kwiecień 19, 2025

Rezultaty wyszukiwania dla: Forma

sobota, 17 październik 2015 20:40

"Defiance" - koniec serialu

Stacja SyFy oficjalnie ogłosiła zakończenie emisji serialu "Defience" na 3 sezonie. Informacja ta wbrew pozorom nie jest szczególnym zaskoczeniem dla miłośników serialu. Już od jakiegoś czasu spekulowało się o zakończeniu emisji na trzecim sezonie.

Dział: Seriale
sobota, 17 październik 2015 00:40

Ropuszki

„Co jest złego w truciznach? Są takie czyściutkie... albo uduszenie... Ale nie, wy zawsze musicie robić krwawą łaźnię... Wiecie, że gorzej od krwi spiera się tylko czerwone wino?".[1]

Ile razy po zakończeniu ulubionej serii zastanawiamy się co dalej u bohaterów, których darzymy sympatią? Albo zastanawiamy się co było przed rozpoczęciem cyklu? I nie mówię tu tylko o tych pierwszoplanowych postaciach, ale i pobocznych, bo to ich historie najczęściej szybko się kończą, a nas nurtuje co tam u nich słychać...

Aneta Jadowska, autorka heksologii o Dorze Wilk sama była ciekawa tego co u jej podopiecznych i dzięki temu oddała w ręce swoich czytelników Ropuszki, zbiór opowiadań przedstawiający losy bohaterów przed i po wydarzeniach z poszczególnych tomów. Intryguje was jak dokładnie wyglądało pierwsze spotkanie Dory i Leona, albo co działo się przed Wszystko zostaje w rodzinie? Chcecie poczytać o Bognie, Romanie, Mironie i Joshui oraz o innych znajomych wiedzmy? W takim razie zupełnie nie rozumiem na co jeszcze czekacie...

O Anecie Jadowskiej słyszał już chyba każdy, nawet ten kto nie miał jeszcze styczności z jej twórczością. Nawet ja, na fali ochów i achów, zakupiłam pierwsze tomy i... nadal ich nie przeczytałam. Kiedy jednak zobaczyłam zapowiedź Ropuszek stwierdziłam, ze od tego zacznę, może nie powinnam bo uprzedzę pewne fakty, ale zaryzykowałam. Czy to była właściwa decyzja?

Pomimo tego, że nie znam książek o Dorze nie przeszkadzało mi to w odbiorze opowiadań, wręcz podsyciło tylko moje zainteresowanie Dorą i przekonało do tego, by w pierwszej wolnej chwili chwycić po pierwszy tom. Polska powieściopisarka stworzyła teksty, które zadowolą nie tylko fanów serii, ale i tych nie znających jej dotychczas. Muszę przyznać, że jestem pod dużym wrażeniem warsztatu pisarskiego Jadowskiej, już dawno, jeśli w ogóle, nie czytałam tak równych i dopracowanych opowiadań, a mnie mało kiedy krótka forma wypowiedzi potrafi zadowolić i zaciekawić. Anecie wyszło to jednak pierwszorzędnie, teksty są spójne, logiczne i co najważniejsze przepełnione akcją, emocjami oraz w wielu przypadkach humorem. Nie brakuje w nich opisów miejsc oraz wydarzeń. Autorka cechuje się również pomysłowością i kreatywnością przez co nie nuży i mile zaskakuje.

Ropuszki to prawdziwa plejada osobowości i dosłownie każda jest inna oraz niepowtarzalna. Nie da się przewidzieć ich zachowań i tego czy nagle nie zaskoczą zmianą swoich poglądów. Może się wydawać, że już znamy daną postać, ale okazuje się, że to tylko część i ma jeszcze sporo tajemnic. Podoba mi się w twórczości Jadowskiej, że czerpie ze wszystkich magicznych istot, ale ożywia je na nowo zacierając granice między dobrem a złem. No i nie pozbawia ich poczucia humoru czym zdobyła mnie ostatecznie.

Obawiałam się trochę spotkania z piórem Jadowskiej, ale jak widać bezpodstawnie. Czas spędzony z tą publikacją był niezwykle owocny w dobrą zabawę pełną wrażeń oraz śmiechu. Opowiadania czytało się szybko oraz z ogromnym zainteresowaniem, bo świat przedstawiony przez autorkę fascynował, a bohaterów nie dało się nie polubić (oczywiście z małymi wyjątkami). Jadowska ma specyficzne poczucie humoru, które do mnie trafiło, jest pomysłowa i pokazuje, że to jeszcze nie wszystko czym może zaskoczyć. Na co szczerze liczę.

Oczywiście Ropuszki polecam. Nie zawiodą się na tej książce fani twórczości Anety jadowskiej oraz wielbiciele fantastyki z nutką poczucia humoru. Opowiadania są lekkie w odbiorze i można je czytać w przerwach między innymi tytułami lub na raz, ja osobiście nie mogłam się od nich oderwać.

[1]Aneta Jadowska, Ropuszki

Dział: Książki
piątek, 16 październik 2015 20:55

Sicario

Denis Villeneuve wstrząsnął filmowym światem i widzami już co najmniej dwukrotnie. Przyszedł czas na zrobienie tego po raz kolejny. „Sicario" to doskonała sensacja, lecz  gdyby nie genialna warstwa realizacyjna, historia zaprezentowałaby się jak wiele innych. Reżyser stosuje podobne chwyty jak w „Labiryncie", lecz... ze zdwojoną siłą. Gdy już myślimy, że zwolnimy oddech, gdy nasze przypuszczenia okażą się trafne, bach, Villeneuve znów przypomina nam, żebyśmy się opamiętali i zapomnieli o schematach serwując kolejny zwrot akcji.

Młoda agentka FBI Kate Macer (Emily Blunt) pracuje w wydziale ds. porwań. Zaangażowana w swoją pracę zostaje dostrzeżona przez „górę". Przyłącza się do supertajnej akcji CSI mającej na celu pojmanie szefa wielkiego meksykańskiego kartelu narkotykowego. Agentka początkowo nie zna żadnych szczegółów operacji, a gdy zaczyna je stopniowo pokazać, okazuje się, że jej przełożeni i współpracownicy balansują na granicy prawa. Kate Macer wchodzi wraz z „konsultantem" agencji oraz całym zespołem w sam środek narkotykowego piekła.

Już początkowa sekwencja pokazuje, w jakim tonie rozegra się całość filmu. Początkowo mamy ciszę przed burzą, potem wtargnięcie FBI do podejrzanego budynku, a na koniec strzelaninę. Na koniec? Tu właśnie pokazuje się cały charakter i umiejętność prowadzenia narracji przez Villeneuve'a. Agenci znajdują jeszcze w ścianach zmasakrowane zwłoki w oszałamiającej ilości, a żeby przypadkiem widz nie poczuł się pewny swoich przypuszczeń, ostatecznie miejsce wybucha wraz z niektórymi policjantami. W takim charakterze rozgrywa się „Sicario". Odbiorca wciąż dostaje kolejne zastrzyki adrenaliny, aby napięcie nie zeszło z niego przez całe dwie godziny. Ba, najlepiej, żeby wciąż rosło, dopóki nie osiągnie kolosalnych rozmiarów.

Kate Macer stoi w opozycji do pozostałych bohaterów filmu, którzy w teorii również stoją na straży prawa.Ona wstąpiła do policji z powołania, z chęci ratowania świata. Jak widzimy po jej stroju, wyglądzie, zrezygnowała dla służby z samej siebie – wciąż nosi ten sam T-shirt, a jej włosy dawno nie widziały fryzjerskich nożyczek. Tym bardziej nie potrafi zrozumieć swoich nowych przełożonych oraz współpracowników. Jak mogą tak mocno naginać granice prawa, moralności? Czy oni jeszcze służą społeczeństwu? A może to tylko polityczna rozgrywka? To właśnie z jej perspektywy poznajemy policyjny, wykolejony świat. Zostajemy bombardowani informacjami, jak ona, zostajemy tak samo zaszokowani brutalnością.

Najnowsza produkcja Villeneuve'a to także produkcja świetnie zagrana. Emily Blunt doskonale oddaje frustrację swojej bohaterki, która szarpie się w nowej, brutalnej krainie. W stonowany sposób oddaje szok, zaskoczenie, świetnie kontrastujące z postawą reszty bohaterów. Josh Brolin, przeżywający teraz swoje 5 minut, odgrywa cynicznego, acz nieco zdesperowanego przełożonego, za to Benicio del Toro przeraża samym spojrzeniem, które łączy w sobie gniew i smutek.

Ten obraz nie byłby pełny, gdyby do znakomicie poprowadzonych aktorów i narracji nie dołączyły genialne zdjęcia. Od początku można podziwiać kunszt operatora, lecz najlepiej uwidacznia się w tych najlepszych scenach – zejścia do tunelu, szybkiej akcji w Juarez, a także samej prezentacji miasta zwanego Bestią. Dodać należy do tego muzykę, która szumi w uszach długo po zakończeniu seansu, potęgując wrażenie przygniatania widza do podłogi każdą kolejną sceną, a niekiedy nawet ujęciem.

„Sicario" to wyśmienite kino gatunkowe. Szybka, dynamiczna akcja to najbardziej sztampowa ze składowych tego obrazu. Brutalna, ponura w wymowie produkcja nie pozwala widzowi na choć chwilę oddechu, prezentując świat, który dla bohaterki jest nie do wyobrażenia, a co dopiero dla nas. Aż strach pomyśleć, czym następnym razem Denis Villeneuve'a wciśnie nas w fotel i nie wypuści przez kilkadziesiąt długich minut.

Dział: Filmy
piątek, 16 październik 2015 01:50

Gra miejska ENDGAME - bawimy się 17 października

Bardzo serdecznie zapraszamy do wzięcia udziału w grze miejskiej organizowanej przez Wydawnictwo SQN z okazji zbliżającej się premiery powieści Endgame. Klucz niebios. 17 października na terenie trzech miast Polski (Kraków, Warszawa i Gdańsk) ukryte zostaną klucze. Zadaniem uczestników będzie ich odnajdywanie. Pomogą w tym wskazówki zamieszczane w mediach społecznościowych wydawnictwa. Na koniec klucze będą wymieniane na atrakcyjne nagrody!

Dział: Wydarzenia
środa, 14 październik 2015 20:34

Diabli nadali

Zawsze, ale to zawsze kiedy dochodzą mnie wieści (nawet te niepotwierdzone) o najnowszej książce Olgi Rudnickiej, przytupuje nóżkami. Ze szczęścia, ze zniecierpliwienia i ogólnie jest szał, szał wyczekiwania. Lata temu, gdy przez przypadek zamówiłam debiutancką powieść autorki, nie wiedziałam jeszcze, nie miałam pojęcia, że oto popełniłam spontaniczną i najwspanialszą decyzję w moim czytelniczym życiu. Tak, tego dnia gdy wracałam do domu z pracy dzierżąc w dłoniach książkę, zrozumiałam, że to nie jest pierwszy i ostatni raz, że oto trafiłam na autorkę nie byle jaką. I teraz, gdy chyba już każdy zna nazwisko kobiety piszącej tak wspaniałe powieści, czuje się szczęśliwa, że moja przygoda jest od początku, nie z polecenia, a z przeczucia, które po kilu zdaniach, nie wiele mówiącego opisu podpowiedziało bym zaryzykowała i zakupiła.

Każda kolejna książka jest lepsza od poprzedniej, jak Olga Rudnica to robi? Nie mam pojęcia, lecz moja radość jest nieskończona.

O czym więc jest najnowsza publikacja? Jakie zapewniła mnie, wiernej czytelniczce, wrażenia? Przekonajcie się czytając dalszą część opinii.

Pierwsze dni bywają trudne, zwłaszcza w pracy. Każdy chyba wie, że w czasach gdy praca jest niemalże nagrodą, stanowisko w dobrej firmie, nawet śmieszny staż, jawi się niemalże przedsionkiem nieba. Dla Moniki, jeszcze nieświadomej wydaje się, że praca jako pomocnicy tych bardziej zapracowanych nie będzie zbyt ambitna i trudna, jednak i tak czuje stres. Jak wiadomo nowi ludzie i całe to otoczenie. Już na wstępie zostaje przywitana w sposób daleki od jej wyobrażeń, później jest już tylko gorzej...

Na szczęście zjawia się jedna osoba z wyciągniętą na pomoc ręką i to chyba dzięki niej Monika zbiera się w sobie, by stawić czoła samemu... Diabłu czyli dyrektorowi Dagmarowi Różykowi i Magdzie Wikcińskiej znanej jako Zdzira, przez wielkie Z.

Pierwsze co czuje Monika po otworzeniu drzwi do gabinetu dyrektora to szok i niedowierzanie. Jej szef zostaje zabity. Owszem, nie miała najlepszego zdania na temat Diabła, był kobieciarzem i flirciarzem, jednak w pewien sposób polubiła tego pewnego siebie mężczyznę, jak teraz będzie działała firma bez Różyka? Kto i dlaczego posunął się do zbrodni?

Wszyscy pracownicy zaczynają spekulować, kiedy policja zajmuje się przesłuchaniami każdy wydaje się mieć motyw. W końcu większość kobiet wodziła za dyrektorem maślanymi oczami. Mężczyźni nienawidzili rywala, który nie musiał robić zupełnie nic, by kobiety klękały pod jego nogami.

Według większości główną podejrzaną jest Zdzira, to ona nie potrafiła uwieść szefa, piekielnie zazdrosna nienawidziła każdej potencjalnej rywalki.

Monice natomiast nie pasuje całość tej dziwnej układanki, kiedy policja próbuje zasugerować, że jest pierwsza na liście podejrzanych, ponieważ jako ostatnia widziała Różyka samego, podejmuje własne kroki w sprawie by dowiedzieć się czegoś więcej. Dzięki pomocy Mateusza, znajomego pracującego w policji zyskuje kilka ważnych informacji. Jednak dalej pozostaje główne pytanie. Komu Dagmar Różyk tak mocno zalazł za skórę, że postanowił uciec się do morderstwa właśnie w taki sposób?

Nie wiem czy można z tego typu wyznaniami w opiniach, ale muszę. Kocham Olgę Rudnicką!

Jest wspaniałą pisarką, kiedy biorę do rąk jej kolejne dzieło wiem, jestem przekonana, że po zakończeniu będę rozpaczała, że to już, tak szybko nastał koniec. I dlaczego tak długo muszę czekać na następną.

Wracając do samej książki. Diabli nadali są wspaniale napisanym kryminałem, który zawiera nie tylko tak charakterystyczny humor Rudnickiej, ale coś jeszcze, co? Tego nie zdradzę, zachowam tajemnicę by każdy potencjalny czytelnik mógł lepiej wczuć się w atmosferę.

Co do samej fabuły. Jak zawsze skrojona na idealną miarę. Nawet gdybym chciała, to nie potrafiłabym się do niczego przyczepić. Bohaterowie nietuzinkowi, każdy wyrazisty i ogrywający mniejsze bądź większe znaczenie w całości utworu. Skoro już jestem przy postaciach, muszę wspomnieć o niektórych.

Monika, miała charakterek, żadna ciapa, żadna ofiara życiowa. Dziewczyna z zasadami potrafiąca tupnąć nóżką kiedy należy. Tatuś i braciszki... Wspaniała mieszanka wybuchowa z ciocią Tereską na czele. Jednak najważniejszy i najbardziej przeze ulubiony to... Diabeł! Pokochałam go z miejsca, nie dlatego, że taką odgrywał rolę, ale za jego genialne relacje z Moniką, za jego podejście do Filipka i Zdziry. Coś przepięknego i no ja kocham tego Faceta! Bardzo kocham. Wpadłam w Diabelskie macki i dobrze mi z tym.

Wątek z morderstwem, szacunek. Tylko Olga Rudnicka z tak poważnej sprawy potrafi zrobić komedię i to jeszcze na najwyższym poziomie. Tutaj nie tyle samo śledztwo wiodło prym, a co innego. Niestety nie mogę zdradzić niczego więcej. Nie odbiorę tej przyjemności innym czytelnikom. Jedno jest pewne. Każdy kto zasiądzie do lektury nie oderwie się zanim nie zakończy. Ja mimo choroby, mimo złego samopoczucia czytałam do rana, co chwila wybuchając śmiechem. I śląc miłosne spojrzenia w stronę wiadomo kogo.

Niestety wszystko co dobre ma swój koniec, gdy dotarłam do ostatniej strony po praz pierwszy od bardzo dawna poczułam smutek. Smutek, że już muszę rozstać się z ludźmi do których zapałałam aż tak wielką sympatią.

Mam nadzieje, że nie ma osoby, która czuje niepewności względem najnowszej pozycji, bo jeżeli tak jest pozbądźcie się ich. Diabli nadali trzeba, po prostu trzeba przeczytać! Jestem zachwycona formą autorki, która umacnia się z każdą kolejną wydaną książką.

Dział: Książki
wtorek, 06 październik 2015 20:35

Ściśle tajne

Przeczytanie najnowszej powieści Griffina stało się niejako moim osobistym eksperymentem czytelniczym. Czy jako wielbicielka powieści sensacyjnych, lecz nie wojskowości zdołam zrozumieć oraz udźwignąć cały militaryzm sączący się z lektury? Czy co i rusz będę musiała sięgać po słownik, aby zrozumieć slang, którym posługują się żołnierze? Akurat to, czego najbardziej się bałam, nie stanowiło problemu w moim pierwszym spotkaniu z amerykańskim pisarzem i jego synem.Problemem okazała się zbyt wolna akcja oraz fabularne rozmycie narastające wraz z kolejnymi rozdziałami „Ściśle tajnego", pomimo tego, że całość całkiem nieźle się czyta.

Pozwolę sobie stwierdzić, że okładka jest typowo „griffinowska".Grafitowa tekstura stanowi jej tło, na którym wybija się Wielka Pieczęć Stanów Zjednoczonych prawdopodobnie w formie emblematu przypinanego do munduru. Patrzy na nią niemiecki oficer w wojskowym okryciu głowy oraz opaską znaczącą jego przynależność do III Rzeszy. Stoi tyłem do czytelnika, przez co trudno określić jego wiek, choć prawdopodobnie postać ta reprezentuje jednego z głównych bohaterów powieści –generała Gehlena.

Jesień 1945 roku, początek zimnej wojny między USA i ZSRR. Młody kapitan Jim Corney zostaje wysłany na tajną misję w Niemczech. Dociera do Amerykańskiej Strefy Okupacyjnej, aby namierzyć rosyjskich agentów, którzy zinfiltrowali amerykańskie służby i ich Operację Ost. Tuż po II wojnie zmieniają się fronty, wrogowie zostają na nowo przedefiniowani.Cronley na miejscu nawiązuje współpracę z byłym niemieckim generałem Gehlenem. Czy świeżo upieczony kapitan będzie mógł zaufać nowemu towarzyszowi? Czy uda mu się wykonać powierzoną mu misję?

W.E.B. Griffin opublikował do tej pory ponad 50 powieści sensacyjnych oraz wojennych – posługiwał się przy tym wieloma różnymi pseudonimami. Był żołnierzem amerykańskich oddziałów w Niemczech, oficerem informacyjnym w Korei, korespondentem wojennym. Jego syn, William E. Butterworth IV, od lat z nim współpracuje oraz tworzy kolejne cykle powieściowe. „Ściśle tajne" otwiera nową serię będącą owocem rodzinnej kooperacji.

Powieść charakteryzuje naprawdę niezły początek, mimo, że sam pomysł nie prezentuje się nadto oryginalnie. Niestety, z każdym kolejnym rozdziałem fabuła coraz bardziej zaczęła się dla mnie rozmywać. Zarówno elementy sensacyjne, jak i obyczajowe niekiedy mnie nudziły. Wydaje mi się, że sam koncept nie starcza na książkę o takiej objętości (ponad 450 stron), a raczej na dość skromną lekturę. Łączy się to również z obecnością wielu scen, które nic nie wnoszą do rozwoju fabuły, nie przyspieszają akcji. W większości polegają one na prowadzeniu średnio interesujących rozmów, spotkań, w których czasem trudno połapać się, kto jaką rolę odgrywa w prowadzonej operacji.

Opis na okładce książki obiecuje wiele. Zabrakło mi szybkiej akcji, bardziej emocjonalnej strony obyczajowej powieści. W dodatku kobiety u Griffina i jego syna zostały przedstawione dość stereotypowo. Są dość agresywne, a jednocześnie pragną przede wszystkim podkreślać swoją seksualność oraz ona właśnie stanowi pryzmat, przez który zostają zauważane. Znaczącą przewagę liczebną w powieści mają mężczyźni, co dość oczywiste, skoro mamy do czynienia z powieścią sensacyjno-wojskową.

Ciężko stwierdzić, co w książce jest totalnym wymysłem autorów, co choć zahacza o fakty historyczne, co bazuje jedynie na wojskowych mitach. „Ściśle tajne" można nazwać fikcją historyczną. Niemniej, dużo daje wprowadzenie przez nich tła historycznego oraz wyjaśnienie czytelnikowi w prologu niektórych autentycznych wydarzeń. Amerykański duet świetnie nakreśla stosunki między USA i ZSRR, zaznacza, co spowodowało pewne odwrócenie się sił oraz prezentuje zimną wojnę u jej początków.

Powieść obfituje w dialogi, mimo, że nie przytłaczają one opisów. Znalazło się również miejsce dla monologów wewnętrznych głównego bohatera, które idealnie wpasowują się w charakter książki. Autorzy posługują się doskonale wojskowym żargonem. Trzymają się także szczegółów, detali dotyczących militariów, poświęcają im sporo uwagi, dzięki czemu czytelnik zostaje bardzo dobrze przeprowadzony przez informacje, o których wcześniej nie miał pojęcia. Ucieszy to nie tylko nowicjuszy, lecz także fanów powieści o charakterze wojskowym.

Myślę, że mogłam wybrać lepszą książkę na rozpoczęcie swojej znajomości z jednym z najbardziej znanych autorów literatury sensacyjnej. To dobra, skrupulatnie napisana lektura, która jednak zawiera w sobie pewne mankamenty sprawiające, że nowy czytelnik raczej nie zapała uwielbieniem do obu amerykańskich pisarzy po jej przeczytaniu. Lecz na tyle niezła, że zachęca do zapoznania się z innymi utworami duetu, a nawet samego Griffina. „Ściśle tajne" z pewnością najbardziej podobać się będzie wiernym czytelnikom „profesora amerykańskiej literatury sensacyjnej".

Dział: Książki
czwartek, 01 październik 2015 08:24

Premiery komiksowe wydawnictwa Gindie

W ten weekend (3-4 październik) podczas Międzynarodowego Festiwalu Komiksów i Gier w Łodzi (Atlas Arena) swoją premierę będą miały cztery komiksy wydawnictwa Gindie: "Gedeon", "Kij w Dupie 2", "Portal" oraz "Giacomo Supernova 3". Wszystkie powstały m.in. dzięki zbiórkom funduszy w serwisie wspieram.to. Dodatkowo podczas festiwalu będzie można spotkać autorów tych nowych pozycji. 

Dział: Komiksy

W czyśćcowym, postapokaliptycznym Ghost City bezwzględny mściciel Tex Harley toruje sobie drogę do prawdy – drogę usianą trupami wrogów, opornych informatorów i nieszczęśników, na których dostał płatne zlecenie. Żądny zemsty, pozbawiony pamięci łowca nagród przeczesuje mroczne zaułki dekadenckiego miasta, odkrywając kolejne krwawe szczegóły brutalnego morderstwa swojej ukochanej Lany – kobiety ulotnej i tajemniczej jak zagadka, którą Tex musi rozwikłać.

Antologia ukaże się w połowie października 2015.

Dział: Patronaty
poniedziałek, 28 wrzesień 2015 14:52

Upadek

Muszę przyznać, że po „Upadek" sięgnęłam nieco w ciemno. Choć wiedziałam, że to już osiemnasta powieść z Harrym Boshem, autorstwa Michaela Connelly'ego, nie zdecydowałam się na przeczytanie chociażby opinii, czy zrozumiem ją bez znajomości poprzednich części serii. Na szczęście, amerykański pisarz, zadbał zarówno o swoich nowych, jak i wiernych czytelników, sprawiając, że jest ona w pełni zrozumiała dla obu ich grup. „Upadek" tak bardzo mi się spodobał, że z pewnością zacznę chronologicznie, stopniowo, poznawać historię Harry'ego Bosha i przeprowadzonych przez niego śledztw.

Harry Bosch otrzymuje kolejne odroczenie od emerytury – na szczęście spędzi jeszcze na służbie ponad trzydzieści miesięcy. Doświadczony detektyw pracuje obecnie w Jednostce do spraw Przestępstw Niewyjaśnionych, czyli zajmuje się śledztwami, które w przeszłości utknęły w martwym punkcie. Tym razem otrzymuje sprawę zabójstwa oraz gwałtu sprzed ponad dwudziestu lat. Wyniki przeprowadzonego badania DNA (również przez członków tej samej jednostki) krwi znajdującej się na szyi ofiary wskazują na sprawcę, który niejednokrotnie dopuszczał się przestępstw na tle seksualnym. Jednak coś się poważnie nie zgadza – morderca w momencie popełniania zbrodni musiałby mieć osiem lat. Zaraz po rozpoczęciu śledztwa Harry dostaje poważny telefon od góry – syn radnego Irvinga, z którym detektyw od lat ma na pieńku – wypada z balkonu hotelowego apartamentu. Na wyraźne życzenie radnego to Bosh zostaje wyznaczony do poprowadzenia śledztwa i ustalenia, czy chłopak popełnił samobójstwo, czy był to zwykły wypadek, a może morderstwo. Harry rozwiązując dwie sprawy martwić się musi także o swoje prywatne życie, czyli o dorastającą piętnastoletnią córkę, którą samotnie wychowuje.

Kilka tygodni temu miałam okazję czytać jedną z kolejnych części serii o Komisarzu Brunettim napisanej przez Donnę Leon. Zarówno jej cykl, jak i Connelly'ego łączy podobna ilość tomów. Jednak porównując twórczość obojga Amerykanów różnica pomiędzy ich umiejętnością prowadzenia fabuły jest ogromna. Twórca postaci Harry'ego Bosha świetnie ukazuje przebieg śledztwa, które trwa kilka krótkich, lecz intensywnych dni. Dopieszcza każdy szczegół, każdą istotną informację, aby potem doprowadzić czytelnika do wielkiego finału.

Oba wątki śledzi się z niekłamaną ciekawością, a od samej książki trudno się oderwać. Mnie jednak wydała się bardziej interesująca sprawa sprzed lat. Być może dlatego że w przypadku śmierci syna radnego Bosch odkrywał polityczne machlojki i malwersacje, które odsłaniały jedynie plugawą naturę relacji oraz urzędników. Za to druga sprawa miała podłoże również psychologiczne, a sam detektyw zaczynał się zastanawiać nad swoimi poglądami.

Harry Bosch nie jest typowo sympatycznym, ciepłym bohaterem. Lepiej określają go wyrażenia takie, jak zdystansowany, chłody, opanowany. Jednak ewidentnie jest najlepszy w tym, co robi, przez co mimo wszystko darzymy go ogromnym szacunkiem. Jego wizerunek ocieplają nieco kontakty z córką oraz ogólne migawki z jego życia prywatnego.

Connelly tak opowiada historię oraz wprowadza nas w świat kryminalnego Los Angeles i prywatnego życia Bosha, że znajomość poprzednich tomów serii staje się zupełnie zbędna. W koniecznych momentach autor ujawnia fakty dotyczące przeszłości detektywa, które są niezbędne do zrozumienia kolejnych wydarzeń. Nie zdradza przy tym zbyt wiele, ot, właśnie tyle, ile potrzeba, zachęcając tym bardziej czytelnika do sięgnięcia po inne książki z przygodami detektywa.

Mam jedynie lekkie zastrzeżenie jeśli chodzi o polskie tłumaczenie oraz korektę. W książce pojawia się zbyt wiele powtórzeń, które nawet mi, osobie, która nigdy nie zwraca uwagę na podobne występki redaktorskie, rzucały się w oczy. Zdarzały się całe akapity, w których dominowały różne formy „bycia", a jeśli chodzi o synonimy rzeczowników także ktoś odpowiedzialny za korektę nie sięgnął po słownik.

Michael Connelly pisze prostym, lecz fachowym językiem. Uwidacznia się to w takich typowo dochodzeniowych scenach, jak przesłuchania czy sekcja zwłok. Na korzyść działa także podział na krótkie rozdziały, dzięki którym komenda „jeszcze jeden rozdział" rozbrzmiewa bez protestu zamykających się oczu.

„Upadek" udowadnia, że nawet po napisaniu kilkunastu powieści z jednym bohaterem, można nadal przykuć uwagę nowego czytelnika swoim poziomem oraz umiejętnością budowania intrygi. Po powieści Connelly'ego z pewnością jeszcze sięgnę, a z serią o Boschu postaram się zapoznać jak najprędzej. Nie martwicie się – nieważne od której powieści z Harrym zaczniecie i tak bezbrzeżnie wciągnie Was w brutalny świat Los Angeles.

Dział: Książki
piątek, 25 wrzesień 2015 14:48

Wywiad z Dariuszem Sypeniem

Prozaik, autor utworów fantastycznych i psychologiczno-obyczajowych. Studiował we Wrocławiu, a ostatnio zamieszkał z rodziną w podwarszawskiej miejscowości. "Dżungla", debiutancka powieść, ukazała się 9 września 2015 roku nakładem Wydawnictwa Czwarta Strona. Opowiada o skonolizowanym przez ludzi Marsie w XXIII wieku, na którym z nieznanych przyczyn pojawia się dziwny roślinopodobny twór.

Dział: Wywiady