Rezultaty wyszukiwania dla: MAG

sobota, 23 kwiecień 2016 09:11

Spotkanie z Magdaleną Kubasiewicz

W poniedziałek 9 maja o godzinie 12:00 obędzie się spotkanie z Magdaleną Kubasiewicz. Autorką powieści "Spalić wiedźmę".

czwartek, 21 kwiecień 2016 01:17

Fragment: "Inwazja na Tearling"

Rozdział 1

Hall

Było niemal pewne, że druga inwazja Mort będzie wyglądała jak rzeźnia. Po jednej stronie stała pierwszorzędna armia mortmesneńska uzbrojona w najlepszą broń, jaką widział Nowy Świat, dowodzona przez człowieka, który nie zawaha się przed niczym. Po drugiej stro- nie stała armia tearlińska: czterokrotnie mniejsza, uzbrojona w tanie żelazo, które nie wytrzymałoby uderzenia solidnej stali. Szanse Tear- lingu nie były niewielkie. Były katastrofalnie małe. Nikt nie widział możliwości ucieczki przed tragedią.

Dział: Książki
środa, 20 kwiecień 2016 18:23

Pani Noc

Wydawało mi się, że szósty tom Darów Anioła to wszystko, co na temat świata Nocnych Łowców miała do powiedzenia Cassandra Clare. Historia zakończyła się dobrze, jako czytelnik byłam usatysfakcjonowana i w sumie nie poświęciłam poznanym w finale ostatniej części młodym Blackthorne'om zbyt wiele uwagi. Uznałam ich za dzieci, które - jak wiele ofiar tamtej wojny - znalazły się w ciężkiej sytuacji, tracąc rodziców. Tymczasem wydaną ostatnio powieścią Pani Noc autorka pokazuje, że ostatnie słowo jeszcze nie padło. I to dobrze, naprawdę bardzo dobrze.

Od czasu, gdy zakończyła się Wielka Wojna, minęło pięć lat. Pamięć o poległych jest nadal żywa, wielcy bohaterowie czyli Clary, Jace i spółka na stałe już weszli do panteonu zasłużonych, surowe warunki Zimnego Pokoju utrzymują wszystkie rasy w ryzach, a tymczasem w dorosłość wchodzi nowe pokolenie Nocnych Łowców. To młodzi Blackthorne'owie, którzy w minionej wojnie stracili rodziców.

Los Angeles. Głową tutejszego Instytutu oficjalnie jest Arthur Blackthorne, książkowy mól, którego dawna styczność z faerie, pozbawiła zdrowego spojrzenia na rzeczywistość. Nieoficjalnie opiekę nad młodszym rodzeństwem i wszystkim, co związane z prowadzeniem Instytutu, sprawuje niespełna 18-letni Julian Blackthorne. To na niego spadły te wszystkie obowiązki i trzeba mu oddać sprawiedliwość, wypełnia je z godną podziwu cierpliwością i spokojem.
Tymczasem parabatai Juliana, Emma Carstairs, nie chce przyjąć do wiadomości faktu, że za śmiercią jej rodziców miałby stać Sebastian Morgenstern. Okoliczności ich śmierci nie dają jej spokoju, dlatego myślenie o tym i szukanie jakichkolwiek poszlak stało się dla dziewczyny swoistą obsesją, z której nie chce zrezygnować. Niespodziewanie z młodymi bohaterami kontaktują się faerie, które przed pięciu laty uprowadziły Marka Blackthorne'a. W zamian za odszukanie grasującego po L.A. zabójcy Podziemnych, proponują, że zwrócą Marka rodzinie, o ile rzecz jasna, sam będzie chciał z nimi zostać.

Tak rozpoczyna się śledztwo, które nie tylko może doprowadzić Emmę do prawdy na temat zabójstwa jej rodziców, na nowo połączyć rozbitą rodzinę, ale też odsłonić nowe fakty z zamierzchłej przeszłości Blackthorne'ów. Jak to będzie? Uwierzcie na słowo, bardzo fajnie.

Po pierwsze, mamy bardzo sympatycznie przedstawionych młodych bohaterów, którzy w niedalekiej przyszłości mają szansę stać się cennymi dla Clave wojownikami. Rodzeństwo Blackthorne jest jak każda duża rodzina, różnorodne, ale i bardzo ze sobą zżyte. Przyjemnie obserwuje się ich poczynania i wzajemne relacje. Marnotrawny brat Mark, który, przez bytność wśród faerie, zapomniał, jak wygląda ludzkie życie, czyni ten obraz ciekawszym, czasem bardziej zabawnym, czasem nieco smutnym.
Po drugie, para głównych bohaterów, których często porównuje się do Cary i Jace'a, czyli Emma i Julian. Czy bardzo ich przypominają, nie będę się tutaj nad tym rozwodzić, bo uważam, że każdy powinien wyrobić sobie własne zdanie. Wiadomo jednak, że powieści C. Clare nie mogłyby się obyć bez dramatycznego wątku miłosnego, a duet Emma/Julian z pewnością go nam tutaj zapewni. Oczywiście, żeby nie było za łatwo, jest to miłość, która, nim będzie miała szansę zaistnieć, będzie musiała pokonać wiele przeszkód, ale czymże byłaby miłość, gdyby była lekka i przyjemna?
Po trzecie, wątek związany z intrygą napędzającą całą fabułę. Jasne, że o taką, jak ta związana z Sebastianem Morgensternem, byłoby trudno po raz drugi. Dlatego, na początek autorka tworzy coś, może na trochę mniejszą skalę, ale z szansą na rozwój w coś poważniejszego. Wiadomo, że praktyki związane z czarną magią mogą wstrząsnąć w posadach światem Nocnych Łowców, że od jednej rzeczy może się zacząć, a potem nagle powstanie lawina. Dlatego, choć prawdopodobnie, druga Wielka Wojna nas nie czeka, to może być całkiem ciekawie.

Czy tytułowa Pani Noc to tylko postać z książeczek dla dzieci? Czym właściwie jest więź łącząca parabatai? Jak kochają faerie? I dlaczego wampiry nie powinny prowadzić pizzerii? Na te i masę innych pytań, w tonie poważnym, zabawnym, czasem łzawym, daje odpowiedzi najnowsza powieść Cassandry Clare, zatytułowana Pani Noc.

Dodatkowo na deser dostajemy całą garść szczegółów na temat obecnego życia Clary, Jace'a, Simona, Isabelle, Tessy, Jema i całej reszty. Finał książki wieńczy zaś nowe opowiadanie ze świata Nocnych Łowców. Myślę, że fani książek z serii Dary Anioła czy Diabelskie Machiny powinni być zadowoleni, bo ja jestem. Książkę przeczytałam w dwa popołudnia, była dla mnie odskocznią na nudnym, długim dyżurze i ani się obejrzałam, a dyżur dobiegł końca, a powieść otworzyła się na ostatnim rozdziale.

Zapowiada się, że ma to być trylogia i muszę przyznać, że zaczyna się obiecująco, być może dlatego, że bohaterów tych książek nie da się nie polubić, a przecież nic przyjemniejszego czytać, o kimś, kogo się lubi. Prawda? Nawet, jeśli momentami jest trochę cukierkowo, to mnie to wcale nie przeszkadzało. To był bardzo miły powrót do świata Nefilim i z przyjemnością do niego zajrzę, gdy pojawi się kontynuacja.

 

Dział: Książki
wtorek, 19 kwiecień 2016 07:35

"Domek" - nowa gra wydawnictwa Rebel

20 maja swoją premierę będzie miała nowa gra wydawnictwa Rebel - "Domek", w której gracze mają okazję zaprojektować i wykończyć własny dom. Informacje poniżej.

Dział: Bez prądu
niedziela, 17 kwiecień 2016 19:01

Puchaty smok

Tak sobie myślę, że gdy człowiek ma siedmioro dzieci, to siłą rzeczy musi mieć bujną wyobraźnię, która pozwoli mu snuć masę historii na dobranoc i ciekawie odpowiadać na każde pytanie. Być może właśnie z takich rozmów narodziła się trylogia o Złym jednorożcu. Kiedy wszystkie bajki zostały opowiedziane, a potem zdążyły się znudzić, trzeba było stanąć na wysokości zadania i wymyślić coś nowego, czego jeszcze nie było. Może właśnie w ten sposób do życia powołany został Max i jego kompania? No bo kto powiedział, że jednorożce muszą być piękne i słodkie, a nie mogą być krwiożercze i żądne władzy? A smoki? Nie wszystkie muszą być pokryte łuskami, może istnieją takie, które są puchate? Brzmi niewiarygodnie? Otóż, zapewniam Was, że w książkach tego autora wszystko jest możliwe i przybiera zupełnie inne formy, niż w tradycyjnych bajkach.

Kiedy przeczytałam Złego jednorożca, od razu deklarowałam, że czekam na część drugą, dlatego bardzo się ucieszyłam, widząc, że książka się pojawiła.

Po pokonaniu Robo-Księżniczki w odległej przyszłości, Max i jego przyjaciele mieli wrócić do domu, do swojej rzeczywistości i tak miała się zakończyć ich magiczna przygoda. Okazało się jednak, że Kodeks nie działa, tak jak powinien i młodzi bohaterowie po raz kolejny wylądowali w Magrusie. Walka z Księżniczką w przyszłości rozwiązała tylko część problemów. Teraz okazuje się, że zagrożone są smoki, które stały się celem tajemnych planów Rezormoora Przerażającego. Maxa, będącego jedynym potomkiem wielkiego maga Maximiliana Sporazo, ściga nie tylko Księżniczka z czasów obecnych. Właściwie wszyscy są zainteresowani Maxem, a raczej Kodeksem, który chłopiec potrafi odczytać. Kto jest przyjacielem, a kto wrogiem? Bardzo trudno stwierdzić to jednoznacznie na pierwszy rzut oka.

W drugiej części pojawiają się nowi bohaterowie. Mamy więc parę ognistych kociąt o co prawda małych rozumkach, ale potężnych ogonkach, mentora, który pojawia się i znika, smoka, który, jak mówi tytuł jest puchaty oraz niezłą gromadę potworów. Pozornie może się wydawać, że w książce Clarke'a nie obowiązuje żadna logika, jeśli chodzi o właściwości czy zachowanie magicznych stworzeń. To dlatego, gdy zaczynałam czytać, ogniste kocięta nie wydawały mi się dobrym pomysłem, tak samo zresztą, jak puchaty smok. Pomyślałam sobie, co to jest? Jednak już po kilku rozdziałach, kiedy na arenie pojawili się Max, Sara i Dirk, wszystko zaczęło się ładnie układać.
Druga część trylogii jest, w moim odczuciu, lepsza niż pierwsza. Bohaterowie nabywają doświadczenie, mają coraz lepsze pomysły i, tu głównie chodzi o Maxa, nie boją się podejmować decyzji, które mogą wydawać kontrowersyjne, ale potem okazują się trafne. Powieść jest dowcipna i zabawna, głównie dzięki nietypowym bohaterom oraz sytuacjom, w które się wikłają.
Do czego może się przydać zombie kaczka? Po co Gildii Czarodziejów smoczy puch? Jak zrestartować gnuśną książkę, która żyje własnym życiem? I czy ze starego wroga może powstać nowy sprzymierzeniec? Tego wszystkiego i jeszcze więcej dowiecie się z lektury Puchatego smoka. Powieść zadowoli młodszych czytelników, dla których czasem im coś jest dziwniejsze tym fajniejsze oraz tych nieco starszych, zdolnych dostrzec autorską ironię, co może być niezłą zabawą.

Niecierpliwie czekam na Miłego ogra, będącego finałem trylogii, a Wam tymczasem polecam lekturę Puchatego smoka. Będziecie się dobrze bawić, to mogę zagwarantować!

Dział: Książki

Już w czerwcu, na imprezie Pixel Heaven (3-5.06.2016, Warszawa), swoją premierę będzie miał "Niezbędnik bohatera", wyczekiwany przez fanów dodatek do gry "Boss Monster".

Dział: Bez prądu
poniedziałek, 11 kwiecień 2016 10:28

Bazar złych snów

Na bazarze koszmarów mogłabym wystawić całkiem pokaźny asortyment. Ewentualni klienci mogliby przebierać w towarach z najwyższej półki, wyśnionych zwłaszcza w ostatnich latach mojego życia. Mimo to, wielu nie znalazłoby zapewne dla siebie czegoś wystarczająco koszmarnego. Nie przerażają mnie pająki czy węże, chociaż podchodzę do nich z respektem śmiercionośności; w mrocznych wizjach mojej podświadomości brakuje płomieni, wysokości czy pił mechanicznych; nie pojawiają się zabójcze auta, faceci w czerni czy mordercze dzieci. Na „Bazarze złych snów" Stephena Kinga znaleźć można jednak towary wszelkiej maści, zwłaszcza dla oryginalnych koneserów koszmarów.

Robactwo, gady, pułapki, ogień, widmowe silne ręce – to wszystko czai się na śpiącą na okładce powieści mistrza grozy, nadając pierwszy komunikat: A co Ciebie przeraża? Od pierwszej chwili wiadomo, że przeprawa przez zbiór opowiadań pisarza z Maine, łatwa nie będzie. Im dłużej potencjalny czytelnik wpatruje się w okładkę, tym wyżej po jego plecach wspina się lodowaty dreszcz niepokoju. W końcu dociera do niego drugi komunikat: Czy w „Bazarze złych snów" opisano i moje fobie?

Prawdopodobieństwo jest całkiem spore, bowiem tom zawiera aż dwadzieścia opowiadań o bardzo odmiennej od siebie tematyce. Fani grozy konfrontują się z wizjami bardziej i mniej realistycznymi, raz bliższymi fantasy czy science fiction i horrorowi, innym thrillerowi. Wszystkie opatrzone są wstępami, w których autor wyjaśnia inspiracje do ich powstania i/lub dedykuje daną historię konkretnym postaciom, wyjaśniając, dlaczego akurat z nimi wiąże się następujący po wprowadzeniu tekst. Opowiadania różnią się też wyraźnie długością. Niektóre liczą raptem kilkanaście stron, inne kilkadziesiąt. Ponieważ można czytać je nie zachowując kolejności ułożenia w tomie, pozwala to na lekturę w chwilach, gdy nie ma się zbyt wiele czasu, jak np. podróż tramwajem czy uczelniana przerwa.

Muszę przyznać, że nie znalazłam w „Bazarze złych snów" opowiadania, które wyjątkowo by mnie przeraziło. Standardowo w zawrotnym tempie chłonęłam to, co wyszło spod pióra Kinga, pragnąc więcej i więcej, starając się zawłaszczyć trochę pisarskiej magii autora dla siebie, jednak – chociaż historie jak zwykle okazały się nad wyraz oryginalne i wciągające – nie przyspieszyły rytmu mojego serca w sposób, który wiązałby się ze strachem czy poczuciem zagrożenia. Tym razem była to fascynacja typowo warsztatowa i dyktowana zachwytem nad kreatywnością mistrza grozy.

Nie zmienia to jednak faktu, że cztery z dwudziestu tekstów trafiły do specjalnej przegródki mojego mózgu pod tytułem „nigdy nie zapomnę", co – wbrew temu, co można by sądzić z perspektywy matematycznej – jest wynikiem niezwykłym. Otwierające zbiór opowiadanie „130 kilometr" uwiodło mnie realistycznie poprowadzonym mariażem fantastyki i historii dojrzewania, wydzielającym miejsce na wzruszenia nostalgiczne (za czasami dziecięcymi) oraz napięcie wywołane tajemniczością i troską o losy kolejnych bohaterów. Z kolei „Wredny dzieciak" znalazł się najbliżej wtrącenia mnie w stan strachu. Mówcie, co chcecie, ale niektóre kilkulatki sprawiają, że drżę o swoje życie. „Ur", opowiadanie napisane dla Kindle, sprawiło, że zaczęłam się zastanawiać nad komunikacją za pomocą zdobyczy techniki z różnymi wymiarami oraz tym, ile potencjalnych dzieł odebrała światu śmierć najwybitniejszych autorów. Jak wiele genialnych tekstów powstałoby, gdyby przeżyli jeszcze miesiąc, rok, dziesięć lat? Czy żyjąc dłużej utrzymaliby swą literacką formę, czy wpisaliby się do kanonu? A może jakieś wydarzenia, nieszczególnie udane testy, zepchnęłyby ich z literackiego podium? I wreszcie „Nekrologi", w których King zdaje się zadawać powracające czasami pytanie – czy gdybyś mógł bezkarnie kogoś uśmiercić, zrobiłbyś to? Czy potrafiłbyś zmierzyć się z konsekwencjami? I jakie w ogóle byłyby to konsekwencje?

„Bazar złych snów" to z pewnością nie pozycja obowiązkowa dla czytelników w ogóle, nie wybija się ponad „przeciętność" Kinga – która, czego pewnie i tak nie muszę dodawać, bije na głowę najwyższą formę większości pisarzy – i nie spędza snu z powiek czytającego, niemniej to wciąż bardzo solidny, różnorodny zbiór opowiadań. To przede wszystkim gratka dla fanów autora, którzy nie tylko wciąż cierpią na niedosyt jego fabuł, ale też z radością przyjmują każdy przejaw prywatnych wynurzeń mistrza grozy (wstępy przed opowiadaniami). Z perspektywy praktycznej, „Bazar złych snów" powinien trafić w gusta wszystkich zabieganych, którzy nie mają czasu na szybkie przeczytanie obszernej powieści. Historie zaprezentowane przez Kinga to bowiem skondensowane do opowiadań tomy; historie, z których każda mogłaby stanowić punkt wyjścia do nawet tysiącstronicowej książki. No i kto wie, może Was choć jedna z zawartych w „Bazarze złych snów" fabuł naprawdę przerazi?

Dział: Książki
poniedziałek, 11 kwiecień 2016 01:38

"Dwór cierni i róż" już niebawem!

Autorka bestsellerowej serii "Szklany tron" powraca z porywającą opowieścią o miłości, która jest w stanie pokonać nienawiść i uprzedzenia!

Idealna lektura dla fanów George. R.R. Martina! Co może powstać z połączenia baśni o Pięknej i Bestii oraz legend o czarodziejskich istotach? Gdy Feyre zabija wilka, w jej domu zjawia się bestia, żądająca zadośćuczynienia. Zmuszona do zamieszkania w groźnej i pełnej magii krainie dziewczyna odkrywa, że jej prześladowca, Tamlin, nie jest zwierzęciem, a potomkiem starożytnej rasy, która niegdyś rządziła światem...

Dział: Książki
niedziela, 10 kwiecień 2016 16:25

Ziemia kobiet

Bardzo lubię powieści dla kobiet. Historie z odrobiną tajemnicy, spod znaku rodzinnej sagi czytają się, jak żadne inne. Dlatego na widok pozycji zatytułowanej Ziemia kobiet, pomyślałam, że może to być naprawdę coś wartego uwagi, a także przyjemnego w odbiorze. Kto bowiem nie lubi czytać o kobietach na życiowym zakręcie?

Główna bohaterka Gala na takim zakręcie się właśnie znalazła, choć sama nie jest tego świadoma. Bogata, snobistyczna mężatka z życiem, jak z katalogu, nie jest w pełni szczęśliwa, jednak nie umie się do tego przyznać, nawet przed sobą. Kiedy więc kontaktuje się z nią prawnik i informuje ją o spadku, który otrzymała po ciotecznej babce, Gala jest i zaskoczona i zaciekawiona, tym bardziej, że nigdy nie spotkała osobiście Amelii. Wietrząc spory spadek, kobieta zabiera córki i, ku niezadowoleniu rodziny, wyjeżdża do Hiszpanii do La Mugi.
Na miejscu dowiaduje się, że cioteczna babka postawiła w testamencie kilka dziwacznych warunków, których spełnienie odwlecze w czasie wyjazd do domu. Gala jest sfrustrowana, starsza córka wręcz wściekła, mąż i matka w rozmowach telefonicznych nie szczędzą jej wymówek, a okoliczne mieszkanki traktują ją tak, jakby od zawsze tu należała.

O czym tak naprawdę jest ta książka? Trudno to streścić w kilku zdaniach. W La Mudze prym wiodą kobiety i wszyscy tu wszystkich znają, co ma zalety, jak i wady. Autorka skupia się na przedstawieniu rożnych aspektów miłości oraz na celebrowaniu przyjemności drobnych, takich jak wspólne kolacje przy ognisku, pieczenie bułeczek czy parzenie kakao. Kiedy zetkną się ze sobą dwie sprzeczności, mają się szanse narodzić pierwsze poważne przyjaźnie, młodzieńcze fascynacje, nowe namiętności. Stare, zaniedbane relacje zyskują szansę odnowy, bo przecież zawsze można dojść do porozumienia, wystarczy tylko chwila spokojnej rozmowy.
Czy trudna w kontaktach z innymi Gala zbliży się na nowo ze swoją matką? Czy zbuduje cieplejsze relacje z dorastającymi córkami? Czy zrewiduje swój pogląd na rolę i miejsce kobiety w związku? Słowem, czy obudzą się w niej odwaga i chęci, by zmienić swoje życie?

Ziemia kobiet to ciepła i magiczna historia o tym, że proste rzeczy podnoszą jakość naszego życia. Do takiej La Mugi chętnie pojechałabym na wakacje, by naładować akumulatory, przestać ciągle za czymś gonić i wyciszyć się wewnętrznie. Tak jak bohaterki książki, spacerowałabym po plaży, piła mleko prosto od krowy, a gdyby zachciało mi się zgiełku wielkiego miasta, wyskoczyłabym na chwilę do Barcelony. Ale tylko na chwilę, żeby potem móc wrócić do tego wspaniałego miejsca, pełnego tradycji, dawnych wierzeń i związków człowieka z matką Ziemią.

Polecam powieść czytelniczkom, bo tym razem to pozycja skierowana do pań, lubiącym nieśpieszne tempo akcji, stare rodzinne tajemnice i przepiękne krajobrazy hiszpańskiej prowincji.

Dział: Książki

Wydawnictwo Genius Creations ujawniło okładkę anglojęzycznej powieści Marcina Jamiołkowskiego.

Dział: Książki