Rezultaty wyszukiwania dla: Nasza Księgarnia
Przygody kota Filemona
Kot Filemon to jeden z najbardziej znanych polskich bohaterów wieczorynek. Sympatyczny maluch wraz ze swoimi codziennymi przygodami zagościł również w wielu opowiadaniach i filmach krótko oraz długometrażowych. Postać wymyślona została przez pisarza i scenarzystę Marka Nejmana.
„Przygody Kota Filemona” opowiadają o codziennym życiu dwóch kotów: małego, ciekawskiego, naiwnego kociaka Filemona i starego, doświadczonego Bonifacego. Zdaniem młodego kociaka świat jest niezwykły i wszystko bezustannie go fascynuje. Obaj mieszkają w wiejskiej chacie z „Dziadkiem” i „Babcią”.
„- Powiedz, co się stało z mąką? - pyta Filemon ciasta. Lecz ciasto zamiast odpowiedzieć, pęcznieje i nadyma się bez przerwy.”
Przygody Kota Filemona, po raz pierwszy wydane przez Naszą Księgarnię w 1977 roku, doczekały się w połowie stycznia 2017 roku swojego niebywale eleganckiego wznowienia. Mimo jednak konkretnego tytułu tom podzielony został na trzy części i zawiera w sobie wznowienie również kolejnych dwóch książeczek. Wydanych po raz pierwszy odpowiednio w 1980 roku „Filemon i Bonifacy” oraz w 1985 roku „Filemon, Bonifacy i Szczeniak”.
Książka posiada twardą, błękitną oprawę. W środku znaleźć można niemalże tyle samo oryginalnych ilustracji Julitty Karwowskiej-Wnuczek co i treści. Przygody małego, ciekawskiego kotka, przedstawione w takiej formie z pewnością podbiją serca nie tylko najmłodszych, ale również i tych starszych czytelników, którzy dzięki nim przypomną sobie czasy dzieciństwa.
Mimo że uważamy „Przygody Kota Filemona” za typowo polską wieczorynkę, to cykl książek doczekał się wydań również poza granicami Polski, m.in. na Węgrzech, na Słowacji, w Czechach, w Niemczech i Bułgarii.
Jak to wszystko się zaczęło? W latach 1972-1981 w Studiu Małych Form Filmowych Se-ma-for powstał serial telewizyjny zrealizowany w technice animacji rysunkowej. Pierwsza seria 13 odcinków nosiła tytuł „Dziwny świat kota Filemona”. Drugą, 26-odcinkową serię zatytułowano „Przygody kota Filemona”.
Mimo że „Przygody Kota Filemona” to historia mojego dzieciństwa, nie widzę powodu dla którego nie miałyby jej poznać i pokochać również współczesne dzieci. Każde z nich, podobnie jak mały, niesforny kociak, posiada zapał i pragnie beztrosko poznawać świat. Moim zdaniem to pozycja obowiązkowa na półce każdego malucha - zwłaszcza teraz, gdy otrzymała tak piękne wydanie.
Wieści z Naszej Księgarni (nr 3)
Z przyjemnością prezentujemy zestaw pięciu Kart Megamocy – kart wyjątkowych, bo pasujących do każdej gry. Karty te będziemy dodawać do naszych gier. W każdym pudełku znajdzie się jedna losowo wybrana karta.
Karty Megamocy nie wpływają na przebieg i końcowy wynik gry. Z założenia mają stanowić jedynie formę zabawy.
Wieści z Naszej Księgarni!
NA POCZĄTEK 4 GRY! - informuje wydawnictwo, które dopiero rozpoczyna swoją przygodę na rynku gier planszowych.
Premierę pierwszych naszych gier zaplanowaliśmy na 1 lutego. Będą to 4 gry, wszystkie wydane w bardzo poręcznych pudełkach, dzięki czemu łatwo będzie zabrać je na wyjazdy oraz spotkania rodzinne i z przyjaciółmi. A właśnie podczas tego typu spotkań wszystkie one doskonale się sprawdzą: mają łatwe zasady, instrukcje są krótkie i przejrzyste.
Rubinowy krąg
Gdy Adrian i Sydney szczęśliwie dotarli pod bezpieczne skrzydła morojów, mieli nadzieję, iż ich kłopoty wreszcie się skończyły, a niedawne, tragiczne wydarzenia związane z Alchemikami szybko umkną z ich wspomnień. Jednak zamknięcie w królewskim dworze, nienawiść wiążąca się z małżeństwem byłej Alchemiczki z morojem oraz zaginięcie Jill wciąż spędza im sen z powiek. A kiedy nie możesz przestać myśleć o ucieczce... po prostu zwiej.
Richelle Mead znana jest mi przede wszystkim z serii o Georginie, sukubie zakochanym w człowieku i -oczywiście- słynnej "Akademii Wampirów". Mimo, iż drugi wspomniany cykl czytałam już dosyć dawno, to wciąż miło go wspominam. Stąd też nie zastanawiałam się długo nad wyborem lektury. Jedynym minusem było to, że Rubinowy krąg jest już szóstym tomem serii, a ja, cóż... niestety, z Kronik krwi nie przeczytałam wcześniejszych.
Niektórym się wydaje, że gdy uciekinierzy odnajdą upragnione schronienie, wszystko musi wrócić do normy. Błąd. Adrian i Sydney, młode małżeństwo do tej pory uciekające przed nienawiścią Alchemików do ich dawnej "koleżanki", mają już dość bezczynnego siedzenia i czekania na cud. Jill sama się nie odnajdzie, a dotychczasowe próby odszukania zaginionej spełzały na niczym. Kolejne grupy poszukiwawcze wracały z pustymi rękami (nawet, jeżeli przewodził im Dymitr i Rose). Do tego dochodzą problemy typowo małżeńskie, za ciasne mieszkanko dzielone z matką Adriana i... problem gotowy.
Mimo, iż poprzednie pięć tomów to dla mnie tajemnica, nie miałam problemów w odnalezieniu się w wydarzeniach Rubinowego kręgu. Pani Mead zadbała o swoich fanów (nawet tych, którym było nie po drodze sięgnąć po każdą część) i w skrócie przytacza wydarzenia z przeszłości. Byłam więc w miarę na bieżąco.
Nie mogłam wczuć się w tę historię. Zastanawiałam się, czy to sprawka braku poprzednich części, czy może przejadła mi się tematyka wampirów, morojów i wszelkich innych istot nadprzyrodzonych. Ciężko jednoznacznie stwierdzić. Problemy bohaterów wydawały mi się błahe, miałam problem ze skupieniem się nad tokiem opowieści mimo, iż nie przeszkadzały mi wówczas żadne "czynniki zewnętrzne". Sytuacja poprawiała się jedynie wtedy, gdy coś się działo; byłam zaintrygowana osobą Charlotte, jej darem i tym, jak wiele poświęciła, by odszukać siostrę. Znacznie mniejszym zainteresowaniem cieszyła się już sprawa odszukania Jill.
Szczerze mówiąc, Rubinowy krąg to trochę taka mieszanka wybuchowa. Na te ponad trzysta stron przypadło kilka osobnych wątków, mnóstwo postaci (miałam delikatny problem, żeby wszystkie zapamiętać i przypisać do wydarzeń np. z "Akademii Wampirów") i wiele sytuacji zagrażających życiu bohaterów. Niektóre tajemnice (a może bardziej- bezmyślność pewnych postaci) przyprawiały mnie o dreszcze. Ale szczęśliwie zakończyłam przygodę z tomem, nie nienawidząc nikogo.
Podsumowując, książka nie jest zła, ale też nie porywa. Jest kilka ciekawych akcji, które przyciągają uwagę, jednak przeważały fragmenty, gdzie się nudziłam. Zdecydowanie polecam fanom Richelle Mead jak i tym osobom, które już znają poprzednie tomy Kronik krwi. Jeżeli ktoś (tak jak ja) wcześniejszych części nie czytał, to mimo przywołania wcześniejszych wydarzeń przez autorkę, zalecałabym raczej rozpoczęcie przygodę z Adrianem i Sydney od pierwszego tomu, nie tego.
Uwaga, wilk! I inne bajki Ezopa
Bajki Ezopa to zbiór dzieł greckiego niewolnika żyjącego w VI wieku przed naszą erą. Napisane są głównie w formie opowieści moralizującej bądź satyrycznej. Ich bohaterami są zwykle zwierzęta posiadające cechy ludzkie. Znaczna ich część jest znana na całym świecie i została przetłumaczona na wiele języków.
Istnieją niezliczone wersje Bajek Ezopa. Niektóre opracowania są czysto akademickie, inne, w mniej naukowej formie, mają bawić i uczyć. Taką właśnie przeznaczoną dla dzieci wersję prezentują w swojej książeczce przy pomocy słów i obrazków Cristobal Joannon oraz Agata Raczyńska.
W Polsce najbardziej popularne stały się dwa tytuły, które trafiły nawet do podręczników szkolnych. Pierwszy z nich to „Żółw i zając’. Bohaterowie historyjki założyli się o to który z nich jest szybszy. Zając uznał, że mając tak dużą przewagę może uciąć sobie w trakcie wyścigu drzemkę i żółw go pokonał. „Często ten, kto wkłada wysiłek we własne poczynania, pokonuje tego kto działa lekkomyślnie” - mówi Ezotop o swojej najsłynniejszej bajce. Drugi z nich to „Lisica i kruk”. W bajce tytułowy kruk stracił kawałek sera, na rzecz chytrej lisiczki, która wykorzystała jego pyszałkowatość. Oprócz jednak tych doskonale wszystkim znanych utworów w zbiorze pojawia się również wiele innych, dostosowanych do nowoczesnego stylu życia, tekstów.
Książeczka została wydana w twardej oprawie i niewielkim formacie. Zdobią ją proste, skierowane do młodego czytelnika ilustracje. Umieszczone w niej historyjki to własna (moim zdaniem całkiem trafna) interpretacja autorów. Obrazki do bajek są proste, ale bardzo szczegółowe. Zarówno teksty jak i ilustracje bez problemu trafią nawet do najmłodszych czytelników. Wydanie moim zdaniem zasługuje na piątkę z plusem.
Bajki Ezopa otacza niezwykła tajemnica - w jaki sposób udało im się przetrwać w pamięci zbiorowej przez ponad dwa tysiące lat? Autorzy książeczki przedstawili swoją, nieco bardziej naukową tezę, ale moim zdaniem główną rolę odgrywa tutaj ich prostota oraz uniwersalne przesłanie. Ludziom łatwo przyszło nauczenie się ich, by później przekazywać je swoim dzieciom.
Myślę, że książeczka „Uwaga, Wilk! i inne bajki Ezopa” to świetny start by zacząć zaznajamiać dziecko z jakąkolwiek kulturą inną niż narzucająca się na codzień popkultura. Autorzy wybrali zarówno te bajki, które weszły już do światowej klasyki jak i takie mniej znane, tworząc zróżnicowany, nadający się dla każdego zbiór. Książeczkę serdecznie polecam, ale raczej do wspólnego niż samodzielnego czytania.
Nieboszczyk wędrowny
Widmo krąży nad Polską. Jest to niewątpliwie widmo Joanny Chmielewskiej, królowej kryminału z przymrużeniem oka. Chociaż bowiem Chmielewskiej nie ma już wśród nas, jej literacka spuścizna przetrwała, a humorystyczne kryminały mają się dobrze jak nigdy. Taką właśnie post-Chmielewską jest „Nieboszczyk wędrowny” Małgorzaty J. Kursy.
Historia zaczyna się niewinnie – od apteki. Młode małżeństwo farmaceutów, Marylka i Sławek, w spadku po ciotce Marylki otrzymuje dom wraz z apteką. Sprawa wydaje się dziwna, ponieważ ciotka była ślepo zapatrzona w swojego jedynego syna i spadek powinien przypaść właśnie jemu. Notariusz uspokaja bohaterów, że ciotka wiedziała, co robi, kuzyn Marylki – rzeczony syn ciotki – przepada bez wieści, a sąsiedzi z zaciekawieniem obserwują prace porządkowe nowych lokatorów. W pracach owych intensywnie uczestniczy także nieodłączny towarzysz małżeństwa, czarny kot o wdzięcznym imieniu Belzebub… To właśnie on dokonuje najważniejszego dla powieści odkrycia – znajduje zwłoki. Trup odkryty przez Belzebuba wkrótce dokona fascynującej wędrówki po okolicy, kąpiąc się w baliach, tarzając w tujach i spacerując po parku. Jak to możliwe? Tego już Wam nie powiem, żeby nie psuć przyjemności z lektury.
„Nieboszczyk wędrowny” to tak właściwie krótka książka o bardzo prostej fabule, pozbawiona spektakularnych zwrotów akcji i rozbudowanej psychologii postaci. Próżno w niej szukać także skomplikowanej intrygi kryminalnej, wszystko okazuje się dość banalne. Ale podobnie jak przy kryminałach Joanny Chmielewskiej, nie te elementy są w „Nieboszczyku wędrownym” najistotniejsze. Z każdej strony powieści Kursy leje się humor, smaczny, życiowy, sytuacyjny. Zabawne są perypetie małżeńskie Sławka i Marylki, zabawny jest ich kot i jego podejście do otaczającej rzeczywistości, zabawne jest też przerzucanie się kłopotliwym trupem. Jeżeli już trzymać się porównania z królową humorystycznej literatury kryminalnej, Małgorzata J. Kursa zdecydowanie przypomina swoją twórczością wczesną Chmielewską, jej bezpretensjonalne fabuły, satyrę na życie codzienne, cięty humor słowny. Ileż warte jest chociażby takie zdanie, jedna z perełek „Nieboszczyka wędrownego”: „Dlaczego ta… ten… Cholera, dlaczego ten gender o tej porze zażywa kąpieli w twojej balii?”!
Trudno streścić tę książkę tak, żeby nie zdradzić całej fabuły. Być może to największy problem powieści Kursy – treści w niej mało, chciałoby się więcej: więcej tych bohaterów, więcej Belzebuba (mistrzowsko wykreowana postać!), więcej śledztwa i może nawet więcej wędrówki nieboszczyka. Powiedzieć, że łyknęłam tę książkę w jedno popołudnie, to jak nic nie powiedzieć. Lektura zajęła mi nieco ponad godzinę i zostawiła ze sporym fabularnym niedosytem. Ale poza tym – palce lizać! Jeżeli podobał się Wam „Trudny trup” albo „Wszyscy jesteśmy podejrzani” Chmielewskiej, to „Nieboszczyk wędrowny” też jest dla Was! Ja sama liczę na więcej i na to, że wkrótce Kursa stanie się marką samą w sobie i nie będę musiała rekomendacji podpierać porównaniami do innych twórców.
Konkurs - "Asystent czarodziejki"
Zapraszamy do udziału w konkursie, w którym do wygrania są 2 egzemplarze książki "Asystent czarodziejki".
Przez ostatnie ćwierć wieku Vincent Thorpe służył jako pomocnik magiczny czarodziejce Margueritte de Breville, znanej w Arborii jako Szalona Meg. Razem zgłębiali tajemnice Wojny Rozdarcia – konfliktu, który siedemset lat wcześniej niemal zniszczył świat. Po latach niebezpiecznej pracy Vincent wyczekuje zakończenia kontraktu i marzy o spokojnym życiu w domku na przedmieściach u boku ukochanej Amandine.
Gdy kolejna, pozornie zwykła misja dla Gildii Magów przybiera nieoczekiwany obrót, Vincent przekonuje się, że musi zrewidować plany na przyszłość, a jego los jest nieodłącznie spleciony z historią Arborii.
Planeta bazgrołów
W dziedzinie kolorowanek daje się ostatnio zauważyć pewna tendencja. Im większy jest na nie popyt, tym bardziej specjalizują się one tematycznie, ale w sumie nic w tym dziwnego. Gdyby kolorowanki były zwykłe, ich przeciętny amator szybko by się nimi znudził. Jak w każdym biznesie, trzeba szukać takich tematów, które podtrzymywałyby zaciekawienie odbiorcy, aby wciąż chciał po kolorowanki sięgać. Dlatego pójście w kierunku pozornie nieuporządkowanych bazgrołów uważam za bardzo dobry pomysł.
Planeta bazgrołów jest swoistą kontynuacją Inwazji bazgrołów. Jak sama nazwa mówi, świat został opanowany przez rozmaite stworki, które licznie i szturmem obsiadły strony tej książki. Na pierwszy rzut oka trudno się w tym dopatrzeć jakiegokolwiek ładu. Rysunki, wyglądające jak szalone zlepki przeróżnych elementów, bardziej przypominają chaotyczną gmatwaninę niż jeden uporządkowany obraz. Kiedy się jednak przyjrzeć temu dokładniej, da się wyróżnić wiele małych stworków, stworzeń i cosiów, które złożyły się na jeden kolaż.
Bardzo często wielki chaos jest tylko pozorny i potrzebny jest tylko ktoś, kto poszuka w nim zasady, porządku, klucza, według którego został on stworzony. Planeta bazgrołów skierowana jest właśnie do takich odbiorców. Przy odrobinie cierpliwości i skupienia z tej plątaniny może wyłonić się coś naprawdę fajnego, co zachwyci kolorem i drobiazgowością. Tak naprawdę bowiem efekt widać dopiero po dobraniu kolorów.
Dlatego, jeśli ktoś nastawia się na szybki koniec tej zabawy, to lepiej się w ogóle za nią nie zabierać. To trochę tak, jak z licznymi puzzlami. Jeszcze dobrze człowiek wszystkich nie odwróci na właściwą stronę, a już mu się odechciewa układania. Plansze z Planety bazgrołów są dla tych, co lubią komplikacje, mają dużo czasu i potrafią, co dziś wbrew pozorom nie jest łatwe, przez dłuższy czas skupić się na jednej czynności. Ponieważ elementy są ciasno ułożone i niekiedy bardzo małe, do kolorowania polecam cienkopisy lub cienko zaostrzone kredki. Pozwoli to uniknąć zlewania się ze sobą poszczególnych elementów.
Kogo zachęcam do przygody z bazgrołami? Jak już wcześniej wspomniałam cierpliwych, ale nie tylko. Książka może być świetnym treningiem uwagi i koncentracji dla tych, którzy mają z tym kłopot. Dziś w dobie szybkich kopii i xero nie ma z tym problemu. Można dany rysunek podzielić na mniejsze elementy i dać dziecku do pokolorowania, a w miarę możliwości dokładać kolejne kawałki. Sama ciekawość, co wyjdzie po ich złożeniu, będzie najlepszym motywatorem do pracy.
Plansze są grube, więc nadają się na przykład do oprawienia czy naklejenia na twardszy karton. Przyjemnie sobie coś takiego powiesić i popatrzeć od czasu do czasu.
Planeta bazgrołów to naprawdę pomysłowa i wartościowa pozycja wśród kolorowanek. Starsi się przy niej odstresują, młodsi mogą zacząć przygodę z dobieraniem barw. Nic tak nie rozwija wyobraźni jak kolorowanie. Całym sercem jestem za. Żadna gra na komputerze czy smartfonie, nie da takich efektów jak ręczne pokolorowanie dowolnego rysunku.
Polecam! Coś wspaniałego!
Nasza Księgarnia wchodzi do gry!
NASZA KSIĘGARNIA to jedno z najstarszych wydawnictw w Polsce. Powstało w 1921 roku i łączy w sobie tradycję i nowoczesność. Utrzymujemy szerokie kontakty z wydawnictwami zagranicznymi w całej Europie, a także w Stanach Zjednoczonych i Kanadzie. Posiadamy wyłączne prawa do publikacji w języku polskim takich bestsellerów światowych, jak książki Astrid Lindgren, 9-tomowy cykl o Muminkach Tove Jansson, „Kubuś Puchatek" i „Chatka Puchatka" A.A. Milne´a z oryginalnymi ilustracjami Ernesta Sheparda, cykl o Mikołajku znakomitej spółki autorsko-ilustratorskiej Sempé i Goscinnego. Przybliżamy polskim czytelnikom najciekawsze pozycje literackie dla dzieci, młodzieży i dorosłych.
Przygody detektywa Blomkvista
Już od wczesnego dzieciństwa Astrid Lindgren jest jedną z moich ulubionych pisarek. Śmiałam się razem z dzieciakami spędzającymi wakacje na Wyspie Saltkrakan, płakałam wraz z Braćmi Lwie Serce, przeżywałam przygody z Ronią, córką zbójnika. Historie, które tworzyła pisarka są niesamowite i na zawsze pozostają w sercach czytelników.
Nakładem wydawnictwa Nasza Księgarnia, od jakiegoś już czasu, ukazuje się seria wznowień niezwykłych powieści dla dzieci. Tym razem przyszedł czas na „Przygody Detektywa Blomkvista", których wszystkie trzy tomy chyba po raz pierwszy zostały umieszczone w jednej książce.
„Detektyw Blomkvist" to początek przygód Kallego i jego przyjaciół - Andersa oraz Ewy-Lotty, którzy spędzają lato bawiąc się z sąsiadami w wojnę białej i czerwonej róży. Kalle jednak nie jest do końca szczęśliwy. Pragnie zostać sławnym detektywem i marzy o tym by rozwiązać jakąś zagadkę kryminalną. Zarówno w pierwszym jak i drugim tomie („Detektyw Blomkvist żyje niebezpiecznie") nadarza mu się do tego cudowna okazja. W trzeciej części „Rasmus, rycerz Białej Róży" pojawia się kolejny, mały bohater - pięcioletni, odważny chłopczyk, który zostaje porwany ponieważ jego ojciec jest sławnym naukowcem. Nie wiadomo co by się wydarzyło, gdyby nie dzielna Ewa-Lotta i jej przyjaciele „detektywi".
Przyznam, że ostatnia część przygód detektywa Blomkvista to jedna z moich ulubionych książek. Z zapartym tchem czytałam o Wojnie Róż i chłopczyku, który marzył o tym by dołączyć do zabawy nieco starszych dzieci. Książki Astrid Lindgren są pomysłowe, wciągające i przyjazne. Do tego napisane z lekkością i w dobrym stylu. Pisarka przez całe lata udowadniała, że posiada prawdziwy talent i wiele jej powieści dla dzieci trafiło do kanonu literatury. Chociaż przygody „Detektywa Blomkvista" są nieco mniej znane od na przykład „Dzieci z Bullerbyn" to uważam, że spokojnie mogą się z nimi równać (a według mnie są zdecydowane ciekawsze).
Twórczość Astrid Lingren darzę miłością czystą, szczerą i dziecięcą. Jej książki będę czytała moim córeczkom i mam nadzieję, że przetrwają kolejne pokolenie, bym mogła czytać je również wnuczętom. „Detektyw Blomkvist" nie ma sobie równych. Liczę na to, że w wydawanej przez Naszą Księgarnię serii ukażą się wznowienia wszystkich książek pisarki - każdą, co do jednej, chciałabym mieć na swojej półce. Polecam, gdyż naprawdę warto!