Muszę przyznać, że po „Upadek" sięgnęłam nieco w ciemno. Choć wiedziałam, że to już osiemnasta powieść z Harrym Boshem, autorstwa Michaela Connelly'ego, nie zdecydowałam się na przeczytanie chociażby opinii, czy zrozumiem ją bez znajomości poprzednich części serii. Na szczęście, amerykański pisarz, zadbał zarówno o swoich nowych, jak i wiernych czytelników, sprawiając, że jest ona w pełni zrozumiała dla obu ich grup. „Upadek" tak bardzo mi się spodobał, że z pewnością zacznę chronologicznie, stopniowo, poznawać historię Harry'ego Bosha i przeprowadzonych przez niego śledztw.
Harry Bosch otrzymuje kolejne odroczenie od emerytury – na szczęście spędzi jeszcze na służbie ponad trzydzieści miesięcy. Doświadczony detektyw pracuje obecnie w Jednostce do spraw Przestępstw Niewyjaśnionych, czyli zajmuje się śledztwami, które w przeszłości utknęły w martwym punkcie. Tym razem otrzymuje sprawę zabójstwa oraz gwałtu sprzed ponad dwudziestu lat. Wyniki przeprowadzonego badania DNA (również przez członków tej samej jednostki) krwi znajdującej się na szyi ofiary wskazują na sprawcę, który niejednokrotnie dopuszczał się przestępstw na tle seksualnym. Jednak coś się poważnie nie zgadza – morderca w momencie popełniania zbrodni musiałby mieć osiem lat. Zaraz po rozpoczęciu śledztwa Harry dostaje poważny telefon od góry – syn radnego Irvinga, z którym detektyw od lat ma na pieńku – wypada z balkonu hotelowego apartamentu. Na wyraźne życzenie radnego to Bosh zostaje wyznaczony do poprowadzenia śledztwa i ustalenia, czy chłopak popełnił samobójstwo, czy był to zwykły wypadek, a może morderstwo. Harry rozwiązując dwie sprawy martwić się musi także o swoje prywatne życie, czyli o dorastającą piętnastoletnią córkę, którą samotnie wychowuje.
Kilka tygodni temu miałam okazję czytać jedną z kolejnych części serii o Komisarzu Brunettim napisanej przez Donnę Leon. Zarówno jej cykl, jak i Connelly'ego łączy podobna ilość tomów. Jednak porównując twórczość obojga Amerykanów różnica pomiędzy ich umiejętnością prowadzenia fabuły jest ogromna. Twórca postaci Harry'ego Bosha świetnie ukazuje przebieg śledztwa, które trwa kilka krótkich, lecz intensywnych dni. Dopieszcza każdy szczegół, każdą istotną informację, aby potem doprowadzić czytelnika do wielkiego finału.
Oba wątki śledzi się z niekłamaną ciekawością, a od samej książki trudno się oderwać. Mnie jednak wydała się bardziej interesująca sprawa sprzed lat. Być może dlatego że w przypadku śmierci syna radnego Bosch odkrywał polityczne machlojki i malwersacje, które odsłaniały jedynie plugawą naturę relacji oraz urzędników. Za to druga sprawa miała podłoże również psychologiczne, a sam detektyw zaczynał się zastanawiać nad swoimi poglądami.
Harry Bosch nie jest typowo sympatycznym, ciepłym bohaterem. Lepiej określają go wyrażenia takie, jak zdystansowany, chłody, opanowany. Jednak ewidentnie jest najlepszy w tym, co robi, przez co mimo wszystko darzymy go ogromnym szacunkiem. Jego wizerunek ocieplają nieco kontakty z córką oraz ogólne migawki z jego życia prywatnego.
Connelly tak opowiada historię oraz wprowadza nas w świat kryminalnego Los Angeles i prywatnego życia Bosha, że znajomość poprzednich tomów serii staje się zupełnie zbędna. W koniecznych momentach autor ujawnia fakty dotyczące przeszłości detektywa, które są niezbędne do zrozumienia kolejnych wydarzeń. Nie zdradza przy tym zbyt wiele, ot, właśnie tyle, ile potrzeba, zachęcając tym bardziej czytelnika do sięgnięcia po inne książki z przygodami detektywa.
Mam jedynie lekkie zastrzeżenie jeśli chodzi o polskie tłumaczenie oraz korektę. W książce pojawia się zbyt wiele powtórzeń, które nawet mi, osobie, która nigdy nie zwraca uwagę na podobne występki redaktorskie, rzucały się w oczy. Zdarzały się całe akapity, w których dominowały różne formy „bycia", a jeśli chodzi o synonimy rzeczowników także ktoś odpowiedzialny za korektę nie sięgnął po słownik.
Michael Connelly pisze prostym, lecz fachowym językiem. Uwidacznia się to w takich typowo dochodzeniowych scenach, jak przesłuchania czy sekcja zwłok. Na korzyść działa także podział na krótkie rozdziały, dzięki którym komenda „jeszcze jeden rozdział" rozbrzmiewa bez protestu zamykających się oczu.
„Upadek" udowadnia, że nawet po napisaniu kilkunastu powieści z jednym bohaterem, można nadal przykuć uwagę nowego czytelnika swoim poziomem oraz umiejętnością budowania intrygi. Po powieści Connelly'ego z pewnością jeszcze sięgnę, a z serią o Boschu postaram się zapoznać jak najprędzej. Nie martwicie się – nieważne od której powieści z Harrym zaczniecie i tak bezbrzeżnie wciągnie Was w brutalny świat Los Angeles.