grudzień 09, 2024

niedziela, 05 kwiecień 2020 10:06

Wołanie grobu

By 
Oceń ten artykuł
(1 głos)

Osiem lat to kawał czasu, choć gdy sobie uświadomimy, jak dawno kogoś nie widzieliśmy, jesteśmy bardzo zdziwieni- to już tyle lat? Naprawdę? A minęło tak szybko, za szybko... Nie pamiętamy oczywiście zbyt wielu wydarzeń z tamtego okresu, chyba że coś na tyle nas zszokowało lub zainteresowało w inny sposób, że nawet po tak długim upływie czasu jesteśmy w stanie podać konkretną datę. Tę pewność miał doktor David Hunter, antropolog sądowy- osiem lat temu uczestniczył w poszukiwaniu ciał kobiet ukrytych przed ludzkim okiem przez sprawcę na torfowisku. Osiem lat temu miał jeszcze w miarę normalne życie prywatne. Teraz doktor Hunter wciąż pracuje jako antropolog sądowy, choć po tragicznej śmierci jego żony i córki nic nie jest takie, jak powinno. Dziwi się na wieść, że seryjny morderca, z którym stanął oko w oko podczas poszukiwań na torfowisku, zdołał uciec z więzienia. Jest jeszcze bardziej zdumiony, gdy policjant -a prywatnie jego znajomy z przeszłości- informuje go, iż psychopata z dużym prawdopodobieństwem będzie polował na tych, którzy nawet w najmniejszym stopniu uczestniczyli w śledztwie przeciwko niemu. Początkowo doktor David Hunter przyjmuje te rewelacje z pewną dozą sceptyczności; jednakże już kolejne wydarzenia jasno pokazują, iż ktoś z przeszłości wciąż o nim pamięta. Co nie do końca go cieszy.

Lata temu, jeszcze gdy byłam regularną użytkowniczką mojej miejscowej biblioteki, natrafiłam na książkę o ciekawym tytule- Wołanie grobu. Wtedy tematyka antropologii sądowej była dla mnie bardzo mętna, nieznana. Postanowiłam więc to zmienić i skusiłam się na serię wydawaną wówczas przez wydawnictwo Amber. I choć od tej chwili minęło wiele lat, to wciąż pamiętałam o Davidzie Hunterze. Teraz, gdy wydawnictwo Czarna Owca postanowiło ponownie wydać serię o tym antropologu sądowym, postanowiłam wrócić do tej historii jeszcze raz- aby się przekonać, czy nadal będę taka pełna entuzjazmu, podziwu i poniekąd uwielbienia dla pióra pana Simona Becketta. I wiecie co? Troszkę się zmieniło, choć wciąż z przyjemnością zanurzam się w kryminalne historie tego autora.

Osiem lat temu David Hunter towarzyszył stróżom prawa podczas próby odnalezienia miejsc pochówków ofiar zbrodni seryjnego mordercy- miał je wskazać sam sprawca, ogromny mężczyzna, który bez problemu mógłby skręcić kark nawet dorosłemu, a co dopiero nastoletniej dziewczynie. Na miejscu okazuje się jednak, że sprawca ma problem ze wskazaniem grobów, a całe "spotkanie" kończy się jego próbą ucieczki. Tym razem mu się nie udało, ale już osiem lat później owszem. Jednak w tym późniejszym okresie życie antropologa sądowego wygląda już zupełnie inaczej-  stracił swoją ufność we własne decyzje, w drugiego człowieka. Choć całkowicie zatapia się w pracy, to gdzieś tam z tyłu głowy wciąż brzmią mu głosy zmarłych bliskich. Nieustanne poczucie winy sprawia, iż doktor David Hunter nie może znaleźć sobie miejsca, a jedyną próbą odkupienia -w jego mniemaniu- własnych win staje się szukanie sprawiedliwości dla tych, którzy trafiali na jego stół. Nie do końca wierzy, że ktoś mógłby przez tak długi czas pielęgnować w sobie urazę do niego, skoro na torfowiskach był bardziej obserwatorem niż tym, który kierował jawne wyrazy wrogości ku seryjnemu mordercy. Ale czy ktokolwiek z nas wie, co dzieje się w umyśle psychopaty? Telefon od kobiety, która wówczas także znajdowała się na miejscu wydarzeń tylko udowadnia mu, że być może znalazł się na celowniku...

Co prawda Wołanie grobu to czwarta część "przygód" naszego doktora, ale bez obaw, nie pogubicie się w wydarzeniach. Autor nawiązuje do tego, co działo się wcześniej, więc każdy, kto niefortunnie rozpoczął maraton z Davidem Hunterem od tomu innego niż pierwszy, nie poczuje tego aż tak dosadnie. Sama książka jest dosyć rozwlekła, nie mamy tutaj konkretnego, bieżącego śledztwa, lecz sprawę sprzed lat, gdzie bohaterowie muszą bazować na swoich wspomnieniach czy starych notatkach. Zresztą, nikogo nie zamordowano- dopiero może do tego dojść, choć na sumieniach wówczas obecnych na torfowisku osób wciąż zalega ta sprawa sprzed lat. Te ciała, które wciąż domagają się pochówku z prawdziwego zdarzenia. Wbrew pozorom w tym śledztwie tkwi o wiele więcej, niż mogłoby się wydawać. Może to nie skazany mężczyzna zamordował te kobiety... ? Niedopowiedzenia.

Nie powiem, książka przyciągnęła moją uwagę, acz trochę ze względu na sentyment do twórczości pana Becketta. Sama historia była trochę rozwlekła (jak już wspomniałam), lecz broniła się stylem pisarskim autora. Zresztą coraz częściej w thrillerach mamy do czynienia z przedstawicielami innych zawodów policyjnych, z antropologiem bardzo rzadko, tak więc można "przyjrzeć" się odrobinkę jego pracy- może nie akurat w tym tomie, ale w całej serii już na pewno. Jeżeli lubicie poznawać od podszewki działania policyjne antropologów i innych tego typu grup, to zapraszam do lektury książki. Myślę, że przypadnie Wam do gustu. Oczywiście polecam rozpocząć swoją podróż z Davidem Hunterem od tomu pierwszego!

Czytany 921 razy