kwiecień 02, 2025

Rezultaty wyszukiwania dla: Imperium

poniedziałek, 27 październik 2014 19:37

Falkonowe wieści

Falkon zbliża się wielkimi krokami. Poniżej przedstawiamy będzie działo sie w Lublinie między 7-10 listopada.

Dział: Konwenty
poniedziałek, 23 grudzień 2013 09:02

Gniew króla

Nie tak dawno chwaliłam Wydawnictwo MAG za błyskawiczne wydanie całego cyklu „Pozaświatowcy" Brandona Mulla, którego pierwszy tom ukazał się w lutym bieżącego roku, a ostatni zaledwie siedem miesięcy później. Równie wielkie brawa za nie trzymanie czytelników w niepewności należą się Wydawnictwu Galeria Książki za niemal tak samo błyskawiczne wypuszczenie na rynek „Trylogii Valisarów" autorstwa Fiony McIntosh.

Po dziesięciu latach względnie spokojnego panowania Loethara nad Imperium ponownie ciąży widmo wojny. Tym razem jednak nie zagraża mu żaden zewnętrzny wróg – wiele wskazuje na to, że dojdzie do wojny domowej. O prawo do tronu ubiegają się synowie zamordowanego przed laty króla Brennusa, Leonel i Pyvin. Jednocześnie po władzę sięga także przybrany brat Loethara, okrutny i pozbawiony nawet cienia litości czy współczucia Stracker. Jakby tego było mało, na scenie pojawia się także zaginiona księżniczka Genevieve, pierwsza od stuleci potomkini Valisarów, która przeżyła i najprawdopodobniej posiada słynny Urok, czyli moc wpływania na wolę innych.

Ostatni tom trylogii skupia się na tytułowych bohaterach cyklu, czyli przedstawicielach królewskiego rodu Valisarów. Okazuje się, że wszyscy kryją w sobie tajemnice, których ujawnienie zaskakuje nie tylko ich towarzyszy, ale także – a może przede wszystkim – czytelnika. Obdarzeni są przez starożytną boginię Cyrenę niezwykłym darem – możliwością zdobycia Patrona, bezlitośnie go wykorzystując, nie bacząc przy tym na cierpienie i ból, jakie wywołują tym u otaczających ich osób.

Sama koncepcja patrona jest dosyć oryginalnym pomysłem, któremu warto przyjrzeć się bliżej. Dzięki przymierzu, jakie protoplasta rodu zawarł z boginią, każdemu Valisarowi przeznaczony jest jeden patron – człowiek obdarzony niezwykłą i nieposkromioną mocą, która uaktywnia się w chwili pojmania. Aby przemiana mogła się dokonać, królewski potomek musi skonsumować fragment ciała swojego przyszłego obrońcy. Brzmi makabrycznie? I dokładnie takie jest! Jednak akt kanibalizmu nie jest najgorszym, co spotyka patrona – w momencie aktu skrępowania zyskuje on wprawdzie niewyobrażalną moc, ale jednocześnie traci wolną wolę i staje się całkowicie uzależniony od swego pana.

Pierwszy tom trylogii sugerował dość schematyczną historię – ot młodociany następca tronu musi wieść żywot zbiega, by w dogodnym momencie upomnieć się o swe dziedzictwo i pokonać nikczemnego najeźdźcę-uzurpatora. Już w drugiej części losy Leonela i Loethara odbiegły od utartego szlaku, w trzeciej zaś wywróciły pierwotny koncept do góry nogami. Początkowo brutalny i postrzegany niemal jednoznacznie negatywnie Loethar wykazuje coraz więcej cech niemalże idealnego władcy. Pod jego rządami Imperium rozkwita, a ludziom żyje się dobrze. Z kolei młody Leo coraz bardziej pogrąża się w spirali nienawiści i żalu do otaczającego go świata. Wszystkie swoje działania podporządkowuje jednemu celowi – odzyskaniu tronu i to bez względu na koszty i ofiary, jakie przyjdzie mu za to zapłacić, ani na życie ludzi, które przyjdzie mu poświęcić.

Akcja poprzednich tomów cyklu toczyła się wielotorowo, a ilość wątków mogła przyprawić o lekki zawrót głowy. Podobnie jest w pierwszych rozdziałach „Gniewu króla", jednakże mniej więcej od połowy książki losy poszczególnych bohaterów ściśle się ze sobą splatają, nieuchronnie prowadząc do sceny kulminacyjnej. Wydarzenia opisywane toczą się wartko, kilkukrotnie też dochodzi do zaskakujących zwrotów akcji, dzięki którym lektura jest jeszcze przyjemniejsza.

Niestety nie wszystko jest tak kolorowe. Zdecydowanie największą wadą są nienaturalnie brzmiące dialogi między bohaterami, które straszą zwłaszcza w pierwszej połowie powieści. Był to także mój największy zarzut pod adresem „Królewskiego wygnańca" oraz „Krwi tyrana". Zawiodło mnie również nieco przesłodzone zakończenie trylogii. Ponadto niektóre z wykreowanych przez autorkę postaci są tak jednowymiarowe i do bólu czarno-białe, że nie sposób nie odczuwać z tego powodu pewnej dozy irytacji. Dotyczy to zwłaszcza wcielonego zła – Strackera, w którym brak choćby najmniejszego śladu człowieczeństwa, a także chodzącego ideału, który wyjątkowo nieprzyjemnie działał na mój system nerwowy – Gavriela de Vis. Nie oznacza to jednak, że żaden z bohaterów nie jest interesujący, do najciekawszych z pewnością należą Loethar, Davarigonka Elka, a także Ravan, którego poznajemy w postaci ludzkiej i zwierzęcej.

Podsumowując, „Gniew króla" to bardzo dobre zwieńczenie całej trylogii. Jest to zdecydowanie najlepszy tom cyklu, który mimo pewnych mankamentów czytało mi się naprawdę bardzo dobrze. Zakończenie sugeruje, że autorka prawdopodobnie powróci pewnego dnia do historii rodu Valisarów, zanim to jednak nastąpi zachęcam Was do sięgnięcia po bieżącą serię.

Dział: Książki
sobota, 10 sierpień 2013 09:00

Krew tyrana

„Królewski wygnaniec" otwierający „Trylogię Valisarów" autorstwa australijskiej autorki Fiony McIntosh zaintrygował mnie na tyle, że z zainteresowaniem sięgnęłam po drugi tom cyklu, który kilka tygodni temu ukazał się nakładem wydawnictwa Galeria Książki. Zakończenie pierwszej części rozbudziło moją ciekawość, więc do lektury zasiadłam z dość wysokimi oczekiwaniami. Na szczęście autorka mnie nie zawiodła - „Krew tyrana" podobała mi się znacznie bardziej niż jej poprzedniczka.

Od brutalnego przejęcia władzy w królestwach Koalicji Denova przez barbarzyńskiego wodza Loethara minęło już dziesięć lat. W tym czasie z brutalnego i okrutnego wojownika przeistoczył się on w bezwzględnego, ale sprawiedliwego władcę, a imperium pod jego rządami wręcz rozkwita. Nie wszyscy jednak zapomnieli o prawowitym następcy tronu, synu zamordowanego króla Brennusa, księciu Leonelu. Jest on już dorosłym mężczyzną, który wkrótce zamierza upomnieć się o swoje prawa. Czy jednak kraj potrzebuje kolejnego rozlewu krwi? Czy poza garstką banitów wśród których Leo ukrywał się przez minioną dekadę, ktokolwiek pamięta jeszcze o dynastii Valisarów? A co więcej, czy ludzie będą gotowi stanąć do walki i ponownie przelać krew, by przywrócić na tron prawowitego władcę, skoro od lat panuje pokój i dobrobyt? Jakby tego było mało, okazuje się, że Leo nie jest jedynym Valisarem, który przeżył i któremu należy się korona...

Akcja wciąga już od pierwszych stron i mimo znacznej objętości tomu, raczej nie znajdziecie w nim dłużyzn czy zbędnych opisów. Dzieje się tak przede wszystkim dzięki mnogości wątków – wydarzenia poznajemy z perspektywy kilkunastu postaci. O ile w pierwszym tomie na pierwszy plan wysuwały się postaci Loethara i Leo, o tyle w drugiej części młody następca tronu został nieco zepchnięty w cień, a do głosu doszły postaci wcześniej drugoplanowe. Autorka rozwinęła część wątków, które wcześniej zostały jedynie delikatnie nakreślone i muszę przyznać, że zrobiła to w pomysłowy sposób. Wiele rzeczy, których mogliśmy być stuprocentowo pewni, nagle ukazanych zostało z innej perspektywy. Postaci, wcześniej postrzegane jako jednoznacznie negatywne, zyskują sympatię, natomiast te będące wcześniej niemalże kryształowe, okazują się skrywać nieprzyjemne sekrety i ujawniać skazy na charakterze.

Najbardziej zaintrygowała mnie postać Pivena, którego w poprzednim tomie mogliśmy poznać jako pięcioletniego chłopca, który mentalnie zatrzymał się na poziomie dwulatka i nic nie wskazywało na to, by miał on kiedykolwiek dorosnąć. Stąd też z zaskoczeniem przyjęłam fakt, że piętnastoletni Piven to młodzieniec nie tylko nad wyraz inteligentny, ale i obdarzony niezwykłymi, choć mrocznymi, mocami. Okazało się, że przyczyną, dla której chłopiec pierwsze lata swojego życia spędził w klatce własnego umysłu i ciała, była magiczna blokada – dopiero jej zdjęcie pozwoliło mu się rozwinąć. Z perspektywy czasu można by się jednak zastanowić, czy nie byłoby lepiej dla niego i dla całego Imperium, gdyby Piven pozostał jedynie naiwnym i dobrodusznym dzieckiem.

W przeciwieństwie do pierwszego tomu, w którym magia była raczej zepchnięta na drugi plan, w „Krwi tyrana" to właśnie ona gra pierwsze skrzypce. Wielu pisarzy przyzwyczaiło nas do postaci magów i wiedźm, zwłaszcza gdy mamy do czynienia z fantasy, którego akcja toczy się w uniwersum przypominającym średniowiecze. Fiona McIntosh poszła jednak w innym, znacznie ciekawszym kierunku. W stworzonym przez nią świecie nie znajdziemy wróżek czy czarownic, za to wielokrotnie spotkamy Obdarowanych – zwyczajnych ludzi posiadających niezwykłe moce. Talenty niektórych są niewielkie, jak choćby przepowiadanie pogody, czy uśmierzanie bólu, inni potrafią znacznie więcej – wpływać na cudzą wolę, a nawet wskrzeszać zmarłych. Najciekawszym jednak pomysłem autorki było stworzenie Patronów, jednego na każdego urodzonego Valisara – ludzi obdarzonych nieograniczoną potęgą, za którą przychodzi im jednak płacić najwyższą cenę.

O ile pod względem fabularnym nie mam powieści nic do zarzucenia (z wyjątkiem pewnego ślubu, który wydał mi się nadmierną komplikacją stworzoną nieco na siłę), o tyle nadal razi mnie sztuczność niektórych dialogów. Przeszkadzało mi to już w pierwszym tomie i z przykrością muszę zauważyć, że w drugiej części sytuacja wcale nie uległa zmianie.
Niemniej jednak, mankament ten nie odebrał mi przyjemności, jaką dała mi lektura „Krwi tyrana". Trylogia coraz bardziej mi się podoba i liczę, że trzeci tom będzie stał na równie wysokim poziomie. Komu mogę ją polecić? Przede wszystkim miłośnikom fantastyki, zwłaszcza tej w bardziej klasycznym wydaniu.

Dział: Książki

Ponad pół miliona fanów cesarzowej Achai doczekało się siódmej odsłony kultowego uniwersum. Premiera "Pomnika Cesarzowej Achai IV" już 3. grudnia!

Andrzej Ziemiański nie próżnuje, Pomnik Cesarzowej Achai rośnie w siłę z każdą kolejną powieścią. Prezentujemy okładkę IV tomu powieści.

Dział: Książki
piątek, 05 październik 2012 00:00

13 ran

Po "11 cięciach" i "15 bliznach" przyszła pora na kolejną antologię horroru zatytułowaną "13 ran". W jej skład wchodzą opowiadania autorstwa czołówki polskich i zagranicznych pisarzy, których proza jest dobrze znana miłośnikom gatunku. Rozpoznawalne nazwiska, które łatwo skojarzyć z charakterystycznym dla każdego z twórców stylem, w pewnym stopniu przygotowują czytelnika na to, co czeka nań w tekstach zgromadzonych w niniejszym zbiorze, idealnie wpisującym się w konwencję swoich poprzedników.

Antologię otwiera mocne uderzenie w postaci opowiadania Jacka Ketchuma, "Silniejszy". Autor "Jedynego dziecka" i "Dziewczyny z sąsiedztwa" i tym razem postawił na psychologiczną grozę po mistrzowsku budując mroczny, ponury klimat. Jest to opowieść o mężczyźnie, którego psychikę naznaczyła przeżyta w dzieciństwie trauma i który po latach wreszcie zdobywa się na to, by odpłacić swemu oprawcy. Historię tyleż przygnębiającą i posępną, co wzruszającą, wieńczy mocny i dosadny, jak to u Ketchuma, finał potwierdzający jego pisarski kunszt.

Kolejne opowiadania cechuje dość spora różnorodność tematyczna oscylująca między klasyczną ghost story, gatunkami slasher, gore i dopiero zdobywającym wiernych fanów bizarro. Oferują one czytelnikowi całe spektrum wrażeń - od ekstremalnej grozy, poprzez odrazę wywołaną epatowaniem wyuzdanym seksem, przemocą i makabrą po nieco łagodniejsze doznania zasadzające się głównie na psychologicznym niepokoju. Taka rozpiętość tematyczna gwarantuje, że każdy miłośnik horroru znajdzie tu coś dla siebie. Jak to zwykle bywa w przypadku antologii, nie wszystkie teksty charakteryzuje równy poziom i porównywalna intensywność doznań, dlatego w pierwszej kolejności chciałabym omówić te, które w jakiś sposób wyróżniają się na tle pozostałych.

Edward Lee, dobrze czytelnikom znany ze swego zamiłowania do makabry i tym razem nie zawiódł stając na wysokości zadania. "Pan Kadłubek" opowiadający o zmaganiach policyjnego detektywa z psychopatą porywającym i okaleczającym kobiety, przekonanym o swej boskiej misji, jest dokładnie tak odrażające, jak po autorze "Sukkuba" można się było spodziewać. To jedno z najbardziej pokręconych i ohydnych opowiadań w zbiorze dobitnie świadczące o tym, że Lee nie wyczerpał jeszcze wszystkich swych zwyrodniałych pomysłów. Świetna stylizacja językowa i finał, który ścina z nóg to kolejne elementy charakterystyczne dla prozy tego autora, rozpoznawalne na pierwszy rzut oka.

Rick Hautala proponuje nam całkiem przyzwoite opowiadanie o starszej kobiecie, której odlot samolotem uniemożliwia zjawa pilota kamikadze. Tekst wyróżnia się interesującym pomysłem, odpowiednio mrocznym klimatem oraz smutną i refleksyjną, zapadającą w pamięć wymową.

Dla odmiany Łukasz Radecki oferuje czytelnikowi historię o zupełnie innym charakterze. "Imperium robali" przeraża tyleż psychologicznym realizmem, co odpychającymi obrazami. W odróżnieniu od niektórych opowiadań zawartych w zbiorze, mają one jednak swoje uzasadnienie i wzmagają wymowę treści. Jest ono posępne, balansujące na granicy surrealizmu - i skłaniające do refleksji, warto poświęcić mu większą uwagę.

Na drugim końcu tematycznej skali plasuje się "Duch z Greenbriar" autorstwa Jonathana Mayberry'ego. Jest to historia będąca udaną wariacją na temat przygód Sherlocka Holmesa, klasyczną ghost story o klimacie i stylistyce porównywalnej do prozy Artura Conan Doyle'a oraz "Opowiem ci mroczną historię" Stefana Dardy. Niczym nie rozczarowuje ona wielbicieli jego talentu proponując to, do czego zdążył już przyzwyczaić czytelnika autor "Domu na Wyrębach".

W pamięć zapada wyjątkowo udane opowiadanie Aleksandry Zielińskiej zatytułowane "Lipiec w Coyoacan", które zaskakuje mroczną atmosferą i przerażająco realistycznym studium szaleństwa kobiety przeżywającej głęboka traumę na wskutek utraty dziecka. Tekst zwraca uwagę ponurym klimatem, psychologiczną wiarygodnością i wyrazistą puentą oraz niezwykłym dopracowaniem stylistycznym.

W skład antologii wchodzi również kilka innych opowiadań, które jednak nieszczególnie zwróciły moją uwagę i nie wywołały większych emocji. Zaliczyć do nich z całą pewnością należy "Wszystkich nieświętych" Roba Kaymana, które poza tym, że próbuje łączyć grozę z humoreską, niczym specjalnym się nie wyróżnia. Obiecujący początek przechodzi w absurdalne zakończenie pozostawiając palące uczucie niedosytu. Również "Kulka" Anny Klejzerowicz wypada co najwyżej przeciętnie. Zalety historii magicznego przedmiotu destrukcyjnie wpływającego na życie pewnej rodziny ogranicza się do ciekawego pomysłu, rozczarowuje brakiem napięcia oraz zbyt przewidywalnym przebiegiem akcji i mało zaskakującym finałem.

"13 ran" zawiera także teksty nastawione tylko i wyłącznie na szokowanie i wywoływanie obrzydzenia, nie dające nic poza głębokim niesmakiem. Prym wiedzie tu opowiadanie duetu pisarskiego, Robert Cichowlas - Kazimierz Kyrcz Jr, zatytułowane "Pragnienie". Historia chłopaka, który zafascynowany znajomą ze studiów postanawia odszukać jej dom, stanowi pretekst do szafowania wulgaryzmami, epatowania seksem i dziwacznymi wizjami, które jak rozumiem stanowią koszmar każdego mężczyzny. Siła rażenia obrazu jest śmiesznie niewspółmierna do treści przesłania, co razi dodatkowo. Podobnie nie zachwyca "Mechanik" Grahama Mastertona, będący charakterystycznym dla tego autora połączeniem pierwiastka niesamowitości, wyuzdanego seksu i makabry w stylu horroru klasy B. Jestem jednak pewna, że oba opowiadania znajdą swoich zwolenników.

Podsumowując: "13 ran" to świetnie skomponowana antologia, której głównym atutem jest duże zróżnicowanie tematyczne i wymieszanie konwencji. To atrakcyjna, mocna lektura, w której każdy znajdzie coś dla siebie - czy to pełną grozy opowieść o duchach, czy też makabryczną groteskę. I choć można odnieść wrażenie, że w porównaniu do swojej poprzedniczki, czyli "15 blizn", mieści w sobie znacznie więcej przemocy i erotyki, wynaturzeń i makabry, jaką najłatwiej można odnaleźć w filmach klasy B, po raz kolejny zaskakuje zmianami konwencji, nastroju, tematyki oraz sposobami oddziaływania na wrażliwość i emocje czytelnika. Nie zawiedli uznani twórcy literatury grozy i horroru, zarówno polscy, jak i zagraniczni: teksty zamieszczone w zbiorze są rozpoznawalne pod względem stylu i charakterystyczne dla autorów, co w tym wypadku jest zaletą, nie wadą. Warto dać się ponieść wyobraźni, poznać granice własnej odporności i przekonać się na własnej skórze, czy rzeczywiście po tym spotkaniu pozostaną Wam rany.

Dział: Książki
czwartek, 02 październik 2014 00:27

Premiera: Tenshi to Ryuu no Rondo

Cross Ange: Tenshi to Ryuu no Rondo studia Sunrise - anime z gatunku SF i mecha, swoją premierę będzie miało już 5 października. W tym samym okresie zaczną ukazywać się również odcinki mangi. 

Dział: Anime
czwartek, 05 czerwiec 2014 11:58

Wilkołaki

Ciemny, gęsty las. Biegł. Jeszcze tylko kilkaset metrów. Taki dystans dzielił go do bezpiecznego schronienia. Jeszcze tylko kilka chwil, lecz ... było już za późno. Gęste chmury na lasem nagle rozwiały się i niewiadomo skąd na czarnym niebie ukazała się wielka srebrna tarcza. Pełnia księżyca. Porażony srebrnym blaskiem zaczął krzyczeć. Jego krzyk zaczął się stopniowo zmieniać w przeraźliwy, zwierzęcy skowyt. Jego młodzieńcze usta zmieniły się w wypełniony ostrymi zębami pysk. Po jego bokach wyrosły długie wąsy. Dalej biegł lecz teraz już na czworakach. Zwierzęce mięśnie rozerwały ubranie. Jego ciało porosła gęsta sierść aż po czubek ogona. Dokonało się. Stał się wilkołakiem....
Wilkołak, kim tak naprawdę jest? Czym wytłumaczyć jego obecność w mitach ludów całego świata?

Dział: Felietony
niedziela, 27 kwiecień 2014 21:17

Efendi: Druga Arabeska

Jon Grimwood to znakomity pisarz, znany polskim czytelnikom m.in. Z powieści „Neo-Addix”, doskonale łączący wątki kryminalne z nurtem cyberpunkowym. Tym razem jego umiejętności konstruowania misternych intryg w alternatywnym świecie możemy podziwiać w trylogii z Al-Iskandaria. „Efendi” to drugi tom, po „Pasza-Zade” dziejący się w bardzo oryginalnej i wymyślnej rzeczywistości, w której Arabowie są potęgą świata. Stało to się przed „arabeską pierwszą”, kiedy to Imperium Osmańskie było jednym z krajów triumfujących po pierwszej wojnie światowej.

„Efendi” będąc kontynuacją Arabeski pierwszej - „Pasza-Zade”, rozpoczyna się w miejscu zakończenia tomu pierwszego. Akcję rozpoczyna brutalne morderstwo mające miejsce na posesji Hamzy, jednego z najbardziej wpływowych bogaczy Al-Iskandarijji. Główny bohater, Aszraf-bej zwany Zee-Zee, były dealer narkotykowy a aktualnie szef policji, rozpoczyna śledztwo. Powoli odkrywa bardzo misterny plan na skale międzynarodową, w który mogą być zamieszane największe osobistości Afryki Północnej. Na domiar złego całą sprawę komplikują największe europejskie potęgi.

Akcja powieści, podobnie jak tomu pierwszego, biegnie dwupoziomowo. Część fabuły odsłaniana jest dzięki licznym retrospekcjom, dzięki czemu fragmenty przeszłych losów bohatera znakomicie łączą się z akcją. Ten literacki zabieg Grimwooda doskonale spowalnia pędzącą do przodu akcję i uzupełnia braki w fabule.

Grimwood umiejętnie w swoją alternatywną rzeczywistość wplótł elementy starej, arabskiej kultury, która w połączeniu z rysem orientalnych obrazów znacznie przybliża czytelnikowi Afrykę Północną, czyniąc z niej bardziej prawdopodobny świat. Mieszkańcy wydają się być zwykłymi ludźmi ze swoimi codziennymi sprawami, kłopotami i kierujący się zasadami Islamu.

„Efendi” to nie tylko kryminał. Autor niechcąc do końca zrywać z utożsamianym z nim nurtem cyberpunkowym, wprowadził kilka futurystycznych elementów do trylogii. Na szczęście nie burzą one klimatu całej powieści i zbytnio nie ingerują w fabułę. Jako przykład można przytoczyć, rodem z gibsonowskich powieści, implanty w mózgu, dzięki którym główny bohater dysponuje szczególnymi umiejętnościami oraz łączy się z tzw. Lisem czyli cybernetycznym doradcą.

Autor chcąc aby bohaterowie jego powieści byli bardziej rzeczywiści, nie grupował ich na złych i dobrych, nie skupiał się również tylko na postaciach pierwszoplanowych. Możemy śledzić wszelkie dylematy i błądzące myśli bohaterów. Dzięki pełnej gamie cech są oni bardziej prawdziwi i bliżsi czytelnikowi.

Podsumowując „druga arabeska” to kolejny dowód na kunszt literacki Jona Grimwooda. Jego zdolność do prowadzenia akcji kryminalnej w doskonale zbudowanym w każdym szczególe alternatywnym świecie wprowadzi w zachwyt każdego czytelnika. Autor nie zapomniał również o swoich fanach i umiejętnie połączył arabską kulturę ze światem cyberpunkowej technologii. Chcąc poznać nowe oblicze Grimwooda musisz sięgnąć po arabeski.

Dział: Książki