lipiec 18, 2025

Rezultaty wyszukiwania dla: Nowa Ba����

czwartek, 04 listopad 2021 18:09

Do gwiazd

"Tchórz to ktoś, kto bardziej przejmuje się tym, co o nim mówią, niż tym, co jest słuszne."

Sympatycznie bawiłam się w tej przygodzie czytelniczej, co prawda, skierowanej do młodzieży, w łagodnej, prostej i schematycznej wersji opisu świata i  intrygi, ale i tak sprawiła radość. Przyjemnie patrzyło się na pełen blasku młodzieńczy entuzjazm, niezatrzymany pęd ku marzeniom, niepowstrzymane pragnienie latania. Prolog ustawił wszystko, sprawił, że powieść nabrała drugiej warstwy, w którą wciągnęłam się z zapałem. A im głębiej zanurzałam się w fabule, tym bardziej wyczuwałam nie tylko smak przygody, ale i przesłań skierowanych przez Brandona Sandersona ku młodym ludziom, zdobywcom świata i odkrywcom historii. Intryga wydawała się prosta i przewidywalna, a jednak miała tyle meandrów i zawirowań, że chętnie się ją śledziło.

Tajemnica z przeszłości ojca kluczowej bohaterki przewijała się przez cały scenariusz zdarzeń, jej stopniowe odkrywanie podgrzewało atmosferę niepewności. Powietrzne walki opisano ze starannością, ale bez zbędnej szczegółowości, która mogłaby wyhamować zgrabne manewry i szybkość przebiegu. I wcale nie było też tak, że dobrym nie przytrafiały się tragiczne wypadki, a źli tylko tracili czas i energię. Autor nie wahał się popychać bohaterów ku mrocznym sferom ostatecznych rozwiązań. Narracja wyważona, umiejętnie dobierała składniki klimatu, sekretów, spisków, przygody, incydentów, walk, pogoni, ucieczek, oraz opisów i dialogów. Szkice i mapki niewątpliwie pomagały wyobraźni czytelnika przenieść się z jednej strony do jakże innego od naszego świata, z drugiej do jak bardzo podobnego. Mechanizm funkcjonowania ludzkiej psychiki, przełożenie go na sztuczną inteligencję, kształtowanie się osobowości postaci, przekonywały i sprawiały, że łatwo było uwierzyć w to, co się działo.

Detritus, planeta z krążącym wokół niej wielowarstwowym kosmicznym śmieciem, osiemdziesiąt lat temu okazała się jedynym ratunkiem dla kosmicznych rozbitków podróżujących na pokładzie dużego statku "Śmiały", flagowej jednostki starej floty. Początkowo ludzkość atakowana przez agresywnych Krelli rozproszyła się  po planecie. Aby przetrwać, podzieliła na klasy i funkcjonowała w podziemnych jaskiniach, gdzie zbudowała miasta. Z czasem zintensyfikowała ruch oporu wobec Obcych. Wykorzystała wszechobecny śmieciowy złom do zbudowania tajnej bazy na powierzchni planety i eskadry myśliwców. Obrona Bazy Alta, a także  Płomiennej, najstarszego z podziemnych miast tworzących Ligę Śmiałych, stała się nie tylko bardzo prestiżowym zadaniem, ale i szalenie niebezpieczną misją. Szkolenie na pilotów należało do najbardziej ciężkich i wymagających.

Spensa od dziecka marzyła, aby wykonywać zawód pilota. Niestety, niechlubna przeszłość ojca, przypisane mu znamię tchórza, zrzuciło na dziewczynę ciężar odrzucenia przez społeczność. Siedemnastolatka mierzyła się nie tylko z ostracyzmem i wrogimi spojrzeniami, ale również z licznymi przeszkodami stawianymi jej na drodze do realizacji upragnionego celu. Ciekawie obserwowało się, jak zmieniała się jej osobowość, charakter i tożsamość, w miarę poznawania samej siebie i tego, co przytrafiło się ojcu. Idealizm, porywczość i niecierpliwość nabierały zrównoważenia, a determinacja, bojowość i upartość zostały sprzymierzeńcami. Wojownicza natura Spensy sprawiła, że walka z samą sobą, najbliższym otoczeniem i obcym wrogiem czyniła wszystko spektakularnym, maksymalnym i bezwzględnym. Czy Spensa pozwoliła, aby toksyczna spuścizna po rodzicu ją określała? A może właśnie to dziedzictwo uczyniło ją silną?

Dział: Książki
niedziela, 31 październik 2021 21:30

Lektury na Halloween - wybór redakcji

Halloween święto duchów i popkultury. Jedna z najpopularniejszych, fantastycznych inspiracji. Z tej okazji nasze redaktorki przygotowały propozycje mrocznych lektur, idealnych by w domowym zaciszu, po swojemu uczcić ten wyjątkowy dzień.

niedziela, 31 październik 2021 13:33

Śniegi

Pamiętam, jakie wywoływały we mnie emocje „Tropy”, historia porwania dziewczynki przez jej ojca. Jak próbowałam zrozumieć motywy mężczyzny, a później po prostu wchłonęła mnie ta historia. Żyłam nią i nie potrafiłam ocenić, kto był winny, a kto ofiarą? Nie wiedziałam, czy autorka napisze kontynuację, ale czekałam. Długo. I oto, jestem już po przeczytaniu dalszego ciągu tej historii.
Czy tym razem, moje stanowisko uległo zmianie? I mam swoich winnych tej sytuacji?

Życie Nadii, dziewczynki, której losem żyła cała Polska, znowu wywróciło się do góry nogami. Mimo że przez wiele lat jako dziecko, tęskniła do matki i poprzedniego życia. Wyobrażała sobie dzień, kiedy będzie mogła uwolnić się z niewoli, pobiegnie w ramiona matki. Z biegiem lat, jej opór słabł, aż wreszcie po prostu została przy Jakubie. Tworzyli duet, który dla postronnego widza wydawał się niesamowity, ale wzbudzał dziwne emocje. Widać było, że ojciec jest bardzo młody, często ludzie myśleli, że są rodzeństwem.

Niesamowita wiedza, jaką posiadał mężczyzna, wiele razy przydała się im obojgu. Nadia potrafiła rozpoznawać tropy wielu dzikich zwierząt, była zahartowana i fenomenalnie radziła sobje w ekstremalnych warunkach. Dzięki tym zdolnościom otrzymała świetną pracę w instytucie badawczym. Było to zajęcie, które dawało mnóstwo satysfakcji.

W końcu nadchodzi dzień, w którym zaginiona Nadia Okołotowicz, zostaje odnaleziona. A dokładnie, sama stawia się na komisariat policji i wyjawia, kim jest. Od tego momentu, jej życie dzieje się jakby poza nią. Badania, przesłuchania i w końcu spotkanie z rodziną. Obie czekały na tę chwilę wiele długich lat. Napisały sobie w głowie scenariusze tego momentu. I chociaż w głowie, jedna i druga, miały w pamięci małą dziewczynkę, to czas jest nieubłagany. Nadia wyrosłą na dorosłą już młodą kobietę. Dla obu jest to trudna chwila. Matka pamiętała małą dziewczynkę, a przed nią stoi piękna nastolatka.

Wyczekiwany powrót do domu. Miało być tak pięknie. A dziewczyna, nie potrafi odnaleźć się w tym miejscu. Tęskni do gór, martwi się o Jakuba, który w oczach wszystkich jest oprawcą, a ona? Nie potrafi o nim źle myśleć. Nikt jej nie pyta, jak traktował ją ojciec przez te lata, co robił? Jakie wiedli życie i czy tak po prostu, za nim tęskni. Wyrządził krzywdę całej rodzinie, ale czy rzeczywiście był jedynym winnym?

Policja prowadzi śledztwo, Jakuba porwała rzeka, zima jest w swoim szczycie. Zwykły człowiek, nie miałby wielkich szans na przeżycie. Tylko tutaj chodzi o człowieka, który nauczył się żyć z naturą, razem z jej mroczną i niebezpieczną stroną. Nadia wierzy, że jeśli ktoś mógłby przeżyć, to właśnie Jakub. Tylko czy zdążą go odnaleźć? I co się stanie, gdy do tego dojdzie?

Gdy zabierałam się za czytanie tej książki, nie czułam niepokoju - czy mi się spodoba? Co do tego, nie miałam żadnej wątpliwości. Byłam szalenie ciekawa, jak autorka poprowadziła losy Nadii i Jakuba, czy ich wspólna historia miała się zakończyć w momencie, gdy dziewczyna wkroczyła do komisariatu policji?

Najlepsze w tej książce, jest ukazanie wydarzeń, z różnych perspektyw i miejsc, również czasowych. Możemy zajrzeć do przeszłości, zobaczyć jak radził sobie młody mężczyzna z dzieckiem, którego praktycznie nie znał. Przyglądamy się, jak tworzy się niesamowita więź, chociaż tak naprawdę Jakub robił wszystko, by nie dopuść do siebie dziewczynki, jego urazy z przeszłości były silniejsze. Jednak gdzieś głęboko, czuł przywiązanie do dziecka, chciał jej pokazać inny świat, nauczyć wielu rzeczy.

Oczywiście, dla Nadii, sytuacja była o wiele trudniejsza, jako małej dziewczynce. Potrzebowała bliskości zaufanej osoby, czułości i opieki. Jej porywacz – ojciec. Skąpił okazywaniu uczuć, z początku robiła wszystko, żeby uciec, wydostać się z pułapki. Aż wreszcie, z biegiem czasu, zaakceptowała to nowe życie. I w pewnym momencie, chyba nawet pokochała.

Gdybym ktoś mnie zapytał, po czyjej jestem stronie? Miałabym trudności z odpowiedzeniem. Chociaż jestem do jednego z rodziców bardziej przychylna, to nie chcę jeszcze wystawiać końcowej oceny. Próbowałam odnaleźć się w uczuciach matki Nadii, która przez tyle lat wyczekiwała informacji dotyczącej dziecka. Nauczyła się jakoś funkcjonować z dnia nadzień. Snując plany, co zrobi, gdy jej ukochana mała córeczka wróci. Jak wspomniałam wcześniej, ta kobieta miała w pamięci małe dziecko. A wróciła, dorosła kobieta – samodzielnie myśląca, o własnym, zdaniu i ukształtowanej osobowości, Niekoniecznie zbieżnej z wizją i oczekiwaniami matki. Jest tu ukazana, naprawdę bardzo trudna sytuacja i relacja. Matka nie była do końca w porządku, odcięła Jakuba od córki. I mimo że źle postąpił, czy zasługuje na kategoryczne potępienie?

Jestem niesamowicie ciekawa, co wydarzy się w trzecim tomie, nie mogę się już doczekać. I mam ogromną nadzieje, że czas premiery, nie będzie aż tak odległy. Oczywiście, z całego mojego czarnego serduszka, polecam przeczytać obie części.

Dział: Książki
środa, 27 październik 2021 21:30

Droga do Wyraju

Mam słabość do słowiańskiej fantastyki. Książki, które opisują nasze rodzime dawne zwyczaje, są fenomenalne, wciągające i ciekawe. Cieszę się niezmiernie, że do grona autorów, którzy czerpią garściami ze słowiańskiej fantastyki, dołączyła Kamila Szczubełek ze swoją debiutancką powieścią „Droga do Wyraju”.
 
Elgan to wąpierz, książę ciemności i podopieczny Welesa, pana podziemi. Nasz bohater jednak woli mieszkać wśród ludzi, a na dom obrał sobie Wioskę za Bukowym Lasem. Gdy wraca do niej po latach obawia się tego, jak przyjmą go mieszkańcy. Gdy jeden z samozwańczych znachorów znika, a w jego „gabinecie” Elgan odnajduje bardzo śmierdzącego demona, którym nie opiekuje się żaden z bogów. Za obietnicę poszanowania miejsca Elgana w wiosce, wąpierz decyduje się na wyprawę do Wyraju, aby odzyskać ciało Bilzbora. Musi również znaleźć opiekuna Smętkowi. Udaje się do swojego dawnego przyjaciela, Arsa, a później, wraz z jego lekkomyślną, ale szczerą córką Doradą, wyrusza w podróż do lasu Czarnoboga. Czeka ich trudna wyprawa, podczas której odwiedzą miasto, którego nie można znaleźć oraz miasto, które kiedyś było wspaniałą metropolią, ale upadło i zostały po nim same mury. Czy wyprawa im się powiedzie? Czego dowiedzą się po drodze? Czy Elgan dowie się coś o swoim życiu przed tym, jak stał się wąpierzem?
 
Na wstępie zaznaczę, że rewelacyjnie bawiłam się przy tej książce. Ciekawie i dobrze napisana, zabawna, momentami poważna i z akcją, która zapiera dech w piersiach. Kamila Szczubełek rewelacyjnie skonstruowała świat. Pomocna okazała się mapka, która umieszczona została na pierwszych stronach. Z rewelacyjną ścisłością i dokładnością autorka połączyła świat znanej nam religii (ale nie nazwała jej po imieniu) oraz dawne, słowiańskie wierzenia. I nie tylko! Jeżeli ktoś zna się na wszelakich mitologiach dostrzeże, ile autorka czerpała inspiracji, co uważam za duży plus, bo dzięki temu „Droga do wyraju” jest książką niezmiernie ciekawą i wciągającą.
 
Na humor tej lektury wpływają kreacje bohaterów. Elgan to cynik, elegancki i zamknięty w sobie wąpierz. Pokochałam go od pierwszych stron – tę jego manierę, teksty oraz zachowania. Pod maską aroganckiego gbura, skrywa się ktoś, kto cierpi, nie znając swojego prawdziwego ja. Obok niego autorka umieściła Doradę, która najpierw działa, a potem myśli. Nasza bohaterka potrafi być lekkomyślna, robić coś pod wpływem emocji, ale szybko się uczy. Niejednokrotnie wpakowała naszą ekipę w tarapaty. Nie mogę zapomnieć o Smętku, który potrafił rozweselić czytelnika do łez.
 
„Droga do Wyraju” to opowieść drogi, z wieloma zwrotami akcji i wątkami, które intrygują. Kamila Szczubełek wielu z nich nie zakończyła, dając nadzieję na kontynuacje przygód Elgana, Dorady i innych bohaterów, których poznaliśmy w trakcie lektury. Dodam, że ta powieść to debiut autorki i chociaż da się dostrzec kilka minusów, to jestem mile zaskoczona. Wszystkie elementy książki wydają się idealnie wyważone i dobrane. Nie ma tutaj grafomaństwa, a styl Kamili jest lekki. Po stronach się płynie, a wyobraźnia twórczyni całej tej opowieści zadziwia i sprawia, że chce się jeszcze więcej i więcej!
 
Mam nadzieję, że Kamila Szczubełek nie będzie kazała zbyt długo czekać swoim fanom na kontynuację.

 

Dział: Książki
środa, 27 październik 2021 19:19

Kulawe konie

"Każdy chciał mieć niezwykłe życie. I tylko niewielkiej mniejszości się to udawało, i nawet oni pewnie tego za bardzo nie doceniali."

Takie sensacyjne nuty najbardziej mi odpowiadają, gdzie wiele się dzieje, akcja goni akcję, mieszają się interpretacje bohaterów, a nic nie jest takim, jakim się wydaje. Mick Herron zaproponował bardzo ciekawy pomysł na fabułę, w dużym stopniu go wykorzystał i atrakcyjnie przedstawił. Z przyjemnością zanurzyłam się w scenariuszu zdarzeń, po brzegi wypełnionym nagłymi zwrotami akcji, zaskakującymi obrotami spraw, nieoczekiwanymi zbiegami okoliczności. Może nieco gubiłam się momentami w stylu narracji, nie zawsze nadążałam przy tak dynamicznym przebiegu zdarzeń, czasem rwała mi się nić zrozumienia i musiałam na spokojnie raz jeszcze przeczytać dany fragment powieści, to jednak niecierpliwość i ciekawość pchały mnie ku kolejnemu poznawaniu.

Zastanawiałam się, do której postaci mam się w największym stopniu przywiązać, która okaże się tą najważniejszą z punktu widzenia intrygi, ale autor tak zgrabnie nimi żonglował, przydzielał im zajmujące role, wyposażał w unikatowe cechy, że dopiero całościowe spojrzenie na nie dawało frapujący obraz sytuacji. Nieudacznicy i pechowcy, indywidualiści i samotnicy, okaleczeni przez życie i fałszywych przyjaciół, każda z wybujałym ego i pragnieniem powrotu na szczyty tajnych służb, tworzyli wielobarwną grupę, na której członków spoglądałam się z fascynacją właściwą czemuś przyciągającemu. Okaleczeni szpiedzy, kulawe konie, wyrzutki Regent's Park, pod przewodnictwem Jacksona Lamba, ledwo pozostawali w styczności z kontrwywiadowczym życiem, egzystowali w nędznym Slough House, starali się pokornie znosić symbole hańby i odrzucenia. Ale do czasu.

W internecie pojawił się film z porwanym pakistańskim studentem i groźbą jego dekapitacji podczas publicznej egzekucji. Trzeba było natychmiast ustalić, kto za tym stał, czym się kierował, działać, nawet jeśli nie wszystkie manewry mieściły się w ramach szpiegowskiego prawa. Presja czasu rosła, nie było miejsca na potknięcia i pomyłki. Wielowarstwowa sensacja porwała mnie, dostarczyła sporo emocji, usatysfakcjonowała bogatym scenariuszem zdarzeń, konfidenckim klimatem i spiskowymi efektami. Gra okazała się bardziej brudna, niż ktokolwiek mógłby przypuszczać. Przyznam, że niecierpliwie wyczekuję kolejnej odsłony serii, pierwszy tom  zapowiedział, że przygoda czytelnicza zdecydowanie ma w sobie to coś, co porywa i ekscytuje, sprytnie intensyfikuje napięcie, a przy tym trzyma się blisko prawdopodobieństwa zdarzeń. Czy faktycznie połowa przyszłości jest zakopana w przeszłości? Czy rzeczy wymyślone nie mogą być prawdziwe? W jakim stopniu stajemy  się pionkami w grze rozgrywanej przez innych?

Dział: Książki
środa, 27 październik 2021 11:27

Star Wars. Tom 2. Operacja Gwiezdny Blask

Pierwsza historia obejmuje część kariery dowódcy Elliana Zahry z Imperialnej Marynarki Wojennej. Trenowała ona intensywnie pod okiem Tarkina, była nawet jego nadzieją, ale popadła w niełaskę tuż przed jego śmiercią na pokładzie Gwiazdy Śmierci. Vader, znając jej historię i lojalność, postanawia dać jej szansę rehabilitacji. Tak oto Zahra ma nową misję i jest nią właśnie rozbicie resztek Rebelii. Jednak wewnętrznie nie może ona znieść myśli, że problem z zadaniem znowu zniweczy jej karierę. Za wszystko obarcza więc Leię i gotowa jest nawet narazić misję na ryzyko, byle tylko dokonać zemsty.

Z poprzedniego tomu wiemy już, że szyfr Sojuszu został złamany, a wszystkie rozkazy przechwytuje Imperium. Jedynym ratunkiem jest wymyślenie nowego sposobu komunikacji. Okazuje się, że Threepio ma pomysł jak tego dokonać, ale nie będzie to ani łatwe, ani przyjemne. Zwłaszcza dla Lobota, przyjaciela Lando. Lando, któremu powoli pali się ziemia pod stopami. W tym momencie ludzie mu nie ufają, a on nie ufa Rebelii. Koniec końców i tak wszystkich zapewne w następnym tomie czeka wielka bitwa, ale też pewnie zobaczymy, jak daleko Lando jest gotów się posunąć, by chronić swojego przyjaciela.

Grafika jest podzielona między Ramona Rosanasa, który moim zdaniem jest artystą dobry - nie świetnym, nie złym, po prostu absolutnie w porządku – i Janem Bazalduą, który nieco bardziej eksperymentujący w kadrowaniu. Wciąż przeważa dość prosta, solidna linia.

Niezależnie od tego, czy komiks pokazuje nam, jak Lando przeszedł od bycia oszustem, którego poznaliśmy w „Imperium”, do bezinteresownego bohatera, którym stał się w „Powrocie Jedi” lub obserwowanie, jak Leia próbuje zebrać rozproszone siły rebeliantów po ich klęsce pod Hoth, jednocześnie zmagając się z osobistą utratą Hana lub nawet po prostu pozwalając nam spędzać czas z Lukiem, który zbiera kawałki swojego roztrzaskanego siebie po porażce z ręki Vadera i zaczyna powoli zmierzać w kierunku zostania bohaterem Jedi, o którym wszyscy wiemy, że jest mu przeznaczone, komiks wydaje się, zarówno na poziomie fabuły, jak i projektu postaci być tym, czego oczekują fani „Gwiezdnych wojen”. Angażuje i sprawia, że naprawdę pragną poznać koniec tej historii. Widać, że Soule zna to uniwersum i wie jak jeszcze coś z niego ciekawego wycisnąć.
 

 

Dział: Komiksy
środa, 27 październik 2021 07:34

W Sanktuarium Skrzydeł

Pamiętniki Lady Trent są, moim zdaniem, jedną z najbardziej niedocenianych serii fantasy w naszym kraju. Choć nie cieszą się zbytnią popularnością, to ogromnie cieszy mnie fakt, że wydawnictwo postanowiło wydać całą serię do końca, dzięki czemu w moje ręce trafił finałowy tom, „W Sanktuarium Skrzydeł". Oto cudowne zwieńczenie przygód Izabeli, która ponownie wyrusza w niezapomnianą podróż pełną pasji i tajemnic!
 
Izabela Trent, jako prawie czterdziestoletnia kobieta, w końcu zasłużyła na szacunek i uznanie w świecie nauki, jako najpopularniejsza badaczka smoków. Życie toczy się spokojnym tempem, jednak gdy dociera do niej informacja o odnalezieniu szczątków nieznanego dotąd gatunku smoka, kobieta nie może oprzeć się pokusie. Śmiało podejmuje wyprawę na górskie szczyty, gdzie dokonuje niesamowitego odkrycia, całkowicie zmieniającego wszystko, co do tej pory wiedziano o smokach. Będzie to kolejny przełom nie tylko w jej karierze, ale będzie miał również ogromne znaczenie dla całego świata.
 
Uwielbiam sposób, w jaki Marie Brennan snuje swoje opowieści. W przepiękny sposób opisuje miejsce akcji, napotykane istoty, lasy, górskie szczyty, świątynie. Wyobraźnia pracuje na najwyższych obrotach, co umożliwia całkowite przeniesienie się do tego fantastycznego świata, znalezienie się u boku Lady Trent i odkrywanie smoków. Jej najnowsze odkrycie jest czymś iście przełomowym i nie ukrywam, że ogromnie przypadł mi do gustu taki obrót spraw – zaskakujący, rzucający zupełnie nowe światło na smoczy gatunek, przyjemny i oczywiście dający do myślenia.
 
W tej historii pojawia się ponadczasowy wątek chęci zysku, władzy i wykorzystywania potencjalnie słabszych istot. Nie brakuje tutaj złych ludzi, którzy każde znalezisko chcieliby wykorzystać do własnych celów i wzbogacenia się. Ludzi, którzy wolą niszczyć, zamiast tworzyć, którzy boją się tego, czego nie znają i od razu podchodzą do tego z agresją i żądzą mordu. Typowa kwestia konfliktu rasowego i uprzedzeń. Na szczęście zawsze w tego typu opowieściach znajdują się ludzie o otwartych umysłach, dostrzegający potencjał i możliwość porozumienia. I jednym z takich ludzi jest właśnie główna bohaterka.
 
Już niejednokrotnie zachwycałam się tym, jak mocno Izabela emanuje pasją i oddaniem względem swojej pracy. To po prostu cudowne – móc obserwować jak w końcu zyskała ogromne uznanie i szacunek jako naukowiec. Każdy, kto był z nią od początku, wie, ile trudów ją to kosztowało, dlatego owa satysfakcja jest jeszcze większa. To naprawdę jedna z ciekawszych bohaterek w literaturze, od której można się wiele nauczyć. Śmiało dąży do celu, nigdy się nie poddaje, jest zawzięta i pewna siebie, ma w sercu wielką pasję. Naprawdę ją uwielbiam i wychodzę z założenia, że śmiało może służyć za wzór do naśladowania (choć pewnie znajdą się i tacy, którzy stwierdzą, że nie nadaje się na żonę czy matkę...)!
 
Jestem w pełni usatysfakcjonowana otrzymaną historią, stanowiącą finał tej znakomitej serii. Autorka odpowiednio pokończyła wszystkie wątki, a lektura była czystą przyjemnością. Z czystym sumieniem stwierdzam, że Pamiętniki Lady Trent to jeden z moich ulubionych cykli fantasy i ogromnie polecam wszystkim fanom tego gatunku zapoznanie się z nimi!

 

Dział: Książki
wtorek, 26 październik 2021 12:39

Zapowiedź: Nieszczyciel Królestw

Powieść, która szturmem wdarła się na szczyt bestsellerów New York Timesa! Pełna akcji i niebezpiecznych niespodzianek nowa, oszałamiająca seria fantasy pióra Victorii Aveyard, autorki bestsellerowej serii „Czerwona królowa”, rozpoczyna się w miejscu, gdzie gaśnie wszelka nadzieja.
Dział: Książki
wtorek, 26 październik 2021 09:43

Batman Death Metal. Tom 1

W 2017 roku dynamiczny duet Scotta Snydera i Grega Capullo rozpętał „Dark Nights: Metal”. W tym crossoverze z Ligą Sprawiedliwości po walce z Barbatosem zrodziło się dość pokręcone uniwersum, pełne Batmanów z alternatywnej, nieco pokręconej rzeczywistości. Każdy z nich to Batman, który uległ swoim lękom. Ich liderem jest Batman, który się śmieje, Batman, który zabił Jokera i został pochłonięty przez jego zaraźliwe szaleństwo. To wydanie zbiorcze zawiera zeszyty z amerykańskich wydań „Dark Nights: Death metal” #1-3, „Dark Night: Death Metal – Legends of Dark Knights” #1, „Dark Nights: Death Metal Guidebook” #1.
 
Kontynuujemy tu opowieść o świecie, w którym niezadowolony z dotychczasowego Multiwersum postanawia stworzyć coś nowego. Będzie to twór pochłaniający 53 wszechświaty, w tym Pierwszą Ziemię. By to osiągnąć, potrzeba zawładnąć każdym z nich. Ziemią zawładnął Batman, który się śmieje i jego poplecznicy. Obecnie Batman (ten właściwy) wraz z dość przetrzebionymi członkami Ligi Sprawiedliwości z Wonder Woman na czele stara się zachować jakąś równowagę i być może nawet zażegnać kryzys.
 
Czy warto czytać poprzednie części jak „Batman, który się śmieje” czy „Batman – Metal”? Warto, jednak i bez tego łatwo... no, dosyć łatwo odnaleźć się w nowej sytuacji. Choć nawet takie wejście w świat tego szalonego uniwersum od tego tomu nie byłby wcale takie złe – wszak i Batma i Wonder Woman są zupełnie w nim zagubieni, stąd czytelnik łatwiej ich zrozumie, jeśli sam będzie się gubił.
 
Ogólnie uważam, że Snyder wykonuje dobrą robotę, dostarczając wszystkie niezbędne informacje w całym wydaniu za pomocą ekspozycji. Informacje są zawsze prezentowane we właściwym momencie, aby pomóc w stworzeniu sceny poprzez nadanie jej kontekstu. Ekspozycja jest również przekazywana organicznie, przez większość czasu, gdy jedna postać musi coś wyjaśnić drugiej. W ten sposób ekspozycja przyczynia się do rozwoju fabuły, ponieważ każda nowa informacja, którą pozyskuje np. Wonder Woman, prowadzi do nowych pytań. Pomaga ustalić tajemnicę tego, co stało się ze światem i postaciami, co sprawia, że chce się czytać dalej, aby dowiedzieć się, co niedługo się stanie.
 
Patrząc na komiks od strony graficznej, zobaczymy tu kwintesencję kunsztu Grega Capullo wylewającą się z każdego prawie kadru. Przeniósł swoją kreskę, czystą i heroiczną, z New 52 i stworzył mroczne arcydzieło. Każdy panel został wykonany z dbałością i kreatywnością. Nie zmarnowano miejsca, a każda strona emanuje celem, eksplodując ostentacyjnym szaleństwem. Wręcz chce się oprawić każdą stronę w ramkę, ale byłoby to dość niepokojącą galerią.
 
Dla kogo jest „Batman – Death Metal”? Dla każdego wielbiciela Snuderversum, entuzjasty Bat-Brandingu i przede wszystkim Death Metalu. Podczas gdy oryginalna seria Metal przypominała bardziej kosmiczną odyseję horroru, inspirowaną różnymi rodzajami muzyki metalowej, myślę, że Death Metal naprawdę wygląda i czuje się jak muzyka death metalowa. Jego ton jest znacznie ciemniejszy, chociaż wciąż jest trochę humoru, by zniwelować tę ciemność. A świat, kostiumy i stworzenia idealnie pasują do tematu. Wszystko w tej sztuce krzyczy „death metal” i wygląda na to, że czeka nas mroczna epopeja fantasy, z magami, rycerzami, zamkami, smokami, śmiercią i mnóstwem kolców. Capullo jest idealnym artystą do tej książki; rysuje go jak nikt inny i nie wyobrażam sobie, żeby ktokolwiek poza nim odtwarzał ten przerażający, ale niesamowity świat. Dark Nights: Death Metal Deluxe Edition to całkiem godna kontynuacja ostatnich prac Snydera.

 

Dział: Komiksy

Odwieczny konflikt między królestwami trwa. Odkryto jednak coś, co wpłynie na dotychczasowy układ sił: potężne starożytne artefakty zmieniające przebieg bitew! Każdy artefakt jest jednak dotknięty klątwą, która będzie prześladować głupców i żądnych władzy korzystających z jego mocy.

Dział: Bez prądu