Czasem zbiegiem okoliczności wpada mi w ręce książka, której nigdy bym nie przeczytała, a potem cieszę się, że tak się stało. Lektura „Za niebieskimi drzwiami” zbiegła się z premierą filmu Mariusza Paleja, który powstał na podstawie książki, ale przyczyna sięgnięcia po tę pozycję była całkiem inna, a mianowicie szkolny konkurs czytelniczy. Nie, nie mój, tylko mojej latorośli.
O książce „Za niebieskimi drzwiami” nie wiedziałam nic, prawdę powiedziawszy twórczość Marcina Szczygielskiego kojarzyła mi się z innymi jego powieściami dla młodszego czytelnika, które rozważałam kupić, z „Czarownicą piętro niżej” i „Tuczarnią dla motyli”. Do głowy mi, niestety, nie przyszło, że jest to również „poważny” pisarz dla dorosłych. Zapoznając się z jego dorobkiem, nie dziwi mnie fakt, że „Za niebieskimi drzwiami” podejmuje ciekawy, intrygujący, ale również delikatny temat, jakim jest los osób pogrążonych w śpiączce.
Łukasz Borski od Gwiazdki wyczekiwał wakacji. Jego marzeniem było spędzenie z mamą czasu z dala od jej pracy, która ją na co dzień całkowicie absorbuje. Krystyna Borska, nie jest „wyrodną” matką, jest po prostu samotnie wychowującą swojego syna kobietą. Gdy następuje ten długo wyczekiwany moment, wydarza się tragedia. Audi, którym jechał Łukasz z mamą, uderza najpierw w samochód, a potem w drzewo, obydwoje trafiają do szpitala. Łukasz musi odnaleźć się w nowej rzeczywistości; nie ma przy nim jedynej bliskiej osoby, poddawany jest długiemu leczeniu, aż w końcu trafia pod skrzydła swojej sąsiadki. Niestety to nie koniec zmian w życiu Łukasza. Nagle w życiu dwunastoletniego już wtedy chłopca, pojawia się nieznana dotychczas ciotka Agata Borska, rodzona siostra mamy. Zostaje zabrany do Brzegu, niewielkiej miejscowości nad morzem, gdzie od teraz będzie mieszkał w „Wysokim Klifie”, pensjonacie ciotki. Tam Łukasz odkryje wiele rodzinnych tajemnic.
Muszę przyznać, że powieść Marcina Szczygielskiego pozytywnie mnie zaskoczyła. Wygląda na to, że jeżeli polski pisarz pisze powieść obyczajową z elementami fantastycznymi, nie brnie zbyt głęboko w przytłaczającą, tak bardzo w polskiej literaturze dziecięcej, parenetykę. „Za niebieskimi drzwiami” jest powieścią mądrą, ale nie wydumaną. Z pewnością tą dydaktyczność ogranicza szczęśliwie narracja pierwszoosobowa. Opisywanie wrażeń, odczuć, a także spostrzeżenia pozostają na poziomie jedenasto/dwunastoletniego chłopca. Jest to o tyle ważne, że młody czytelnik, a muszę nadmienić, że była to pierwsza zaleta, którą spostrzegła moja córka, identyfikuje się z bohaterem, tym bardziej, że używa on słownictwa, a także otacza się przedmiotami znanymi dla współczesnego młodego człowieka; nie są to inkausty, stalówki i kałamarze, ale play station, iPhone'y, mentosy, sprite'y, i inne elementy życia codziennego. Sytuacje przedstawiane w powieści też są bliskie relacjom między dziećmi, a dorosłymi. Gniew, którym pała Łukasz, jego bezsilność i brak wpływu na to, co dzieje się wokół niego, przerasta go, dlatego wyładowuje te wszystkie negatywne uczucia na Bogu ducha winnej ciotce, która wykazuje się może brakiem psychologicznego podejścia do trudnej dla chłopca sytuacji, ale z pewnością ma świętą cierpliwością w obliczu inwektyw, którymi obrzuca ją siostrzeniec. Relacje Łukasza z rówieśnikami, również bardzo przypomina codzienność młodych, które czasem bywają trudne, zabarwione są często obopólnym okrucieństwem, choć w obliczu wspólnego celu, antypatie schodzą na dalszy plan. A co z fantastyką? Przecież adaptacja filmowa reklamowała się jako najlepszy polski film fantasy dla dzieci? Jest oczywiście i element fantastyczny, czyli przenoszenie się Łukasza do innych światów poprzez drzwi od pokoi w pensjonacie. Nie chcę za dużo zdradzać, ale jak w wielu powieściach dla młodszego czytelnika, elementy magiczne są jakby metaforą problemów dziecięcych, a także środkiem do ich rozwikłania.
Czy powieść ma wady? Pod koniec powieści autor tłumaczy skąd się wziął świat za niebieskimi drzwiami, abstrahując od absurdalności jego proweniencji, to forma tego wyjaśnienia nosi znamiona dyletanctwa. Cała historia świata podana jest w sposób, jak to określiła moja córka – wykładu. Wszystko podane jest od razu w całości. Niestety odniosłam wrażenie, że autor nie miał po prostu wcześniej przygotowanej koncepcji i wymyślił coś naprędce.
Na zakończenie wspomnę, że powieść „Za niebieskimi drzwiami” w 2011 roku zdobyła w konkursie Donga, organizowanym przez Polską Sekcję IBBY (Międzynarodowa Izba ds. Książek dla Młodych), Dużego Donga, czyli I Nagrodę Jury Profesjonalnego oraz Wyróżnienie Jury Dziecięcego, a także w tym samym roku uzyskała II Nagrodę w III Konkursie Literatury Dziecięcej im. Haliny Skrobiszewskiej i wpisanie jej na Listę Skarbów Muzeum Książki Dziecięcej. Ważne jest również, że od sprzedaży książek i biletów na film, odprowadzana jest część funduszy na fundację Akogo Ewy Błaszczyk, która w ekranizacji powieści zagrała ciotkę Agatę.
Serdecznie z córką polecamy tę książkę, nie tylko dlatego, że opowiada o nas samych, gdy czujemy się bezsilni, a także nie dlatego, że porusza delikatny temat śpiączki i wszystkich związanych z tym konsekwencjami, nie tylko medycznymi, ale również społecznymi, ale dlatego, że czyta się ją z przyjemnością, że wciąga swoją intrygującą fabułą, a czasami może nawet lekko przeraża.