Rezultaty wyszukiwania dla: humor
Jonka, Jonek i Kleks. Wydanie jubileuszowe
Powrót do świata dziecięcej wyobraźni w wydaniu jubileuszowym
Jeśli wychowaliście się na komiksach ze „Świata Młodych” albo po prostu macie słabość do polskich klasyków, to jubileuszowe wydanie „Jonka, Jonka i Kleksa” jest jak wehikuł czasu. Pierwszy tom, wydany z okazji 50-lecia serii autorstwa Szarloty Pawela, zabiera nas w podróż do czasów, kiedy wyobraźnia nie znała granic. Przygody dwojga nastolatków i ich magicznego przyjaciela – Kleksa – wywoływały zachwyt u dzieci i dorosłych. Czy tak dzieje się i teraz?
„Jonka, Jonek i Kleks” to komiks, który w latach 70. i 80. był dla wielu dzieci ucieczką od codzienności. W jubileuszowym wydaniu Egmont zebrał w jednym tomie różnorodne historie. Począwszy od pierwszej czarno-białej opowieści z 1974 roku, aż po kolorowe klasyki takie jak „Porwanie księżniczki” czy „Kleks i złota rybka”. Każda z tych opowieści zachowuje swój urok i ciepło. Dla tych, którzy dorastali z przygodami Kleksa, to nostalgiczny powrót do świata marzeń. Dla młodszego pokolenia może być odkryciem, że polska kultura komiksowa miała swoje perełki na długo przed erą internetowych superbohaterów.
Nie można nie wspomnieć o samym Kleksie – duchu atramentowym. Wnosi on do każdej opowieści nutkę magii i surrealizmu. Jego pomysłowość i umiejętność przenoszenia bohaterów w niezwykłe miejsca były tym, co wyróżniało serię na tle innych. Dzięki niemu Jonka i Jonek przeżywają swoje niezwykłe. przygody. Odwiedzają krainy wyobraźni, gdzie wszystko jest możliwe.
Egmont zadbał, aby nowe wydanie było wyjątkowe. Twarda oprawa, wysokiej jakości papier i intensywne kolory ilustracji sprawiają, że album jest przyjemny w czytaniu i pięknie wygląda na półce. Poza tym zawiera liczne dodatki – od wstępu Adama Radonia po obszerne posłowie Macieja Jasińskiego. Dzięki temu czytelnicy mogą dowiedzieć się więcej o życiu i twórczości autora, a także o kulisach powstawania serii.
Choć komiks jako taki dostarcza wiele radości, to układ opowieści w albumie budzi czasami mieszane uczucia. Historie ułożono w sposób niechronologiczny, co może być nieco mylące – szczególnie dla nowych czytelników, którzy chcieliby śledzić ewolucję postaci i kreski. Dla niektórych będzie to okazja do porównań, dla innych – lekki zgrzyt.
„Jonka, Jonek i Kleks” w wydaniu jubileuszowym to piękny hołd dla autora i jego twórczości. Komiks przenosi czytelników do świata, gdzie wszystko jest możliwe. Granice wyobraźni są tylko pojęciem względnym. Choć wydanie mogłoby być bardziej przemyślane pod względem układu treści, to nie zmienia faktu, że mamy do czynienia z prawdziwą perełką. Dla tych, którzy wychowali się na piśmie „Świat Młodych”, to powrót do czasów beztroski. Dla młodszych natomiast wspaniała okazja, by poznać kawałek historii komiksowej. Polecam wszystkim, którzy mają ochotę zanurzyć się w świat przygód, humoru i nostalgii. Warto!
Włoski Skarbiec. Najlepsze komiksy: Giorgio Cavazzano. Tom 4
„Włoski Skarbiec” to seria, która wprowadza nas w bogaty świat włoskich komiksów Disneya – tym razem za sprawą twórczości Giorgio Cavazzano. Czwarty tom kolekcji poświęconej kultowemu rysownikowi, znanemu z przygód Donalda, Sknerusa i Mikiego, to gratka dla wielbicieli charakterystycznej kreski i dynamicznej narracji, która wyróżnia jego prace na tle innych artystów Disneya. Tom obejmuje lata 1995-2005, czas, w którym Cavazzano zyskał międzynarodową sławę, a jego prace były prezentowane na prestiżowych wystawach.
Wydanie jest prawdziwą skarbnicą komiksowych smaczków i ciekawostek – od klasycznych przygód znanych bohaterów po nowe postacie, takie jak Kwazek czy myszka Eustazja. Każdy, kto interesuje się komiksami Disneya lub uwielbia styl Cavazzano, znajdzie tu coś dla siebie, choć czwarty tom może wydać się mniej spójny niż poprzednie odsłony serii.
Czego możemy się spodziewać po czwartym tomie?
W tomie znalazły się historie różnorodne tematycznie i stylistycznie, co sprawia, że mamy do czynienia z istnym komiksowym miszmaszem. Znajdziemy tu między innymi tytuł „Oscar stulecia”, okolicznościową historię z Kaczorem Donaldem na cześć setnej rocznicy kinematografii, a także bardziej przygodowe opowieści, takie jak „Zimna woda złota doda” i „Kolos z Rodos”, gdzie Miki i Goofy ruszają na egzotyczne wyprawy. Dzięki temu różnorodnemu podejściu tom zachowuje dynamikę, oferując krótkie, jednostronicowe historie obok dłuższych i bardziej złożonych fabuł.
Giorgio Cavazzano pozostaje mistrzem detalu i żywiołowości, a jego kreska sprawia, że postacie Disneyowskie nabierają niezwykłego życia i ekspresji. Tła są starannie dopracowane, a scenerie – od wielkich miast po tajemnicze dżungle – przykuwają uwagę, wzbogacając całą historię. Mimo wszystko, w tej edycji można poczuć pewien niedosyt, jeśli chodzi o fabułę; wrażenie lekkiej powierzchowności jest zauważalne, choć ratowane przez wyjątkowe ilustracje. Myślę, że młodszy odbiorca nie zauważy różnicy.
Włoskie smaczki i nowe postacie
Cavazzano nie tylko tchnął nowe życie w klasycznych bohaterów, ale też stworzył kilka postaci, które ożywiają fabułę. Z jego szkicownika wyszły takie postacie jak Kwazek – alter ego dziennikarza Rai, Vincenza Molliki – oraz Eustazja, młoda poszukiwaczka przygód, która stanowi świeży akcent w disneyowskim uniwersum. Obie te postacie dodają różnorodności, choć ich obecność nie jest na tyle rozbudowana, by odegrały główną rolę. Przyjemne jest jednak to, że postacie te nawiązują do włoskiej kultury i wpływów, dodając tomowi kolejny kontekst do odkrywania.
Dla kogo jest ten tom?
„Włoski Skarbiec” to seria przeznaczona raczej dla wielbicieli klasycznych komiksów Disneya, niż dla tych, którzy szukają nowoczesnych reinterpretacji. To powrót do czasów, gdy rysunek i szczegóły fabularne były dopracowane do perfekcji, a bohaterowie – choć od lat ci sami – wciąż zaskakiwali i angażowali czytelnika. Fani klasyki będą zachwyceni, choć osoby szukające spójniejszych, głębszych opowieści mogą poczuć niedosyt.
Tom jest też wydany na bardzo wysokim poziomie: elegancka oprawa, świetny papier, dodatkowe szkice i notatki z warsztatu Cavazzano – wszystko to sprawia, że stanowi on również album kolekcjonerski. Każdy fan doceni dbałość o szczegóły i sposób, w jaki wydawca oddaje hołd twórczości Cavazzano.
Podsumowanie
„Włoski Skarbiec. Najlepsze komiksy: Giorgio Cavazzano. Tom 4” to piękne wydanie, które przyciąga rysunkami Cavazzano i jego wyczuciem humoru oraz szczegółów, choć fabularnie pozostaje nierówne. To komiks idealny dla fanów klasycznego stylu Disneya oraz miłośników włoskiej kreski w świecie kaczek i myszy. Można go czytać od deski do deski lub wracać do wybranych historii – jak na skarbiec przystało, jest tu wiele do odkrycia.
Joker. Świat
Joker na wakacjach, Joker w Czechach, Joker w Krakowie… czyli o co chodzi?
„Joker. Świat” to antologia, która w pewnym sensie jest odpowiedzią na popularny wcześniej „Batman. Świat”. Idea jest podobna – zbiór krótkich opowieści tworzonych przez autorów z różnych stron globu, w których Joker przenosi swoje szaleństwo do lokalnych scenerii i kultur. Tyle że tutaj bohaterem nie jest mroczny rycerz Gotham, ale jego największy przeciwnik – postać, której uśmiechnięta twarz wzbudza tyle samo fascynacji, co grozy.
Tym razem Joker trafia do trzynastu różnych krajów, w których pojawiają się jego "klony" i naśladowcy. W antologii Joker opowiada swoje historie w stylu bardzo lokalnym – od egzotycznych ulic Meksyku, przez urocze zakątki Hiszpanii, po nasz rodzimy Kraków. Co z tego wynika? Cóż, Joker w każdej z opowieści próbuje zawładnąć uwagą i wywołać chaos, wpisując się w specyfikę odwiedzanych miejsc. Każda historia ukazuje inny aspekt jego charakteru – czasem komiczny, czasem przerażający, ale zawsze fascynujący.
Polski akcent, czyli Joker w Krakowie
W polskiej odsłonie Joker zawitał do Krakowa – miasta z bogatą historią, kulturą i tradycją, co daje świetne tło do komiksowych eksperymentów. Historia autorstwa Tomasza Kołodziejczaka i zilustrowana przez Jacka Michalskiego skupia się na klimacie, który łączy stare z nowym, gdzie Joker jawi się niczym współczesny błazen królewski, który wyśmiewa wszystko, co napotka na swojej drodze. Fabuła może nie należy do najgłębszych, ale wprowadza polski akcent i wykorzystuje krakowski koloryt, co dla nas – czytelników znających te miejsca – dodaje całości przyjemnego smaczku.
Różnorodność, która zaskakuje
Największym atutem albumu „Joker. Świat” jest zdecydowanie różnorodność perspektyw. Historie pisane przez autorów z Japonii, Niemiec, Brazylii, Czech, Kamerunu i innych krajów pozwalają na spojrzenie na tę postać z wielu stron. W każdym miejscu Joker wydaje się inny, ale zawsze obecny jest jego niezmienny, przewrotny humor i pragnienie chaosu. Dzięki temu antologia pozwala poczuć, jak różnie można interpretować tę postać w zależności od kultury – od niebezpiecznego socjopaty, przez mistrza intryg, po kogoś na kształt narodowego symbolu walki z rutyną i nudą.
Na szczególną uwagę zasługują historie autorstwa Geoffa Johnsa i Davida Rubína. To właśnie ich podejście do postaci Jokera potrafi zaskoczyć – zarówno w warstwie wizualnej, jak i narracyjnej. Johns wprowadza postać z mrocznym twistem, ukazując Jokera jako niemal surrealistyczny symbol zła, podczas gdy Rubín bawi się formą, łącząc groteskę z finezyjną kreską. Reszta opowieści ma również swoje mocne strony, ale niestety nie każda historia ma równy poziom. Niektóre fabuły nie wnoszą do całości tak wiele, jak byśmy tego oczekiwali. Niemniej jednak przyjemność płynąca z podróży po różnych stylach i kulturach rekompensuje te niedociągnięcia.
A co z kreską? Czyli jak Joker wygląda w różnych kulturach
Pod względem graficznym „Joker. Świat” to prawdziwa gratka dla fanów różnorodnej stylistyki. Jason Fabok, Germán Peralta, Jack Michalski, Keisuke Gotou – to tylko niektóre nazwiska twórców, którzy odpowiadają za ilustracje. Ich prace idealnie wpasowują się w klimat danej historii, co czyni całą antologię jeszcze bardziej wciągającą. Wizualnie nie każda historia może zachwycać, ale większość z nich dobrze radzi sobie z uchwyceniem klimatu, jaki miał być oddany w danym regionie. Z jednej strony mamy tu wyrafinowane, niemal realistyczne ujęcia, a z drugiej bardziej luźne, komiksowe podejście. Daje to nam poczucie, że Joker – jako postać – może pasować do każdego stylu i każdej scenerii.
Czy warto po „Joker. Świat” sięgnąć?
Dla wiernych fanów Jokera, ta antologia to ciekawostka, która może okazać się niezłą zabawą. Nie znajdziecie tu może arcydzieł, ale z pewnością coś, co dostarczy rozrywki i pozwoli spojrzeć na postać Księcia Zbrodni z nieco innej perspektywy. To zbiór opowieści, który bardziej wzbudza zainteresowanie niż szokuje czy olśniewa, ale z pewnością jest warty uwagi tych, którzy są ciekawi, jak Joker mógłby wpłynąć na różne kultury i miejsca.
W skrócie: jeśli podobał się Wam „Batman. Świat” lub po prostu interesują Was niecodzienne spojrzenia na znane postacie, „Joker. Świat” może być świetnym wyborem na długie jesienne wieczory. To komiks, który bawi, zaskakuje, a czasem nawet pobudza do refleksji nad tym, jak uniwersalne mogą być niektóre archetypy, niezależnie od miejsca na mapie.
Hellblazer. Paul Jenkins. Tom 1
„Hellblazer. Paul Jenkins. Tom 1” to kolejna odsłona legendarnej serii wydawnictwa Vertigo. Publikacja wprowadza czytelników do świata Johna Constantine’a, brytyjskiego maga i okultysty, nieustannie walczącego z demonicznymi siłami zagrażającymi jego duszy. Tom oparty jest na scenariuszu Paula Jenkinsa. Kontynuuje mroczne i niepokojące przygody, jednocześnie wprowadzając nowe wątki, które rzucają światło na nieznane wcześniej aspekty życia Constantine’a. Historia jak zawsze osadzona jest w znajomym, brudnym i posępnym świecie. Tym razem jednak stara się otworzyć nowe drzwi do mistycznych obszarów. Czy się udało?
O czym jest komiks?
Główna oś fabularna „Hellblazer. Paul Jenkins. Tom 1” krąży wokół zmagań Johna Constantine’a z mrocznymi siłami. Wrogami jednak nie są jedynie nadprzyrodzone istoty, ale także i ludzie. Paul Jenkins wprowadza czytelnika w różnorodne historie, pokazując mistyczną podróż do Australii, gdzie Constantine wchodzi w kontakt z duchami plemiennymi. Pojawia się też wiele osobistych wątków, związanych z historią rodziny bohatera.
Tom składa się z 12 opowiadań. Wspólnie prezentują one bogaty wachlarz przygód bohatera. Możecie spodziewać się konfrontacji z duchami przodków, walki z demonami lub zwyczajnego rozwiązywania zagadek lokalnych morderstw. Album zgrabnie łączy różnorodne wątki, pokazując, jak różnorodne i pełne niebezpieczeństw jest życie John’a.
Moja opinia i przemyślenia
Album uważam za wyjątkowo udany! To przede wszystkim powrót do korzeni postaci Johna Constantine’a, który pod piórem Paul’a Jenkins’a zyskuje nowe, ale jednocześnie znajome oblicze. Scenarzysta kontynuuje narrację zbudowaną przez swoich poprzedników – Jamiego Delano i Gartha Ennisa. W świetny sposób zachowuje mroczny ton oraz surowy klimat serii. Co więcej, scenarzysta dobrze odnajduje się w tworzeniu postaci, które mają silne, emocjonalne konflikty wewnętrzne. Uważam, że idealnie pasuje to do natury Constantine’a. Ostatecznie jest bohaterem, który wciąż walczy z przeszłością i demonicznymi konsekwencjami swoich decyzji.
Podoba mi się też różnorodność przedstawionych historii. Album balansuje między mistycznymi opowieściami a bardziej osobistymi, wręcz melancholijnymi wątkami. Fabuła ma swoją głębię, a strona graficzna urzeka czytelnika. Dzięki nim klimat komiksu można niemalże fizycznie czuć podczas lektury. Szczególnie poruszająca jest opowieść „Grzechy ojca”, gdzie Constantine konfrontuje się z dachem ojca. Za naprawdę dobry uważam również tytuł „Na dawnych gościńcach”. To nostalgiczna historia zaginionego przyjaciela, która wprowadza do świata Hellblazera nieco lirycznego tonu. Choć w serii najcześciej dominują mroczne i brutalne historie, jest w niej miejsce na odrobinę odpoczynku i oczywiście czarnego humoru.
Rysunki w tym tomie, głównie autorstwa Seana Phillipsa, idealnie współgrają z klimatem serii. Styl Phillipsa, surowy i nieco brudny, świetnie oddaje atmosferę przedstawianych historii. Jest pełen cieni, półmroku i niepokoju. Ilustracje Pat McEowna i Ala Davisona również wpasowują się w ten klima. Choć można zauważyć pewną różnicę w stylu, co wprowadza odrobinę różnorodności wizualnej. Mimo tego, rysunki tworzą spójną całość. Kadrowanie i sposób przedstawienia postaci podkreślają dynamikę komiksu.
Podsumowanie
„Hellblazer. Paul Jenkins. Tom 1” to solidna odsłona przygód Johna Constantine’a. Skutecznie rozwija postać niepokornego maga. Paul Jenkins doskonale balansuje między mistycyzmem, brutalnością a osobistymi dramatami. Sprawia, że fabuła jest wielowarstwowa i pełna emocji. Choć nie wszystkie historie są równie angażujące, większość z nich dostarcza intensywnych wrażeń. Pokazuje też, że Paul Jenkins potrafi wprowadzić własne, unikalne elementy do tej kultowej serii. Mroczny klimat, świetnie zarysowane postacie oraz interesujące wątki fabularne — to właśnie oferuje nowy album. Jeśli jesteś fanem tego uniwersum, na pewno znajdziesz w nim coś dla siebie!
Masters of Death
Sprzedaż domu czy mieszkania to często trudne zadanie; agent nieruchomości musi posiadać odpowiedni talent do przedstawienia nieruchomości w taki sposób, by skłonić potencjalnych kupców do zakupu. Viola Marek posiada nie tylko ów tajemniczy talent, lecz również urok osobisty. I przede wszystkim potrafi przedstawić dany obiekt tak, by każdy zapałał do niego miłością. No, chyba że dom jest nawiedzony. I w dodatku wciąż mieszka w nim jego zmarły właściciel. Wtedy sprawy nieco się... komplikują. Inny agent nieruchomości pewnie szybko by się wycofał, jednak nie Viola. Po pierwsze, nie ma dla niej rzeczy niemożliwych, a po drugie sama jest wampirzycą, więc duchy i inne potwory nie są jej straszne. Ma sprzedać dom, więc go sprzeda. Choćby miała przeprowadzić egzorcyzm!
Aby pozbyć się niechcianego lokatora, Viola postanawia podjąć współpracę z niejakim Foxem D' Morą, podającym się za medium. No właśnie – podającym. Bo większość nieumarłych wie, że Fox najzwyczajniej w świecie swoich klientów okłamuje, a posiadanie jakichkolwiek informacji o bliskich zmarłych petentów posiada od swojego ojca chrzestnego, Śmierci. Później tylko odrobinkę je przerabia tak, aby wilk był syty i owca cała.
Robota sama się jednak nie zrobi i tak do nawiedzonego domu wchodzi cała grupa istot, o których nie śniło się żadnemu człowiekowi. Viola Marek nie zdaje sobie jednak jeszcze sprawy z tego, jak bardzo skomplikują się pewne sprawy i tak, zamiast wysłać ducha w Zaświaty, sami trafią do Gry. Gry dla Nieśmiertelnych, w której stawką jest wszystko.
Pierwszym, co rzuca się w oczy, jest po prostu PRZEPIĘKNE wydanie. Twarda oprawa, złocone litery w tytule i wzór czaszek na brzegach kartek to zestaw idealny. Naprawdę można zakochać się od pierwszego wejrzenia. Jak jednak wszystkim wiadomo, wygląd to nie wszystko – byłam ciekawa, czy wnętrze również mnie w sobie rozkocha. I muszę Wam powiedzieć, że po raz pierwszy od bardzo dawna bez zastanowienia wystawiłam książce wysoką notę.
W „Masters of Death” znalazłam wszystko to, czego szukam w lekturach. Po pierwsze, grupę przeróżnych postaci (i to nie tylko pod względem charakteru). Mamy tutaj m.in. demonicę, anielicę, żniwiarza czy wspomnianego już ducha. I oczywiście samą Śmierć. Blake stworzyła swoich bohaterów tak dobrze, że zaciera się różnica międzygatunkowa. Jest zabawnie, często bohaterowie raczą siebie nawzajem sporą dawką czarnego humoru czy sarkazmu, choć nie powiem, by nie było tu również miejsca na powagę sytuacyjną. Wszystko idealnie się ze sobą zgrywa, tak, że chyba znaczna część czytelników będzie zadowolona. Nawet przez wzgląd na obecność Kostuchy w tej historii można by zakładać, że książka będzie trochę poważna, ale... nie. Jest bardzo ludzka, co widać nawet po tym, że po śmierci pewnej pary zajęła się ich dzieckiem. I wciąż ma do Foxa sentyment, mimo że niejednokrotnie „dzieciak” niesamowicie ją/jego irytuje.
Historia rozpoczyna się od prób dogadania z duchem mieszkającym w domostwie, które próbuje sprzedać Viola Marek, a kończy udziałem całej ekipy różnorodnych istot w Grze Nieśmiertelnych. Wydawałoby się, że skoro bohaterowie już nie żyją (prócz Foxa), to nie mają niczego do stracenia. Prawda jest jednak zupełnie inna. Nie każdy zostaje do rozgrywki dopuszczony, choć wielu chciałoby zmierzyć się z samą Śmiercią. Stawka jest wysoka, ale i nagroda niczego sobie. Nasi bohaterowie zostali w to wszystko wciągnięci wbrew swej woli, gdyż... znalazł się ktoś, kto uwięził Śmierć. A Fox D' Mora nie spocznie, póki nie uwolni bytu, któremu zawdzięcza tak wiele.
Chociaż ta pozycja do cienkich nie należy, to rozdziały uciekają zdecydowanie za szybko. Non stop coś się dzieje, także w sferze obyczajowej. Bo Nieumarli kochają zupełnie tak samo, jak my, ludzie. Przy czym ich uczucie może trwać o wiele, wiele dłużej. A często może też być o wiele bardziej intensywne.
Podsumowując, „Masters of Death” to idealne literackie rozwiązanie dla tych, którzy lubią, gdy w książkach pierwsze skrzypce grają istoty nadnaturalne. Nastawcie się na spore pokłady sarkazmu, niebanalne teksty, ale i całą plejadę emocji. Myślę, że nie będziecie zawiedzeni. Polecam z całego serca, już dawno nie spędziłam tak przyjemnego czasu z lekturą!
Jack z Baśni. Tom 3
Trzeci tom serii „Jack z Baśni” to zamknięcie losów jednej z najbardziej ikonicznych i bezczelnych postaci wykreowanych przez Billa Willinghama i Lilah Sturges. Jack Horner, znany także jako Jack B. Nimble, Jack Zabójca Olbrzymów czy Jack z Opowieści, wraca na scenę po wcześniejszych perypetiach w Hollywood. Jednak tym razem, pozbawiony sławy i fortuny, musi zmierzyć się z nowymi wyzwaniami w świecie, który nie zawsze sprzyja takiemu awanturnikowi jak on. W tej finałowej odsłonie autorzy kończą jego osobistą podróż, ale także rozwijają historię jego syna, a to zupełnie nowa przygoda.
W trzecim tomie serii „Jack z Baśni” nasz bohater zmuszony jest powrócić do swojego pierwotnego sposobu życia – jako wędrowny oszust, który poszukuje szybkich pieniędzy i jeszcze szybszych okazji. Niestety, tym razem świat realny stawia przed nim wyzwania, których nie przewidział. Zamiast triumfalnego powrotu do chwały, Jack staje przed trudnymi wyborami, a jego działania coraz częściej przynoszą mu więcej szkody niż korzyści.
W tej części autorzy, Bill Willingham i Lilah Sturges, zmieniają jednak perspektywę. Choć Jack nadal gra istotną rolę, w fabule na pierwszy plan wysuwa się jego syn, który stanowi całkowite przeciwieństwo ojca. Jest uczciwy, pełen nadziei i nieco naiwny, co prowadzi do serii wydarzeń, które zderzają go z brutalną rzeczywistością. To przejście w narracji, z dominacji starszego Jacka na wątek jego syna, jest jednym z ważniejszych elementów nowego albumu.
Trzeci tom serii „Jack z Baśni” to zarówno zakończenie wątków, jak i próba świeżego podejścia do postaci, które już zdążyły się zakorzenić w świadomości czytelników. Niestety, pomimo że historia ma swoje momenty, autorzy nie do końca wykorzystują potencjał finału. Jack, będący siłą napędową wcześniejszych tomów, w tym tomie zostaje zepchnięty na dalszy plan, a jego syn przejmuje dużą część narracji, a jak łatwo się domyślić, nie jest już tym samym, uwielbianym przez publiczność bohaterem. Choć ta zmiana w dynamice relacji ojciec-syn jest interesująca, to jednak odbiera ona pewien element ekscytacji, który towarzyszył wcześniejszym częściom serii.
W pierwszych rozdziałach, gdzie starszy Jack wciąż odgrywa główną rolę, akcja trzyma w napięciu, a humor i styl narracji wciągają tak, jak w poprzednich tomach. Niestety, im dalej w fabułę, tym bardziej narracja zaczyna się komplikować, a wątki stają się niepotrzebnie rozwlekłe. Postać Jacka, która wcześniej przyciągała uwagę swoją zuchwałością i beztroską, zaczyna w pewnym momencie tracić swoją charyzmę.
Mimo to, komiks nie jest pozbawiony pozytywnych aspektów. Szata graficzna, za którą odpowiadają Tony Akins, Russ Braun, José Marzán Jr. i inni, stoi na wysokim poziomie. Rysunki doskonale oddają baśniowy, nieco groteskowy klimat opowieści, a styl ilustracji jest spójny z tonem narracji. Zwłaszcza dodatki, takie jak szkice i wstęp autorstwa bawołu Babe’a, dodają komiksowi uroku i humoru, który jest charakterystyczny dla całej serii.
Pomimo pewnych niedociągnięć w fabule, komiks wciąż dostarcza rozrywki. Wprawdzie autorzy starali się zamknąć historię w sposób zadowalający, ale momentami odnosi się wrażenie, że wątek Jacka zszedł na dalszy plan, by ustąpić miejsca jego synowi. Z jednej strony to ciekawa próba rozwinięcia fabuły, z drugiej – można odczuć pewien niedosyt, zwłaszcza jeśli ktoś oczekiwał spektakularnego finału serii.
„Jack z Baśni. Tom 3” to zakończenie przygód Jacka Hornera, który, choć momentami rozczarowuje, wciąż pozostaje solidnym domknięciem serii. Twórcy, Bill Willingham i Lilah Sturges, wprowadzili do fabuły nowe wątki, jednak to zmniejszenie roli Jacka na rzecz jego syna nie było strzałem w dziesiątkę. Mimo to, komiks warto docenić za humor, kreatywność oraz estetykę graficzną, które stanowią istotny element baśniowej sagi. Choć może nie jest to finał, którego oczekiwałam, to wciąż godna uwagi pozycja dla miłośników serii i fanów samego Jacka.
Marvel Knights Spider-Man
Spider-Man to jedna z moich ulubionych, Marvelowych postaci. Zawsze opisywany był z humorem, a jego moce, choć potężne, rzadko kiedy są przedstawiane jako totalnie przesadzone. Dlatego z miłą chęcią sięgam po kolejne komiksy z jego postacią. Tym razem padło na „Marvel Knights Spider-Man”, album pełen intensywnych emocji, w którym przygoda Peter’a Parker’a staje się znacznie bardziej osobista niż zazwyczaj.
Głównym elementem fabuły jest porwanie cioci May, co uświadamia Peterowi, że jego najgorsze obawy stały się rzeczywistością – ktoś odkrył jego tajną tożsamość. Rozpoczyna się wyścig z czasem, aby ocalić rodzinę, co prowadzi do dramatycznych starć i niechcianych odkryć. Scenariusz autorstwa Marka Millara jest pełen napięcia, wciąż pojawiają się zagrożenia, z którymi musi zmierzyć się bohater. Ciekawym wątkiem pobocznym jest decyzja Eddiego Brocka o sprzedaży symbionta Venoma, co otwiera nowy rozdział konfliktów Spider-Mana. Pojawia się także Absorbing Man oraz nieco naiwny nowy superbohater, którego zapał do walki z przestępczością może przynieść więcej szkody niż pożytku.
Komiks został świetnie wydany, ma twardą oprawę i doskonałej jakości papier. Na uwagę zasługują rysunki autorstwa takich twórców jak Mark Buckingham, Frank Cho czy Billy Tan. Ich styl świetnie oddaje mroczny klimat Nowego Jorku i ciężką atmosferę, w której porusza się Spider-Man. Choć niektóre fragmenty fabuły zostały uproszczone (a zdecydowane nie jest to wydanie dla młodszych czytelników), a rysunki w ostatniej części rozczarowują bardziej wymagających czytelników, to trudno odmówić komiksowi tej takiej prostej „fajności”, która od zawsze wiązała się ze Spider-Man. Została tu przedstawiona po prostu kwintesencja tego bohatera, jest taki, jaki powinien być i jakiego najbardziej kochają go fani. Lektura była dla mnie doskonałą rozrywką.
„Marvel Knights Spider-Man” to propozycja obowiązkowa dla fanów Człowieka Pająka. Komiks oferuje całą masę intensywnych przeżyć, wciągającą akcję i dobrze skonstruowane konflikty. Mimo pewnych niedociągnięć warto po niego sięgnąć. To idealna lektura na kilka przyjemnych wieczorów, która przypomina, dlaczego Spider-Man od lat cieszy się tak dużą popularnością wśród fanów komiksów. To wspaniały powrót do przeszłości, bez elementów, które we współczesnych towarach o super bohaterach często naprawdę bardzo przeszkadzają i spłycają kolejne komiksy. Lekturę „Marvel Knights Spider-Man” polecam, warto dać mu szansę!
Kaczogród. Korona Majów i inne historie z roku 1963
„Kaczogród. Korona Majów i inne historie z roku 1963” to kolejny tom w serii klasycznych komiksów Carla Barksa, które od lat cieszą czytelników, niezależnie od tego, czy sięgają po nie z sentymentu, czy też należą do młodszego pokolenia. Zbiór z 1963 roku, podobnie jak poprzednie, oferuje wciągające przygody, humor i pokoleniową mądrość zawarte w niezwykle przystępnej formie. Carl Barks, który zrewolucjonizował świat komiksu, przedstawia kolejne perypetie Sknerusa McKwacza, Donalda i innych znanych postaci z Kaczogrodu, wplatając w swoje historie elementy archeologii, satyry i baśniowych motywów.
O czym jest komiks
Album zawiera pięć głównych historii, z których tytułowa „Korona Majów” przenosi czytelników do ruin prekolumbijskiego miasta na półwyspie Jukatan, gdzie Sknerus i Donald poszukują starożytnego skarbu. Również inne opowieści - „Z samego dna” oraz „Złote jajo” - są pełne akcji i dobrego humoru, a ich bohaterowie muszą zmierzyć się z niebezpieczeństwami morskich głębin, a także z Magiką de Czar, nieustannie próbującą zdobyć fortunę Sknerusa. „Lepkie pieniądze” to kolejna humorystyczna opowieść, w której Bracia Be knują intrygi, próbując wzbogacić się kosztem Sknerusa. Całość uzupełniają krótsze, dziesięciostronicowe historie, w których Donald przeżywa rozmaite, zabawne przygody, od ujeżdżania słonia, po zarządzanie statkiem handlowym.
Moja opinia i przemyślenia
„Kaczogród. Korona Majów i inne historie z roku 1963” to niezwykle udany zbiór, który pokazuje, dlaczego Carl Barks jest uważany za mistrza komiksu. Każda historia oferuje coś unikalnego – od pełnych napięcia poszukiwań skarbów, po satyryczne i humorystyczne przedstawienia codziennych trudności Donalda. Co szczególnie wyróżnia ten tom, to balans między przygodą a humorem, który sprawia, że komiksy Carla Barksa są ponadczasowe. Możemy podziwiać nie tylko wyraźne archeologiczne inspiracje, jak w przypadku „Korony Majów”, ale również subtelne, lecz celne komentarze społeczne i humor sytuacyjny, który bawił kiedyś, ale bawi i dzisiaj.
Każda opowieść jest starannie skonstruowana, a bohaterowie rozwijani z zachowaniem ich unikalnych charakterów. Sknerus McKwacz wychodzi z roli wrednego, starego bogacza, dzięki temu, że w komiksach pokazana została jego wcale nie łatwa droga do zdobycia swojej fortuny. Z kolei Donald, który wciąż wplątuje się w różne komiczne sytuacje, nadal potrafi rozbawić swoją niezdarnością i zapałem do podejmowania kolejnych wyzwań, często kończących się katastrofą.
Podsumowanie
„Kaczogród. Korona Majów i inne historie z roku 1963” to świetna propozycja dla fanów klasycznego Disney’a oraz młodszych czytelników, którym chcemy pokazać klasyczne historie ze świata Kaczogrodu. Carl Barks, znany z inteligentnej satyry, ponownie udowadnia, że jego komiksy są ponadczasowe. Każdy tom serii to osobna opowieść, co sprawia, że nie trzeba zaczynać od pierwszego, by cieszyć się pełnią przyjemności z lektury, choć moim zdaniem warto zachować chronologię, choćby tylko po to, by poznać perypetie młodego Sknerusa. Wysokiej jakości wydanie, wzbogacone o dodatki zza kulis, czyni album prawdziwą perełką w kolekcji każdego fana. Warto postawić go na swojej półce!
Savage Avengers. Tom 3
Savage Avengers to wciąż trwająca seria Marvel Comics, w której Conan the Barbarian łączy siły z Wolverine'em, Punisherem, Venomem, Elektrą i Doktorem Voodoo. W tym tomie scenarzysta Gerry Duggan ponownie stawia na wybuchową mieszankę akcji i humoru, która sprawia, że ta nietypowa drużyna wciąż przyciąga do siebie czytelników. I oczywiście, tak jak tego od niej oczekują, niesie ze sobą pewien powiew świeżości, co, jak mogłoby się wydawać, jest już nieco trudne, w tak dobrze znanym uniwersum.
Akcja w trzecim tomie „Savage Avengers” rozgrywa się w momencie, gdy Conan Barbarzyńca i Doktor Strange postanawiają zmierzyć się z tajemniczym Shuma-Gorath, starożytnym bytem, którego mocą karmi się czarownik Kulan Gath. Już od pierwszych stron komiks zaskakuje dynamiką i intensywnością. Niestety, planowana przez Strange’a „wizyta lekarska” nie przebiega zgodnie z planem, co prowadzi do serii nieoczekiwanych zdarzeń i spotkań – w tym z Ghost Riderem oraz Spider-Manem.
Jednym z ciekawszych wątków tego tomu jest współpraca Conana z Ghost Riderem i Spider-Manem. Choć Conan z początku wydaje się nie pasować do świata pełnego technologii i nowoczesnych bohaterów, Duggan udowadnia, że ten brutalny wojownik potrafi odnaleźć się w każdym środowisku. Sceny z udziałem Conana i Spider-Mana przynoszą emocjonujące pojedynki i nieco humoru, który świetnie kontrastuje z mrocznym klimatem całej serii.
Rysunki Patcha Zircera są idealnym dopełnieniem tej dynamicznej i pełnej napięcia opowieści. Jego styl doskonale oddaje brutalność walk, jednocześnie tworząc mroczny, nieco przerażający klimat, który idealnie współgra z fabułą. Szczególnie wyróżniają się kadry przedstawiające Nowy Jork oraz postacie Ghost Ridera i Spider-Mana. Zircher umiejętnie oddaje złożoność i dynamikę walk, sprawiając, że każda strona tętni życiem.
„Savage Avengers. Tom 3” to kontynuacja, która zadowoli fanów serii. Ponownie oferuje im mieszankę akcji, humoru, widowiskowych walk i mrocznych tajemnic. Choć może nie jest to komiks, który przypadnie do gustu wszystkim – szczególnie tym, którzy oczekują bardziej klasycznego podejścia do postaci Conana – to jednak jego unikalny styl i połączenie różnych elementów z pewnością zasługuje na uwagę. Jeżeli jesteś fanem nietypowych drużyn superbohaterów, ten tom Savage Avengers na pewno dostarczy Ci wiele satysfakcji i myślę, że warto dać mu szansę.
Fantastyka z silną bohaterką w roli głównej - Niewolnica elfów - J. K. Komuda
Już 12 września swoją premierę będzie miała “Niewolnica elfów” autorstwa Justyny Komudy (J. K. Komuda), czyli trzeci tom popularnej wśród miłośników fantastyki sagi “Córa Lasu”. To porywająca historia o dziewczynie, która trafiła do magicznego świata elfów. To też opowieść o woli przetrwania, walce z niesprawiedliwością i nieoczywistej przyjaźni pokonującej rasowe podziały. Książka wydana nakładem Wydawnictwa Czarownego, będzie dostępna w sprzedaży w największych księgarniach w Polsce.