“Cujo” to powieść, którą Stephen King napisał w 1981 roku, a która to w Polsce ukazała się 13 lat później. Określa się ją jako horror, choć z gatunkiem tym nie ma zbyt wiele wspólnego.
Z pozoru jest to intrygująca historia o psie zarażonym wścieklizną i panice, jaką wywołał u mieszkańców małego miasteczka, lecz w praktyce to niewiarygodnie nudna, przewidywalna i kiepsko napisana powiastka.
Przez większą część książki nie dzieje się absolutnie nic. Czytelnik otrzymuje zlepek nieistotnych wydarzeń i informacji, które nie zachęcają do kontynuowania lektury. “Cujo” to jedna z tych historii, której potencjał został całkowicie pogrzebany. Nie można odmówić Stephenowi Kingowi fenomenalnych i bardzo oryginalnych pomysłów, a także mistrzowskiego ukazania psychiki psa oraz zmian zachodzących w jego zachowaniu. Cujo to jedyny bohater, który ciekawi i intryguje, a przy tym wywołuje ogrom emocji. To jedna z niewielu zalet ukończonej 37 lat temu powieści.
Z żadną z pozostałych postaci nie można się w jakikolwiek sposób zżyć czy utożsamić, choć Stephen King uraczył swoich fanów naprawdę ogromnym wachlarzem charakterów. Znajdzie się tu mechanik ze skłonnościami sadystycznymi; kobieta dotknięta przemocą domową; małżeństwo z problemami; a nawet mężczyzna, który nie może i nie chce wyrwać się ze szponów nałogu. Ta różnorodność została jednak zabita przez zbyt wielką ilość problemów, która dotyka absolutnie każdego bohatera. Nie ma tu postaci, która w jakikolwiek sposób cieszyła się życiem, przez co całość staje się lekko monotonna i mało wiarygodna.
Największą wadą “Cujo” jest język, którym posługuje się autor. Skrajnie ordynarny, wręcz rynsztokowy. Niestety kompletnie nie pasuje on do kontekstu, zwłaszcza gdy czytelnik ma do czynienia z historią opowiedzianą z perspektywy narratora trzecioosobowego. Nieustanne powtarzanie niesmacznych i obelżywych sformułowań sprawia, że nawet najbardziej wytrwali miłośnicy literatury mogą nie dotrą do zakończenia, które jest niebywale wręcz przewidywalne i niesatysfakcjonujące.
Niewiele znaleźć tu można z horroru. Klimat został zniszczony po kilkudziesięciu stronach, brakowało również elementu, który wzbudzałby u czytelnika dreszcz emocji lub lęku. Całość ocenić można jako bardzo podrzędną opowieść, której nie warto poświęcać swojego cennego czasu.