grudzień 22, 2024

środa, 05 grudzień 2018 10:10

Pogrzeb na zamówienie

By 
Oceń ten artykuł
(0 głosów)

Anthony jest pisarzem, niejednokrotnie współpracował już z Danielem Hawthorne'em- wyrzuconym z policji, aczkolwiek obecnie pracującym na zaszczytnym stanowisku konsultanta do śledztw szczególnie skomplikowanych. Tym razem jednak spotkanie z samozwańczym detektywem przybrało zupełnie inny obrót, gdyż... Daniel Hawthorne zaproponował (wręcz przymuszał) pisarzowi napisanie książki o śledztwie, które obecnie wspiera. Pewna starsza kobieta (nawiasem mówiąc matka znanego aktora) przybyła do zakładu pogrzebowego, aby zlecić przygotowanie własnego pochówku. Nie ma wrogów, nie jest też śmiertelnie chora- jest zwyczajnie zapobiegliwa, nie chce obarczać dodatkowymi obowiązkami i tak przepracowanego syna. Sześć godzin po załatwieniu owej sprawy... umiera. Co dziwniejsze, nie jest to zgon z przyczyn naturalnych, zostaje bowiem uduszona we własnym domu. Anthony, depcząc po piętach milczącemu "zleceniodawcy", musi nie tylko stworzyć powieść z lakonicznych wypowiedzi Hawthorne'a, lecz także -wiedziony poniekąd zawodową ciekawością- odnaleźć sprawcę. Możliwość uczestnictwa w prawdziwym policyjnym śledztwie zdarza się bowiem rzadko, prawda?

W przypadku Pogrzebu na zamówienie zaciekawił mnie zarys fabuły, przedstawiony na okładce książki. Zazwyczaj patrzę również na okładkę (tak, jestem tego rodzaju wzrokowcem), co już niejednokrotnie doprowadziło mnie do rozczarowania lekturą. Tym razem jednak kierowałam się opisem, nastawiona na ciekawą historię. W końcu kto zamawia swój pogrzeb, a później zostaje zamordowany? No właśnie, nikt. 

Nie wiem dlaczego, ale od razu zapałałam sympatią do milczącego Daniela Hawthorne'a. Bohater jest pewnym siebie mężczyzną, przeświadczonym o własnej inteligencji, czego zresztą dowodem jest trzymanie go blisko policji. W wydziale ponoć brakuje śledczych posiadających naturalne umiejętności wejścia w skórę sprawcy i rozwikłania tajemnicy. Z kolei Anthony... cóż, wydawał mi się trochę zbyt roztrzepany, nieco naiwny. Wiadomo, miał tylko opisać wydarzenia, a nie pomagać w wytropieniu zabójcy, a jednak swoimi działaniami kilkakrotnie zaszkodził sprawie, zamiast pomóc. Zakładam, że bohaterowie zostali stworzeni na podobieństwo najsławniejszego detektywa, Sherlocka Holmes'a i jego pomocnika, doktora Watson'a. I rzeczywiście, owo podobieństwo jest zauważalne, aczkolwiek pomocnik Sherlocka był trochę bardziej... rozgarnięty?

Trochę irytowało mnie niedopuszczanie czytelnika do śledztwa. W tej historii mamy bardzo małe "pole do popisu", bohaterowie wręcz nas ignorują, nie dzieląc się własnymi przemyśleniami czy zauważonymi wskazówkami. Nie było nas na miejscu zbrodni, a lektura ma nam je nieco przybliżyć, patrzymy bowiem na ogół oczami danej postaci. Daniel Hawthorne zachowuje milczenie o sprawie zarówno wobec Anthony'ego, jak i nas. A zazwyczaj to detektyw prowadzi nas przez meandry sprawy. Z drugiej strony mamy jego pomocnika, pisarza, który refleksjami odnośnie śledztwa dzieli się aż zanadto; szczególnie, że od razu poszedł po najmniejszej linii oporu i w roli winnego obsadził postać, która wręcz perfekcyjnie pasowała do obrazu całości. Tyle że decydowanie o czyjejś winie na podstawie zaledwie poszlak często prowadzi do późniejszych problemów. Anthony nie doszukiwał się jakby drugiego dna całej sprawy. Może pan Horowitz stworzył go właśnie takim, aby czytelnikowi było łatwiej wejść w skórę amatora- kogoś, kto nie mial do czynienia z pracą detektywistyczną, tak jak i większość czytelników. Może i tak było. Co nie sprawia, że bawiłam się lepiej podczas lektury. Przede wszystkim chciałam uczestniczyć w poszukiwaniach, nie zaś "siedzieć z boku" i czekać, aż bohaterowie podadzą mi gotowe rozwiązanie na tacy. Pragnęłam rozmyślać nad poszlakami, dowodami i ostatecznie wskazać własny typ. Cóż, nie udało się.

Ogólnie rzecz ujmując Pogrzeb na zamówienie czyta się szybko; gdyby nie ten (jak dla mnie) duży minus, lektura mogłaby trafić do grona ulubionych. Jednak jeżeli ktoś szuka podobieństw do Holmes'a w innych książkach, może pokusić się na pierwszy tom serii o Danielu Hawthorne'u. 

Czytany 1269 razy