Co powiecie na współczesną fantastykę, w której spotkacie się z plejadą słowiańskich i germańskich bóstw? Której akcja wcale nie rozgrywa się za czasów świetności pogańskich wierzeń? W dodatku napisaną przez polskiego pisarza? Myślę, że w większość z Was odpowiedziałaby głośne „hurra!". Tomasz Duszyński właśnie z taką koncepcją stworzył swoją najnowszą powieść fantasy. „Droga do Nawi" łączy w sobie wierzenia z naszych ziem z wartką, niemalże sensacyjną akcją, magią i całym naręczem fantastycznych postaci.
Okładkę książki zdobi posąg Świętowita – słowiańskiego bóstwa o czterech twarzach. Z jego oczu zradzają się pioruny, które wzbijają się w niebo. Od dołu posąg otoczony został przez mgłę, zanim widać szereg wieżowców, szalejącą w mieście burzę. Już w projekcie okładki widać połączenie współczesnego nam świata z wiarą w słowiańskich bogów.
Alek Bielski, Polak, weteran z Afganistanu sprawdzający się w nowej pracy. Rosjanin, Misza Asieniewicz, moskiewski policjant. Ksenia Morozowa, Rosjanka, dziewczyna pracująca w sklepie obuwniczym w Moskwie. Losy tej trójki, początkowo niezwiązane, zostają połączone za sprawą pradawnych bóstw. Zostają uwikłani w intrygę tajemniczego świata, o którego istnieniu żadne z nich do tej pory nie miało pojęcia. Wciągnięci w niebezpieczny wir wydarzeń dowiedzą się o sobie samych (i o sobie nawzajem) o wiele więcej niż mogliby kiedykolwiek się spodziewać. Kim tak naprawdę jest Ksenia? Czy Perun zdoła osiągnąć swój cel i zawładnąć światem ludzi? Jakie znaczenie w całej historii mają Alek i Misza? Czy wszyscy wyjdą cało ze starcia z bogami?
Tomasz Duszyński wygrał już samym pomysłem na swoją powieść fantasy. Ciężko mi ocenić, jak bardzo „Droga do Nawi" mogłaby zainteresować czytelników spoza naszego kraju, lecz z pewnością na naszym podwórku wybija się koncepcją. Świat bóstw, wierzeń słowiańskich i germańskich, dżinów, krasnoludów, herosów z dawnych czasów nie została przy tym umieszczona w czasach nam dalekich, dawnych. Polski pisarz wybrał współczesność – wydarzenia dzieją się w Moskwie oraz w Warszawie. Dzięki czemu najnowsza powieść Polaka wpisuje się także w modne ostatnio urban fantasy.
Cieszy mnie, że przy tym wszystkim powieść nie obfituje w całe tuziny postaci ze słowiańskiej mitologii. Spotykamy się z Nyją, Sygurdem, Perunem, Welesem, którzy są idealną reprezentacją bóstw. Dzięki temu Duszyński pokazuje czytelnikowi świat, którego jednocześnie do końca nie odkrywa. Może kogoś tym zafascynuje, może ktoś chociaż pobieżnie sprawdzi, kto był kim, a może ktoś po prostu dowie się o istnieniu herosa Sygurda.
Duszyński podejmuje także temat samego sensu istnienia bogów. Dopóki ludzie w nich wierzą mają się całkiem dobrze. Gdy ludzie mocno w nich wierzą – stają się coraz potężniejsi. I na odwrót. Bez ludzi nie ma bogów – mogą trwać tylko dzięki nam.
Jedynym moim zarzutem wobec „Drogi do Nawi" jest chaos, który występuje u jej progu. Początkowo trudno było mi się odnaleźć w przedstawionym świecie, we wszystkich intrygach, w połączeniu świata, który znają bohaterowie z tym magicznym. Jednak wraz z rozwojem powieści , wraz z każdą kolejną stroną wszystko staje się coraz bardziej klarowne.
„Droga do Nawi" to przede wszystkim szybka akcja. Nie zabraknie strzelanin, walk, magicznych potyczek czy sporów między bogami. Podobnych scen w książce jest na pęczki, a całość okraszona jest całym mnóstwem spisków, intryg, manipulacji, które podejmowane w jednym świecie oddziaływują na drugi. Przy tym to powieść niezwykle zabawna - bohaterowie nie stronią zarówno od sucharów, jak i ciętych ripost. Humor przejawia się także w sytuacjach, w których Alek czy Misza odkrywają kolejne elementy nowego dla nich świata i zastanawiają się, czy rzeczywiście cała ich przygoda po prostu im się nie wyśniła.
Intrygująco przedstawia się także cały mityczny świat bóstw, który jest niedostępny dla przeciętnego zjadacza chleba. Duszyński dzieli go na Departamenty Wschodni i Zachodni, opowiada o tym, jak te enigmatyczne stwory żyją obok bohaterów, a nikt nie potrafi się zorientować, że nie są ludźmi. W tle prezentuje się bogaty obraz dwóch stolic – Warszawy i Moskwy, przez które przemierzamy wraz z Alkiem, Miszą i Ksenią.
Polski autor prowadzi trzecio- i pierwszoosobową narrację. W tej pierwszej opowiada o losach Kseni, Miszy oraz niekiedy o spotkaniach bogów. Bezpośrednio oddaje głos jedynie Alkowi, którego spojrzenie jest jakby wyróżnione spośród głosów wszystkich bohaterów. Mimo to, ciężko niekiedy zrozumieć niektóre z jego zachowań, dopatrzeć się większego sensu w podejmowanych przez niego decyzjach.
„Droga do Nawi" to ciekawy koncept, a przy tym całkiem sprawnie zrealizowany. Cieszy, że autor wziął się za „naszą" mitologię, nie szukał inspiracji w dalekich światach. Umieszczając akcję w dwóch bliskich nam stolicach również sprawia, że polski czytelnik będzie z większą radością przemierzał przez świat tak mu bliski. A nuż uwierzy, że za każdym rogiem czai się przygoda i należy tylko wypatrywać, kiedy bogowie zmącą nasz, czasem niezbyt lubiany, spokój?