Rezultaty wyszukiwania dla: sci fi
Hayden War: Narodziny Walkirii.
Kontynuacja cyklu Hayden War, który nie zachwyca może poziomem, ale pozwala na szybką i bezrefleksyjną rozrywkę.
„Narodziny Walkirii” to drugi tom serii Hayden War wydawanej przez Drageus Publishing House. O pierwszym tomie pisałam tutaj, że jest to klasyczna militarna fantastyka w realiach space opery i jeśli chodzi o tom drugi, nic pod tym względem się nie zmienia, a „Narodziny Walkirii”, to po prostu bezpośrednia kontynuacja wydarzeń z tomu pierwszego.
Sorilla Aida opuszcza planetę, na której z zaangażowaniem szkoliła tubylców i tworzyła oddziały partyzanckie. Wojna z obcymi przyjmuje nowe oblicze, gdy do gry wkracza Task Force Pięć, zwane potocznie Walkirią, a także, gdy na Haydenie pojawiają się doborowe jednostki wojskowe obcych. Siły lądowe pozostawione na Haydenie wraz z lokalną partyzantką wpadają w kłopoty, gdy przybysze okazują się świetnie wyszkolonymi oddziałami Strażników. Sorilla Aida przechodzi rekonwalescencję po aktualizowaniu wojskowych implantów. Czy zdąży pomóc swoim przyjaciołom z Haydena, zanim wróg przejmie absolutną kontrolę nad światem?
„Narodziny Walkirii” są bezpośrednią kontynuacją wydarzeń z pierwszego tomu. Trzeba przyznać, że Evan Currie utrzymał ten sam, choć nadal niezbyt wysoki, poziom. W powieści utrzymany został klimat fantastyki militarnej, nawet bardziej niż w pierwszym tomie, i choć autor wielokrotnie robi krótkie, a w porównaniu z Weberem, nawet króciuteńkie, wykłady na temat charakterystyki poszczególnych typów wojsk, to jest ich na tyle mało, że nie zdążą zirytować. Niestety większą część powieści stanowi jakby prolog do właściwej akcji, który ukazuje przygotowania sił Sojuszu do stawienia czoła zagrożeniu, które niosą ze sobą obcy. Prawdziwa akcja zawiązuje się dopiero po 60% książki i jak już się ją naprawdę dobrze czyta, to równie szybko się kończy. Ciekawym akcentem jest wprowadzenie nowego typu obcych, którzy są odpowiednikami Wojsk Specjalnych, a także ukazanie całego konfliktu z ich punktu widzenia.
„Narodziny Walkirii” nadal pozostają lekką, nie pozbawioną słabych fragmentów powieścią na tzw. jeden wieczór. Niezaprzeczalnymi atutami książki jest może wolniejsza niż w pierwszym tomie akcja, ale nadal wciągająca i wartka, a także nieskomplikowana fabuła pozwalająca czytać książkę w każdych warunkach. Niestety sporą wadą jest jednowymiarowość postaci, w szczególności głównej bohaterki, przewidywalność wydarzeń, a także nierówne tempo akcji. Jednak pomimo wielu wad, nadal planuję przygodę z sierżant Aidą, ciekawi mnie dokąd zmierza ta wojna, a że poszczególne tomy są napisane zwięźle, nie żal mi czasu na ten bezrefleksyjny relaks.
Taniec w ogniu
„Taniec w ogniu” to drugi tom trylogii o podróżującej pomiędzy równoległymi światami czarownicy. Jak daleko jest w stanie posunąć się Lilian, by zmusić swoją drugą wersję do objęcia swojego miejsca i uporządkowania spraw w pełnym magii i niebezpieczeństw świecie?
Lily udało się przeżyć. W towarzystwie ukochanego wróciła do swojego własnego świata, ale okazuje się, że on również nie jest wolny od problemów. Dziewczyna zniknęła na trzy miesiące, a w tym czasie sprawą zainteresowało się FBI, które teraz nie daje jej spokoju. Nie zamierza odpuścić również Lilian, która zrobi wszystko, by jej druga wersja powróciła do zamieszkanego przez drapieżne sploty świata i walczyła o jego ocalenie.
W pierwszym tomie niezwykle polubiłam Rowana, tym razem jednak skutecznie mnie do siebie zniechęcił. Twierdzi, że kocha Lily, ale jednocześnie stawia ponad nią zbyt wiele istotnych dla niego spraw. Ma zamiar poświęcić się, nie bacząc na dobro dziewczyny i nie zwracając uwagi, że poświęcając siebie, poświęca również ją. Jego zachowanie wywołało we mnie wiele silnych emocji, a jego osobę jestem w stanie określić jednym, prostym słowem - kretyn.
Sama Lily również nie należy do najbystrzejszych osób. Chroni się przed Lilian jakby ta miała zrobić jej pranie mózgu. Osobiście na miejscu bohaterki chciałabym poznać całą prawdę, a dopiero później o czymkolwiek decydować niż błąkać się po omacku, kierując się, jak już Lily zdążyła wcześniej wykazać, nieco zawodną intuicją.
Bohaterowie Josephine Angelini nie są perfekcyjni, za to fabuła robi się coraz bardziej zagmatwana i coraz bardziej intrygująca. Jestem niezwykle ciekawa jak pisarka wybrnie z niektórych wątków i nie mogę już doczekać się lektury trzeciej części. Powieść jest pełna okrucieństwa, bólu i trudnych spraw. To jedna z tych książek, w których ważą się losy świata, a w równoległej rzeczywistości przetrwać udało się jednemu na setki tysięcy jego lustrzanych odbić.
Powieść niezwykle mnie wciągnęła. Jest ciekawa i dobrze napisana, ale wydawnictwo mogłoby postarać się o uważniejszą korektę. Pojawiają się nie tylko rażące literówki, ale błędy można znaleźć nawet w opisie z tyłu okładki. „Taniec w ogniu” to książka, która broni się sama, na jakość wydania można jednak wyłącznie pomstować.
Przeczytałam, zostałam wciągnięta do pełnego magii świata i z niecierpliwością czekam na ostatni tom trylogii. Mam nadzieję, że Josephine Angelini w zgrabny sposób rozwiąże wszystkie dręczące bohaterów problemy i w jakiś sposób uratuje ich świat. Polecam, bo naprawdę warto!
"Pobór" Marko Kloos
Mamy rok 2018, a Wspólnota Północnoamerykańska trzeszczy w szwach.
Dla pasożytniczych nierobów pokroju Andrew Graysona, są tylko dwie drogi, żeby wyrwać się z zarobaczonych, pełnych przemocy bloków socjalnych, gdzie dzienna racja żywieniowa to marne dwa tysiące kalorii smakującej jak papier przetworzonej soi: można albo łudzić się nadzieją na wygraną w loterii i otrzymanie biletu do jednej z pozaziemskich kolonii, albo się zaciągnąć.
Wybór jest prosty: mrzonki na bok, kalkulacja przodem.
Pułapka
Melanie Raabe lubi niecodzienne i kontrowersyjne historie. Jest aktorką, dziennikarką, scenarzystką i blogerką. Jak widać to jej jednak nie wystarczyło i postanowiła zostać także i pisarką. Jak prezentuje się jej pierwszy thriller?
Linda Conrads to pseudonim literacki utalentowanej i wszechstronnej pisarki, którą czytelnicy wręcz uwielbiają - nie tylko za jej kunszt, ale również z powodu tajemnicy, jaka otacza jej postać. Nikt nie wie kim jest niezwykła pisarka, ale ona nie ukrywa się celowo. Linda od lat nie opuszcza swojej luksusowej posiadłości, w której wciąż na nowo przeżywa minione koszmary. Przed laty została zamordowana jej siostra, a ona sama stanęła twarzą w twarz z mordercą. Gdy pewnego dnia widzi go w telewizji, horror powraca. Linda nie wie co robić, ale ostatecznie postanawia napisać książkę-pułapkę - powieść, w której zdemaskuje mordercę.
Powieść miała potencjał, Melanie Raabe wpadła na świetny pomysł, tylko co z tego, jeżeli nie potrafiła go tak do końca wykorzystać? Jej książkę można by okroić z kilkudziesięciu stron o tym samym i pozostawić w formie niezbyt długiego opowiadania. Byłoby ciekawe, byłoby tym samym, z pewnością jednak wówczas nie byłoby pełnowymiarową powieścią.
Styl pisania Melanie Raabe niestety również nie zachęca. Pisarka ma tendencję do tworzenia krótkich, poszarpanych zdań, nadużywa równoważników i znaków interpunkcyjnych. Sprawia to takie wrażenie jakby próbowała wyostrzyć przekaz, którego nie potrafi przedstawić przy pomocy opisów. Niestety nie wygląda to dobrze i niejednokrotnie odnosimy wrażenie, że Melanie Raabe lekceważy inteligencję swoich czytelników.
Właściwie chyba największą zaletą tej historii jest to, że czyta się ją niezwykle łatwo i szybko. Tego zdecydowanie ciężko jej odmówić. Akcja została poprowadzona zgrabnie i poprawnie, ale fabuła ani nie zaskakuje ani nie przeraża. Gdy dochodzimy do punktu kulminacyjnego napięcie nie rośnie, nie ma wielkiego „bum”. Pojawia się za to spory zawód.
Thriller to bardzo popularny gatunek literacki, wielu ludzi się nimi dosłownie zaczytuje, a na rynku mamy ich naprawdę mnóstwo. „Pułapka” jest w miarę ciekawa, chwilami nawet wciąga, zdecydowanie da się przeczytać, tylko po co, skoro możemy sięgnąć po kilkadziesiąt innych książek w tej samej tematyce, które będą o niebo lepiej napisane? Oczywiście to kwestia indywidualnego wyboru, ale gdybym wiedział co mnie czeka, zdecydowałbym się sięgnąć bo coś zupełnie innego.
World of Warcraft: Illidan
W czerwcu na ekrany polskich kin wszedł film "Warcraft: Początek", premierze produkcji towarzyszyło wydanie trzech książek osadzonych w uniwersum World of Warcraft. Dzięki temu fani serii raz jeszcze mogli wejść do tego świata, a laicy zapoznać się z nim.
"World of Warcraft: Illidan" to druga ze wspomnianych wcześniej powieści. Tytułowy bohater Illidan Stormrage, jest Łowcą Demonów, który wieki temu powstrzymał falę piekielnych stworzeń, pragnących podbić Azeroth. Aby tego dokonać przeniknął w szeregi armii wroga, przez co zyskał łatkę Zdrajcy, nie wszyscy uwierzyli bowiem w jego dobre intencje. Za swoją zdradę ukarany został tysiącami lat spędzonymi w więzieniu. Dopiero gdy Legion powraca, zostaje uwolniony przez tych, którzy upatrują w nim ostatniej nadziei.
Główny wątek powieści stanowią poczynania Illidana związane z przygotowaniami do obalenia Legionu. Przy okazji spotkamy również liczne postaci, które będą mu towarzyszyły w walce. Po drugiej stronie stoją natomiast ci, którzy chętnie ponownie widzieliby go w kajdanach. Nie obejdzie się więc również bez zdrad czy intryg knutych za plecami protagonisty, a co za tym idzie zwrotów akcji, których niekoniecznie mogliśmy się spodziewać. Na początku ilość bohaterów może nas lekko przytłaczać, z czasem jednak przyzwyczajamy się do nich, a śledzona z punktu widzenia kilku postaci akcja nabiera ciekawszych rysów. Postaci opowiadające nam historię poznajemy niestety raczej powierzchownie i przede wszystkim przez pryzmat ich nastawienia względem Illidiana i jego poczynań. To jednak wystarcza byśmy zapałali do nich sympatią lub obdarzyli ich niechęcią.
Główna oś fabularna miała spory potencjał, który niestety nie został w pełni wykorzystany. Mniej więcej od połowy bardziej niż interesujące wydarzenia, do dalszego śledzenia losów bohaterów skłania nas ciekawość względem zakończenia książki. Niby dzieje się sporo, ale zabrakło głębiej wykreowanych bohaterów oraz świata, który wciągnąłby nie tylko fanów tego uniwersum. W przeciwieństwie do nieco wcześniej wydanej powieści "Durotan", recenzowana przeze mnie książka nie jest w stanie obronić się fabułą, aby istnieć, jako samodzielna powieść. Pełni raczej rolę dopełnienia gry, przez co w przypadku nieznajomości tego świata nie wydaje nam się ona szczególnie wciągająca. Istnieje jednak spore prawdopodobieństwo, że znajdzie ona licznych fanów wśród graczy, którym pozwoli jeszcze lepiej poznać ten świat.
"Czerwień" już 30 sierpnia!
Dla dobra swoich interesów, garstka hiperbogatych prywatnych przedsiębiorców wojennych, do których należy Thelma Sheridan, wywołuje konflikty zbrojne w różnych rejonach świata.
Porucznik Shelley wybrał służbę w wojsku zamiast odsiadki w więzieniu. Już częściowo scyborgizowany, traci nogi w akcji bojowej w afrykańskim Sahelu, ale otrzymuje od armii USA szansę na drugie wojskowe życie – niezawodne tytanowe protezy, które poniosą go ku heroicznej przyszłości.
Kolejne intrygujące szczegóły nowej serii CBS "Star Trek: Discovery"
W przyszłym roku stacja CBS, a ściślej internetowa platforma CBS All Access pokaże swoim subskrybentom zupełnie nową, odcinkową wersję "Star Treka", która zyskała podtytuł "Discovery".
Showrunnerem serii jest Bryan Fuller, znany jako twórca "Hannibala". Twóca zdradził kilka ciekawostek związanych z bardzo oczekiwaną serią.
Konkurs - "S.Q.U.A.T. Eksperyment"
Od czasu Rozbłysku rodzaj ludzki robił co mógł, żeby przetrwać. Jednak w świecie pełnym amatorów zabawy w wojnę największym wrogiem wciąż pozostaje drugi człowiek – szczególnie ten lepiej uzbrojony i bardziej brutalny. Jak w łańcuchu pokarmowym, silniejszy wygrywa.
Pomnik Cesarzowej Achai, t.2
Drugi tom długo wyczekiwanego cyklu „Pomnik Cesarzowej Achai" ponownie przenosi nas do niezwykłego świata stworzonego przez Andrzeja Ziemiańskiego, w którym liczne elementy fantastyki mieszają się z alternatywną historią Polski z czasów dwudziestolecia międzywojennego.
Akcja powieści stanowi niemal bezpośrednią kontynuację wydarzeń przedstawionych w pierwszym tomie. Polskie służby wywiadowcze, które uratowały poprzednio oddział żołnierzy Arkach, postanawiają nawiązać kontakty dyplomatyczne z przedstawicielami cesarzowej. Wkrótce okazuje się, że choć Polacy występują jako sojusznicy, nie przybyli tu jedynie w celach zwiadowczych. Towarzysząca im ekipa tajemniczych naukowców ma wyraźnie swoje własne, tajne plany, które wiążą się z sanktuariami Potworów w Wielkich Lasach. Jednocześnie w stolicy Cesarstwa zawiązuje się spisek mający na celu obalenie znienawidzonej tyranii rządzących – całe państwo coraz bardziej chwieje się w posadach.
Bardzo spodobała mi się wizja świata, którą zaprezentował autor. Bądź co bądź, raczej rzadko jesteśmy świadkami sytuacji, w której Polska występuje w roli mocarstwa i rozdaje pionki w grze, która toczy się o losy całego świata. Rzeczpospolita w powieści Ziemiańskiego to kraj silny, nowoczesny, posiadający świetnie wyposażoną armię i szukający kolonii na nowo-odkrytych terenach. Wizja to kusząca i naprawdę świetnie się ją czyta, aż szkoda, że prawdziwa historia tak nie wyglądała.
Świetnym pomysłem było zestawienie dwóch całkowicie różnych światów – nowoczesnego pod postacią Polaków, posługujących się zaawansowaną technologią oraz antycznego Cesarstwa Arkach, w którym główną siłę stanowi magia, a dopiero potem nowinki techniczne. Początkowo, uzbrojeni w broń maszynową oraz urządzenia elektroniczne, niezwykli przybysze przypominają nieco białych kolonistów urastających w oczach tubylców do rangi półbogów. Są też podobnie jak oni nieco zadufani w sobie i sceptyczni wobec wiedzy oraz osiągnięć mieszkańców świata po drugiej stronie Gór. Na szczęście dość szybko mają także okazję przekonać się, że od antycznej cywilizacji mogą nauczyć się równie wiele, jak sami są w stanie jej zaoferować.
Z przyjemnością mogę stwierdzić, że drugi tom cyklu jest znacznie lepszy od pierwszego. Poprzednio na powieść składały się dwa niezależne od siebie wątki, które dopiero w końcowych rozdziałach splotły się ze sobą. Wprawdzie i tym razem jesteśmy świadkami dwóch oddzielnych historii, jednak znacznie spójniej zostały one ze sobą powiązane, dzięki czemu czytelnikowi łatwiej jest zorientować się w fabule. Ponadto w porównaniu z pierwszym tomem, widać także różnicę w języku, jakim posługuje się autor – od razu rzuca się w oczy mniejsza ilość wulgaryzmów, które mogły razić podczas lektury poprzedniej części.
Muszę niestety zauważyć, że opis wydawcy nijak ma się do treści książki. Możemy przeczytać, że Pomnik cesarzowej jest potężny i wzbudza strach. Nadchodzi czas silnych kobiet i równoległych światów. Ziemiański jak nikt inny zderza dwie odległe cywilizacje i systemy wojskowe. Tekst, jak widać, jest wyjątkowo lakoniczny i składa się z zaledwie trzech zdań, z których dopiero ostatnie zgadza się z fabułą książki. Dwa pierwsze sugerują, że ich autor nie przeczytał książki. Pomnik cesarzowej pojawia się jedynie jako mrzonka, jedna z legend, za którą podąża kilkoro bohaterów, jednak nawet oni sami nie wiedzą, co dokładnie stanie się, gdy go odnajdą. W żadnym z fragmentów nie pojawia się jakakolwiek informacja na temat władzy lub mocy, jaki miałby posiadać, a tym bardziej wywoływać w kimkolwiek uczucie trwogi. Z kolei czas silnych kobiet w Cesarstwie nastał tysiąc lat wcześniej dzięki Achai – to kobiety zostają władczyniami i to one stanowią trzon armii. Można odnieść natomiast wrażenie, że ich czas właśnie powoli dobiega końca, a nie się rozpoczyna...
Drugi tom cyklu „Pomnik Cesarzowej Achai" to świetna powieść fantastyczna, w której przygoda, magia i tajemnice mieszają się z brutalnością wojny oraz politycznymi intrygami. Książkę czyta się szybko i przyjemnie, wciąga już od pierwszych stron, a końcowe rozdziały pozostawiają uczucie niedosytu, które sprawi, że z niecierpliwością wypatruję już zapowiedzi trzeciego tomu. Serdecznie polecam.
Pomnik Cesarzowej Achai, t.1
Trzytomowa powieść „Achaja" autorstwa Andrzeja Ziemiańskiego to już klasyka polskiej literatury fantasy. W ciągu dziesięciu lat, od momentu gdy została wydana, zdobyła równie szerokie grono wielbicieli, jak i krytyków, i nadal wywołuje gorące dyskusje wśród pasjonatów fantastyki. W trylogii można było znaleźć subtelne zapowiedzi, że autor planuje kontynuację cyklu, czekał z tym jednak długie osiem lat. "Pomnik cesarzowej Achai" miał być początkowo jedynie opowiadaniem, rozrósł się jednak do rozmiarów pokaźnego tomu otwierającego nową trylogię.
Akcja powieści dzieje się w tym samym uniwersum tysiąc lat po wydarzeniach opisanych w "Achai". Tym razem jednak Ziemiański wprowadził w końcu do fabuły Cichych Braci, o których wielokrotnie wspominali bohaterowie pierwszej trylogii, lecz nigdy nie dowiedzieliśmy się, kim naprawdę oni są. Okazuje się, że Cisi Bracia to ludzie będący idealnym odwzorowaniem Ziemców, czyli nas, Ziemian. Stąd też po drugiej stronie Gór Bogów znajdziemy Polaków, Francuzów, Niemców i wszystkie pozostałe, znane nam nacje. Poznajemy także alternatywną historię świata, w którym Rzeczpospolita wyrasta na mocarstwo z ambicjami kolonizatorskimi. Z racji tego, że każdy zakątek znanego im świata został przez kogoś zagarnięty, Polacy skupiają swoją uwagę na terenach za nieprzebytymi dotąd górami. Prowadzi to do brzemiennego w skutkach spotkania magii i technologii, siły wiary i potęgi rozumu, które odmienia losy całej planety.
Głównymi bohaterkami powieści są dwie młode dziewczyny – Kai, adeptka szkoły magii, początkująca czarownica, oraz Shen, córka rybaka, która na ochotnika zaciągnęła się do armii Arkach. Ich drogi splatają się dwukrotnie, jednak przez znaczną część książki losy dziewczyn są potraktowane jako zupełnie oddzielne, niezależne od siebie wątki. Gdy poznajemy obydwie bohaterki, wiele je łączy – są zagubione, niezbyt pewne siebie, a jednocześnie ciekawe świata i żądne przygód. Jednak ich następne doświadczenia zmieniają je w twarde, nieustępliwe i zabójcze, w dosłownym tego słowa znaczeniu, kobiety. Obydwie spotykają także postaci znane już z Achai – na drodze Kai staje czarownik Meredith, zwany obecnie Wyklętym, a Shen nawiedza w snach chłopiec z tobołkiem, czyli tajemniczy Wirus.
Byłam zachwycona "Achają", choć z każdym kolejnym tomem można było dostrzec pewny regres w fabule i pomysłach autora. Do czytania "Pomnika cesarzowej Achai" przystąpiłam więc z dosyć wysokimi oczekiwaniami. Muszę przyznać, że Ziemiański całkowicie zaskoczył mnie fabułą, ponieważ spodziewałam się czegoś zupełnie innego. Nie jest to jednak absolutnie wada tej powieści, a raczej duża zaleta, gdyż co rusz byłam zaskakiwana nieprzewidzianymi zwrotami akcji. Niestety, nie obyło się bez wpadek. O ile historia Kai, która spotyka Cichych Braci, wciąga już od pierwszych stron i utrzymuje równy poziom przez całą książkę, o tyle wątek Shen i armii Arkach nabiera rozpędu dopiero w drugiej połowie powieści. W trakcie czytania pierwszych rozdziałów często zastanawiałam się, o co chodzi autorowi, który każe żołnierzom biegać nieco bez sensu po lesie i ubliżać sobie nieustannie od najgorszych. Wulgaryzmów jest tu jednak znacznie mniej niż w Achai, choć i tak wiele dialogów wydaje się być wprowadzonych nieco na siłę.
Poza interesującą fabułą i w znacznej mierze wartką akcją, dużym osiągnięciem autora jest to, że stworzył nową, świeżą powieść, która nie jest jedynie odcinaniem kuponów od sukcesu pierwotnej trylogii. Nowi bohaterowie, całkowicie nowe wątki, a przede wszystkim fascynujące zderzenie świata magii i techniki sprawiają, że książkę po prostu chce się czytać. Jednak choć można potraktować tę historię jako niezależną opowieść jedynie rozgrywającą się w uniwersum stworzonym na użytek poprzedniej powieści, nie sądzę, by przypadła ona do gustu osobom, które nie czytały pierwszych trzech tomów. Bez ich znajomości czytelnik z pewnością poczuje się zagubiony w natłoku informacji typu kim są Ziemcy, Cisi Bracia, Meredith oraz dlaczego w armii Cesarstwa służą jedynie kobiety. Moim jedynym zastrzeżeniem odnośnie przedstawionego świata jest jedynie to, że praktycznie nic nie zmieniło się w nim od czasów Achai. W ciągu tego tysiąca lat nie zaobserwowano ani żadnego skoku cywilizacyjnego, ani zmian w mentalności ludzi. Nawet umundurowanie żołnierzy pozostało niemalże bez zmian.
Choć mogłoby się wydawać, że książka będzie przynajmniej częściowo związana z postacią Achai, która była główną bohaterką poprzedniej serii i pojawia się w tytule obecnej, tak nie jest. Sama Achaja pojawia się jedynie kilkukrotnie we wzmiankach o niej jako postaci historycznej oraz w jednej z wizji Kai. Dopiero zakończenie pierwszego tomu rozbudza nadzieję, że jeszcze możemy ją spotkać w kolejnych częściach trylogii.
Okładka książki nawiązuje do wznowionego wydania trylogii "Achaja" i jest utrzymana w podobnym stylu – widzimy na niej kobietę-wojowniczkę, tym razem w wersji nieco unowocześnionej. W środku znajdziemy liczne ilustracje nawiązujące do wydarzeń w poszczególnych rozdziałach, ale szczerze mówiąc, nie przypadły mi one do gustu. Znacznie bardziej podobały mi się te z poprzedniej serii.
Podsumowując, pomimo kilku niedociągnięć, zdecydowanie polecam lekturę najnowszej powieści Andrzeja Ziemiańskiego wszystkim fanom "Achai". Natomiast osoby, które jeszcze nie poznały historii tej wojowniczki, serdecznie zachęcam najpierw do sięgnięcia po pierwszą trylogię.