Rezultaty wyszukiwania dla: 2
Domek
Mawia się, że prawdziwy mężczyzna powinien wybudować dom, zasadzić drzewo i spłodzić syna. Dwa ostatnie zadania w miarę są do wykonania. Jednak w dzisiejszych czasach mamy większy problem aby zapewnić byt swojej rodzinie. Wielu z nas marzy o własnym mieszkaniu, zaś własny dom to tzw. marzenie ściętej głowy. Jak wielka jest radość, kiedy możemy od podstaw uczestniczyć w projekcie, budowie oraz wykończeniu swojego domu. Ostatecznie ta skarbonka bez dna niesie ze sobą nowe stresujące obowiązki i zadania. Należy o nią dbać, nieustanie remontować czy przemeblowywać. I choć często ciągnie się za nami kredytowe utrapienie, emocje związane z własnym domem są bardzo przyjemne. Dla tych wszystkich, którzy lubią odczuwać frajdę z planowania, projektowania i urządzania własnego domku, wydawnictwo Rebel przygotowało odpowiednią pozycję.
„Domek" to rodzima produkcja, której autorami są Klemens Kalicki (projektant) oraz Bartłomiej Kordowski (ilustracje). Jej wydanie poprzedzała spora kampania reklamowa w Internecie czy na Targach Książki w Warszawie. Czym się wyróżnia ten tytuł na tle innych gier rodzinnych? Co w nim zachwyca, a co denerwuje?
Strona wizualna
W solidnym, kartonowym pudełku znajdziemy plastikową wypraskę w kształcie domu. Mieści ona planszę, 4 plansze graczy, 60 kart pokojów, 28 kart dachów, 20 kart narzędzi, wyposażenia i pomocników, 10 żetonów wyposażenia, 4 płytki pomocy, znacznik pierwszego gracza, notes do sumowania wyników oraz oczywiście instrukcję. Plansze, żetony wyposażenia oraz płytki pomocy zostały wykonane z grubszej tektury, więc powinny mieć długą żywotność. Pozostałe karty proponuję ubrać w odpowiednie koszulki (pasują Mini European). Rolę znacznika pierwszego gracza pełni drewniany klocek o kształcie domku.
Oprawa graficzna to bardzo mocna strona tej pozycji. Ilustracje są rewelacyjne. Bardzo kolorowe, szczegółowe, pełne detali i odpowiednio pasują do rodzinnego klimatu gry.
Na pochwały zasługuje szczególnie talia pomieszczeń. Znajdziemy w niej karty salonów, kuchni, sypialni, łazienek, piwnic. Każdego typu pomieszczeń jest kilka różnych wariantów graficznych, a na dodatek, położone obok siebie, idealnie się komponują w jedną całość niczym puzzle.
Kilkunastostronicowa instrukcja w przejrzysty sposób przedstawia nam wszystkie zasady oraz prezentuje przykłady zagrywania kart czy końcowego zliczania punktacji.
Zasady i przebieg gry
„Domek" z racji iż jest grą skierowaną do całych rodzin, nie jest skomplikowany. Zasady spokojnie można wytłumaczyć w kilka minut nawet siedmiolatkowi. Głównym celem gry jest stworzenie idealnego domku, który będzie nie tylko w pełni funkcjonalny, ale również odpowiednio wyposażony.
Każdy z graczy otrzymuje swoją planszę pustego, dwukondygnacyjnego budynku do urządzenia. Na niej będziemy układać karty pomieszczeń i żetony wyposażenia. Pomieści ona 12 kart: pięć na każdej kondygnacji oraz dwie w podpiwniczeniu.
Przez dwanaście rund, każdy z graczy dobiera po jednej karcie pomieszczenia z centralnej planszy. Podzielona jest ona na dwa rzędy z kartami pomieszczeń oraz kartami dodatków. Rzędy te są nierozerwalnie połączone. Wybierając odpowiednią kartę pokoju musimy jednocześnie zabrać kartę dodatku, która leży nad nią. Ponadto, karty te muszą być od razu wyłożone na naszej planszy.
Po każdej turze, niewykorzystane karty są usuwane z centralnej planszy oraz wykładane nowe.
Pokoje w naszych domkach możemy układać dowolnie. Oprócz naszej wyobraźni ograniczają nas tylko drobne, logiczne zasady. Karty pomieszczeń piwnicznych, mogą być wyłożone tylko na dwóch odpowiednich polach podpiwniczenia. Nie możemy również urządzać pokoju na piętrze, jeśli nie mamy ukończonego pomieszczenia pod nim na parterze. Możemy rozbudowywać nasze pomieszczenia poprzez układanie obok siebie pokoi o takiej samej funkcjonalności. Ma to istotny wpływ na końcową punktację, gdyż oczywiście czym większy salon tym lepszy. Nie możemy jednak przekroczyć maksymalnej wielkości pomieszczenia, którą określa cyfra na karcie. Dla przykładu największy pokój dziecięcy może składać się z dwóch wyłożonych obok siebie kart.
Po tym jak każdy z graczy ukończy urządzanie swojego domu, następuje pora na końcowe zliczanie punktów. Przyznawane są one za odpowiednią funkcjonalność domu, np. jeśli udało nam się zaprojektować po jednej łazience na każdej kondygnacji. Otrzymujemy je również za uzyskanie dodatkowego wyposażenia np. wanny z hydromasażem do łazienki czy fortepianu do salonu. Oczywiście dom jest niekompletny bez dachu. Jeśli udało nam się zbudować pełen dach o jednolitym kolorze, również uzyskujemy bonusowe punkty.
Do zliczenia końcowych punktów bardzo pomocny jest załączony do gry notesik z podziałem na poszczególne elementy budynku.
Wrażenia
Z racji, iż „Domek" to gra familijna, bardzo dobrze odnajdą się w niej osoby młodsze i starsze. Pod tym kątem gra została bardzo dobrze przemyślana i zaprojektowana. Cała rozgrywka przebiega płynnie, nie ma postojów na chwilowe zerkanie do instrukcji lub wyjaśnianie zasad. Tytuł ten wyróżnia duża regrywalność. Różnorodność kart sprawia, że każde spotkanie z grą będzie inne, zaś nasze domki na pewno będą inaczej się prezentowały. Niesamowite grafiki jeszcze bardziej podkręcają klimat. Wręcz oczarowują graczy i wywołują uśmiech na twarzy. Polecam dokładnie przyglądać się detalom w pokojach. Można odkryć np. plakat z filmu „Terminator" wiszący w garażu czy poukrywane dzieci w niektórych pomieszczeniach.
Tryb gry dla 2 lub 3 osób wprowadza dodatkową interakcję wśród graczy. Mianowicie po rozłożeniu kart na centralnej planszy, osoba która posiada znacznik pierwszego gracza musi odrzucić z gry parę sąsiadujących ze sobą kart. Oczywiście powoduje to złośliwe zagrania, gdyż najczęściej usuwane są pomieszczenia, które mogą przypasować lub brakują konkurentowi.
Podsumowanie
Wszystkie cechy gry, czyli tematyka, mechanika oraz oprawa graficzna składają się na tytuł, który z czystym sumieniem mogę polecić każdemu miłośnikowi rodzinnych spotkań przy planszy. Ogromną zaletą „Domku" jest prostota zasad. Praktycznie wszystko w tej grze zachwyca i urzeka. A co denerwuje? Aktualnie minusów nie znalazłem. Może po czasie, kiedy już wszystkie karty będą znane mi na pamięć i odkryję wszystkie graficzne detale, stwierdzę, że od gry należy trochę odpocząć. Aktualnie prawie każdy dzień spędzamy z żoną na przynajmniej jednej rozgrywce i nadal się zachwycamy tym tytułem. Żona utwierdziła się nawet w przekonaniu, że posiada ukryty talent do projektowania mieszkań :)
Jeśli więc znudziły się Wam już spotkania przy Monopoly lub męczą Was Scrabble, na Waszym rodzinnym stole powinien znaleźć się „Domek". Na dodatek macie szansę rozbudować konsumencki patriotyzm. Do gry idealne pasuje hasło „Dobre, bo polskie".
P.S. Kupując grę bezpośrednio u producenta, otrzymujecie dodatkowy żeton wyposażenia – samochód do garażu :)
Za przekazanie gry do recenzji dziękujemy wydawnictwu Rebel.pl
Ilustracja w tekście pochodzi ze sklepu Rebel.pl.
"Potworna" MarcyKate Connolly już w sprzedaży!
Od 21 czerwca nakładem wydawnictwa CzyTam ukazała się debiutancka książka MarcyKate Connolly. Przywodząca na myśl „Frankensteina" i baśnie braci Grimm powieść wyróżnia się ekscytującą, oryginalną fabułą o klasycznym rodowodzie.
Światowy Fenomen, Internetowa Sensacja "Summoner: Zaklinacz"
Wydawnictwo Jaguar prezentuje sagę Summoner: Zaklinacz, Wyprawa drugi tomtrylogii fantasy, która podbiła serca miłośników gatunku i w zawrotnym tempie zdobyła popularność na platformie wattpad.com
100 000 czytelników w miesiąc,
1 000 000 czytelników po kwartale,
3 000 000 czytelników w pół roku,
a teraz już prawie 7 MILIONÓW!!!
Poznajcie Fletchera, chłopaka z darem przywoływania demonów. Tylko on może uratować Imperium Hominum przed klęską w walce z bezlitosnymi orkami. Przeżyjcie niezwykłą przygodę i odkryjcie jedną z najbardziej wciągających trylogii fantasty ostatnich lat.
Taki fenomen zdarza się raz na dekadę!
Ekranizacja "Osobliwego domu Pani Peregrine"
Film w reżyserii Tima Burtona swoją premierę będzie miał już we wrześniu 2016! Podążając za wskazówkami, które zostawił mu ukochany dziadek, Jake odkrywa, że istnieje niezwykły świat poza czasem i przestrzenią, a w nim niezwykłe miejsce, zwane "Osobliwym domem pani Peregrine". Jake poznaje niesamowite moce mieszkańców domu i dowiaduje się, że mają oni potężnych wrogów. Wkrótce przekona się, że jeśli chce ocalić swych nowych przyjaciół, musi nauczyć się korzystać z "osobliwości", którą sam został obdarzony.
Heaven. Miasto elfów
Chociaż nie jestem zwolennikiem gwarnych metropolii, to miasto ma w sobie coś tajemniczego, co zniewala. Urban fantasy od dawna budzi we mnie nie małe zainteresowanie, szczerze lubię ten gatunek literatury chyba właśnie poprzez fakt, iż opisy akcji są niezwykle dokładne, a budowane uniwersum skrupulatnie tworzone jest na miarę tego rzeczywistego, jednak ze sporą domieszka magii. Heaven. Miasto elfów to urban fantasy pełną parą, i chociaż przeznaczone raczej dla młodszego czytelnika, potrafi przynieść mnóstwo frajdy także dorosłemu!
Christoph Marzi (1970), pisarz niemiecki, studiował ekonomię na Uniwersytecie w Mainz. Zaczął pisać jako nastolatek. Debiutował w 2004 roku wspaniałą powieścią Lycidias, która odniosła zaskakujący sukces i od razu zapewniła mu miejsce w gronie autorów fantasy. W roku 2005 został laureatem Deutsche Phantastik-Preis. Mieszka z żoną Tamarą i trzema córkami w Saarsbrucken.
Osiemnastoletni David, chociaż zamieszkujący olbrzymi i hałaśliwy Londyn, w głębi serca pragnie ciszy i wolności. Właśnie to przynoszą mu nocne wędrówki po dachach śpiących kamienic i budynków. Stanowią one zarówno jego hobby jak i drugi dom, w którym spędza naprawdę mnóstwo czasu. Nocne śledzenie nieba pomaga mu zapomnieć o swojej niechlubnej przeszłości. Pewnego razu na jednym z dachów znajduję leżącą dziewczyna. Ta zniewala go praktycznie od pierwszego wejrzenia swoją tajemniczością i specyficzną urodą. Okazuje się jednak, że nieznajoma dziewczyna o pięknym imieniu Heaven ma olbrzymi problem. Twierdzi, że w nocy ktoś wyciął jej serce... Z początku sceptycznie nastawiony do tego faktu David, z czasem zaczyna wierzyć Heaven, a wizyta u lekarza nieoczekiwanie rozwiewa wszelkie wątpliwości chłopaka. Postanawia pomóc obcej znajomej, mimo, że na ich drodze wyskakują nagle niebezpieczne przeszkody.
Muszę przyznać, że powieść Christopha Marzi nieco mnie zaskoczyła. Z jednej strony książka widnieje jako dzieło przeznaczone dla młodszego czytelnika. Mamy tutaj raczej prostą fabułę; tajemnicza nieznajoma, wielki sekret skrywający się za niespotykaną urodą bohaterki, rodzące się powoli uczucie między nastolatkami... W dodatku postacie występujące na kartach lektury są wykreowani troszeczkę na wyrost. Niby zagubione małolaty, a jednak z dziwną, dorosłą mentalnością. Z drugiej strony jednak, powieść skonstruowana jest w sposób bardzo baśniowy, smutny (żeby nie powiedzieć nawet depresyjny) ale zarazem wyrazisty. Styl pisarski autora zasługuje na olbrzymie słowa uznania, Miasto Elfów napisane jest prosto i przejrzyście, jednak dobór słów i budowanie baśniowego klimatu wychodzi Marzi znakomicie i w tym wypadku sprawdza się na szóstkę! To bardzo umiejętne połączenie prostej historii przedstawionej w sposób istnie fantastyczny.
Podsumowując powiem, że dzieło na pewno jest warte przeczytania. Tak jak już wspomniałem wyżej, zdecydowanie mogę polecić je nie tylko tej młodej części czytelników. Autor włożył w książkę naprawdę dużo pracy, co zresztą udowadnia nie tylko wszechobecnym klimatem tajemniczości, lecz także licznymi opisami Londynu, które bardzo oddanie pokazują istotę miasta. Poza tym lektura to rozrywka na maksymalnie dwa wieczory... tak, właśnie wieczory, bo moim zdaniem ta pora najbardziej sprzyja fabule i właśnie wtedy czerpie się z czytania prawdziwą frajdę!
Konkurs - Pakiet Warcrafta
Czy oglądaliście już film, który powstał na podstawie świata gier firmy Blizzard? Wiecie, że pojawiły się również książki? Zapraszamy do udziału w konkursie, w którym do wygrania są 3 pakiety książek: "Warcraft", "Warcraft: Durotan", "World of Warcraft: Illidan".
Więcej informacji o książkach znaleźć można tutaj: http://www.insignis.pl/gatunki/gry-komputerowe/
Remedium
Gdy tracimy najbliższą naszemu sercu osobę, każde miejsce, przedmiot czy znajoma melodia kojarzy nam się tylko z nią. Nic ani nikt nie jest w stanie nam zastąpić zmarłego. A może... może jednak?
Mimo tego, iż Quinn jest nastolatką, w swoim życiu widziała więcej cierpienia niż niejedna staruszka. Dziewczyna pracuje jako tzw. Żałobnik- osoba, która w każdym calu upodabnia się do zmarłej osoby po to, aby rodzina mogła się z nią pożegnać, przeprosić, podzielić się swą miłością. I choć praca sobowtóra nie należy do najprzyjemniejszych, to dotychczas Quinn świetnie dawała sobie z nią radę. Do czasu, aż w niezdrowo krótkim czasie musiała podjąć się nowego zlecenia- wejść w życie Cataliny, której śmierć to dość tajemnicza sprawa...
Sądzę, że wielu czytelników spotkało się już z serią Program. Autorka postanowiła jednak odejść minimalnie od historii epidemii samobójstw, cofając się do początku i chwili, w której wszystko się zaczęło. Tom 0.5 po tym, jak już pojawił się pierwszy i drugi? Dziwne, niespotykane, kiepskie zagranie? Skądże. Bardzo mądre!
Historia życia Quinn diametralnie różni się od tego, o czym czytamy m.in. w Kuracji samobójców. Świat jest jeszcze w miarę spokojny, rodzice nie obawiają się o to, że ich dzieci popełnią samobójstwo. Spokój, brak kontroli. Dla Quinn są to nieco obce określenia, bowiem przez większą część czasu (gdy wykonuje swoją "misję"), ktoś ją obserwuje, pilnując, aby rozpacz rodziny zrzucona na jej barki nie wywołała trwałych szkód w psychice. Wesołe życie sobowtóra, cóż. Ponadto te specyficzne osoby nie mogą angażować się uczuciowo, jednakże z każdą kolejną sprawą dla nastolatki staje się to coraz trudniejsze. Coraz bardziej zatraca siebie, nie wiedząc, czy wspomnienia tkwiące w jej umyśle należą do niej, czy zmarłych, w których wcielała się przez lata. Do tego nie ułatwiają sprawy rówieśnicy, uważający sobowtóry za sępy żerujące na cierpieniu innych.
Remedium wzbudziła we mnie dużo emocji. Długo zastanawiałam się, czy gdybym straciła kogoś bliskiego, to zdecydowałabym się na odwiedziny sobowtóra, żeby załagodzić ból straty? A przecież cierpiałabym ponownie patrząc, jak ów podstawiony człowiek odchodzi... szczerze, wydaje mi się, że nie byłabym do tego zdolna. Nie potrafię uwierzyć, że "zwrot" zmarłego na te kilka dni może pomóc.
Ten tom rozpoczynający serię emanuje cierpieniem, jest go o wiele więcej, niż w późniejszych częściach. Nawet nie potrafię sobie wyobrazić, co czuł chłopak zmarłej Cataliny, Isaac. Wiedział, że Quinn to tylko sobowtór i walczył z całą tą terapią, a jednak w pewnym momencie... zaczyna wierzyć w iluzję dziewczyny- sobowtóra. Zastanawiałam się, czy zaczyna czuć do bohaterki coś więcej tylko ze względu na to, iż przez moment może zapomnieć o stracie, czy to Quinn dała mu się poznać jako ona, nie Catalina. Główna bohaterka ma z kolei coraz większy orzech go zgryzienia, bowiem sama zaczyna się gubić we własnych uczuciach. Kochająca rodzina, brak zmartwień, zakochany chłopak- ot, normalne życie, o jakim marzy setki ludzi. Setki. A między nimi także Quinn, znużona "niezwyczajnością" własnej egzystencji. Co jest prawdą, a co ułudą?
Tragedią jest to, co przeżywają rodziny po śmierci bliskiego, ale także uczucia Quinn. Ta siedemnastolatka przyjmuje na swoje barki więcej cierpienia, niż jest w stanie znieść normalny, dorosły już człowiek. Dobrze, to jej praca i została do niej odpowiednio przeszkolona. Ale czy trening jest w stanie zabić ostatnią iskierkę człowieczeństwa? Wątpię. Patrzeć na łzy rodzin to jedno, ale w pewien sposób przywiązywać się do nich i później ich zostawiać, to druga sprawa. A życie sobowtóra jest niestety złożone z czyichś łez.
Stworzenie tego tomu to był świetny pomysł, ponieważ to nie tylko opis życia sobowtórów, lecz także wprowadzenie do historii Programu. Pamiętacie Arthura Pritcharda i jego "zbawienny" sposób na samobójców? A może kojarzycie, jakie znaczenie miała w tym całym szaleństwie jego córka? Teraz intryguje mnie tylko jedna kwestia- czy Quinn spotka się z bohaterami Kuracji...
Czytajcie, czytajcie!
Cień eunucha
Niedawno na rynku ukazała się kolejna powieść katalońskiego pisarza Jaume Cabré, który niewątpliwie podbił serca polskich czytelników powieścią „Wyznaję". Nakładem wydawnictwa Marginesy wyszedł obecnie „Cień eunucha", który premierę w ojczystym kraju pisarza, miał dwadzieścia lat temu. W Polsce to czwarta książka Cabré.
„Cień eunucha" to wielowątkowa powieść z ciekawą i oryginalną narracją. Podobnie jak w „Wyznaję" ważną rolę odgrywa tutaj muzyka. Poszczególne rozdziały zawierają terminy muzyczne: „Andante (Preludium)", „Allegretto (Scherzando)", „Allegro (Kadencja)", „Adagio (Chorał: Es ist genug!"). Gdzieniegdzie też pojawia się zapis nutowy. W tle więc pobrzmiewa muzyka, między innymi preludia Chopina.
Głównym bohaterem powieści jest Miquel Gensana – o przydomkach: Wątpiący, Wybraniec i Syn Marnotrawny. Spotyka się w restauracji z koleżanką z redakcji czasopisma „Czasopismo" po pogrzebie przyjaciela. Opowiada o przeszłości. Między innymi czytelnik ma okazję poznać jego rozmowy z Maurycym, który relacjonuje dzieje rodu Gensanów, oczywiście na tle historii Hiszpanii.
Nieprzypadkowo miejscem zdarzeń jest restauracja znajdująca się w utraconym przez rodzinę Miquela domu. Tutaj przecież wciąż obecne są duchy przeszłości, świadkowie konfliktów, złych decyzji i porażek, bo głównie właśnie o porażkach opowiada kataloński pisarz. Bohater rozlicza się z przeszłością, która z pewnością nie była pasmem sukcesów. Wokół przecież zawsze czaiła się śmierć, a każde uniesienie przynosło za chwilę rozczarowanie i tęsknotę za tym, co było. I nie tylko chodzi tu o indywidualne losy, Cabré charakteryzuje kilka pokoleń skazanych na klęskę. Nie ma miłości, szczęśliwych rodzin, realizacji marzeń, wybitnych talentów, bogactwa. Wszystko przepadło.
Miquel Gensana to niespełniony artysta, krytyk. Z goryczą powtarza słowa: „Kto chciałby być krytykiem, gdyby mógł być pisarzem"[1]. Być może właśnie dlatego krytyk widzi wciąż za sobą cień eunucha – człowieka bezpłodnego, pozbawionego mocy twórczej.
„Cień eunucha" w sposobie opowiadania przypomina „Wyznaję". Zresztą motyw muzyczny również łączy te dwie powieści. Jaume Cabré nie ułatwia czytelnikowi czytania, komplikując narrację. Bardzo łatwo przechodzi od opowiadania w pierwszej osobie do narracji trzecioosobowej. Trzeba być bardzo skupionym i uważnie śledzić tekst, ponieważ można się tu zagubić. Kilka razy pojawia się również drzewo genealogiczne Gensanów, co też na chwilę zatrzymuje czytelnika. Z pewnością jest to powieść, którą należy się delektować, nie da się jej przeczytać jednym tchem, trzeba się rozsmakować w stylu katalońskiego pisarza i wczuć w niezwykły klimat opowieści. Jednak z pewnością warto przeczytać.
[1] Jaume Cabré: Cień eunucha. [Tłum. Anna Sawicka]. Warszawa 2016, s. 410
Bestseller
Spoglądałam na niego i zupełnie niepostrzeżenie otwiera się zakurzona szuflada mojej świadomości. Wyskakują z niej obrazy, których nie pamiętam... a może zwyczajnie nie chcę pamiętać. Nie chce ich widzieć. Nie chce od nowa zapominać. Najlepiej, żeby w ogóle ich nie było. Wydałabym komendę: „Usuń", a następnie opróżniła kosz. Zniknęłyby też niepokojące ślady...
„Bestseller" Joanny Opiat-Bojarskiej naprawdę można nazwać bestsellerem. Dawno nie zdarzyło mi się czytać książki tak wciągającej, bym pochłonęła ją w jedno popołudnie. Zawiła akcja, mnóstwo poszlak i brak niezbitych dowód sprawia, że podejrzanym staje się nawet jeden z detektywów. Ostatecznie kluczowym świadkiem do zakończenia sprawy okazuje się ktoś zupełnie niepozorny, a mordercą ktoś całkiem spoza grona podejrzanych.
Książka zaczyna się dość przeciętnie – trup, prawdopodobnie przypadkowa ofiara szajki złodziei grasującej w Poznaniu. Motywowi rabunkowemu nadaje autentyzmu fakt, iż Emilia Sienkiewicz jest dobrze sprzedającą się pisarką. Dla podkomisarza Przemysława „Burzy" Burzyńskiego oraz aspiranta Michała „Młodego" Majewskiego sprawa wydaje się prosta. Wystarczy złapać złodziei i zamknąć sprawę. Jednak nie wszystko okazuje się tak oczywiste. Dziwne poszlaki, wiadomości denatki „zza grobu" komplikują wszystko, dając czytelnikowi wiele do myślenia, sugerują nawet, iż cały ten zamęt to mistyfikacja. Wszystko to okraszone jest medialną nagonką, szumem wokół ofiary i powiązaniami w specyficznym, telewizyjnym społeczeństwie. Zdrady, romanse, plotki i konflikty „na pokaz", każdy szczegół, nawet ten nieistotny i teoretycznie nie związany ze sprawą, ma znaczenie.
Smaczku temu wszystkiemu nadaje genialnie rozegrane tło fabularne. Problemy rodzinne Burzy. Trójkąt pomiędzy detektywami, a genialną antropolog Anitą Broll sprawiają, że czytelnik zadaje sobie pytanie czy współpraca między nimi może przynieść jakiekolwiek rezultaty? Świetnym zagraniem autorki są wstawki, które na początku wydają się krzykiem o pomoc molestowanej ofiary. Ostatecznie okazują się fragmentami nowej powieści denatki.
Cóż mogę powiedzieć o głównych bohaterach? Jestem oczarowana. O ile można być oczarowanym aroganckim i pewnym siebie młodym gliną i jego mentorem – sezonowym alkoholikiem. Jest to zgrany duet, który podbije serce każdego. Zwłaszcza, że często grają w dobrego i złego glinę. Obrazu dopełnia niezwykle drobiazgowa kobieca kreacja, dla której każdy szczegół ma wagę złota.
„Bestseller" jest powieścią, którą jak najbardziej mogę polecić fanom dobrego polskiego kryminału. Trzyma w napięciu i nie pozwala odłożyć się, aż do ostatniej strony. A, co najważniejsze, swoim finałem zaskakuje czytelnika. Z chęcią i czystą przyjemnością wrócę jeszcze do tej pozycji, a także sięgnę po inne książki tej autorki.
Kolejna książka spod pióra Jennifer L. Armentrout jeszcze w tym roku w Polsce!
"Oblivion" to tytuł, który prezentuje początek historii z punktu widzenia Deamona. Jego premiera wstępnie została zapowiedziana na listopad 2016.
Wyczułem kłopoty z chwilą, gdy Katy Swartz wprowadziła się do domu obok. Dużo kłopotów.