kwiecień 20, 2024

Rezultaty wyszukiwania dla: MAG

piątek, 11 grudzień 2015 09:44

Chłopcy

Historię o Piotrusiu Panie, który pragnął nigdy nie dorosnąć, zna chyba każdy. Każdy widział też rosłego mężczyznę na monstrualnej wielkości harleyu (no chyba, że to moje prywatne zboczenie). Przydrożne, obskurne puby, szczury i spluwy to też żadna nowość. Wizje mrocznych wymiarów z gorejącymi w cieniach oczami, seksowne panienki w skąpych ciuszkach i przechodzone prostytutki, także nie wykraczają poza możliwości wyobraźni. Łzy, rockowa muzyka, osierocone dzieci. Co stanie się jednak, gdy wszystko to wrzuci się do jednego worka, doprawi szczyptą nawiązań intertekstualnych, lekkim piórem, ciętymi ripostami i trafnymi metaforami? Niewiarygodne? Powiedzcie to Jakubowi Ćwiekowi, który zatytułował tę kombinację „Chłopcy".

Jakub Ćwiek powoli, ale stanowczo, walczył o solidne miejsce na polskim rynku wydawniczym. Dzisiaj może pochwalić się już sporym gronem czytelników. Z dorobkiem dwunastu powieści i kilkudziesięciu wydanych opowiadań oraz dzięki dziewięciokrotnej nominacji do Nagrody im. Janusza A. Zajdla, znany jest zdecydowanej większości fanów fantastyki. Tych, którzy chwalą jego talent i kreatywność jest pewnie tylu, ilu przeciwników jego twórczości. Nie wpisuje się bowiem w, tak często eksploatowany w Polsce, typ fantastyki o podłożu historycznym, rezygnuje z karczm i oberży, a stawia na nowoczesność i bogaty dorobek popkultury. Nie inni są „Chłopcy", dziesiąta w kolejności z wydanych przez Ćwieka powieści.

Tym, co wyróżnia autora spośród innych polskich pisarzy jest, między innymi, niezwykła dbałość o szczegóły. Każdy kolejny tom dopieszczony zostaje pod każdym względem – solidnie zaplanowana okładka, interesujące i starannie wykonane ilustracje (w „Chłopcach" autorstwa Roberta Adlera; okładka to dzieło Iwo Strzeleckiego). Rzadko który z polskich pisarzy przykłada do sposobu wydawania swoich powieści tak dużą wagę jak autor "Kłamcy". Szkoda jedynie, że Jakub Ćwiek zignorował nieco kompatybilność kolorystyczną – Dzwoneczek z okładki to blondynka, chociaż w książce włosy ma rude.

Powieść Ćwieka podzielona jest na siedem rozdziałów - czy też niezależnych od siebie opowiadań, gdyż każde z nich stanowi spójną całość, którą zrozumieć można bez znajomości innych fragmentów – zatytułowanych dziecięcymi powiedzonkami („Znalezione, nie kradzione", „Pobite gary" itp.). Same wydarzenia, by nie zdradzać zbyt dużo z fabuły, najłatwiej streścić zarysowując nieco same postaci. Tytułowi chłopcy, to członkowie niecodziennego gangu motocyklowego, byli mieszkańcy Nibylandii, a obecnie mający za dom opuszczony lunapark (o dumnej nazwie: Druga Nibylandia). Bandzie - nomen omen dorosłych już, bo każdy z nich liczy ponad dwadzieścia wiosen – motocyklistów przewodzi seksowna Dzwoneczek, do której to mężczyźni (to słowo, zdaje się, nie pada nigdy jako ich określenie) zwracają się „mamo". Chłopcy walczą ze złem, handlują pyłkiem i, nie do końca bezinteresownie, zajmują podopiecznymi z lokalnego domu dziecka.

Fabuła opiera się przede wszystkim na dwóch znanych tekstach kultury – książce Jamesa Matthew Barrie'ego „Piotruś Pan" oraz serialu „Sons of Anarchy" (polski tytuł: „Synowie anarchii"). Pierwsza z pozycji stanowi dla Ćwieka bazę wyjściową. Opisywane w jego powieści wydarzenia to niejako kontynuacja tego, co przedstawił już angielski pisarz – przewrotna, ale jednak kontynuacja. „Synowie anarchii" stanowią z kolei wyraźną inspirację w zakresie wizualizacji bohaterów „Chłopców" oraz ich stylu bycia – motocykle i skórzane kurtki z naszywkami na całej płaszczyźnie pleców.

W powieści znajduje się jednak znacznie więcej intertekstualnych nawiązań. Jest Nabokov z „Lolitą", są biblijne przypowieści, twórczość Lovecrafta, a nawet „Milczenie owiec", Stephen King i Bruce Lee. Tutaj jednak wskazać muszę na pierwszą z, nielicznych mimo wszystko, wad ćwiekowych „Chłopców". Wspomniane już odniesienia oraz te, które - świadomie bądź nie – ominęłam, podane są czytelnikowi w sposób tak bezpośredni, że miejscami czułam się traktowana jak małe dziecko, któremu wciąż jeszcze wszystko trzeba pokazywać paluszkiem.

Jakub Ćwiek zgrabnie operuje językiem i potrafi stworzyć interesujące metafory. Przez kolejne strony „Chłopców" przechodzi się nie zauważając upływu czasu. Całość jest lekka i łatwa do przyswojenia, ale nie infantylna i grafomańska. Sporo w „Chłopcach" wulgaryzmów, ale ich używanie zdecydowanie nie razi, a dopełnia wykreowany przez autora świat. Dla wielbicieli gier słownych także znajdzie się kilka perełek. Szczególnie warte uwagi są mistrzowsko napisane dialogi. Bez trudu przychodzi wyobrażenie ich sobie w podobnej, realnej sytuacji. Zdecydowanie mogliby tak ze sobą rozmawiać dorośli, niedojrzali gangsterzy-motocykliści, którzy nawiali z Nibylandii – jakkolwiek by to nie brzmiało. Dyskusje, nierzadko zakończone trafnymi puentami lub ciętymi ripostami, sprawiają, że czytelnik nieraz mimowolnie zaśmiewa się w głos. Jednak, żeby nie było tak cukierkowo...

Niektórych zachowań bohaterów nie rozumiem - i wbrew oczekiwaniom nie jest to nadużywanie alkoholu. Najstarsi członkowie motocyklowego gangu uparcie używają pojęcia mili zamiast kilometra. Zrozumieć mogę, że skoro autor „Piotrusia Pana" był Anglikiem, to i Nibylandia rządziła się angielskim systemem miar, niemniej Dzwoneczek i jej podopieczni w trakcie opisywanych wydarzeń żyją już w Polsce od przynajmniej dziesięciu lat. Czy to nie wystarczająca ilość czasu, by zmienić sposób myślenia? Zwłaszcza, że zaraz po przybyciu z brytyjskiej krainy żaden z bohaterów nie miał problemów z przestawieniem się z ojczystego języka na zupełnie obcą polszczyznę?

Mają „Chłopcy" kilka dziur logicznych, ale wybaczam to Jakubowi Ćwiekowi z powodu doskonałego studium Kompleksu Piotrusia Pana (zamierzenie lub nie). Widzę tę przeplataną między wierszami analizę. W dodawanych do napojów po każdym niepowodzeniu syrenich łzach zapomnienia, dostrzegam brak odpowiedzialności, strach przed dorosłością i dojrzałością, a w tytułowaniu Dzwoneczka "mamą", potrzebę pobłażliwej i niewymagającej opieki. W stosowaniu pyłu i ulatywaniu – ucieczkę od realnych problemów i prawdziwego życia. Jest też tutaj, oczywiście, niemożność zbudowania prawdziwej relacji damsko-męskiej. Chłopcy traktują wszystkie kobiety przedmiotowo, nie mają potrzeby budowania trwałych więzi. Wszystko to zawiera się w istocie Syndromu Piotrusia Pana.

Jakub Ćwiek dokonał rzeczy dość niezwykłej. Ze znanej, wielokrotnie eksploatowanej bajki dla dzieci zrobił coś zupełnie nowego, nadał całości odrębną jakość. Wpadł na oryginalny pomysł i zrealizował go z dużą dozą kreatywności. To fakt, że widać w „Chłopcach" kilka logicznych potknięć, ale są też niezwykle dopracowane dialogi, zręczne opisy oraz bohaterowie z krwi i kości. Pod rozrywkową fabułą skrywa się także głębsze przesłanie - o trudzie dorastania, samotności i potrzebie bliskości. Polecam tę lekturę każdemu, kto chciałby się oderwać od świata obowiązków, konwenansów i utartych ścieżek. Dodatkowo, ze względu na męski charakter „Chłopców", wszystkim kobietom radzę wejść na czas lektury w skórę płci przeciwnej – śmiejcie się z szowinistycznych żartów i stereotypowego poczucia humoru każdego "prawdziwego" faceta.


Druga recenzja - Vicky

Pewne historie są ponadczasowe. Nie ważne czy to dziecko, mama, tata, babcia czy dziadek – każdy je zna. Jedną z nich jest powieść autorstwa Jamesa Matthew Barrie „Piotruś Pan" (lub jeśli ktoś woli spolszczenia – „Przygody Piotrusia Pana"). Jak wiele było w literaturze i filmie przeróżnych wariacji na ten temat. Ileż to odmiennych kontynuacji stworzyli kolejni autorzy. Wspierając chlubną tradycję, również i Jakub Ćwiek opisał swoją wersję wydarzeń w nowej książce, noszącej tytuł „Chłopcy".

Gdzieś tam, pomiędzy miastami, znajduje się stary lunapark. Kolejki, dom strachów, diabelski młyn – wszystko to kiedyś tętniło życiem. Teraz natomiast to opuszczone, nieprzyjazne miejsce. Czy jednak aby na pewno? Życia i barw lunaparkowi nie ubyło. Stał się siedzibą Zagubionych Chłopców – gangu motocyklowego. To tu właśnie wracają po niebezpiecznych misjach i załatwianiu czarnych interesów. Po walkach z mrocznymi potworami. To w lunaparku, w ramionach „mamy" – Dzwoneczka – opłakują śmierć kompanów, którzy pechowo zatrzymali się w przejściu poza czasem. Żyją po to, by nigdy naprawdę nie dorosnąć i po wsze czasy nienawidzić Piotrusia Pana. To właśnie tutaj, wśród nich, każda „obiecująco zapowiadająca się sierota" może znaleźć swoje miejsce na Ziemi – swój dom.

Akcja powieści rozgrywa się w Polsce. Historię obserwujemy z punktu widzenia różnych, mniej lub bardziej postronnych, osób - kelnerki z baru, świeżo upieczonego członek gangu, dziecka. Książka podzielona jest na opowiadania – nie powiązane ze sobą wydarzeniami, ale jednak układające się w jedną, spójną całość. Jakub Ćwiek należy do tych pisarzy, którzy mogą stworzyć instrukcję obsługi urządzeń elektrycznych, a i tak będzie się to dobrze czytało. Chyba po prostu chodzi o wprawę i warsztat. Do tego dobry pomysł, ciekawa fabuła i rzeka akcji – gotowa lektura, którą świetnie się czyta. Mnie samej jednak „Chłopcy" – mimo tego, że naprawdę nieźle napisani – jakoś specjalnie nie urzekli. Być może wiąże się to z tym, że jestem nieco przewrażliwiona na wulgaryzmy i podteksty erotyczne. Kiedy występują w książkach, chcę być o tym zawczasu uprzedzona – zanim jeszcze po taką prozę sięgnę (na przykład z tyłu okładki). I tak, do przyjemnej, pomysłowej i lekkiej książki, wkradł się pewien niesmak. Rozumiem – taki klimat pasował, jednak nie jest to rzecz dla mnie.

Samo wydanie zasługuje w tym wypadku na specjalną uwagę. Półtwarda, tekturowa okładka, czerwona wstążeczka, ciekawe grafiki, gęsto zdobiące strony książki. Dobra edycja i świetny układ tekstu. Przyznaję, że byłabym zachwycona, gdybym na półce miała jedynie tak rewelacyjnie dopracowane tomy. Również spis treści jest bardzo przystępny. Za oprawę wydawnictwu SQN należą się wielkie brawa.

Po książce spodziewałam się, że będzie zabawniejsza – mimo dużej dawki humoru, w ogóle on do mnie nie trafiał. Fabuła i akcja były ciekawe, miejscami zaskakujące, kiedy indziej niesamowite. Pisarz w przemyślany sposób odkrywał przed czytelnikami coraz to nowe fragmenty życia tytułowych „Chłopców". Mam w stosunku do powieści naprawdę bardzo mieszane uczucia. Z jednej strony niespecjalnie mnie urzekła, z drugiej jednak nie zaprzeczę, że jest wciągająca i dobrze napisana. Także niewiele mogę prozie Jakuba Ćwieka zarzucić i jedynym „przeciw" jest mój własny, subiektywny gust literacki. Co do pewnych treści czytelnicy mogą więc czuć się uprzedzeni, a jeżeli one nie stanowią żadnej przeszkody, to po książkę sięgnąć polecam. Przygody w towarzystwie Zagubionych Chłopców z pewnością będą niezwykle ciekawe.

 

Dział: Książki
poniedziałek, 07 grudzień 2015 14:24

Bloodrage po polsku!

Odyn, Ojciec Wszystkiego w swej nieocenionej mądrości wiedział o nadchodzącym Ragnaröku! Niestety nigdy nie odkrył sposobu na przezwyciężenie niszczycielskiej siły zbliżającej się do Midgardu. Pozostało już tylko kulić się ze strachu i czekać na nadciągający koniec.

Od wydawnictwa: "Szykowaliśmy dla Was Blood Rage od października i jesteśmy niesamowicie dumni, że mogliśmy dla Was zrobić polską wersję tej gry! Dziś informujemy że wszystkie pliki trafiły do zagranicznego wydawcy. Gra powinna ukazać się w pierwszej połowie 2016 r."

Dział: Bez prądu

Premiera III tomu Kroniki Podziemia „Gregor i klątwa stałocieplnych" już 13 stycznia 2016 roku!

Dział: Książki
czwartek, 03 grudzień 2015 15:34

Nasza słodka tajemnica

Nie wracaj sama po zmroku. Coś złego czai się w cieniu, tam, gdzie nie dosięga światło latarni... 

Petra, Betty, Folke i Christer wraz z ekipą starają się schwytać gwałciciela, grasującego ulicami  pod osłoną nocy. Jednak poszukiwania zostają przerwane przez zaginięcie kobiety, pracującej w opiece społecznej- Anny- Karin. Ostatni ślad prowadzi prosto do domu Keitha i Andrei, w którym już od dawna króluje strach. Gdzie kończy się granica między miłością a nienawiścią... ? Po piętach policji nieustraszenie depcze młoda dziennikarka, Magdalena Hansson, starając się zdobyć jak najlepszy materiał, ale i podsunąć trop stróżom prawa. A że dobrymi chęciami jest piekło wybrukowane...

Książka, określana jako ta, której napisania nie powstydziłaby się nawet Camilla Lackberg. Już wiecie, co skusiło mnie do sięgnięcia po Naszą słodką tajemnicę. Tak naprawdę dopiero poznaję literaturę szwedzką, może to stąd bierze się mój zachwyt nią. Ale do rzeczy...

Na początek powiem  Wam, iż jestem zachwycona- inaczej nie potrafię tego określić. Fakt, nawet uwielbiana przeze mnie pisarka (wspomniana już Lackberg) byłaby zadowolona z takiego literackiego dziecka. Mimo, iż opisane wydarzenia toczą się w miesiącach ciepłych, to i tak czuć tam... mrok. Początkowo myślałam, że to właśnie sprawa ujęcia gwałciciela stanowi priorytet w policyjnych szeregach, ba, nawet trochę obawiałam się, że szybko się znudzę. Przeciwnie. Pogoń za nieuchwytnym zboczeńcem zeszła na dalszy plan, zaś czytelnik zostaje wprowadzony w śledztwo, od którego być może zależy czyjeś życie. O ile nie skończyło się ono gdzieś w głębi lasu... Historia wciąga właściwie od pierwszych stron, a autorka tworzy mroczny, tajemniczy klimat. Cóż, sekretów jest tu co nie miara. Nie mogłam się od niej oderwać, skupiona na tym, by jak najszybciej odkryć, czego tyczy się tytuł. Nie martwcie się, ta tajemnica wychodzi na światło dzienne. 

Zastanawiacie się pewnie, co tak urzekło mnie w historii, która właściwie polega na poszukiwaniu Anny- Karin bądź jej szczątków? Prawdopodobnie każdy z nas coś ukrywa, wystarczy tylko głęboko kopać lub połączyć pewne fakty. Temat przemocy domowej- znany, prawda? Może nie zawsze z życia, częściej z telewizji, opowieści kogoś innego. Jest nam bliski, a jednocześnie tak daleki... Niby widzimy pewne oznaki, że w danym domu nie dzieje się za dobrze, ale najczęściej albo zbyt późno łączymy wszystko w całość, albo zwyczajnie nie chcemy się mieszać, nie chcemy zostać uznani za wścibskich. Błąd, duży błąd. A przy tym... jakie to śmieszne. Nie chcemy, by ktoś o nas źle pomyślał, dlatego w porę nie powiadomimy odpowiednich władz. I ktoś na tym cierpi, ale nie my, bo przecież to nie moja sprawa. Szczerze, nie potrafię sobie wyobrazić życia z tyranem. Nie znajduję powodów, dla których ktoś mógłby chcieć z nim mieszkać, utrzymując iluzję szczęśliwego, rodzinnego życia. Dlaczego nie odejdą? Czy słabość właśnie na tym polega?

Nasza słodka tajemnica to utwór o kilku wątkach- poszukiwaniu Anny- Karin, przemocy domowej, zazdrości. Autorka umożliwia nam poznanie bohaterów, poniekąd wejście w ich skórę. Obserwujemy, jakie relacje łączą ich ze współpracownikami, a często także ich rozwój. Towarzyszymy w chwilach trudnych, często zbyt. Razem z nimi zastanawiamy się, jaka decyzja jest słuszna. Staramy się zrzucić z czyichś barków odpowiedzialność za całe zło tego świata. Kochamy, rozstajemy się, godzimy i umieramy. Ot, życie- nie tylko literackie.

Macie ochotę na smaczny, szwedzki kąsek? Ninni Schulman dzieli się z nami takimi rarytasami, że aż żal byłoby nie skorzystać!

Dział: Książki
wtorek, 01 grudzień 2015 09:18

Konkurs - "Labyrinth"

Labyrinth: Ścieżki Przeznaczenia to rewelacyjna kontynuacja gry nagrodzonej „Wyróżnieniem Graczy" w 2012 roku. Każda rozgrywka jest unikalnym starciem, w którym epickie postacie bohaterów używają swoich potężnych mocy, zdobywają magiczne artefakty i kreują za każdym razem inny, unikalny wygląd labiryntu, pragnąc zdobyć upragnioną... nieśmiertelność! 

Dział: Zakończone

Suszymy ząbki, Panowie!

Po grach historycznych, serii Świat Dysku, produkcjach wydanych we współpracy z Telewizją Polską, postanowiliśmy po raz kolejny Was zaskoczyć! Jeszcze przed Świętami Bożego Narodzenia sklepy z grami planszowymi, księgarnie, salony Empik i Matras opanują Pingwiny z Madagaskaru!

Dział: Bez prądu

W sieci opublikowano czołówkę nowego serialu stacji MTV „The Shannar Chronicles". Do ramówki serial trafi na początku stycznia.

Dział: Seriale
sobota, 28 listopad 2015 17:54

"Star Wars Komiks Nr 2/2015" w grudniu

Ósmego grudnia ukaże się drugi numer czasopisma "Star Wars Komiks".

Dział: Komiksy
sobota, 28 listopad 2015 10:58

Uwodzicielki, skandalistki i seksbomby PRL

Rzuca Ci wymowne spojrzenie, szybko, kokieteryjnie spuszczając wzrok. Długie rzęsy ocieniają zarumieniony teraz policzek, a Ty czekasz na jeden, maluteńki gest z jej strony. Miłość do szklanego ekranu bywa zgubna, czyż nie? Kobiety zazdrościły im wdzięku i talentu, mężczyźni ścielili się u ich stóp, marząc, by mieć taką diwę przy swym boku. Choć czasy PRL nie dla wszystkich kojarzą się pozytywnie, to właśnie w owym okresie zabłysnęły gwiazdy, które na długo zapisały się w pamięci kolejnych pokoleń.

Wspomniane czasy kojarzę dość mgliście, co nie przeszkodziło mi w zdecydowaniu się na utwór pani Kienzler. Ciekawiło mnie, jakie postacie ukaże w swoim "dziecku" i czy którąś z uwodzicielek będę kojarzyć. Powiem Wam, że sięgnięcie po tę pozycję okazało się bardzo dobrym wyborem, ponieważ nazwiska, tak kiepsko przeze mnie kojarzone z konkretnymi twarzami, po lekturze Uwodzicielek, skandalistek i seksbomb PRL wreszcie zyskały twarze. I co więcej, stały się bardziej ludzkie, bo jeśli ktoś spodziewa się cukierkowej opowieści o życiu sławnych i bogatych, ten... cóż, zderzy się z murem. Murem mitów, legend i często krzywdzących plotek. A w rozjaśnieniu mroków przeszłości pomaga nam autorka.

Nie mogłam oddać się, niestety, musiałam zimną być, mieć serce złe.

Spotkamy się tu z historią Niny Andrycz, Kaliny Jędrusik, Agnieszki Osieckiej, Elżbiety Czyżewskiej, Barbary Kwiatkowskiej, Ewy Krzyżewskiej, Teresy Tuszyńskiej oraz Violetty Villas. Poznajemy przeszłość wspomnianych sław, wraz z nimi pokonujemy trudy drogi na sam szczyt, odkrywamy rodzinne tajemnice, bierzemy udział w walkach słownych i... miłosnych. Patrzymy (ze smutkiem, żalem?) na to, jak zgubny dla talentu staje się nieokiełznany nałóg. I czujemy, czujemy, że nieszczęścia nie dotykają wyłącznie nas, szaraczków; są częścią żywota każdego człowieka niezależnie, ile na koncie ma pieniędzy. I powiem Wam szczerze, że spodziewałabym się raczej czegoś, o czym wspomniałam na wstępie- słodkiej, wręcz hollywoodzkiej historii o bajecznym życiu. Niespodzianka! Los nikogo nie traktuje ulgowo. Sami wiecie. Wstyd przyznać, ale z wymienionych nazwisk kojarzyłam tylko dwa- Agnieszkę Osiecką i Violettę Villas (głównie za sprawą afer, poprzedzających jej śmierć). Nigdy nie zgłębiałam ich biografii, nie interesowałam się tym zbytnio, więc gdy czytając natknęłam się na pewne informacje... zdziwiłam się.

Oprócz dokładnych biografii otrzymujemy także garść ploteczek (a autorka skrupulatnie podkreśla, iż to wyłącznie niepotwierdzone informacje), niekiedy bardzo ciekawych (jak to plotki). Rzekłabym, że niektórych nie powstydziliby się współcześni celebryci! Mamy ogniste kłótnie małżeńskie, ciągnące się latami romanse, huczne imprezy, gdzie alkohol leje się strumieniami... zawiść, zazdrość, wytykanie palcami. I mitomanię! Osiem kobiet, niby tak różnych, ale ostatecznie- tak do siebie podobnych. Niezłomnie szły przed siebie, dążąc do spełnienia marzeń, a chęć pokazania światu talentu rozsadzała ich serca. Na pewno miały wiele naśladowczyń, bezwstydnych kopii. Ale czy można nauczyć się bycia damą, uwodzicielką czy seksbombą? Otóż nie, z tym trzeba się urodzić.

Bardzo intrygująca biografia znanych w PRL artystek. Jak już wspomniałam, odkrywa wiele sekretów, często neguje plotki, a czasem przytacza pikantne szczegóły. Jeśli jeszcze nie znacie, to na co czekacie?

 

Dział: Książki
środa, 25 listopad 2015 03:33

Zwierzaki Cudaki

Masz ochotę przeżyć fantastyczną przygodę? Lubisz przyglądać się dziobakowi i zastanawiać się w jaki sposób stworzyła go natura? A może po prostu uwielbiasz wyzwania i dobrą zabawę? W każdym z tych przypadków gra „Zwierzaki Cudaki” będzie dla Ciebie idealna.

Wiek: 6+ Liczba graczy: 2-6 osób Czas rozgrywki: ok. 20 minut

Cel i fabuła

Uczestnicy rozgrywki przenoszą się na odległą, tropikalną wyspę, na której mieszkają przeróżne, cudaczne zwierzęta. Zadaniem graczy będzie wytropić jak największą ich ilość, a uda się to tylko dzięki doskonale rozwiniętej spostrzegawczości i refleksowi.

zc1

Strona wizualna

Kolorowe pudełko, a w nim obrazkowa instrukcja i pełne humoru elementy. Słonio-żyrafa, krokodylo-lew czy żyrafo-goryl są w grze na porządku dziennym. Tomek Larek stworzył barwne, zabawne ilustracje, które stanowią serce gry. Kafelki i talia zostały porządnie i estetycznie wykonane. Od strony wizualnej gra bez trudu zachęci do zabawy zarówno maluchy jak i ich rodziców.

zc2

Przygotowanie gry

Należy dokładnie potasować zarówno kafelki jak i talię kart. Płytki zwierząt dzielimy na dwa równe stosy (po 15 sztuk w każdym). Jeden zostawiamy zakryty (będzie potrzebny w drugiej fazie rozgrywki), drugi rozkładamy na stole tak jak pokazuje instrukcja - obrazkami zwierząt ku górze. Karty układamy w stosiku tak, by każdy z graczy miał do nich łatwy dostęp. Na koniec rozdajemy znaczniki tak, by gracze otrzymali po jednym.

zc3

Przebieg rozgrywki

Gra składa się z dwóch takich samych etapów, w których bierze udział po piętnaście kafelków w każdym. I w jednym i w drugim przypadku rozgrywka toczy się do momentu gdy na stole zostanie jedna płytka. Gracz, który rozpoczyna, odkrywa jedną kartę z talii. Informuje ona uczestników rozgrywki jakie płytki zwierząt należy zdobyć. Po odkryciu karty wszyscy starają się jak najszybciej położyć swój znacznik na spełniającym warunki kafelku. Kto pierwszy, ten lepszy. Przedstawione na kartach zależności są w bardzo dokładny, ilustrowany sposób, przedstawione w instrukcji.

zc4

Wrażenia

Sądzę, że można nazwać mnie gapą. Przyzwyczajona do gry w memory pierwszą rozgrywkę rozpoczęłam z zakrytymi kafelkami zwierząt. Trochę nie zgadzała się z instrukcją, ale mimo to była bardzo fajna. W ten sposób odkryłyśmy kolejny, możliwy wariant gry. Drugi raz zagrałyśmy już normalnie. Rozgrywka potoczyła się w błyskawicznym tempie, dostarczając grającym masę powodów do śmiechu.

zc5

Podsumowanie

„Zwierzaki Cudaki” to sympatyczna, pełna humoru gra rodzinna. Mogą w nią grać zarówno młodsi jaki starsi. Rozgrywka jest dynamiczna i niewymagająca. Zabawne ilustracje zostały nie tylko świetnie pomyślane, ale i doskonale wykonane. „Zwierzaki” z przyjemnością mogę polecić każdemu kto szuka szybkiej, prostej, ale jednocześnie wciągającej gry. Również jej cena jest jak najbardziej przyzwoita. Na jesienno-zimowe, ciągnące się w nieskończoność wieczory gra będzie idealna!

 

 

 

Dział: Gry bez prądu