginalnego scenariusza filmu pt. Fantastyczne zwierzęta i jak je znaleźć.

Dział: Książki
środa, 02 listopad 2016 15:53

Atlantydzka zaraza

Doszło do najgorszego: starożytna zaraza opanowała świat. Ludzkość ogarnęły najpierw panika, potem apatia. Lekarstwo zwane Orchideą traci na skuteczności. Za kulisami władzy dwie frakcje Atlantów toczą walkę o władzę, a jej wynik zadecyduje o dalszych losach ludzkości. Tak w skrócie przedstawia się fabuła drugiego tomu trylogii zatytułowanej Zagadka pochodzenia autorstwa A. G. Riddle'a.

Kiedy na początku lata czytałam pierwszą część pt. Gen atlantydzki, wspominałam o moich obawach, co do zasadności tworzenia trylogii, podczas gdy cała fabuła mogłaby się zmieścić w jednym tomie. Po części te obawy okazały się uzasadnione, choć nie powiem, przyjemnie było dowiedzieć się o istnieniu kilku nowych teorii związanych z początkami cywilizacji i udziale starożytnych kosmitów.

Od wybuchu zarazy minęło blisko trzy miesiące. Ludzie gromadzeni są w obozach tymczasowych i poddawani leczeniu, jednak co raz bardziej oczywisty staje się fakt, że lekarstwo przestaje działać.

Fabułę drugiej części poznajemy z perspektywy Kate i Davida, początkowo rozdzielonych, potem działających już wspólnie. Dzięki snom, które regularnie do nich powracają, bohaterowie poznają nie tylko swoją przeszłość, ale też swój wkład w rozwój ludzkości i jej przyszłość.

W książce nie zabraknie pościgów, walk, a nawet powrotów bohaterów do życia po tym, jak w tych walkach zginęli. Całość fabuły sowicie okrasił autor przystępnie podanymi teoriami na temat starożytnych kosmitów. Jeśli ktoś lubi takie klimaty, powinna mu się ta książka spodobać.

Sama natomiast byłam trochę zawiedziona. W moim odczuciu przez długi czas niewiele się dzieje. Bohaterowie uciekają przed pościgiem Immarich, sny mają pomóc w odkryciu prawdy, a jednak cały czas miałam wrażenie odwlekania momentu kulminacyjnego, byle tylko wypracować wymaganą ilość stron.

Gołym okiem widać ogromną fascynację autora teoriami o początkach ludzkiej cywilizacji, zresztą przypuszczenia te są na chwilę obecną tak popularne, że są nawet specjalne programy w telewizji na kanałach naukowych. Czy to jednak aby wystarczy? Niełatwo własną fascynacją zarazić innych, a jeśli ma to być ubrane w atrakcyjną fabułę książkową, to próg trudności dodatkowo rośnie. Oprócz tego pojawia się zagrożenie, że powieść z sensacyjnej zamieni się w naukową i napięcie spadnie do zera. To dlatego książkę czytało mi się trudno i powoli. Może kiepski ze mnie amator takich teorii? Niewykluczone.

Podejrzewam, że znajdą się czytelnicy, którym taka konwencja przypadnie do gustu, siebie jednak do tej grupy nie mogę zaliczyć.

Dział: Książki
czwartek, 20 październik 2016 14:36

Deadpool #03: Dobry, zły i brzydki

Deadpool, w porównaniu do innych postaci ze stajni Marvela, po raz pierwszy zagościł epizodycznie na kartach komiksu całkiem niedawno, bo w 1991 roku. Od tamtej pory bohater ten (a raczej patrząc na jego wyczyny – antybohater) doczekał się nie tylko swojej własnej serii ale również kinowej ekranizacji z Ryanem Reynoldsem w roli głównej.

Tym, którzy nie spotkali się do tej pory z postacią Deadpoola, spieszę wyjaśnić, iż ten pan w czerwono-czarnym kostiumie to Wade Wilson, były żołnierz i kolejny Kanadyjczyk (po Wolverinie), który padł ofiarą programu Weapon X. Posiada on skopiowany od Wolverine'a czynnik regeneracyjny, który umożliwia mu praktycznie kompletną regenerację ciała, łącznie z odrastaniem odciętych kończyn. Od pozostałych superherosów wyróżnia go nie tylko zamiłowanie do przemocy, cięty język i niestabilność psychiczna, ale przede wszystkim świadomość bycia bohaterem komiksu (czy filmu).

„Dobry, zły i brzydki” to trzeci album serii, który ukazał się w Polsce nakładem wydawnictwa Egmont, w ramach cyklu Marvel NOW. Scenariusz komiksu napisali: Brian Posehn (aktor i komik znany z kina czy telewizji) oraz Gerry Dugan (m.in. „Uncanny Avengers”). Rysunki zaś są dziełem Scotta Koblisha oraz Declana Shalvey’a.

Lekturę komiksu zaczynamy od podróży w przeszłość. Autorzy zabierają nas do Nowego Jorku lat 70. XX wieku. Na ulicach tego miasta spotykamy Deadpoola ubranego niczym gwiazda funky i noszącego… afro. Próbuje się on zatrudnić jako najemnik u dwóch superbohaterów: Iron Fista i Luke Cage’a. W tej krótkiej, prowadzonej przez dwa zeszyty, historii odnajdziemy wiele odniesień do popkultury oraz mnóstwo charakterystycznego dla Deadpoola, głupkowatego humoru. Wystarczy wspomnieć, iż głównym przeciwnikiem jest wręcz absurdalna postać Białego Człowieka, wyglądająca jak … alfons i potrafiąca zmieniać ludzi w kamienne posągi.

Po tym luźnym wstępie, scenarzyści robią fabularny zwrot o 180 stopni. Humorystyczna historia ustępuje miejsca poważniejszym wątkom. Na Wilsona polują tajemniczy ludzie. Efektem konfrontacji z nimi jest to, iż Deadpool niespodziewanie budzi się w … Korei Północnej. W tym totalitarnym państwie, w którym mocno czuć twardy reżim, ponownie o sobie przypomina tajna organizacja związana z programem Weapon Plus. W starciu z nią najemnikowi towarzyszą Kapitan Ameryka oraz Wolverine. Jakby nie patrzeć bohaterowie ci również są dziełem mrocznych eksperymentów i efektem żmudnych prac nad stworzeniem super żołnierza. Ta część komiksu prowadzona jest w zupełnie innym tonie. Na boczny tor zszedł specyficzny humor Deadpoola. Wilson musi zmierzyć się z własną przeszłością i konsekwencjami czynów popełnionych w okresie przedstawionym w pierwszej części albumu. Na jaw wychodzą m.in. kolejne eksperymenty prowadzone na ludziach z wykorzystaniem czynnika regeneracyjnego pozyskanego od Wade’a. Efekt tego jest taki, iż otrzymujemy zupełnie odmienną historię, niż te do których zdążył nas przyzwyczaić Deadpool. Choć humoru w niej nie brakuje, całościowy odbiór jest inny. Można odnieść wrażenie iż jest to bardziej dojrzały i momentami poruszający komiks.

Bardzo dobrze do charakterów obydwu historii pasuje oprawa graficzna komiksu. Autorem rysunków pierwszej, luźniejszej części jest Scott Koblish. Jego kreska jest lżejsza i idealnie nadaje humorystyczny ton fabule. Declan Shalvey natomiast znakomicie buduje mroczny klimat drugiej części. Jego sceny są ostrzejsze, bardziej surowe i idealnie przekładają się na mocniejszy odbiór tej historii.

Tradycyjnie wydawnictwo Egmont na koniec przygotowało zestawienie wszystkich oryginalnych okładek do zeszytów wchodzących w skład tego albumu. Urzekają one nie tylko humorem i nawiązaniem do popkultury ale i ogromem detali.

Podsumowując „Dobry, zły i brzydki” to kolejna bardzo udana pozycja wydana przez Egmont w serii Marvel NOW. Jest to świetny album, który szczerze polecam nie tylko dla fanom Deadpoola (ich pewnie nie trzeba namawiać do zapoznania się z tym tytułem). Na pewno opowieść ta przypadnie do gustu i zainteresuje każdego, komu przygody wszelakich superbohaterów nie są obce. Dodam, iż znajomość poprzednich albumów i przygód Wilsona nie jest szczególnie wymagana.

Dział: Komiksy
wtorek, 04 październik 2016 13:37

Copernicon, czyli pierniki i supermani

Copernicon to młody i stosunkowo niewielki konwent gier i fantastyki, odbywający się co roku w Toruniu. W tym roku do grodu Kopernika przyjechało ponad 3 tysiące osób!

Dział: Konwenty
czwartek, 22 wrzesień 2016 11:53

Epidemia

Quinn ma przed sobą trudne zadanie; wraz ze swoim partnerem, Deaconem, wyrwała się z łap Wydziału Żałoby. Uciekając, nie jest pewna, czy może zaufać towarzyszącemu jej chłopakowi. A na drodze do odnalezienia Virginii Pritchard, córki doktora, który rozpoczął to wszystko, nikt nie może jej stanąć. W jej rękach leży odkrycie własnej tożsamości, ale i ocalenie jak największej liczby nastolatków. Mnożą się samobójstwa. Program jest coraz bliżej...

Kolejny tom coraz popularniejszej serii Program, a ja wciąż czuję się urzeczona tą historią. Ze zbyt długimi seriami jest tak, że w którejś już z kolei części nagle zaczyna czegoś brakować. Tego pierwiastka, który wzbudza u nas, czytelników, taką ciekawość. Przerwanie opowieści o Sloane i Jamesie, a co za tym idzie przerzucenie nas na poznawanie losów Quinn i Deacona to świetny pomysł autorki. Dzięki temu mamy szansę poznać początek, życie przed Programem.

Quinn udaje się odnaleźć Virginię, ba, nawet nawiązać z nią przyjacielską więź. Dziewczyna cierpi jednak na swoistą amnezję- zapomina pewne, tragiczne, wydarzenia, m.in. samobójstwa jej przyjaciół. Zaintrygowało mnie to. Wszyscy -z panną McKee na czele- sądzili, że to właśnie w tej brązowowłosej dziewczynie tkwi tajemnica rozprzestrzeniających się samobójstw wśród młodzieży. Ale jak? Czy chęcią na odebranie sobie życia można się zarazić tak, jak wirusem grypy? Virginia Pritchard to jedna z wielu dziewczyn, jakie codziennie kroczą korytarzami szkoły. Dlaczego więc ona miałaby nosić w sobie tę tykającą bombę? Czy to, że jej ojcem jest (znany nam z poprzednich tomów Arthur Pritchard) może mieć z tym związek... ?

Jak już wspominałam wcześniej, nie zawiodłam się. Dalsze losy Quinn oraz Deacona wciągnęły mnie w równym stopniu, co tom pierwszy, rozpoczynający serię. Wciąż jest dużo niedopowiedzeń, jeszcze więcej tajemnic czy zagadkowych postaci. Czasem ciężko stwierdzić, kto z kim pracuje, a kto jest zwyczajnym zdrajcą. Na niejednej zaufanej osobie zawiodła się już główna bohaterka...

Przez cały czas czytania owego tomu miałam w głowie to, czym zajmowała się Quinn, zanim ruszyła w pościg za Virginią. Sobowtór. Ktoś, kto na jakiś czas zastępuje zmarłą osobę w jej codziennym życiu. Ileż to emocji musi nieść ze sobą taka praca... W Epidemii Quinn nie zajmuje się już pocieszaniem bliskich osoby, która odeszła. Teraz ma własną misję- odnaleźć siebie. Całe jej dotychczasowe życie legło w gruzach, gdy dowiedziała się, że tak naprawdę tylko odgrywa zmarłą przed laty Quinn McKee. Ma nadzieję, że wreszcie pozna prawdę o swojej tożsamości. Ale... czy to, jakie imię przybierzemy, ma jakikolwiek wpływ na to, kim tak naprawdę jesteśmy? Niezależnie, czy nazywałaby się Quinn czy Pauline, i tak byłaby sobą. Tą, którą pokochał Deacon. Tą, która jest oparciem dla Aarona.

Właściwie w każdym tomie Programu poznajemy nowe sposoby zniewolenia człowieka. W naszych czasach ludzie uzależniają się od telefonów, serwisów społecznościowych, telewizji. Są więc w pewien sposób zniewoleni. W teraźniejszości Quinn pewna grupa osób postanowiła odebrać społeczeństwu głos, niby chcąc chronić nastolatków przed samobójstwami, ale tak naprawdę krzywdząc ich jeszcze bardziej. Człowiek bez wspomnień jest pustą skorupą. Cieniem samego siebie. Zawsze podczas czytania tego typu książek zastanawiam się, jak będzie wyglądał nasz świat za, powiedzmy, dziesięć czy dwadzieścia lat?

Epidemia to obowiązkowa lektura dla każdego, kto już miał styczność z serią. Osoby, które całą historię mają jeszcze przed sobą, zapraszam do przeczytania tomu pierwszego- Plagi samobójców.

 

Dział: Książki
piątek, 16 wrzesień 2016 11:05

Ostatnia Gwiazda

„Ostatnia Gwiazda” to już trzeci tom trylogii „Piąta Fala”, która opowiada historię nietypowej inwazji kosmitów. Pierwszy tom już doczekał się ekranizacji i debiutu na wielkich ekranach kin, jednak wyłącznie w książkach poznać możemy dalsze losy młodych bohaterów.

Zostanie schwytanym to dla Ringer jedyna szansa by uratować Filiżankę. Ku swojemu własnemu zdumieniu dziewczyna godzi się na to bez wahania. Tym razem jednak nie trafia do oddziału Piątej Fali. W jej mózgu umieszczony zostaje program, który czyni ją nadczłowiekiem. Wielka zagadka zostaje wyjaśniona - kosmitów na Ziemi nie ma, a ocalałych zabijają ludzie, którzy zostali poddani praniu mózgu. Jedyną szansą jaką Ringer widzi na przetrwanie jest zabicie Evana Walkera, który jest nosicielem jedynego błędnego oprogramowania o jakim wiadomo.

Powieść, choć porusza doskonale wszystkim znany motyw, w znacznym stopniu odbiega od typowego SF. Rick Yancey miał swój własny, nieco zagmatwany, ale z pewnością oryginalny pomysł. Do tego dobrze i logicznie udało mu się go zrealizować. Kosmici w tej historii z pewnością nie są tym, czego czytelnik mógłby się spodziewać.

Rzeczą, która nieco drażniła mnie w książce były przeskoki między bohaterami. Gdyby, tak jak w filmie, fabułę obserwowało się wyłącznie oczami Cassie, „Piąta Fala” byłaby znacznie prostsza, stałaby się też zapewne bardziej typową młodzieżówką. Podążając drogą, którą wybrał pisarz, każdorazowo zagłębiamy się w świecie innej postaci, poznając jej profil psychologiczny i próbując podążyć jej tokiem rozumowania. Ma to zarówno dobre jak i złe strony. Przede wszystkim książka w ten sposób straciła swoją lekkość, a zyskała na powadze i złożoności. Powiedziałabym, że to dobra, pozytywna cecha, ale nie w przypadku powieści, której głównym targetem jest młodzież.

Muszę przyznać, że trylogię „Piąta Fala” przeczytałam z prawdziwą przyjemnością. To dobrze napisana, nieco przerażająca i niezwykle zaskakująca powieść, która na równi traktuje akcję z rozważaniami na temat ludzkiej psychiki. Pisarz w ciekawy sposób rozwinął niezwykle w ostatnich czasach popularny wątek postapokaliptyczny. „Piąta Fala” to jednak również nieco cięższa książka, niż te, do których przyzwyczaiło nas wydawnictwo Otwarte. Wielbicielki romansów paranormalnym raczej niewiele w niej dla siebie znajdą, pozostałym czytelnikom jednak trylogię serdecznie polecam.

Dział: Książki
czwartek, 15 wrzesień 2016 12:38

Herosi Falkonu wybrali przywódcę!

Mimo że nie znamy jeszcze składu Superherosów Falkonu, mamy już przyjemność poznać ich przywódcę (spójrzcie tylko na jego posturę, trudno nie stwierdzić, że to on trzyma w ryzach całą tą bandę).

Dział: Konwenty
poniedziałek, 15 sierpień 2016 15:29

"Czerwień" już 30 sierpnia!

Dla dobra swoich interesów, garstka hiperbogatych prywatnych przedsiębiorców wojennych, do których należy Thelma Sheridan, wywołuje konflikty zbrojne w różnych rejonach świata.

Porucznik Shelley wybrał służbę w wojsku zamiast odsiadki w więzieniu. Już częściowo scyborgizowany, traci nogi w akcji bojowej w afrykańskim Sahelu, ale otrzymuje od armii USA szansę na drugie wojskowe życie – niezawodne tytanowe protezy, które poniosą go ku heroicznej przyszłości.

Dział: Książki