Rezultaty wyszukiwania dla: MAG
Premiera jedenastego tomu cyklu o Mercedes Thompson
W Mercedes Thompson-Hauptman nie ma nic zwyczajnego. Jest mechanikiem samochodowym, zmiennokształtną kojocicą i partnerką życiową przywódcy wilkołaczej watahy. Ale żadna z tych niecodziennych rzeczy nie jest źródłem jej obecnych kłopotów.
Podstęp
Na hasło „skandynawski kryminał” reaguję zawsze tak samo – w głowie majaczą mi charakterystyczne dla tego gatunku obrazy. Spowite mgłą niewielkie miejscowości, wyróżniające się surowym północnym klimatem i wyjątkowymi krajobrazami. Lokalna społeczność – zamknięta, hermetyczna, skrywająca liczne sekrety, których źródłem często są wydarzenia sięgające kilkudziesięciu lat wstecz. Mroczna, gęsta atmosfera narastająca wokół bohaterów i całego śledztwa. Kto lubuje się w nordic noir, z pewnością wie, co mam na myśli. Ponieważ są to elementy, które w książkach szczególnie cenię, nie mogłam przejść obojętnie wobec „Podstępu” Marii Adolfsson. Jednak czy autorce udało się stworzyć historię, która w pełni oddaje specyfikę tego gatunku?
Północny klimat
Nie da się odpowiedzieć na to pytanie jednym zdaniem. Pod wieloma względami książka wpisuje się w skandynawski nurt powieści kryminalnych. Czytelnik z pewnością doceni chłodny, ostry klimat, który roztacza się nad nim już od pierwszych stron. Za miejsce akcji służy fikcyjny archipelag Doggerland leżący na Morzu Północnym między Wielką Brytanią a Skandynawią. Nordycka pisarka wykazała się dużą precyzją w jego wykreowaniu. Świadczą o tym przede wszystkim liczne opisy poszczególnych miejscowości, łączących je szlaków komunikacyjnych, otaczającej przyrody, a także mieszkańców i ich codziennego życia. Odbiorcy nietrudno sobie wyobrazić tak szczegółowo nakreśloną scenerię, która faktycznie trąca egzotyką krajów Północy.
Tło społeczno-obyczajowe
Ze wszystkich opisów i wątków, które są mniej lub bardziej związane z samym śledztwem, wyłania się obraz społeczeństwa dalekiego od ideału, skrywającego problemy pod płaszczem pozorów i niedopowiedzeń. Bohaterowie są niejako odbiciem tych problemów – realnych, ale bardzo często deprecjonowanych przez władze. Adolfsson bardzo dużo uwagi poświęca tu, chociażby kwestii nierównego traktowania kobiet oraz układom w szeregach policji. Natomiast zwykli mieszkańcy Doggerlandów jawią się jako zamknięta, zazdrośnie strzegąca swoich sekretów wspólnota, nieufna w stosunku do innych osób, zwłaszcza tych o odmiennym pochodzeniu etnicznym czy przekonaniach kulturowych.
Doggerlandzkie śledztwo
Główny trzon fabuły stanowi dochodzenie związanego z morderstwem Susane Smeed, byłej żony naczelnika wydziału kryminalnego. Z oczywistych względów Jounas Smeed nie może uczestniczyć w śledztwie, dlatego sprawę przejmuje 49-letnia Karen Eiken Hornby. Ze względu na skomplikowane relacje z szefem i brak wyraźnego poparcia wśród pozostałych członków zespołu ma przed sobą niełatwe zadanie. A im więcej czasu mija od momentu popełnienia zbrodni, tym większy dyskomfort odczuwa policjantka. Zwłaszcza że na horyzoncie nie pojawia się zbyt wiele punktów zaczepienia.
Śledztwo toczy się bardzo powoli, a nawet skłaniałabym się ku stwierdzeniu „ślimaczy się”. Czytelnik obserwuje poszczególne działania podejmowane przez policjantów, a w międzyczasie bliżej poznaje życie prywatne bohaterów, ich zwyczaje, troski i radości. Wątek kryminalny schodzi niejako na dalszy plan. Ciężko tutaj mówić o dynamicznej akcji, przynajmniej na pierwszych 250 stronach. I nie byłoby w tym nawet nic złego – w końcu wielowarstwowa fabuła z wyraźnie zarysowanym tłem społecznym to znak rozpoznawczy nordic noir – gdyby nie fakt, że owa płaszczyzna jest tu zdecydowanie za mocno rozbudowana i nie do końca umiejętnie. Przez wszystkie opisy – domów, ulic, otaczającej natury – po prostu ciężko przebrnąć. W wyniku tego całe napięcie ulatuje z czytelnika niczym powietrze z przekłutego balonu.
Dopracowani bohaterowie
Na wysokim poziomie stoi kreacja bohaterów, zarówno pierwszo-, jak i drugoplanowych. Postacie są żywe, realne, idealnie wkomponowane w panujący w powieści klimat, zróżnicowane pod względem charakteru czy podejścia do życia. Czytelnik poznaje cały wachlarz najróżniejszych osobowości, z ciekawością zagłębiając się w ich prywatne sprawy i usianą różnymi problemami codzienność.
Nietuzinkowo została przedstawiona postać Karen, która musi zmagać się nie tylko z obecnym śledztwem i nieprzychylnością współpracowników, ale również z pewną tajemnicą z przeszłości, która wywiera ogromny wpływ na jej życie. Chociaż policjantka ma za sobą bolesne przeżycia, pozostaje silną, niezależną kobietą, która wie, czego chce, i uparcie dąży do celu. Autorka może nie przeciera tu żadnych nowych szlaków, ale do tego szablonowego rozwiązania wnosi nieco oryginalności, świeżości.
Początek końca
Kiedy już czytelnik „wgryzie się” w całą historię, zacznie wysnuwać własne wnioski i kierować podejrzenia na tego czy innego bohatera, wówczas Maria Adolfsson szybko sprowadza go na ziemię. Na ostatnich kilkudziesięciu stronach dzieje się coś, czego nikt nie mógł podejrzewać. Finał jest niezwykle emocjonujący i uzmysławia odbiorcy, jak łatwo dał się zmanipulować autorce, opierając swoje domysły na fałszywych przesłankach. Nie spodziewałam się, że wydarzenia potoczą się w takim kierunku, ale to dobrze – efekt zaskoczenia został osiągnięty. Tytuł – „Podstęp” – idealnie tu pasuje.
Czyli że co?
Chociaż książka nie jest pozbawiona wad, warto spojrzeć na autorkę nieco łaskawszym okiem. „Podstęp” jest bowiem jej literackim debiutem. Trzeba przyznać, że jak na początek pisarskiej przygody Maria Adolfsson poradziła sobie całkiem dobrze. Skomplikowana fabuła, starannie uknuta intryga, wprawna kreacja bohaterów i emocjonujące zakończenie to plusy tej powieści kryminalnej. Gdyby nie przegadany wątek społeczno-obyczajowy, w którym aż roi się od długich opisów, można by powiedzieć, że to naprawdę świetny debiut. Mimo wszystko myślę, że warto dać szansę autorce. W przygotowaniu jest już kolejny tom serii, a ja mam cichą nadzieję, że okaże się lepszy niż część pierwsza.
Kronika. Tom 2
Pamiętam swoje pierwsze doświadczenia z Blizzardem. Był rok 2001, a ja dostałem właśnie Diablo 1 z 1996 roku. Już samo pudełko robiło piorunujące wrażenie. W środku tkwiła mała książeczka, w której opisany został cały świat gry od momentu jego powstania. Później poznałem Starcraft i serię Warcraft. I tym sposobem wsiąkłem w produkcje studia z Anaheim. Podobnie jak zapewne wielu z Was zacząłem swoją przygodę od "Warcrafta 3 Reign of Chaos z dodatkiem Frozen Throne". Gra była bogata pod względem fabularnym, wyposażona w wiele ciekawych historii, i miała wiele do zaoferowania. Zresztą już pierwsza część, zatytułowana "Warcraft: Orcs and Human" wydawała się żywa. Dzięki wspaniałym opowieściom Chrisa Metzena gracze byli świadkami inwazji Orków na Azeroth z ich ojczystej planety Draenor. Mogli obserwować pierwszą, drugą i trzecią wojnę, a także śledzić kształtowanie się Przymierza przeciw Hordzie. Ciekawe dla oka były potężne smocze aspekty i same smoki oraz rycerze śmierci tworzone przez orczych czarnoksiężników. Gracze mogli również przyjrzeć się, co zostało z Draenoru, gdy przez Mroczny Portal wyruszała ekspedycja. A w końcu mogli też przypatrywać się walce przeciw największemu złu, jakim był Płonący Legion. Tak w skrócie przedstawiała się historia RTS-ów, których kontynuacją jest wydana w 2004 roku gra World of Warcraft. Jej treść stanowi uzupełnienie świata, który znamy z wcześniejszych gier oraz wydawanych od wielu lat książek. Historia ta warta była usystematyzowania i wzbogacenia o dodatkowe wątki, które rozjaśniłyby pewne niuanse, co do których nigdy żaden gracz nie miał pewności. Tak też się stało, ponieważ ojciec Warcrafta, Chris Metzen, postanowił stworzyć "Kronikę. World of Warcraft".
Aktualnie na język polski zostały przetłumaczone dwa z trzech tomów. Pierwszy opowiada o kosmogonii, stworzeniu całego wszechświata i misji potężnych tytanów. Czytelnik poznaje tajemnice stworzenia Azeroth, jego kształtowania, powstawania pierwotnych ras i pierwszego kontaktu z Płonącą Krucjatą.
Drugi tom, podobnie jak pierwszy, podzielony jest na dwie główne historie. Pierwsza część dotyczy odnalezienia przez jednego z Tytanów świata, który w przyszłości mieszkańcy nazwą Draenor. Opisuje proces kształtowania się życia na tej planecie, porządek na niej panujący i sposób jego wprowadzenia. Na poszczególnych stronach odbiorca może odkrywać kolejne cywilizacje wznoszące się i upadające aż do dnia zagłady. Obserwować, w jaki sposób Sargeras dotarł do orków, a także jak splugawił mieszkańców oraz ich ojczystą planetę magią spaczenia. Druga część ukazuje elementy doskonale znane fanom gry "Warcraft: Orcs and Human", "Warcraft II: Tides of Darkness" i "Warcraft II: Through the Dark Portal". Pierwszą i drugą wojnę ludzi z orkami, a także historię ekspedycji wysłanej poza Mroczny Portal. Poza znaną już fabułą odbiorca otrzymuje szereg innych cennych informacji i uzyskuje odpowiedzi na nurtujące go pytania. Chociażby takie, w jaki sposób orkowie odkryli możliwość tworzenia Rycerzy Śmierci i jak nazywał się pierwszy z nich. Tego wszystkiego można dowiedzieć się z książki. Od siebie powiem, że jest to jeden z bossów w Black Temple.
Przechodząc do podsumowania, powiem, że "Kronika" w chronologicznym porządku podaje czytelnikowi fakty dotyczące światów serii Warcraft, odkrywając przed nim wiele nieznanych dotąd wydarzeń. Warta jest przeczytania choćby ze względu na fabułę, chociaż zamieszczone w niej ilustracje również są niesamowite. Są one niezwykle bogate i przekonują o prawdziwości uniwersum stworzonego przez Metzena, wręcz proszą, by czytelnik w nie uwierzył, w tę magię zaklętą w poszczególnych stronicach kronik.
Brahms: The Boy II
Ostatnimi czasy kino grozy cieszy się popularnością. Jednak ilość wydawanych produkcji wcale nie przekłada się na jakość. „Wyspa Fantazji”, „Klątwa 2020” czy „Guwernantka” to tylko kilka z wielu tytułów, które ukazały się w tym roku, a które raczej straszyły nudą i brakiem pomysłu. „The Boy II” jest kontynuacją filmu z 2016 roku, a niestety, jak wiadomo, rzadko kiedy zdarza się, aby część druga dorównała pierwowzorowi. Przynajmniej pod tym względem ta produkcja nie sprawi wam zawodu.
Jak wspominałem, pierwsza część filmu została wydana w 2016 roku. Zapowiedzi wiały starym utartym schematem, w którym fabuła kręci się wokół laleczki z piekła rodem i rodzinnych zmaganiach z nią. Po Chucky czy Annabelle naprawdę ciężko wyciągnąć coś nowego z takiego pomysłu. Przez cały seans reżyser wmawiał nam, że mamy do czynienia z paranormalnym horrorem, by na końcu pozytywnie nas zaskoczyć. I to właśnie finałowe sceny pierwszej części zasługiwały na brawa za pomysłowość. Dowiedzieliśmy się, że lalka wcale nie ma paranormalnych zdolności, a zagrożenie czaiło się zupełnie gdzieś indziej. Całość może nie była wybitna, ale zakończenie filmu wpłynęło na moją ocenę, która ostatecznie wyniosła 6/10.
Po krótkim wstępie mogę przejść do tego, czym właściwie jest „The Boy II”. Fabuła skupia się na rodzinie Lizy, Seana i ich syna Jude’a. Rodzina przeżyła atak zamaskowanych złodziei, w wyniku którego chłopiec przestał mówić, zaś jego matkę dręczą powracające nocne koszmary. Rodzina przeprowadza się w odludne miejsce, by odciąć się od problemów. To przecież logiczne rozwiązanie, prawda? Z pewnością lepsze niż podjęcie terapii psychologicznej, która mogłaby pomóc w zwalczeniu traumy. Oczywiście całkiem przypadkiem Jude znajduje w lesie tytułową lalkę. Ktoś zapyta: i co z tego, skoro reżyser ujawnił wcześniej, że lalka nie posiada żadnych paranormalnych zdolności? Widocznie zapomniał, jak zakończył część pierwszą, bo cztery lata później próbuje udowodnić zupełnie coś innego… Skoro więc bohaterowie mają do czynienia z czymś na wskroś złym, demonicznym, to wydawałoby się, że można liczyć na kulminację scen grozy. Nie tym razem. Mija pierwsze trzydzieści minut filmu, a z ekranu wieje nudą, przez co siedzący na wygodnej kanapie widz prędzej zaśnie niż dotrwa do końca. Naprawdę próbowałem znaleźć tu coś więcej niż posklejane schematy, w dodatku przedstawione w tak nieudolny sposób, ale nie udało mi się.
Cały seans trwa dziewięćdziesiąt minut, jednak dłuży się niemiłosiernie. O jakimkolwiek aktorstwie nie ma co mówić, ponieważ role rozpisane zostały bardzo miałko, bez zaangażowania. Efekty specjalne nie zachwycają, a sceny grozy wywołują raczej przeciągłe ziewanie.
Podsumowując, dostajemy znaną, schematyczną historię o opętanej lalce, stworzoną bez polotu i raczej od niechcenia. Fani horrorów zrezygnują po dwudziestu minutach seansu, a reszta wytrwa tylko dlatego, że będzie liczyć na równie zaskakującą końcówkę jak w pierwszej części. Tym razem jednak można się po prostu przeliczyć.
Plusy:
– nie znaleziono.
Minusy:
– nudny;
– schematyczny;
– przewidywalny.
Premiera: Polowanie
Bermeld – zapomniana wioska pośród bagien, odgrodzona od reszty świata. Jego dawni mieszkańcy wierzyli w tajemniczych Czterech Bogów. Wiara ta pomagała im żyć i przezwyciężać strach przed rdzennymi mieszkańcami owego bagniska – rasą przerażających olbrzymów, oraz pradawnym smokiem.
Zła Królowa
Holly Black wkradła się do serc polskich czytelników. Okrutny Książę stał się u nas bestsellerem. Ja sama czytałam te książki kilka razy. Jednak nie wszyscy wiedzą, że przed przygodami Jude i Cardana, autorka wydała inny cykl, zatytułowany Elfy Ziemi i Powietrza. To kolejne książki, które rozbudowują uniwersum wymyślone i stworzone przez Holly Black. Jeżeli czytaliście Okrutnego Księcia, na pewno pamiętacie pana Roibena, Kaye i Dwór Termitów. Pojawiają się w kilku istotnych scenach, a szczególnie pan Roiben pokazany jest jako ktoś, do kogo należy odnosić się z szacunkiem. Dzięki Złej Królowej będziemy mogli poznać ich historię.
„Dawno, dawno temu istniały dwa dwory, jasny i ciemny, cny i niecny. Ten pierwszy gromadził elfy powietrza, drugi elfy ziemi”.[1]
Kaye, wraz z matką, prowadzi koczowniczy tryb życia. Dlaczego? Ellen jest wokalistką zespołu rockowego, a bary i imprezy to jej drugi dom. W wyniku pewnych wydarzeń matka z córką wracają do rodzinnej miejscowości. Kaye nie jest normalną nastolatką – od dziecka widzi więcej. Jej historie o elfach, które ją odwiedzały, wzbudzały śmiech rówieśników. Jednak to nie były marzenia małej dziewczynki. Wszystko, co widziała Kaye było prawdziwe. Okazuje się, że dziewczyna staje się uczestnikiem walki pomiędzy elfami. Dwór Termitów jest miejscem przerażającym i strasznym, a dziewczyna wpada w ten świat z wielkim łoskotem.
Byłam oczarowana Okrutnym Księciem tak samo, jak historią Severina i Króla Olszyn. Zła Królowa została wydana już wcześniej, z okropną okładką i jeszcze gorszym tytułem. Na fali popularności najsławniejszej serii Black, wydawnictwo zdecydowało się wydać ponownie cykl Elfy Ziemi i Powietrza. Dwór Termitów jest miejscem mrocznym, dziwnym, a to, czego dowiedziałam się z Okrutnego Księcia, było… mało satysfakcjonujące. Chciałam się dowiedzieć czegoś więcej o pixie Kaye i panu Roibienie, którego jedno spojrzenie mogło zmrozić krew w żyłach. Black pokazała mi, że potrafi mącić, mieszać, a miejsca przez nią stworzone są pełne tajemnic i magii.
Zła Królowa to książka, którą czyta się bardzo szybko. Strona za stronę wpada się w historię Kaye, która odkrywa swoje prawdziwe ja. Nie ma w tej powieści miejsca na to, aby choć na chwilę się zatrzymać i wziąć chociaż jeden oddech. Akcja biegnie do przodu niczym pendolino, nawet nie zwalniając przy przystankach. Z początku jedzie po prostej drodze, bo fabuła dopiero się rozkręca, ale późniejsze wydarzenia przypominają górskie serpentyny. Znacie? Tyle zwrotów akcji i dynamicznych scen już dawno nie spotkałam. Czytając Złą Królową, nie sposób nie zauważyć, jak wielką drogę przeszła autorka. Różnice pomiędzy serią Elfy Ziemi i Powietrza a Okrutnym Księciem rzucają się w oczy, ale nie uprzykrzają lektury. W niektórych momentach przeszkadzał mi brak spójnych przejść pomiędzy scenami.
Relacja pomiędzy Kaye a Roibenem intryguje. Wiedziałam, do jakiego punktu zmierza cała akcja, ale wątek miłosny jest zbudowany ciekawie. Bohaterowie powinni dostać więcej miejsca, żeby czytelnik mógł bardziej wsiąknąć w to uczucie, ale polubiłam oboje i jestem ciekawa, jak potoczą się ich dalsze losy. Muszę się przyczepić do kreacji tytułowej Złej Królowej. Mało jej w tej powieści, a sceny, w których się pojawia, nie oddają jej pełnego charakteru. Rozumiem, że autorka chciała skupić się na czymś innym, ale zabrakło to w tej książce złola, który tylko doda pikanterii akcji.
Cieszę się, że Zła Królowa poszerza uniwersum Black w bardzo istotne informacje. Lubię, kiedy książki autora się o siebie zazębiają, mają jakąś część wspólną. Dzięki temu jestem bardziej zżyta ze wszystkimi bohaterami, poznaje tajniki świata wykreowanego przez autora i... z książki na książkę kocham uniwersum coraz bardziej.
[1] Zła Królowa, Holly Black, wyd. Jaguar, strona 92.
Różdżka z Fershey
A gdyby tak przenieść się w czasie? Pomysł nienowy i często wałkowany w książkach fantasy. I choć wiadomo, że taka podróż przyniesie wiele niespodziewanych sytuacji, to część z nich oczywiście da się przewidzieć. Gdy jednak w czasie przenosi się nie do końca opierzony czarodziej, który dopiero co stworzył różdżkę i nie bardzo wie, jaką ten kawałek drewna ma moc, to robi się całkiem zabawnie. Tak właśnie dzieje się w powieści „Różdżka z Fershey”.
Magnus jest początkującym adeptem magii. Marzy o stworzeniu różdżki, gdyż w świecie, w którym żyje, wszyscy o niej słyszeli, ale nikt nie widział na oczy, o posiadaniu takowej nie wspominając. Gdy po wielu nieudanych próbach wreszcie tworzy swój wymarzony przedmiot jego życie, zamiast stać się prostszym, dodatkowo się komplikuje, co jest o tyle ciekawe, że i przed stworzeniem różdżki nie było łatwe ze względu na długi, w które popadł młody czarodziej. I to w trakcie ucieczki przed wierzycielami popełnia kilka fatalnych błędów, trzymając różdżkę, wypowiada nieostrożnie kilka życzeń, które natychmiast się spełniają.
Jednym z życzeń jest przeniesie się gdzieś, z dala od swoich prześladowców. Jest jednak na tyle nie precyzyjne, że Magnus ląduje w okolicach dwudziestopierwszowiecznego Londynu.
Tu czeka go wiele niespodzianek, a już pierwsza jest niezbyt przyjemna, gdyż różdżka w pada w psi pysk, a zwierzęcym łbie budzi się marzenie, by...
Powieść czyta się szybko i chwilami jest całkiem zabawna. Dobrze rozegrany został zwłaszcza humor sytuacyjny. Postaci młodych bohaterów chwilami są irytujące, ale powiedzmy sobie szczerze: nastolatki właśnie takie są.
Młody czytelnik będzie się całkiem nieźle bawił przy tej książce, kibicując zarówno Magnusowi, jak i rodzeństwu: Megan i Patrickowi.
Starszy czytelnik niestety dostrzeże liczne nieścisłości w konstrukcji świata przedstawionego, infantylność oraz braki językowe. Nim wciągnęłam się w fabułę, miałam sporo problemów ze skupieniem z powodu językowych potknięć w tekście.
Jestem zdania, że dla młodych ludzi należy pisać tak samo dobrze, jak dla dorosłych, a nawet lepiej, bo oni dopiero wyrabiają sobie czytelniczy gust i powinni to robić, tylko mając do wyboru dobrze napisane książki. „Różdżka z Fershey” do nich nie należy.
Nieważne, kto przegra, zło zawsze zwycięży!
Jak przeżyć niesamowitą przygodę w świecie DC Comics i pokonać Superbohaterów? Wystarczy wcielić się w LEXA LUTHORA™, SINESTRO™ lub innego Superłotra. Już 7 października premiera gry „Wieczne zło”, kolejnej propozycji z serii DC Deck Buliding Game, która pozwoli stanąć do pojedynku z największymi Superbohaterami DC. Tego samego dnia ukaże się też dodatek crossover „Łotrzy”.
Tron tyrana
Tron tyrana to czwarta, finałowa część tetralogii zatytułowanej Wielkie Płaszcze. Gdy kończyłam czytać część trzecią, na tronie miała zasiąść Aline, młoda dziedziczka korony i sądziłam, że właściwie już nic więcej nie może się wydarzyć. Myliłam się. Okazało się, że autor cyklu Sebastien de Castell nie powiedział jeszcze ostatniego słowa.
Niewiele brakuje, by Aline zasiadła na tronie jako władczyni Tristii. Książęta i hrabiowie są jednak dość oporni w udzieleniu jej poparcia. Okazuje się też, że sąsiedni barbarzyński kraj organizuje się pod rządami nowego watażki i prawdopodobnie wejdzie w sojusz z Trin, zaprzysięgłym wrogiem Aline i Wielkich Płaszczy. Pierwszy Kantor Wielkich Płaszczy Falcio val Mond nie ma wyjścia. Musi wyruszyć w drogę wraz z wiernymi Kestem i Brastim i zbadać całą sprawę. Najlepiej byłoby, gdyby udało im się schwytać Trin i doprowadzić ją przed królewski sąd. Po długiej i niebezpiecznej podróży przez góry, naszych bohaterów czeka jednak bardzo niemiła i zaskakująca niespodzianka. Wszystkie ich zamierzenia wezmą w łeb, a plany jakie mieli będą musiały ulec sporej metamorfozie.
W początkowych rozdziałach akcja toczy się dość wolno i przyznam, że już zaczęłam się zastanawiać, czy czwarta część w ogóle miała racę bytu. Podróż przez góry, nieustannie zamartwiający się Falcio i mitygujący go kompani. Co jeszcze można by tu dodać? Jak urozmaicić fabułę opiewającą na kilkaset stron? Mile zaskoczył mnie pomysł autora, który zdecydował się wprowadzić jeszcze jednego pretendenta do tronu po Paelisie oraz pokazać jak członkowie Wielkich Płaszczy mogą opowiedzieć się po przeciwnej stronie barykady. Do tej pory mogło się wydawać, że większość z nich nie żyje, bo poległa w słusznej sprawie. A co jeśli spojrzeli na sprawę z innej strony i ideały, w które do tej pory wierzyli, o które walczyli, nic dla nich nie znaczą? Może faktycznie wizja, którą Falcio próbuje urzeczywistnić ma luki i jest błędna, szkodliwa, nijaka?
Falcio tonie w morzu wątpliwości. Jest pewien jak nigdy, że to Aline należy się tron. Czy zatem on Pierwszy Kantor może decydować o życiu i śmierci? Czy to to samo co zabijanie wrogów na wojnie? A gdzie honor, prawość i wszystkie wartości, które Wielkie Płaszcze od kilku lat tak usilnie starają się wskrzesić?
Sebastien de Castell to istna kopalnia pomysłów. Bardzo zgrabnie prowadzi fabułę i naszych bohaterów do interesującego finału. Nie zabraknie tu chwil strachu, ale też i wzruszeń.
Gdy się patrzy na literacką podróż w towarzystwie Wielkich Płaszczy już tak ogólnie, to dochodzę do wniosku, że jest to jeden z lepszych cykli ostatnich lat. Uwniersum spod znaku płaszcza i szpady namalowane na nowo i myślę, że gdyby Alexander Dumas przeczytał książki De Catella, byłby bardzo pozytywnie zaskoczony.
Polecam cykl miłośnikom dobrych historii przygodowych, w których przede wszystkim liczą się honor i prawda, a dążenie do nich i ochrona przed złem i zepsuciem tego świata wymagają często największych poświęceń.
Zapowiedź: Zła Królowa. Elfy ziemi i powietrza. Tom 1
Magiczny i fantastyczny świat, w którym toczy się odwieczna walka między dwoma królestwami elfów, znany polskiemu czytelnikowi z trylogii ,,Okrutny książę” i innych książek autorki.